WIELKANOC 2023R.
KOCHANI
Z okazji świąt życzymy Wam wiosny w sercu, zieloności w głowie, miłości i spokoju, optymizmu i radości z rodzinnego świętowania, smacznego jajka i mokrego dyngusa, a od zająca sporo prezentów.
Wszystkiego najpiękniejszego nasi drodzy.
Gośka i Gaja
ROZDZIAŁ
9
ostatni
Wyszli
z „Neptuna” ustalając, że Ula z Markiem idą w prawo, a Viola z Sebastianem w
lewo. Marek podał żonie ramię, a drugą ręką dotknął jej brzuszka.
- Jeszcze małe to nasze szczęście – powiedział
wzruszony. – Nawet nie wiem, który to miesiąc.
- Koniec trzeciego. Już za mną poranne mdłości
i złe samopoczucie. Teraz czuję się świetnie. Całe życie mogłabym chodzić w
ciąży.
- Tak strasznie mi wstyd, że nie dotrzymałem
wtedy słowa i urżnąłem się jak ostatni lump. Kiedy zobaczyłem te buciki, niemal
pękło mi serce. Ty chciałaś mi powiedzieć o ciąży, a ja byłem pijany w sztok. To
był już ostatni tak głupi pomysł, który przyszedł mi do głowy. Mało brakowało,
a straciłbym ciebie i nasze dziecko, a Sebastian Violettę. Cieszę się, że Seba
zdobył się wreszcie na odwagę i oświadczył się. Mam nadzieję, że Viola przyjmie
pierścionek. Kiedy was nie było snuliśmy się obaj i nie umieliśmy sobie znaleźć
miejsca. Ani raz nie poszliśmy do klubu, żeby tam topić smutki. Siedzieliśmy w
domu i martwiliśmy się o was. Dla mnie najgorsze były noce. Bez ciebie trudno
mi zasnąć. Gdybyś odeszła na dobre, chyba palnąłbym sobie w łeb, żeby nie
cierpieć. Wybacz mi, Ula tę głupotę. Już nigdy więcej nie narażę cię na nic
podobnego. To było szczeniackie i durne.
- To prawda, ale musiałyśmy wam dać nauczkę.
Oglądając te zdjęcia nie uwierzyłam w zdradę, bo one nic takiego nie
pokazywały. To Viola się nakręciła twierdząc, że nas zdradzacie. Ja byłam
ostrożna w osądach. Dostałeś przedsmak tego, co zrobiłabym, gdybyś naprawdę
mnie zdradził. Nie dałabym ci szansy powrotu, bo byłoby to dla mnie zbyt
bolesne.
- Wrócisz ze mną do Warszawy?
- Wrócę. Tęsknię za pracą. Dwa miesiące
bezczynności wystarczą. Uciekłyśmy, a tak naprawdę porzuciłyśmy pracę. Nie mam
pojęcia, jak prezes to potraktuje.
Marek
uśmiechnął się figlarnie. Zatrzymał się obejmując ją w pasie.
- Pan prezes potraktuje to bardzo łagodnie.
Nie będzie wyciągał żadnych konsekwencji. Potraktuje to w kategoriach urlopu
bezpłatnego i rozejdzie się po kościach. A tak swoją drogą to miałaś rację co
do Adama. Świetnie sobie poradził podczas twojej nieobecności. Pomyślałem nawet
o awansie dla niego i zrobiłbym go twoim zastępcą. Będzie nam potrzebny, jak
pójdziesz na urlop macierzyński.
- To dobry pomysł. Kiedy chcecie wracać?
- Chyba jutro po śniadaniu. Spakujecie się
spokojnie bez napinki. Mamy cały dzień. Ojciec mnie zastępuje.
- To jak będzie Viola? Przyjmiesz ten
pierścionek?
- Przyjmę pod dwoma warunkami. Pierwszy to
taki, że weźmiemy ślub jak najszybciej, najlepiej w święta, a drugi, że szybko
zajdę w ciążę. Zegar tyka tyk, tyk, tyk, a ja nie młodnieję. Nie będę przez
bryle do kołyski zaglądać.
Jeśli
nie zgadzasz się z którymś z tych warunków, to może od razu się rozstańmy tu i
teraz.
Olszański
rozciągnął w uśmiechu swoją pucołowatą twarz.
- Na wszystko się zgadzam, Violuś. Jak tylko
wrócimy do Warszawy, zacznę działać. Ula i Marek na pewno pomogą.
Violetta
popatrzyła na swojego chłopaka podejrzliwie.
- I tak nagle, po prostu zgadzasz się na
wszystko?
- Wcale nie nagle i wcale nie po prostu.
Kocham cię przecież jak szaleniec. Bez ciebie już ani dnia dłużej, bo chyba
zwariuję. Wyciągnij paluszek. Lepiej będzie wyglądał z tym cackiem. Prawdziwy
brylant.
Jeszcze
wieczorem spakowały wszystkie swoje rzeczy. Rano, tak jak zaplanował Marek,
poszli na śniadanie do „Neptuna”. Po nim wszyscy pożegnali się z ciotką
Violetty, a dziewczyny podziękowały jej za wszystko.
Marek
upchał torby w bagażniku i zatrzasnął go z hukiem.
- Wsiadajcie. Seba, wy z tyłu. Ula obok mnie.
Musi mieć wygodnie.
Tym
razem nie padało. Dzień, jak na późną jesień był dość pogodny. Mimo to Marek
nie naciskał mocniej pedału gazu. Nie jechał przecież sam.
- To kiedy ślub, Viola? Pierścionek przyjęłaś
więc nie ma zmiłuj – rzucił Marek do tyłu.
- Chcemy jeszcze w tym roku, w święta.
- Serio? Macie mało czasu. Jak chcecie to
załatwić?
- Skromnie. Bardzo skromnie. Wynajmiemy jakiś
lokal na kilka godzin. Ludzi też będzie niewielu. Tylko najbliższa rodzina z
mojej strony i Sebulka. Chcemy też was prosić na świadków. Zgodzicie się?
- Oczywiście. Nie odmówiłbym najlepszemu
przyjacielowi i mojej najlepszej sekretarce. Zamówię wam ładne zaproszenia
ślubne i poproszę Pshemko, żeby wybrał ci z ostatniej kolekcji jakąś ładną
sukienkę. Dla Seby też znajdziemy porządny garnitur. Jeśli chcecie to zatrzymam
się przy jubilerze, jak będziemy w Warszawie. Wybierzecie sobie obrączki.
Myślę, że w Urzędzie Stanu Cywilnego nie będzie problemu. O tej porze roku
pobiera się niewielu ludzi, tak sądzę. Teraz, jak to mówię, to jestem dobrej
myśli, że załatwicie wszystko na czas.
Violetta
siedziała z tyłu oszołomiona. Marek rozwiązał kilka jej problemów.
- Jestem ci naprawdę wdzięczna, zwłaszcza za
Pshemko.
- Nie ma sprawy, Viola. On dla nas też
przecież szył kreacje ślubne. Ostatnia kolekcja była bardzo udana właśnie ze
względu na suknie. Są zachwycające. Na pewno coś dla ciebie wybierze. Poza tym
dużo mniej jest załatwiania, kiedy bierze się tylko ślub cywilny.
Rzeczywiście
w Warszawie Marek zatrzymał się przed sklepem jubilera. Zmitrężyli tam niemal
godzinę, ale Violetta wybrała w końcu ładne, dość grube obrączki. Stojąc przed
blokiem, w którym mieszkał Sebastian, Marek pytał oboje, co z jutrzejszym
dniem, czy przychodzą do pracy.
- Ja na pewno. Nie wiem, jak Viola.
- Ja też będę. Trzeba wypisać ten wniosek na
urlop bezpłatny.
- W takim razie widzimy się w firmie.
Trzymajcie się.
Już bez
przeszkód zajechali na Sienną. Ula wyglądała na zmęczoną. Była blada i sprawiała
wrażenie niewyspanej. Marek z troską popatrzył na jej twarz.
- Zaraz zrobię ci ciepłą kąpiel, to trochę się
odprężysz i zrelaksujesz. Dzisiaj ja gotuję. Chodźmy.
Z
przyjemnością zanurzyła się w pachnącej pianie. Przez dwa miesiące korzystała
jedynie z prysznica. Przymknęła oczy i uśmiechnęła się do swoich myśli. Ta jej
ucieczka wyszła Markowi na dobre i najwyraźniej wyciągnął z niej wnioski.
Sebastian miał chyba tak samo. Obaj otoczyli swoje kobiety atencją i troską.
Jak dotąd, nie mogły narzekać.
W
czasie kiedy ona zażywała przyjemnej kąpieli Marek urzędował w kuchni
przygotowując swoje popisowe spaghetti. Mieszając sos rozmawiał przez telefon z
ojcem.
- Nie tato, jutro nie musisz przyjeżdżać. Ja
jestem już w Warszawie i rano będę w pracy. Tak…, znaleźliśmy Ulę i Violettę.
Przyjechały z nami. One też wracają do pracy. Ula czuje się świetnie. Na
początku miała mdłości i wymioty, ale teraz jest już wszystko w porządku.
Wygląda zjawiskowo. Nasze maleństwo ma trzy miesiące i zaczyna czwarty. Pozdrów
mamę. Do zobaczenia.
Wyszła
z łazienki otulona ciepłym szlafrokiem i podkulając nogi usiadła na kanapie.
Pociągnęła nosem. Z kuchni dolatywały nieziemskie zapachy.
- Pięknie pachnie… Zgłodniałam.
- Już podaję, kochanie – Marek z dwoma
talerzami wszedł do salonu. – Bardzo proszę. Smacznego – popatrzył na żonę
roziskrzonym wzrokiem. – Bardzo się cieszę, że wróciłaś. Ten dom bez ciebie to
istna pustelnia i cicho w nim jak w grobie. Już nigdy więcej – otrząsnął się. –
Przysięgam. Dzwoniłem do rodziców. Masz od nich obojga pozdrowienia. Cieszą
się, że mi wybaczyłaś, ale najbardziej z tego, że zostaną dziadkami. Zaprosili
nas na obiad w niedzielę. Chyba powinienem też zadzwonić do twojego taty.
- Nie dzwoń. Ja dzwoniłam i wszystko mu
opowiedziałam. Jest już spokojny.
- Jutro koło dziewiątej przejadę się do
drukarni po zaproszenia dla Sebastiana. Obiecałem. Czy ty w tym czasie mogłabyś
pójść do Pshemko w sprawie garnituru dla niego i sukni dla Violetty? Mistrz cię
uwielbia i na pewno ci nie odmówi.
- Nie ma sprawy. Trzeba im trochę pomóc przy
tym ślubie.
- Witaj Violetto. Cóż za miły widok widzieć
cię przy pracy – Marek wszedł do sekretariatu witając się spontanicznie ze
swoją sekretarką.
- Też się cieszę, że cię widzę. Pocztę masz na
biurku. Ulka też przyjechała?
- Też. To ona pójdzie do Pshemko w sprawie
twojej sukni. On ją uwielbia i traktuje jak swoją prywatną muzę. Na pewno nie
odmówi. Ja w tym czasie pojadę po zaproszenia dla was.
- Bardzo ci dziękuję. Mógłbyś wziąć ze sobą
Sebulka? On zna mniej więcej mój gust i wie, co mi się spodoba.
- Nie ma sprawy. Zaraz do niego zadzwonię.
Siedzieli
w gabinecie dyrektora zaprzyjaźnionej drukarni i oglądali katalog wzorów
zaproszeń.
- Policzyliście, ilu będzie gości?
- Niewielu. Znacznie mniej niż u was na
weselu. Moi rodzice i Violki, to czworo. Do tego jej dziadkowie, mój brat z
żoną i Pshemko, o ile przyjmie zaproszenie. W sumie z nami trzynaście osób.
- Na pewno przyjmie. Lubi takie imprezy.
- Po południu chcemy jechać na Freta.
Znaleźliśmy korzystną ofertę kawiarni, która tam się znajduje. Nazywa się „Feta
na Freta”. Mają salę kominkową i wynajmują ją na przyjęcia od szesnastej do
dwudziestej trzeciej. To nam wystarczy. Dziadkowie i rodzice na pewno nie
wytrzymają dłużej. O, spójrz na te – Sebastian postukał palcem we wzór
zaproszenia. Ładne, nie? Violce na pewno się spodoba. Lubi takie romantyczne
motywy. Dorożka, dwa konie i para młoda. Piękne. Zamawiamy.
Wysiedli
z windy na piątym piętrze z ożywieniem dyskutując jeszcze na temat menu i muzyki.
W pewnym momencie Marek zatrzymał się gwałtownie na środku korytarza zmuszając
przyjaciela do tego samego.
- Co jest…? – zapytał zdezorientowany
Sebastian.
- Ciii… Spójrz na nie – Marek dyskretnie
wskazał sekretariat. – Czyż nie są piękne?
Brakowało
naprawdę niewiele, żebyśmy je stracili. Za to jeszcze raz cię przepraszam,
Seba. Gdyby ponownie w mojej głowie wylęgły się takie głupie pomysły, to
sprowadź mnie na ziemię. Kiedy pojechałem do Rysiowa mój teść powiedział mi coś
znamiennego. Powiedział, że kiedy rozum śpi, budzą się demony. U mnie wylęgły
się demony przeszłości i obym już nigdy nie powołał ich do życia. Mam nadzieję,
że moja miłość do Uli i naszego dziecka nigdy na to nie pozwoli. A teraz
chodźmy. Pokażmy im te zaproszenia.
K O N I
E C
Rozczulający gest Marka, który dopiero miał możliwość przywitania się ze swoim potomkiem;) Dziękuję za historię. Z niecierpliwością czekam na kolejną opowieść. Natomiast z okazji nadchodzących świat życzę dużo zdrowia i radości;) Serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńMęska dłoń na rosnącym, ciążowym brzuszku zawsze rozczula, a na pewno mnie, więc musiał się znaleźć taki obrazek w tym opowiadaniu.
Pięknie dziękujemy za komentarz i życzenia. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Panowie mieli więcej szczęścia niż rozumu;) Ale w sumie to dobrze dla wszystkich, Radosnych i spokojnych świat;) Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńTo prawda. W dużej mierze zawdzięczają to własnej wstrzemięźliwości, że nie posunęli się obaj za daleko, choć pewnie niewiele brakowało.
Serdecznie Cię pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za życzenia. :)
Pomoc Marka z załatwieniem Pshemko i nie tylko jest nieoceniona;) Szczęśliwości i smacznego jajka;) Miśka pozdrawia
OdpowiedzUsuńMiśka
UsuńMarek czuł się winny wobec Sebastiana, bo wkręcił go w arcy nieprzyjemną sytuację więc przynajmniej w pomocy w przygotowaniach ślubnych upatrywał zrekompensowanie mu choć w części bury, jakiej przyjaciel musiał wysłuchać od Violetty.
Wdzięczne za komentarz i życzenia pozdrawiamy Cię cieplutko. :)
Szczęśliwe zakończenie zwłaszcza dla trochę niedojrzałych facetów;) Wam również życzę zdrowych wesołych świat;) Czekam na kolejny post i dziękuję za dzisiaj. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńWiesz, że u mnie zawsze musi być happy end więc i tym razem nie mogło być inaczej. Niektórzy mają więcej szczęścia niż rozumu.
Pozdrawiamy najserdeczniej i dziękujemy za wpis i życzenia. :)
Sebastian jednak okazał się fajnym gościem;) Violetta też jest niezła, hihihi;) Zdrowia, szczęścia, pomyślności i smacznego jajka;) Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia
UsuńSeba został trochę przymuszony zarówno przez przyszłą teściową, jak i przez Marka. Chyba nie sądził, że będzie bujał się z Violą aż do sześćdziesiątki. Dla niego, a tym bardziej dla niej był już najwyższy czas, by założyć rodzinę i postarać się o potomstwo.
Pięknie dziękujemy, że zajrzałaś i skomentowałaś. Podziękowania także za życzenia. Serdecznie pozdrawiamy. )
No i wszystko dobrze się skończyło 💓💓 Marek super się zachował pomagając w załatwianiu ślubu, ma zmysł organizatorski. Ale i tak Violka rozwaliła system swoimi warunkami przyjęcia oświadczeń 🤣 Dziękuję i czekam na kolejne 😉 Pozdrawiam serdecznie i życzę zdrowych i radosnych świąt Wielkanocnych 🐣🐰
OdpowiedzUsuńHalina
UsuńJak pisałam wyżej, Marek przez swoją pomoc w organizacji ślubu Seby i Violi chciał jakoś wynagrodzić przyjacielowi to, że wkręcił go w tę niefajną historię z wypadami do klubów. Miał po prostu wyrzuty sumiania, a pokręcona Viola wreszcie osiągnęła to, o czym od dawna marzyła.
Dziękujemy bardzo za życzenia i komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Wszystko dobre co się dobrze kończy 💖 Ale czyż mogło być inaczej...
OdpowiedzUsuńTeraz Ula spokojna będzie odliczać dni do przyjścia na świat małego Dobrzaniątka, a Viola "pije żelazo póki gorące" i zamierza jak najszybciej zostać panią Olszańską.
Także nasi panowie mają więcej szczęścia niż rozumu, ale miejmy nadzieję, że zgodnie z zapowiedzią Marka to ostatni taki wyskok.
Wam, Gosiu i Gaju, na te nadchodzące święta spokoju i radości, miłych chwil spędzonych w gronie najbliższych, wiosny w sercu i wiosny za oknem🐣🐑🐣
Dagmara
UsuńTeraz może być już tylko lepiej, bo panowie jednak zostali przeczołgani przez czyściec i zapewne dostali solidną nauczkę.
Pozdrawiamy najserdeczniej i bardzo dziękujemy za życzenia i komentarz. :)
Jak to się wszystko potrafi mienić;) Violetta pewnie kiedyś marzyła o wielkiej pompie, a teraz zgadza się na skromny ślub i jest szczęśliwa;) Zdrowych i radosnych świąt;) Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńTo chyba jest jakaś reguła, że z biegiem czasu maleją nam wymagania więc i Violetta trochę spasowała i zadowala ją nawet skromna uroczystość ślubna.
Pozdrawiamy pięknie i bardzo dziękujemy za wpis i życzenia świąteczne. :)
Cieszę się, że Violetta tak łatwo nie odpuściła! Dzięki temu będzie miała męża i to swojego ukochanego Sebastiana;) Jak będzie konsekwentna, to i maluszek szybko przybędzie;) Wspaniałych świąt, smacznego jajka i mokrego dyngusa na szczęście;) Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńMiłość nie odpuszcza, a Viola jakby nie patrzeć, kochała swojego Sebulka nad życie. Gdyby tak nie było, puściłaby go kantem pod byle jakim pretekstem, prawda?
Dziękujęc za życzenia i komentarz, najserdeczniej Cię pozdrawiamy. :)
Dobrze, że obaj panowie poszli po rozum do głowy i potrafili przekonać do siebie Ulę i Violettę;) Liczę tylko na to, że Marek i Sebastian dotrzymają słowa i będą już grzeczni;) Z okazji świąt życzę zdrowia, spokoju i dużo prezentów;) Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńJestem przekonana, że obaj panowie wyleczyli się już z młodzieńczych ciągot. Bardzo zależy im na swoich partnerkach i z całą pewnością nie odważą się już na nic podobnego. :)
UsuńBardzo dziękujemy za wpis i życzenia. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
To, że Ula jest aniołem, to wiedziałam, ale i Violce nic nie brakuje do świętości;) Chłopacy powinni je całować po piętach;) Inne dziewczyny chyba tak łatwo by im nie odpuściły;) Pogodnych i radosnych świąt życzę;) Do następnego razu, ciekawe co to będzie? Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńDzięki temu, że dziewczyny wybaczyły tym dwóm ancymonkom, oni już całują ślady ich stóp i gotowi im nieba przychylić. Solidna nauczka wychodzi czasem na zdrowie.
Pozdrawiamy najserdeczniej i bardzo dziękujemy za komentarz i życzenia. :)
Miłość rządzi;) Bardzo miło się czyta o pogodzeniu się dwóch par;) Dziękuję za tę opowieść. Czekam na kolejną historię. A z okazji świąt życzę zdrowia, spokoju i smacznego jajka;) Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńMy powiemy - miłość zwycięża.
Pozdrawiamy Cię cieplutko i pięknie dziękujemy za komentarz i życzenia. :)
Wydaje się, że dziewczyny są sprytniejsze od swoich chłopaków. Dały im niezłą nauczkę i dużo osiągnęły. Fajnie też, że Ula doskonale się czuje;) Również życzę zdrowia, radości, bogatego zajączka;) Pozdrawiam AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńNie chodziło tu o spryt ani wyrachowanie. Przecież na początku one też spanikowały i nie wiedziały co zrobić, a ich podróż do Gdańska była tak trochę na żywioł. Ale trzeba przyznać, że efekt osiągnęły.
Cieszymy się, że zajrzałaś i skomentowałaś. Najserdeczniej dziękujemy za życzenia i pozdrawiamy. :)
Wydaje się, że Marek i Sebastian naprawdę wiele się nauczyli. Szkoda, że to musiało się odbyć kosztem dziewczyn i rodziców. Ale najważniejsze, że zrozumieli, że bez Uli i Violetty nie ma normalnego życia;) Życzę radosnych świąt;) Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina
UsuńTakie przeczołganie było chyba chłopakom potrzebne, bo teraz wiedzą, jakie są ich najważniejsze priorytety, a nauczka nie pójdzie w las.
Bardzo dziękujemy za komentarz i życzenia. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Ja bym chociaż po premii poleciała Uli i Wioli za nieobecność w pracy. A tak na serio dziewczynom chyba również znudziło się siedzenie w Gdańsku. Dlatego być może tak łatwo poszło Markowi i Sebastianowi z przeprosinami i przekonaniem do powrotu. Ciekawa jestem co by było jakby nie pojawili się i czy Ula i Wiola wróciły w końcu.
OdpowiedzUsuńZdrowych, pogodnych i rodzinnych świąt.
Pozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńPewnie masz rację, bo pracowita z natury Ula nudziła się a i Viola tęskniła za pracą. Panowie zjawili się w odpowiednim momencie, który przesądził o powrocie a przede wszystki o wybaczeniu win. Gdyby Marek i Sebastian nie zjawili się w Gdańsku, dziewczyny zapewne by w końcu wróciły i już na miejscu zostałyby wyjaśnione wszystkie wątpliwości.
Bardzo dziękujemy Ci za komentarz i życzenia. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Zaręczyny skromne, wesele skromne, dobrze, że chociaż pierścionek jest duży i ozdabia rączkę Violetty;) Teściowa i zrobiła dobrą robotę;) Wspaniałych świąt;) Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńHaha. To prawda z tą teściową, bo wygarnęła Sebastianowi, co jej leży na wątrobie i chyba uświadomiła mu, że krzywdzi Violę i marnuje jej życie. Na szczęście - dotarło.
Pozdrawiamy najserdeczniej i pięknie dziękujemy za wpis i życzenia. :)
Markowi się upiekło, nie musi nosić żony na rękach, a powinien;) Sebastian oprócz Violetty powinien nosić mamę Violki;) Gdyby nim nie wstrząsnęła, to pewnie dalej y tak sobie żył, jak Piotruś Pan;) Cudownych świat wam zycze;0 Czekam na kolejną opowieść. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńCiąża jest jeszcze wczesna, więc Marek nie będzie miał problemu z noszeniem Uli na rękach, a i Sebastianowi nie zaszkodzi, jak trochę poćwiczy muskuły. Haha.
Pięknie dziękujemy za komentarz i życzenia. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Oby wnioski jakie obaj panowie wyciągnęli nie okazały się tylko chwilowe. A obietnica, że się to nie powtórzy była tylko mydleniem oczu.
OdpowiedzUsuńSpokojnych, radosnych świąt. Smacznego jajeczka, mokrego dyngusa.
Dziękuję Ci bardzo za to opowiadanie.
Cieplutko pozdrawiam w czwartek popołudniu.
Julita
Julita
UsuńTego, czy znowu nie będzie powtórki z rozrywki oczywiście nie można być pewnym, ale z drugiej strony obaj panowie już wiedzą, jak wiele mają do stracenia i na pewno będą ostrożni, by nie dowartościowywać się imprezami w klubach.
Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i skomentowałaś, a także za życzenia. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)