ROZDZIAŁ 4
Otworzył
drzwi jednego z pokoi i przepuścił ją przodem. Sam podszedł do łóżka, na którym
przykryty prześcieradłem leżał Arvo.
- Chcesz go zobaczyć? – zapytał niepewnie.
Kiwnęła głową potakująco. Odsłonił prześcieradło. Widok był porażający. Twarz
Arvo miała kolor sino czerwony i była bardzo opuchnięta. Na czole i policzkach
wykwitały liczne krwiaki i zadrapania. Wydała z siebie nieludzki krzyk i
rzuciła się na bezwładne ciało. Objęła jego twarz rękami tuląc się do niej i
całując sine usta.
-Obudź się, kochanie – szeptała po polsku. –
Nie poradzę sobie bez ciebie, przecież jesteś całym moim światem… - Oderwała
się od ciała i spojrzała na Lasse przechodząc na fiński. – Nie pozwolę,
żebyście poćwiartowali jego ciało, rozumiesz? Nie zgadzam się na żadną sekcję
zwłok – wyrzucała z siebie chaotycznie. – Jeśli go tkniecie, wytoczę wam
proces.
- Ula, uspokój się. Nikt nie będzie go kroił.
Reanimowaliśmy go i wiemy, co było przyczyną zgonu. Silne uderzenie o
kierownicę wgniotło klatkę piersiową i uszkodziło narządy wewnętrzne. Zmarł niemal
natychmiast, a reanimacja była właściwie liczeniem na cud. Jeśli to dla ciebie
ważne, to nie cierpiał… Zostawię cię na chwilę. Pożegnaj się z nim. Potem
zrobię ci kawy i powiem, co dalej.
Siedziała
w lekarskiej dyżurce jak otępiała. Wciąż nie mogła wyjść z szoku chociaż Lasse
podał jej jakiś zastrzyk na uspokojenie.
- Pomogę ci w załatwieniu formalności. On był
moim najlepszym przyjacielem. Jedynym, jakiego miałem. Nie zostawię cię z tym
samej. Trzeba powiadomić też jego rodzinę.
Podniosła
głowę i wbiła w niego zapłakane oczy.
- Ja to zrobię. Jak wrócę do domu zadzwonię do
Mili i tylko do niej. Arvo znienawidził swoich rodziców i nie utrzymywał z nimi
kontaktów. Nie przyjechali nawet na nasz ślub tłumacząc się, że są zajęci.
Teraz ja w jego imieniu nie czuję się w obowiązku informowania ich o
czymkolwiek – powiedziała twardo. – Jedna Mila tylko na to zasługuje.
- No dobrze…, jak chcesz… Teraz odwiozę cię do
domu. Cały tydzień mam nocne dyżury więc będę mógł ci poświęcić czas i
pojeździć z tobą po urzędach. Tu daję ci kilka tabletek na spanie, gdybyś miała
z tym kłopoty.
- Nie będą mi potrzebne. I tak nie zasnę,
nawet po nich. Znam siebie.
Kiedy
dotarła do domu było już dobrze po ósmej. Sięgnęła po telefon i wybrała numer
Mili. Płacząc i dławiąc się łzami powiedziała jej o tym nieszczęściu.
- O dwunastej ma przyjechać Lasse i zawieźć
mnie na cmentarz. Trzeba opłacić miejsce pochówku.
- Ula, ja przyjadę. Pomogę wam. Już kilka razy
załatwiałam takie sprawy i wiem, co i jak. Będę za godzinę. Czekaj na mnie.
Rozłączyła
się. Wzrokiem omiotła salon i kolejny raz wybuchła głośnym płaczem. Poczuła się
przeraźliwie osamotniona i zagubiona. Nie miała pojęcia, jak będzie dalej żyć
bez Arvo. Bez niego wszystko straciło na znaczeniu.
Zgodnie
z zapowiedzią pojawiła się Mila. Przytuliła Ulę mocno i uspokajała gładząc po
plecach.
- Pewnie się dziwisz, że nie reaguję tak
emocjonalnie jak ty, ale my Finowie już tak mamy, że raczej nie okazujemy
emocji. Nie znaczy to, że nie kochałam Arvo. Po waszej wizycie w Espoo
pokłóciłam się z rodzicami i wyniosłam z domu. Nic wam nie mówiłam, bo nie
chciałam drażnić Arvo. Podobnie jak on, mam ich serdecznie dość. Dzwonię tylko
do nich od czasu do czasu, żeby wiedzieć, co się u nich dzieje. Powiadomiłam
ich o śmierci Arvo i chyba żałuję, że to zrobiłam.
Ula
oderwała się od niej.
- Dlaczego?
- Bo winą za jego śmierć obarczyli ciebie.
- Mnie?! Przecież to był wypadek. Arvo wpadł w
poślizg i rozbił się o drzewo. Jaki mogłam mieć na to wpływ?
- Uważają, że poślubiając go przyniosłaś mu
pecha.
- Co za nonsens. Byliśmy ze sobą szczęśliwi.
Mieliśmy plany na przyszłość. Chcieliśmy mieć dzieci. Jego śmierć zakończyła
wszystko.
- Ja to wszystko wiem, Ula i dlatego nie mam
najmniejszego zamiaru powiadamiać ich o dacie pogrzebu. Nie chcę ich na nim
widzieć. Myślę, że Arvo też by tego nie chciał.
- Chyba nie…
Cmentarz
Hietaniemi był ogromny. Chowano tutaj głowy państwa, wybitnych artystów i
wojskowych. Lasse podjechał pod piętrowy budynek zarządu cmentarza i
zaparkował. Rozmowa z zarządcą przebiegła bardzo sprawnie. Zapytał skąd mają
odebrać ciało, czy przygotować wieńce i czy życzą sobie księdza.
- Wolelibyśmy mistrza ceremonii. Arvo nie był
wierzący. – odpowiedziała Mila. – Trumna ma być standardowa, sosnowa i prosta,
bez żadnych ozdób.
Zarządca
wyznaczył datę pogrzebu. Miał się odbyć za pięć dni. Przeszedł jeszcze z nimi
do miejsca, za które Ula zapłaciła i w którym miało spocząć ciało jej męża.
Ten
pogrzeb był zupełnie inny od tego, co znała. Nie czuła prawie wcale tej
polskiej, wzruszającej obrzędowości. Nie słyszała pieśni żałobnych. Fiński
pogrzeb to nie mistyczne przeżycie, ale głęboki, społeczny rytuał pożegnania
członka zbiorowości.
Przyszło
mnóstwo ludzi, także dyrekcja szpitala. Mistrz ceremonii na podstawie
informacji uzyskanych od Mili ułożył piękną opowieść o życiu Arvo. Potem
przemawiała Ula. Nie mogąc opanować łez i drżącego głosu dziękowała zmarłemu za
te krótkie chwile szczęścia, które jej podarował.
- Za wcześnie odszedłeś kochany, za wcześnie…
Mieliśmy tyle marzeń i planów. Mieliśmy się wspólnie zestarzeć. Doczekać dzieci
i wnuków. Ja już do śmierci będę nosić tę żałobę w sercu i do śmierci będę cię
opłakiwać.
Po Uli przemawiała Mila i Lasse. Potem odśpiewano jakąś pieśń i spuszczono trumnę do grobu. Górę przykryto zieloną pokrywą na kształt przyszłej świeżej mogiły. Zamiast krzyża umieszczono tablicę z dwujęzycznym epitafium, którą zamówiła Ula o treści:
ARVO KIURU
lat 32
zmarł tragicznie
„Odszedłeś cicho i bez pożegnania,
jak ten co nie chce swym
odejściem smucić,
jak ten co wierzy w chwili
rozstania,
że niebawem… wróci”
Po
pogrzebie Lasse zawiózł Ulę i Milę do domu. Ula była kompletnie rozbita. Mila
zaparzyła kawę i przysiadła na fotelu.
- To co teraz? – zapytała. – Wracasz do pracy?
- No chyba tak… To lepsze niż siedzenie w
domu, w którym wciąż czuję obecność Arvo i który nawet nim pachnie. Nie mogę
sobie z tym wszystkim poradzić – w jej oczach zalśniły łzy i potoczyły się po
policzkach. – Strasznie mi go brakuje i tęsknię za nim. To bardzo boli. Niemal
pęka mi serce. Pomyślałam nawet, czy nie sprzedać tego mieszkania i wrócić do
Polski. On był dla mnie najważniejszy, Mila. Nigdy nikogo tak nie kochałam jak
jego i myślę, że nic nie wypełni tej pustki jaką po sobie zostawił. Moje życie
bez niego jest bez znaczenia, bo to on nadawał mu sens i treść. Bez niego
jestem nieszczęśliwa i nie uporam się z tą rozpaczą żyjąc tutaj, dotykając
rzeczy, których i on dotykał lub katując się oglądaniem naszych zdjęć. Może w
Polsce byłoby mi łatwiej pogodzić się z tym, że jego już nie ma…?
- Zrobisz, jak uważasz, bo mnie trudno jest
coś mądrego doradzić w tej kwestii. Gdybyś jednak zdecydowała się na powrót do
Polski to pamiętaj, że ja chętnie odkupię od ciebie to mieszkanie. Miałabym
bliżej do pracy. Muszę tylko wiedzieć, ile za nie chcesz.
- Wycenili je na dwieście trzydzieści tysięcy
euro. Taka kwota figuruje w akcie notarialnym.
- Nie mam tyle – Mili zrzedła mina. -
Uciułałam dwieście tysięcy i to z wielkim trudem.
- Nie przejmuj się. Jeśli zajdzie taka
potrzeba, tobie sprzedam za dwieście.
Przez
następne dwa tygodnie biła się z myślami, czy wrócić do Polski, czy nie. Nie
chciała obarczać ojca swoimi problemami i znowu władować mu się na głowę.
Najchętniej kupiłaby jakieś nieduże mieszkanko w Warszawie i to rozwiązałoby
problem.
Któregoś
dnia połączyła się z ojcem przez skypa i wyłuszczyła mu swoje plany. Był
zachwycony.
- To najlepsze co możesz zrobić, córcia. Tam
tylko się gryziesz i rozpaczasz. Tu przynajmniej masz bliskich. My poprzemy
każdą twoją decyzję i pomożemy we wszystkim. Dzięki tobie odżyliśmy i już nie
klepiemy biedy. Pieniądze, to nie wszystko. Wracaj do domu, kochanie.
Podbudowana
rozmową z ojcem podjęła decyzję o powrocie. Od razu poinformowała o tym Milę.
- Jak chcesz, możesz się już wprowadzać, ale
musisz mi pozwolić mieszkać tutaj do mojego wyjazdu. Mam jeszcze trochę spraw
do załatwienia i myślę, że nie nastąpi to wcześniej niż za miesiąc. Jak możesz,
to przelej mi pieniądze na konto, bo zamierzam kupić mieszkanie w Warszawie i
muszę mieć czym zapłacić.
Mila
bardzo się ucieszyła. Następnego dnia przywlekła swoje rzeczy i zrobiła
przelew. Ula przez kilka dni przetrząsała internet w poszukiwaniu mieszkania
dla siebie. W końcu zdecydowała się na nowe, dwupokojowe, położone blisko
centrum przy ulicy Filtrowej. Mieszkanko miało niespełna pięćdziesiąt metrów i
mieściło się na piątym piętrze. Ula kuła żelazo póki gorące. Skontaktowała się
z deweloperem i wstępnie ustaliła warunki kupna. Załatwiła u notariusza
pełnomocnictwo dla swojego ojca i jego kopię przesłała deweloperowi. Józef wraz
z towarzyszącym mu Jaśkiem podpisał w imieniu Uli umowę i przy okazji obejrzał
mieszkanie. Po zawarciu umowy na sprzedaż lokalu deweloper połączył się z nią
telefonicznie potwierdzając ten fakt, a ona przelała na konto jego firmy prawie
sto sześćdziesiąt tysięcy euro.
Kiedy
Józef powiadomił ją, że ma już klucze do mieszkania, mogła zacząć je meblować.
Meble zamawiała w IKEI. Tu w Finlandii niemal każde mieszkanie posiadało
sprzęty tej firmy. Ula lubiła prostotę i takie meble bardzo jej odpowiadały.
W tak
zwanym międzyczasie odbyła rozmowę ze swoim bezpośrednim przełożonym informując
go o swojej decyzji.
- Proszę mnie źle nie zrozumieć – mówiła. – Gdyby
Arvo żył nawet nie pomyślałabym o wyjeździe, ale jego już nie ma, a ja z każdym
dniem coraz bardziej tęsknię za moimi bliskimi.
Dyrektor
okazał jej wiele wyrozumiałości. Nie próbował jej zatrzymać. Ustalił z nią
tylko, jak długo jeszcze będzie pracować.
- Myślę, że do końca miesiąca. Zrobię remanent
w magazynie, żeby moja następczyni nie miała problemów.
- W takim razie do końca miesiąca dokonamy
jeszcze przelewu wszelkich należności. To dotyczy także pensji Arvo, bo należy
mu się za kilka przepracowanych w tym miesiącu dni.
Powoli
zamykała wszystkie swoje sprawy. Kiedy wpłynęły jej należności przelała je na
swoje konto w warszawskim banku, a to fińskie zlikwidowała. Sporo rzeczy
osobistych wysłała pocztą. Także pamiątki po Arvo.
Na
lotnisko w Vantaa zawiozła ją Mila i została aż do odprawy. Uściskały się
serdecznie na pożegnanie.
- Szczęśliwego lotu, Ula i daj czasem znać,
jak żyjesz.
- Ty też dbaj o siebie i nie daj się zwariować
rodzicom. Zajrzyj czasem na cmentarz i zapal w moim imieniu Arvo światełko. Jak
tylko będę mogła, to zrobię to osobiście.
Przeciskała
się przez tłum pasażerów ciągnąc za sobą walizkę i wypatrując drogich jej osób.
Wreszcie dojrzała całą trójkę i wpadła w ich ramiona.
- Strasznie się za wami stęskniłam, ale już
jestem i nigdzie się nie wybieram. Chodźmy. Tu po drodze jest kantor. Muszę
wymienić trochę pieniędzy. Jak mieszkanie, tato?
- Będziesz zadowolona. Wszystkie meble
dotarły. Składaliśmy razem z Jaśkiem. Piece gazowe i pralka też podłączone.
Zrobiliśmy zaopatrzenie i ugotowaliśmy obiad. Pojedziemy tam od razu.
Wyszli
z budynku lotniska i Ula zamówiła taksówkę.
- Nie wiem, jak to daleko i muszę dopiero
rozeznać się we wszystkim. Taksówką będzie szybciej.
Chodziła
po mieszkaniu i podziwiała pracę ojca i brata. Naprawdę się spisali, bo
wszystko wyglądało bardzo porządnie, a meble prezentowały się w tym wnętrzu
świetnie.
- Pięknie to wygląda. Teraz muszę mieć trochę
czasu, żeby oswoić się z tym wszystkim, a potem rozejrzeć się za jakąś pracą.
Na razie wciąż przyzwyczajam się do myśli, że Arvo już nie ma i że jestem sama.
Cieplak
podszedł do niej i pogłaskał ją po głowie.
- Będzie dobrze córcia, tylko potrzeba na to
czasu. Z jego upływem minie rozpacz i ta bolesna tęsknota za nim. Nie chcę
przez to powiedzieć, że o nim zapomnisz, ale na pewno będzie mniej bolało.
Tak jak myślałam, rodzice Arvo będą ją obwiniać za śmierć syna. Teraz wróciła do kraju i najbliższych i tak jak mówi Cieplak z czasem będzie lżej. Znalezienie pracy powinno jej pomóc w dojściu nieco do siebie.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam w środę wieczorem.
Julita
Julita
UsuńStarsi państwo Kiuru mają przedziwną mentalność zwłaszcza jeśli chodzi o dzieci. Niby chcą je ochronić z wielkiej miłości, a tymczasem wychodzi całkiem odwrotnie. Teraz po śmierci syna znaleźli sobie nowy obiekt, który mogą bezkarnie oskarżać o śmiertelny wypadek, wieszać na nim psy i obwiniać za wszystkie nieszczęścia tego świata. Obiecuję jednak, że ten obiekt, czyli Ula nie pozostanie im dłużna.
Pozdrawiamy pięknie i bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. :)
Rodzice Arvo to wredne żmije, jak śmieli powiedzieć, że sprowadziła na niego pecha?? Mam tylko cichą nadzieję, że Ula im wszystko wygarnie, bo zrobili z niej potwora... Nosz co za ludzie... aaa zapomniałam nie ludzie tylko potwory, bo jak mogą ją obwiniać to, że to jest obywatelka Polski to nie oznacza, że ona go zabiła...
OdpowiedzUsuńWESOŁYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA I DOSIEGO ROKU
Renia
UsuńRodzice Arvo byli przeciwni temu małżeństwu więc teraz mają używanie. Mila z nimi nie mieszka, ale czasem dzwon. Jest niejako pośrednikiem między nimi a Ulą, a że oni Uli nie cierpią, to Mila się nasłucha.
Pozdrawiamy cieplutko i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Lubię niespodzianki i za tę bardzo dziękuję;) Szkoda tylko, że treść rozdziału jest taka dołująca. Współczuję Uli. Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńPomyślałyśmy, że dodamy dzień wcześniej, bo większość zaabsorbowana przygotowaniami do świąt. Mimo to, jak widać po komentarzach, sporo osób czyta i komentuje, za co jesteśmy wdzięczne. Rozdział smutny i przygnębiający, ale przynajmniej Ula wraca do Polski.
Bardzo dziękujemy za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Jak to szybko poszło, był chłop, szast prast i go nie ma. Smutna uroczystość i ula właściwie z rozpaczą jest sama. Nie dziwię się, że postanowiła wrócić. Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńTakie to życie. Nie wiadomo, kto z kraja (jak to mówią u nas na wsi) Młody czy stary, śmierć nie robi żadnych rankingów. Dla Uli to cios w samo serce i długo nie będzie mogła pogodzić się z tą stratą.
Najserdeczniej pozdrawiamy i jesteśmy wdzięczne, że zajrzałaś i skomentowałaś. :)
Przepiękne epitafium. Bardzo żal mi Uli. Miśka pozdrawia
OdpowiedzUsuńMiśka.
UsuńNic dziwnego, że żal Ci Uli. Zawsze jest żal, kiedy tragicznie bądź nie, umiera ktoś tak młody. Żal też tych, co zostają i opłakują tę przedwczesną śmierć.
Dziękujemy za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Biedna Ula. W Polsce też nie będzie jej lekko, ale na pewno lżej niż w Helsinkach. Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia
UsuńTo trochę takie "na dwoje babka wróżyła". Ula mogłaby być na końcu świata, ale póki co, nic ukoi tej żałoby, tej ogromnej straty i tęsknoty za Arvo. Jedno jest pewne, że Ula nie pozbiera się tak łatwo.
Najserdeczniej pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Należy dziękować opatrzności za Lasse i Milę. Bez ich pomocy Uli by było jeszcze trudniej. Z chęcią przeczytam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńTo prawda, co piszesz. Lasse czuł się w obowiązku, żeby pomóc, bo przecież z Arvo byli najlepszymi przyjaciółmi, a Mila była siostrą zmarłego. Byli ze sobą zżyci i w opozycji do rodziców. Wspierali się. Ona także poniosła stratę, podobnie jak Ula.
Pozdrawiamy cieplutko i pięknie dziękujemy za wpis. :)
Teściowie Uli są jednak straszni! Jak można pleść takie bzdury? Ula winna śmierci męża?! Oni chyba nigdy się nie zmienią. Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńNa zmianę zachowania państwa Kiuru nie ma co liczyć. To zatwardziali katolicy, którzy u wszystkich widzą wady, a u siebie wyłącznie pozytywy. Walka z nimi, to walka z wiatrakami, o czym przekonały się ich dzieci, a także Ula.
Pozdrawiamy najserdeczniej i cieszymy się, że zajrzałaś. :)
Jak można być tak zapiekłym w swoich sądach i żalu? Jak można nie przyjść na ostatnie pożegnanie jedynego syna? Przecież już nigdy go nie zobaczą. Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńDla wyjaśnienia powiem, że Mila powiadomiła rodziców o śmierci Arvo, ale jak usłyszała, że obwiniają za tę śmierć Ulę, zrezygnowała z poinformowania ich o dacie pogrzebu. Z drugiej strony, gdyby im zależało, to znaleźliby sposób, żeby się o nim dowiedzieć, prawda?
Bardzo dziękujemy za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
O Boże jaka straszna sytuacja. Arvo pod prześcieradłem. Dobrze, że Ula trafiła na Lasse, który pozwolił jej pożegnać się z mężem. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńTo najgorsze, co mogło Ulę spotkać. Martwe ciało ukochanego męża. Ciężko się z tym pogodzić i ciężko wyjść z szoku, bo myśl, że jego już nie ma jest irytująca i niemal zwala z nóg. Dla Uli to prawdziwy dramat, z którym trudno będzie jej się pogodzić.
Bardzo dziękujemy za wizytę na blogu i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Wydaje mi się, że dobrze zrobił Lasse mówiąc Uli, że Arvo nie cierpiał i zmarł natychmiast. Nie jest to nie wiadomo jakie pocieszenie, ale zawsze lżej wiedzieć, że ukochana osoba nie cierpiała. Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńByć może te słowa są w jakimś sensie pocieszające, ale marna to pociecha, gdy widzi się poranione, martwe ciało człowieka, którego kilka godzin wcześniej wypuściło się z ramion.
Pozdrawiamy najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Rodziców Arvo miał okropnych, ale siostrę wspaniałą. Mila zachowała się naprawdę wspaniale. Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńMila jest w porządku, choć jak sama tłumaczy Uli, Finowie nie są zbyt wylewni i nie okazują za bardzo emocji tak jak np. my-Polacy. Mila zachwuje spokój i trzeźwość umysłu. Dzięki temu może więcej zdziałać niż pozostająca w kompletnej rozsypce, Ula. Nie oznacza to jednak, że Mila nie cierpi. Z całą pewnością ubolewa nad śmiercią brata, u którego zawsze znajdowała życzliwe słowo i wsparcie.
UsuńNajserdeczniej pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Dobrze przynajmniej, że Ula nie miała problemu ze sprawami spadkowymi. Pieniądze się przydadzą. Dzięki Arvo mogła kupić mieszkanie w Warszawie. Z jednej strony fajnie, że będzie samodzielna, ale z drugiej, to chyba niezbyt dobrze, bo będzie ciągle myślała o mężu. Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńSprawy spadkowe nie budziły żadnej wątpliwości, bo ona była żoną, nie dziewczyną, czy narzeczoną. Zresztą Arvo jeszcze za życia uregulował wszystkie sprawy związane z mieszkaniem, czy kontem bankowym.
Bardzo dziękujemy że zajrzałaś i skomentowałaś. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
A więc nie tylko Arvo nie dogadywał się z rodzicami. Nawet Mili umilili życie do tego stopnia, że się wyprowadziła. Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina
UsuńSeniorzy Kiuru, to fanatyczni katolicy, którym ich dzieci nie chciały się podporządkować. Arvo uniezależnił się od nich, a Mila zrozumiawszy, że oni nigdy nie pogodzą się z jej orientacją seksualną, także to zrobiła. Ich rodzice nie mogli pogodzić się z faktem, że dzieci dość wcześnie stały się ateistami i znienawidziły własnych rodzicieli za ich fanatyzm.
Pięknie dziękujemy za komentarz i naserdeczniej pozdrawiamy. :)
Na razie Ula jest w głębokiej żałobie, ale w końcu pojawi się na jej drodze nowa miłość. Avro, gdyby tylko przewidział swój los albo mógł coś jej powiedzieć, chciałby, aby nie była sama. Oby nowa miłość okazała się tak samo piękna i aby przyszli teściowie nie byli tacy jak ci pierwsi. Ciągle tytuł jest intrygujący dla mnie. Może w jakimś komentarzu był wyjaśniony, ale ja na czytanie wszystkich nie mam czasu. Może jakiś piesek ich zapozna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam milutko.
RanczUla
OdpowiedzUsuńPowiem tylko, że tytułowy złoty pies ma w tym opowiadaniu kluczowe znaczenie i jedyne, co mogę zdradzić, to to, że nie jest stworzeniem z krwi i kości. Do tej pory ani ja, ani Gaja nie wyjaśniałyśmy tego w żadnym komentarzu więc nic Ci nie umknęło. Jeszcze przez chwilę ten pies pozostanie tajemnicą, ale wkrótce wyjaśnimy w czym rzecz. A co do Uli, ona nie tylko jest w żałobie, jest też w depresjii choć sama tego tak nie nazywa, to wkrótce zacznie ją to przerastać.
Pozdrawiamy Cię pięknie i bardzo dziękujemy za wpis. :)