ROZDZIAŁ 12
Te trzy dni pozwoliły im
naładować baterie na kolejny tydzień. Odpoczęli. Już nie zwiedzali, bo robili
to podczas wcześniejszych przyjazdów tutaj. Tym razem to był prawdziwy relaks i
leniuchowanie przerwane tylko sobotnim spacerem po jednym z poczdamskich
parków. Nie broniła się, gdy przytulał ją do swego boku i co jakiś czas
wyciskał na jej ustach słodkiego buziaka. Pragnęła go tak jak wtedy w tym SPA,
ale nigdy nie odważyłaby się uprawiać z nim seksu w domu Thomasa. Jakoś było
jej niezręcznie. Przez to, że nic nie zmieniła w domu po jego śmierci, odnosiłaby
pewnie wrażenie, że podczas miłosnych uniesień z Markiem Thomas ją obserwuje
gdzieś z zaświatów, a to nie była miła myśl. Poza tym czuła, że seks z Markiem
w jakiś sposób sprofanowałby to miejsce i pamięć o Thomasie. – Lepiej zaczekać z tym, choć widzę, że Marek
ledwie się hamuje. Zbyt długo nie
miał kobiety, a to nie jest zbyt zdrowe dla mężczyzny.
- Wiesz, że musimy wpaść jeszcze do rodziców?
– Marek odwrócił twarz od przedniej szyby i spojrzał na Ulę.
- Pamiętam. Ciekawe, czy senior coś załatwił.
Mam nadzieję, że Febo nie będzie zbyt uparty.
Tym razem wjechali na
podjazd. W drzwiach przywitała ich Helena i od razu zaprosiła do salonu.
- Głodni pewnie jesteście po podróży. Czekamy
na was z ciepłą kolacją. Zosia już podaje.
Przywitali się z Krzysztofem
i zasiedli za stołem. Kiedy wylądowały już na nim wszystkie potrawy Ula
odważyła się zapytać.
- I co panie Krzysztofie, rozmawiał pan z
Alexem?
- Rozmawiałem. Początkowo wyśmiał mnie kiedy
usłyszał naszą ofertę, ale jak zacząłem mówić o oddaniu sprawy do sądu, zaraz
zmiękł. Powiedziałem, że przez swoje działania jest nam winien mnóstwo
pieniędzy i nie powinien gardzić tym, co chcemy mu zaoferować. Umówiłem się z
nim, że wyślemy mu skan dokumentu a on go podpisze i odeśle. Pocztą lub
kurierem pójdą dwa oryginały, z których jeden już podpisany zwróci wraz z
udziałami. W międzyczasie przelejemy mu pieniądze na konto. Myślę, że do środy
wszystko będzie załatwione, ale jak chcecie, możecie zacząć działać od jutra.
- To bardzo dobre wiadomości i rzeczywiście
pojawimy się w firmie jutro rano. Koniecznie musimy wiedzieć jak firma stoi i
co można uratować.
W firmie byli już o siódmej
rano. Pan Władek ujrzawszy ich wytrzeszczył ze zdziwienia oczy a potem ściskał
ich jak dawno nie widzianych przyjaciół.
- Wwwwracacie? – zapytał uszczęśliwiony.
- Wracamy panie Władku. Przejmujemy ten
majdan.
Najpierw pojechali na trzecie
piętro. Tam mieściła się cała księgowość. Turka zastali w minorowym nastroju. W
dodatku był sam. Na ich widok podniósł się z krzesła i wykrztusił:
- Marek? To naprawdę ty?
- W rzeczy samej. Ulę Cieplak poznajesz?
Trochę się zmieniła, ale to wciąż ona.
- Mój Boże – Turek ucałował jej dłoń. – Jesteś
taka piękna. Kto by pomyślał… Co was do mnie sprowadza?
- Przejmujemy biznes i musimy wiedzieć, jak
sprawy stoją. Musimy też wiedzieć jaką rolę odgrywa tu ten Juszczyk.
Na dźwięk tego nazwiska Adam
się spiął.
- Chcecie wiedzieć jaką rolę odgrywa tu ta
parszywa gnida? To ja wam pokażę, co on tu robi. Mam całą dokumentację
fotograficzną. Śledziłem gada przez wiele dni i wiem po co zatrudnił się tutaj.
Pan Krzysztof mu wierzył, ale ja nie. Zawsze jestem ostrożny i tak jak nie
ufałem Alexowi, tak nie ufałem i jemu. Spójrzcie – wyciągnął z dolnej szuflady
biurka opasłą teczkę, z której wysypały się fotografie przedstawiające zdjęcia
Febo&Dobrzańskich magazynów, z których jacyś ludzie wynosili stare kreacje
Pshemko. – Widzicie, to jego wspólnicy w tym procederze. Zabierali z magazynów
kreacje i sprzedawali je na straganach targowych w ościennych miastach za psie
pieniądze, bo ten głupek nie ma pojęcia o ich wartości. Gdyby Pshemko się o tym
dowiedział, to chyba by padł na zawał. Tu w przybliżeniu obliczyłem na jaką
sumę nas okradł. Dane miałem szacunkowe, bo nie miałem możliwości ocenić każdej
sukni. Myślę jednak, że niewiele się pomyliłem. Siedemset pięćdziesiąt tysięcy
to niebagatelna suma, a przecież on wyczyścił niemal cały magazyn.
Marek i Ula nie byli
zaskoczeni. Czuli przez skórę, że facet robi tu nieczyste interesy.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo nam pomogłeś.
Jesteśmy ci naprawdę wdzięczni. Będziemy reorganizować wszystko. Chcemy żebyś
został dyrektorem finansowym F&D, a właściwie to Dobrzański Fashion, bo
Febo już tutaj nigdy nie wróci. Nie posiada już udziałów firmy.
Turek najwyraźniej odetchnął.
- Odkąd odszedł zastępowałem go, ale nikt nie
dał mi oficjalnej nominaci.
- Dostaniesz ją. Gwarantujemy ci i to jak
najszybciej. Ponieważ ja mam własną firmę tą zarządzać będzie Ula jako prezes.
Ona uzgodni z tobą co i jak. A teraz czas przywitać się z panem Juszczykiem.
W gabinecie prezesa zastali
niewysokiego, łysiejącego człowieczka o lisiej twarzy i nieszczerym uśmiechu.
Marek przedstawił ich oboje i poinformował, że przejmuje rządy. Na biurko
wysypał mu plik zrobionych przez Turka zdjęć.
- Może mi pan wyjaśnić, co robi w magazynach i
kim są ci ludzie, którzy pakują odzież do ciężarówek?
- To? To są wynajęci przeze mnie ludzie.
Podpisałem z nimi umowę na wykupienie starych kolekcji…
- Proszę pokazać. Bardzo jesteśmy jej ciekawi.
Człowiek przerzucił kilka
segregatorów i w końcu stanął bezradnie na środku pokoju.
- Chyba gdzieś mi się zapodziała…
- To bardzo niedobrze panie Juszczyk. Mam tu
zdjęcia z targowiska w Otwocku, gdzie rzeczy z magazynów sprzedaje się za
bezcen. Dwieście złotych za suknię wartą dwa i pół tysiąca? Oszalał pan?
Kradnie pan z magazynów rzeczy i upłynnia je pan dla lichego zarobku, ale to
już koniec. Mam ścisłe wyliczenia, na ile orżnął pan firmę i zapewniam pana, że
zapłaci pan co do grosza, również pańscy wspólnicy. Ustalenie ich danych
personalnych nie nastręczy policji problemu, bo widać ich twarze na zdjęciach
jak na dłoni – Marek wyjął z kieszeni telefon i połączył się z policją.
Wyłuszczył sprawę i poprosił o natychmiastowy przyjazd funkcjonariuszy.
Juszczyk stał i nie potrafił się ruszyć, co było Markowi na rękę, bo nie musiał
się z nim szarpać. Policjanci zjawili się dość szybko. Skuli Juszczyka i
zabrali dowody przeciwko niemu prosząc jednocześnie Marka, by stawił się w
komisariacie i złożył zeznania. Kiedy wyszli Marek odetchnął z ulgą.
- Jednej gnidy mniej. Chodźmy do Pshemko.
Widok pracowni przedstawiał
się dość smętnie. Mistrz siedział w fotelu podparty na łokciu i nie wiadomo o
czym myślał.
Na widok wchodzącego Marka
zerwał się jak smagnięty batem i zawisł na jego szyi.
- Marko – zawodził – jak ja cię dawno nie
widziałem. Odkąd odszedłeś to tylko mizeria, marazm i nieróbstwo. Ta włoska
kanalia zrujnowała firmę do cna.
- Wiem mistrzu i obiecuję, że od teraz
wszystko się zmieni. Poznajesz Ulę Cieplak?
Mistrz zluzował kark Marka i
zerknął na Ulę.
- To nie jest Urszula – rzekł z dużą pewnością
siebie. – Ja wiem jak Urszula wyglądała. – Ula wyciągnęła do niego dłoń.
- Witaj mistrzu, to naprawdę ja.
- Teraz poznaję! Ten głos! Taki ciepły i
łagodny… Jak tego dokonałaś, że teraz powalasz urodą?
- Nic takiego szczególnego nie zrobiłam.
Zmieniłam kolor włosów, styl ubierania się, zdjęłam aparat z zębów i założyłam
soczewki. To wszystko.
Mistrz obchodził ją dookoła i
taksował jak rasową klacz.
- Niewiarygodne…, – mamrotał pod nosem –
zadziwiające…
Ula, by przerwać ten jego
trans zapytała głośno.
- Projektujesz coś?
- Gdzież tam… Już dawno straciłem wenę. Nawet
nie mam z czego szyć.
- Musisz jak najszybciej zrobić specyfikację i
zacząć rysować. Masz cztery miesiące. Pod koniec marca startujemy z pokazem
wiosenno-letniej i musimy być gotowi jak diabli. Projekty muszą być
ponadczasowe tak jak kiedyś i jedyne w swoim rodzaju. Wiem, że potrafisz więc
postaraj się, żeby kobiety mdlały na widok tych kreacji. Jeśli potrzebujesz
najpierw odpoczynku to daję ci tydzień. Jeśli nie, bierz się do roboty.
Tymczasowo zostaję prezesem tej firmy i będę wymagać. Zrób wszystko, żeby wrócił
dawny Pshemko, którego zawsze podziwialiśmy. Od jutra zaczną ci dostarczać
twoje ulubione paliwo, czyli gorącą czekoladę z odrobiną chili. Mam nadzieję,
że to trochę pomoże. Będę cię dopieszczać na każdym kroku mistrzu, a ty zrób
wszystko, żeby zadziwić świat. Dostaniesz najlepsze materiały na świecie. Na
nie na pewno nie będziesz narzekał.
- Bella – tym razem ramiona mistrza wylądowały
na szyi Uli – lejesz miód na moje znękane serce. Nigdzie nie jadę. Uruchamiam
Izabelę i zaczynamy pracować pełną parą. To cud. To prawdziwy cud.
Wyszli po cichu nie chcąc już
zawracać mu głowy. Zresztą on był już w swoim świecie i stawiał pierwsze kreski
na papierze. Teraz została już tylko Ala. Od niej dowiedzieli się, że znakomita
część pracowników wróci na stare śmieci, bo jedynie pięciu podjęło pracę gdzieś
indziej. Ula poprosiła ją jeszcze o obdzwonienie szwalni i umówienie ich
dyrektorów na dziesiątą w piątek.
- Jak ludzie zaczną przychodzić od razu
wypisujcie nowe umowy i angaże na stawki takie jakie mieli. Nie mamy już czasu,
żeby zajrzeć do Eli, ale przekaż jej niech uzupełni zapasy kawy, herbaty i
innych rzeczy i to jak najszybciej. Na wszystko niech bierze faktury, to potem
je rozliczymy. Dużo na ciebie zrzucamy, ale obiecujemy, że wynagrodzimy ci ten
wysiłek.
Ala nie traciła czasu. Od
razu rozdzieliła robotę między swoje trzy pracownice i kazała im wypisywać
umowy zgodnie z listą ludzi, co do których miała pewność, że wracają. Sama
zajęła się dzwonieniem do szwalni.
W środę rzeczywiście dopięli
wszystkie formalności związane z przejęciem udziałów Febo. Ula przelała
umówioną sumę na konto Krzysztofa, a on na konto Alexa. Zgodnie z umową
oryginał podpisanego aktu notarialnego wrócił wraz z udziałami. Marek starał
się ogarniać sprawy we własnej firmie i w DF, na ile tylko czas mu pozwalał.
Nie mógł wszystkiego zrzucić na Sebastiana, choć ten pomagał jak umiał. Na
miejscu Uli pracowała już zatrudniona kobieta dzięki czemu Ula mogła całkowicie
poświęcić się ratowaniu firmy. Wpadła na pomysł, żeby wydrukować katalog
rzeczy, które ocalały z drugiego magazynu. Zawsze trochę grosza podratowało by
firmę. Marek zapalił się do tego pomysłu. Wysłał dwóch fotografów, którzy
udokumentowali stan magazynu. Najlepsze kreacje znalazły miejsce wraz ze
znacznie obniżonymi cenami w katalogu. Marka zadaniem było rozkolportowanie go
po całym mieście. Ula w tak zwanym międzyczasie odbyła rozmowę z dyrektorami
szwalni i z załogą. Była wzruszona, że tyle osób zdecydowało się wrócić.
- Będzie sporo pracy kochani. Na razie macie
stawki stare, ale przyrzekam, że jak tylko odbijemy się od dna i firma zacznie
przynosić spodziewane zyski, stawki poszybują w górę.
Dużo czasu spędzała u Pshemko
podsuwając mu pomysły na różne kolekcje, a on tworzył jak natchniony kreacje
dla elegantek, sylwestrowe z myślą o następnym roku, młodzieżowe,
niestandardowe kolekcje dla kobiet w ciąży i dla dzieci. Był po prostu w swoim
żywiole. Zaproponowała mu, że w jeden z najbliższych weekendów zabierze go do
Poczdamu.
- To piękne miasto Pshemko. Jestem pewna, że
cię zauroczy i natchnie. Obejrzysz Sanssouci, niezwykłe miejsce. Odetchniesz
nad jeziorem. Mam tam dom w uroczym zakątku nad samym brzegiem Haweli. To
wymarzona okolica do tworzenia. Zapewnię ci warunki na jakie zasługujesz.
Najlepsze.
Jednak na najbliższy weekend
miała inne plany. Oboje ciężko pracowali i wciąż nie mieli czasu dla siebie.
Postanowiła to zmienić. Poinformowała tylko Marka, że w piątek zaraz po pracy
wyjeżdżają i było by dobrze, żeby spakował trochę rzeczy. Kiedy zaintrygowany
zapytał dokąd jadą powiedziała mu tylko, że to niespodzianka i że na pewno
będzie mile zaskoczony.
Po południu podjechała pod
wydawnictwo i przywitawszy się z czekającym na nią Markiem ruszyła wraz z nim w
sobie tylko znanym kierunku. Kiedy wjechała na autostradę A-2 zaczął coś
podejrzewać.
- Ula, czy my jedziemy do SPA? – zapytał
cicho. Odwróciła głowę od kierownicy i uśmiechnęła się szeroko.
- Nie sądziłam, że tak szybko się
zorientujesz. Zamówiłam nam apartament ten sam co wtedy. Odpoczniemy,
powspominamy…, no chyba, że nie chcesz?
- Bardzo, bardzo chcę – ujął jej dłoń i
podniósł do ust. – Mam stamtąd najpiękniejsze wspomnienia.
Kiedy już dojechali i
wysiedli z samochodu one jeszcze bardziej się nasiliły. Widok jeziora, lasu w
jesiennej szacie i drewnianego pomostu, na którym całowali się do utraty tchu
tylko wzmógł ich pragnienia.
W recepcji zameldowali się i
wzięli kartę magnetyczną. Pokój a raczej apartament praktycznie się nie
zmienił. Przyozdobiony bukietami świeżych kwiatów stojących w wazonach i
muślinową, białą pościelą na wielkim łóżku robił wrażenie.
- Najpierw proponuję długi spacer wzdłuż
jeziora – Ula podeszła do Marka i popatrzyła mu w oczy. – Wiesz… Tak jak wtedy…
A potem smaczną kolację…
- A potem…? – odważył się zapytać.
- Niespodzianka – szepnęła mu prosto w usta. Zadrżał
na myśl, że dzisiaj może spełnić się coś, o czym marzył od tak dawna.
Spacer jednak nie był zbyt
długi, bo zmierzch zapadał dość szybko. Pokręcili się trochę w pobliżu ośrodka
i postali chwilę na pomoście wtuleni w siebie i zasłuchani w ciszę wieczoru,
ale jak Ula zaczęła drżeć od chłodu, postanowili wracać. Udali się wprost do
restauracji. Zamówili gorącą herbatę z cytryną i ciepłe dania.
- Jutro odbijemy sobie ten spacer. Widziałeś
łabędzie? Nakarmimy je. Wezmę trochę pieczywa – sięgnęła po serwetkę i
zapakowała w nią dwie bułki.
Wolno wchodzili na piętro.
Ona, mimo że pełna obaw, nie zamierzała się wycofać z raz podjętej decyzji, on
czuł wciąż ten wewnętrzny dygot trochę ze strachu, trochę z podniecenia i trochę
z obawy, że może ona jednak nie o takiej niespodziance myślała, o jaką mu
chodziło.
No i zakończyłaś część za prędko. Szkoda że to już przedostatnia część bo opowiadania o Uli i Marku są świetne. Minęło już tyle lat a ja wciąż kocham ten serial i wasze opowiadania o tej parze. Obiecaj że to nie twoje ostatnie opowiadanie o nich. ;)
OdpowiedzUsuńDo końca opowiadania jeszcze dwa rozdziały, nie jeden. Ja również mam sentyment do tego serialu i tak mi chyba już zostanie, co nie oznacza, że będę pisać opowiadania na jego temat. To napisałam w drodze wyjątku, żeby uczcić milion wejść na blog, ale czy powstaną następne, tego zagwarantować nie mogę. Już wcześniej zajęłam się pisaniem na zupełnie inne tematy i raczej przy tym zostanę.
UsuńDziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością czekałam nową część i się doczekałam :) Kobieto, jak mogłaś zakończyć w takim momencie. Szkoda, że to już przed ostatnia część.:( Marek chyba w końcu dostanie to na co tyle czekał. Jestem ciekawa jak skończy się to opowiadanie. Mhmm... może będzie biała suknia, obrączki, dziecko?
Małgosiu uwielbiam twoje opowiadania o Uli i Marku. Mam nadzieję, że niedługo znowu ukaże się na Twoim blogu nowe opowiadanie na temat Uli i Marka.
Pozdrawiam Basia
Basiu
UsuńTo bardzo budujące, że podobają Ci się moje opowiadania, ale nie mogę dać gwarancji, że powstaną kolejne o naszych ulubionych bohaterach. A zakończyłam rozdział właśnie tak, żeby wzmóc w Was ciekawość, co do treści następnego. To taki trochę podstępny zabieg, który mam nadzieję mi wybaczycie. Jedno mogę napisać na pewno, że wszystko zakończy się szczęśliwie, bo u mnie nie ma innych zakończeń. Aha i jeszcze jedno: to nie jest przedostatni rozdział. Będą jeszcze dwa.
Dziękuję pięknie za wpis i pozdrawiam najcieplej. :)
Małgosiu,
UsuńCieszę się, że jeszcze będą dwa rozdziały. Mam nadzieję, że jednak uda się cos jeszcze napisać o uli i marku.
O rany!!! Ale zrobiło się duszno od nadmiaru feromonów;) Dobrze, że Ula wreszcie zrozumiała, że Marek zbyt długo nie miał kobiety, a to nie jest zbyt zdrowe dla mężczyzny;) W innym przypadku, Marek chyba by trafił do domu bez klamek?! A ja razem z nim;) Z niecierpliwością czekam na kolejny czwartek! Gdzie on jest? Serdecznie pozdrawiam Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńSpokojnie. Same wykrzykniki w komentarzu. Hahaha. Czas do kolejnego czwartku szybko zleci a Marek wreszcie odczuje ulgę i spokój. Ula zresztą też.
Serdeczne dzięki za wpis z humorem. Pozdrawiam Cię serdecznie. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńjak ja w tej chwili zazdroszczę im wszystkim nieokiełznanej energii i tego zapału do pracy. Kto by pomyślał, że niektórym (patrz Pshemko) tak niewiele potrzeba do szczęścia? Dobre warunki do pracy, miła atmosfera, zrozumienie kaprysów i odrobina czekolady, to przecież niewielkie wymagania. I proszę - wielkie, przeogromne szczęście!? Ja zwłaszcza dzisiaj jestem na etapie modły - Boże spraw aby mi się chciało, tak jak mi się nie chce:) Dałaś mi do myślenia, może mi też brakuje gorącej czekolady? Muszę spróbować, może też odzyskam werwę:) Ale do rzeczy. Najważniejsze, że między Ulą i Markiem jest już bardzo, ale to bardzo dobrze:) To jednak Ulka porywa Marka. Ciekawa jestem czy starczy jej odwagi i to ona pierwsza go uwiedzie? Ulka zdecydowała się chyba w ostatniej chwili, no chyba, że jednak Marek walczy o palmę pierwszeństwa do świętości i te SPA pozbawi go aureoli? Oczywiście nieudolnie żartuję:) Jestem przekonana, że oboje będą zachwyceni rezultatami (!?) tego wyjazdu. Ja nic nie sugeruję, tylko tak sobie puściłam wodze fantazji. Ale gdyby jednak, to Viola może być wściekła i zazdrosna. No chyba, że już nie ma czego zazdrościć, bo oni już czekają na swoje wielkie malutkie szczęście? Czego Sebie i Violi serdecznie życzę. Serdecznie dziękuję za dzisiaj i oczywiście czekam na kolejną odsłonę tej historii. Coś czuję, że czas będzie się dłużył niemiłosiernie. Gorąco pozdrawiam i przesyłam moc uścisków:) Gaja
Gaju
UsuńJa nie pracuję, siedzę na chorobowym i też nie mam energii za grosz. Starość nie radość.
Ula ma już wszystko zaplanowane i nie wycofa się. W końcu im obojgu należy się trochę szczęścia. I na tym skończę, bo musiałabym opisać następną część. Ty nic nie sugerujesz, a mimo to prowokujesz mnie, żebym puściła farbę. Wytrzymaj kochana.
Pozdrawiam Cię, przesyłam uściski i dziękuję za wpis. :)
Mam nadzieję, że z Aleksem sprawa nie jest jeszcze zakończona? Bo jak na razie Marek, Ula i Krzysztof obeszli się z nim bardzo łagodnie. Uważam, że sprawiedliwości powinno stać się zadość. Rozumiem, że za sprzedaż udziałów należały mu się pieniądze, ale co z kasą, którą roztrwonił jako Prezes Aleksander Wielki? Aby odzyskać pieniądze powinni oddać sprawę do sądu, ale to chyba raczej niemożliwe, bo on jest we Włoszech? No trudno, niech się naje tymi pieniędzmi. Życzę mu aby na swojej drodze też spotkał drugiego takiego Aleksa, który go oszuka. Ciekawe jak będzie się wtedy czuł? Świetnie mi się czytało tę część. Czekam na ciąg dalszy. Pozdrowienia;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńByć może Cię rozczaruję, ale nie będzie żadnej spektakularnej zemsty na Alexie. Dobrzańscy już nie chcą mieć ani z nim ani z Pauliną nic wspólnego, bo uważają, że już dostatecznie zostali skrzywdzeni przez rodzeństwo. Tu rekompensatą są dla nich udziały i pozbycie się raz na zawsze Febo z firmy. Ja skupiłam się raczej na jej ratowaniu i przywróceniu utraconej marki. Teraz to firmie trzeba poświęcić najwięcej energii, a nie rozmieniać się na drobne w sądach.
Bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie. :)
Hahaha! Ale się uśmiałam! Nie ma to jak kochany Adaśko i jego nieocenione teczki na każdego, kto mu podpadł i kogo nie lubi!? Teraz też okazały się niezwykle przydatne. Super. Czekam na więcej. Pozdrawiam M tym razem bez E, ale nie mogłam czekać. Ciągle się śmieję, jak przypomnę sobie jego i jego cudowną siostrunię;)
OdpowiedzUsuńM.
UsuńAdaśko, to zabawna postać, chociaż momentami bywał irytujący aż do bólu. Jednak przede wszystkim zawsze był ostrożny i zapobiegliwy zbierając dokumenty przeciwko swojemu szefowi. To samo powtórzył w przypadku Juszczyka i jak się okazało dobrze zrobił, bo dzięki zdjęciom facet nie wywinie się od odpowiedzialności.
Dziękuję pięknie za komentarz. Przesyłam pozdrowienia dla Ciebie i dla "E". :)
Pshemko jest cudowny, takie kapryśne, przerośnięte dziecko;) Jaki on był pewny, że to nie jest Ula, hahaha! Biedaczek, jak on musiał cierpieć, kiedy nie miał na kim zawisnąć, komu się wypłakać lub wyżalić, teraz wreszcie ma i Marko i Urszulę. Znają go i dlatego znowu będzie dopieszczony jak należy. Ula nawet chce go zabrać do Poczdamu, ale myślę, że nie do końca chyba wie co chce zrobić. Cała doba z mistrzem i jego fochami!? To może okazać się niezłą karuzelą. Pshemko w podziękowaniu będzie tworzył jak szalony i wszyscy będą zadowoleni. Nie mogę pominąć też głównych bohaterów. Coraz odważniej gruchają jak dwa gołąbeczki;) Oby tak dalej. Czekam na next. Pozdrawiam Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńPshemko zawsze i na wszystko reagował przesadnie. Był po prostu rozpieszczony. chuchano na niego i dmuchano, a on miał skupić się na tworzeniu. Kiedy firma zaczęła upadać, on odebrał to jak mocne uderzenie tyłkiem o podłogę, takie brutalne zderzenie z rzeczywistością i wtedy poczuł się bardzo nieszczęśliwy. Powrót Uli i Marka daje mu szansę na nadrobienie tych wszystkich nieszczęśliwych dla niego chwil. Znowu ktoś będzie go rozpieszczał, prawił komplementy, zachwycał się jego projektami. On sam poczuł, że dostał takiego energetycznego kopa, który wreszcie przywrócił go do pionu.
Piękne dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Już nie mogę doczekać się kolejnej części. Zakończyłaś w takim momencie, że czuję niedosyt. Chciałabym aby to opowiadanie nigdy się nie kończyło, bo pewnie będziesz chciała wrócić do wcześniejszych opowiadań, wcale nie wiążących się z serialem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Andziok :)
Andziok
UsuńTo opowiadanie niestety niedługo się skończy. Nie mogę pisać go w nieskończoność, bo zanudziłabym Was na śmierć. W którymś z komentarzy pod wcześniejszymi rozdziałami jedna z dziewczyn napisała, że tak właśnie odpiera kolejne części, że wieje nudą. Jak więc widzisz ludzie różnie reagują, ale wszystkich nie da się zadowolić, bo i gusta są różne. Na razie nie piszę nic, bo zdrowie słabe i pomysły kiepskie. Po tym opowiadaniu wstawiane będą te nie związane z serialem, ale liczę na to, że być może się spodobają.
Serdecznie dziękuję za komentarz. Pozdrawiam cieplutko. :)
Ciekawe czy z tej niespodzianki nie zrobi się druga niespodzianka. (czyt. bobas). Zostały jeszcze dwie części troszkę szkoda ,bo wciągnęłam się w to opowiadanie.(zwykle ciekawe i dobre opowiadania szybko się kończą z książkami też tak jest również. ).A nudne wleką się w nieskończoność.Mam na myśli pewną książkę czytaną w ubiegłym miesiącu.
OdpowiedzUsuńPo tej części czuję niedosyt i jestem już ciekawe jak to Ula sobie wszystko zaplanowała. Będzie się działo.Zwłaszcza ,że oboje tacy wyposzczeni ... bo przecież z Thomasem chyba nic nie było? Mimo ,że był jej mężem i go kochała .A Marek był sam po odejściu Uli. Pshemko przestał tworzyć ,ale powrót Uli i Marka dadzą mu nową energię i motywację. Z pewnością znajdzie natchnienie na dalsze tworzenie.Te wspomnienia też będę dla nich niezapomniane ;).Czekam na cd. Ps.Jestem też ciekawa tych opowiadań nie związanych nijak z serialem.Pozdrawiam serdecznie :)
Justyna
UsuńNa razie nie planuję żadnych bobasów i choć do końca niewiele zostało, to będzie dość długie rozciągnięcie w czasie. Pierwszeństwo ma tutaj pokaz i Pshemko, bo on musi odnieść sukces, żeby podźwignąć firmę z kolan.
A co do kolejnych opowiadań, to mam nadzieję, że Cię zaciekawią.
Piękne dzięki za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)
Doskonały rozdział! Fajnie, że między Ulą i Markiem już jest blisko, coraz bliżej;) Tak jak większość tutaj, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału;) Z seniorami też mają dobre stosunki. Widać, że rodzice oddychają teraz pełną piersią i są spokojniejsi. Bardzo naturalnie przebiegają odwiedziny i wzajemne rozmowy. Krzysztof nie zawiódł pokładanych nadziei i sprawnie pozbył się Aleksa. Teraz tylko należy przetrwać dużo pracy a później zostanie im wszystkim cieszenie się z osiągniętych sukcesów przez Dobrzański Fashion! Zastanawiam się czy podnoszenie firmy z kolan odbędzie się już bez jakiś zgrzytów? Powiedz, że nie planujesz pokładania im kolejnych kłód pod nogi? Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńKolejny rozdział zacznie się gorąco, to mogę obiecać. W końcu musi dojść do scen miłosnych, bo oboje bardzo tego pragną a ich związek osiągnął kolejny szczebel.
Zgrzytów w firmie raczej nie przewiduję, a jedynie ogrom ciężkiej pracy. Cena podźwignięcia firmy będzie bardzo wysoka i to nie tylko w wymiarze finansowym, ale przede wszystkim w wysiłku i poświęceniu pracowników. Będzie dobrze.
Pozdrawiam Cię pięknie i równie pięknie dziękuję za komentarz. :)
Jak to jest, że złodziej szybko znajdzie lukę żeby uprawiać bezkarnie swój proceder? Nieźle to sobie wymyślił Juszczyk. Adam ma rację, prawdziwa gnida z niego. Myślał, że nikt nie zauważy znikania ubrań z magazynów?! Miał nadzieję wyczyścić je do końca i dać nogę? Ale nie docenił prawdziwego detektywa. Adam może jest trochę fajtłapowaty, ale główka u niego jest nie od parady;) Okazał się prawdziwym bohaterem i dlatego zasłużenie należy mu się stanowisko dyrektora finansowego. Uli i Markowi powinno się dobrze pracować z Adamem. Jest uczciwy i pracowity. Nie powiem, zaimponował mi;) Pozdrowienia Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńLudzie potrafią być bardzo kreatywni zwłaszcza w sytuacjach, w których wyczuwają potencjalny dla siebie zysk przy minimum wysiłku. Nie twierdzę, że nie ma uczciwych ludzi, bo są, ale też sporo jest zwykłych szuj, kombinatorów i zwykłych złodziei. Paradoksalnie Adam mimo swojego tchórzostwa potrafi zmobilizować się na tyle, żeby pozyskać mocne dowody przeciw Juszczykowi. Być może to bohaterstwo, ale też i zwykła uczciwość solidnego księgowego. Gdyby nie był uczciwy i lojalny wobec Krzysztofa, nie kiwnąłby palcem.
W serialu czasem mnie drażnił, ale jak człowiek analizuje tę postać, to dochodzi do wniosku, że Adaś, to wrażliwy, trochę pogubiony i zastraszony facet, choć w głębi duszy uczciwy i szczery.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i dziękuję za wizytę na blogu. :)
Jak ja lubię kiedy między Ulą i Markiem jest tak normalnie. Dbają o siebie, dogadują się, widać, że są szczęśliwi. Do pełni raju brakuje im tylko zbliżenia. Fajnie, że to Ula przejęła inicjatywę - do tego zabrała ich w miejsce gdzie byli najszczęśliwsi. Chyba zdaje sobie sprawę, że Marek by się na to nie zdecydował. Bałby się, że ją spłoszy albo obrazi. Dla niego teraz to ona i jej potrzeby są najważniejsze;) Myślę, że to dowód na to jak bardzo ją kocha;) Są naprawdę świetną parą, oby nic nie popsuło relacji między nimi. Fajna część;) Niecierpliwie oczekuję na ciąg dalszy. Pozdrawiam Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńDo końca już niedługo, więc na pewno nie zniszczę nic w ich relacjach. Należy im się wreszcie trochę spokoju i pewności, że to co jest między nimi ma przyszłość. Ula jest tu dość kreatywna, chociaż pomysł nie nowy. Sentyment też tu odgrywa niebagatelną rolę, bo zarówno ona jak i on to właśnie w SPA przeżyli swoje najpiękniejsze dni a raczej noce. Pomyślała, że to dobry pomysł powrócić raz jeszcze to tego pięknego zakątka i powspominać.
Dziękuję za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
O jejciu, Jurczyk tyle kasy wyprowadził - 750 tysięcy!? W firmie naprawdę musiało być bardzo źle skoro nikt się nie zorientował w jego matactwach. Krzysztof zbyt mocno mu ufał albo był zbyt słaby aby sprawdzać co się dziej w jego firmie. A komisarz z tego korzystał. Ale długo się nie nacieszył dzięki Adamowi. Dobrze, że Adam był taki podejrzliwy chociaż to nie należało do jego obowiązków. Dzięki niemu Jurczyk i jego kolesie trochę posiedzą. Szkoda, chyba tych pieniędzy nie da się odzyskać? Ale taka zgrana ekipa szybko to wszystko odrobi;) Czekam na cd. Pozdrowienia AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńPrzede wszystkim Krzysztof mimo, że zazwyczaj niezwykle ostrożny, to w przypadku Juszczyka stracił czujność. Zaufał mu i srodze się zawiódł. Stan zdrowia nie pozwolił mu trzymać ręki na pulsie, a jak się okazało należało być w firmie codziennie i monitorować poczynania tej szui. Na szczęście jest jeszcze Adam mocno wyczulony na krętactwa i matactwa. Od razu wyczuł pismo nosem. Nie rozpisuję się jak skończyła się sprawa komisarza i jego bandy, ale można się domyślić, że zostali oskarżeni i osadzeni w więzieniu. Także pieniądze, choć zapewne nie wszystkie firma odzyskała.
Cieszę się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Pozdrawiam Cię cieplutko. :)
Wspaniałe opowiadanie. Ostatnie zdanie, to już w ogóle, łał! Pierwszorzędnie opisałaś ich emocje, które zapowiadają baaaardzo dużo;) Z ogromną przyjemnością przeczytam ciąg dalszy;) Pzdr
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję za miłe słowa i bardzo się cieszę, że ta historia Ci się podoba. Serdecznie pozdrawiam i życzę udanego weekendu. :)
UsuńTo prawda koniec w najciekawszym momencie, ale można przypuszczać co się może dalej dziać.W końcu Adam Turek będzie dyrekturkiem. W serialu zasłużył sobie na to i szkoda, że nim nie został. I chyba tylko dzięki niemu ta firma całkiem nie utonęła.Teraz z pracowitością Uli, twórczym Pshemko i rzetelnym Adamem może odpić się od dna. Jestem ciekawa czy o Febo jeszcze coś będzie. Bądź co bądź firmę zrujnowali. A przynajmniej Aleks.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńNiestety, na temat Febo już więcej nie będzie. Tym razem nie rozpisuję się na temat odszkodowania z jego strony, czy wręcz osadzenia go w więzieniu. To by było takie trochę rozmienianie się na drobne. Teraz najważniejsze jest podźwignięcie firmy i jej sukces. Dobrzańscy wreszcie odzyskali udziały i to ich zadowala.
Piękne podziękowania za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)