ROZDZIAŁ 5
Jasiek
Cieplak przepuścił przodem swoją młodszą siostrę i wszedł za nią przez bramę.
Zauważył otwarte na oścież drzwi garażu i rzucił do małej: – Betti idź do domu,
ja zaraz przyjdę, tylko przekażę coś tacie.
Dziewczynka
posłusznie wspięła się na schodki i zniknęła za drzwiami domostwa. Jasiek oparł
się o futrynę obserwując przez chwilę ojca pochylonego nad starym silnikiem.
– Słyszałeś już najnowsze wieści? – zapytał.
Cieplak
senior oderwał się od roboty i uważnie popatrzył na syna.
- Jakie wieści? O czym?
- Raczej o kim. O twoim zięciu. Dąbrowska
ponoć od rana lata po całej wsi i desperacko szuka dla niego pomocy. Zamknęli
go. Siedzi w areszcie za pobicie Uli a także za posiadanie i handel
narkotykami. Ponoć znaleźli przy nim całą paczkę poporcjowanej kokainy.
- Skąd o tym wiesz?
- Od Robsona. Przecież jego ojciec jest
prawnikiem, a Dąbrowska to cwana baba na swój pokrętny sposób. Zjawiła się u
nich w domu z samego rana, jeszcze zanim Robson wyszedł na uczelnię. Ponoć
rzuciła się przed Morawskim na kolana i błagała go o pomoc. Niezły cyrk
odstawiła. Pewnie pomyślała, że Morawski w ramach sąsiedzkiej pomocy z radością
podejmie się wyciągnięcia Bartka z ciupy i w dodatku zrobi to za darmo. Chyba
Bartuś się doigrał, bo z tego, co Robson podsłuchał wynika, że grozi mu nawet
dziesięć lat odsiadki i to za same narkotyki, a do tego dochodzi jeszcze kara
za pobicie.
Józef
słuchał tych rewelacji i tylko głową kiwał.
- Ja wiedziałem, że to zwykły bandzior. To
tylko Ula wciąż wierzyła, że on się zmieni. Tacy się nie zmieniają, bo jak
wyczują źródło łatwego zarobku, to brną w to nie oglądając się na żadne
konsekwencje. Nawet bym się nie zdziwił, gdyby ten drań rozprowadzał te prochy
w szkołach. On nie ma żadnych skrupułów. Dąbrowska, to jednak wielki prymityw
skoro wierzy, że jakikolwiek prawnik wyciągnie go z tego bagna.
- Masz rację. Tak, czy siak, Morawski jej
odmówił powołując się na recydywę, bo pamiętał, że Bartek już kilka, a nawet
kilkanaście razy był karany za drobne kradzieże i włamania do samochodów.
- Trzeba powiadomić Ulę. Zresztą wybieram się
do niej w sobotę, bo chcę wiedzieć, jak postępuje sprawa z rozwodem. Nie chcę
jej przekazywać tych rewelacji przez telefon. Wieczorem zadzwonię i umówię się.
Zostaniesz z Beatką?
- Zostanę. Przyjdzie Kinga i pomoże jej przy
lekcjach.
Marek
poluzował pasek od spodni i wytarł serwetką usta.
- Ależ to było dobre. Nie miałem pojęcia, że
potrafisz tak dobrze gotować. Niecnie to wykorzystam.
- Nie ma sprawy – posłała mu szeroki uśmiech.
– Za to, co dla mnie zrobiłeś powinnam ci serwować super obiady do końca życia.
Zachichotał.
- Nie obiecuj, nie obiecuj, bo może się
spełnić… – przerwał na chwilę usłyszawszy dźwięk telefonu. – To twój. Odbierz,
a ja pozmywam.
Rozmawiała
przez chwilę, a potem weszła do kuchni trzymając komórkę przy uchu.
- Marek, tata ma jakieś ważne wiadomości i
chciałby przyjechać w sobotę do południa…
- Nie ma sprawy. Pojadę po niego. Powiedz, że
będę koło dziesiątej.
W
sobotni poranek kilka minut po dziewiątej wprowadził sobie adres Cieplaków do
GPS-a i ruszył zgodnie z podawanymi wskazówkami. Nigdy nie był w rodzinnym domu
Uli, a w tym, w którym mieszkała z Bartkiem, zaledwie dwa razy i nawet nie
wchodził, bo tylko ją podwoził. Ula uprzedzała go, że to jakieś dobre pół godziny
jazdy. Ona autobusem tłukła się znacznie dłużej z Warszawy.
Skręcił
w wąską uliczkę, wzdłuż której luźno stały domy i znacznie zwolnił rozglądając
się za numerem ósmym. Dostrzegł wypatrującego go Józefa i uśmiechnął się.
Polubił bardzo Cieplaka za jego wielkie poczucie sprawiedliwości, za wspaniały
stosunek do córki i za dobre serce. Ujęły go łzy i wielka wdzięczność, jaką mu okazywał
za uratowanie Uli.
Podjechał
pod bramę i wyskoczył z samochodu podchodząc do Józefa z wyciągniętą prawicą.
- Dzień dobry, panie Józefie. Miło pana
widzieć.
- I wzajemnie. Bardzo dziękuję, że się pan
pofatygował. Ja pewnie nie trafiłbym tam do was.
- I na pewno długo by pan jechał w dodatku z
przesiadką. Samochodem będzie znacznie szybciej. Zapraszam – otworzył drzwi od
auta na całą szerokość. Józef umościł się na siedzeniu i zapiął pas. – Podobno
ma pan jakieś wieści?
- Mam i właściwie sam nie wiem czy dobre, czy
złe, ale wolałbym o wszystkim powiedzieć już na miejscu, żeby się nie
powtarzać.
- To zrozumiałe – zgodził się Marek. – Ja mam
tylko taką małą prośbę do pana. Proszę zwracać się do mnie po imieniu. Nie
lubię takich oficjalnych zwrotów, bo to człowieka krępuje.
- Nie ma sprawy – Józef uśmiechnął się od ucha
do ucha. – W końcu mógłbyś być moim synem.
Marek
wjechał na podjazd i zatrąbił. Po chwili wybiegła z domu Ula i już witała się z
ojcem całując go i ściskając.
- Tak się cieszę, że przyjechałeś, a jak
dzieciaki?
- Dobrze. Jasiek umówił się dzisiaj z Kingą i
będą mieli oko na Betti.
Złapała
go pod ramię i wprowadziła do domu.
- Zjesz z nami obiad?
- Wolałbym nie, córcia. Przekażę to, co mam
wam do przekazania i uciekam. Mam trochę roboty w garażu.
Usadziła
go w salonie przy szklanej ławie. Po chwili ustawiała też na niej parujące
filiżanki z kawą i pokrojone ciasto, które upiekła.
Józef
opowiedział im to wszystko, czego dowiedział się od Jaśka, również o
narkotykach, jakie miał przy sobie Bartek. Ula jakoś nie bardzo była tym
zaskoczona.
- Ja czułam, że on robi jakieś lewe interesy,
choć nie mam pojęcia, czy w ogóle na nich zarabiał, bo do domu nie przynosił
żadnych pieniędzy. Sam dobrze wiesz tato, że nigdy nie miał stałej pracy, bo
wszędzie „szefowie go nie rozumieli”. Tak przynajmniej się tłumaczył, że
nigdzie nie może zagrzać na dłużej miejsca.
- Ula ja nie wiem, co może jeszcze z tego
wyniknąć – Józef wyglądał na zmartwionego. - Niewykluczone, że będą cię ciągać
na zeznania. Nie mam pojęcia, czy w ogóle przeprowadzą sprawę rozwodową podczas
jego odsiadki. Tego boję się najbardziej.
- Z tego, co wiem – wtrącił się Marek – sąd
nie wstrzymuje postępowania, jeśli jeden z małżonków siedzi w areszcie, bo
orzeczenie rozwodowe może wydać niejako zaocznie. Zapytam mojego prawnika,
który będzie reprezentował Ulę na rozprawie. Akurat rozwodem najmniej bym się
przejmował. Ja się boję, żeby on ciebie w coś nie uwikłał. Pewnie będzie się
bronił rękami i nogami, i zacznie obciążać wszystkich dokoła tylko nie siebie.
- Ja nie mam nic do ukrycia. Nie miałam
zielonego pojęcia o jego działalności ani nie czerpałam z niej korzyści. To on
wyciągał ode mnie pieniądze, a nie ja od niego i tak właśnie zeznam, gdyby mnie
pytano.
Cieplak
posiedział jeszcze trochę, akurat tyle, żeby zjeść do końca ciasto i dopić
kawę. Marek odwiózł go z powrotem do Rysiowa, a gdy wrócił Ula stawiała na
stole obiad. Słowa Józefa mocno go zaniepokoiły i naprawdę zmartwiły. Nie
chciał, żeby coś stało się Uli, żeby była posądzona o jakiś współudział w
handlu prochami. Dąbrowski był zdolny do wszystkiego i nie cofał się przed żadną
podłością, byleby ratować własny tyłek. Poza tym nie wiadomo, z jakimi ludźmi
się zadawał i do czego mogliby być zdolni. Znając jego ciągoty do przestępczego
półświatka nietrudno było się tego domyślić. Pomyślał, że powinni jednak
pojechać na komendę i wyjaśnić swoje obawy człowiekowi, u którego Ula składała
zeznania w sprawie o pobicie. Koniecznie musiał ją w jakiś sposób zabezpieczyć
i ochronić. Nie darowałby sobie, gdyby jej się coś stało.
Ula
wyniosła dzbanek z kawą i filiżanki na wielki taras. Była piękna pogoda i
szkoda było się kisić w czterech ścianach. Oparła się o betonowy murek i
wystawiła do słońca twarz.
- Uwielbiam taką pogodę – mruknęła.
Marek
przysiadł w rattanowym fotelu i przyjrzał jej się z przyjemnością. Jej ciało
nosiło jeszcze ślady tego pobicia. Twarz, a zwłaszcza policzki wyglądały
nienaturalnie sino, ale psychicznie najwyraźniej odżywała. Wciąż nie rozumiał
tej relacji między nią a Bartkiem. Nie rozumiał, jak w ogóle mogła pokochać tak
złego i zepsutego faceta. Nie zaznała z nim szczęścia, a te dwa lata, jak sama
mówiła, były pasmem jej udręki i bezsprzecznej, życiowej porażki. Początkowo
sądził, że mieszkając w jego domu ona otworzy się bardziej. Chciał jej zadać
tyle dręczących go pytań, bo uważał, że jeśli na nie odpowie, on będzie mógł
jej bardziej pomóc, ale nic takiego nie nastąpiło. Uważał się za jej
przyjaciela, ona traktowała go podobnie, a mimo to pozostawiła wyłącznie dla
siebie pewną część bardzo osobistych przeżyć. Była najbardziej delikatną i
najbardziej wrażliwą osobą jaką znał. Jej pracowitość, lojalność, mądrość,
kompetencje i bezwarunkowe trwanie przy nim bez względu na to, czy było dobrze,
czy źle, imponowały mu od samego początku. Nawet nie potrafił zliczyć, jak
wiele razy jej kreatywność ratowała firmę z różnych opresji, jak ratowała jego.
Nie miał pojęcia, że jej życie posiada drugie, gorsze dno.
Poczuła
wbity w siebie przenikliwy wzrok Marka i odwróciła do niego twarz.
- Przyglądasz mi się od jakiegoś czasu… O co
chodzi?
- O nic. Naprawdę o nic. Myślę sobie tylko, że
trzeba być skończoną kanalią, żeby skrzywdzić kogoś tak bardzo delikatnego i
pięknego. Wybacz Ula, ale ja chyba nigdy nie zrozumiem, jak mogłaś obdarzyć
uczuciem takie bydlę.
Zamigotały
jej w oczach łzy i pociekły po policzkach. Otarła je nerwowo przysiadając na
fotelu obok Marka.
- Czasami tak się zdarza, że kochamy zbyt
mocno. Doznajemy niewyobrażalnej krzywdy a i tak nie mamy siły, żeby tę przemoc
przerwać i odejść. Myślę, że tak właśnie było ze mną. On uderzył mnie o jeden
raz za dużo i to zadecydowało, że już nigdy do niego nie wrócę. Uważam też, że
nie powinnam tobie siedzieć za długo na głowie. Też masz swoje prywatne sprawy,
a ja tylko przeszkadzam i sprawiam, że czujesz się pewnie w jakiś sposób
uwiązany. Kiedy już znikną te siniaki chciałabym się rozejrzeć za jakąś
kawalerką. Może uda mi się wynająć coś niedrogiego…
Marek
żachnął się. Przecież nie o to mu chodziło. Jeszcze by tego brakowało, żeby Ula
poczuła się winna tej całej sytuacji.
- Wiesz dobrze, że nigdzie nie musisz się
spieszyć. Mieszkanie z tobą, to prawdziwe szczęście. Dom jest zadbany, posiłki
o czasie, a sprawy firmowe też nie leżą odłogiem. Jesteś prawdziwym skarbem
Ula, którego ja wcale nie chcę się pozbyć więc nie szukaj nic na siłę, dobrze?
Uśmiechnęła
się do niego szeroko. Westchnęła i przymknęła oczy opierając się wygodnie w
fotelu.
- Dziękuję. Jesteś naprawdę wspaniałym
przyjacielem.
Przyjaźń układa się pięknie. Marek dostrzega oczywiście zalety w Uli i to już pierwszy krok do zmiany relacji. Ulka na razie odczuwa przede wszystkim wdzięczność, trudno zresztą zakochać się w jeden dzień, bo z wyleczeniem z miłości do Bartka problemu nie będzie. Dąbrowski skutecznie "wybił jej tą miłość z głowy". Jak powiedziała sama Ula uderzył jeden raz za dużo. Teraz z wdzięczności dba o Marka i jego dom. Ale z pewnością pojawi się i miłość. Pytanie tylko kto z tej dwójki pierwszy sobie to uświadomi.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że czekanie na każdy kolejny czwartek łatwe nie jest.
Pozdrawiam Was cieplutko 💖💖💖
Dagmara,
Usuńjeden dzień na zakochanie to dla niektórych osób aż nadto:) Są tacy, którzy twierdzą, że zakochać się można od pierwszego wejrzenia:) Co prawda Ula z Markiem już od jakiegoś czasu się znają, ale miłość potrafi spaść na człowieka jak grom z jasnego nieba. Więc nigdy nic nie wiadomo:) Jeśli zaś chodzi o Bartka, to Uli absolutnie ta miłość wywietrzała i z głowy i z serca. Może w przypadku Uli nie można mówić, że od miłości do nienawiści jeden krok, ale na pewno Bartek stał się jej zupełnie obojętny. Shakespeare powiedział, że mądry człowiek nie opłakuje przegranej, lecz szuka sposobu, jak wyleczyć odniesione rany. A na rany najlepszy jest Marek:) Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy równie cieplutkie pozdrowienia i oczywiście serdecznie zapraszamy na kolejny odcinek:)
Liczę na to, że Marek wie co mówi o rozwodzie i że Ula nie będzie miała z tym problemów. Skoro już się zdecydowała, to słabe by było gdyby nie mogła tego sfinalizować. Miśka pozdrawia
OdpowiedzUsuńMiśka,
Usuńzapewniamy, że Marek wie co mówi, a Ula będzie kuła żelazo póki gorące. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Czy słowa Marka skierowane do Uli - "nie obiecuj, nie obiecuj, bo ..." należy traktować jako prorocze? Fajna by była z nich para;) Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola,
Usuńbędziemy musieli jeszcze chwilę zaczekać ze sprawdzeniem czy Ula dotrzyma danego Markowi słowa:) Na razie czeka ich wyjaśnienie kilku spraw związanych z Bartkiem i całkowite wyzdrowienie Uli. Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)
Cieszę się, że Ula ma prawie z głowy tego durnego Bartka. Teraz widać jakich kłopotów potrafi przysporzyć bliskim. Matka pewnie od zmysłów odchodzi, gdyby Ulka cały czas była z nim, pewnie też by latała i błagała o pomoc? A niech siedzi, wreszcie może coś zrozumie? A i Dąbrowska trochę odetchnie, bo będzie wiedziała gdzie jej syneczek jest przez cały czas i że jest pilnowany cały czas więc nic złego mu się nie stanie i w nic się nie wplącze. Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB,
Usuńjeśli chodzi o Bartka, to należy pamiętać, że zazwyczaj pod latarnią jest najciemniej. Natomiast jeśli chodzi o Ulę, to całe szczęście, że odstawiła Bartka na dobre i nie musi starać się mu pomóc:) Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Wreszcie Marek odważył się i zapytał o miłość do Bartka. Chyba będzie mu ciężko to zrozumieć, bo ja też mimo wszystko nie rozumiem powodów zakochania w takim buraku takiej fajnej i mądrej dziewczyny. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina,
Usuńpewnikiem jest to, że Ula bardzo kochała swojego męża. Jej uczucia ciężko inaczej i racjonalnie wyjaśnić, ale spróbuję może tak - mówi się, że miłość polega na kochaniu nie za coś, a pomimo czegoś. Tak też twierdzili m.in. J. Twardowski czy też P. Coelho. Przeważnie tak jest, że kocha się za nic, a poza tym na miłość chyba jeszcze nikt nie znalazł odpowiedniego lekarstwa i prostego wytłumaczenia. Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu:)
Ula powinna posłuchać Marka, bo powinna już się zorientować, że on jej życzy samych dobrych rzeczy. A trochę obawiam się tego, że Ula sama nie będzie chciała pójść na Policję i się chociaż w taki sposób zabezpieczyć przed ewentualnymi oskarżeniami Bartka. Nie ma co czekać na pytania, tylko szybko reagować, bo później może być już po ptakach! Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia,
UsuńUla doskonale zdaje sobie sprawę, że Marek dobrze jej życzy i chętnie słucha tego, co ma do powiedzenia:) W związku z tym spieszymy poinformować, że Marek w tym względzie nie będzie miał żadnych przeszkód z jej strony:) Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)
Bardzo ładnie się układa między Ulą i Markiem. Trochę martwi mnie jej chęć wyprowadzki? Gdzie ona będzie miała lepiej? Z ogromną chęcią przeczytam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza,
UsuńUla bardzo dobrze się czuje w mieszkaniu Marka, ale z drugiej strony zdaje sobie sprawę z tego, że takie pomieszkiwanie nie może trwać wiecznie. Wie, że jej przyjaciel ma swoje życie, a ona nie chce wykorzystywać jego dobroci i nadwyrężać jego gościnności. Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na kolejny czwartek:)
Dąbrowska jak zwykle próbuje wyciągnąć synusia z kolejnego bagna. Ta kobieta jest taka ślepa czy taka głupia, bo już sama nie wiem.
OdpowiedzUsuńUla dochodzi do siebie pod czujnym okiem Marka.
Dziękuję Ci bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam w czwartkowe popołudnie.
Julita
Julita,
Usuńprzede wszystkim Dąbrowska bardzo kocha syna. Widzi w nim anioła w ludzkiej skórze, miłość zupełnie ją zaślepiła. Walczy o jego bezpieczeństwo tak jak potrafi. Już niedługo zobaczymy czy jej się to uda. Pozdrawiamy równie cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:)
Oj, takiego Mareczka to ze świecą szukać. Gdzie tej Ulci będzie lepiej niż u Marka. Mam nadzieję, że On Jej nigdzie nie pozwoli odejść i obroni przed problemami. Pozdrawiam serdecznie i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńHalina,
UsuńMarek jawi się jako rycerz na białym koniu, hihihi:) Zapewniamy, że Marek zrobi wszystko aby Ula była bezpieczna i szczęśliwa:) Przesyłamy serdeczności i bardzo dziękujemy za komentarz:)
Niezły Jasiek - zamknęli Twojego zięcia! To dopiero nowina! Świat jest mały, a Rysiów to już w ogóle, Takie wiadomości błyskawicznie się rozchodzą. Żeby tylko rodzina Cieplaków nie miała z tego powodu nieprzyjemności. Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara,
Usuńabsolutna racja, świat jest globalną wioską:) Jeśli chodzi o Cieplaków, to Józef jest lubiany i szanowany przez sąsiadów. Pewnie dzięki temu jego rodzina nic złego nie odczuje od sąsiadów w związku z aresztowaniem Bartka. Pięknie dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Obawiam się, że Ula zbyt lekko podchodzi do problemu z narkotykami. Żeby tylko obawy Marka się nie spełniły. Po Bartku wszystkiego można się spodziewać. Pewnie w walce o siebie będzie faktycznie zwalał winę na kogo popadnie? Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira,
Usuńzapewniamy, że Ula nie lekceważy problemu. Ona po prostu wie, że nie miała z tym nic wspólnego i nie ma nic do ukrycia. Ma nadzieję, że w razie komplikacji to jej uwierzą, a nie wielokrotnemu recydywiście. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
To ci dopiero się narobiło. Dąbrowska lata, szuka pomocy dla jedynaka. Ale wydaje się, że nie tylko Morawski odmówi jej pomocy. Adwokaci dość dużo kosztują, a ona chyba nie ma takich pieniędzy? Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńPani Dąbrowska nie ma odłożonych pieniędzy na tzw. czarną gadzinę, która właśnie nadeszła. Bez odpowiednich środków nie jest w stanie wynająć usług adwokata. Bartuś musi samemu sobie radzić. Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności:)
UsuńSzkoda, że Marek z Ulą w dalszym ciągu pozostają tylko na stopie przyjacielskiej. Mieszkają razem i nic? Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda,
Usuńjeśli chodzi o wspólne mieszkanie, to przypominamy, że Marek zapewnił Uli daleko idącą swobodę i całkowitą nietykalność. A poza tym żeby coś się zadziało, to muszą dwie strony tego chcieć, a na razie to oni mają w tej chwili głowę zajętą innymi problemami, ale przecież każdy kłopot się kiedyś kończy:) Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za wpis:)
A Marek to przypadkiem nie zakochał się już w Uli? Przyjaźń przyjaźnią, ale takie intensywne wpatrywanie w nią i gwałtowna reakcja na jej słowa o wyprowadzce chyba jednak świadczą o początkach zauroczenia? Do następnego czwartku. Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla,
Usuńcóż możemy napisać, żeby za dużo nie zdradzać:) Wszystko jest możliwe:) Należy pamiętać, że miłość to zagadka, której nikomu jeszcze nie udało się rozwiązać. Nie ma logiki właściwej dla tych spraw. Często zauroczenie pojawia się znikąd i niespodziewanie. Gorąco pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za komentarz:)
Oj Bartek nie przypadł do gustu rodzinie Uli. Jasiek nie jest w swojej sympatii odosobniony. Józef ma o nim wyrobione zdanie i to niezbyt dobre. Decyzja Uli o rozwodzie pewnie przyniosła im ogromne szczęście. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga,
Usuńnie da się ukryć, że Jasiek nie przepada za szwagrem:) Bartek nie zaskarbił sobie sympatii rodziny Uli. I to się już nie zmieni. Dotychczas wszyscy tolerowali go ze względu na Ulę. Z całą pewnością spadł im kamień z sera, że nie muszą już tego robić. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)
Jakoś się nie uspokoiłam. Jeśli prawie wszyscy mieszkańcy Rysiowa wiedzą o aresztowaniu Bartka, to przecież i to szemrane towarzystwo też już wie, że stracili kupę forsy i że nie wiadomo czy Sprinter nie będzie sypał! Chyba bliscy Uli, w tym Marek powinni się obawiać kłopotów? Mam tylko nadzieję, że w razie czego, skończy się to na zastraszaniu, a nie na jakiejś jatce? Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta,
Usuńmusimy stwierdzić, że masz mroczne przewidywania. Spieszymy zapewnić, że nikomu z obecnego otoczenia Uli nic złego się nie stanie. Jeśli natomiast chodzi o szemrane towarzystwo, to można powiedzieć, że oni są przyzwyczajeni do wiadomości o aresztowaniu tego, czy tamtego. Taki fach:) Jak do tej pory doskonale potrafili zadbać o swoje interesy i bezpieczeństwo. Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:)
Oj z Bartkiem jest niezbyt dobrze skoro Dąbrowska rozpaczliwie szuka dla niego adwokata. Nawet ona zrozumiała, że narkotyki to nie przelewki. A on sam, pewnie tak jak powiedział Marek, będzie zwalać winę na wszystkich dookoła siebie, żeby tylko siebie wybielić. Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina,
Usuńno cóż, jeśli chodzi o Bartka to zdradzimy tylko tyle, że tonący brzytwy się chwyta. Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:)
Oj nieładnie, nieładnie, Dąbrowska żeby ratować Bartka stawia swoich sąsiadów w niezręcznej sytuacji. Znają ją i Bartka, ale też znają Józefa i pewnie też korzystali z jego sąsiedzkiej pomocy. I niby po której stronie mają stanąć? Spokojnych ludzi, czy bandziora od małego dzieciaka. Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńMorawski jest adwokatem i generalnie świadczy usługi da każdego, którego na to stać. Ponadto Morawski, tak jak każdy adwokat, ma dowolność w przyjmowaniu spraw, którymi chce się zajmować. W tym przypadku odmówił, bo nie dość, że ciężko by było z wypłacalnością, to jeszcze na dodatek są niewielkie szanse na uratowanie Bartka przed odpowiednią karą. Stosunki dobrosąsiedzkie pewnie miały tutaj ostatnie miejsce w podejmowaniu przez niego decyzji. Chociaż oczywiście przyjaźń Robsona i Jaśka miała też jakieś znaczenie w podjęciu decyzji o odmowie obrony Bartka. Bardzo dziękujemy za wpis i także przesyłamy pozdrowienia:
UsuńJakież różne podejście Józefa do obu panów. Widać, że Marka bardzo lubi i cięższy się z tej znajomości, w przeciwieństwie do Bartka, za którym, delikatnie mówiąc, nie przepadał. Niestety pewnie z wzajemnością. Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa,
UsuńBartek jest egoistą i dla niego liczył się tylko on sam. Nie zależało mu zupełnie na rodzinie Uli. Był antypatyczny i niezbyt dało się go lubić. Marek to zupełne przeciwieństwo Bartka. Jest miły, uprzejmy i po prostu ma dobre serce. Łatwo go polubić. Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)