ROZDZIAŁ
13
Zamknął drzwi i zatrzymał się
widząc, że i Ula przystaje. Oparła mu o tors dłonie i patrząc przenikliwie w
oczy szepnęła
- Zaczekaj chwileczkę. Muszę jeszcze coś
przygotować - powiedziawszy to ruszyła do łazienki. Usiadł na łóżku wsłuchując się
w szum lejącej wody. – Czyżby wspólna
kąpiel? – przemknęło mu przez głowę. Poluzował krawat i ściągnął marynarkę.
Wtedy usłyszał jak go woła. Kiedy wszedł do środka zobaczył ją leżącą w
ogromnej wannie pełnej pachnącej truskawkami różowej piany i trzymającą w
dłoniach dwa kieliszki szampana. Zabłyszczały mu oczy. – A jednak?
- Wskakuj. Szampan się grzeje – zachęciła go.
Nie tracił czasu. Nie miał
cierpliwości, by rozpinać wszystkie guziki koszuli. Po prostu szarpnął nią a
one potoczyły się po beżowych kafelkach. Błyskawicznie pozbawił się spodni wraz
z bokserkami. Odrzucił je na bok i nagi wskoczył do wanny. Ula podała mu
trunek.
- Za nas – powiedziała cicho.
- Za nas i za naszą miłość, oby trwała
wiecznie – odpowiedział. Wypili do dna. Odebrał jej kieliszek i wraz ze swoim
położył na obrzeżu wanny. Zbliżył się do niej całując delikatnie jej usta, by
po chwili wpić się w nie zachłannie. Oddawała te pocałunki jak szalona.
Pragnęła go całym sercem. Pragnęła, by powtórzyło się to wszystko, czego zaznała
z nim podczas pierwszego pobytu tutaj. Oderwał się od niej i zdyszany
wykrztusił
- Nawet nie wiesz od jak dawna o tym marzyłem.
W snach przywoływałem twój obraz i kochałem się z tobą, a rano rozczarowany
gładziłem pustą poduszkę. Uwielbiam to ciało – przywarł do jednej z piersi
całując ją namiętnie. Obrócił się na plecy układając Ulę na sobie. Przesunęła
się na biodra czując jego wzwiedzioną męskość. Delikatnie połączyła ich ze sobą
i zainicjowała zbliżenie. Przymknęła oczy i rozchyliła usta. I ona tęskniła za
nim, za jego ładnym ciałem, za jego dotykiem i zapachem. Nie spieszyła się
celebrując każdy ruch i pragnąc, by ten akt trwał jak najdłużej. Znowu leżała
na plecach. Uczepiona dwóch metalowych uchwytów po obu stronach wanny oplotła
biodra Marka nogami chcąc poczuć go jak najgłębiej. Jego ruchy były silne i
rytmiczne. Wprowadzały jej ciało w błogi rezonans. Wchodził w nią raz za razem
całując jej twarz i usta. Drażnił płeć, co wkrótce okazało się nie do
zniesienia. Miała wrażenie, że jej ciało rozpadnie się na miliardy atomów, bo
dłużej nie wytrzyma tej nieprawdopodobnej rozkoszy. Jęknęła głośno, co dla
Marka było najpiękniejszą muzyką. Zdwoił wysiłki. Teraz poruszał się bardzo
szybko szepcząc w jej rozchylone usta – Kocham cię, kocham, kocham…
Nagle świat w jej głowie
zawirował. Zesztywniała w jego dłoniach, choć on nie przestał się poruszać. To
był tylko krótki moment, bo po chwili poczuła silne skurcze, które zawładnęły
jej ciałem rzucając je na boki.
- O Boże, o Boże, o Boże… – wymawiała nerwowo.
Poczuła jak jej wnętrze wypełnia się ciepłem. Marek zatrzymał się i długo
szczytował w niej. Otworzyła oczy. Była pijana szczęściem. – Kocham cię –
szepnęła. – To było niesamowite i… piękne.
- Ty byłaś niesamowita. Jestem szczęśliwy.
Bardzo szczęśliwy.
Woda się wychłodziła. Marek
wyskoczył z wanny i otuliwszy szlafrokiem Ulę powiódł ją do łóżka. Nie
zamierzał jeszcze kończyć. Chciał choć w ułamku nadrobić te lata abstynencji
seksualnej, te lata bez Uli. Przez kilkanaście minut rozmawiali cicho, a potem
znowu pieścił jej ciało. Zasnęli, gdy krwisty świt rozjaśniał niebo.
Ula ocknęła się pierwsza.
Przeciągnęła się rozkosznie i z uśmiechem wpatrzyła się w Marka twarz. Wyglądał
jak chłopiec. Ostre, męskie rysy złagodniały podczas snu. Pogładziła delikatnie
jego policzek.
- Obudź się kochanie już jedenasta –
wyszeptała. Mruknął i podobnie jak ona przeciągnął się rozprostowując mięśnie.
Otworzył oczy i uśmiechnął się do niej cudnie.
- Naprawdę musimy…?
- Szkoda dnia. Mamy przeleżeć go w łóżku?
- Ja nie miałbym nic przeciwko temu.
- A ja tak – odrzuciła kołdrę i zgrabnie
wyskoczyła z pościeli. – Idę pod prysznic.
Marek zerwał się na równe
nogi.
- Idę z tobą.
Do obiadu spacerowali. Kiedy
byli tu po raz pierwszy królowało ciepłe lato, teraz późna jesień. Mimo to nie
narzekali, bo okolica była piękna a mieszany las mamił kolorami liści.
Nakarmili łabędzie. Podchodziły całkiem blisko i mogli podziwiać te
majestatyczne ptaki.
- Obiecałam Pshemko, że zabiorę go do Poczdamu.
Może złapie trochę weny i znajdzie inspirację. Muszę go trochę dopieścić.
Jesteś chętny? To za tydzień. Nie chcę z tym zwlekać, bo zima już nie ma
takiego uroku.
- No pewnie. Ja z nim pojeżdżę, a ty spokojnie
pójdziesz do Thomasa. W drodze powrotnej podjedziemy pod cmentarz to pójdę i ja
zapalić mu znicz.
Ten wyjazd do SPA dobrze im
zrobił. Marek odzyskał dawną werwę i dobry humor. Najwyraźniej Ula go
uszczęśliwiała. Właściwie od powrotu z tego upojnego weekendu pomieszkiwał u
niej. Czasem doradzał w sprawie firmy. W końcu kiedyś był jej prezesem i miał
na jej temat więcej wiedzy niż Ula. Ani jedno, ani drugie już nie wyobrażało
sobie życia osobno.
Po powrocie z Poczdamu mistrz
będący pod ogromnym wrażeniem miasta i rzeczywiście mocno zainspirowany, zaczął
tworzyć jak szalony. Materiały miały nadejść lada moment, więc nie tracił
czasu. Wreszcie zaczynali wychodzić na prostą. Zysków rzecz jasna nie generowali
jeszcze żadnych, ale firma zaczęła pracować jak dobrze naoliwiona maszyna.
Znowu mieli mało czasu dla siebie. Właściwie widywali się tylko rano i
wieczorem i czasem wtedy, gdy razem odwiedzali Uli rodzinę w Rysiowie. Podczas
jednej z takich wizyt już po kolacji Marek ukląkł przed Ulą i w obecności jej
rodzeństwa i ojca poprosił ją o rękę.
- Wiesz, że kocham cię bardziej niż własne
życie i nie wyobrażam już sobie, że miałoby cię nie być u mego boku, bo jesteś
dla mnie całym światem. Będę najszczęśliwszym facetem na ziemi, jeśli zgodzisz
się zostać moją żoną.
Patrzyła na niego jak
urzeczona. To była ta chwila, o której marzyła od momentu jak go poznała.
- Dużo przeszliśmy oboje. Zmieniliśmy się.
Myślę, że dojrzeliśmy do tej decyzji, by być razem. Zostanę twoją żoną, bo
kocham cię nad życie.
Uszczęśliwiony wsunął jej na
palec siejący blaskiem pierścionek z niewielkim brylantem. Potem były już tylko
gratulacje od rodziny. Następnego dnia pojechali do seniorów Dobrzańskich, żeby
podzielić się i z nimi tą dobrą nowiną. Zarówno Helena jak i Krzysztof byli
bardzo wzruszeni i mieli łzy w oczach. Ściskając ich na przemian powtarzali
- Nie mogliście nas bardziej uszczęśliwić. Tak
bardzo się cieszymy.
Ślub jednak musiał zaczekać,
bo sprawy w firmie były ważniejsze. Ula wciąż trzymała rękę na pulsie. Bardzo
jej pomagał i wspierał Adam Turek. Musieli mieć oczy na około głowy i nie mogli
sobie pozwolić na żadną fuszerkę. Ona i Marek zgodnie ustalili, że ślub
odbędzie się po pokazie. Wtedy będą mogli odetchnąć i zająć się jego
organizacją.
Nie do końca tak to jednak
wyglądało, bo Marek jak tylko wygospodarował jakiś czas wolny załatwiał różne
sprawy na mieście związane właśnie z tym ważnym dla nich dniem. Ustalili
wreszcie datę i idąc za ciosem podjechał do kościoła w Rysiowie i zabukował ten
termin. Dziesiąty czerwiec. Dzięki Sebastianowi udało się załatwić dobrej klasy
hotel wraz z salą weselną. Którejś soboty zabrał tam Ulę, żeby zaakceptowała
lub nie jego wybór. Miał pewne obawy, ale ona je rozwiała, bo podobała jej się
wielkość sali i jej wystrój. Przy okazji uzgodnili menu. Olszański zobowiązał
się do załatwienia zespołu muzycznego. Czuł się odpowiedzialny, bo Marek
uczynił go świadkiem i pierwszym drużbą. Cieszył się, że i jego żona dostąpiła
tego zaszczytu.
Potem znalazł się też czas na
wybranie zaproszeń, których wzory Marek przyniósł z wydawnictwa. Wtedy ustalili
też liczbę gości. Nie miało być ich więcej jak sześćdziesiąt osób. Uli rodzina
liczyła ich zaledwie troje, a z Marka strony mieli przyjechać z Gdańska jacyś
dwaj kuzyni z rodzinami no i oczywiście seniorzy. Resztę gości mieli stanowić
najbliżsi im ludzie z firmy. Z premedytacją nie zaprosili rodzeństwa Febo. Ula
czuła by się niezręcznie, a Marek miał jakieś dziwne przeczucia, że oni nie
zachowaliby się jednak jak ludzie z klasą.
Postanowili nie prosić
Pshemko o uszycie im ślubnych strojów. On i tak miał mnóstwo roboty. Ula przejrzała
kilka katalogów z sukniami ślubnymi i wybrała bardzo elegancką, ale skromną
suknię, bez przesadnych zdobień. Zrezygnowała z welonu na rzecz wpiętego we
włosy stroika. Marek nie miał problemu z garniturem, bo tych wszędzie oferowano
mnóstwo. Drogich i bardzo modnych.
Mimo, że udawało im się
wygospodarować trochę czasu na sprawy związane z weselem, to jednak pokaz – ich
główny priorytet absorbował najwięcej uwagi. Ula była ostrożna. Każdą decyzję,
każde posunięcie starannie analizowała, bo nie chciała popełnić błędu. Często
wsłuchiwała się w słowa Krzysztofa, który bogaty w wieloletnie doświadczenie
potrafił jej mądrze doradzić. Odkąd zajęła się firmą on jakby odżył. Mocno
trzymał kciuki za powodzenie całej akcji i bardzo wierzył w Ulę. Często siedząc
w salonie z żoną i popijając cienką kawę mawiał:
- Zobaczysz Helenko, jeszcze firma odniesie
sukces. Ula bardzo się stara. Jest taka mądra, ma analityczny umysł i ogromną
ambicję. Nie doceniliśmy jej. Podobnie jak oboje Febo patrzyliśmy na nią przez
pryzmat jej nienajlepszego wizerunku. Krzywdziliśmy ją takim myśleniem. Marek
też bardzo się zaangażował i myślę, że we dwójkę poradzą sobie doskonale.
Bardzo jestem ciekaw nowych pomysłów Pshemko i tego pokazu.
A pokaz zbliżał się wielkimi
krokami. Mistrz niemal zamieszkał w firmie. I jemu bardzo zależało na sukcesie
kolekcji. Był bardziej wymagający niż kiedykolwiek, ale pracownicy nie
narzekali, bo wiedzieli jak ważny cel przyświeca im wszystkim.
Zdążyli. W przeddzień tego
wielkiego wydarzenia zdołali dopiąć wszystko na tip top. Rozesłali mnóstwo
zaproszeń do ludzi reprezentujących warszawski establishment i do bardziej
znaczących mediów.
Oboje byli bardzo spięci,
kiedy o godzinie siedemnastej stanęli w drzwiach historycznej pomarańczarni
witając pierwszych gości. Wkrótce dostrzegli Sebastiana z Violettą prowadzących
seniorów Dobrzańskich. Olszański sam zadeklarował się, że przywiezie ich na
pokaz. Seniorzy prezentowali się niezwykle dystyngowanie i elegancko. Krzysztof
wsparty na swojej nieodłącznej laseczce podszedł do Uli i uściskał ją
serdecznie. Podobnie Helena.
- Spójrzcie. Moja przyszła synowa wygląda
zjawiskowo. Z każdym dniem stajesz się coraz piękniejsza aż zachodzę w głowę,
jak to jest możliwe.
Ula spłonęła krwistym
rumieńcem i szepnęła mu do ucha, że przesadza, bo ona jest całkiem zwyczajna.
- Tu bym polemizował drogie dziecko, ale to
nie miejsce ani czas na to. Pójdziemy zająć miejsca.
Kiedy sala wypełniła się do
ostatniego miejsca, na wybieg dla modelek wyszła Ula. Przywitała obecnych i podziękowała
wszystkim za przyjęcie zaproszenia.
- Ten pokaz będzie niezwykły – mówiła. – Przez
kilka ostatnich lat firma Febo&Dobrzański nie prosperowała za dobrze, a
nawet można powiedzieć, że chyliła się ku upadkowi. Bardzo zależało zarówno mnie
jak i współwłaścicielom, żeby podźwignąć ją do dawnego poziomu. Aby to się
udało, rozstaliśmy się z wieloletnim wspólnikiem rodziną Febo, której
członkowie nie poradzili sobie z zarządzaniem takim przedsiębiorstwem. Dzisiaj
mogę powiedzieć, że firmie o aktualnej nazwie Dobrzański Fashion to rozstanie
wyszło tylko na dobre. Włożyliśmy wiele starań w to, żeby dzisiejsza kolekcja
była wyjątkowa i ponadczasowa. Jej powstaniu oddał swoje serce i duszę nasz
genialny projektant Pshemko, któremu z tego miejsca najserdeczniej dziękuję za
trud i poświęcenie. Dziękuję także wszystkim pracownikom firmy, bo gdyby nie
oni, nic by nam się nie udało. Wszyscy ciężko pracowaliśmy i mam nadzieję, że
ta rodząca się w ciężkich bólach kolekcja olśni was i spełni wasze wymagania.
Serdecznie zapraszam na pokaz.
Zeszła ze sceny wśród burzy
oklasków i zajęła miejsce obok Marka. Uścisnął jej dłoń.
- Byłaś wspaniała – wyszeptał.
Usłyszeli łagodną muzykę w
tle, a na wybiegu zaczęły pojawiać się modelki. Kreacje były olśniewające.
Iskrzyły się wiosennymi barwami, były lekkie i zwiewne. Wydawało się, że
modelki nie idą, ale płyną nad podłogą. Kiedy przeszła ostatnia zerwała się
burza oklasków. Ludzie wstawali z miejsc skandując imię mistrza.
Za chwilę jednak
zaprezentowano wiosenne płaszcze, kostiumy i kombinezony. I te nagrodzono
gromkimi brawami. Koncepcja całej kolekcji oparta była na dominacji kolorów,
które w dalszej perspektywie miały przełamać szarość polskiej ulicy. Muzyka
ucichła, a oklaski jeszcze długo brzmiały w wielkiej sali pokazowej. W końcu
wniesiono ogromny kosz czerwonych róż, a tuż za nim ukazała się skromna postać
Pshemko. Był najwyraźniej wzruszony. Szedł rozłożywszy szeroko ręce i uśmiechał
się od ucha do ucha. Kłaniał się też do samej ziemi dziękując przybyłym za
wspaniałe przyjęcie jego dzieła.
Ula ponownie wyszła na
wybieg. Uściskała mistrza i zawróciwszy się do widowni zaprosiła wszystkich na
bankiet.
Czuła się trochę zmęczona.
Udzieliła dzisiaj setki wywiadów i przyjęła setki gratulacji. Tańcząc z Markiem
ciężko oparła mu głowę na ramieniu.
- Chyba nie dam rady być tutaj do samego
końca. Jakoś słabo się czuję i chyba jest mi niedobrze.
Zaniepokojony spojrzał jej w
twarz. Rzeczywiście wyglądała bardzo blado. Posadził ją na miejsce, a sam
powiadomił Olszańskich i seniorów.
- Będziemy jechać. Ula jest wykończona. Ledwie
trzyma się na nogach. Musi odpocząć.
Już w domu pomógł jej się
rozebrać i zarzucił na jej ramiona frotowy szlafrok. Przytknęła rękę do ust i
wystrzeliła do łazienki. Słyszał jak szarpią nią torsje i zachodził w głowę, co
ona takiego zjadła, że jej tak zaszkodziło. Długo nie wychodziła z łazienki. Co
rusz podchodził do drzwi i pytał, czy wszystko w porządku. W końcu wyszła z
dziwnym przedmiotem w dłoni i podała mu go.
- Co to jest? – przyglądał się małej szybce i
dwóm niebieskim kreskom. Usiadła ciężko na kanapie i uśmiechnęła się do niego
blado.
- To jest kochanie test ciążowy. Pozytywny
test ciążowy. Nie sądziłam, że mogę być w ciąży. Zawsze pragnęłam dziecka, ale
myślałam, że mój czas już minął. Mam w końcu trzydzieści trzy lata i może się
okazać, że na ciążę jest już za późno.
Uklęknął przy niej i
przytulił głowę do jej kolan.
- Jeśli to prawda, to ten dzień jest kolejnym
najszczęśliwszym dniem w moim życiu. Marzyłem, żeby mieć z tobą dziecko. Małą,
śliczną kruszynkę o cudnych, błękitnych oczach jak jej matka. Pojutrze
pojedziemy do ginekologa i mam nadzieję, że to potwierdzi.
- Zupełnie straciłam nad tym kontrolę i
przestałam się pilnować. Tyle było pracy, a ja dopiero teraz uświadomiłam
sobie, że nawet nie pamiętam kiedy miałam okres. Chyba dawno. Sama jestem
ciekawa, który to miesiąc. Na razie cieszmy się umiarkowanie i nic nikomu nie
mówmy, dopóki sami nie będziemy pewni na sto procent.
Będą mieli dziecko tak się cieszę. Bo będą prawda. Cały rozdział był super. Taka mała uwaga. Jeśli patrząc na ich pierwszy wyjazd to była pełnia wiosny a nie lata, bo Jasiek maturę zdawał.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pora roku nie przeszkadza w odbiorze rozdziału. Ja nie pokojarzyłam tych dwóch faktów tzn. ich wyjazdu i matury Jaśka. nawet oglądając serial chyba nie zwróciłam na to uwagi. Mnie wydawało się, że to pełnia lata.
UsuńBardzo się cieszę, że rozdział Ci się spodobał, a dziecko rzecz jasna będzie.
Pozdrawiam serdecznie. :)
Mam nadzieję że wiadomość o ciąży się potwierdzi i zostaną szczęśliwymi rodzicami.
OdpowiedzUsuńRaczej nie gmatwałabym już niczego w ich związku. Ciąża pewna i dziecko będzie.
UsuńPozdrawiam. :)
Jestem pewna ,że ginekolog potwierdzi jej przypuszczenia odnośnie ciąży. Uli udawało się podźwignąć firmę i znów Pshemko może być dumny ze swoich obecnych i przyszłych kreacji..Poszli na truskawki =D.Ula i Marek wiele przeszkód pokonali by być razem i by mogli cieszyć się teraz szczęściem i miłością,a dziecko będzie dopełnieniem tego idyllicznego życia. Oczywiście rozdział świetny. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJustyś
UsuńTruskawki musiały być obowiązkowo. Opowiadanie się kończy i najwyższy czas, żeby pojawiło się potomstwo. W końcu oni nie są już tacy młodzi.
Pozdrawiam Cię cieplutko i dziękuję, że przeczytałaś. :)
Jak zawsze opowiadanie świetne. A do tego ciąża to pełnia szczęścia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Bardzo dziękuję za miłe słowa i ja serdecznie pozdrawiam. :)
UsuńNo wreszcie!!! Zaglądałam, zaglądałam no i jest! Fantastycznie, że doczekaliśmy się fajerwerków - Marek i Ula no i ja;) Cud miód i orzeszki;) Dziękuję za siebie i za nich;) Nie dajesz im odpocząć, jak nie firma, to mnóstwo pracy przy bobasie, a może przy dwójce?! Znowu z niecierpliwością czekam na kolejny czwartek!? Serdecznie pozdrawiam Jolka
OdpowiedzUsuńJolu
UsuńNie mogę im pozwolić na żaden odpoczynek, wręcz przeciwnie teraz powinni się sprężać, żeby wszystko ogarnąć. Przecież przed Wami ostatni już rozdział i trzeba dopiąć sprawy na ostatni guzik.
A swoją drogą bardzo się cieszę, że ta część sprawiła Ci przyjemność.
Pozdrawiam najpiękniej i dziękuję za wpis. :)
Mistrzowie ceremonii Seba i Violka!? Będzie poważnie czy śmiesznie? Ja bym się bała, że np. Seba zapomni obrączek albo, że Violka będzie ryczała jak bóbr! Zresztą zaraz się przekonamy jak naprawdę będzie;) Wspólny wypad na Bara Bara bardzo przyjemny i owocny;) Czekam na cd. Pozdrowienia AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńMusisz pamiętać o tym, że Olszańscy posiadają już jakiś staż małżeński i oboje zdążyli spoważnieć i na serio podchodzić do życia. Na pewno nie zawiodą. Ich głupawe pomysły i zachowania przeszły już do historii.
Dzięki wielkie za komentarz i pięknie pozdrawiam. :)
Coś niebywałego, że wizyta Pshemko w Poczdamie tak spokojnie przebiegła?! Stępiły mu się pazurki? Nawet jeśli było tak jak sobie to wyobrażam, to zakochani pewnie nawet nic zauważyli. Korzyści z wyjazdu okazały się ogromne. Wena wróciła. Pshemko musiał być w siódmym niebie jak słyszał wiwaty na swoją cześć;) Przez te pięć lat mógł zwątpić w swój geniusz. Dzięki Uli i Markowi znowu bryluje;) Był tak zapracowany, że nawet nie zauważył, że stroje ślubne zostały kupione, a nie zamówione u Wielkiego Mistrza? Mam nadzieję, że nie obrazi się za to na Ulę i Marka? Chociaż byłoby zabawnie słyszeć jak się ciska;) Nie tylko Pshemko jest w raju, w siódmym niebie są też Ula i Marek i ich rodzice, a jeszcze wszystkiego nie wiedzą;) Czekam na next. Pozdrawiam Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńNie rozpisywałam się o Pshemko w Poczdamie, bo uznałam, że zanudzę Was tymi jego zachwytami architekturą miasta. Wiadomo jednak, że odpoczął, pozwiedzał i zainspirował się na tyle, by móc stworzyć wspaniałą kolekcję. Oczywiście, że przez pięć długich lat taki egocentryk jak on mógł popaść w ciężką depresję, gdy nie mógł tworzyć i nie słyszał pochwał na swój temat, co przyczyniło się do zgruchotania jego wybujałego ego. Na szczęście to ma już za sobą, a udany pokaz i podziw maluczkich skutecznie to ego odbudowały. Po raz pierwszy chyba wyłamałam się ze schematu i to nie on był autorem ślubnych strojów. Był za bardzo obciążony pracą i nie mógłby się tym zająć.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńporwanie się udało - Ula uwiodła Marka ku obopólnemu zadowoleniu:) To i tak cud, że po takim okresie abstynencji nie było falstartu:) Nie pamiętam, ale wydaje mi się, że to w SPA po raz pierwszy Marek usłyszał od Uli wyznanie miłości, ale mogę się mylić? Oboje nie widzą świata poza sobą. Tak jak piszesz, pomieszkują razem. To dobre wyjście z tej sytuacji, bo przy takim zagonieniu faktycznie prawie by się nie widywali. Ale są sprytni i dobrze zorganizowani, bo jednak trochę czasu dla siebie potrafili znaleźć skoro dość szybko pojawia się niespodzianka!? Niektórzy się starają i nic, a tutaj pełnia szczęścia. Ula jest chyba zdziwiona, ale szczęśliwa i do tego Marek rozczulająco zachwycony. Mam nadzieję, że spełni się jego marzenie i będą mieli piękną błękitnooką córeczkę:) Oświadczyny Marka jak zwykle bardzo wzruszające:) Sukcesywnie dąży do ślubu. To on załatwia większość spraw związanych z tą uroczystością. Widać, że mu bardzo zależy:) Jeszcze chwilka uwagi należy się Sebastianowi. Sprawdza się jako przyjaciel. Pomaga Markowi. Spoważniał, czy chce taką postawą odpokutować stare winy? Zresztą to chyba nieważne, najważniejsze, że można na nim polegać, można mu ufać. Wierzę, że na sto procent razem z żoną sprawdzą się jako niezastąpieni świadkowie:) Wszystko zmierza do szczęśliwego finału. Zastanawiam się tylko kto będzie prezesem DF jak Ula będzie na macierzyńskim? Czyżby Marek? Ale co z jego firmą Iskierką? A może na tą chwilę Ulę zastąpi Krzysztof? Przecież DF działa już bardzo dobrze. Pracownicy wiedzą co mają robić no i jest niezastąpiony Adam, który trzyma rękę na pulsie. Więc Krzysztof bardzo by się nie przemęczał:) Martwi mnie również brak sukcesów Seby i Violi w powiększaniu rodziny:) Pomożesz im? Serdecznie dziękuję za dzisiaj i oczywiście czekam na kolejną odsłonę tej historii. Gorąco pozdrawiam i przesyłam moc uścisków:)
Gaja
Gaju
UsuńJa już pisałam wcześniej, że Ula pozostaje prezesem tymczasowym w DF, a potem odda stery Markowi. Sama zaś pociągnie wraz z Sebastianem Iskierkę. Dobrzański senior jest zbyt schorowanym człowiekiem, żeby podołać takiemu zadaniu. Adam to świetny pracownik i na pewno nie zawiedzie.
Co do Olszańskich to niestety nie uszczęśliwiłam ich potomstwem, bo za dużo musiałabym wprowadzić wątków w opowiadanie. Wolałam się raczej skupić na głównych bohaterach.
Teraz już wyłącznie sielanka.
Bardzo dziękuję za jak zwykle długi komentarz i przesyłam uściski. :)
Wspaniały rozdział. Lubię jak króluje miłość. Już chyba nic im nie będzie brakowało do szczęścia? Mają siebie i do tego teraz jeszcze czekają na cząstkę siebie;) Mają cudowne rodziny i wspaniałych przyjaciół. W DF coraz lepiej. Teraz pozostanie im dbanie o wspólne szczęście, bo trzeba je nieustająco pielęgnować, żeby zawsze było tak jak teraz;) Ale o to chyba nie ma co się martwić? Ula i Marek są dojrzałymi ludźmi i wiedzą co w życiu najważniejsze. Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńJa też kocham takie sielanki, w których króluje miłość, wzajemny szacunek i dobroć. Stara ze mnie baba, a wciąż wzruszają mnie tego typu przesłodzone historie. Najlepsze są takie wyciskające łzy. Wtedy u mnie jest masowe zużycie chusteczek. Hahaha.
Przed Wami ostatnia już część, która będzie wyłącznie idylliczna.
Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za wpis. :)
Cieszę się, że zapowiedź emocji się sprawdziła! Powiedziałabym nawet, że dostałam więcej niż się spodziewałam. Chodzi mi o maluszka;) Czekam na ostatni odcinek. Pzdr
OdpowiedzUsuńA ja się cieszę, że jednak nie rozczarowałam Cię i że spełniło się to, czego oczekiwałaś po tej historii.
UsuńWielkie podziękowania za komentarz. Pozdrawiam. :)
No i pięknie. Może to będzie dwójka dzieci chłopiec i dziewczynka. Przecież nie jest jeszcze taka stara to tylko 33 lata a znam jeszcze starsze kobiety co rodzą zdrowe dzieci. Szkoda że to już prawie koniec. Proszę cię przemyśl jeszcze raz to i napisz coś o nich. Nie mówię że teraz ale może za jakiś czas. ;)
OdpowiedzUsuńJa nie twierdzę, że przekroczywszy trzydziestkę jest za późno na dzieci. To tylko Ula ma takie wątpliwości, czy podoła.
UsuńA odpowiadając na drugą część Twojego komentarza powiem, że póki co nie jestem w stanie kompletnie nic obiecać. I nie chodzi tu o to, że nie chcę już pisać, ale o inne rzeczy związane z moim życiem prywatnym. Nie zarzekam się też, że nic już nie powstanie o Uli i Marku, chociaż jeszcze kilka miesięcy temu twierdziłam, że kończę pisanie o nich, a potem popełniłam to opowiadanie. Jak to mówią "nigdy nie mów nigdy". Na razie nie będę robić z gęby cholewy i obiecywać coś, z czego potem nie będę mogła się wywiązać, bo bardzo lubię dotrzymywać raz danego słowa.
Pięknie dziękuję za wpis i serdecznie pozdrawiam. :)
Zrobiło się tak przyjemnie, wręcz sielsko i anielsko;) Gdzie będą mieszkać państwo Dobrzańscy? U Uli czy u Marka? A może kupią coś wspólnego na nową drogę życia? Bo chyba nie zamieszkają razem z seniorami? Przydał by im się jakiś domek z ogródkiem, w którym bawił/y by się ich maluszek/ki?! Trochę mnie zdziwiła Ulka, ale pozytywnie. Przeważnie jest taką mimozą, a tutaj bierze byka za rogi;) Marek też musiał być zdziwiony? Powinien pamiętać ją jako nieśmiałą dziewczynę, która tylko raz odważyła się na śmielszy gest w jego stronę. I już wówczas mało nie padł ze zdziwienia, a co dopiero teraz;) Fajne to opowiadanie;) Pozdrowienia Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńTo końcówka opowiadania. Musi być sielsko i anielsko, bo ja inaczej nie potrafię. Nie piszę również, gdzie oni zamieszkają, czy u niego, czy u niej, bo akurat tu można puścić wodze fantazji i samemu to wymyślić. Ciekawa natomiast byłam jak zareagujecie na taką asertywną Ulę i cieszę się, że niektóre z Was zaskoczyłam. To już nie ta sama Ula, nieśmiała i niezdecydowana, ale świadoma swojej urody i wartości dojrzała kobieta, która lubi brać sprawy w swoje ręce.
Bardzo dziękuję za miłe słowa i serdecznie pozdrawiam. :)
Znakomita część. Młodzi przyszli Dobrzańscy radzą sobie ze wszystkim doskonale. Niczym się nie zrażają. Oby tak dalej, oby zapał do pracy i stan zakochania im nie przeszły. Chyba na dobre im wyszła ta długa rozłąka. Teraz oboje wiedzą czego chcą, wiedzą kto i co jest najważniejsze. Dlatego myślę, że dalej też będą tacy zgodni i szczęśliwi;) Pozdrawiam Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńDziękuję za uznanie. Ula i Marek są już innymi ludźmi. Są operatywni, bardzo pracowici i mają pomysły na firmę, choć trzeba przyznać, że Ula od początku taka była a Marek nieco dłużej dojrzewał. Teraz idą ramię w ramię, bo mają przed sobą konkretny i ważny cel. Firma musi stanąć na nogi a i oni muszą zadbać o swoje małe szczęście.
Dziękuję za wpis. Pozdrawiam najpiękniej. :)
Na pytanie dnia dostałam już odpowiedź. Teraz pytanie brzmi dziewczynka czy chłopiec, ale poczekam. Ja czasami jak nie mogę zdecydować się to rzucam monetą. Tu może być chłopiec i może dostanie imię Tomasz po Thomasie.Co do wieku Uli to stara nie jest. Wiele kobiet dopiero w tym wieku właśnie zakłada rodzinę, bo muszą najpierw zrobić karierę w pracy, dorobić się itp. Szykuje się bardzo szczęśliwe zakończenia dla wszystkich. Firma wyjdzie na prostą oni będą mieć dziecko-ci, Dobrzańscy będą dziadkami. Jak w szczęśliwej, kochającej się rodzinie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło
RanczUla
UsuńCieszę się, że nie wymuszasz na mnie odpowiedzi na pytanie jakiej płci będzie dziecko. To jeszcze za wcześnie podobnie jak u Ciebie.
Oczywiście, że Ula nie jest za stara na dziecko. Przecież chyba z rok temu gruchnęła wieść, że sześćdziesięcioletnia polska, choć mało znana aktorka urodziła bliźniaki. To już jednak spore ryzyko. Pisałam wyżej, że to Ula ma wątpliwości, czy podoła takiemu wyzwaniu, bo nie jest najmłodsza. No w końcu jak nie ona, to kto?
A zakończenie oczywiście, że szczęśliwe.
Piękne dzięki za komentarz. Pozdrawiam Cię najserdeczniej. :)