ROZDZIAŁ 10
W
sobotę kilka minut po dziesiątej Marek wraz z Nikodemem podjechali na
Miedzianą. Po chwili z budynku wyszła Ula, prowadząc za rękę Tosię. Marek
wysiadł i przywitał się z obiema. Ula wyglądała zjawiskowo w białej, koronkowej
sukience. Obrzucił ją zachwyconym spojrzeniem i głośno ten zachwyt wyraził.
- Pięknie wyglądasz i nasza mała księżniczka
też – wziął Tosię na ręce. – Nikodem już nie mógł się doczekać, kiedy cię
zobaczy. Będziecie mieć dzisiaj fajny dzień.
Ula
zajęła miejsce z przodu i zapięła pas. Najwyraźniej była spięta. Pogładził jej
dłoń.
- Co się dzieje? – zapytał cicho.
- Trochę się denerwuję.
- Naprawdę niepotrzebnie. Oni są mili i nie
gryzą. Będzie dobrze.
Seniorzy
wypatrywali samochodu Marka z niecierpliwością i kiedy wjechał na podjazd oboje
wyszli z domu. Marek przedstawił im Ulę. Uścisnęła dłoń Helenie i Krzysztofowi.
- Bardzo mi miło poznać oboje państwa. Od razu
też chcę bardzo podziękować, że zgodziliście się, aby moja córka spędzała u was
czas. To wielka rzecz i nie do przecenienia. Jestem ogromnie państwu wdzięczna
i zobowiązana.
- To dla nas żaden kłopot – odezwała się
Helena. – Bardzo kochamy dzieci i cieszymy się, że nasz Nikodem będzie miał tu
towarzystwo. Posiadłość jest spora, więc dzieci będą miały dość miejsca do
zabawy. Później oprowadzę panią.
- Ula. Proszę zwracać się do mnie po imieniu.
A to jest właśnie Tosia – wyciągnęła dłoń do córki, którą Marek wysupłał z
samochodu. – Chodź kochanie, przywitaj się z dziadkami Nikodema. To jest pani
Dobrzańska, a to pan Dobrzański.
Helena
i Krzysztof pochylili się w kierunku małej.
- Bardzo się cieszymy, że zaprzyjaźniłaś się z
naszym wnukiem. On pokaże ci tutaj wszystkie ciekawe zakamarki i plac zabaw.
Mamy nadzieję, że ci się u nas spodoba.
- Na pewno mi się spodoba, proszę pani, bo
Nikodem dużo mi opowiadał o ogrodzie i zjeżdżalni.
- W takim razie może od razu przejdziemy na
tyły. Mamy tu spore patio. Zosia przygotowała dla nas zimne napoje, koktajle i
trochę słodkości dla dzieci. Serdecznie zapraszam.
Na Uli
ten dom sprawił ogromne wrażenie. Przede wszystkim był bardzo duży i tonął w
morzu zieleni. Zachwyconym wzrokiem lustrowała otoczenie i była pewna, że Tośka
będzie tu szczęśliwa.
- Bardzo piękny dom i ogród – zwróciła się do
Krzysztofa. – Sami państwo o niego dbają? Tyle tu cudnych kwiatów i
niespotykanych roślin…
- Mamy ogrodnika. Sami już nie dalibyśmy rady,
choć muszę przyznać, że lubię czasem pogrzebać w ziemi.
- Mój tato też bardzo to lubi, choć jego
ogródek jest bardzo maleńki w porównaniu z tym, ale nawet tak mały sprawia mu
mnóstwo radości.
Helena
weszła na patio i zaprosiła wszystkich do stołu. Dzieciom podała jakieś owocowe
soki a starszym koktajle z lodem.
- Uleńko – odezwał się Krzysztof – a może
opowiesz nam coś o sobie? Wiemy już, że jesteś nie dość, że śliczna to jeszcze
mądra i dobra, ale nic ponadto.
Ula
uśmiechnęła się do niego łagodnie.
- No cóż… Pochodzę z małego Rysiowa. To
miasteczko położone dwadzieścia kilometrów od Warszawy. Tam jest mój rodzinny
dom a w nim mój kochany tato i dwójka rodzeństwa. Brat ma dwadzieścia jeden lat
i studiuje informatykę, tu w Warszawie, a siostra ma lat dziesięć i uczy się w
rysiowskiej podstawówce. Mama nie żyje. Zmarła tuż po urodzeniu Beatki. Ja
skończyłam ekonomię, a także zarządzanie i marketing w Szkole Głównej
Handlowej. Krótko po obronie zaszłam w ciążę i urodziłam Tosię. Jeszcze przed
jej urodzeniem przeniosłam się na stałe do Warszawy z nadzieją, że dostanę tu
jakąś pracę, ale nie poszczęściło mi się, więc musiałam otworzyć własną działalność.
Prowadzę małe biuro rachunkowe i z tego się utrzymuję. Jakoś sobie radzę. Zapisałam
córkę do przedszkola, do którego uczęszcza też Nikodem. Wspaniały chłopiec, a
Marek jest świetnym ojcem. Dzięki Nikodemowi moja Tosia przestała płakać, a
robiła to każdego dnia przed pójściem do przedszkola. Dzięki niemu stała się
odważniejsza, bardziej śmiała i teraz nie mogę jej utrzymać w domu, bo uwielbia
bawić się z Nikosiem. On jest jej rycerzem i opiekunem. Któregoś dnia, właśnie
w przedszkolu, spotkałam Marka. Polubiliśmy się i zaprzyjaźniliśmy. Lubimy
swoje towarzystwo i lubimy spędzać ze sobą czas. I to tyle.
- W dodatku mieszkanie, w którym Ula mieszka
wynajmuje jej Olszański. To ta klitka po jego babci na Miedzianej – dodał Marek.
- Coś podobnego – zdziwiła się Helena. – Ależ
świat jest mały. Może oprowadzę cię, Uleńko, po naszej posiadłości. Zobaczysz,
że Tosi tu nic nie grozi. Wszędzie jest ogrodzona i nie ma możliwości, by
dziecko wybiegło na ruchliwą ulicę.
- To my w takim razie, tato, zabierzemy dzieci
i obejdziemy park, – Marek podniósł się od stolika – a potem pójdziemy na plac
zabaw. Obiad o trzynastej?
- Tak, synku. W soboty i niedziele jemy zwykle
wcześniej, – wyjaśniła Uli – bo w tygodniu, to różnie bywa. Czasem Krzysztof
pojedzie do firmy, żeby służyć radą lub pomóc w czymś. Wtedy czekam na niego,
bo nie lubię jeść sama.
Marek i
Krzysztof ruszyli w przeciwnym kierunku niż obie panie. Przed nimi trzymając
się za ręce biegły dzieci.
- I jakie wrażenia tato?
- To bardzo miła, rozsądna dziewczyna i
rzeczywiście piękna. Ma niesamowite oczy. Nigdy nie spotkałem tak intensywnie
błękitnych. Mała odziedziczyła je po niej. Muszę przyznać, że zaskoczyła mnie
mówiąc o swoim wykształceniu. Dwa kierunki trudnych studiów skończyć
równocześnie i obronić się to nie lada wyczyn. Aż szkoda, że marnuje się w tym
biurze rachunkowym i w dodatku za psie pieniądze. Chętnie widziałbym ją w
firmie. Tam miałaby możliwość rozwoju i zarobienia lepszych pieniędzy.
- Sam o tym myślałem, tato, ale uznałem, że to
chyba za wcześnie proponować jej coś takiego. Nie znamy się zbyt długo. Ja mam
do niej stuprocentowe zaufanie, ale obawiam się jak ona przyjęłaby tę
propozycję.
- Może masz rację…? Na pewno jest ambitna i ma
swoją dumę.
- Oj tak…
Wyjeżdżali
od Dobrzańskich wieczorem. Ta wizyta była bardzo udana. Wbrew obawom Uli
seniorzy okazali się bardzo życzliwymi, sympatycznymi ludźmi i chyba polubili i
ją, i Tosię. Marek umówił się z nimi, że będzie przywoził dzieci przed pójściem
do pracy i odbierał je o szesnastej. Czasem jechała z nim Ula i w ten sposób
zacieśniała więzy z Dobrzańskimi. Tak funkcjonowali przez cały lipiec. Tośka
wracała szczęśliwa. Bardzo przylgnęła do seniorów i tak, jak Nikodem zwracała
się do nich „dziadku i babciu”. Oni absolutnie nie mieli nic przeciwko temu.
Pokochali tę małą, jak własną wnuczkę. Ula też zawojowała ich serca tą
niezwykłą łagodnością i spokojem. Krzysztof często prowadził z nią rozmowy na
tematy ekonomiczne, czy finansowe i był pod ogromnym wrażeniem jej szerokiej
wiedzy na ten temat. Kiedyś, przy okazji jej bytności w Aninie, powiedział jej
wprost, że marnuje czas i energię prowadząc firmę, która nie przynosi jej
wymiernych korzyści.
- Ja wiem, dziecko, że to bardzo wygodne mieć
biuro pod samym nosem, ale co miesiąc musisz płacić czynsz i media. Sama
mówisz, że jakoś dajesz radę, a przecież „jakoś” na pewno nie jest szczytem
twoich marzeń. Jesteś mądra, kreatywna, masz w sobie ogromny potencjał.
Pracując w firmie wykorzystałabyś wszystkie swoje możliwości i zarabiałabyś o
wiele więcej. Proponuję ci stanowisko, które kiedyś piastował Marek, zanim
został prezesem. Proponuję ci stanowisko dyrektora do spraw ekonomicznych i PR
z pensją piętnastu tysięcy brutto.
Ula
wytrzeszczyła na niego oczy. Sądziła, że się przesłyszała. Oszołomiona z
niedowierzaniem pokręciła głową.
- Ja w życiu nie widziałam na oczy takich
pieniędzy. To jakieś szaleństwo…
- To nie szaleństwo kochanie, ale realna
propozycja. Działalność w pojedynkę, to tylko kłopot, bo musisz się użerać z
petentami i Urzędem Skarbowym. Co miesiąc wypisywać wnioski, żeby odprowadzić
podatek. Mam rację?
- No tak…
- Ja tylko cię proszę, żebyś to przemyślała.
Pieniądze, jakie zarabiasz teraz, nie zapewnią dobrej przyszłości twojemu
dziecku, a przecież zależy ci na tym, prawda?
- Prawda. Przepraszam, ale jestem trochę
oszołomiona tą propozycją, bo jest wspaniała i mogłam do tej pory tylko o
takiej marzyć. Tu nie ma nad czym myśleć, bo wybór jest prosty. Musiałabym mieć
tylko czas, żeby sfinalizować wszystkie sprawy i zamknąć działalność. Myślę, że
mogłabym zacząć od września.
Krzysztof
uśmiechnął się szeroko i uściskał Ulę.
- I tak mi mów. Dzielna dziewczyna. Trzymam
cię za słowo.
W jeden
z ostatnich weekendów lipca znowu gościli u seniorów. Marek zaproponował Uli
przechadzkę.
- Chcę z tobą o czymś porozmawiać –
powiedział, kiedy zniknęli już z pola widzenia seniorów i dzieci – a raczej o
coś zapytać. Oboje prowadzimy intensywne życie każdego dnia. Praca, dom,
dzieci… To wysysa z nas wszystkie siły i przydałby się nam odpoczynek.
Pomyślałem, że powinniśmy wyjechać chociaż na dwa tygodnie. Znalazłem niezłą
ofertę na Krecie. Spójrz, jak tam pięknie. To istny raj, a dzieciaki miałyby
frajdę – wyciągnął z kieszeni foldery i podał je Uli. -
Musimy się tylko szybko zdecydować.
Zdjęcia
przedstawiały malownicze i urzekające widoki, które zapierały dech w piersiach.
- Marek, mnie nie stać na taki wyjazd… -
popatrzyła na niego niepewnie. – To musi kosztować majątek.
- Kochanie, ja nie pytam czy ciebie stać. Ja
pytam, czy zechcesz nam towarzyszyć wraz z Tosią w tej egzotycznej podróży.
Wiesz dobrze, że byłbym szczęśliwy i Nikodem też. Hotel nie jest drogi i leży
nad samym morzem. Czy może być coś bardziej urzekającego? Do dyspozycji
mielibyśmy dwa połączone wewnętrznymi drzwiami pokoje. Cztery łóżka i aneks
kuchenny. Oferta nie przewiduje posiłków, ale to najmniejszy problem.
- A kiedy ten wyjazd?
- Drugiego sierpnia. Wylot z Okęcia. Za trzy
godziny będziemy na miejscu.
- Marek, ale my nie mamy paszportów. Jak
pojedziemy bez nich?
- Grecja należy do Unii więc wystarczy ci
dowód osobisty. Natomiast dla Tosi trzeba będzie go wyrobić. Ja to załatwię.
Musisz tylko zrobić jej zdjęcia do niego. Załatwimy to w poniedziałek.
Marek
przeszedł sam siebie. Uruchomił jakieś znajomości i pod koniec tygodnia Tośka
miała już dokument tożsamości. Drugiego sierpnia wylecieli na malowniczą Kretę.
Hotel okazał się całkiem przyzwoity. Nie narzekali. Dzieci zajęły jeden pokój,
a oni drugi. To był wspaniały dla nich czas. Dnie spędzali na plaży lub
basenie. Wieczorem po kolacji jeszcze wychodzili na krótki spacer brzegiem
morza podziwiając zachód słońca. Dzieci szły przed nimi trzymając się za ręce,
a oni przytuleni trzymali się z tyłu. To tu zainicjowali swoje życie seksualne.
Marek pragnął Uli od dawna. Pociągała go jak żadna inna kobieta. Pocałunkami
sprawił, że i ona poczuła pożądanie. Kochali się namiętnie, wolno i cicho, żeby
nie obudzić dzieci. Jej nagie, opalone ciało sprawiało, że tracił zmysły.
Całował je jak szalony wchodząc w nią taką rozgrzaną i wilgotną. Nigdy nie
zaznała takiego seksu. Pamiętała tylko ten obrzydliwie brutalny. Marek
traktował ją jak świętość. Celebrował każdy ruch. Był delikatny i jednocześnie
spontaniczny. Zmieniał pozycje dostarczając jej coraz bardziej rozkosznych
bodźców. Kiedy znacznie zintensyfikował ruchy nie wytrzymała. Zagryzła wargi a
potem westchnęła z ulgą czując, jak jej rozgrzane wnętrze zaczyna drżeć i
pulsować. Poczuła mocne skurcze i odpłynęła. Jej podbrzusze zalało przyjemne
ciepło płynące wprost z trzewi Marka. Przylgnął do niej mocno i trwał tak przez
dłuższą chwilę. Skurcze osłabły. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się do niego.
- Bardzo cię kocham – wyszeptała wprost w jego
usta – i jestem nieprzyzwoicie szczęśliwa.
Na szczęście Helena i Krzysztof nie mają nic do tego, że jest panną z dzieckiem, bo różnie to bywa. Tosia wyprzedziła fakty i już nazywa przyszłych dziadków dziadkami. W ogóle dobrze się układa między seniorami a Tosią i Ulą.
OdpowiedzUsuńPójście do łóżka również bez kłopotów przebiegło, bo po takiej traumie Ula mogła mieć opory. Może choć trochę zapomni i może w końcu pojawi się w Rysiowie jako mama Tosi i Nikosia i zona Marka, a Marek jako mąż i ojciec Tosi i Nikosia.
Pozdrawiam miło.
RanczUla,
UsuńHelena z Krzysztofem doskonale zdają sobie sprawę z tego, że Nikodemowi przydałaby się bardzo kochająca mama:) Nie zapominają również o Marku. Bardzo by chcieli żeby on też był szczęśliwy:) A Ula i Tosia ich zachwyciły. Serdecznie pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)
Wszystko układa się coraz piękniej. Zakochany Marek jest cudowny, a i Ula w końcu zrozumiała swoje uczucia wobec niego.
OdpowiedzUsuńDo tego Dobrzańscy zachwyceni obiema, co w sumie nie dziwi.
Pozdrawiam cieplutko i czekam na ciąg dalszy 💖
Dagmara,
Usuńmiłości i szczęścia nigdy dosyć:) Już Marek się postara o jeszcze więcej tego wszystkiego:) Ula nie będzie mu dłużna. A i dzieciaki trochę pomogą. Wielkie podziękowania za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Fajnie, że widać, że Markowi coraz bardziej zależy. Wspaniałe zdanie – Pięknie wyglądasz i Nasza księżniczka też. Zwrot nasza bardzo mnie rozczulił;) Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara,
UsuńMarek kocha obie dziewczyny i to bardzo:) Tosia i jej mama już dawno skradły jego serce. Zresztą Nikodem też już od dłuższego czasu przepada za dziewczynami:) Pięknie dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Wszystkie strachy i obawy Uli zostały rozwiane;) Marek czyni cuda, z nim niestraszna nuda;) Miśka pozdrawia
OdpowiedzUsuńMiśka,
Usuńhahaha, tak chyba ktoś mówił w pierwszej serii? Marek jest mistrzem strategii małych kroczków, które dobrze działają na Ulę:) Najważniejsze, że oboje już są szczęśliwi. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Nienaganne zachowanie Uli i Tosi na proszonej wizycie w domu rodzinnym Marka zaskutkowało kupieniem sobie ich sympatii i przychylności;) Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia,
UsuńUla nie musiała się bardzo starać aby zdobyć życzliwość Heleny i Krzysztofa. Tosia zresztą też nie. Obie są wspaniałymi dziewczynami, których po prostu nie da się nie lubić:) Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)
No, no, no! Muszę przyznać, że jestem zadowolona;) Lepszego miejsca na zacieśnienie więzi nie można było znaleźć;) Pięknie, po prostu pięknie, Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola,
Usuńbardzo się cieszymy, że rozdział przypadł do gustu:) Oboje się kochają i chcą być razem. To był kolejny krok przybliżający ich do bycia razem:) Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)
Seniorzy super się zachowali. Żadnej napinki, żadnego oceniania, żadnych zbędnych pytań, np. o ojca Tosi;) Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńRodzice Marka są dobrze wychowanymi ludźmi, mają w sobie mnóstwo empatii i taktu:) Zresztą Marek mówił, że oni są mili i nie gryzą, hihihi:) Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności:)
UsuńKrzysztof złożył Uli wspaniałą propozycję pracy. Nie ma co się dziwić, że Ula z ulgą ją przyjęła. Tylko trochę szkoda, że ta propozycja nie padła z ust Prezesa? Z chęcią przeczytam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza,
UsuńKrzysztof jest współwłaścicielem firmy i jej byłym długoletnim prezesem. Propozycja ze strony Marka mogłaby zostać odczytana w niewłaściwy sposób i dlatego zrobił to Krzysztof. Poza tym Marek był całym sercem za zatrudnieniem ukochanej kobiety w rodzinnej firmie. Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na kolejny czwartek:)
Bardzo miło, że cały ród Dobrzańskich jest pod ogromnym urokiem Uli;) Przynajmniej będzie miała później łatwiej, bo będą jej słuchać . Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga,
Usuńabsolutna racja:) Oczywiście każdy z mężczyzn rodziny Dobrzańskich podziwia Ulę za inne cechy jej charakteru, ale należy również przyznać, że całą trójka zauważa również piękno jej urody:) Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)
Krzysztof jest niesamowity. Jego mózg cały czas pracuje i przetwarza dane. Dzięki temu pozyskał wspaniałego pracownika;) Ula wyjdzie ze skóry żeby udowodnić, że Krzysztof się nie pomylił, co do jej osoby. Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira,
UsuńUla jest ambitną i bardzo pracowitą osobą. Propozycja Krzysztofa jest wspaniała i pozwoli jej na dalszy rozwój, o pieniądzach nie wspominając:) Z całą pewnością firma wiele zyska:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Tego urlopu można pozazdrościć Uli i Markowi;) Piękne okoliczności przyrody i do tego ich miłość przeszła na wyższy szczebel;) Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta,
Usuńzarówno Ula, jak i Marek ciężko pracują przez cały rok i to nie tylko w pracy:) Marek chciał porządnie odpocząć i chciał mieć pewność, że dzieci też nie będą się nudzić, wszak wszystkim wiadomo, że w czasie deszczu dzieci się nudzą:) Urlop w kraju nie gwarantował im słonecznej pogody. Poza tym Marek wie, że Ula nigdy nie była za granicą i chciał jej sprawić przyjemność. Zresztą, tak jak zauważyłaś, udało mu się i to nie tylko wyjazdem:) Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:)
Przesłuchanie wcale tak źle nie wypadło. Uli mógł spaść kamień z serca. Sama mogła się przekonać, że Marek mówił prawdę o swoich rodzicach;) Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB,
Usuńzapewniamy, że ze strony rodziców Marka to nie było przesłuchanie:) Trudno się dziwić Helenie i Krzysztofowi, że byli ciekawi Uli i dlatego ją poprosili o powiedzenie coś o sobie. Nie zadawali niewygodnych i krępujących pytań. Zachowali się naprawdę taktownie:) Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Miło się czyta o dobrych relacjach rodzinnych. Markowi bardzo zależało na opinii taty odnośnie do oceny Uli. Nie wiem co prawda co by było, gdyby Krzysztof miał inne zdanie od niego, ale mam nadzieję, że nie zrezygnowałby z uczucia do Uli? Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa,
UsuńMarek kocha i szanuje rodziców. Bardzo liczy się z ich zdanie na wiele tematów, ale z drugiej strony jest dorosły i już dawno odciął pępowinę od mamy i taty. Samo decyduje o sobie i Nikodemie. Wydaje się, że nic by go nie odwiodło od miłości i zafascynowania Ulą i Tosią:) Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)
Ciekawe czy dzieciaki zauważyły jakąś różnicę w zachowaniu Uli i Marka po ich zbliżeniu? I czy jednak nie będą zazdrosne o czas im poświęcany? Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina,
UsuńTosia i Nikodem od dawna marzą o tacie i mamie:) Na takie szczegóły są jeszcze za mali, ale z całą pewnością są szczęśliwi a o to przecież chodzi:) Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu:)
Dzięki znajomości z Markiem Tosia zyskała babcię i dodatkowego dziadka. A może w najbliższej przyszłości zyska też ukochanego tatę? Już nie musi zazdrościć innym dzieciom;) Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina,
Usuńmiłości nigdy za dużo. Dziadek Józef jest fajny, ale nowa babcia i nowy dziadek są jeszcze bardziej fascynujący, bo "pachną" nowością i rozpieszczają wnuka i nową wnusię:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:)
Cieszę się, że relacje pomiędzy bohaterami opowiadania tak fajnie się układają. Teraz czekam na ich ślub;) Do następnego czwartku. Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla,
Usuńcieszymy się, że rozdział przypadł do gustu:) Do ślubu jeszcze chwilka:) Gorąco pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za komentarz:)
Rodzicom Marka i dzieciom nic złego się nie stało. Nie było czego się obawiać. Nie taki diabeł straszny;) Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda,
Usuńpowiemy więcej, dzięki opiece nad Tosią seniorzy mogli pokochać małą i lepiej poznać i polubić jej mamę. Ula też miała czas polubić Helenę i Krzysztofa. Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za wpis:)
No to teraz kolej na wzajemne poznanie pomiędzy przyszłym teściem i zięciem;) Ciekawe czy Józef też tak pozytywnie zareaguje na Marka i Nikosia? Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńJózef jest bardzo mądrym mężczyzną. Popiera wybory córki i ją wspiera. Wiedząc jak bardzo jej zależy na tym związku, zrobi wszystko aby Marek i Nikodem poczuli, jak bardzo ich akceptuje i lubi:) Bardzo dziękujemy za wpis i także przesyłamy pozdrowienia:)
UsuńOch🤗 No i cóż tu mądrego napisać ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️Pozdrawiam serdecznie i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy 😚
OdpowiedzUsuńHalina,
Usuńogromnie cieszymy się, że rozdział przysporzył dużo radości:) Przesyłamy serdeczności i bardzo dziękujemy za komentarz:) Zapraszamy na kolejną odsłonę.