ROZDZIAŁ
8
ostatni
Było
kilka minut przed piętnastą. Laura poskładała dokumenty i wyłączyła komputer.
Zerknęła przez okno. Pogoda była paskudna. Od rana siąpił deszcz roztapiając
zalegające na chodnikach pryzmy brudnego śniegu. Zanosiło się na kilkudniową
odwilż. Narzuciła na siebie kurtkę i wyszła z biurowca. Ktoś zawołał cicho jej
imię. Ściągnęła kaptur i rozejrzała się. Nieopodal stał przy samochodzie Tomasz
i uśmiechał się do niej szeroko. Skręciła w jego stronę.
- Tomasz? A co ty tu…
- Koniecznie musiałem się z tobą zobaczyć –
nie pozwolił jej dokończyć – i zapytać o kilka rzeczy. Niestety nie mogę tego
zrobić u babci, dlatego chciałem cię teraz porwać do jakiejś przytulnej knajpki
na szybką kawę, a potem odwiozę do domu.
Lokal,
do którego ją zawiózł świecił o tej porze pustkami. Za ladą urzędowała młoda
dziewczyna piłując sobie paznokcie. Przyjęła od Tomasza zamówienie i wróciła do
przerwanej czynności.
- Na razie nie chcę ci zdradzać za dużo
szczegółów, ale mogę powiedzieć, że kancelaria Byczkowskich umoczona jest w
więcej afer niż ja mam włosów na głowie. Wciąż zbieram materiał dowodowy. Od
ciebie chciałbym się dowiedzieć nazwisk tych wszystkich osób, które kręciły się
i wciąż kręcą wokół Wiktora. Mówiłaś, że w większości to jego znajomi z pracy,
ale i są też koledzy i koleżanki ze studiów. Nie ukrywam, że bardzo ułatwiłoby
to identyfikację osób zamieszanych w te afery.
Przez
pół godziny popijając kawę Laura dyktowała Tomaszowi nazwiska ludzi, z którymi
kiedyś miała do czynienia. Podawała też adresy niektórych, a raczej ulice, przy
których mieszkali.
- Podejrzewam, że większość z nich siedziała u
niego w kieszeni. Płacił im, żeby ciągle mieli mnie na oku przynajmniej do
czasu jego powrotu z kancelarii. Nie miałam chwili oddechu ani pola manewru, bo
bez przerwy ktoś albo dzwonił, żeby wyciągnąć mnie na zakupy, albo przychodził
do domu. Tomasz, ja jednak boję się o ciebie. Czy ty sam prowadzisz to
śledztwo? Nie darowałabym sobie, gdyby miało ci się coś stać.
- Bez obawy – pieszczotliwie pogładził jej
dłoń. – Wynająłem ludzi z agencji detektywistycznej. To oni wzięli na siebie
największe ryzyko.
Chcę
cię też zapewnić, że Wiktor już nigdy nie będzie cię nękał. Rozmawiałem z nim.
Zagroziłem procesem, bo zablefowałem, że masz wszystkie obdukcje. Dałem też do
zrozumienia, że jest obserwowany i jeśli jeszcze raz zdecyduje się ciebie
odnaleźć i napuści na ciebie swoich ludzi, pożałuje. Ustalenie wszystkich
przekrętów zajmie trochę czasu, ale w końcu one ujrzą światło dzienne a on
faktycznie trafi do ciupy a wraz z nim cały jego dwór. Szkoda, że nie będzie
sądzony za pobicie ciebie, ale i tak będę szczęśliwy jak go wsadzą a ty
wreszcie odzyskasz spokój.
Laurze
zalśniły w oczach łzy. Była wzruszona, bo nikt nigdy tyle dla niej nie zrobił
co ten człowiek.
- Jedźmy do domu. Babcia pewnie czeka z
obiadem i niecierpliwi się.
Zebranie
wszystkich dowodów trwało ponad dwa miesiące, ale wreszcie pozyskano ich na
tyle, że dokumenty zajęły kilka segregatorów. Do tego skompletowano też zdjęcia
i filmy, w których główne role grał ojciec i syn Byczkowscy. To tatuś wpadł na
pomysł kilkanaście lat wcześniej, że pranie brudnych pieniędzy może przynieść
rodzinie niezły dochód. Kiedy syn dorósł przy jego pomocy jeszcze prężniej
działała ta siatka przestępcza.
Któregoś
dnia Tomasz wraz z trzema detektywami wkroczył do biura komendanta komendy
głównej policji i ułożył na jego biurku segregatory. Wyjaśnianie wszystkiego
trwało kilka godzin, ale po tym czasie komendant miał już jasność. Natychmiast
postarał się o nakaz prokuratorski zatrzymania do wyjaśnienia wszystkich
pracowników kancelarii. Tę ostemplowano, oklejono taśmami i zamknięto na cztery
spusty. Wieść o tym rozeszła się lotem błyskawicy po całej Warszawie.
Byczkowscy uchodzili za jednych z najlepszych i najskuteczniejszych prawników.
Prowadzili mnóstwo spraw cywilnych, które były jednak tylko przykrywką ich
prawdziwej działalności.
Laura
dowiedziawszy się o aresztowaniu Wiktora rozpłakała się ze szczęścia. Tomasz
okazał się jej bohaterem i obrońcą. Poświęcił czas i mnóstwo pieniędzy, żeby
doprowadzić do tych aresztowań. Zapewniała go, że będzie urabiać się po łokcie,
żeby zwrócić mu wszystkie koszty, ale on uśmiechał się tylko łagodnie. Wycierał
łzy z jej policzków i mówił, że wcale tego nie oczekuje i że najważniejsze się
dokonało, bo ona wreszcie jest wolna i już nie musi uciekać ani się ukrywać.
Latem w
sierpniu odbył się proces. Tomasz musiał zeznawać, bo to za jego sprawą odkryto
przestępczą działalność kancelarii.
Na
ławie oskarżonych zasiedli obaj Byczkowscy i dwóch prawników zatrudnionych w
kancelarii i umoczonych w przekrętach po szyję. Oprócz nich miejsca dla
oskarżonych zajęło piętnaście osób, z których przynajmniej dziesięć było dobrze
Laurze znanych. Ona podobnie jak Tomasz dostała wezwanie na rozprawę, ale tak
naprawdę nie miała pojęcia, co mogłaby do niej wnieść. Nic nie wiedziała o
podwójnych standardach kancelarii.
Proces
ciągnął się przez wiele tygodni. Udowodniono na nim, że na czele siatki
przestępczej stał ojciec i syn. Zajmowali się praniem brudnych pieniędzy metodą
smurfing’u i to dlatego potrzebna była tak duża liczba pośredników tak zwanych
smurfów. To właśnie oni zamieniali gotówkę o niskim nominale na banknoty o
wysokich nominałach. Najczęściej dokonywali tego w kantorach lub kasynach, gdzie
pieniądze wymieniane były na żetony, a później na czeki bądź na wysoko
nominałowe banknoty.
Oprócz
tego dokopano się do działań korupcyjnych. Znaleziono liczne dowody przekupstwa
decyzyjnych polityków, którzy mieli przepchnąć przez sejm ustawy korzystne dla
dużych przedsiębiorstw produkcyjnych zwłaszcza w zakresie ochrony środowiska,
by te były zwolnione z wysokich kar za jego zanieczyszczanie.
Przez
kilkanaście lat obaj panowie a także inni wspólnicy w tym procederze byli
niezwykle pracowici. Konto kancelarii puchło od nadmiaru pieniędzy podobnie jak
ich prywatne konta.
Wreszcie
wezwano i Laurę. Wiktor na jej widok ożywił się. Wyglądała pięknie. Po rudych
włosach nie było już śladu. Teraz miały swój naturalny kolor świetnie
kontrastujący z porcelanową bielą jej cery. Przedstawiła się i podała sędziemu
głównemu swój dowód.
Pytano
ją, jak poznała Wiktora i czy wiedziała o jego działalności w kancelarii.
Zaprzeczyła.
- On nigdy mi o tym nie opowiadał. Ja nie
byłam partnerem do takich rozmów. Byłam przedmiotem zamkniętym w złotej klatce,
z którym można zrobić co tylko się chce. Przez kilka lat byłam ofiarą przemocy
z jego strony. Bił mnie i traktował gorzej niż więźnia. Przynajmniej dziesięć z
siedzących tu osób na ławie oskarżonych było opłacanych przez niego za
pilnowanie mnie i permanentne inwigilowanie. Niestety nic mu nie mogę
udowodnić. Posiadam tylko wypis ze szpitala po pierwszym pobiciu i prywatne
zdjęcia robione przeze mnie a nie przez lekarzy. Byłam ofiarą a jednak
wstydziłam się iść i pokazywać swoje siniaki obcym ludziom. Moi rodzice i matka
oskarżonego, która jest lekarzem widzieli mnie pobitą, ale stanęli po jego
stronie. Pani Byczkowska miała nawet czelność poprosić mnie o dyskrecję, żeby
się nie rozniosło, że jej syn jest zwykłym bandziorem stosującym przemoc wobec
kobiet.
Tu
przerwał jej prokurator, który zawnioskował odrębne postępowanie za znęcanie
się fizyczne i psychiczne. Twierdził, że nawet mimo braku obdukcji będzie można
to udowodnić, bo są świadkowie.
Jej
zeznanie zakończyło postępowanie. Czterej główni oskarżeni dostali po
piętnaście lat. Pozostali od trzech do pięciu lat. Wiktora czekała jeszcze
jedna rozprawa, która mogła skończyć się dla niego znacznie wyższym wyrokiem.
Laura i
Tomasz opuścili salę sądową. Na holu dostrzegła swoich rodziców rozmawiających
z matką Wiktora. Dyskretnie pokazała ich Tomaszowi i szeptem wyjaśniła kim są.
Zauważyli ją i szybkim krokiem podeszli do niej.
- Jak mogłaś to zrobić – burknęła z wyrzutem
jej matka. – Teraz chłopak przesiedzi tyle lat w więzieniu.
Laura
zacisnęła zęby.
- A ty nadal odtwarzasz tę zdartą płytę? I tak
za mało dostał. Przez niego ciągle uciekałam i ukrywałam się. Jakoś
niespecjalnie was to obeszło. I ty i ojciec jesteście siebie warci. Najlepiej
zainwestujcie w dużą ilość wazeliny i za jej pomocą wejdźcie w tyłki
Byczkowskim. Wtedy może was to uszczęśliwi. Nie chcę was znać. Jesteście
wyrodnymi rodzicami.
- Laura proszę odwołaj to – poprosiła cicho
Byczkowska. – Wycofaj to oskarżenie o pobicie…
- Nigdy w życiu – tym razem odezwał się
Tomasz. – Ta kanalia dostała to na co zasłużyła i cieszę się, że mogłem się do
tego przyczynić. Powinna się pani zapaść ze wstydu pod ziemię, że wychowała
pani takiego bydlaka. Widziała pani rany Laury, widziała jak bardzo była
zmaltretowana i nie zrobiła pani absolutnie nic. Pani śmie nazywać się
lekarzem? Wstyd i hańba – objął Laurę ramieniem i ruszył do wyjścia.
Krótko
po ogłoszeniu wyroku Laura dostarczyła do prokuratury wszystko, co posiadała w
związku ze znęcaniem się nad nią w tym zdjęcia zrobione telefonem komórkowym.
Złożyła też pisemne zeznanie, w którym opisała swoją gehennę. Dodatkowo
przeszła wszystkie badania lekarskie także te u ginekologa, który stwierdził
liczne bliznowce wewnątrz pochwy spowodowane użyciem przedmiotów o ostrych
krawędziach. To badanie było dla Laury najbardziej krępujące, ale konieczne.
Na
rozprawę nie czekali długo. Laura zeznawała płacząc niemal przez cały czas.
Zobligowano do zeznań jej rodziców i Byczkowską pouczając o karze za
poświadczenie nieprawdy. Chcieli czy nie, musieli zeznać jak było. Ich zeznania
oczywiście nie pomogły Wiktorowi. Dostał dodatkowych pięć lat.
Dopiero
po tej rozprawie Laura poczuła się naprawdę wolna. Przytuliła się do Tomasza i
wycisnęła na jego ustach słodki pocałunek.
- Dziękuję – wyszeptała. – Gdyby nie ty, nie
wiadomo gdzie bym teraz była. Może znowu pędziłabym autostradą na wschód lub na
zachód. Uratowałeś mnie. Bardzo cię kocham.
Patrzył
jej w oczy i uśmiechał się szczęśliwy. Te słowa właśnie pragnął usłyszeć.
Po
powrocie do domu posadzili Zofię w bujanym fotelu. Teraz, gdy wszystko
szczęśliwie się skończyło mogli opowiedzieć jej historię Laury i drugą o swojej
miłości.
- Laura jest już wolna – mówił Tomasz. - Nie
musi uciekać przed swoim katem. Kocha mnie a ja ją. Szykuj się babciu na
wesele, bo odbędzie się najszybciej jak tylko się da. Za dwa tygodnie jedziemy
do Zurychu. Przecież moja ukochana musi poznać swoich przyszłych teściów i
szwagra. Po powrocie zaczniemy przygotowania. I jeszcze jedna dobra wiadomość.
Sprzedaję mieszkanie. Chcę kupić dla nas wszystkich dom w ładnej, spokojnej
okolicy. Koniecznie musisz zamieszkać z nami, bo jesteśmy rozwojowi i być może
wkrótce będziesz niańczyć prawnuki.
Zofia
uściskała ich oboje. Marzyła o tym, żeby tych dwoje poczuło coś do siebie. Jej
wnuk był wspaniałym człowiekiem a Laura idealną kandydatką na żonę dla niego.
- Bardzo się cieszę dzieci waszym szczęściem. Wiele
wycierpiałaś Lauro. Od czasu gdy cię poznałam wciąż zastanawiałam się, skąd u
ciebie ten wieczny smutek. Teraz już wiem i wiem też, że Tomasz nigdy czegoś
takiego by ci nie zrobił, bo jest wrażliwy i dobry.
- Ja też to wiem babciu – uśmiechnęła się do
niej. – Dał mi na to milion dowodów.
Wesele
było bardzo skromne i urządzili je w swoim nowym domu. W sumie razem z nimi
było siedem osób. Najbliższa rodzina Tomasza. Laura nie miała zamiaru zapraszać
swoich rodziców a w pracy nie miała nikogo takiego, kogo chciałaby widzieć na
swoim ślubie. Świadkami byli brat Tomasza i jego dziewczyna.
Nie
wyjeżdżali w podróż poślubną. Nie chcieli Zosi zostawiać samej, choć tryskała
zdrowiem i energią. Była z nimi szczęśliwa. Dom, który kupił Tomasz miał
niezależny pokój z kuchnią i tam właśnie zamieszkała. Sprzedała swój zadbany
ogródek, żeby zająć się tym wokół domu i tak jak dawniej grzebała w ziemi razem
z Laurą wysiewając warzywa i kwiaty.
Trzy
lata później
Tomasz
podjechał pod delikatesy, wyskoczył z samochodu i wyciągnął z bagażnika
spacerowy wózek. Wysupłał z fotelika półtoraroczną dziewczynkę i słodko
ucałował jej policzki.
- No chodź maleńka, tata posadzi cię w wózku.
Z
samochodu wysiadła Laura i zabrawszy kolorową torbę z pieluchami, biszkoptami i
butelką pełną soku marchwiowego umieściła ją na pałąku wózka.
- Pójdę z nią na ten skwer. Tam nas znajdziesz
przy placu zabaw.
- Dobrze kochanie. Ja szybko załatwię to co
najpilniejsze i zaraz do was dołączę. Potrzebujemy coś do domu?
- Weź zgrzewkę wody mineralnej i może trochę
wędliny.
Tomasz
ruszył w stronę pawilonu a ona pchnęła wózek i spacerkiem ruszyła na skwerek.
- Zosieńko chcesz ciasteczko? – pochyliła się
nad dzieckiem. Mała kiwnęła głową. Była bardzo podobna do Laury. Tak jak ona
miała duże, zielone oczy, długie rzęsy i gęste ciemne włosy. Jak tylko się
urodziła Laura wiedziała, że otrzyma imię takie jak babcia. Ona sama była
wzruszona. Tuliła to dziecko w ramionach szepcząc: - moja Zosieńka, moje
maleństwo, jesteś taka śliczna.
Wraz z
jej pojawieniem się na świecie babcia Zosia nabrała niesamowitej energii.
Pomagała Laurze jak potrafiła najlepiej. Lubiła się czuć potrzebna a jej wnuki
bardzo to doceniały.
Zatrzymała
wózek i usiadła na ławce. Mała wierciła się i chciała wyjść. Postawiła ją na
ziemi trzymając za rękę. – Chyba nie
posiedzę dzisiaj – pomyślała z żalem. Zosia odkąd zaczęła samodzielnie
chodzić była bardzo ruchliwa.
Dochodziły
do placu zabaw, gdy za plecami usłyszała swoje imię. Odwróciła się gwałtownie.
Przed nią stała Tamara i zdziwionym spojrzeniem omiatała raz ją raz dziecko.
- Cześć. Wieki cię nie widziałam.
- I bardzo dobrze. Jakoś nie tęskniłam za tobą
– odpowiedziała hardo Laura.
- No tak… Masz prawo mnie nienawidzić.
- A żebyś wiedziała. Doskonale znałaś całą
sytuację. Widziałaś ślady pobicia na moim ciele a jednak bez skrupułów brałaś
od Wiktora pieniądze i nachodziłaś mnie niemal każdego dnia udając moją
przyjaciółkę i donosząc mu o wszystkim w najdrobniejszych szczegółach. Jesteś
po prostu podła. Podła i chciwa. Teraz, gdy siedzi pewnie klepiesz biedę, bo
urwały ci się te łatwe pieniądze.
- Rzeczywiście nie powodzi mi się najlepiej i
myślę, że to kara za moje postępki w przeszłości. Bardzo chcę cię za to
przeprosić. Jesteś przynajmniej szczęśliwa? To twoja córeczka? Jest bardzo do
ciebie podobna. Jest śliczna.
- Jestem bardzo szczęśliwa. Mam wspaniałego
męża i dziecko. Tego nie kupi się za żadne pieniądze świata. Pieniądze
zniszczyły ci charakter. Zmanierowały cię. W jakimś sensie też stałaś się
ofiarą Wiktora, ale też ofiarą własnej chciwości.
- Dzień dobry… - Tomasz podszedł, ukłonił się
Tamarze i ucałował żonę. – Zakupy w bagażniku kochanie. Możemy jechać? Chodź do
taty Zosiu – wziął małą na ręce.
- Mimo wszystko życzę ci powodzenia –
powiedziała Laura na odchodne.
Tamara
stała w miejscu patrząc jak oddalają się od placu zabaw. Stanowili ładną parę.
Chyba po raz pierwszy w życiu pozazdrościła Laurze naprawdę. Pozbawiona źródła
pieniędzy straciła wszystko i została sama jak palec a Laura? Laura rozkwitła.
Stała się szczęśliwą kobietą. Kobietą spełnioną pod każdym względem.
Tamara
wolno ruszyła przed siebie. Ona nie miała takich perspektyw.
K O N I
E C
Po raz kolejny okazuje się, że z każdej sytuacji jest jakieś wyjście. Wystarczy trochę czasu, cierpliwości i znalezienia życzliwej osoby. Sukces murowany. Dziękuję i czekam na coś nowego. Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńTomasz okazał się prawdziwym zrządzeniem losu i wybawicielem Laury z kłopotów. Wiele dla niej poświęcił, bo po prostu ją pokochał.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Następna historia dotyczy serialu. Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
No i wyszło szydło z worka! Obaj panowie Byczkowscy śmiało mogą konkurować o następcę Ala Capone. Jacy spryciarze, myśleli, że to się nie wyda? Naiwniacy. Mam nadzieję, że odsiedzą tyle, ile mieli zasądzone. Cieszę się, że dla głównej dwójeczki skończyło się tak szczęśliwie;) Laura z Tomaszem stworzyli fajną rodzinkę. To co teraz będzie publikowane? Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńByczkowskim udawał się ten proceder przez długie lata i pewnie gdyby nie taki zwyczajny, ale dociekliwy Tomasz, nadal by go uprawiali. Wyroki mają zasądzone i nie ma mowy, żeby wyszli przed terminem. Sprawiedliwość musi być.
Teraz w kolejce "Krok nad przepaścią". Zapraszam Cię jak zwykle za tydzień.
Bardzo Ci dziękuję za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Fajne opowiadanie. Teraz też jestem ciekawa co dalej i czy w czwartek, tak jak zwykle? Czekam na kolejny czwartek. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńZawsze publikuję w czwartki. Jeśli z jakichś przyczyn nie mogę dodać rozdziału, robi to Gaja. W kolejny czwartek zaczynam publikować "Krok nad przepaścią". Serdecznie zapraszam i bardzo dziękuję za komentarz. Pozdrawiam. :)
UsuńJak to już koniec? To tak szybko zleciało. Serce rośnie, że winowajcy zostali ukarani oraz, że Laura wreszcie zaznała szczęścia. Zasłużyła na nie jak nie wiem co. Czekam na kolejny post. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńCoś się kończy, coś się zaczyna, jak powiedział do Violetty w jednym z odcinków BrzydUli Mareczek. A następna historia będzie oparta na serialu.
Bardzo dziękuję za komentarz. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
Nie, no jak tak można? Ci rodzice są jakimiś kretynami. Panią Byczkowską mimo wszystko mogę zrozumieć, bo broni swoje dziecko nie patrząc na nic. I tak dostał swoje lata do odsiadki. Ale rodzice Laury, to osobna historia. Dobrze, że dziewczyna nie utrzymuje z nimi kontaktu. Przynajmniej ma spokój. A mąż i córka to marzenie;) Do następnego razu, ciekawe co to będzie? Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńJa Byczkowskiej nie rozgrzeszam. Kobieta jest inteligentna, wykonuje zawód lekarza wymagający ogromnej empatii a mimo to nie potrafiła współczuć pobitej Laurze tylko domagała się dyskrecji z jej strony. O rodzicach Laury szkoda w ogóle pisać.
Następne historia to "Krok nad przepaścią"
Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za wpis.:)
No i stało się. Lepiej późno, niż wcale;) Miłość rządzi. I na świecie pojawiły się kolejne szczęśliwe osoby;) Laura po tak trudnym okresie w swoim życiu wreszcie osiągnęła swoje wielkie szczęście;) Czekam na kolejną historię. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńSzczęśliwe zakończenie musiało być, bo po tak trudnych latach Laura po prostu sobie zasłużyła podobnie jak nasz rząd na premie (hahaha). A swoją droga chyba coraz mniej jest facetów, którzy z wielkiej miłości są w stanie poświęcić tak wiele dla kobiety, którą kochają.
Najserdeczniej Cię pozdrawiam i bardzo dziękuję, że wciąż tu jesteś i komentujesz. :)
Co do facetów i ich poświęcenia dla wielkiej miłości nie mogę się wypowiadać, bo nie znam takich. Ale to zupełnie nie tak, że ja lub któraś z moich znajomych byłam w takiej trudnej sytuacji a facet nie chciał mi pomóc. Liczę na to, że gdybym jednak potrzebowała, to ktoś jednak by się znalazł. Oni wcale nie są tacy źli;) A premię też bym chętnie przytuliła chociaż nie wiem czy mi się należy;) Pozdrawiam Iza
UsuńIza
UsuńJa już w marcu mam obiecaną podwyżkę renty a w maju "trzynastkę". Wiem, że mi się nie należy i że to tylko kiełbacha wyborcza, ale jak wszyscy biorą to ja też, bo tak naprawdę wstyd mi się przyznać jak ktoś mnie pyta o wysokość świadczenia. A co do tych facetów, to nie napisałam, że nie ma ich w ogóle, ale że jest ich coraz mniej.
Serdeczności. :)
Wreszcie Laura uwierzyła, że Tomasz ją naprawdę kocha;) Warto było zaryzykować i mu uwierzyć. Nie wszyscy faceci są tacy źli jak Wiktor. Teraz tworzą fantastyczną rodzinę;) Teraz czekam na następną historię. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńMożna powiedzieć, że Laura dobiła do cichej, spokojnej przystani, w której odnalazła miłość i szczęście. Przypadkowe spotkanie z Tamarą nie było miłe, ale przynajmniej wyrzuciła z siebie to, co siedziało jej na wątrobie a przede wszystkim uświadomiło jej, że to dzięki swojemu mężowi może teraz cieszyć się życiem i rodzinnym szczęściem.
Bardzo dziękuję Ci za wpis. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Piękne, naprawdę piękne zakończenie. Tak jak powinno być Laura jest szczęśliwą kobietą, spełnioną żoną i matką. Ma u boku kochającego, dobrego męża a i babcię. Wspólny dom to już wisienka na torcie. Co do Byczkowskich, sprawdza się przysłowie, że "oliwa nierychliwa, ale sprawiedliwa, zawsze na wierzch wypływa”. Szkoda tylko, że Byczkowska i matka Laury mają tak małe móżczki, że nic nie zrozumiały. Jedynie Tamara o co bym jej nie podejrzewała, żałuje tego co zrobiła i jedyna przeprosiła Laurę. Dziękuję za całe opowiadanie, czekam do czwartku, bo wiem, że warto, bo Ty nie zawodzisz, pozdrawiam serdecznie Agata
OdpowiedzUsuńAgata
UsuńBardzo dziękuję za miłe słowa a w czwartek zapraszam Cię na pierwszy rozdział "Kroku nad przepaścią". Mam nadzieję, że będzie Ci się podobała nowa historia.
Ja nie zawodzę tylko dlatego, że jest Gaja. Jeśli nie mogę dodać ja, robi to ona i odwrotnie. A poza tym te czwartki jak obiady czwartkowe u króla Stasia, weszły nam już w krew, bo przecież dodajemy tak już od paru lat i póki co nie zamierzamy tego zmieniać.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)
Bardzo ważna historia. Niestety to zjawisko dotyczy różnych środowisk społecznych. Cieszyć się należy, że coraz więcej kobiet ma odwagę ujawniać, to się dzieje w ich domach. Dzięki takim opowiadaniom mogą liczyć na to, że u nich historia też może skończyć się szczęśliwie, że mogą znaleźć pomoc, że ich życie też może się zmienić! Dziękuję za poruszenie tego tematu;) Serdecznie pozdrawiam i czekam na następne opowiadanie. Regina
OdpowiedzUsuńRegina
UsuńBardzo Ci dziękuję za te ważne słowa, bo pisząc tę historię a raczej rozwijając pomysł Gai obie miałyśmy właśnie taki cel, żeby maltretowanym kobietom uświadomić, że nie są same i zawsze mogą poszukać wsparcia i pomocy. Najgorszą rzeczą jest trwający latami paniczny strach przed biciem i bezwolność. Taka niezdrowa inercja niszczy nawet te najsilniejsze jednostki, a im dłużej zwlekają, tym gorsza jest ta patologia. Zawsze się staram, żeby każda historia, którą napiszę lub napiszemy wspólnie, niosła ze sobą jakiś przekaz, jakiś morał, z którego należy wyciągnąć wnioski i bardzo się cieszę, że czytelnicy tak dobrze i właściwie odebrali tę, która właśnie się skończyła.
Najserdeczniej Cię pozdrawiam i bardzo dziękuję za komentarze. :)
Co za wariaci! Myśleli, że taka afera, że pranie pieniędzy ujdzie im na sucho? Tą aferą nieźle zaskoczyłaś. Dzięki za bardzo miłe opowiadanie. Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Taką żywiłam nadzieję, że afera, w którą umoczeni byli Byczkowscy mimo wszystko zaskoczy. Jak to mówią, pod latarnią zawsze najciemniej i to dlatego oni czuli się bezkarni. Znali doskonale prawo i wiedzieli, co zrobić, żeby nie wpaść. Dopiero musiał zaistnieć taki uparty Tomasz, który nie odpuścił i doprowadził ich przed sąd.
UsuńSerdecznie Cię pozdrawiam i bardzo dziękuję za wizytę na blogu. :)
Gdyby nie durnowaty synalek, to i może nigdy by się nie wydało, że Kancelaria jest umoczona w pranie pieniędzy. Należało się za niego wziąć jak był czas i ukrócić jego zapędy do maltretowania niewinnej kobiety. Teraz mają za swoje. Muszę przyznać, że się cieszę i twierdzę, że dobrze im tak! Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńPamiętaj, że tatuś Byczkowski nie miał pojęcia, że synuś ma bokserskie zacięcie i upodobanie do lania słabych kobiet. Fakt jednak jest faktem, że to przez niego wszystkie przekręty jakich dopuścili się pracownicy kancelarii wyszły na jaw. Gdyby ta historia potoczyła się inaczej, gdyby Wiktor tak obsesyjnie nie szukał Laury, to z pewnością nigdy za te przekręty nie trafiłby do pudła. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Należało im się jak psu kość.
Bardzo dziękuję Ci za wszystkie komentarze i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Dziewczyny wielki plus za pomysł na opowiadanie! Temat niestety ciągle aktualny, a pomysł z praniem pieniędzy dość tajemniczy i chyba ostatnio modny. Zakończenie jak zwykle słodkie;) Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy za miłe słowa. Pomysł Gai okazał się trafiony a ja go tylko rozwinęłam. Zapraszamy na przyszły czwartek i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
UsuńTomasz wykazał się wielką odwagą ale detektywi również. Nieźle się narazili światowi przestępczemu. Dobrze, że nic im się nie stało, a Laura ma wreszcie swojego rycerza, który kocha ją nieprzytomnie;) Dzięki i czekam na następną opowieść. Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńTomasz a przede wszystkim detektywi uruchomili niejako lawinę, która pociągnęła za sobą nie tylko kancelarię, ale i znanych polityków. Można powiedzieć, że dochodząc po nitce do kłębka natykali się na aferę za aferą. Gdybym dalej rozwijała ten temat na pewno poleciałyby głowy, ale przecież miałyśmy się skupić na nieszczęściu i szczęściu Laury, a to ostatnie wreszcie osiągnęła.
Pozdrawiam Cię cieplutko i bardzo dziękuję za wszystkie wpisy. :)
Opowiadanie jak zawsze ciekawe, dobrze ze bohaterce opowiadania wszystko sie ulozylo, pozdrawiam. Karolina
OdpowiedzUsuń☺️
Karolina
UsuńDziękujemy i serdecznie pozdrawiamy. :)
Boże co za okropni rodzice! Laura jest ich rodzonym dzieckiem, czy może została adoptowana? Oni jej nie kochają. Co innego p. Byczkowska. Chociaż wie, że z jej syna jest niezły gnojek, to i tak go broni zaciekle. Dobra decyzja żeby nie utrzymywać z nimi kontaktów! Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńLaura jak najbardziej jest rodzonym dzieckiem swoich rodziców, jedynaczką, na którą powinni chuchać i dmuchać, tymczasem jej oprawca dostał od nich ciche przyzwolenie na przemoc. Tacy rodzice jak oni też powinni zaliczyć kilka lat w pace.
UsuńDziękuję serdecznie za wpis. Cieplutko pozdrawiam. :)
Jestem za! Chociaż żal by mi było moich podatków. Oni nawet na ciupę nie zasługują. Może na pracę w kamieniołomach!
UsuńO to, to... Kamieniołomy są OK.
UsuńPozdrawiam. :)
Jakie szczęście, że chociaż jedna osoba z dawnego otoczenia Laury i Wiktora coś tam jednak zrozumiała i przeprosiła Laurę. Tamara musiała dostać po tyłku, żeby to do niej dotarło. Ale dobrze, że chociaż dość późno, to jednak zrozumiała. Może nigdy więcej nie da się uwikłać w pomoc przestępcy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTamara nie wyciągnęła z całej sytuacji daleko idących wniosków. Już dawno mogła coś z tym zrobić, ale wolała brać kasę niż zgłaszać pobicie Laury na policji. Tak naprawdę nie wiadomo, czy żałuje tego, co zrobiła. Stara się przed Laurą tłumaczyć i wybielać, ale gdyby jej nie spotkała nie przyszłoby jej do głowy, żeby ją odnaleźć i prosić o wybaczenie.
UsuńPozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wizytę na blogu. :)
Wreszcie życie Laury wkroczyło na właściwe tory. Wiele musiała przejść przez życie nim dotarła do spokojnej przystani jaką jest Tomasz. Nadal nie umiem, a może nie chcę zrozumieć jej rodziców. Ciekawa jestem czy tak gorliwie bronili by Wiktora gdyby ją zabił. Czy jej tatuś przed sądem też piep...yłby (przepraszam za wulgaryzm) " jak się baby nie bije, to jej wątroba gnije"? Jego matka wcale nie lepsza. Dobrze, że Laura zerwała z nimi całkowity kontakt. Teraz ma wspaniałą rodzinę i jest w niej szczęśliwa i otoczona miłością.
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam dziewczyny za to opowiadanie i czekam na następne.
Gorąco pozdrawiam w czwartkowy wieczór.
Julita
Julita
UsuńJak to mówią, każdemu według zasług. Rodzice Laury są odlepieni od rzeczywistości. Ojciec i syn Byczkowscy siedzą a mamusia z całą pewnością nie wykaże zainteresowania, żeby utrzymywać z niedoszłymi swatami kontakty. Za chwilę oni poczują się odrzuceni i opuszczeni. Córka właściwie się ich wyrzekła a wiecznie młodzi nie będą. Przed nimi widmo dość kiepskiej starości podobnie jak przed Byczkowską. Wieści szybko się rozchodzą, a część Warszawiaków, to jej potencjalni pacjenci, którzy po takim skandalu niechętnie będą korzystać z jej usług. Ciemność widzę, ciemność przed jedną i drugą rodziną.
Pozdrawiamy Cię serdecznie i dziękujemy za komentarz. :)
o czym bedzie krok nad przepascia?? super opka
OdpowiedzUsuńRenia
UsuńSpodziewasz się, że opowiem Ci treść, czy o co chodzi?
Czekam z niepokojem na tą opkę :*.
UsuńInspirujesz mnie :*
A ja wiem o czym będzie "Krok nad przepaścią" mogę Ci to zdradzić. Chcesz?
UsuńPozdrawiam
Julita
Poczekam
UsuńW moim poczuciu największą bohaterką tego opowiadania jest Laura, którą jak się okazuje cechuje niezwykła siła, odwaga, determinacja. Podziwiam ją za to, że wbrew wszystkiemu i wszystkim znalazła w sobie iskierkę nadziei na lepsze jutro. Oczywiście nie bez znaczenia jest Tomasz, ale to właśnie Laura wykonała ten najważniejszy krok. Odeszła od kata. Długo musiała się ukrywać i żyć w strachu, ale opłaciło się. Dziękuję za tę historię. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńW pełni się z Tobą zgadzam. To właśnie Laurę wybrałyśmy na bohaterkę, która nieustannie walczy. Ukrywanie się, ciągła czujność i dokonywanie na sobie fizycznej metamorfozy to też rodzaj walki mimo,że bardziej przypomina to polowanie z nagonką jednak ofiara w takim przypadku zawsze broni się ze wszystkich sił. Cierpienia Laury przez lata, jej wieczne ucieczki jednak przyniosły wreszcie szczęście i spokój i to głównie dlatego, że pewnego dnia zdecydowała się zaufać.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Opowiadanie mocno wzbudziło moje emocje. Z jednej strony mroczna i smutna historia życia z Wiktorem i całą otoczką, z drugiej strony ciekawy opis zmagania się Laury ze swoimi strachami i jej niezłomna siła i wiara w to, że się uda. Podziwiam, że w tak kruchej i młodej osobie znalazło się tak wiele odwagi i siły do walki o siebie. Czekam na kolejną frapującą historię. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńGaja wymyśliła kontrowersyjny temat na opowiadanie i okazało się, że w wielu z Was dość emocjonalnie odebrało jego treść, ale w sumie nic dziwnego, bo jeśli ktoś posiada jakąś wrażliwość nie może inaczej tego przyswoić. Ja bardzo się cieszę, że moje czytelniczki nigdy nie reagują obojętnie na trudne, życiowe sprawy, które poruszam czasem w swoich opowiadaniach. Fizyczność Laury miała stać w kontrze z ogromnym pragnieniem uwolnienia się od oprawcy i związaną z tym walką o własną niezależność. Miała pokazać, że nawet tak eteryczna osoba posiada w sobie całe pokłady determinacji i silnej woli. Cieszę się, że udało nam się to opisać. Czy następna historia będzie frapująca, tego nie wiem, ale liczę na to, że Was nie zanudzę.
UsuńPozdrawiam najserdeczniej i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Lubię takie zakończenia. Każdy dostał, to na co zasłużył. Najbardziej cieszę się oczywiście ze szczęścia Laury z Tomkiem i Zosi. Wreszcie mogą żyć tak zwyczajnie i normalnie. Jak zwykle czekam na kolejną opowieść. Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńBardzo dziękujemy obie, że wciąż tu zaglądasz, czytasz i zostawiasz komentarze pod każdym rozdziałem,
Serdecznie Cię pozdrawiamy i zapraszamy na nowa opowieść jak zwykle w czwartek. :)
Piękny gest młodych. Mała Zosia już zawsze będzie im przypominała o wspaniałej babci. Właśnie ta część wzruszyła mnie najbardziej. A poza tym chcę podziękować za ciekawe i mądre opowiadanie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po naszej stronie. Miałyśmy nadzieję, że ta historia poruszy nasze czytelniczki i tak właśnie się stało. To dla nas największa nagroda.
UsuńPozdrawiamy serdecznie, bardzo dziękujemy za komentarz i zapraszamy w czwartek na nowe opowiadanie. :)
Laura w swoim krótkim życiu bardzo dużo przeszła. Obawiałam się czy nie będzie to rzutowało na jej dalsze życie. Była bardzo ostrożna i nieufna, ale wystarczyło poznać odpowiedniego człowieka. I wszystko dobrze się skończyło. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJakaś trauma po tak wstrząsającej przeszłości na pewno zostaje, ale Laura ma przy sobie Tomasza, który na pewno zadba o jej spokój i szczęście.
UsuńBardzo dziękuję za wizytę na blogu i serdecznie pozdrawiam. :)
Przed Laurą było jeszcze jedno spotkanie ze swoim katem. Musiało być jej ciężko zeznawać widząc go jednocześnie. Dobrze chociaż, że był przy niej Tomasz. To prawdziwy rycerz. Wiele dla niej ryzykował, ale dzięki temu i dzięki cierpliwości ma wspaniałą rodzinę, więc mu się opłaciło. O rodzicach nie będę zabierała głosu. Czekam na kolejną opowieść. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńPobyt i zeznania w sądzie nie były sprawą prostą podobnie jak widok Wiktora, ale Laura walczyła o siebie i można powiedzieć, że tę walkę wygrała. Teraz jest kobietą spełnioną, która za wszelką cenę chce zapomnieć o przeszłości.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję za wpis. :)
No i Tomek doczekał się słów miłości. Oni bardzo do siebie pasują. A babcia Zosia ma zajęcie i nie jest już sama. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTomasz w pocie czoła zapracował sobie na to uczucie a i Laura zrozumiała, że to wszystko, co on dla niej zrobił było z wielkiej miłości.
UsuńPięknie dziękuję za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Droga Małgosiu, zastanawiam się skąd bierzesz pomysły? Twoja głowa ma turbodoładowanie? Gratuluję nowego pomysłu! Do czwartku? Serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńZ tymi pomysłami to różnie bywa. Czasem jest ich kilka a czasem przez długi czas żadnego. Póki co bilans wychodzi korzystnie dla mnie i dla Was. Bardzo bym chciała mieć w głowie turbodoładowanie, ale podejrzewam, że to co odczuwam ostatnio, to efekt demencji starczej. Hahaha.
Pozdrawiam Cię serdecznie. :)