ROZDZIAŁ
4
- Z daleka pani przyjechała? Przepraszam, że o
to pytam, ale rzadko się zdarza, żeby ktoś przyjechał tu na stałe. Raczej
ludzie wyjeżdżają stąd szukać lepszego losu. Wyjeżdżają głównie do Niemiec.
- Ja przyjechałam z Warszawy. Uciekłam od zgiełku
wielkiego miasta i szukam spokoju w znacznie mniejszym. Mam nadzieję, że go tu
odnajdę.
- Na pewno – kobieta roześmiała się. –
Miasteczko jest dość senne i leniwe. Czas płynie tu wolniej niż gdzieś indziej.
No, znalazłam – wyciągnęła plik zdjęć. – Proszę spojrzeć. To zaledwie pokój z
kuchnią, ale jest świeżo po generalnym remoncie. Wymieniona cała instalacja.
Właściciel najchętniej by je sprzedał, ale jest dość elastyczny i nie wzbrania
się przed wynajmem. Jeśli pani ma ochotę, to pokażę je pani. To bardzo blisko,
po drugiej stronie rynku.
- Bardzo chętnie je zobaczę.
Przeszły
przez wybrukowany plac i weszły do jednej z kolorowych kamieniczek. Na parterze
mieściły się dwa sklepy, a na piętrze było mieszkanie. Kobieta otworzyła drzwi
i wpuściła przodem Laurę.
- Bardzo schludne, prawda? – Laura pokiwała
głową.
- Jest naprawdę ładne i przytulne. Ze sprzętów
można korzystać?
- Jak najbardziej. One też zostały wymienione.
W przedpokoju jest wnękowa szafa, a w pokoju dodatkowo dwie komody. Kuchnia też
jest nowa i ma wszystko, co trzeba.
- A jaka jest cena?
- Sześćset złotych miesięcznie. Niestety media
i czynsz płaci pani we własnym zakresie.
- To mi odpowiada.
- W takim razie wróćmy do biura podpisać
umowę. To nie potrwa długo i będzie się mogła pani wprowadzić.
Uciekając
tutaj miała nadzieję, że w małej miejscowości jej nie znajdą, że nikomu nie
przyjdzie do głowy, że ona może z własnej i nieprzymuszonej woli zamieszkać z
dala od stolicy, że woli skromne warunki od luksusów jakie zapewniało jej życie
z narzeczonym.
Dostała
pracę w Volkswagen Motor Polska. Trafiła do działu marketingu. Pracowała prawie
z samymi mężczyznami. Była zadowolona. Trochę zmieniła styl ubierania na
znacznie skromniejszy, ale w dalszym ciągu zwracała na siebie uwagę mężczyzn. Na
szczęście przedział wiekowy tych, z którymi pracowała obejmował czterdzieści do
sześćdziesięciu lat więc czuła się bezpieczna. To poczucie bezpieczeństwa
sprawiło, że kolejny raz straciła czujność. Mniej więcej po roku w gazecie
lokalnej ukazał się wywiad jej szefa, który w miłych słowach chwalił swój
zespół, a przede wszystkim ją. Na reakcję narzeczonego nie trzeba było długo
czekać. Już następnego dnia jej kolega z portierni poinformował ją, że jakiś
osiłek o nią pytał. Na nic więcej nie czekała. Pod koniec pracy złożyła
wymówienie. Pojechała do domu po drodze dzwoniąc do Elżbiety z nieruchomości, z
którą zdążyła się zaprzyjaźnić i prosząc ją, żeby za dziesięć minut przyszła do
niej do domu. Ganiła się w myślach, że przez swoją głupotę ponownie musi uciekać,
a już zaczynało jej się tutaj podobać. Na szczęście zdążyła zmienić samochód.
Tamten za bardzo rzucał się w oczy. Był za drogi dla kogoś, kto pracuje w
dziale marketingu. W sprzedaży pomógł jej kolega z pracy. Dzięki niemu pozbyła się
wozu bardzo korzystnie i dzięki niemu nabyła inny, mniejszy, czteroletnie
Punto.
Wpadła
jak burza do mieszkania a za nią zaskoczona Elżbieta. Nie rozumiała co się
stało i skąd ten nagły pośpiech.
- O co chodzi Laura? Dlaczego chcesz wyjechać?
- Wszystko ci wyjaśnię, ale nie teraz. Pomóż
mi się spakować, błagam. Zamkniesz mieszkanie i zabierzesz klucze. Wszystko
jest opłacone do końca miesiąca. Obiecuję, że zadzwonię do ciebie. Dziękuję ci
za wszystko – uściskała ją pospiesznie i zeszła z walizkami na dół. Pięć minut
później nie było po niej śladu. Elżbieta westchnęła ciężko i podreptała do
swojego biura.
Wyjechała
na trasę A-4 i gnała nią na złamanie karku byle dalej od Polkowic. Żadne z
miast dużych i tych małych nie sprawdziło się a skoro tak to uznała, że jeśli
pod latarnią najciemniej, wróci do stolicy. - Tam jest taki tłum, że może się udać skutecznie schować. Przemyślała
wszystko już wcześniej, bo miała na to dużo czasu. Teraz śmiała się w duchu, że
posiada chyba jakiś szósty zmysł, który podpowiedział jej, co robić. Czekało ją
kilka godzin jazdy. Zastanawiała się gdzie najlepiej się zatrzymać. Nie miała
zbyt dużo pieniędzy. Zresztą i tak w żadnym hotelu by się nie zatrzymała. Bała
się. Już dawno doszła do wniosku, że tak zwana ochrona danych osobowych gwarantowana
przez ustawę w jej przypadku zupełnie nie działa. Jej były narzeczony potrafił
znaleźć ją wszędzie. Pomagali mu przyjaciele, znajomi, znajomi znajomych,
zaprzyjaźnieni policjanci i Bóg wie kto jeszcze. Przede wszystkim pomagała mu
jej rodzina, dlatego dwa lata temu definitywnie odcięła się od nich nie dając
znaku życia. Oni położyli na niej krzyżyk. Skazali ją na życie gorsze od
śmierci. Która matka widząc tak potwornie zmasakrowane dziecko staje po stronie
kata? Jej niedoszła teściowa też nie kiwnęła palcem. Za jej rozmowę z synem
Laura zapłaciła własną krwią i to dosłownie. Nie było nikogo, kto mógłby jej
pomóc. Nawet jej najlepsza przyjaciółka ją zdradziła.
Podjechała
na stację benzynową, żeby zatankować. Była na przedmieściach Warszawy. Wlała
paliwo i poszła zapłacić. Kupiła sobie duży kubek kawy i jakąś kanapkę. Była
głodna a zegar wskazywał piętnaście minut po dwudziestej drugiej. Przeparkowała
samochód stając z dala od budynku stacji. Postanowiła, że tu przenocuje. Dopiła
kawę i otuliła się kurtką. Po chwili już spała.
Ocknęła
się o siódmej rano. Wzięła ręcznik i szczotkę do zębów wraz z pastą i poszła
się umyć. Herbata i ciepły hamburger zaspokoiły jej głód. Przy okazji kupiła
gazety z ogłoszeniami i przez godzinę wertowała ich zawartość. Natknęła się na
ogłoszenie warszawskiego Transprojektu. Potrzebowali kogoś w charakterze pomocy
technicznej. Zadzwoniła od razu i umówiła się na spotkanie. Podjechała na
Koniczynową na Targówku i odważnie weszła do firmy. W sekretariacie skierowano
ją do dyrektora. Przyznała mu się, że ma wyższe, ekonomiczne wykształcenie, ale
potrzebuje pracy a praca w charakterze pomocy technicznej bardzo jej odpowiada.
- Ale to znacznie poniżej pani kwalifikacji –
próbował oponować.
- To nic nie szkodzi, naprawdę. Jestem w dość
trudnej sytuacji i z wdzięcznością przyjmę każdą pracę.
- No dobrze. Jednak jak tylko zwolni się coś w
księgowości zaraz panią przeniosę.
- Bardzo dziękuję – wyciągnęła do niego dłoń.
– Od kiedy mam zacząć?
- Najlepiej od poniedziałku. Proszę przyjść na
siódmą rano i zgłosić się do kierownika Jarosza. On panią wprowadzi.
Podziękowała
raz jeszcze i wyszła zostawiając dokumenty. Miała cztery dni na znalezienie
mieszkania. Rozejrzała się dokoła. W pobliżu było mnóstwo starych, niewysokich
budynków pamiętających pewnie czasy powojenne. Obeszła cały kwartał, ale
opłaciło się. Przy Radzymińskiej natknęła się na ogłoszenie naklejone na
drzwiach jednego z budynków, że do wynajęcia jest mieszkanie na poddaszu.
Spisała sobie numer telefonu i bezzwłocznie zadzwoniła. Gdyby udało jej się
wynająć miałaby bardzo blisko do pracy. Dosłownie żabi skok.
Okazało
się, że właściciel mieszka na parterze tego budynku. Wraz z nim wyszła na
ostatnie piętro, żeby obejrzeć mieszkanie.
Było
trochę zaniedbane. Jeszcze nie tak dawno temu wchodziłaby do tego lokum z
lekkim obrzydzeniem. Pomyślała jednak, że wystarczy trochę farby i solidne
sprzątanie, żeby dało się tu mieszkać. Czynsz był niski więc nawet się nie
zastanawiała. Po rozmowie z właścicielem podjechała pod mały sklepik z farbami
i kupiła parę puszek takiej w neutralnym, jasno beżowym kolorze a także wałek
na długim stylu i kilka pędzli a do tego środki czystości, które również
oferował ten sklep. Obok był jakiś zakład tapicerski, który przyciągnął jej
uwagę, bo oprócz usług prowadził sprzedaż wyrabianych przez siebie mebli. Zainteresowała
ją nieduża wersalka i mały stolik. Zauważyła, że tego w mieszkaniu nie ma. Nie
zastanawiając się zamówiła te meble zwłaszcza, że obiecano przywieźć je
nazajutrz, bo były ostatnimi z kolekcji, miały obniżone ceny i stały na
wystawie.
W
drodze powrotnej wstąpiła jeszcze do jakiegoś baru. Nie powalał wnętrzem, ale
zjadła tu smaczną pomidorówkę i równie smaczne pierogi z mięsem. Wróciwszy do
domu wypakowała z samochodu rzeczy i z mety zabrała się za robotę. Bardzo się
starała choć początkowo szło jej dość nieudolnie. Jednak z upływem czasu
radziła sobie coraz lepiej. Kuchnia i pokój miały jednakowy kolor a łazienkę
pomalowała na biało tak jak sufity. Szeroki wałek sprawiał, że malowanie
postępowało dość szybko. Kiedy skończyła był już wczesny wieczór, ale
postanowiła jeszcze pomyć wszystko, żeby przywieziona jutro wersalka stanęła
już w miarę ogarniętym mieszkaniu. Sprzątanie przeciągnęło się do północy.
Miała dosyć. Ostatkiem sił wyciągnęła karimatę, koc i małą poduszkę układając
to wszystko na podłodze. Zasnęła natychmiast.
Następnego
dnia ogarnąwszy się pośpiesznie wyszła z domu coś zjeść. Pobliski bar oferował
jajecznicę i świeże pieczywo. Wzięła co było w ofercie i do tego gorącą kawę.
Najedzona ponownie podjechała pod sklep malarski. Tam kupiła kilka puszek
białego lakieru. Miała zamiar pomalować nim starą szafę w pokoju, dwa połaciowe
okna i kuchenne szafki. Wracając zauważyła jakiś dyskont i postanowiła się
zatrzymać. W domu nie miała nic do jedzenia a przecież nie mogła w
nieskończoność stołować się w barze.
Znowu
pracowała cały dzień. Niespodziewanie dla niej samej ta praca zaczęła jej
przynosić satysfakcję. Szafki w kuchni błyszczały połyskującą bielą podobnie
jak szafa w pokoju. O trzynastej przywieziono wersalkę i stolik. Pokazała,
gdzie mają ją postawić. Te dwa meble sprawiły, że pokój stał się
przytulniejszy. Wczoraj ciężko się napracowała nad doprowadzeniem do stanu
używalności gumolitu pokrywającego podłogi. W zestawieniu z wersalką wyglądał
naprawdę dobrze. – Może w przyszłości
jakiś niewielki dywanik? – pomyślała. – Trzeba
też kupić pościel. Z tego pośpiechu zupełnie zapomniałam ją zabrać z Polkowic.
Trzeciego
dnia a była to sobota, szafa wyschła na tyle, że mogła wreszcie poukładać w
niej swoją garderobę. W kuchenne szafki powkładała zakupy, dwa małe garnki,
które przywiozła ze sobą, komplet plastikowych talerzy i sztućców a na blacie
wylądował mały czajnik elektryczny z kolorowym kubkiem. Z przyjemnością
zagotowała wodę i zrobiła sobie mocną kawę. Usiadła na wersalce i rozejrzała
się po tym skromniutkim, mikroskopijnym mieszkanku. – Nie jest taka zła ta moja norka a ja będę w niej siedzieć cichutko jak
myszka.
Wieczorem
wzięła przyjemny ciepły prysznic w wyszorowanej do czysta wannie. Zanim zasnęła
pomyślała jeszcze, że czas zmienić się fizycznie po to, żeby nikt z dawnych
znajomych nie mógł jej rozpoznać.
Radykalnie
zmieniła swój wygląd. Długie, ciemne włosy miały teraz kolor rudy.
Idąc w
poniedziałek do pracy splotła je ciasno w warkocz. Postanowiła, że nie będzie
korzystać z usług fryzjera. Pierwszy raz ufarbowała włosy sama i będzie to
nadal robić jeśli zajdzie taka potrzeba. Zrezygnowała też z makijażu i zmieniła
styl ubierania się. Ładne, dopasowane rzeczy ustąpiły na rzecz workowatych,
luźnych ciuchów kupowanych w lumpeksach. Zawsze dbała o to, żeby wyglądać
czysto i schludnie więc teraz nie będzie inaczej pod tym względem tyle, że
ciuchy monotonnie szare i nieforemne.
Nieco
bezradnie rozejrzała się po korytarzu. Nie miała pojęcia, dokąd iść. Zobaczyła
jakąś kobietę wychodzącą z jednych z drzwi. Podeszła do niej.
- Bardzo panią przepraszam, gdzie znajdę
kierownika Jarosza?
- Pani do przyjęcia? – zainteresowała się
kobieta. – Jeśli tak, to pokój dwadzieścia dwa. To w głębi korytarza po prawej
stronie.
Kierownik
Marek Jarosz okazał się pogodnym czterdziestopięciolatkiem. Na jej widok
uśmiechnął się od ucha do ucha i poprosił, żeby usiadła.
- Mam tu dla pani umowę na razie na
trzymiesięczny okres próbny. Stawka tysiąc pięćset złotych netto. Proszę
przeczytać i podpisać. Tu proszę identyfikator a tu zakres obowiązków. Nie
ukrywam, że oprócz prac polegających na obsłudze ksero i wysyłaniu faksów
czasem będzie też trzeba wcielić się w rolę gońca. Nie wszystko da się wysłać
pocztą – wyjaśnił usprawiedliwiająco. Uśmiechnęła się.
- Mnie to naprawdę odpowiada i bardzo się
cieszę z tej pracy. Mogę robić wszystko łącznie z parzeniem kawy.
- To też się przyda, bo czasami mamy tu
wielogodzinne narady. A teraz oprowadzę panią, pokażę gdzie co jest i
przedstawię panią zespołowi.
Jarosz
objaśnił jej topografię biura. Pokazał pracownie projektowe, pomieszczenie
socjalne i salę narad. W końcu otworzył jedne z drzwi i wprowadził ją do
pokoju, w którym siedziały cztery osoby. Trzy kobiety i mężczyzna. Piąte biurko
przeznaczone było zapewne dla niej.
- Drodzy państwo przedstawiam państwu Laurę.
Od dzisiaj będzie dla was wielką wyręką. Przyjmijcie ją serdecznie bo jest
częścią naszego zespołu. To pani biurko. Proszę je zająć a koleżanki za chwilę
poproszą zapewne o zrobienie ksero. Powodzenia.
Zuch dziewczyna! Szkoda, że w takich okolicznościach, ale stała się bardzo samodzielna i odważna. Czy kiedyś by pomyślała, że będzie w stanie samodzielnie zamieszkać w obcym mieście, znaleźć sobie pracę i się utrzymać? Chyba nie. Został jej jeszcze ten wrzód na tyłku, ale myślę, że jak sobie poradziła do tej pory i udało się to i z Wiktorem sobie poradzi. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńJak to mówią, praktyka czyni mistrza. Z każdą ucieczką Laura nabiera wprawy. Wie,że nie ma nikogo, na kogo mogłaby liczyć i musi polegać na sobie. Z Wiktorem raczej nie poradzi sobie sama. Wciąż się panicznie go boi a trauma jaką jej zafundował głęboko w niej siedzi.
UsuńBardzo dziękuje za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)
Szkoda, że w Polkowicach jej jednak nie wyszło. Już polubiła pracę, przyzwyczaiła się do ludzi i do miasta. Widać, że odpowiadało jej życie w małej miejscowości. Niby pod latarnią najciemniej, ale teraz będzie musiała się podwójnie pilnować. No i firma, w której znalazła pracę też jest chyba trochę medialna? Chyba Laura już nie dopuści aby jej nazwisko lub zdjęcie znalazło się w prasie lub w telewizji? Zresztą ona zajmuje tam podrzędne stanowisko, więc chyba nie ma co się martwic na zapas? Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek. Serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńMasz rację firma, w której pracuje Laura jest bardzo znana z tego, że wykonuje zlecenia i projekty rządowe. Często goszczą w niej media, ale Laura wie co ma robić. Zmieniła już wizerunek a teraz będzie unikać jak ognia kamer i aparatów fotograficznych.
Pozdrawiam Cie serdecznie i bardzo dziękuje za wpis. :)
Nie, no! Tak nie może być! Wiktor ciągle o niej pamięta?! Przecież jak Laura coś z tym nie zrobi, to będzie uciekała już do końca życia. Może powinna zgłosić nękanie na Policję? Choć z drugiej strony on może tam mieć też swoich ludzi? To co teraz, ile czasu uda jej się ukrywać w Warszawie? Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńWiktor jest skrzywiony psychicznie, żeby nie powiedzieć że jest psychopatą a tacy raczej nie rezygnują z tego, co uważają za swoje. Laura nie zgłosi tego na policje, bo Wiktor ma tam jakichś znajomków, a jeśli trafi właśnie na nich?
UsuńBardzo dziękuję za wpis i serdecznie pozdrawiam.:)
Szkoda mi Laury, dlaczego on ją nęka?
OdpowiedzUsuńRenia
UsuńCzytałaś od początku opowiadanie? Przecież dokładnie opisuję powody tego nękania we wcześniejszych rozdziałach.
Dzięki, że wpadłaś. Serdecznie pozdrawiam. :)
Zostawiłam ci komentarz pod twoim komentarzem co mi dokładnie dolega choroba niedoczynność tarczycy. Ta choroba blokuje niektóre funkcje mózgu
UsuńJakie szczęście, że kolega ją ostrzegł. I cieszę się, że Laura na nic nie czekała, tylko od razu zabrała nogi za pas. I tak uważam, że jest wygraną, bo przynajmniej prawie dwa lata przeżyła bez bicia. To bardzo dużo. Psychika jej trochę odpoczęła. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńTo były dwa lata bez bicia, ale też dwa lata życia w ciągłym napięciu i strachu i oglądania się przez ramię. Nie sądzę, żeby odpoczęła jej psychika. Raczej odpoczęło ciało.
Bardzo dziękuję za wizytę na blogu i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Laura chowana na laleczkę, która nic nie miała robić całkiem nieźle sobie radzi. I to nie tylko w pracy zawodowej, ale również w prostych pracach remontowych. Chwała jej za to, że nie boi się ubrudzić sobie rąk i nie szuka ekipy remontowej do pomalowania szafek. Zobaczyła, że nawet taka praca może przynieść satysfakcję. Czekam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńOna nie ma wyjścia. Jest sama. Musi sobie radzić i wychodzi jej to coraz lepiej. Wciąż gdzieś z tyłu głowy czai się strach, że natknie się na kogoś, kto zna Wiktora i ten ktoś doniesie mu o miejscu jej pobytu. Musi być ostrożna.
Cieszę się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Laura w tym całym nieszczęściu wreszcie ma też trochę szczęścia. Szybko znalazła nową pracę, mieszkanie i nowych znajomych. Kto by pomyślał, że dobrze wykonywana praca może przynieść takie skutki. Ten cały Wiktor ma na jej punkcie jakąś obsesję. Może w stolicy uda jej się ukryć i żyć w miarę normalnie. Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńOczywiście, ze Wiktor ma obsesję. Gdyby było inaczej nie szukałby jej z takim uporem. Kolejny raz mu uciekła z nadzieją, że wreszcie znalazła bezpieczny azyl. Czy tak rzeczywiście będzie, wkrótce się przekonasz.
Pozdrawiam najserdeczniej i bardzo dziękuję za wpis. :)
Mam przeczucie, że tutaj też nie zagrzeje dłuższego czasu. Wydaje się, że każde wyjście do galerii, kina czy parku może przyczynić się do spotkania jakiegoś znajomego. Nie wiem, czy to był najlepszy pomysł? Może lepiej było pojechać do innego małego miasteczka? Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńLaura unika miejsc, które wymieniłaś. Zaopatruje się w maleńkich, prywatnych sklepikach, żeby na nikogo ze znajomych Wiktora się nie natknąć. Czy to miejsce też okaże się niewypałem, zobaczymy. Na razie nic nie zdradzam.
Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Bardzo chciałabym aby jej się udało. Żeby już więcej nie musiała szukać nowego miejsca dla siebie. Jak będzie ostrożna i nie będzie pchała się w tłumy ludzi, to może całkiem wygodnie żyć na poddaszu. Liczę, że Wiktor jej nie znajdzie. Dziękuję i pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńKolejna ucieczka sprawiła, że Laura stała się bardziej kreatywna. Nie wdaje się w dyskusje w pracy ani z sąsiadami. Unika publicznych, zatłoczonych i popularnych miejsc a przede wszystkim ma oczy naokoło głowy i wciąż jest czujna. Tylko w ten sposób ma szansę na spokojne życie.
Serdecznie dziękuję, że zajrzałaś. Pozdrawiam.:)
Mam nadzieję, że Laura od Polkowic będzie już tylko poznawała osoby, które są jej przychylne albo chociaż osoby dla których będzie obojętna. Należy jej się spokój i chociaż odrobina szczęścia. Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńLaura nie chce nikogo poznawać, bo wciąż uważa, że takie zażyłości stwarzają niepotrzebne niebezpieczeństwo. Nie spoufala się z nikim i staje się odludkiem, bo tak jest najbezpieczniej.
Pięknie dziękuję za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Jak w sidłach lub jakimś potrzasku. Żal dziewczyny, że prowadzi nie z własnej woli życie na walizkach. To niby gdzie, kiedy i z kim ma ułożyć sobie życie? Jak kogoś pozna, to już musi wiać. To jakiś obłęd. Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńMożna gdybać,że będzie się ukrywała do momentu aż Wiktor nie poślubi jakiejś panny, ale nie wiadomo, czy nawet wówczas nie mściłby się na niej i dalej jej nie szukał. To psychol.
UsuńBardzo dziękuję za wpis. Przesyłam serdeczności. :)
Tylko się cieszyć, że nastały takie czasy, że młodzi ludzie bez większych problemów znajdują pracę. Może nie zarabiają kokosów, ale przynajmniej nie zbijają bąków. Dzięki temu Laura tak łatwo może zmieniać miejsce zamieszkania i pracę. Życzę jej aby tym razem osiadła już na stałe w Warszawie. Może jednak Wiktor z biegiem czasu zapomni o niej? Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina
UsuńLaura po prostu nie wybrzydza i chociaż praca jest znacznie poniżej jej kwalifikacji, to bierze, co jej oferują. Musi się przecież jakoś utrzymać.
Wiktor niestety nie zapomni.
Pozdrawiam cieplutko i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Biedna Laura. Przez dwa lata musi zmagać się sama z przeciwnościami losu. Szkoda, że nie udało jej się znaleźć bratniej duszy. Mam nadzieję, że nie zacięła się i nie zamknęła się na kontakty z mężczyznami? Gdyby kogoś znalazła, to by miała lżej i łatwiej. Zawsze dobrze jest się komuś wypłakać w mankiet;) Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńPo czymś takim trudno jej zaufać komukolwiek i nie chodzi tu wyłącznie o mężczyzn, ale o kobiety też. Zawiodła się przecież i na nich. Na razie stroni od ludzi i trzyma się z boku, ale los robi czasem niespodzianki więc i ona ich doświadczy.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i pięknie dziękuję za komentarz. :)
Czytając ten rozdział można by powiedzieć "co nas nie zabije, to nas wzmocni". Tak jest w przypadku Laury. Przez te dwa lata Laura musiała sobie radzić sama, żadnej pracy się nie boi i nie wstydzi, godne podziwu dla niej, woli takie życie od bicia i poniżania. Być dziadem ale honorowym, coś na powiedzenia mnie naszło, nie tak jak jej matka, która jak napisałaś: widząc tak potwornie zmasakrowane dziecko staje po stronie kata, po co, dla bycia znajomą pana mecenasa jakiegoś tam? Czekam na następną część, w której dla Laury wreszcie "zaświeci Słońce" na tym paskudnym świecie, i nie będzie musiała już uciekać i oglądać się za siebie. Dziekuję i pozdrawiam Cię serdecznie Agata
OdpowiedzUsuńAgata
UsuńMetamorfoza Laury ogromna. Z wypieszczonej jedynaczki stała się najpierw workiem treningowym, by wreszcie uciec, usamodzielnić się i podejmować własne decyzje. Uczyć się na błędach i wyciągać z nich wnioski. Jeszcze tylko trzeba pokonać ten strach. Następny rozdział będzie dla niej trochę bardziej pozytywny.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Rany, jak ona przeżyje za tak małe pieniądze? Dobrze, że nie musi wydawać pieniędzy na dojazdy do pracy. Jeśli ma jakieś oszczędności, to teraz nadeszła chwila na ich uruchomienie. Przynajmniej do czasu jakiejś podwyżki. Ale niewątpliwym plusem jest to, że jest samodzielna. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńLaura ma konto, na którym leżą zamrożone niejako dwa tysiące złotych, ale nie może pójść i ich wypłacić korzystając z karty lub osobiście. To zbyt duże ryzyko a ona ma już trochę dość uciekania. Musi sobie jakoś poradzić.
UsuńBardzo dziękuję za wpis. Serdecznie pozdrawiam. :)
Dwa lata, to sporo i dla niej i dla Wiktora. Oboje są uparci w dążeniu do celu i nie odpuszczają. Szkoda tylko, że są one tak rozbieżne. Oczywiście całym sercem jestem za Laurą. Do następnego czwartku Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńMasz rację. Dla Laury to wieczność, bo żyje w napięciu, strachu i ciągłej obawie, że któregoś dnia nie zdoła już uciec przed Wiktorem. Dla Wiktora te dwa lata, to czas poszukiwań, zbierania informacji i sprawdzania ich. On teraz żyje tylko po to, żeby odnaleźć Laurę i dać jej porządny wycisk. Nie ma nic ważniejszego.
Bardzo dziękuję, że zajrzałaś. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Najbardziej cieszę się z tego, że Laura nie utrzymuje kontaktów z rodzicami. Na pewno było jej ciężko i przykro, ale decyzję podjęła słuszną. Teraz przydała by się jej jakaś bratnia dusza. To młoda dziewczyna i nie powinna żyć jak zakonnica a i pogadać z kimś by jej się przydało, nawet o pierdołach. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńPrzyznam się, że szykuję dla Laury kogoś takiego i to już w następnej części. Nie będzie to jednak przystojny mężczyzna. Na pewno będzie to bratnia dusza, ale Laura póki co jest zbyt zamknięta w sobie i zbyt boi się mówić o swoich przejściach.Na razie nie będzie się nimi z nikim dzielić.
Bardzo Ci dziękuję za wpis. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Nowa praca, nowe koleżeństwo. Może wśród nich znajdzie się bratnia dusza? Może to właśnie nowy szef? Co prawda ona by mogła być jego córką, ale może właśnie dlatego jej pomoże? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNiestety nie. Laura podejmując pracę od razu nosiła się z zamiarem, że z nikim nie będzie się spoufalać. Zmieniła wygląd,żeby nie rzucać się zbytnio w oczy i to jej się udało, bo raczej nikt nie zwraca na nią uwagi. Jest szarą myszką.
UsuńPięknie dziękuję za wizytę na blogu.Serdecznie pozdrawiam. :)
Laura dużo zrobiła aby zmienić swój wizerunek. No i dobrze, bo w Warszawie szczególnie jest narażona na przypadkowe spotkanie jakiegoś znajomego. Z łatwością zaakceptowała zmiany w standardzie życia. Nie wybrzydza ani z pracą, ani z wynagrodzeniem. Należy jej się już jakaś namiastka stabilizacji i spokoju. Mam nadzieję, że do tego niedługo? Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńRzeczywiście powoli Laura zacznie osiągać spokój, ale tylko dlatego, że nie zawiera żadnych znajomości a miejsc publicznych unika jak ognia. Teraz jej życie wygląda zupełnie inaczej niż kiedyś. Jest skromne, biedne, ale spokojne. Za cenę tego spokoju poświęciła wszystko. Mimo to uważa, że było warto.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Kamień z serca. Na razie Laurze się udaje, ale jak długo można tak żyć. To niesprawiedliwe, że Wiktor jest tak bezkarny. Może coś z tym zrobisz? Proszę i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNa pewno coś z tym zrobię. Jest wina, musi być i kara. Jedno mogę obiecać, że Wiktor już nigdy nie uderzy Laury.
UsuńPozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)
Szkoda tylko, że przez tą kanalię i jemu podobnych - patrz rodzice, przyjaciółka - Laura straciła zaufanie do pozostałych ludzi. Mam nadzieję, że zrozumie, że nie wszyscy są tacy źli. Przydał by się jakiś przyjaciel lub przyjaciółka. Może jednak komuś uda jej się zaufać? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZ przyjaźnią bywa różnie, ale karygodne jest to, że rodzice potrafili tak bardzo krzywdzić swoje własne dziecko nie udzielając mu w żaden sposób pomocy i pchając je w łapy kata. Nic dziwnego, że Laura kompletnie się wycofała i nie potrafi już zaufać nikomu. To trochę się zmieni w następnej części.
UsuńBardzo dziękuję za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)
Ludzie różnie reagują na silny stres. Laura jest szczęściarą, że w jej przypadku nie jest on paraliżujący. Nauczyła się reagować natychmiast na zagrożenie. Ma wszystko przemyślane. Świetnie, bo w ten sposób unika niechcianego spotkania. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńLaura jak każdy człowiek posiada też instynkt samozachowawczy. On czasami ją zawodził, ale teraz jest sto razy bardziej czujna i ostrożniejsza niż kiedyś. W obliczu potencjalnego zagrożenia pewnie też zareagowałaby paraliżującym strachem.
UsuńBardzo dziękuję za wpis i serdecznie pozdrawiam.:)
Dobry pomysł z przespaniem się w samochodzie. Przy stacji bezpiecznie i za darmo, co nie jest bez znaczenia. Też bym się obawiała hoteli. Właściciel mieszkania jej nie wyda? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWłaściciel mieszkania nie zna Laury, nie ma pojęcia, co ona przeżyła w przeszłości więc zagrożenie, że ją wyda jest równe zeru.
UsuńBardzo dziękuję za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)