„SPOTKANIE PO LATACH”
Prolog
Pewnego wieczoru nad brzegiem Wisły przytrafiło im się coś
naprawdę wyjątkowego. Coś, co zawładnęło ich rozumem i sercem, coś, co śmiało
można by nazwać uczuciem nieprzeciętnym. To właśnie wtedy zrozumieli oboje, że
to, co zrodziło się między nimi jest niezwykle silne i przyciąga ich do siebie
jak magnes.
On nie był wolny, bo od wielu lat żył z kobietą, z przybraną
siostrą, którą wraz z bratem wychowali jego rodzice, gdy zostali sierotami. To
właśnie ją jego rodzice wybrali na swoją synową i już od najmłodszych lat
wmawiali im obojgu, że są sobie pisani.
Ona - dyrektor finansowy, miała świadomość, że jej prezes, w
którym zakochała się od pierwszego wejrzenia nigdy nie zostawi dla niej swojej
narzeczonej. Mimo to, to właśnie tam nad Wisłą dygocząc z zimna w jego
ramionach po raz pierwszy usłyszała z jego ust te magiczne dwa słowa „kocham
cię”.
To była trudna miłość, z którą nie mogli się zdradzić i którą
musieli ukryć głęboko na dnie serca. Marek czekał na odpowiedni moment, żeby
powiedzieć swojej narzeczonej, że zrywa zaręczyny i żadnego ślubu nie będzie.
Ula czekała cierpliwie aż Marek się odważy i wyzna Paulinie prawdę. Przedłużanie
się decyzji o rozstaniu było dla Uli katuszą. Miała dość kłamstw i ukrywania
się ze swoim uczuciem do Marka. Każdy mijający dzień nie przybliżał ich ani
trochę do momentu bycia razem, bo Marek wciąż zwlekał, co rozczarowywało Ulę. Nadeszła
chwila, w której straciła już wszelką nadzieję. Marek uspokoił ją, że po
zarządzie rozstanie się z Pauliną. Tak się jednak nie stało. Dla Uli, jako
dyrektora finansowego, ten zarząd okazał się fatalny. Firma była w kiepskiej
kondycji finansowej. Chcąc przygotować się solidnie do raportu o stanie
firmowych finansów wyjechała wraz z Markiem do SPA. Tam dowiedziała się, jak
bardzo jest źle. Marek starał się nie wyolbrzymiać tej katastrofy. W dzień
szukali jakichś rozwiązań, a w nocy kochali się do utraty tchu. Stanęło na tym,
że Ula zgodziła się podrasować nieco raport.
Kłamstwo ma jednak krótkie nogi. Na posiedzeniu zarządu Alex
Febo, brat Pauliny, przedstawił im dowody sfałszowania dokumentu, a także
uzmysłowił swoim przybranym rodzicom, że zatrudnienie panny Cieplak na
stanowisku dyrektora finansowego było poważnym błędem, bo zrodziło konflikt
interesów.
Wyszły na jaw dwa potężne kredyty, które Ula wzięła chcąc
ratować firmę i stanowisko Marka z zapaści. Febo zarzucił jej działania na
niekorzyść firmy i okradanie jej. Marek próbował interweniować i bronił Ulę,
ale to nic nie dało. Ona nie wykrztusiła z siebie nawet słowa. Wyszła z sali
konferencyjnej z twarzą mokrą od łez i zaczęła pakować swoje rzeczy.
Zrozumiała, że mężczyzna, którego pokochała nad życie nie jest w stanie w jej
sprawie zrobić już nic. Nie dlatego, że nie chce, ale dlatego, że jest zbyt słaby
i za bardzo boi się gniewu ojca.
Zanim posiedzenie zarządu się skończyło ona zdążyła napisać
wypowiedzenie i zostawić je na biurku Marka. Niezatrzymywana przez nikogo
wyszła z firmy nie oglądając się za siebie.
Dla Marka ten zarząd też nie skończył się dobrze. Wściekły
ojciec wprawdzie nie odebrał mu stanowiska, ale zastrzegł, że od teraz będą mu
wszyscy patrzeć na ręce, a zwłaszcza Alex, którego przywraca na dawne
stanowisko.
Markowi było to obojętne. Jego myśli zajmowała upokorzona Ula i
wyrzuty sumienia, że nie potrafił jej obronić. Po zarządzie wszędzie jej
szukał. Wielokrotnie wybierał jej numer, ale nie odbierała. Nie mógł uwierzyć
sekretarce Uli, gdy mówiła, że ta ostatnia spakowała swoje rzeczy i wyniosła
się z firmy. Dopiero wypowiedzenie, które znalazł na biurku uświadomiło mu, że
ona odeszła naprawdę. Uświadomiło mu również, że jest tchórzem i ostatnim
draniem, bo nie potrafił zatrzymać kobiety, którą kochał bardziej niż własne
życie.
Mimo tego silnego uczucia i wielkiej namiętności jednak rozstali
się. Marek próbował porozmawiać z Ulą. Nawet pojechał do Rysiowa, gdzie
mieszkała, ale jej ojciec powiedział mu, że wyjechała, a on nie wie, dokąd i na
jak długo.
Trzeba było czasu i lat spędzonych bez siebie, by zrozumieć, że
ta wielka miłość, którą się obdarzyli wciąż w nich się tli.
ROZDZIAŁ 1
Dźwięk natarczywie dzwoniącej komórki wyrwał go ze snu. Zerknął
na wyświetlacz i skrzywił się. Nie miał ochoty dzisiaj z nikim rozmawiać ,także
ze swoim najlepszym przyjacielem, a jednak odebrał.
- Seba, czemu budzisz
mnie o tak morderczej porze? Jest sobota… - wymruczał.
- Morderczej porze?
Człowieku, już po jedenastej. Myślałem, że zechcesz się umówić na popołudnie.
Dawno nie gadaliśmy, a i klub mocno zaniedbaliśmy.
- Do żadnego klubu nie
idę i dobrze o tym wiesz, bo nie chodzę do niego od lat. Co ci przychodzi do
głowy? Chcę być sam.
- Chcesz być sam już od
kilku miesięcy, a konkretnie od rozwodu. Nieźle tobą pozamiatała Paulinka.
Tfu…, niech szlag trafi tę sukę…
- Rozłączam się i życzę
ci miłego weekendu. Dzięki wielkie, że przypomniałeś mi o mojej byłej – ze złością
nacisnął guzik z czerwoną słuchawką przerywając połączenie.
Zwlekł się z łóżka i wolno poszedł do łazienki. Pochylił się w
stronę lustra chcąc dokładniej przyjrzeć się swojej twarzy. Nie wyglądała
najlepiej pewnie dlatego, że praktycznie od kilku lat sypiał kiepsko. – To od chwili kiedy się ożeniłem… Nie… Od
chwili tego szantażu emocjonalnego rodziców… Nie… Od chwili, gdy odeszła Ula.
Tak, to wtedy zacząłem źle sypiać. Ileż to już lat? Za chwilę będzie sześć. Od sześciu
lat nie mam pojęcia, gdzie jest i co się z nią dzieje. Gdyby tę ogromną
tęsknotę przekuć na pieniądze, byłbym krezusem.
Zsunął z siebie piżamę i wszedł pod zimny prysznic. On miał zetrzeć
resztki snu i rozproszyć te natrętne myśli o Uli. Niewiele pomógł. Jedynie w
tym, że przytomniejszy wszedł do kuchni i nastawił express. Stojąc przy oknie i
sącząc czarną jak smoła kawę po raz n-ty analizował to nieszczęsne posiedzenie
zarządu i swoją bezradność w chwili, gdy Febo niemal zaszczuł Ulę na śmierć.
Kiedy odeszła zrozpaczona i upokorzona zostawiając mu wypowiedzenie na biurku,
po początkowym załamaniu liczył na to, że jakoś uda mu się ją udobruchać i
przekonać do spotkania z nim. Nie udało się, a on w końcu zrozumiał, że dla
niej to, co zrobił i jak się zachował, było nie do wybaczenia. Przez kilka
miesięcy łudził się jeszcze, że jeśli da jej czas na to, by ochłonęła i
przyjrzała się całej sprawie z odpowiednim dystansem, w końcu odbierze od niego
telefon.
Dni mijały, a w nim coraz mniej było nadziei na spotkanie i
rozmowę. Za to nieubłaganie zbliżała się data jego ślubu z Pauliną. Nie chciał
się żenić. Przyszła żona robiła wszystko, żeby go od siebie odstręczyć i to
skutecznie. Czarno widział swoją przyszłość z nią. Była apodyktyczna,
roszczeniowa i ciągle w jakichś pretensjach do niego, do ludzi, do całego
świata.
Próbował się buntować. Rodzicom tłumaczył, że nie kocha Pauliny,
a pobierać się z nią tylko ze względu na dobro firmy, to zbyt słaby argument.
Zresztą seniorzy pozostali głusi na jego próby odwołania ślubu. Przyjęli
taktykę łagodnej perswazji, gry w dobrego i złego policjanta, prób szantażu i
pogrywaniu na emocjach. Wmówili mu, że ten ślub dla firmy jest niezwykle ważny,
bo podniesie jej prestiż i znaczenie na rynku nie tylko polskim, ale i włoskim.
- Paulinka świetnie
reprezentuje firmę i jeśli wejdziemy ekspansywnie na rynek włoski, będzie jej
ambasadorem. Razem możecie dokonać prawdziwych cudów. To piękna kobieta i
choćby z tego względu ma ogromną siłę przebicia. Poza tym media ją kochają…
Jeśli ktoś powtarza dwadzieścia razy na dobę tego rodzaju
argumenty w końcu zaczynasz się zastanawiać, czy aby nie ma racji. Rodzice i w
Marku zasiali tego typu wątpliwości. Indoktrynacja była jak zmasowany atak
bombowców. Z jednej strony on, a z drugiej seniorzy i jego przyszła żona.
Nadszedł moment, w którym doszedł do wniosku, że jego przyszłość nie będzie
związana z Ulą. Ona milczała jak zaklęta, nie dawała znaku życia, co oznaczało,
że wyrzuciła z pamięci to, co kiedyś ich połączyło. Oznaczało również, że
zranił i rozczarował ją tak mocno, że nigdy mu nie wybaczy.
Gdy szedł do ołtarza w mediolańskiej katedrze na Piazza del
Duomo prowadząc uśmiechniętą od ucha do ucha Paulinę, nie potrafił wykrzesać z
siebie podobnego entuzjazmu. W głowie kotłowały mu się czarne myśli o pożyciu z
tą kobietą i zaprzepaszczonych szansach na szczęście z Ulą. Gdyby ktoś
przyjrzał mu się w tym momencie dokładniej, dostrzegłby jego oczy błyszczące od
łez bynajmniej nie ze wzruszenia, a raczej ze świadomości, że oto marnuje sobie
życie i z całą pewnością nie będzie ono usłane różami. Nie przy Paulinie.
Upił solidny łyk kawy i głęboko westchnął. Pięć lat pożycia z tą
kobietą wykończyło go emocjonalnie. Doszedł do momentu, że nie wytrzymywał już
psychicznie tego, co mu zafundowała. Jeszcze na początku małżeństwa próbował
szukać ratunku u rodziców, ale za każdym razem stawali po jej stronie nawet
wówczas, gdy powiedział im, że jest z nią nieszczęśliwy, a jego życie nie ma w
sobie nic z normalności.
- Każdy dzień z nią, to
jak uprawianie sportów ekstremalnych.
- To może zacznij
uprawiać z nią seks, żebyśmy mogli przynajmniej cieszyć się wnukami. Z tego, co
nam mówiła, nie skonsumowaliście nawet małżeństwa, a ty sypiasz na kanapie w
salonie. To, uważasz, jest w porządku wobec niej? – wygarnęła mu zdenerwowana
matka.
- Mam sypiać z kobietą,
której z każdym dniem nienawidzę coraz bardziej? Tylko dlatego, że wy chcecie
mieć wnuki? Nie sądziłem, że potraficie być tacy egoistyczni i tacy cyniczni –
wstał gwałtownie i niemal biegiem ruszył do przedpokoju. Zatrzymał się jeszcze
w drzwiach i odwróciwszy się wysyczał przez zaciśnięte zęby: – Zapomnijcie o
wnukach. Nigdy wam ich nie dam, rozumiecie? Nie z tą wiedźmą. Po moim trupie!
Od tej pory przestał do nich zaglądać. Widywał ich wyłącznie na
posiedzeniach zarządu. Nie omieszkali wykorzystywać tych rzadkich okazji do
rozmowy z synem, a raczej do monologów wygłaszanych albo przez Helenę, albo
przez Krzysztofa. Marek odzywał się z rzadka. Nie przerywał im tylko czasem
udzielając jakichś zdawkowych odpowiedzi. Zżymali się, bo uważali, że jest im
winien jakieś wyjaśnienia.
- Nic wam nie jestem
winien. Jestem od dawna dorosły i stanowię sam o sobie, a wy przestańcie
zaglądać mi pod kołdrę i wciąż pouczać. Jeśli tak bardzo wam z tym źle, to
wystarczy jedno słowo, a zniknę z życia mojej żony i z waszego na zawsze.
Wystarczająco już spieprzyliście mi moje własne.
Te „rozmowy” kończyły się zawsze tak samo. Seniorzy wstawali oburzeni
słowami jedynaka i urażeni opuszczali jego gabinet.
Mimo ich usilnych zabiegów przez te wszystkie lata nie udało im
się pojednać syna z synową. On i ona nie żyli jak małżeństwo, ale jak dwoje obcych
ludzi, których łączy tylko wspólny adres.
Marek nie mógłby kochać się z Pauliną, bo już sama myśl napawała
go obrzydzeniem. Po tym, jak jego miłość do Uli stała się fizycznym spełnieniem,
nie potrafiłby już tego zrobić z inną kobietą. Na myśl o niej poczuł tkliwość i
pożądanie, a oczy wypełniły mu się łzami.
I już po pierwszym rozdziale wiadomo, że jak to u Małgosi będzie ciekawie. Początek znany z serialu, z tą różnicą, że tutaj Ula znika, a Marek wbrew sobie bierze ślub z Pauliną. Narazie wiemy jak wyglądało jego życie przez te kilka lat. Niebawem pewnie dowiemy się, co działo się u Uli. I jak sugeruje tytuł doczekamy się spotkania po latach. W jakich okolicznościach? Co się wydarzy? Pozostaje czekać...
OdpowiedzUsuńDziękuję za nową historię i pozdrawiam cieplutko 💖💖💖
Dagmara
UsuńNie wiem, czy będzie ciekawie, ale mam taką nadzieję, że nie zanudzicie się tą historią. Generalnie wszystko przed Wami, a tytuł sugeruje bardzo wiele.
Ja i Gaja pozdrawiamy Cię najserdeczniej i przesyłamy uściski. :)
Paulina musiała dopiec Markowi do tego stopnia, że zdecydował się rozwieść. Zachowanie seniorów w kwestii związku Febo z ich synem zawsze mnie drażniło.
OdpowiedzUsuńNic nie wiadomo o Uli i jej życiu prywatnym ani zawodowym od kiedy odeszła z firmy. Jednak podejrzewam, że wyjechała przynajmniej z Warszawy, bo inaczej w ciągu tych kilku lat wpadli by gdzieś na siebie.
Dziękuję Ci bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam w czwartek wczesnym rankiem.
Julita
Julita
UsuńCo do Uli, to masz rację - wyjechała na długie lata, ale nadszedł czas powrotu i o tym będzie właśnie ta historia. W następnej części nieco więcej o Cieplakównie.
Pięknie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Dobrzańscy chcieliby być dziadkami. Kto wie czy juz nimi nie są. Ula po upojnej nocy z Markiem mogla zajść w ciążę i to mogło być powodem że się ukrywała.
OdpowiedzUsuńMatek praktycznie sam został bo z rodzicami dobrych relacji nie ma i tylko Seba mu został. Może to jego rodzice wpadną przypadkiem na Ulę i będą chcieli się zrehabilitować i zorganizują spotkanie.
Pozdrawiam milutko.
RanczUla
UsuńTo nie Dobrzańscy wpadną na Ulę. Nie przewidziałam takiego scenariusza. Spotkanie po latach dotyczy Uli i Marka.
Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i skomentowałaś. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
No rozpoczęcie z przytupem. Szkoda, że Marek nie miał takiej odwagi wcześniej. Jak zwykle żal mi Ich oboje, bo każde z nich przechodzi swoje piekiełko choć kochają się niezmiennie. Też mam takie przeczucie, że upojne chwile w SPA zaowocowały ciążą Uli. Jej życie pewnie też nie było usłane różami. Bo przecież Marek to Jej wielka miłość mimo rozczarowania, które Jej sprawił. Już nie mogę się doczekać Ich spotkania i co z niego wyniknie. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńHalina
UsuńSPA mogło być pięknym początkiem ich wielkiej miłości, ale Marek okazał się zbyt wielkim tchórzem i koncertowo to spieprzył, a kiedy wreszcie zrozumiał, okazało się być za późno i dla niego, i dla Uli. Co do samego spotkania, to mam nadzieję, że Was nie rozczaruję.
Pozdrawiamy cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis. :)
No dobra, Marek to rozwodnik ze złamanym życiem, a co tam u rozwódki Paulinki? Równie załamana czy też w pełni rozkwitu? Miśka pozdrawia
OdpowiedzUsuńMiśka
UsuńNiestety, o ile dobrze pamiętam, Paulinie nie poświęciłam zbyt wiele uwagi w tej historii. Na pewno są jakieś wzmianki, ale niezbyt obszerne.
Pozdrawiamy serdecznie i dziękujemy za wpis. :)
Ciekawi mnie kto i z jakiego powodu wystąpił o rozwód? Wydaje się, że to nie Paulina, bo dostała to co chciała, a w Marka jakoś nie wierzę, bo cały czas jest bezwolny. Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńTak naprawdę nie bardzo pamiętam, ale myślę, że to Marek nie wytrzymał. Wkrótce pewnie zaspokoisz swoją ciekawość, bo coś pisałam na ten temat w kolejnych częściach.
Najserdeczniej pozdrawiamy i jesteśmy wdzięczne za wizytę na blogu. :)
Bardzo interesująco się zaczyna. Oczywiście pojawiło się mnóstwo pytań, ale spokojnie poczekam na rozwój sytuacji. Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńPoczątek jak zwykle pozostawia wiele pytań, na które z pewnością znajdziecie odpowiedzi w kolejnych rozdziałach. W pierwszym niestety nie można wyjaśnić wszystkiego, bo pisanie tej historii straciłoby sens.
UsuńPozdrawiamy pięknie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Od jakiegoś czasu doszłam do wniosku, że aby nie być rozczarowaną postawą facetów, należy zwyczajnie mniej od nich wymagać. Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia
UsuńWg. mnie już sama myśl, że facet nie spełni choć połowy Twoich oczekiwań jest bardzo rozczarowująca, dlatego uważam, że już na początku znajomości należy jednak wysoko zawiesić poprzeczkę a potem tylko patrzeć, jak bardzo facet jest wydolny.
Serdecznie dziękujemy za komentarz i równie serdecznie pozdrawiamy. :)
To małżeństwo to od początku ciężka sprawa. Nie wiem dlaczego jakoś nikt tego nie dostrzegł, że nie było szans aby udało się Markowi i Paulinie. Nie wystarczy tylko chcenie. Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńMałżeństwo aranżowane w ogóle jest chybionym pomysłem, bo nie bierze się pod uwagę uczuć, a jedynie korzyści wynikające z takiego mariażu. W przypadku Pauliny i Marka nie było mowy o uczuciach, a jak się z czasem okazało, nie było i korzyści dla firmy, na które liczyli seniorzy Dobrzańscy.
Pozdrawiamy najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Serce się ściska na postepowanie Heleny i Krzysztofa, o Paulinie nie wspomnę, ale rodzice są aż tak zaślepieni kimś inny niż ich syn? Nie rozumiem tego. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńDobrzańscy przede wszystkim nie powinni się wtrącać w życie prywatne dorosłego już syna, który ma własny rozum i potrafi myśleć. Marek uległ, bo był mało decyzyjnym człowiekiem i w zasadzie przez całe życie był podporządkowany komuś. Taka postawa, jak już wiemy, unieszczęśliwiła go na dobre.
Bardzo dziękujemy Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Szkoda, że magiczna Wisła nie przyniosła im szczęścia. Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńNo niestety, ani magiczne miejsce nad Wisłą, ani pobyt w SPA nie uszczęśliwił tej dwójki na dłużej. Musiało minąć sporo czasu, żeby pojawiła się nowa szansa i nadzieja na szczęście.
Bardzo się cieszymy, że zajrzałaś i skomentowałaś. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Co porabia Alex? Został już Prezesem za to jak potrafi wyśledzić Marka szwindle? Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńMusisz wybaczyć, ale tak dawno pisałam tę historię, że po prostu nie pamiętam. Na pewno coś piszę na temat Alexa, ale szczegóły zatarły się w pamięci.
Pozdrawiamy cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Mam tylko nadzieje, ze Ula jakoś sobie poradziła i ze nie dostała wilczego biletu. Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńUla jest zaradna i nawet w wielkim świecie potrafi dać sobie radę. Może w miłości niewiele ma szczęścia, ale z powodu swojej wielkiej pracowitości potrafi odnosić sukcesy, o czym wkrótce się przekonasz.
Pięknie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Rodzina to jest siła, nie ma co! Po Marku i jego rodzicach najlepiej to widać, że ze zdjęcia to by go najchętniej wycięli. Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńSeniorzy z całą pewnością kochają jedynaka, ale za bardzo wtrącają się i mają wielkie parcie na ułożenie mu życia, jakby sam tego nie potrafił, a przecież to już dorosły facet i swój rozum ma. Niestety jest też podatny na różne sugestie i to go gubi.
Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Fajnie, że Marek w dalszym ciągu przyjaźni się z Sebastianem. Dobrze mieć kogoś do pogadania. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńSebastian, to jedyny stały element w życiu Marka. Zawsze mógł na nim polegać i to się nie zmieniło na szczęście, bo przecież z rodzicami dobrych relacji nie ma.
Bardzo dziękujemy za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Wnuki, w tym przypadku marzenie ściętej głowy. Ale tak naprawdę wcale się nie dziwie, że seniorzy pragną potomka. Teraz to nie takie proste, młodzi zwlekają z tym, a później jest rożnie. Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina,
Usuńw przypadku Marka i Pauliny, to rzeczywiście zupełnie nierealne, ale nie zapominajmy, że Marek jest jeszcze młodym człowiekiem, jeszcze wszystko przed nim:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:) Gaja
Taka miłość i Marek pogodził się ze zniknięciem Uli? Polazł do kościoła jak jakaś głupia owca? Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara,
UsuńMarek nigdy nie pogodził się ze zniknięciem Uli. Szukał jej, ale dość skutecznie się ukryła. Jeśli chodzi o Katedrę, to po pierwsze do ślubu został przymuszony, a po drugie był załamany utratą Uli i nie miał innego pomysłu jak rozwiązać patową sytuację. Pięknie dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:) Gaja
Jak milo wrócić do sielskiego sezonu 1, w porównaniu do sezonu 2 BU. Z zainteresowaniem będę śledziła dalsze ich losy. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda,
Usuńdziękujemy za miłe słowa i oczywiście zapraszamy na kolejne odsłony. Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za wpis:) Gaja