"ZŁOTY
PIES"
ROZDZIAŁ
1
Przykucnęła
przed wielkim krzyżem i zapaliła znicz. Takich zniczy jak jej, paliły się wokół
krzyża setki. Jej był raczej symboliczny i wyrażał pamięć o człowieku, którego
bardzo kochała, który został jej mężem w dalekich Helsinkach, i który zginął
tragicznie śpiesząc innym na pomoc. Nie mogła się pogodzić z tą śmiercią. Arvo
był przecież taki młody… Westchnęła ciężko. Najgorsze było to, że w takim dniu
jak ten rzadko rezygnowała z bycia z rodziną na rzecz podróży do Finlandii, żeby
złożyć kwiaty na jego grobie. Od kiedy wróciła do Polski, święto zmarłych i dzień
zaduszny to były dla niej jedne z najgorszych dni do przeżycia. Dzień wcześniej
była na rysiowskim cmentarzu, na którym spoczywała jej matka. Przy okazji
odwiedziła ojca i swoje rodzeństwo. Ilekroć pojawiała się w rodzinnym domu
ojciec witał ją z zatroskaną miną. Martwił się o nią.
- Niedługo będziesz musiała dwa razy przejść
przez drzwi, żebym mógł cię zobaczyć. Wyglądasz jak własny cień – gderał. - Po
co wciąż chodzisz w tych czarnych ciuchach, przecież żałoba ci się już
skończyła, prawda? Całe życie masz zamiar opłakiwać Arvo? On na pewno by tego
nie chciał.
Nie
potrafiła mu odpowiedzieć. Jego słowa bolały i prowokowały łzy. Cieplak
przytulał ją wtedy mocno mówiąc: - no już córcia, już. Nie płacz. Wiem, że ci
ciężko.
Jemu
też nie było lekko. Gdyby nie przystał na jej wyjazd do Helsinek być może
dzisiaj byłaby szczęśliwą mężatką tu, w Polsce. Był taki z niej dumny, gdy
ukończyła celująco dwa kierunki studiów w warszawskiej SGH. Nie rozumiał
dlaczego nikt nie chciał przyjąć do pracy tak gruntownie wykształconej
absolwentki. Miotała się przez kilka miesięcy między Rysiowem i Warszawą
rozwożąc setki CV i chodząc na rozmowy kwalifikacyjne. Józef miał żal do losu,
że nikt nie docenił talentu ekonomicznego jego córki. Prawda była taka, że ją
bardziej oceniano po wyglądzie niż po stopniu jej wiedzy, o której świadczyły
liczne dyplomy i certyfikaty ukończonych kursów. Ona sama przedstawiała się
dość skromnie, żeby nie powiedzieć, biednie. Ubrania kupione na miejscowym
bazarze nie prezentowały się imponująco, a do tego ciężkie, niemodne okulary
zasłaniające prawie całkowicie jej ładne, niebieskie oczy i jeszcze ten mało
estetyczny aparat na zębach. Noszenie go było dla niej udręką, ale gwarantowało
równy zgryz więc nosiła go cierpliwie.
Po czterech
miesiącach bezskutecznego poszukiwania zatrudnienia miała dość. W jakiejś
gazecie przeczytała, że Centrum Medyczne Mehiläinen szuka do pracy Polek w
charakterze salowych i pielęgniarek. Wymagana była znajomość angielskiego lub
niemieckiego, a ona znała i jeden, i drugi. Wieczorem usiadła z ojcem w kuchni
i rozłożyła przed nim gazetę z ogłoszeniem.
- W Finlandii? Jako salowa? – zdziwił się.
- Tato, nie będę wybrzydzać. Tu nie mam szans na
żadną pracę w swoim zawodzie. Nie mam szans nawet jako salowa. Tam przynajmniej
zarobki są większe i będę mogła wam pomóc. Nie jest mi łatwo i rozstanie z wami
będzie trudne, ale ja nie widzę innego wyjścia. Tu czeka mnie życie na zasiłku,
a tam, być może, znajdę coś w banku lub jakiejś korporacji o ile szybko nauczę
się języka.
Z
ciężkim sercem przystał na jej wyjazd. Była najstarsza z jego dzieci, którym od
śmierci żony zastępowała przedwcześnie zmarłą matkę.
- No dobrze, córcia. Skoro uważasz, że tam na
obczyźnie sobie poradzisz, to jedź.
Następnego
dnia odpowiedziała na ofertę wysyłając swoje CV przetłumaczone na angielski.
Miała trochę obaw, czy je zaakceptują, bo była przecież ekonomistką, a nie
pielęgniarką, czy salową, ale odpowiedź przyszła bardzo szybko i to pozytywna.
Przez
dwa tygodnie dopinała sprawy związane z wyjazdem. Przede wszystkim z ulgą
pozbyła się aparatu szpecącego jej uśmiech i wymieniła okulary inwestując w o
wiele lżejsze i mniejsze. Kupiła trochę tanich ciuszków na bazarze, a za resztę
pieniędzy pożyczonych od ojca nabyła bilet lotniczy do Helsinek. Kiedy ze łzami
w oczach żegnali ją wszyscy na warszawskim Okęciu przysięgała ojcu, że odda mu
wszystko, co do grosza i będzie dzwonić najczęściej, jak to tylko możliwe.
Uściskała
mocno ich wszystkich, przytuliła ostatni raz Betti i ruszyła do odprawy. Bała
się lotu, bo po raz pierwszy w życiu podróżowała samolotem. Jednak nie było tak
źle. Nawet nie poczuła, jak wielka maszyna wzbiła się w powietrze. Po godzinie
i czterdziestu minutach samolot łagodnie osiadł na pasie helsińskiego lotniska Vantaa.
Kierując
się informacjami napisanymi w języku angielskim dotarła do postoju taksówek i
kazała się wieźć do Centrum Medycznego Mehiläinen. Tam właśnie kazano jej się
zgłosić.
Wysiadła
z taksówki i ciągnąc za sobą walizkę na kółkach ruszyła w stronę szklanych
drzwi. Przekraczając je wpadła na wysokiego blondyna i niemal odbiła się od
niego.
- Bardzo pana przepraszam – wyrzuciła z siebie
po angielsku. – Zamyśliłam się i nie zauważyłam, że pan wychodzi.
Blondyn
rozciągnął usta w szerokim uśmiechu.
- Nie ma za co, naprawdę. Pani do szpitala? –
zapytał wskazując na walizkę.
- Tak, jednak nie jako pacjentka, ale do
pracy. Skierowano mnie do dyrekcji. Jadę prosto z lotniska.
Blondyn
wycofał się do wnętrza.
- Pomogę pani. Proszę mi dać tę walizkę. -
Ruszyła tuż za nim mile zaskoczona uprzejmością tego mężczyzny. Zatrzymał się
przed drzwiami w połowie długiego korytarza. – To tutaj – oddał jej walizkę i
wyciągnął dłoń. - Arvo Kiuru. Jestem lekarzem na oddziale chirurgii, a pani?
- Urszula Cieplak. Przyjechałam z Polski i
jeszcze nie wiem na jakim oddziale będę pracować.
- Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy.
Życzę ci powodzenia. – Uśmiechnęła się do niego promiennie.
- Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć. Do
zobaczenia.
Siedziała
w milczeniu w gabinecie dyrektora centrum czekając aż przejrzy jej CV. W końcu
odłożył dokumenty i popatrzył na nią przyjaźnie.
- Rozmawialiśmy tu na pani temat, kiedy
dotarło do nas pani CV. Wszyscy uznaliśmy, że praca jaką chcieliśmy pani
zaproponować byłaby znacznie poniżej pani kwalifikacji. Oczywiście zawsze
istnieje możliwość pracy w nadgodzinach i jeśli tylko wyrazi pani taką
gotowość, to z pewnością z niej skorzystamy. Brakuje nam rąk do pracy na
oddziałach- wyjaśnił. – Mamy natomiast dla pani inną propozycję. Chodzi o pracę
w naszym magazynie zaopatrzenia medycznego. W tej chwili panuje tam lekki
chaos, bo kobieta, która do tej pory się tym zajmowała, wróciła na stałe do
Niemiec, a zastępstwa nie mamy, bo to samodzielne stanowisko. Odpowiadałaby
pani wyłącznie przede mną. Oczywiście to też nie jest praca zgodna z pani
wykształceniem, ale jej charakter jest bliższy ekonomii niż praca salowej.
Mogłaby pani pracować na trzy czwarte etatu w magazynie i na pół etatu na
oddziałach, głównie na ortopedii i chirurgii, bo tam nie mamy kompletnego
personelu. Co pani na to? Powiem jeszcze, że stawka godzinowa w magazynie to
trzynaście euro, a na oddziale dziesięć. Za godziny w dni wolne również płacimy.
- To bardzo korzystna dla mnie propozycja i
chętnie ją przyjmę. Od kiedy miałabym zacząć?
- Najlepiej od jutra. Tuż obok szpitala jest
hotel pracowniczy. To ten pomarańczowy budynek. Może pani wziąć pokój
samodzielny, który kosztuje trzysta pięćdziesiąt euro miesięcznie, lub pokój ze
współlokatorką za dwieście euro. Na który się pani zdecyduje?
- Myślę, że na samodzielny.
- W takim razie tu daję kartkę, którą pokaże
pani w recepcji hotelu. Tam dadzą pani klucze. Na razie proszę zostawić tu
walizkę. Przejdziemy do magazynu i objaśnię pani wszystko. Jak u pani z
językiem fińskim?
- Na razie znam zaledwie kilka słów, ale
szybko się uczę i mam nadzieję, że wkrótce go opanuję.
- Świetnie. Póki co, proszę pracować ze
słownikiem, ponieważ wszystkie faktury zawierające asortyment medyczny są po
fińsku. Trzeba więc bardzo uważać, żeby nie popełnić błędu.
Magazynem
nazywano jedno wielkie pomieszczenie, w którym stały metalowe regały. Na
półkach opisanych po fińsku i niemiecku zalegał sprzęt medyczny, środki
opatrunkowe, narzędzia chirurgiczne i mnóstwo innych rzeczy niezbędnych lekarzom
do zabiegów. Dyrektor bardzo dokładnie jej wszystko pokazał i wręczył raport z
remanentu zrobiony przez jej poprzedniczkę.
- Osobiście odbierałem ten remanent i wiem, że
wszystko się zgadza. Tu wykaz rzeczy, – wręczył jej drugą kartkę – które
zostały pobrane pod nieobecność Ingi. Trzeba to uwzględnić. Mam nadzieję, że da
pani sobie świetnie radę. Jutro, jak tylko otrzyma pani umowę zgłosi się pani
do Elmy Riikka. Ona jest szefową pielęgniarek. Pokaże jej pani swój okrojony
zakres obowiązków. To będzie tylko sprzątanie sal i przebieranie łóżek. Ona
sporządzi grafik dla tych dwóch oddziałów, o których mówiłem wcześniej i jego
będzie się pani trzymać. To chyba wszystko. Jeśli miałaby pani jakieś pytania
czy wątpliwości, ja i Elma jesteśmy do dyspozycji. Teraz proszę się zameldować
w hotelu i rozgościć. Jutro o godzinie siódmej stawi się pani u mnie w
gabinecie. Wówczas dam pani identyfikator i kartę magnetyczną do magazynu.
Wyszła
z dyrektorskiego gabinetu pełna nadziei i wiary, że nie będzie tak źle. Nie
miała zamiaru się oszczędzać i harować jak wół. Policzyła sobie wszystko w
głowie wyszło jej brutto prawie trzy i pół tysiąca euro, ale musiała od tego
odliczyć opłatę za hotel i inne rzeczy takie jak: ubezpieczenie, podatek i
pewnie mnóstwo innych. Dopiero po miesiącu okaże się, ile pieniędzy będzie
mogła wysłać tacie.
Zameldowała
się. Jej pokój mieścił się na pierwszym piętrze i był bardzo przytulny. Miał
aneks kuchenny i część spełniającą rolę salonu i sypialni. Wszystko w ładnych,
pastelowych kolorach. Otworzyła na oścież szafę i rozpakowała rzeczy. Ponownie
się ubrała. Koniecznie musiała sprawdzić, czy w pobliżu są jakieś sklepy. Nie
miała zbyt wielu pieniędzy więc musiała w tym miesiącu żyć bardzo skromnie.
Zeszła
na dół i zapytała recepcjonistkę o najbliższy sklep. Okazało się, że większość
sklepów w Finlandii, to sieciówki, a koło szpitala były dwie: Lidl i Prisma.
Ucieszyła się, bo Lidl brzmiał jej znajomo. Kupiła podstawowe rzeczy.
Obowiązkowo herbatę i kawę, a także pieczywo i masło. Do tego parę puszek z
pasztetem i jakiś ser w pudełku. Na razie to musiało wystarczyć. Po wyjściu ze
sklepu uskuteczniła jeszcze krótki spacer chcąc zapamiętać okolice szpitala i
hotelu. Musiała przyznać, że Finowie byli niezwykle uporządkowanym narodem.
Nigdzie nie natknęła się na porzucone papierki, czy niedopałki papierosów.
Ludzie poruszali się głównie na rowerach. Najwyraźniej ochrona środowiska była
tu priorytetem.
Po
powrocie do hotelu zaparzyła sobie mocną kawę i sięgnęła po telefon. Wybrała
numer i po chwili rozmawiała z ojcem. Uspokoiła go, że doleciała szczęśliwie i
już zameldowała się w hotelu. Nie rozmawiała długo i właściwie w wielkim
skrócie opowiedziała mu o najważniejszych rzeczach. Nie miała pojęcia, jak
wysoki będzie rachunek za tę rozmowę, dlatego nie chciała jej przeciągać.
Godzinę później po przyjemnej kąpieli leżała w łóżku rozmyślając nad
jutrzejszym dniem.
Początek nie napawa optymizmem. Śmierć bliskiej osoby zawsze jest trudnym czasem. Jak narazie wiemy co nieco o samej Uli. Ciekawe co z Markiem i jak się oboje poznają.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam w czwartek popołudniu.
Julita
Julita,
UsuńUla opłakuje swojego męża i jest głęboko nieszczęśliwa. Nie może pogodzić się z odejściem cudownego człowieka. Marek będzie trochę później:) Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:)
O jejku, Zapowiada się zupełnie inna historia;) Ula nie zna Marka? A co z nim? Miśka pozdrawia
OdpowiedzUsuńMiśka,
Usuńhihihi:) Cieszymy się, że udało się czymś zaskoczyć:) Ula wyjechała za pracą i się jej udało. Uspakajamy, Marek oczywiście będzie, ale trochę później. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Biedna dziewczyna. Bardzo ciężkie przeżycia za nią. Z tego co można wyczytać jej małżeństwo było zawarte z miłości a nie z wyrachowania, kochała męża. Ciekawe, co się stało, że zginął tragicznie? Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara,
Usuńz całą pewnością Ula wyszła za mąż za Arvo z miłości. Oboje bardzo się kochali:) Ale złośliwy los wszystko przerwał. Pięknie dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Można się wściec! Z takim wykształceniem Ula będzie salową?! Dobrze, że trafiła na rozsądnego dyrektora. Praca w magazynie jest sto razy lepsza. Niemniej jednak salową też będzie. Można się wnerwić! Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola,
Usuńmówi się, że żadna praca nie hańbi:) Ula musiała po prostu znaleźć pracę i ją znalazła. Dobrze wiedziała na co się decyduje. Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)
Wiele pytań się nasuwa. Nie wiem czy dobrze rozumiem. Obecnie Ula mieszka w Polsce, ale nie mieszka w Rysiowie? Dlaczego opuściła Finlandię? Zwolnili ją? Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńZ pierwszymi rozdziałami zazwyczaj tak jest, że pojawia się więcej pytań niż odpowiedzi:) Już niedługo kolejny rozdział, który coś więcej rozjaśni:) Teraz możemy tylko potwierdzić, że po śmierci męża Ula wróciła do kraju. Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności:)
UsuńJejciu! Ula nawet nie może odwiedzać męża na cmentarzu?! Smutny los ją spotkał. Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia,
UsuńArvo jest pochowany w Finlandii a Ula mieszka w Polsce. Odległość być może nie jest powalająca, ale nie można w ciągu godziny odwiedzić męża, Bilety lotnicze też nie należą do najtańszych. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)
Czy tytuł złoty pies dotyczy męża Uli? Arvo był blondynem więc złoty, a jego imię w tłumaczeniu znaczy pies? Całe opowiadanie będzie ich dotyczyło? Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga,
Usuńtytuł odnosi się zupełnie do czegoś innego:) W kolejnych odcinkach wszystko się wyjaśni:) Serdecznie zapraszamy i pozdrawiamy oraz bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)
Mi się skojarzyło z Markiem. Złoty pies na baby. Pewnie będzie całkiem innym z charakteru co mąż Ulik.
UsuńRanczUla,
Usuńhihihi, to też nie to:) Ale pomysł fajny:) Pozdrawiamy
Józef w formie;) Martwi się o córkę, ale nie wie jak jej pomóc. Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta,
UsuńJózef bardzo kocha swoje dzieci i oczywiście chce dla nich najlepszego losu. Obwinia się, że gdyby nie wyjazd do Finlandii, Ula może nie musiałaby tak cierpieć. Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:)
Dobrze, że Ula tam daleko miała kogoś i nie była sama. Teraz wróciła do Polski. Może, dlatego że tam były smutne wspomnienie. Teraz czekam na to, co u Marka i spółki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam milutko .
RanczUla,
Usuńjeśli chodzi o wyjazd, to Ula miała szczęście i do pracodawcy i do miłości. Później wszystko się skomplikowało. Marek i spółka oczywiście też będą, ale odrobinkę później:) Cieszymy się, że znalazłaś czas, przeczytałaś i skomentowałaś. Serdecznie Cię pozdrawiamy:)
Lekarz i salowa?! U nas romans by przeszedł i owszem, ale małżeństwo raczej nie do pomyślenia. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina,
Usuńcałe szczęście, że miłość nie baczy na to:) Poznali się i pokochali, później pobrali. Byli szczęśliwi:) Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu:)
Wypasione to Centrum Medyczne! Do tego posiadają też swego rodzaju hotel robotniczy. Czapki z głów. Fajna firma. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza,
Usuńtrzeba przyznać, że standardy są dużo wyższe od tych, które widzimy na co dzień, ale w Finlandii to raczej standardowa klinika, Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na kolejny czwartek:)
Dobrze, że przed wyjazdem Ula się trochę ogarnęła, bo tam też mogli kręcić nosem na jej widok! Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB,
Usuńminął odpowiedni czas i wreszcie mogła pozbyć się aparatu, a to on najbardziej ją szpecił. Poza tym na stanowisku salowej czy magazynierki nie był potrzebny wygląd modelki:) Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Miły zbieg okoliczności to zderzenie w drzwiach szpitala;) Pewnie to była miłość od pierwszego wejrzenia;) Ciekawe kogo pierwszego trafił grom z jasnego nieba? Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira,
Usuńgromu z jasnego nieba nie było, ale pierwsze zauroczenie i owszem, a później już jakoś samo poszło:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Skoro małżeństwo Uli było szczęśliwe, to zastanawiam się czy nie mieli dziecka? Jeśli tak, to gdzie jest z Ulą czy zostało z rodziną męża? Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa,
Usuńjeśli chodzi o potomstwo, to wszystko się wyjaśni w kolejnych rozdziałach, na które serdecznie zapraszamy:) Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)
Zaczyna się intrygująco i inaczej niż poprzednie opowiadania. Ula nie uciekła przed Markiem tylko zwyczajnie w poszukiwaniu pracy. Mąż zginął w tragicznych okolicznościach. Już chcę wiedzieć więcej;) Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy za miłe słowa oraz za wpis:) Na wszystkie pytania znajdziesz odpowiedź w kolejnych rozdziałach, na które serdecznie zapraszamy:) Także przesyłamy pozdrowienia:)
UsuńA ja wierzę, że Ula szybko pokaże na co ją stać i szybko awansuje np., do księgowości. Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina,
Usuńpraca w magazynie i jako salowa nie daje zbyt dużo możliwości wykazania się i udowodnienia na co ją stać:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:)
Wooooooow, ale początek. Emigracja, żałoba, wiatr Uli w oczy wieje. Już nie mogę się doczekać kolejnej części. A ile części przewidujesz? Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńHalina
UsuńWszystkich części jest jedenaście (o ile dobrze pamiętam) i trochę się w nich podzieje. Trochę czasu minie nim Ula osiągnie spokój.
Pozdrawiamy najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wpis. :)