ROZDZIAŁ 11
ostatni
Nadeszło lato i wreszcie mogli trochę
odetchnąć. W sekretariacie naprzeciwko Uli królowała nowa sekretarka Beata.
Kobieta koło czterdziestki, z doświadczeniem, niezwykle kompetentna i
pracowita. Wreszcie skończyły się kłopoty i Uli i Marka. Teraz mogli sobie
częściej pozwolić na wyjazdy w Polskę, żeby pozwiedzać różne ciekawe miejsca.
Raz był to Sandomierz, raz Zamość, innym razem Zakopane. To ostatnie
szczególnie zapadło w pamięć Uli i nie chodziło tu bynajmniej o zdobywanie
tatrzańskich szczytów. Wzięli sobie tygodniowe urlopy. W planach mieli przejść
doliny: Chochołowską, Kościeliską i Pięciu Stawów. Nie ryzykowali wejścia na
Giewont, bo był sezon turystyczny i mnóstwo ludzi pchało się na szczyt. Oni nie
byli aż tak ambitni i mieli raczej słabe doświadczenie we wspinaczkach
górskich.
Poszli jednak pieszo nad Morskie Oko, co
było nie lada wyczynem i sprawdzianem ich wytrzymałości, bo musieli przejść
jedenaście kilometrów. Po czterech naprawdę intensywnych dniach czuli ból
wszystkich mięśni i wszechobecne zakwasy. W piątek podjechali na Gubałówkę i
zostawiwszy samochód na parkingu poszli spacerkiem na szczyt. To już nie była
ta sama Gubałówka co kiedyś. Teraz zawładnęły nią stragany z pamiątkami, z
piwem i masą turystów. Dotarli do jednej z tutejszych knajpek i zamówiwszy po
butelce coli rozsiedli się na tarasie widokowym skąd mieli wspaniałą panoramę
na Tatry a przede wszystkim na Giewont.
Ula otworzyła laptop chcąc sprawdzić
pocztę, ale nie znalazła w niej nic ważnego. Uśmiechnęła się do Marka i
wystawiła do słońca twarz.
Nie widziała jak wstał od stołu i zbliżył
się do niej ściskając w dłoni jakieś małe pudełko. Uklęknął przed nią, cicho
wymawiając jej imię. Otworzyła oczy i ze zdumieniem zobaczyła jak on klęczy z
napięciem wpatrując się w jej oczy.
-
Wiesz kochanie, że jesteś dla mnie najważniejszą osobą na ziemi. Jeszcze nigdy
nikogo tak nie kochałem jak ciebie. Jeśli choć w małym stopniu odwzajemniasz tę
miłość zostań moją żoną. Tylko przy tobie jestem szczęśliwym człowiekiem i
tylko przy tobie chcę się zestarzeć.
Patrzył jak jej rozszerzone zdumieniem
wielkie, błękitne oczy wypełniają się łzami.
-
Wiem, że nigdy ode mnie tego nie usłyszałeś, ale bardzo cię kocham i zostanę
twoją żoną, bo jesteś najlepszym człowiekiem pod słońcem.
Drżącymi palcami wyjął skromny pierścionek
z brylantowym oczkiem i wsunął jej na palec. Wstał z kolan i przylgnął do jej
ust. Za plecami usłyszeli gwizdy i oklaski. To klienci tej górskiej kawiarenki
bili im brawo i głośno gratulowali. Ula zawstydziła się a na jej policzki wypełzła
soczysta czerwień.
-
Przepraszam cię kochanie. Nie chciałem mieć aż tylu świadków, ale powiedziałem
sobie: dzisiaj albo nigdy. Nie chciałem już czekać.
-
Nic nie szkodzi, chociaż jestem w lekkim szoku. Pierścionek jest piękny. Masz
dobry gust – pochwaliła. – Lepiej chodźmy stąd. Nie chcę się już rumienić.
Przez kolejne dwa miesiące Marek dwoił się
i troił. Po powrocie z Zakopanego zaczął załatwiać sprawy związane ze ślubem.
Ula nie rozumiała tego pośpiechu. Wciąż wypominała mu, że jest w gorącej wodzie
kąpany. Śmiał się tylko i mówił, że ma poważne plany związane z tym, co będzie
po ślubie, ale na razie ma to być dla niej niespodzianka. Poza przymiarkami
sukni ślubnej, którą szył dla niej Pshemko Marek nie pozwalał jej się w nic
angażować. Sam załatwiał zaproszenia, obrączki, zespół muzyczny, catering i
salę weselną. Trochę była zła, bo wprawdzie znała datę ślubu, ale nie miała
pojęcia, gdzie miałby się odbyć, bo trzymał to w tajemnicy niemal do samego
końca. Dwa dni przed ślubem przyjechał do Rysiowa i zamknąwszy się z nią w jej
panieńskim pokoiku wyznał prawdę.
-
Kochanie – ujął jej dłonie i przycisnął do ust – wiem, że długo trzymałem cię w
niepewności, ale nadszedł czas, żebym co nieco wyjaśnił. Ślub odbędzie się tutaj
w Rysiowie. Wiem, że pragnęłaś go wziąć w tutejszym kościółku. Świadkiem będzie
Sebastian i moja kuzynka z Gdańska. Chciałem wziąć kogoś z twojej rodziny, ale
twój tato powiedział, że nie macie żadnego kuzynostwa płci żeńskiej i nie
miałem wyboru. Wesele odbędzie się w pałacyku w Otrębusach. Mają tam wspaniałą
salę i znakomitą kuchnię. Dwa dni po weselu ruszamy w podróż poślubną.
Obiecałem sobie, że kiedyś wrócę do Egiptu i jestem szczęśliwy, że z tobą. Tym
razem obejrzymy piramidy i Sfinksa.
Zwiedzimy Aleksandrię i Gizę. Zaliczymy
Kair i to sławne muzeum egipskie. Z Kairu pojedziemy do Jordanii i zwiedzimy znaną
Petrę, a stamtąd wrócimy do Polski.
To bardzo intrygująca trasa pełna
starożytnych zabytków, a sama Petra jest przepiękna. To było kiedyś kamienne
miasto wyryte w skałach. One same wyglądają bardzo malowniczo. Przywiozłem
foldery, żebyś mogła obejrzeć. To będzie fantastyczna wyprawa Ula. Ale to nie
wszystko kochanie. Święta i nowy rok spędzimy w Japonii. To będzie taka
wisienka na torcie. Już mamy wszystko załatwione. Wiem, że martwiłabyś się o
tatę i dzieciaki jak sobie poradzą w ten świąteczny czas, ale bądź spokojna, bo
spędzą go u moich rodziców. Już to z nimi ustaliłem.
Z niedowierzaniem wypisanym na twarzy
patrzyła mu w oczy i zastanawiała się kiedy on zdążył to wszystko załatwić,
przecież miał tak mało czasu.
-
Chyba nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać – wyszeptała. – Jesteś taki
zorganizowany i operatywny. Nie mogę uwierzyć, że zobaczymy te wszystkie piękne
miejsca.
-
Uwierz skarbie, bo to nie koniec. Każdego roku będę cię tak rozpieszczał, no
chyba, że ci się znudzi, ale nie sądzę. Przecież jesteś taka jak ja. Kocham cię
nad życie – przylgnął do jej ust. – Już nie mogę doczekać się soboty.
A jednak doczekali się i uroczyście
przysięgali sobie miłość i wierność aż do śmierci. Wesele przerosło ich
najśmielsze oczekiwania i gości chyba też. Były swojskie kiełbasy, pachnące
boczki, soczyste szynki, faszerowane kaczki i gęsi a także pieczone na rożnie
prosię. Ci o wykwintniejszych podniebieniach też nie byli rozczarowani, bo
zaoferowano pysznego łososia udekorowanego kawiorem, owoce morza w egzotycznej
oprawie i szlachetne mięsa. Nikt nie wyszedł z tego wesela głodny i spragniony.
Państwo młodzi dzielnie wytrwali do bladego świtu, po czym udali się na
spoczynek do apartamentu małżeńskiego. Marek nie byłby sobą, gdyby od razu
rzucił się na łóżko i zasnął. Ledwo przekroczył próg pokoju wyszeptał Uli do
ucha, że teraz niecnie ją wykorzysta. Tak naprawdę to po zaręczynach ich
współżycie było bardzo intensywne, ale Dobrzańskiemu nigdy nie było dość, a
każdy kawałek ciała Uli doprowadzał jego zmysły do obłędu.
Błyskawicznie odpiął zamek sukienki i
ściągnął ją z niej. Potem przyszła kolej na bieliznę. Sam również nerwowo
pozbywał się ubrania. Nagą ułożył na łóżku patrząc na nią pożądliwie.
-
Boże jak ja cię kocham… - Wpił się zachłannie w jej usta błądząc jednocześnie
dłońmi po jej ciele. Z każdym jego dotykiem wilgotniała coraz bardziej.
Rozchylił jej nogi i spojrzał na jej lśniącą płeć. – Jesteś taka piękna… -
wdarł się palcami w to najwrażliwsze miejsce kobiety. Jęknęła przeciągle
jeszcze bardziej rozchylając nogi. Już nie czekał. Wszedł w nią mocno i
głęboko. Podjął rytm. Najpierw spokojnie, bez pośpiechu rozpalał ją coraz bardziej.
Przekręcił ją na bok układając się za jej plecami i nie przerywając penetracji.
Jęczała cicho, bo ten ruch i jego dłoń wciąż drażniąca jej płeć pozbawiały ją
zmysłów. Objął ją w pasie i zmusił, żeby uklękła. Trzymając jej biodra kierował
nimi w przód i w tył coraz mocniej się w niej zagłębiając. Obrócił ją twarzą do
siebie. Uklęknął sadzając ją na swoich kolanach. Wciąż poruszał się w niej
bardzo dynamicznie. Pieścił ustami jej sterczące sutki, by wrócić ponownie do
jej ust. Krzyknęła. Objął ją ściśle. Czuł, że dochodzi. Zaczęła dygotać i
szybciej oddychać. W końcu wygięła ciało w łuk. Targnął nią jeden spazm i
drugi, potem nastąpiły kolejne. On także wystrzelił i długo pulsował w niej
uwalniając się od tego wielkiego napięcia. Z miłością spojrzał na jej zastygłą
z rozkoszy twarz. Seks z nią był niezwykły a on po każdym zbliżeniu czuł się
szczęśliwy i spełniony. Podniósł ją i przytulił do siebie. Delikatnie musnął
jej usta. Dopiero teraz otworzyła oczy jakby wróciła z niebytu.
- To
było niesamowite… i piękne… Kocham cię.
Podróż poślubna była spełnieniem ich
marzeń. Oboje lubiący zwiedzać nieznane, byli całkowicie usatysfakcjonowani tą
wycieczką. Egipt znali już trochę, ale zarówno piramidy jak i Sfinks zrobiły na
nich ogromne wrażenie. A jednak to wycieczka do Jordanii okazała się znacznie
ciekawsza. Oprócz Dużej Petry, w której kręcono jedną z części „Indiany
Jones’a”, zwiedzili Małą Petrę. Największą atrakcją okazało się nocne wejście
na Górę Synaj, na której witali wschód słońca, a także wspinaczka na Górę Nebo,
z której szczytu według mitologii biblijnej Mojżesz ujrzał swoją ziemię
obiecaną i umarł.
Przylecieli do kraju zadowoleni i
szczęśliwi. Ciężko było im wrócić do rzeczywistości po tych wszystkich cudach,
które obejrzeli. Tydzień po ich powrocie odbywał się pokaz kolekcji
jesień-zima. Tym razem mimo ich nieobecności wszystko wyglądało na dopięte na
ostatni guzik. Sebastian nie zawiódł a i ojciec dopilnował przygotowań.
Kiedy w grudniu wyjeżdżali do Japonii Ula
była w trzecim miesiącu ciąży. Marek trochę się obawiał, ale lekarz uspokoił
go, że ciąża rozwija się prawidłowo i lot w niczym jej nie zagraża. Tym razem
to była spokojna podróż bez nadmiernego wysiłku i bez pokonywania dużej ilości
kilometrów na piechotę. Wszędzie ich dowożono więc Ula nie narzekała. Kultura
japońska, obyczaje, stroje i jedzenie po prostu ich urzekło. Smakowali potraw
zupełnie nieznanych, ale niezwykle smacznych i pożywnych. To była kolejna
podróż, która pozostawiła w nich niezatarte wrażenia.
Po powrocie zawitali któregoś dnia do
seniorów. Mieli dla nich kilka pamiątek z tej niezwykłej podróży i mnóstwo
zdjęć. Przy obiedzie Helena powiedziała im, że w czasie, kiedy oni zwiedzali
Japonię zawitała do nich Paulina.
-
Przyszła się pożegnać. Okazało się, że wyjeżdża na stałe do Mediolanu. Podobno
ten Sosnowski dostał się na staż do Bostonu, a ona nie chciała z nim jechać
choć miała taką możliwość. Wygląda jednak na to, że to zauroczenie nim już
chyba minęło a ona pragnie nowych wrażeń. Życzyliśmy jej powodzenia bez
zbytniej wylewności. Ona dobrze wie jak bardzo nas rozczarowała.
- I
dobrze, – Marek objął Ulę ramieniem – niech dalej szuka swojego szczęścia,
chociaż mocno wątpię, czy znajdzie się ktoś, kto z nią wytrzyma dłużej niż
kilka miesięcy. Ja już znalazłem moje szczęście, – przytulił dłoń do Uli
brzucha - a teraz niecierpliwie czekam na drugie.
K O N I E C
Marek postawił wszystko na jedną kartę, przecież Ula nie wyznała mu wcześniej co czuje. Ale udało się. Teraz mogą cieszyć szczęściem w przeciwieństwie do PP.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za kolejne świetne opowiadanie i czekam na kolejne.
Gorąco pozdrawiam w tę zimową noc.
Julita
Julita
UsuńWielkie dzięki nocny Marku, a raczej powinnam napisać: nocny pracusiu.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej. :)
Witaj Małgosiu, rozdział przeczytałam cały na jednym wdechu cały, począwszy od oświadczyn Marka aż po cudowne opisy ich wspólnych eskapad i ślubu na bogato. Na koniec wisienka na torcie, małe baby w drodze, po prostu bajka.Do tego koniec pary PP, i myślę że już nigdy nie wróci, ani też doktorek. Dopiero po wpisie Julity zobaczyłam, że to już ostatni.Jesteś niesamowita, powtórzę to raz jeszcze. Czekam na następne cudowne opowiadanie, bez presji oczywiście, wiem, że Ty jedyna z nielicznych już piszących nie zawodzisz. Pozdrawiam z zaśnieżonego małopolskiego, Agata
OdpowiedzUsuńPs. myślałam, że mojego późnego wpisu nikt nie przebije, a tu Julita chyba pracuje na nocną zmianę.
Agata
UsuńZ tym niezawodzeniem to różnie bywa, bo nie zawsze człowiek przewidzi, co go dopadnie. Na szczęście jest jeszcze Gaja, która w razie mojej niedyspozycji zawsze rozdział doda. Następne opowiadanie pt. "Uciekinierka" również będzie publikowane przez nią. To to z gatunku "inne", a czy będzie "cudne", to się okaże, bo jak to mówią, jeden lubi róże, drugi piwo duże.
Julita miała nocną zmianę i stąd ten wpis.
Bardzo Ci dziękuję za komentarze pod każdym rozdziałem i najserdeczniej pozdrawiam. :)
PS.
Moje Siemianowice też w zaspach a ja nawet nie ruszam się z domu.
Oj fajna, fajna z nich para! Znajdują czas na pracę, przyjemności i rodzinę. Znaleźli złoty środek! Oby tak było już zawsze. Teraz czekam na następną historię. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńNie ma to jak szczęśliwe zakończenie, które uwielbiam i zawsze staram się do takiego doprowadzić.
Serdecznie dziękuję za komentarze i cieplutko Cię pozdrawiam. :)
No i miałam rację, ale fajnie;) Państwo PP już nie są razem, to sprawiedliwe! Za to Ula i Marek, a szczególnie Marek, to hohoho! Jak już się zdecydował, to pędził jak wyścigówka! Cieszę się, że dla tych dwoje skończyło się tak szczęśliwie;) To co teraz będzie publikowane? Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńTo raczej było do przewidzenia, że przy takim charakterku jaki ma Paulina żaden facet długo nie wytrzyma i w końcu odejdzie. Wyjazd do Bostonu okazał się dla Piotra wybawieniem od tej jędzy.
Teraz będzie publikowana "Uciekinierka".
Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za każda wizytę na blogu. :)
Ula i ja doczekałyśmy się czegoś więcej niż przytulasy. Na efekty tych prac nie kazałaś im długo czekać. Idzie nowe pokolenie. Oby było tak samo fajne, jak rodzice i dziadkowie;) Do następnego razu, ciekawe co to będzie? Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńPrzytulasy są fajne, ale nie mogą trwać przez kolejnych pięć, czy dziesięć lat. W końcu trzeba się na coś zdecydować. Teraz prywatne szczęście Uli i Marka jest najważniejsze.
Bardzo dziękuję za wpisy i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Następna publikacja to "Uciekinierka".
UsuńWitaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńokazuje się, że nie każda rzecz, która toczy się wbrew naszej woli kończy się dla nas niedobrze. Nauczka płynąca z opowiadania - nie wolno załamywać rąk, tylko postarać się dostrzec, co może dobrego przynieść dla nas taka zmiana. Ula miała pod górkę ze swoją szefową. Była rozżalona, że przez jej decyzję nie pojedzie w podróż poślubną. Teraz, z perspektywy czasu, pewnie do końca życia będzie jej wdzięczna. To dzięki niej i dzięki pomysłowi Józefa mogła poznać prawdziwą twarz narzeczonego. I dzięki nim poznała też cudownego człowieka i znalazła ciekawą pracę. Oboje pasują do siebie jak dwie połówki pomarańczy. Znalezienie pokrewnej duszy jest nie lada wyczynem. Miło, że Marek i Ula potrafią to docenić. Doprowadzili do szczęśliwego finału soją znajomość. Teraz czeka ich kolejne wyzwanie - mały bobas. Jestem pewna, że i z tym zadaniem poradzą sobie doskonale. Dziękuję za interesującą historię i czekam na kolejne opowiadanie. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Gaja
Gaja
UsuńJest nawet na to przysłowie, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wakacyjna przygoda nie zaczęła się dla obojga zbyt dobrze. Zawiodły i rozczarowały najbliższe osoby, a mimo to wynikło z tej sytuacji bardzo dużo pozytywnych rzeczy i to takich, które zakończyły się ślubem Uli i Marka. To taka klasyczna sprawiedliwość dziejowa. Krzywdzący ponieśli porażkę, skrzywdzeni zostali obdarzeni szczęściem.
Wielkie dzięki za komentarz. Przesyłam serdeczności. :)
Lubię takie zakończenia. Każdy dostał, to na co zasłużył. Sprawiedliwość zwyciężyła. Ula, Marek i ich rodziny szczęśliwe, zdrajcom to się nie udało. Czekam na kolejny post. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńLepiej bym tego nie ujęła, bo to co napisałaś to kwintesencja tej historii.
Bardzo dziękuję Ci za każdy wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Ula i Marek szczęśliwi, doktorek chyba nie? Po co pakował się w zdradę? Chociaż może przez to, że się nie udało z Paulą, to więcej czasu poświęcał pracy i dzięki temu wyjedzie do USA? Jest sam i sam może decydować, a to dla niego duża szansa. Lepiej, że Piotr i Paula znikają z kraju. Nikt nie będzie zakłócał szczęścia rodzinnego Uli i Marka. Serdecznie pozdrawiam i czekam na następne opowiadanie. Regina
OdpowiedzUsuńRegina
UsuńDoktorek też jest szczęśliwy, że uwolnił się od Pauliny, z którą na pewno nie stworzyłby szczęśliwego związku, bo ta kobieta jest wyłącznie roszczeniowa i tak naprawdę sama nie wie, czego chce.
Dzięki serdeczne za komentarze. Cieplutko pozdrawiam. :)
Ale mają tempo! Zaręczyny i ślub błyskawicznie. Chociaż na co mieli czekać. Nadają na tych samych falach, mają podobne zainteresowania, świetnie sobie radzą nawet w sytuacjach stresowych i, co nie jest bez znaczenia, cudownie im w łóżku. Więc chyba rzeczywiście nie było nad czym się zastanawiać. Oby im się wiodło. Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńMarek snuł plany, które miały się ziścić po ślubie więc trochę pośpieszał. Nie chciał tkwić w narzeczeństwie przez kolejnych kilka lat. To był ten właściwy moment, żeby się wreszcie ustatkować i założyć rodzinę.
UsuńPozdrawiam najserdeczniej i bardzo dziękuję za wpisy. :)
Cierpliwość i metoda małych kroków znowu okazała się najlepszym doradcą. Marek nie poganiał Uli i dzięki temu ma wspaniałą rodzinę. Chyba opatrzność nad nim czuwała, skoro uchroniła go od Pauliny. Ula będzie wspaniałą żoną i cudowną mamusią. Dziękuję za tę opowieść. Czekam na kolejną historię. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńMyślę, że to zawsze się sprawdza, bo pośpiech jest złym doradcą. Tu był czas na dobre poznanie się, dotarcie i na wzajemną miłość.
Bardzo dziękuję za każdy komentarz. Przesyłam serdeczności. :)
Dzieci to wielka odpowiedzialność, ale też wielkie szczęście. Myślę, że nie tylko Ula z Markiem czekają na nową kruszynkę, ale równie niecierpliwie wypatrują jej dziadkowie i babcia? Niech im się wiedzie. Dziękuję i czekam na coś nowego. Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńDziecko to rzeczywiście wielkie szczęście i często jeszcze bardziej cementuje związek. To na pewno jest wyczekiwane niecierpliwie i z radością.
Pozdrawiam serdecznie i pięknie dziękuję za komentarze. :)
Końcóweczka opowieści bardzo przyjemna. Pewnie Ula nawet w snach nie marzyła o takim mężu i takich podróżach. Obojgu należą się szczęśliwe chwile. Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńUla marzyła o wspaniałym mężu, ale sądziła, wcześniej, że to Piotr jest właśnie taki. Rozczarowała się, ale Marek wynagrodził jej wszystko.
Pięknie pozdrawiam i serdecznie dziękuję za wpisy. :)
Świetnie organizują sobie wolny czas. Polska jest piękna;) Miejsce na oświadczyny bardzo romantyczne. Marek jest odważny, że przy tylu osobach się zdecydował, a jakby Ula mu odmówiła? Ale on na pewno dobrze wiedział, że ona też go kocha mimo, że mu tego wcześniej nie mówiła. Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńMarek już nie zważał nawet na miejsce, w którym te zaręczyny miały się odbyć. On chciał to załatwić tu i teraz, bo nie chciał już dłużej czekać. Oczywiście nie zakładał w ogóle odpowiedzi odmownej.
Bardzo dziękuję za komentarze i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Rodzice Marka mogą być z niego dumni nie tylko za to, jak prowadzi sprawy firmowe, ale również za to, że się ustatkował. Stworzył z Ulą wspaniałą rodzinę. Czyż nie takiego szczęścia życzą swoim dzieciom rodzice. Jak zwykle czekam na kolejną opowieść. Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńOczywiście, że Dobrzańscy są dumni. On nie dał im najmniejszego powodu, by mogli myśleć o nim źle. W firmę był już zaangażowany jak był w związku z Pauliną. Zawodowo spełniał się bardzo, gorzej było z życiem osobistym, które skutecznie zatruwała mu panna FE. Ula to ta właściwa kobieta, przy której chce się zestarzeć a seniorzy bardzo im kibicują.
Bardzo dziękuję za komentarze i najserdeczniej pozdrawiam/ :)
Nowa sekretarka. Tylko czemu w okolicach czterdziestki? Czyżby młode dziewczyny były do kitu, czy chodzi raczej o Mareczka? Opowiadanie fajnie się czytało, dzięki. Czekam na kolejny czwartek? Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńStarsza sekretarka posiada doświadczenie. Nie trzeba jej przyuczać i tracić czas na tłumaczenie bardziej zawiłych rzeczy. Poza tym ustatkowana życiowo sekretarka nie będzie stwarzać dwuznacznych sytuacji i mizdrzyć się do prezesa, chociaż on tego wcale nie chce. Znamy sytuacje, kiedy firmowe romanse rujnują ludziom życie. Trzeba dmuchać na zimne.
UsuńPozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)
Dziękuję za przywrócenie wspaniałych wspomnień związanych z wycieczką do Egiptu. Miło było znowu pooglądać zdjęcia z tamtych stron. A opowiadanie bardzo ciekawe. Czekam na kolejne. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie. Ja niestety nie znam tych miejsc z autopsji i jedynie mogę podziwiać je na zdjęciach lub poczytać o nich w internecie. Mam nadzieję, że w miarę wiernie oddałam rzeczywistość i nie pomyliłam się za bardzo w opisach.
UsuńBardzo dziękuję za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)
No i super! Fajna opowieść, która dobrze się zakończyła. Szkoda, że już koniec, ale czekam na następną opowieść. Tytuł jest wieloznaczny. Zobaczymy co nam wyszykowałaś? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCoś się kończy, coś się zaczyna. Nowa historia została napisana na podstawie pomysłu Gai i ona też będzie ją publikować co czwartek. Mam nadzieję, że trochę Was zaskoczę.
UsuńBardzo dziękuję za wizytę na blogu i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Sporo życia Uli i Marka mijało na podróżach i fajnie mieli.Ale wszystko co miłe kiedyś się kończy i teraz gdy urodzi się dziecko powinni ostro przyhamować. On albo ona powinno być na pierwszym miejscu i najważniejsze. Ja swojej córki na jakąś daleką podróż nie brałabym. Poza tym sama sielanka prawie dla wszystkich. Ula i Marek mają siebie i w perspektywie dziecko, Dobrzańscy zadowoleni z synowej, Józef z zięcia. Tylko PP źle skończyli. Ale kto by ich żałował.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńCzasami pokazują w TV reportaże o rodzinach, które mając w sobie pasję poznawania świata ciągną tam wraz z bardzo małymi dziećmi. To oczywiście wyjątki, ale jakoś dają radę a dzieci chowają się zdrowo nawet wśród dzikiej przyrody. W naszej mentalności oczywiście to nie jest powszechne, bo my mamy zakodowane wychowywanie dzieci bardzo troskliwe i z dala od potencjalnych niebezpieczeństw. Szczerze powiedziawszy ja sama wybrałabym tę druga opcję mimo, że wciąż zachwycam się światem.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
No i pipiękn 👍Dziękuję za wrażenia i życzę powodzenia 👍
OdpowiedzUsuńDziękuję za wizytę na blogu i wpis. Serdecznie pozdrawiam. :)
UsuńOpowiadanie bardzo mi się podobało. Czytałam na bieżąco, ale nie zawsze komentowałam, bo nie zawsze miałam pomysł na posta. A jak już coś wymyśliłam, to ktoś już coś podobnego napisał. Taka karma. Postaram się poprawić;) Czekam na kolejną opowieść. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńNie ma absolutnie żadnego obowiązku komentowania. Ja się cieszę, że zaglądasz i czytasz a jak czasem zostawisz komentarz to dla mnie podwójna radość, za którą Ci bardzo dziękuję.
Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Grunt, to mieć jakąś pasję w życiu, jakieś zainteresowania.. Do tego jeszcze jak nasz partner podziela te zainteresowania, to sukces murowany! Najgorzej siedzieć w domu przed telewizorem. Ula z Markiem zwiedzają i to nie tylko obce i egzotyczne kraje. Jeżdżą też po Polsce. Dzięki temu łatwo mogą naładować akumulatory i raczej się sobą nie znudzą. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńUważam podobnie. Najważniejsze to iść ze sobą ramię w ramię patrząc w jednym kierunku. Pasja zwiedzania, poznawania nowych miejsc zbliżyła Ulę i Marka. Nagle okazało się, że mają zbieżne poglądy na wiele spraw i podobają im się te same rzeczy. To wróży zgodne pożycie bez kłótni i niepotrzebnych scysji. Na pewno na nudę nie ma miejsca w ich związku.
Bardzo dziękuję Ci za komentarze i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Mogę zrozumieć determinację Marka. Dość trudno powiedzieć komuś, że się go kocha. Jak przez to wyznanie przebrniemy, to chyba każdy oczekuje tego samego od drugiej strony. Marek do oświadczyn tego nie usłyszał od Uli, a mimo to podjął decyzję o oświadczynach. Bardzo ją kocha i chce mieć ją przy sobie cały czas. Skoro był pewien swoich uczuć i przypuszczał, że nie jest dla Uli obojętny, to na co miał czekać. Jak się okazuje strach ma wielkie oczy, a Marek doczekał się również wyznania miłości. Dzięki za bardzo miłe opowiadanie. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńRzeczywiście nie usłyszał od Uli tego wyznania. Jednak gdyby Ula nic do niego nie czuła, nie tkwiłaby przy nim, ale zapewne wyznała prawdę. Miał więc podstawy, by przypuszczać, że jednak odwzajemnia jego miłość.
UsuńBardzo dziękuję za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)
No i Ula doczekała się podróży poślubnej do wymarzonego Egiptu. Wystarczyło tylko trochę poczekać. Mam nadzieję, że zdaje sobie sprawę, że ten, z którym wybrała się w tę podróż jest milion razy lepszy od doktorka. A Marek nie spuszcza z tonu. Spełnia marzenia Uli z największą przyjemnością. W zamian dostaje ogromną miłość, spokój i zrozumienie. Fajna z nich para. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńOna nawet nie bardzo chce porównywać Marka i Piotra, bo ten ostatni odpada w przedbiegach. To Marek okazuje się tym jednym jedynym a także dowodem na to, że miłość czasami potrafi być ślepa i ta ślepota często mści się na nas złymi wyborami. Uli na szczęście szybko otworzyły się oczy.
UsuńBardzo dziękuję za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Kurcze! Z jednej strony to fajnie, że Marek wszystko załatwił sam, ale z drugiej każda dziewczyna chce mieć ten dzień dopięty na ostatni guzik i chce aby było wszystko, tak jak sobie wymarzyła. Marek bardzo ryzykował, bo co by było, gdyby Uli się coś nie spodobało albo w kościele, albo na sali? Ale ta Ula chyba by nie zrobiła awantury? Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńZanim doszło do ślubu to oni jednak się dość dobrze poznali. Marek nigdy nie zaryzykowałby czegoś, co nie miałoby przypaść do gustu Uli. Nadają na tej samej fali i są dość zgodni więc Marek aż tak bardzo nie ryzykował, bo jednak niespodzianki były fantastyczne.
UsuńPozdrawiam najserdeczniej i bardzo dziękuję za wpis. :)
Ja też byłam świadkiem chyba takich spontanicznych oświadczyn. Cała akcja działa się na dworcu PKP w Krakowie. Mało romantyczne miejsce, ale chyba wszystko dobrze się skończyło, bo dziewczyna nie wsiadła do pociągu. Para wzbudziła ogromną sensację. Cała sytuacja była komentowana prawie przez całą drogę do stolicy. Ja jednak bym nie chciała mieć tylu obcych świadków. Ale wszystko przede mną. Może los i narzeczony zechce inaczej, kto to wie;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNigdy nie wiadomo co może się zdarzyć, a takie spontaniczne niespodzianki mają w sobie wielki urok, trochę szaleństwa i sporą dawkę romantyzmu. Z tego co piszesz, są także skuteczne, skoro dziewczyna nie wsiadła do pociągu. Świetna sytuacja.
UsuńPozdrawiam pięknie i bardzo dziękuję za te arcyciekawą historię. :)
To jest cudne <3 kocham tą parę jest świetnie dobrana. Ula dobra, miła i kochana. Marek dobry, serdeczny, przystojny :), który nigdy nie powie komuś potrzebującemu, że nie pomoże mu. Oby byli razem szczęśliwi tego im życzę z całego swojego serca. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje opowiadania :)
Gram Renia
UsuńTwoje komentarze wywołują uśmiech na mojej twarzy, bo są niezwykle spontaniczne. Bardzo się cieszę, że moja pisanina przypadła Ci do gustu i cieszę się, że tu zaglądasz.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej. :)