ROZDZIAŁ 11
Wrócili
z zagranicznych wojaży wypoczęci, opaleni i z głowami pełnymi planów na
przyszłość. Zwłaszcza Marek był nimi podekscytowany, bo uważał, że skoro Ula
zamyka własną działalność i zamierza przenieść się do firmy, to bezwzględnie
wskazane by było, żeby zamieszkali razem.
- Moje mieszkanie jest duże i pomieścilibyśmy
się wszyscy – przekonywał. – Gabinet przerobilibyśmy na pokoik dla Tosi i tak
jeszcze zostałby nam pokój dla gości w razie, gdyby moi rodzice chcieli
przenocować, lub twoja rodzina.
- Zapominasz, że podpisałam umowę najmu z
Olszańskim na dziesięć lat – argumentowała.
- Pamiętam, ale wiem też, że Sebastian nie
będzie miał nic przeciwko temu i na pewno znajdzie kogoś na twoje miejsce. Poza
tym pomyślałem, że być może twój brat zechciałby tam mieszkać. Ani się
obejrzysz, a będzie się bronił i pewnie będzie się chciał usamodzielnić. Dla
niego to byłoby idealne mieszkanie na początek. Mógłbym go nawet zatrudnić w
firmie, bo nie mamy zbyt wielu informatyków.
- To wszystko brzmi bardzo rozsądnie, ale
naprawdę sama nie wiem. Musiałabym go zapytać, czy w ogóle chce się wynieść z
Rysiowa. Nie gorączkuj się tak. Pośpiech nie jest dobrym doradcą. Najpierw
muszę uporządkować sprawy związane z biurem, potem pogadać z Jaśkiem i na końcu
z Olszańskim.
- Jego biorę na siebie – zadeklarował Marek. –
Bardzo chciałbym, żebyście przeniosły się na Sienną jak najszybciej.
Tego
dnia wieczorem, gdy uśpiła już Tosię, wybrała numer ojca i długo z nim
rozmawiała. Liczyła na jakąś rozsądną radę, a tymczasem tato bardzo się
ucieszył, gdy powiedziała mu o planach Marka związanych z przeprowadzką.
- To są dobre wiadomości córcia, bo świadczą o
tym, że on myśli o tobie poważnie, a pomysł, żeby zamiast ciebie na Miedzianej
zamieszkał Jasiek, jest genialny. Przecież jak skończy studia, to nie będzie
szukał pracy w Rysiowie, tylko w Warszawie, a w dodatku Marek podaje mu ją na
tacy. Grzechem byłoby nie skorzystać. My tu sobie z Beatką poradzimy, a jak
zatęsknimy, będziemy przyjeżdżać, tak jak do tej pory.
Sądziła,
że ojciec będzie ją odwodził od pomysłu zamieszkania z Markiem, że uzna to za
zbyt pośpieszną decyzję, a tymczasem okazało się, że jest nią zachwycony. Może
ona też niepotrzebnie się martwi? Marek jest naprawdę dobrym, porządnym i
odpowiedzialnym facetem. Czy to źle, że dąży do założenia rodziny?
Przez
cały tydzień borykała się z biurokracją, usiłując pozamykać sprawy związane z
likwidacją działalności i zamknięciem biura. Wysiłek się opłacił, bo zdążyła ze
wszystkim. W sobotę rano miała przyjechać jej rodzina pomóc jej w pakowaniu
rzeczy, a i Marek zapowiedział się z Nikodemem. Tego dnia miał poznać Cieplaków
osobiście, a oni jego.
Rysiów
stawił się w komplecie o godzinie dziesiątej. Chwilę później pojawił się Marek niosąc
pod pachą kilka złożonych kartonów, a za nim dreptał Nikodem. Nastąpiła
wzajemna prezentacja, po której Marek odciągnął Józefa na bok.
- Mam nadzieję, panie Józefie, że nie ma pan
nic przeciwko temu, żebyśmy zamieszkali razem? Bardzo kocham Ulę, a Tosię
traktuję jak własną córkę. Nasze dzieci bardzo się lubią i są nierozłączne.
Robimy to też dla ich dobra, bo Tosia pragnie mieć tatę, a mój Nikodem tęskni
za posiadaniem mamy.
- Ja to wszystko rozumiem – Cieplak położył
Markowi dłoń na ramieniu – i bardzo się cieszę. Ona wiele w życiu przeszła i
zasługuje na szczęście. Nie powinna być sama i liczę na to, że z tobą ułoży
sobie zgodne i dobre życie. Ja chcę ci podziękować za to wszystko co dla niej
zrobiłeś i za to, co zrobiłeś dla Tosi. Także za to, że pomyślałeś o Jaśku.
Jest ci bardzo wdzięczny za propozycję pracy i na pewno sam jeszcze ci
podziękuje.
- Naprawdę nie ma za co dziękować – Marek
poczuł się nieco zażenowany. – Zrobię wszystko, żeby Ula i Tosia były
szczęśliwe, a co do Jaśka, to bardzo mi się przyda informatyk w firmie.
Beatka
zajęła się dziećmi a oni opróżniali meble. Pełne kartony Marek wraz z Jaśkiem
przewozili na Sienną. Na koniec Ula wysprzątała pomieszczenia i oddała klucze
bratu.
- Skoro już się z tym uporaliśmy proponuję,
żebyśmy pojechali do mnie. Ula zrobiła mnóstwo pierogów. Podgrzejemy je i
zjemy. Najpierw zabiorę dzieci i Ulę, a za chwilę przyjadę po pana Józefa i
ciebie Jasiu.
Mieszkanie Marka zrobiło na Cieplakach
wrażenie. On oprowadził ich po nim i pokazał pokoik Tosi przerobiony z
gabinetu.
- Jestem pewien, że będzie jej tu wygodnie.
- Pięknie to wszystko urządziłeś. Naprawdę
pięknie – zachwycał się Józef.
Cieplakowie
zostali do wieczora. Nikodem przykleił się do Józefa pytając, czy może mówić do
niego „dziadku”. Mocno go wzruszył tym pytaniem.
- Oczywiście, mój wnusiu- podniósł chłopca,
usadził na kolanach i mocno przytulił. – Jestem teraz bardzo szczęśliwym
dziadkiem, wiesz?
- Dlaczego?
- Bo mam wspaniałą wnuczkę i wspaniałego
wnuka. Tosia, chodź tu do dziadka na drugie kolano. – Kiedy mała wgramoliła się
na nie Józef uśmiechnął się radośnie do pozostałych. – Spójrzcie kochani, czyż
to nie piękny widok? Dzieci są zawsze największym szczęściem.
Wieczorem
Marek zrobił jeszcze kurs do Rysiowa. Żegnając się z Józefem obiecał mu, że
wkrótce odwiedzi go wraz z Ulą i dziećmi.
- Ona jeszcze nic o tym nie wie, ale myślę, że
już najwyższy czas, żeby przestała się ukrywać. Tęskni za tym miejscem i wciąż
żałuje, że nie może pójść na grób mamy. To na pewno się zmieni. Nie ma
najmniejszego powodu, żeby nie miała przyjeżdżać i odwiedzać was. Za chwilę
będziemy rodziną taką prawdziwą. Ludzie nie muszą wiedzieć, że jest inaczej.
Józef wzruszony
uścisnął mu dłoń.
- To by było naprawdę coś. Trzymam cię za
słowo.
Tymczasem
Ula posprzątała po gościach, wykąpała dzieci i zagoniła je do łóżek. Ucałowała
je na dobranoc obiecując im jutro spacer.
- Pójdziemy na huśtawki? – dopytywał Nikodem.
- Pójdziemy, dokąd będziecie chcieli –
odgarnęła czarne kosmyki z czoła chłopca. Przytulił policzek do jej dłoni.
- Bardzo cię kocham, mamusiu i bardzo kocham
Tosię. Strasznie chciałem, żebyście zamieszkały z nami. Teraz jesteśmy rodziną,
prawda?
- Prawda, kochanie – ucałowała policzek
Nikodema. – Najprawdziwszą. A teraz spróbuj zasnąć. Słodkich snów skarbie.
Marek
wrócił w niespełna godzinę. Opowiedziała mu o reakcji Nikodema.
- Nazywa mnie mamą. To niesamowite, jak bardzo
jest wrażliwy i jak bardzo potrafi poruszyć moje serce. Tę wrażliwość
odziedziczył po tobie. Też ją posiadasz, w przeciwieństwie do większości
mężczyzn. To naprawdę rzadkie. Dzięki niej jesteś dobry, wyczulony na krzywdę.
To mi imponuje i pozwala wierzyć, że będę z tobą szczęśliwa. Już jestem…
Przygarnął
ją do siebie i wtulił usta w jej włosy.
- A jeśli o krzywdzie mowa, to obiecałem
twojemu tacie, że niedługo przywiozę cię do Rysiowa i nasze maluchy też. Nie
możesz wciąż unikać wizyt z obawy, że ktoś pomyśli o Tosi, jako o córce Bartka.
Jestem pewien, że nikt nawet tego nie pokojarzy, zwłaszcza gdy zobaczy przy
tobie mnie i dzieci. Pojedziemy też na cmentarz. Najwyższy czas zapalić mamie
światełko.
Rozpłakała
się usłyszawszy te słowa, a on kołysał ją w ramionach dopóki nie obeschły jej
łzy.
Pierwszego
września odwieźli dzieci do przedszkola, a sami pojechali do firmy. Ula,
zgodnie z obietnicą daną Krzysztofowi, zaczynała pracować dla F&D. Marek
najpierw zaprowadził ją do Olszańskiego. Witał ją, jak dawno niewidzianą
znajomą i dopytywał o mieszkanie.
- Będzie w nim mieszkał mój brat, który też za
jakiś czas zacznie tu pracować jako informatyk. Umowa obowiązuje mnie nadal i
mam zamiar się z niej wywiązać, więc może być pan spokojny. Mieszkanie jest
zadbane, czyste i takie pozostanie. A tu są moje dokumenty, proszę – podała mu
teczkę.
- Możesz mu mówić po imieniu, Ula. Tu wszyscy
tak się do siebie zwracają, bez względu na zajmowane stanowisko. Taki model
przyjęliśmy i jak do tej pory się sprawdza.
- W takim razie – wyciągnęła rękę do
Olszańskiego – Ula. – Odwzajemnił uścisk. – Sebastian. Za jakieś pół godzinki
przyniosę ci umowę do podpisania i identyfikator.
Wyszli
od kadrowego i Marek zaprowadził ją do swojego sekretariatu. Przedstawił ją sekretarce
Violetcie i pokazał pokój, który od tej pory miała zajmować.
- Jest kalką mojego gabinetu. Do niedawna stał
nieużywany, ale zrobiliśmy mu mały lifting i nabrał charakteru. Mam nadzieję,
że będzie ci tu wygodnie. Mnie masz naprzeciwko. Jak się już ogarniesz ze
wszystkim, ogłosimy konkurs na twoją asystentkę. Violetta nie jest zbyt lotna,
ale radzi sobie lepiej niż kiedyś. Poza tym jest długoletnią dziewczyną
Sebastiana. Wciąż się kłócą i rozchodzą, ale w końcu i tak wracają do siebie.
Chciałem
ją już zwolnić kilkakrotnie, ale za każdym razem on błagał, żebym dał jej
jeszcze jedną szansę i w końcu została na dobre. Na sprawach ekonomicznych i
finansowych nie zna się zupełnie i to dlatego należy zatrudnić kogoś
kompetentnego. Chodź teraz do mnie. Wprowadzę cię w najpilniejsze sprawy i
będziesz mogła działać.
W
piątek odebrali dzieci z przedszkola i pojechali na zakupy. Marka interesowało
stoisko mięsne, na którym kupił mnóstwo kiełbasek, boczek i karkówkę. Zdziwiło
to Ulę, bo nic nie wspominał o jakichś planach wyjazdowych za miasto.
- Jedziemy na wycieczkę? – zapytała zdziwiona.
- Jedziemy do Rysiowa. Rozmawiałem z tatą.
Urządzimy sobie grill. Pojedziemy na cały dzień – zobaczył w jej oczach
pierwsze objawy paniki. – Nie obawiaj się, kochanie, bo naprawdę nic ci nie
grozi. Zobaczysz, jaki to będzie udany dzień, a dzieci będą zachwycone. Nikodem
już kilka razy dopytywał się, czy pojedziemy do dziadka Józia.
Jego
słowa uspokoiły ją, ale tylko trochę. Mimo to zrobiła jeszcze trochę zakupów w
postaci mięsa i wędlin, a wieczorem upiekła ciasto.
Następnego
dnia najpierw podjechali pod cmentarz. Marek kupił kilka zniczy i wielki bukiet
drobnych chryzantem. Ula poprowadziła ich na grób.
- Kto tu leży? – dopytywały się dzieci.
- Moja mama, a wasza babcia. Babcia Magda.
Zapalimy jej światełko, a tata pójdzie po świeżą wodę. Tam jest pompa –
wskazała Markowi niewielką kaplicę. Odwróciła się z powrotem i zamarła. Alejką,
przy której stał grobowiec Magdy, szła Dąbrowska z Szymczykową, sąsiadką Józefa,
mieszkającą naprzeciwko. Dojrzały Ulę i przystanęły na chwilę szepcząc coś i
gestykulując. Marek zamierzał iść po wodę, ale Ula zatrzymała go mówiąc cicho -
zaczekaj chwilę. Nie odchodź. Widzisz te dwie kobiety na ścieżce? Jedna z nich,
to matka Bartka. Ta niższa i tęższa. Poczekaj, aż przejdą. Nie chcę, żeby mnie
zaczepiły.
- Mamusiu, mogę zapalić znicz? – Nikodem
zszedł z ławeczki wyciągając rękę po szklany pojemnik, który trzymała w dłoni.
- Nie, kochanie, nie… Mógłbyś się poparzyć, a
tego nie chcemy, prawda? – odpowiedziała łagodnie zerkając na stojące nieopodal
kobiety. One rozdzieliły się. Dąbrowska zawróciła, a Szymczykowa podeszła do
nich witając się.
- Dawno cię u nas nie było, Ula. Od chwili…
- Tak. Bardzo dawno – przerwała jej. – Mieszkamy
dość daleko i jesteśmy bardzo zajęci. To tata i dzieciaki przyjeżdżają do nas
częściej. – Szymczykowa pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Ładnych dzieci się doczekałaś. Gratuluję.
- Dziękuję. To mój mąż, a to Nikodem i
Antosia. To jest sąsiadka taty, pani Szymczykowa – przedstawiła kobietę
Markowi. - Trochę się śpieszymy, więc wybaczy pani, ale chcemy jeszcze tu uprzątnąć
i zajechać do taty.
- Oczywiście. Nie będę przeszkadzać. Chciałam
się tylko przywitać. Wszystkiego dobrego.
- Dziękuję, wzajemnie. Do widzenia.
Gdy
Szymczykowa oddaliła się, Ula odetchnęła z ulgą. Marek przyciągnął ją do siebie
i ucałował w czoło.
- Nie było tak źle, prawda? Idę po tę wodę.
Szymczykowa
pośpiesznie podążała do cmentarnej bramy, za którą czekała już na nią żądna
informacji Dąbrowska.
- No i…?
- Ten przystojniak, to mąż Uli. Chłopiec, to
syn. Ma na imię Nikodem, a dziewczynka, to córka Antosia.
- Cudaczne imiona, nie uważa pani? Jak można
dać na imię dziecku Nikodem?
- Skoro jest w kalendarzu, to można. To fajne
dzieciaki. Chłopczyk, to wykapany ojciec, a dziewczynka bardzo podobna do Uli.
Pozbierała się dziewczyna po tym, co ją spotkało. Przez Bartka mogła wylądować
w wariatkowie i dobrze pani o tym wie. Cieszę się, że jej się udało.
Przynajmniej jest szczęśliwa. Zasłużyła.
Dąbrowska
przyspieszyła kroku. Ta rozmowa zmierzała do wydarzeń z przeszłości, a
przeszłość ani dla niej, ani dla jej syna nie była chwalebna.
Lubię te momenty kiedy wszystkie życiowe zakrętasy bohaterów zaczynają się prostować, lubię zakochanych Ulę i Marka. Oczywiście wścibskie sąsiadki, a zwłaszcza Dąbrowska musiały wybadać sytuację życiową Cieplakówny. Na szczęście Antosia nie ma nic z Bartka więc wszystko przebiegało gładko. A Marek chroni swoją rodzinę i nikomu nie pozwoli ich skrzywdzić.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam cieplutkie uściski i czekam na kolejny czwartek 💖
Dagmara
UsuńMasz podobnie jak ja. Najszczęśliwsza jestem wtedy, kiedy jakąś historię zaczynam prostować, zbliżać tych dwoje do siebie, bo już nie ma nic, co mogłoby zakłócić ich miłość. Przed wyjazdem do Rysiowa Ula jest pełna obaw, ale Marek nie widzi żadnego problemu i rzeczywiście ma rację, bo wszystko przebiega gładko, a wszystkie sąsiadki na czele z Dąbrowską nie muszą znać prawdy.
Bardzo dziękujemy Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
jeszszcze i dobrowskiej sie dostanie milo sie czyta
OdpowiedzUsuńNa pewno zobaczymy co dalej będzie jestem dobrej myśli co do uli i marka chyba że dobrowska chce jeszcze im popsuć dzien
UsuńAga
UsuńNajważniejsze to pozytywnie myśleć więc uspokajamy, że Dąbrowska nawet jeśliby chciała, to nic nie zrobi. Ma związane ręce zakazem zbliżania się do posesji Józefa.
Bardzo dziękujemy za kmentarz i najserdeczniej pzdrawiamy. :)
jeszszcze i dobrowskiej sie dostanie milo sie czyta te opowiadanie
OdpowiedzUsuńNie podpisałaś się, więc zakładamy, że jesteś Adą. Bardzo nam miło, że opowiadanie przypadło Ci do gustu. Jeszcze raz najserdeczniej pozdrawiamy. :)
UsuńPojawiła się i Violetta! Ciekawe jak Uli będzie się z nią pracowało? Marek ją uprzedził, że nie jest zbyt lotna, ale może chociaż będzie życzliwa wobec Uli? A Seba powinien już dawno ożenić się z nią, a nie wpędza ją w lata, tak to się chyba mówi? Do następnego czwartku. Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńSzczerze powiedziawszy kompletnie nie pamiętam, czy rozwijałam wątek Violetty, ale skoro Ula zacznie pracować w F&D, to zapewne i Viola znajdzie miejsce w tej historii.
Bardzo dziękujemy, że zajrzałąś i skomentowałaś. Pięknie i ciepło pozdrawiamy. :)
Trochę mnie przestraszyła Dąbrowska, ale muszę przyznać, że też trochę mnie rozbawiła - cudaczne imiona, hihihi;) Chyba plan Marka powiódł się w stu procentach i głupie babska mają zamknięte usta? Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia
UsuńPlan Marka powiódł się jak najbardziej. Szymczykowa jest przekonana, że on jest mężem Uli i dwójka dzieci też jest jej, bo przecież musiała słyszeć jak Nikodem zwraca się do Uli "mamusiu". Takie właśnie informacje przekazała Dąbrowskiej, która nie byłaby sobą, gdyby czegoś nie skrytykowała (imiona dzieci). Jedyną więc wiadomością, którą obie mogą roznieść dalej jest to, że do Rysiowa przyjechała Ula z rodziną i tyle.
Pięknie dziękujemy za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Na szczęście Szymczykowa nie przyglądała się na dłonie Uli i Marka. Inaczej zauważyłaby brak obrączek. Może następnym razem już będą po ślubie jak się pojawią w Rysiowie. Teraz się udało, ale pewnie kiedyś prawda wyjdzie na jaw. Antosia pewnie zacznie pytać o ojca. Z Nikosiem jest sprawa prosta, bo wie, że jego mama zmarła i jest jej grób. Ciężko będzie Uli przeprowadzić taką rozmowę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńBrak obrączek na palcach nie jest stanu małżeńskiego lub nie. Ja np. od dawna nie noszę, bo bardzo puchną mi palce i cokolwiek założone na nie po prostu mnie uwiera, choć rozumiem, że taka byłaby pierwsza myśl Szymczykowej, że coś się tu nie zgadza, gdyby dostrzegła brak obrączek. Co do Antosi, to ona wie tyle, że jej ojciec nie żyje i przez następne lata noikt nie będzie tego dementował.
Bardzo dziękujemy za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
No i stało się, to na co wszyscy czekaliśmy. Zamieszkali razem;) Ale brakuje jeszcze jakiś oświadczyn no i oczywiście ślubu. Byłoby wspaniale;) Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńObiecujemy, że wszystko to będzie, a nawet jeszcze więcej, ale każdy rozdział zawiera jakąś garść informacji, które ptrzebne są do "grande finale". Zalecamy troszeczkę cierpliwości, hahaha. A tymczasem pozdrawiamy Cię najpiękniej i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Szast, prast i już mieszkają razem. Biedna Ula była jeszcze niepewna, ale tata utwierdził ją w słusznie podjętej decyzji. Zależy im na sobie, to na co mieli czekać? Liczę tylko, że nic lub nikt nie stanie na ich drodze szczęścia? Miśka pozdrawia
OdpowiedzUsuńMiśka
UsuńNie takie znowu "szast prast", chociaz przyznajemy, że znają się niezadługo, ale intensywnie. Kochają się, wiec na co czekać? Poza tym uspokajamy, że teraz już tylko cud, miód i orzeszki, bo mamy jedenasty rozdział i powoli zbliżamy się do końca tej historii.
Bardzo dziękujemy za wpis i przesyłamy serdeczności. :)
Słodziak z tego Nikosia;) Już mówi do Józefa dziadku;) Wydaje mi się, że skoro dzieciaki tak lgną do siebie, do Uli i Marka oraz do Józefa, to prawda nie powinna ujrzeć światła dziennego? Żal by było Tosi i oczywiście Uli gdyby Dąbrowska dowiedziała się jednak prawdy. Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńUspokajamy, że wścibska Dąbrwska niczego się nie dowie. Nie pójdzie przecież do Józefa na spytki i wie tylko tyle, co przekazała jej Szymczykowa.
Pzsdrawiamy cieplutko i bardzo dziękujemy, że zajrzałąś i skomentowałaś. :)
Życie wyprostowane, nowa praca rozpoczęta. Mam nadzieję, że Dąbrowska nie namiesza Uli w życiu? Z ogromną chęcią przeczytam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńBez obaw, Dąbrowska odejdzie w niepamięć zupełnie nieświadoma, że na cmentarzu widziała własną wnuczkę.
Pięknie Cię pzdrawiamy i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Ale pech! I co teraz? Dąbrowska i Szymczykowa uwierzą w wersję sprzedaną przez Ulę, czy będą drążyć dalej? Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńNa pewno nie będą, bo obie uważają, że wiedzą wystarczająco dużo, choć tak naprawdę nie wiedzą nic. Szymczykowa jest trochę mniej wścibska niż Dąbrowska i z pewnością ma więcej ogłady, niż ona. Nie pójdzie do Józefa, żeby pytać o jakieś szczegóły, których Cieplak i tak by jej nie wyjawił, a Dąbrowska - wiadomo, ma zakaz zbliżania się.
Bardzo dziękujemy Ci za komentarz i przesyłamy uściski. :)
Józef jest super! Ma wspaniałe podejście do spraw życiowych, mądry z niego facet. Nie ma co się dziwić, że jego dzieci wyrosły na porządnych ludzi;) Ula ma wielkie szczęście, że ma takie oparcie w ojcu! Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że i w serialu Józef był właśnie taki. Stateczny, madry i opanowany. Ula miała w nim oparcie i zawsze mogła na niego liczyć, bo był odpowiedzialnym ojcem. U mnie też jest taki. Za swoimi dziećmi wskoczyłby w ogień.
UsuńBardzo dziękujemy za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Jaki Marek jest niecierpliwy. Nie zrażają go nawet małe obawy Uli. Wszystko jest w stanie zrobić aby być z Ulą;) Super! Żeby był taki cały czas! Wtedy wszyscy będą szczęśliwi;) Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńMarek też swoje przeszedł i te p,rzejścia, momentami ciężkie ugruntowały go, jako człowieka, dodały mu wrażliwości a to rzadkie wśród mężczyzn. Zakochał się więc dba o to swoje małe szczęście, a raczej dwa szczęścia więc nie pozwoli je skrzywdzić. On jest po prostu dobrym człowiekiem.
Najserdeczniej pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz. :)
Wszystko układa się wspaniale. Już mieszkają razem i razem pracują. Marek działa jak nakręcony. Poznał Józefa i dzieciaki. Teraz chyba kolej na zapoznanie Heleny, Krzysztofa i Józefa? Mam nadzieję na jakiś rychły ślub;) Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńMarek jest trochę narwany więc ze ślubem nie będzie zwlekał. Wkrótce rodziny też się poznają, choć szczerze powiedziawszy zupełnie nie pamiętam, czy opisywałam te momenty, bo opowiadanie powstało dość dawno. Wszystko przed Wami.
Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. Przesyłamy też podziękowania za komentarz i ślemy serdeczności. :)
Naprawdę?! Pierwsza wizyta u mamy i musiała spotkać Dąbrowską?! Straszne. Ta namolna baba jest jeszcze w stanie wtargnąć do Józefa i wszystko popsuje. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńDąbrowska nie może wtargnąć do Józefa, bo ma zakaz zbliżania się, który Józef załatwił zaraz po gwałcie i pobiciu Uli dla mamusi Dąbrowskiej. Dąbrowska jest wścibska i namolna. Bardzo chciałaby się dowiedzieć czegoś więcej, ale strach przed ciupą jest silniejszy.
Bardzo dziękujemy za wpis i najserdeczniej Cię pozdrawiamy. :)
Jak przeczytałam, że Ula spotkała Dąbrowską, to się mocno zaniepokoiłam, ale Szymczykowa czy tego chciała, czy nie, to utarła jej nosa! Myślę, że jak się ludzie dowiedzą jak Ula sobie poradziła i jaką ma cudowną rodzinę, to nikt nie będzie już chciał słuchać głupot gadanych przez Dąbrowską? Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina
UsuńMarek miał dobre przeczucia i mimo, że na cmentarzu spotkali dawno nie widziane sąsiadki, to i tak jedna z nich dowiedziała się niewiele, bo Ula ucinała rozmowę i przepraszała za brak czasu. Dąbrowska więc wie równie mało i tak już zostanie. Pewnie nie jeden raz będzie żałować tej zerwanej znajomości z Józefem, ale przecież nie będzie obwiniać o to swjego złotego chłopca.
Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Świetną niespodziankę zrobił Uli;) Długo nie było jej w domu rodzinnym i u mamy. O Tosi już nie wspomnę. Dzięki pomysłowi Marka bez większych obaw mogły odwiedzić Rysiów. Jak tak dalej pójdzie, to Ula przez całe życie nie zdoła się odwdzięczyć Markowi za jego dobroć i miłość;) Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńBez wątpienia Ula docenia pomysł Marka. Przecież nie była w rodzinnym domu prawie pięć lat. Miała obawy przed przyjazdem do Rysiowa i na widok sąsiadek na cmentarzu stanęło jej serce, ale opanowała emocje i bardzo rzeczowo rozmawiała z Szymczykową. Ta wizyta okaże się bardzo pozytywna i z pewnością następne będą już pozbawione wszelkich obaw.
Pozdrawiamy pięknie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
W tej chwili wszystko układa się cudownie i po myśli Marka. Obawiam się tylko czy starczy mu zapału, czy czasem nie znudzi go trud codziennego życia i czy nie będzie żałował? On jednak dość długo żył tylko z synem. Ula też była sama, ale to trochę coś innego. Trochę zagmatwałam, ale myślę, że zrozumiesz o co mi chodzi;) Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńPrzecież wiesz, że u mnie rzadko Marek bywa rozczarowany miłością, raczej wręcz przeciwnie. Miłość go uskrzydla, dodaje energii i wyzwala skłonność do poświęceń dla tej drugiej osoby. On i Ula mają podobne doświadczenia, jeśli chodzi o samotne wychowywanie dzieci i to ich zbliża a w dodatku ta dwjka maluchów to istne diabełki, które nieźle kombinują, by stworzyć wspólną rdzinę. Będzie dobrze.
Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Spotkanie z przyszłym teściem przebiegło bardzo dobrze. Można śmiało powiedzieć, że panowie się polubili, a to bardzo fajna informacja. Józef jest spokojny, że Marek będzie się starał aby dziewczyny były szczęśliwe. Dodatkowo polubił Nikosia i pozwolił mówić do siebie dziadku. Wreszcie może przestać się martwić o ich los;) Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńJózef od zawsze uważa, że Ula zasługuje na wszystko, co najlepsze i choć ona nie wierzyła już, że będzie miała kiedyś swoją rodzinę, to jednak Józef nigdy w to nie wątpił. Marka polubił od razu. Bardzo docenia jego opiekuńczość względem córki i wnuczki, no i jeszcze Nikodem, którego trudno nie pokochać. Jóżef nie miał z tym najmniejszego problemu.
Pięknie dziękujemy Ci za komentarz i cieplutko pozdrawiamy. :)
Łatwo przyszło Uli drobne kłamstewko - to mój mąż!? A może jednak nie minęła się tak całkowicie z prawdą? Może niedługo Marek się jej oświadczy? Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńMarek z oświadczynami na pewno zwlekał nie będzie. Poza tym to, że Ula przedstawiła go jako swojego męża, było właśnie Marka pomysłem. Gdyby przedstawiła go jako swojego narzeczonego, plotkary od razu nabrałyby podejrzeń, prawda?
UsuńBardzo dziękujemy za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
No to Cieplaczki i Dobrzaki już pod jednym dachem. A i spotkanie z Dąbrowską przebiegało spokojnie. Oby tylko tak dalej. Pozdrawiam serdecznie i czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńHalina
UsuńJuż najwyższa pora, żeby zaczęli prowadzić wspólne życie a nie każde z nich osobne. Pragną tego ich dzieci i oni sami. Unormowanie relacji z Rysiowem stało się priorytetem. Ula bardzo tęskniła przez te wszystkie lata, ubolewała, że nie może pojechać na grób matki a tymczasem okazało się to takie proste dzięki Markowi.
Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i skomentowałaś. :)