ROZDZIAŁ
3
ostatni
Szymon
był zdruzgotany. Brak wiadomości o Natalii dobijał go kompletnie. Nie miał
pojęcia co zrobić, by znaleźć solidny powód do tego, żeby znowu byli razem. Coraz
częściej też wymykał się z domu, bo nie potrafił znieść ciągłych narzekań matki
na ojca. W końcu wraz z kolegą z pracy wynajął małe, dwupokojowe mieszkanie i
wreszcie miał od niej spokój. Zaglądał tylko z rzadka lub dzwonił. Czasem, gdy
dopadała go tęsknota zwierzał się kumplowi i prosił o radę, ale ten rozkładał
tylko bezradnie ręce. Było mu żal przyjaciela, ale nie wiedział jak może mu
pomóc, bo nigdy nie spotkał się z podobną sytuacją.
- A może ty źle się do tego zabierasz? – mówił
mu któregoś piątkowego popołudnia, kiedy siedzieli na kanapie sącząc piwo i
oglądając mecz koszykówki.
- To znaczy? Co masz na myśli?
- No bo do tej pory szukałeś sposobu na to co
zrobić, żebyście byli razem. Poznałeś procedurę, bo wiadomo, że istnieją
małżeństwa zawierane w najbliższej rodzinie. Natalia jest temu przeciwna i
czuje odrazę do związków kazirodczych. A może jednak poszukać zupełnie nowych
możliwości? Nigdy nie przyszło ci do głowy zrobienie badań DNA Natalii i
twoich? Może jednak to nie jest prawda, że twój ojciec jest też ojcem Natalii.
Musiałbyś zebrać jakichś materiał organiczny do badania. Jakieś włosy lub
ślinę…
Szymon
słuchał przyjaciela z zaciekawieniem. To wcale nie był taki głupi pomysł.
Uśmiechnął się szeroko i poklepał współlokatora po plecach.
- A mówiłeś, że nie potrafisz mi pomóc. W
poniedziałek na pewno się za to zabiorę. Nie będę zwlekał.
Nowy
tydzień zaczął się od wizyty u matki. Wprosił się na obiad a przy okazji
ściągnął w łazience resztki jej włosów zalegających na szczotce i pieczołowicie
umieścił w kopercie. Wychodząc od niej wieczorem zadzwonił do ojca i umówił się
z nim u siebie w mieszkaniu po południu.
- Dawno żeśmy się nie widzieli tato. Zamówię
jakąś dobrą pizzę i zimne piwko. Posiedzimy, pogadamy…
Rafał
zgodził się bez problemu. Bardzo zależało mu na kontaktach z synem. Dobrze
wiedział, że Szymon nie ma najmniejszego powodu, by pałać do niego synowską
miłością. Jakby na to nie patrzeć Rafał również rozwalił mu życie i wcale nie
był z tego dumny.
Wizyta
zaowocowała tym, że Szymon zapakował w foliowy worek szklankę, z której sączył
piwo ojciec.
Kilka
dni później spotkał się z Leszkiem Przybylskim. Jemu nie potrafił skłamać ani
użyć wobec niego podstępu. Powiedział mu prawdę o tym, co próbuje ustalić, bo
do tej pory opierali się wyłącznie na słowach Ewy. Leszek uczepił się tego
pomysłu z nadzieją, że wyniki badań jednak nie wykluczą jego ojcostwa.
- Dam ci kosmyk włosów. To powinno wystarczyć.
Na
koniec zostawił sobie Ewę. Jej widok kiedy otwierała mu drzwi wstrząsnął nim.
Wyglądała bardzo mizernie. Wychudła i miała sińce pod oczami.
- Jest pani chora? – zapytał z troską. – Nie
wygląda pani najlepiej…
- Trochę choruję a teraz jeszcze jestem
przeziębiona. Wejdź dalej. Zrobię nam mocnej kawy. Masz może jakieś wiadomości
o Natalii? – Pokręcił przecząco głową i ciężko westchnął.
- Niestety nie… Nie wiem gdzie jest i co robi.
Nie mam pojęcia jak sobie radzi i czy jest zdrowa. Ta niepewność jest nie do
zniesienia – zalśniły mu w oczach łzy. Ewa spojrzała na niego ze współczuciem.
- Nawet nie wiesz jak bardzo mi przykro i jak
bardzo czuję się winna, że nie możecie być razem. Tęsknię za nią strasznie i
bardzo się martwię tak jak ty. Znienawidziła mnie. Wychodząc z domu
powiedziała, że nie ma już matki. Zasłużyłam sobie na te słowa. Zasłużyłam po
stokroć, ale czasu nie cofnę.
Wieczorem
Szymon pożegnał się ze swoją niedoszłą teściową. W jego kieszeni spoczywała
spora ilość zasmarkanych chustek higienicznych zapakowanych w szczelny worek. Następnego
dnia wszystkie próbki zawiózł na ulicę Cybernetyki. Opłacił komplet badań i
zapytał, kiedy może spodziewać się wyników. Ucieszył się, gdy usłyszał, że za
kilka dni kurier przywiezie mu je do domu. Teraz pozostało mu tylko czekać.
To było
pięć najdłuższych dni w jego życiu, ale wreszcie trzymał w ręku dużą, białą
kopertę zawierającą wyniki DNA Przybylskich i Boroniów. Zamknął się w swoim
pokoju i ją rozerwał. Natalia z całą pewnością była córką swojej matki i córką
Rafała nie Leszka. Pomyślał, że ten ostatni będzie mocno rozczarowany. O wiele
ciekawiej przedstawiały się wyniki jego rodziców, bo zestawione ze sobą dwadzieścia
cztery markery pochodzące z próbek jego i ojca wykazywały stuprocentową niezgodność,
co oznaczało, że Rafał nie może być jego ojcem. Natychmiast się z nim
skontaktował i poprosił o spotkanie. W zaciszu czterech ścian wyłuszczył mu w
czym rzecz.
- To kolejny szok dla naszej rodziny tato.
Pamiętasz jak mama wyzwała Ewę od dziwek? Okazuje się, że sama też nie była
taka święta. Nie możesz być moim biologicznym ojcem. Nie mam pojęcia kto nim
jest, ale zamierzam się tego od niej dowiedzieć i to natychmiast. Już mam dość
mydlenia oczu. Prawda musi wyjść na jaw. Poza tym to oznacza, że jednak ja i
Nati nie jesteśmy rodzeństwem i możemy się bez przeszkód pobrać. Jak tylko
kochana mamusia wyjaśni nam wszystko, zacznę działać. Muszę odnaleźć Natalię i
opowiedzieć co ustaliłem. Mam tylko nadzieję, że nadal mnie kocha tak jak
kiedyś…
- Przestań zgrywać świętoszkę do jasnej
cholery! – Rafał stał nad Zofią i był czerwony ze złości. – Nie będziesz nam
mydlić oczu, bo te badania mówią, że nie mogę być w żaden sposób ojcem Szymona.
Wyzwałaś Ewę od dziwek, a sama kim jesteś!? Leszek nie zorientował się, że Ewa
nosi nie jego dziecko i wychodzi na to, że ja też nie. Kim on jest!? Szymon ma
prawo wiedzieć i ja też!
- Nie drzyj się na mnie! Nie miałam pojęcia,
który z was jest ojcem Szymona. To była tylko jednorazowa przygoda i to w
dodatku na suto zakrapianej imprezie u znajomej. On następnego dnia wyjeżdżał
do Stanów i siedzi tam do tej pory. Byliśmy już przecież małżeństwem i byłam
prawie pewna, że dziecko jest twoje.
- Wiecie co? Oboje jesteście siebie warci,
choć w zaistniałej sytuacji chyba nie powinienem mieć do ciebie pretensji tato.
Mam tylko nadzieję, że nadal będziesz mnie traktował jak swojego syna, bo nie
mam zamiaru szukać biologicznego ojca. Ty natomiast zastanów się nad sobą –
zwrócił się do matki. – Zbyt łatwo przychodzi ci oceniać drugiego człowieka i
wylewać na niego wiadro pomyj zwłaszcza, że wcale nie jesteś od niego lepsza. Chodźmy
tato. Teraz muszę za wszelką cenę odnaleźć Natalię i opowiedzieć jej o
wszystkim.
Wiedział,
że nie będzie łatwo. To nie była pierwsza podjęta przez niego próba
odnalezienia ukochanej. Tym razem był jeszcze bardziej zdesperowany niż
poprzednio. Poruszył niebo i ziemię. Odnalazł wszystkich ludzi z roku Natalii.
Jedną z ostatnich osób, do których trafił była Marta, przyjaciółka Natki. Długo
nie mógł jej zlokalizować. Dysponował jej starym adresem, pod którym już nie
mieszkała. Wyprowadziła się po wyjściu za mąż i zamieszkała w wielkim domu swoich
teściów w Rembertowie. Kiedy dowiedziała się, że Szymon usiłuje ją znaleźć sama
postarała się o jego telefon i zadzwoniła. Bardzo się ucieszył i nalegał na
spotkanie. Umówili się w jednej z kawiarni w centrum. Gdyby mu powiedziała, że
jest już w tak daleko zaawansowanej ciąży sam by się do niej pofatygował.
Ucałował jej dłoń dziękując, że przyszła.
- Od paru lat szukam mojej Natalii. Nie wiem
gdzie jest i czy wszystko z nią w porządku. Zniknęła mi z oczu po tym jak
dowiedziała się, że nie możemy się pobrać, bo jesteśmy rodzeństwem. Bardzo to
przeżyła i ja też. Ostatnio jednak poddałem swoją i jej rodzinę badaniom
genetycznym, które jednoznacznie potwierdziły, że jednak nie jesteśmy
spokrewnieni. Nadal bardzo ją kocham. Chciałbym ją odszukać i o wszystkim
opowiedzieć. Pomóż mi proszę, bo oszaleję.
Marta
pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Chyba będę mogła ci pomóc. Ona mieszkała u
mnie przez parę miesięcy. Starała się o pracę, ale długo nic nie mogła znaleźć
na stałe i pracowała na czarno. Kiedyś znalazła ogłoszenie, że potrzebują
pracowników w Parlamencie Europejskim w Instytucji Europejskiego Rzecznika Praw
Obywatelskich. Tam wysłała swoje CV a po miesiącu zaprosili ją na rozmowę i
zatrudnili. Zaraz po tym zadzwoniła do mnie i wszystko mi opowiedziała.
Zaproponowali jej świetne warunki finansowe i dali mieszkanie służbowe. Mieszka
bardzo blisko gmachu Parlamentu Europejskiego a do pracy chodzi pieszo. Tu
spisałam ci jej adres. Mam nadzieję, że go nie zmieniła. Trzymam za was mocno
kciuki. Już dość nacierpieliście się oboje i zasługujecie na szczęście. Jedź do
niej i uściskaj ją ode mnie.
Szymon
był wzruszony i niewymownie wdzięczny tej sympatycznej dziewczynie. Jakie to
szczęście, że w końcu do niej trafił. Nie chciał już więcej tracić czasu.
Następnego dnia zabukował bilet do Brukseli a trzy dni później w sobotnie,
wczesne popołudnie wylądował w Zaventem oddalonym o dwanaście kilometrów od
centrum miasta.
Wsiadł
do taksówki i pokazał spisany na kartce adres Natalii.
- Proszę mnie tam zawieźć jak najszybciej –
poprosił po angielsku.
- Nie ma sprawy – taksówkarz wyszczerzył się
do niego. – Jeśli ma być szybko, to na pewno chodzi o kobietę.
- Zgadł pan. Proszę więc jechać – ponaglił go
Szymon.
Skończyła
ścierać kurz z mebli i nastawiła express. Uzależniła się tu od mocnej kawy,
która niejednokrotnie stawiała ją na nogi zwłaszcza mocne, czarne jak smoła
espresso. Wyrzuciła do kosza opróżnioną wczoraj wieczorem butelkę po winie i
opłukała kieliszek. Czekając aż kawa się zaparzy pozbierała ze szklanego
stolika zdjęcia przedstawiające ją i Szymona. Chyba już zawsze będzie za nim
tęsknić a oglądanie ich wspólnych zdjęć tylko potęguje tę tęsknotę. Od tych
myśli oderwał ją dzwonek do drzwi. Zdziwiła się, bo raczej nie zapraszała do
siebie żadnych gości. - Może to sąsiadka?
– pomyślała. Podeszła szybkim krokiem do drzwi i otworzyła je na oścież.
Oczy rozszerzyły się jej ze zdumienia i momentalnie zaszkliły od łez. Targnął nią
stłumiony szloch. Szymon wszedł do mieszkania i zamknął ją w ramionach tuląc
mocno do siebie.
- Wreszcie cię znalazłem – szeptał nerwowo. – Nie
jesteśmy rodzeństwem Nati. Nigdy nie byliśmy. Jeśli mi tylko pozwolisz wszystko
ci wyjaśnię. To koszmarny zbieg okoliczności, który rozdzielił nas na tak
długo. Już nigdy nie pozwolę ci odejść, przenigdy, bo za bardzo cię kocham,
żebym mógł jeszcze raz przeżyć taką rozłąkę. To za bardzo boli Natka aż serce
pęka – przytulił się do jej ust i całował długo i pożądliwie. – Mój Boże jak
bardzo mi ciebie brakowało. Już straciłem wszelką nadzieję. Na szczęście
znalazłem Martę i ona podała mi twój adres. Pozdrawia cię. Jest na ostatnich
nogach i wkrótce rodzi. Tyle informacji mam ci do przekazania, że nie wiem od
czego najpierw zacząć. To dlatego mówię tak chaotycznie. Chodź, musimy się
trochę uspokoić.
Oderwała
się od niego i wytarła mokre policzki.
- Właśnie zaparzyłam kawę. Zaraz podam.
Rozgość się proszę. Wciąż niedowierzam, że tu jesteś. Strasznie tęskniłam
każdego dnia.
Nie
mogła uwierzyć w to, co jej opowiedział. Gdyby nie pomysł jego przyjaciela z
badaniami DNA on nigdy nie dowiedziałby się, że Rafał nie jest jego
biologicznym ojcem i nigdy nie dowiedzieliby się oboje, że nie są rodzeństwem.
- Już nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy
się pobrali i zrealizowali nasze plany i marzenia. Jest mi naprawdę obojętne
czy to będzie w Polsce, czy w Belgii, byle z tobą. Za dużo czasu straciliśmy i
nie odrobimy go już, ale też sporo lat przed nami, które wykorzystamy do
maksimum. Ty decydujesz, a ja do wszystkiego się dostosuję.
- Wolałabym tutaj… - odpowiedziała patrząc na
niego niepewnie. – Tu mam pracę, za którą świetnie mi płacą. Możemy tu kupić
dom i urządzić go po swojemu. Stać mnie, bo przez te wszystkie lata niewiele
wydawałam na siebie i sporo zaoszczędziłam. Tu możemy się też pobrać. A co z
rodzicami?
- Każdy mieszka osobno. Twoja mama miała
rację, że ta prawda wszystkich rozdzieli. Tak się właśnie stało. Byłem ostatnio
u niej. Nie wygląda najlepiej. Bardzo wychudła i postarzała się. Nie dba o
siebie i chyba już jej nie zależy. Bardzo za tobą tęskni, ale sama przyznaje,
że zasłużyła na wszystko, co ją spotkało. Nie ma wielkiej nadziei na to, że
kiedyś jej wybaczysz. Twój tata też tęskni. Kocha cię bardzo i nie może
pogodzić się z tym, że musiałaś od nich uciec, żeby odzyskać spokój. Ja
utrzymuję kontakt z nimi wszystkimi, ale nie jest on zbyt częsty. Po tych
badaniach DNA wściekłem się na matkę, bo okazała się wcale nie taka święta jak
twierdziła. Dla nas to dobrze. Dla niej trochę mniej.
- Zrobili nam dużą krzywdę. Już dawno
moglibyśmy być razem, gdyby nie kłamstwa naszych matek. Tego im nigdy nie
wybaczę.
- Czas zaciera wszelkie urazy kochanie. Może i
nam pozwoli zapomnieć. A teraz chodźmy coś zjeść i zacznijmy planować nasze
wspólne szczęście.
Uśmiechnęła
się do niego cudnie.
- Już nie mogę się go doczekać – wyszeptała mu
prosto w usta.
K O N I
E C