ROZDZIAŁ 8
Nalała
do wanny wody i zawołała Tosię. Rozebrała ją i wsadziła do pachnącej piany.
Mała najwyraźniej była zmęczona i senna, bo ziewała co rusz i tarła oczy. Ula
namydliła gąbkę i delikatnie masowała nią ciało Tosi.
- Śpiąca jesteś, co?
- Troszeczkę, ale było super. Widziałaś, jaki
ładny zamek zbudowaliśmy? Nikodem dużo rzeczy potrafi zrobić. On bardzo cię
lubi. Mówi, że jesteś fajna i że chciałby mieć taką mamusię. Mogłabyś zostać
jego mamusią?
- No raczej nie… Nie jesteśmy rodziną.
- A jakbyś ożeniła się z Markiem? On też jest
super tatą. Ja chciałabym mieć tatę…
- Na razie musi ci wystarczyć, że przyjaźnisz
się z Nikodemem i lubisz pana Marka. Wstań, to cię wytrę.
Ubraną
w piżamkę zaniosła do łóżeczka. Sama była już zmęczona tymi pytaniami.
Najwyraźniej dzieci zaczęły bawić się w swatkę i nie wiadomo, czy robiły to
celowo, czy zupełnie nieświadomie, kierowane chęcią posiadania drugiego
rodzica. Skłamałaby, gdyby twierdziła, że Marek nie zrobił na niej wrażenia.
Podobał jej się od samego początku, bo nie dość, że był przystojny, miał miłą
powierzchowność, to jeszcze miał maniery prawdziwego dżentelmena. Niezwykle
uprzejmy, pełen szacunku i dobrze ułożony. Na tle wszechobecnego grubiaństwa i
chamstwa stanowił rzadkość w dzisiejszym świecie. Na pewno był też wrażliwszy
niż większość mężczyzn. Gdy opowiadała mu o sobie, widziała, jak bardzo jest
wstrząśnięty i jak ogromne wrażenie zrobiła na nim jej historia. Podświadomie
czuła, że znajomość obu panów Dobrzańskich zaowocuje dla niej i Tosi czymś
naprawdę dobrym i pozytywnym. Nie miała pojęcia, co to będzie i nawet nie
chciała się nad tym zastanawiać. Potrzeba snu i zmęczenie zwyciężyły.
Marek
usiadł na brzegu łóżka syna i odgarnął mu z czoła opadające włosy. Intensywny
był ten dzień i zaskakujący. Nikosiowi najwyraźniej ciążyły powieki. Przymknął
je i mruknął:
- Chciałbym mieć taką mamusię, jak ma Tosia.
Ona jest dobra i miła, a w dodatku jest ładna, prawda? Tosia jest do niej
podobna. Może mógłbyś się ożenić z panią Ulą? Tosia też chciałaby mieć tatę.
Powiedziała mi.
- To nie takie proste synku i wymaga czasu. A
teraz spróbuj zasnąć. Jutro rano ruszamy do Łazienek zaraz po śniadaniu.
Zgasił
nocną lampkę stojącą przy łóżku syna i cicho wyszedł do salonu, zostawiając
uchylone drzwi. Gdybyż to było takie proste… Nikodem miał rację. Ula była
piękną kobietą z mnóstwem zalet. Wad jakoś nie zauważył. Przeżyła w życiu
prawdziwy dramat, a jednak potrafiła pokochać dziecko z niechcianej ciąży,
dziecko gwałciciela. Był pewien, że tak samo pokochałaby i Nikodema. Miała
wielkie, dobre, pełne miłości serce.
To ogromne
pragnienie posiadania matki przez Nikodema wzruszyło Marka. Jego syn miał
dopiero pięć lat i kilka miesięcy, był małym chłopcem, który bez wątpienia
pragnął czasem matczynej pieszczoty, zwykłego przytulenia, czy pogładzenia po
głowie. Może on wychowywał go zbyt surowo? Może nie okazywał mu tyle czułości,
ile potrzebował? Dzisiaj zobaczył, jak chętnie Nikodem przytulił się do Uli, z
jakim trudem się od niej odrywał. Musi spróbować dla jego dobra i dla dobra
Tosi. Nie wątpił, że szybko pokocha Ulę, że stanie się dla niego najważniejsza.
To nie było takie trudne. Przecież już o niej myślał bezustannie, wciąż szukał
kontaktu, bo zaczęło mu na niej zależeć. Jeszcze za krótko się znali, jeszcze
było za wcześnie na jakieś poważne deklaracje, ale uzmysłowił sobie, że chyba
znalazł tę właściwą kobietę i musi zrobić wszystko, żeby ona zechciała z nim
być.
Niedziela
okazała się pogodnym, słonecznym dniem i należało to wykorzystać. Zaparkowali
niedaleko wejścia od ulicy Podchorążych. Marek wypiął dzieci z fotelików i
pomógł im wysiąść. Nikodem podbiegł do Uli i złapał ją za rękę. Tosia uczepiła
się dłoni Marka. Uśmiechnął się porozumiewawczo do Uli. Ich dzieci najwyraźniej
miały jakiś plan. Ruszyli wolniutko przez bramę. Chętnych na poranny spacer
było całkiem sporo. Oni doszli do pierwszego ze stawów łazienkowskich. To tu
zazwyczaj Marek wraz z synkiem chodzili karmić ptactwo. Zatrzymali się nad
brzegiem. Marek wysupłał z reklamówki suche bułki i podał je dzieciom.
- Nikoś, pokaż Tosi, jak to się robi. My
pójdziemy usiąść na tę ławkę – wskazał ręką. – Pamiętajcie, żeby nie zbliżać
się do wody. – Ujął Ulę pod łokieć i wraz z nią poszedł w kierunku ławeczki.
Usiedli na niej obserwując poczynania dzieci. W pewnym momencie Marek odwrócił
twarz z przyjemnością spoglądając na ładny profil Uli. Mrużyła oczy przed
intensywnymi promieniami słońca i uśmiechała się łagodnie.
- Wieczorem Nikodem znowu pytał o mamę –
rzucił cicho. – A właściwie pytał o ciebie, czy nie mogłabyś nią być. Stawia
mnie w trudnej sytuacji, bo nie mam pojęcia, co mu odpowiedzieć.
- Mam podobnie. Tośka prawie zasnęła w wannie,
a jeszcze pytała, czy mógłbyś być jej tatusiem. Dzisiaj, ledwie otworzyła oczy,
znowu pytała. Oboje wbili sobie coś do głowy i nie dają nam żyć.
Marek
ujął jej dłoń i zamknął w swojej.
- A może to oni mają rację, a nie my? Kiedy zobaczyłem
cię po raz pierwszy, pomyślałem, że nigdy nie spotkałem tak pięknej, subtelnej
i łagodnej kobiety. Nigdy nie podnosisz głosu. Masz w sobie tyle anielskiego
spokoju, że udziela się innym. Na mnie działa on kojąco, jak balsam na ranę. Pewnie
to głupio zabrzmi, ale uważam, że powinniśmy dać sobie szansę. Mam wrażenie, że
jeśli tego nie zrobimy, popełnimy największy błąd swojego życia i będziemy
żałować. Nie wiem, jak to lepiej wytłumaczyć. Może nasze dzieci mają jakiś
szósty zmysł i wiedzą lepiej od nas, co będzie dobre dla nas wszystkich? Ja
wiem, że znamy się bardzo krótko, ale to przecież nic nie znaczy, bo możemy
poznać się lepiej. Ja bardzo bym chciał. A ty?
Wpatrywała
się w niego para niesamowicie pięknych, błękitnych, dużych oczu, wyrażająca
bezbrzeżne zdumienie i zakłopotanie.
- Nie… To znaczy, nie wiem… Zaskoczyłeś mnie.
Jakoś przywykłam do myśli, że już zawsze będę sama. Urodziła się Tośka i
uznałam, że to jest jedyny cel w moim życiu, wychować ją najlepiej, jak
potrafię. Nigdy nie myślałam, żeby ułożyć sobie życie. Kiedyś być może coś mi
się roiło, ale odrzucałam tę myśl, bo nie sądziłam, że znajdzie się ktoś, kto
chciałby ze mną być.
- Ja bardzo chcę z tobą być – powiedział cicho
z przejęciem.
- Możemy spróbować i mam nadzieję, że jeśli
się na mnie zawiedziesz, nie będziesz robił mi wyrzutów.
- Nie sądzę, żebym mógł się na tobie zawieść,
bo jesteś kobietą bez wad. Prędzej, to ja mogę nawalić niż ty, dlatego proszę
cię o wyrozumiałość.
Zrobiło
jej się miło. Nikt nigdy nie prawił jej aż tylu komplementów. Zgodziła się na
tę propozycję Marka, bo pomyślała, że być może jest to dla niej ostatnia szansa
na szczęśliwsze życie, bez oglądania się wstecz. Szansa na zapomnienie i udany
związek.
Te
rozmyślania przerwały dzieci, które podbiegły do nich oznajmiając, że
pokruszyły kaczkom wszystkie bułki. Marek podniósł się z ławki.
- W takim razie ruszamy na poszukiwanie
wiewiórek.
Wkrótce
je znaleźli. Dzieciaki piszczały z radości, gdy te małe rudzielce podbiegały do
ich rąk, zabierały orzeszki i umykały, by za chwilę wrócić ponownie.
Ponad
godzinę spędzili wśród tego rudego bractwa, a potem mieli możliwość podziwiania
majestatycznych pawi i bażantów. Marek dostrzegł nawet wśród drzew dzięcioła i
pokazał go dzieciom. Koło godziny trzynastej zarządził odwrót. Trzeba było
zjeść jakiś obiad. Nie zdążył zarezerwować stolika, ale liczył, że uda im się
znaleźć jakiś wolny w jego ulubionej restauracji, Baccaro.
W
połowie drogi na parking Tosia zaczęła marudzić, że nogi ją bolą. Stanęła przed
Ulą i podniosła ręce do góry.
- Mama weź, ja nie dojdę…
- Nie doniosę cię, to za daleko. Jakoś
pomalutku dojdziemy.
Przyglądający
się tej scenie Marek, mało myśląc, uniósł małą do góry i usadził ją sobie na
ramionach.
- Tak może być? – zapytał.
- Jest super! – krzyknęła zachwycona i oplotła
jego szyję rękami. Nikodem wykorzystał okazję i przykleił się do Uli, łapiąc ją
za dłoń.
- A ciebie nóżki nie bolą? – przytuliła go
mocno.
- Nic, a nic. Jestem silniejszy od Tosi i dam
radę dojść.
- Dzielny chłopak – pochwaliła Ula. – Jak
zjemy obiadek, to oboje nabierzecie sił. Może po nim podjedziemy na jakiś plac
zabaw? Wszystko zależy od taty – spojrzała na Marka.
- Nie ma sprawy. Huśtawki na zakończenie dnia,
to dobry pomysł.
W
Baccaro dostali stolik bez problemów. O tej porze większość Warszawiaków
odpoczywała na łonie natury. Pogoda do tego zachęcała i dopiero wieczorem,
takie miejsca jak to, zapełniały się klientami.
Marek
zamówił dla siebie i Uli chłodnik litewski idealny na taki upał, a do tego
pierś kaczki z kluskami. Dzieci nie chciały żadnej zupy, a ponieważ Nikodem
bywał już tu z ojcem, uparł się na naleśniki z truskawkami i czekoladą.
Najedzeni
ruszyli na najbliższy plac zabaw. Marek stanąwszy na czerwonym świetle zerknął
w lusterko i uśmiechnął się szeroko.
- Spójrz do tyłu, Ula. Z placu zabaw nici.
Oboje posnęli, jak bąki. Proponuję, żebyśmy pojechali do mnie. Zrobię nam
dobrej kawy, a dzieciaki trochę pośpią. To był jednak długi spacer i zmordował
ich zupełnie.
Marek
zaparkował pod jednym z wysokich bloków, na Siennej. Jak najciszej otworzył
tylne drzwi i najdelikatniej, jak potrafił wyciągnął dzieci z fotelików.
Najpierw podał śpiącą Tosię Uli, a sam wziął na ręce Nikodema. W windzie
wcisnął przycisk z numerem dwunastym.
- Wysoko mieszkasz – wyszeptała Ula. Pokiwał
głową.
- Ostatnie piętro. Jesteśmy. Zaniesiemy oboje
do pokoju Nikodema. Łóżko jest duże, więc się pomieszczą.
Ułożyli
dzieci obok siebie i cicho wyszli z pokoju zostawiając uchylone drzwi. Dopiero
teraz Ula rozejrzała się po mieszkaniu. Było ogromne. Omiotła wnętrze z
podziwem. Zdecydowanie Marek miał świetny gust. Nowoczesne meble, które stały w
salonie, nie przeładowały przestrzeni, a wręcz idealnie się w nią wpasowały.
- Piękne mieszkanie – powiedziała cicho. –
Właściwie to apartament – podeszła do okna zajmującego całą ścianę. – A widok
niesamowity. Ile to ma metrów?
- Jakieś sto dwadzieścia. Oprócz salonu i
pokoju Nikodema są tu jeszcze trzy pokoje. Chodź, oprowadzę cię. Tu jest moja
sypialnia – otworzył na oścież drzwi. – Jest duża, bo mam tu jeszcze garderobę.
Następny pokój przeznaczyłem na mój gabinet, chociaż muszę przyznać, że rzadko
z niego korzystam. Ten na samym końcu, to pokój gościnny. Czasami rodzice
zostają tu na noc, ale nie zdarza się to zbyt często. Przy drzwiach wejściowych
jest łazienka i ubikacja. Lubię przestrzeń więc i kuchnię zrobiono otwartą na
salon. Tak jest zdecydowanie wygodniej. Zaraz zaparzę nam kawę. Mocne espresso
postawi nas na nogi. Usiądź sobie wygodnie i czuj się swobodnie.
Ja
zaraz się uwinę i będziemy mogli spokojnie porozmawiać.
Wkrótce
stawiał przed nią aromatyczną kawę i talerzyk z herbatnikami. Sam usiadł obok i
upił łyk.
- Uwielbiam espresso – mruknął z zadowoleniem.
– Jutro zaczyna się ostatni tydzień w przedszkolu, a potem zamykają je chyba na
miesiąc, czy nawet dwa. Nie wiem dokładnie. Co zrobisz z Tosią? Z tego, co
mówiłaś, nie bardzo możesz zawieźć ją do taty.
- Nie mogę, niestety. W Rysiowie nikt nie wie,
że mam dziecko. Zależało mi na tym bardzo, bo nie chciałam być w przyszłości
szantażowana przez Bartka lub jego matkę. To wstrętna kobieta. Największa
plotkara w Rysiowie i okolicy. Wścibstwo ma wypisane na twarzy. Czasem tata
przyjeżdża, ale przecież nie może codziennie, a Beatka jest jeszcze za mała,
żeby mogła sama poruszać się po tak wielkim mieście. Ma dopiero dziesięć lat. Zaczęły
się wakacje i niech też z nich coś ma. Jasiek za rok będzie się bronił, ale też
chciał gdzieś wyjechać i odpocząć. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko
ciągnąć Tośkę ze sobą do biura. Nudzi się w nim, jak mops, ale to jedyne
wyjście. A ty co zrobisz z Nikodemem?
- Mnie pozostają moi rodzice. Zawsze chętnie
się nim zajmują, choć wciąż ubolewają, że mają tylko jednego wnuka. Pomyślałem
nawet, że mógłbym i Tosię zawozić do nich. Nikodem byłby wniebowzięty. Zabawy z
dziadkiem są fajne, ale Tosia, to co innego. Zgodziłabyś się?
- To chyba nie jest dobry pomysł. To nawet nie
wypada, żebym obciążała opieką nad moim dzieckiem ludzi, których nawet nie znam.
- Ula, oni będą zachwyceni. Uwielbiają maluchy,
a Tośka to taki słodki i kochany dzieciak. Jeśli chcesz, to pogadam z nimi i
wszystko wyjaśnię. Zresztą oni znają Tosię z opowiadań Nikodema i trochę z
moich, więc to nie jest tak, że jej nie znają w ogóle. Mają ogromny dom i sporo
przy nim ziemi. Jest ogród i całkiem pokaźny park. Mnóstwo zieleni. Jest nawet
mini plac zabaw, który urządzał mój ociec, jak tylko Nikodem zaczynał chodzić.
Przecież lepiej, żeby spędzała czas w ciekawym i przyjaznym miejscu na
powietrzu, niż kisiła się z tobą w biurze. Proponuję, żebyśmy w następną sobotę
wybrali się do Anina. Poznasz staruszków i sama zadecydujesz. Rozumiem, że
poczułaś się niekomfortowo, ale zapewniam, że zupełnie niepotrzebnie masz
obiekcje. Moi rodzice, to naprawdę świetni ludzie i nie zrobią krzywdy Tosi. Przemyśl
to, dobrze? Przecież oboje chcemy dla dzieci jak najlepiej.
- To co mówisz brzmi bardzo przekonująco, ale
ja nadal mam wątpliwości, czy to wypada.
- Będę próbował cię przekonać. Mam tylko tydzień
i nadzieję, że mi się to uda i że trochę mi zaufasz.
Jaka miła niespodzianka przed pójściem spać. Nikoś i Tosia nic nie owijają w bawełnę i mówią o swoich pragnieniach. Dzieci mają podobno zmysł wyczuwania, kto jest dobry a kto zły. I tu pokrywa się z tą teorią. Rodzice zresztą pierwszą rozmowę jak nie najważniejszą mają za sobą. Teraz trzeba tylko kuć żelazo, póki gorące i pogłębiać znajomość. Pomysł z opieką nad Tosią całkiem dobry i jak myślę szybko skradnie ich serca jak Nikoś i Marek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
RanczUla,
Usuńdzieci robią wszystko aby spełnić swoje marzenia. Od wyniku rozmowy dużo zależało. Teraz Marek już nie odpuści:) Seniorzy uwielbiają dzieci, a Tosia jest słodkim dzieciaczkiem i trudno jej nie lubić:) Serdecznie pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)
Oj, jak słodko. Miód na skołatane serce🤗 Dzieciaczki cwaniaczki już ślub szykują 🤣 Ale Marek też idzie za ciosem👍👏👏 Już nie mogę się doczekać kolejnej części. Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia 🍀
OdpowiedzUsuńHalina,
UsuńNikoś i Tosia jeszcze są za mali aby kombinować. Chcą tylko być szczęśliwe w pełnej rodzinie Ze ślubem to jeszcze chwila, rodzice dopiero się poznali:) Przesyłamy serdeczności i bardzo dziękujemy za komentarz:)
Dobrze, że Ula zgodziła się na propozycję Marka. To, że tak została skrzywdzona w przeszłości nie oznacza iż ma teraz być samą do końca życia.
OdpowiedzUsuńRównież pomoc w opiece nad dzieciakami jest super. Ale rozumiem obawy Uli. W końcu seniorzy Dobrzańscy to obcy ludzie dodatkowo są już wiekowi.
Dziękuję Ci bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam w środowy wieczór.
Julita
Julita,
Usuńw sprawie opieki, Marek znajdzie sposób na przekonanie Uli:) Przekona się, że Tosia będzie miała najlepszą opiekę i nie będzie problemem dla seniorów:) Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:)
Marek szybciej daje się przekonać synkowi, że potrzebują zmiany w życiu. Ula opędza się od próśb o tatę. Dobrze, że chociaż Marek już wie, że chce spróbować związać się z Ulą. Liczę, że mu się uda przekonać też do tego Ulę jeszcze bardziej;) Miśka pozdrawia
OdpowiedzUsuńMiśka,
Usuńtak, jak pisałam wyżej, Marek ma swoje metody na przekonanie nieprzekonanych:) Przecież Ula też jest nim oczarowana. Musi tylko przełamać swoją nieśmiałość. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Maluchy mają fajne życie. Zarówno Ula, jak i Marek dają z siebie wszystko aby ich dzieciaki były szczęśliwe, a jednak oboje bardzo pragną taty i mamy. Dorośli zostali właściwie postawieni pod ścianą. Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia,
Usuństo procent prawdy:) Ani Ula, ani Marek nie przypuszczali, że ich dzieciom tak bardzo brakuje drugiego rodzica. To daje im dużo do myślenia, ale gdyby nie było między nimi chociaż odrobiny chemii, to marzenia dzieci musiałyby być na razie niespełnione. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)
Facet, to facet, nawet taki maluszek zauważa, że Ula jest m.in. ładna. Co to będzie jak dorośnie, hihihi;) Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola,
UsuńNikodem jedynie próbuje przekonać tatę do ożenku z kobietą, która wydaje mu się fajna i ma świetną córkę;) Oprócz urody zauważył też, że Ula jest dobra i miła a Tosia jest do niej podobna. Uznał, że bardzo by chciał taką mamę:) Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)
Ojojoj! Marek wyskoczył z propozycją opieki nad Tosią bez konsultacji z rodzicami? A jak się nie zgodzą? Opieka nad swoim wnukiem to co innego niż opieka nad cudzym dzieckiem i to przez dość długi czas. Chyba niepotrzebnie robi Uli nadzieję? Z chęcią przeczytam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza,
UsuńMarek doskonale zna swoich rodziców:) Jest pewny, że rodzice nie będą mieć nic przeciwko opiece nad Tosią, bo Nikodem będzie miał towarzystwo dziecka. Maluchy się uwielbiają i nie powinno być z nimi problemów:) Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na kolejny czwartek:)
W romantycznych okolicznościach Marek zaproponował Uli w mało romantyczny sposób chęć bycia razem. Myślałam, że stać go na więcej. Ale najważniejsze w sumie, że się odważył i że od tej pory postarają się być razem;) Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara,
Usuńoczywiście, że Marka stać na bardziej romantyczne słowa:) Niemniej jednak na jego usprawiedliwienie można stwierdzić, że ta rozmowa wynikła zupełnie niespodziewanie, a Marek nie chciał już dłużej czekać. Najważniejsze, że Ula się zgodziła, prawda? Poza tym wszystko można nadrobić, nawet romantyczne wyznania:) Pięknie dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
No to seniorom szykuje się kolejna wnuczka;) Ciekawi mnie ich reakcja. Chyba zapytają dlaczego mają opiekować się obcym dzieckiem? Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńHelena i Krzysztof mają bardzo dobre relacje z Markiem. Nikosia pomagali mu wychować. Dzieci uwielbiają. Marek ma do nich pełne zaufanie i wie dokładnie, że się na nich nie zawiedzie. Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności:)
UsuńTo tylko dwa dni spędzone wspólnie, ale dają ogromną nadzieję na fantastyczną kontynuację;) Zadowolone są dzieciaki ze wspólnych chwil, ale i rodzice nie narzekają;) Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga,
Usuńabsolutna prawda:) Bardzo miło obie rodziny spędziły czas. Dzieci mogły poczuć namiastkę pełnej rodziny, a rodzice mogli pobyć w dorosłym towarzystwie:) Jak na razie wszyscy są zadowoleni. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)
Cierpliwość i metoda zdartej płyty działa cuda;) Dzięki temu, że dzieciaki nie odpuszczają, rodzice zaczęli coś rozumieć;) Mam nadzieję, że nie robią tego tylko dla dzieci, bo to by było słabe. Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina,
Usuńzdarta płyta przeważnie pomaga, hihihi:) Ula i Marek są mądrymi i odpowiedzialnymi ludźmi i dobrze wiedzą, że nic na siłę:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:)
Nawet w pierwszej domowej wizycie dzieciaki im pomogły;) Pospały się tak naprawdę, czy tylko udawały w ramach spisku? Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta,
Usuńspacer i atrakcje w Łazienkach wykończyły fizycznie maluszki:) One są zbyt małe aby uciekać się do takiego spiskowania. Poza tym, ze względu na zmęczenie, przepadły im huśtawki, a z tego tak łatwo by nie zrezygnowały:) Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:)
Tosia i Nikodem padnięci i bardzo śpiący, ale buzie im się nie zamykają;) Pięknie i sugestywnie opisane marzenia dzieci o mamie i tacie;) Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina,
Usuńdziękujemy za miłe słowa:) Tosia i Nikodem nigdy nie mieli drugiego rodzica. Są bardzo ciekawi jak to by było. Po prostu chcą mieć pełną rodzinę, taką jak mają inne dzieci z przedszkola. Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu:)
Nie dziwię się, że mieszkanie Marka zrobiło na Uli wrażenie. W jego mieszkaniu pewnie by się zmieściły jej dwie kawalerki? Ale to dobry znak na przyszłość, bo gdyby zostali prawdziwą parą, to mieliby gdzie mieszkać;) Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira,
Usuńzwiedzanie mieszkania wyszło zupełnie przez przypadek. Do planów wspólnego mieszkania, to jeszcze bardzo daleko, ale Ula doceniła piękny wystrój i cudowne widoki:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Wspaniale na razie im się układa;) Spędzili ze sobą pełne dwa dni i nikt się nie nudził, nie marudził. Nic tylko się cieszyć. Ciekawa jestem czy dzieci zauważyły zmianę w zachowaniu rodziców? Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa,
UsuńUla z Markiem właściwie od początku mają dobry kontakt. Dzieci są malutkie i na razie nie dostrzegają takich subtelności. Dla nich najważniejsze, że mogą skorzystać z ciepła Uli i siły oraz opiekuńczości Marka:) Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)
Marek chce i to bardzo, Ula też chce, ale boję się, że rodzice Marka wybiją mu z głowy kobietę z małym dzieckiem i niezbyt majętną. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda,
Usuńspieszymy z zapewnieniem, że ani Helena, ani Krzysztof nie mieszają się do spraw Marka. Wzajemnie sobie ufają i się wspierają:) Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za wpis:)
Jest nawet lepiej niż myślałam;) Ula dogadała się z Markiem;) Dzieciaki już dawno są zżyci ze sobą, już nawet dzielą wspólny pokój. Co prawda przez przypadek, ale zawsze coś. Do następnego czwartku. Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla,
Usuńcieszymy się, że czujesz się zadowolona:) Gorąco pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za komentarz:) Oczywiście zapraszamy na kolejny rozdział,
Fajnie wykorzystują dane im chwile. Dzieciaki się bawią, a dorośli dają sobie szansę na wzajemne poznanie. Bardzo miła i rozczulająca część;) Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB,
Usuńdziękujemy za miłe słowa:) Ula i Marek dobrze się czują w swoim towarzystwie, do tego ich dzieci za sobą przepadają. Czego chcieć więcej? No może bliższego poznania, hihihi:) Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Dzieci nie odpuszczają,a i Marek od początku wie czego chce. Czuje, że spotkał wyjątkową kobietę i nie wypuści takiej okazji z rąk. Zrobi wszystko, by Ula go pokochała i by stali się rodziną. Zresztą i jej Marek nie jest obojętny, więc nie będzie trudno Dobrzańskiemu zawładnąć jej sercem.
OdpowiedzUsuńMogę się założyć, że dziadkowie Dobrzańscy również będą zachwyceni "wnuczką" i jej mamusią.
Pozdrawiam Was cieplutko moje ulubione Dziewczyny 💖 Uwielbiam Was czytać 💖
Dagmara
UsuńCóż możemy powiedzieć... Ula to nadzwyczaj spokojna, cicha i skromna osoba a seniorzy będą mieć skalę porównawczą w stosunku do ich zmarłej synowej, bo przecież doskonale pamiętają jaka była i jak bardzo potrafiła dopiec nawet im. Mała Tosia odziedziczyła charakter po matce i skoro zawojowała serce Nikosia i Marka, to zapewne z seniorami będzie podobnie.
Bardzo dziękujemy za przemiły komentarz i przesyłamy mnóstwo serdeczności. Pozdrawiamy. :)