ROZDZIAŁ
4
ostatni
Tej
nocy spała bardzo niespokojnie. Budziła się kilka razy zlana potem. Bała się
tej operacji. Nigdy na nic nie chorowała aż tak poważnie, by potrzebowała
jakichś interwencji chirurgów. Teraz nie było nawet pewności, czy uda im się
wyciąć całego guza. Wciąż dręczyło ją pytanie za co ją to wszystko spotyka.
Najpierw zdrada Sławka i Neli a teraz to… Z drugiej strony pewnie większość
pacjentów z piętnem choroby nowotworowej też zadaje sobie podobne pytania. Nie
mogła już dospać. Kilka minut po szóstej zwlekła się z łóżka z zamiarem wzięcia
odprężającej kąpieli. Nie wiadomo kiedy będzie miała okazję zrelaksować się w
wannie. Ku swojemu zdumieniu w kuchni zastała Nelę szykującą śniadanie do
szkoły Piotrusiowi i im.
- Nie możesz spać…? – zapytała z troską
zobaczywszy Anetę. – Wiem, że się denerwujesz, ale zobaczysz, że wszystko
będzie dobrze – pocieszała. – O której musisz być na izbie przyjęć?
- O dziewiątej. Zrobią jeszcze jakieś badania
i o dwunastej wezmą mnie na stół. Pamiętaj, żeby o trzynastej odebrać Piotrka
ze szkoły.
- Pamiętam. Przejrzałam jego plan lekcji.
Przed
ósmą wyszły z domu. Aneta wręczyła Neli kluczyki do Audi tłumacząc, że w swoim
na pewno nie ma fotelika dla dziecka. Odwiozły Piotrka na zajęcia. Aneta
ucałowała go mocno i uściskała.
- Trzymaj za mamę kciuki.
- Kocham cię mamusiu. Wyzdrowiejesz. Obiecałaś
mi przecież wczasy nad morzem, pamiętasz?
- Pamiętam synku i na pewno cię tam zabiorę. A
teraz biegnij, bo się spóźnisz.
Na
izbie przyjęć panował już spory ruch. Nela stanęła w kolejce po numerek a Aneta
usiadła na jednej z ławek. Trochę musiały czekać, ale w końcu skierowano je do
szatni, gdzie Aneta miała się przebrać w piżamę i szlafrok. Potem pielęgniarka
wraz z grupą innych pacjentów zaprowadziła je na oddział onkologiczny.
- Nie czekaj tu ze mną, bo to na pewno długo
potrwa. Bez sensu, żebyś tu siedziała. Tu masz dwa tysiące złotych – wyciągnęła
z portfela plik banknotów. – Zrób jakieś zakupy i przygotuj obiad Piotrkowi.
Zatankuj też samochód, bo już kontrolka się pali.
- Na pewno chcesz, żebym poszła? Byłoby ci
raźniej gdybyś nie musiała czekać tu sama.
- Bardzo się boję, ale dam radę. Muszę. Dla
Piotrka. Idź i załatw wszystko.
Nela
podniosła się z ławki. Było jej strasznie żal siostry. Najchętniej objęłaby ją
i mocno uściskała. Nie zrobiła jednak tego obawiając się jej reakcji.
- Przyjadę jak będziesz już po zabiegu –
obiecała.
Aneta
została sama. Po kilkunastu minutach podeszła pielęgniarka i zaprowadziła ją na
salę wskazując jej łóżko, które miała zająć.
- Za chwilę przyjdzie do pani anestezjolog i
zrobi krótki wywiad. Po nim pojawi się chirurg.
Aneta w
milczeniu przyjęła to do wiadomości. Kilka minut przed południem wywieziono ją
na blok operacyjny.
Nela
nie mogła usiedzieć na miejscu. Zgodnie z tym co mówiła Aneta, po wyjściu ze
szpitala zrobiła zakupy, zatankowała samochód, ugotowała obiad i odebrała
Piotrusia ze szkoły. Powiedziała mu, że jak się pospieszy z jedzeniem, to
pojadą jeszcze dzisiaj do mamy. Teraz siedzieli na szpitalnym korytarzu i
czekali, bo okazało się, że operacja nadal trwa. Wreszcie zobaczyli
pielęgniarzy pchających łóżko z Anetą na salę pooperacyjną. Była nieprzytomna a
przynajmniej tak się wydawało Neli. Zaczepiła jednego z lekarzy przedstawiając
się i mówiąc kim jest dla Anety.
- Zabieg trwał dłużej niż się spodziewaliśmy.
Guz naciekał już węzły chłonne i musieliśmy je wyciąć. Trochę się przedłużyło.
Ma założone dreny, bo rana jest rozległa i na pewno będzie się gromadził płyn.
Jeśli wszystko dobrze pójdzie wypuścimy ją za tydzień. Na razie czekamy na
wyniki z histopatologii.
- Czy można jej dawać coś jeść? Nie mówię, że
dzisiaj, ale na przykład jutro.
- Na razie niech to będą kremy warzywne z
bardzo małą ilością soli, lub nawet w ogóle nie solone. Ona będzie miała problemy
z układem limfatycznym, bo samo usunięcie węzłów chłonnych uniemożliwia
odprowadzenie chłonki z dołu pachowego. Wszystkie zalecenia dostanie i będzie
musiała się ich trzymać, żeby nie dopuścić do dużego obrzęku ręki.
- Czy możemy ją zobaczyć? Jest przytomna?
- Wybudziła się, ale wciąż jest pod wpływem
narkozy. Będzie przysypiać. Możecie wejść najwyżej na piętnaście minut. Nie
będzie dzisiaj zbyt kontaktowa.
- Mamusiu, mamusiu, obudź się – słyszała
prośby swojego synka, ale nie była w stanie otworzyć oczu.
- Nie śpię Piotruś, - wyszeptała z trudem - tylko
powieki mam zbyt ciężkie. Jest tu ciocia? – Nela chwyciła jej dłoń.
- Jestem. Rozmawiałam z lekarzem, ale wszystko
przekażę ci jutro, bo jesteś śpiąca i słaba. Ja przyjadę rano jak tylko odstawię
Piotrka do szkoły. Teraz wracamy do domu. Odpoczywaj.
Rano
pojawił się na sali lekarz. Sprawdził opatrunek i chwilę rozmawiał z Anetą.
Była ciekawa, czy usunęli wszystko.
- Wszystko i jeszcze trochę. Starałem się być
bardzo dokładny i nie zostawiać nic, co mogłoby z powrotem wywołać chorobę.
Jednak zawsze istnieje taka możliwość więc trzeba regularnie się badać i
przychodzić na kontrole. Na dzień dzisiejszy uznajemy, że guza już nie ma,
wierzymy, że nigdy nie wróci i cieszymy się każdym dniem. Po wyjściu ze
szpitala przejdzie pani chemię tak jak mówiłem. Ona zwiększy pewność, że nic
tam już nie zostało. Teraz proszę odpoczywać.
Nie
gorączkowała, nie było żadnej infekcji i po siedmiu dniach wypisano ją do domu.
Nela zajmowała się dosłownie wszystkim. Prała, sprzątała, gotowała, odrabiała z
Piotrusiem lekcje i zajmowała się Anetą. Przebierała ją w czystą piżamę,
pomagała w myciu i zmieniała opatrunki. Kiedy rana się zagoiła zawoziła Anetę
na chemię i siedziała przy niej. Aneta chemię dostawała w tak zwanym cyklu.
Przez tydzień brała dożylne wlewy a przez trzy tygodnie dochodziła do siebie.
To trwało pół roku.
Źle
znosiła te kroplówki. Była bardzo osłabiona, wymiotowała i nie mogła nic jeść.
Zaczęły wypadać jej włosy a wyglądem przypominała szkielet. Nie poznawała sama
siebie.
- To minie – pocieszała Nela. – Zobaczysz, że
jak skończysz brać chemię wszystko zacznie wracać do normy a włosy odrosną.
Bardzo
chciała wierzyć w jej słowa, ale przychodziło jej to z wielkim trudem. Po
czterech miesiącach nastąpił mały przełom. Chyba organizm przyzwyczaił się do
tych comiesięcznych wlewów, bo nagle poczuła się lepiej. Jej humor poprawił się
jeszcze bardziej, gdy któregoś dnia Nela położyła przed nią śliczną perukę z
naturalnych włosów. Były długie i ciemne tak jak jej własne.
- Musiałam ją kupić, – tłumaczyła się – bo już
nie mogę patrzeć na tę chuścinę, którą owijasz głowę. Tak będzie o wiele
lepiej.
Aneta
nasunęła perukę na łysą głowę i przejrzała się w lustrze.
- Jest idealnie – uśmiechnęła się do siostry.
– Miałaś wspaniały pomysł. Dziękuję.
Leczenie
chemią skończyło się. Zrobiono jej badania fizykalne,
mammografię,
badania krwi, prześwietlenia i rezonans magnetyczny. Na rozmowę z lekarzem
pojechała sama, bo Nela w tym czasie musiała się stawić w urzędzie pracy.
Weszła do jego gabinetu spięta i zdenerwowana. Zauważył to i uśmiechnął się
szeroko.
- Pani Aneto niech się pani rozluźni, bo mam
dobre wieści i całą masę zaleceń. Żadne z badań nie wykazało nowych ognisk
rozsiewu nowotworu. Wycięliśmy go za szczętem. Wyniki z krwi fenomenalne,
podobnie cała reszta. Może się pani uspokoić i zacząć normalnie żyć tak jakby
tego guza nigdy nie było. W przyszłości pomyślimy o rekonstrukcji piersi, jeśli
będzie pani na tym zależeć. Gdyby panią coś niepokoiło, to oczywiście zawsze
może pani przyjść. Następna wizyta kontrolna za pół roku. Proszę wracać do syna
i niczym się nie przejmować.
Rozpłakała
się głośno, choć wcale tego nie chciała. Nie znosiła uzewnętrzniać swoich
emocji. Lekarz podszedł do niej z pudełkiem chusteczek.
- Mam nadzieję, że to łzy szczęścia, prawda?
- Wielkiego, ogromnego szczęścia –
potwierdziła cicho. – Dziękuję, że uratował mi pan życie.
Wyszła
z kliniki z sercem lekkim jak piórko. Czuła się tak silna, że mogłaby góry
przenosić. Teraz spełni obietnicę daną synkowi i latem wyjadą nad morze. Może
Nela da się namówić? Po tym wszystkim co przeszła nie czuła już złości i żalu
do siostry. Ona poświęciła się dla niej. Była na każde zawołanie. Troszczyła
się i opiekowała Piotrusiem jak własnym dzieckiem. Teraz Aneta czuła do niej
wyłącznie wdzięczność. Doszła do wniosku, że paradoksalnie ten nowotwór
uzdrowił jej rodzinne relacje. Pozwolił wybaczyć Neli i docenić to co dla niej
zrobiła. Straciła pierś, ale odzyskała rodzinę.
- Aneta? To ty? – usłyszała męski głos i
odwróciła się. Przed nią stał Kacper i taksował ją zdziwionym spojrzeniem.
Uśmiechnęła się do niego.
- Witaj Kacper. To ja, ale trochę zmieniona.
- Strasznie zeszczuplałaś…
- To prawda, ale nie dlatego, że stosowałam
jakąś dietę. Miałam raka i przeszłam chemioterapię. Źle ją znosiłam, ale było
warto. Właśnie dowiedziałam się, że po raku ani śladu.
Kacper
najwyraźniej doznał szoku, bo stał przed nią z rozdziawionymi ustami.
- Dlaczego nie zadzwoniłaś…? Przecież
pomógłbym ci.
- Nie chciałam ci zawracać głowy a poza tym
miałam wyrzuty sumienia, że moja obsesja na punkcie zdrady rozdzieliła nas na
dobre. Przepraszam cię za to. Jest mi po prostu wstyd. Już uporałam się z tą
traumą i pogodziłam z Nelą. To dzięki niej stanęłam na nogi. Mieszka teraz u
mnie, zajmuje się Piotrusiem i mną. Nienawiść do niej odeszła w niebyt. Mam
wobec niej ogromny dług wdzięczność i bardzo ją kocham. Nie poradziłabym sobie
bez jej pomocy.
- Miło to słyszeć.
- A ty? Ożeniłeś się? – zapytała z ciekawości.
- Nie ożeniłem, bo wciąż kocham ciebie. Trudno
wymazać cię z pamięci. Czy… mógłbym wpaść któregoś dnia? Może moglibyśmy zacząć
od nowa z czystą kartą? Jeśli oboje się postaramy, to może się udać.
- Dobrze. Wpadaj kiedy tylko chcesz, ale
najpierw zadzwoń. Numer wciąż ten sam. Muszę jechać. Do zobaczenia.
Pochylił
się nad nią i musnął jej policzek.
- Do zobaczenia. Jesteś bardzo dzielna.
Podjechała
pod klatkę schodową i zaparkowała. Zastanawiała się, czy Nela jest już w domu.
Wyrzucała sobie, że gdyby nie jej choroba Nela już dawno mogłaby podjąć pracę a
tak, to siedzi na bezrobociu i w dodatku regularnie musi się stawiać w urzędzie
pracy. To było nawet trochę upokarzające.
Weszła
do mieszkania i ujrzała swoją siostrę siedzącą w fotelu. Rozebrała się i
podeszła bliżej.
- No i…? – spytała Nela z napięciem w głosie.
- Jestem zdrowa. Pozbyłam się tego świństwa i
miejmy nadzieję, że raz na zawsze. Mamy co świętować.
Neli
zakręciły się w oczach łzy i po chwili ukrywając twarz w dłoniach wybuchła głośnym
płaczem. Szlochała i zachłystywała się łzami. Aneta nawet nie wiedzieć kiedy
podeszła do niej i przytuliła ją mocno. Nela przywarła do niej obejmując ją w
pasie rękami.
- Tak się cieszę…, tak się cieszę… Modliłam
się o ten cud. Nie wiem tylko co teraz będzie… Czy ja będę mogła tu
przychodzić… Bo wiesz Piotruś…
- Wiem – przerwała jej Aneta - i nie wyobrażam
sobie, żeby miało być inaczej. Jesteś moją siostrą. Bardzo cię kocham i bardzo
ci jestem wdzięczna za każdy dzień, który tu z nami spędziłaś. Do lata
wydobrzeję już całkiem i wtedy pojedziemy nad morze z Piotrusiem a po powrocie
zaczniesz pracować w firmie i przestaniesz się wycierać po pośredniakach. Od
teraz będzie już tylko lepiej.
Nela
oderwała się od niej. Jej przepełnione łzami oczy patrzyły na siostrę z
miłością i wdzięcznością.
K O N I
E C
EPILOG
Aneta
wyszła za mąż za Kacpra. Wciąż boi się nawrotu choroby, ale te myśli stają się
łatwiejsze do zniesienia, bo w bliskich ma ogromne wsparcie. Nela dzięki
siostrze zaczęła dbać o siebie. Wróciła do swojej poprzedniej wagi i
wypiękniała. Podjęła pracę w firmie Anety. Tam poznała Michała, który tak jak
ona jest informatykiem. Od razu przypadli sobie do gustu i świata poza sobą nie
widzą.
Od
czasu tego nieszczęsnego telefonu, który sprowadził Nelę do domu Anety siostry
nigdy nie rozmawiały o Sławku. Nela niekiedy chodzi na jego grób, Aneta zgodnie
z tym, co kiedyś powiedziała swoim teściom na jego pogrzebie, nigdy się tam nie
pojawiła. Obie regularnie odwiedzają grób rodziców. Czas zrobił swoje. Zatarł
pamięć o zdradzie i pozwolił siostrom ułożyć sobie życie od nowa w zgodzie i wzajemnym
poszanowaniu.
K O N I
E C
Cudowne zakończenie tej historii. Miłość rozlała się na dziewczyny. Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)
UsuńOdetchnęłam. Wreszcie dziewczyny się pogodziły. Dziękuję i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWybaczenie to wielka rzecz.
UsuńPozdrawiam najserdeczniej i bardzo dziękuję za wpis. :)
Dramatyczna historia, ale za to cudowne zakończenie dla Anety i Nelki. Piotruś też zyskał ciocię i dwóch wujków. Dziękuję i pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńBardzo Ci dziękuję, że przeczytałaś i skomentowałaś. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Popłakałam się razem Kornelią. Ja wiem, że ona straszną krzywdę zrobiła siostrze, ale już dawno to zrozumiała i pewnie dlatego tak do niej wydzwaniała. Wydaje się, że ona naprawdę tego żałuje i chyba z całego serca chciała przeprosić Anetę. Bardzo się bała o jej zdrowie. Musiała się hamować i nie okazywała jej czułości. Bała się ją objąć i przytulić a cierpiała pewnie tak samo jak Aneta. I do tego bardzo przywiązała się do Piotrka. Bała się co będzie dalej. Aneta okazała się ponad to. Wybaczyła i są wreszcie szczęśliwe. Gorąco pozdrawiam i czekam na kolejny czwartek Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńOpieka nad Anetą była dla Neli niejako odkupieniem winy. Najważniejsze, że Aneta zrozumiała jak bardzo siostra poświęciła się dla niej i potrafiła wybaczyć.
Bardzo dziękuję za wpis i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Podobne historie zbliżają do siebie ludzi, pozdrawiam Karolina
OdpowiedzUsuńKarolina
UsuńMasz w stu procentach rację. W takich sytuacjach ludzie zmieniają sobie priorytety, bo zaczynają rozumieć, że w obliczu nowej sytuacji przeszłość przestaje być ważna.
Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję, że zajrzałaś. :)
No i dobrze, że nigdy nie rozmawiały o Sławku, bo nie ma o kim! Padalec jeden. Cieszę się, że Aneta wyszła z choroby i że pogodziła się z Nelą. A Kacper, to mógł jakoś wcześniej się do niej odezwać. Faceci, niby kochał, ale milczał jak grób. Liczę na to, że już nigdy jej nie opuści. Z niecierpliwością czekam na kolejny czwartek i na kolejną opowieść. Serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńKacper usankcjonował związek z Anetą i raczej nie ma już powodu, żeby od niej odchodzić. Rodzina się pojednała i to jest najważniejsze.
Pięknie dziękuję za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Pięknie. Wszystko jest po coś i czasami cierpienie powoduje, że doceniamy to co mamy.
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe chwile spędzone przy czytaniu i życzę powodzenia.
Halina
UsuńBardzo się cieszę, że zaglądasz i komentujesz. Ja też skłaniam się ku tej właśnie teorii, że przypadków jest niewiele i jeśli się coś przydarza to ma swój ukryty cel i sens.
Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Mnie też trochę zdenerwował ten cały Kacper. Phi! Kochał ją, nie mógł o niej zapomnieć, a przez tyle czasu się do niej nie odezwał?! Ale suma summarum wszystko dobrze się skończyło. A Kacper mimo wszystko jest chyba fajnym facetem. Dogadywał się z Piotrkiem. Pewnie też polubi Nelę. Życzę im samych prostych dróg. Do następnego razu. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńKacper miał uraz. Wciąż się obawiał, że Aneta nic się nie zmieniła i niczego nie zrozumiała, a perspektywa powrotu i kolejnych kłótni jakoś nieszczególnie go nęciła. Na szczęście przy spotkaniu Aneta powiedziała mu, że pogodziła się z Nelą i chyba mu ulżyło.
Bardzo dziękuję za wpis. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Aneta jest najlepszym przykładem na to, jak poważna choroba potrafi przewartościować nam życie. Otwiera nam oczy i sprowadza nas na ziemię. Cieszę się, że Aneta potrafiła się wyzwolić z nienawiści. Dzięki temu wszyscy są szczęśliwi. Dziękuję za tę opowieść. Czekam na kolejną historię. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńKiedy dotyka nas potencjalnie śmiertelna choroba wszystko co przeszłe staje się nieważne, mało istotne, bo zmieniają się priorytety i trzeba zacząć o siebie walczyć. Dobrze, że Aneta to zrozumiała.
Bardzo Ci dziękuję za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Skończyła się bardzo interesująca opowieść. Dość długo było mrocznie i nic nie zapowiadało takiego szczęśliwego zakończenia. To co przeżyła Aneta wystarczyłoby na kilka osób. Nie wiem co gorsze, czy zdrada siostrzana, czy ta okropna choroba? Fajnie, że tak dobrze się to skończyło. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa uważam, że zdecydowanie choroba jest gorsza, bo nie ma pewności, czy chory przeżyje i na ile będzie w nim determinacji, żeby o siebie zawalczyć. Nie ma co się rozdrabniać i żywić urazy, które w obliczu śmiertelnej choroby wydają się bez znaczenia.
UsuńBardzo dziękuję za wizytę na blogu i wpis. Serdecznie pozdrawiam. :)
Okropna i bardzo ciężka choroba dopadła Anetę. Chyba w ostatniej chwili była ta operacja, bo już naciekał na węzły. Całe szczęście, że Aneta tak szybko zareagowała i pobiegła do lekarza. W innym przypadku Piotrek zostałby sierotą. Inna sprawa, że Anetę było stać na prywatną wizytę, bo jak widać nie było na co czekać. Ten wstrząs dał jej możliwość zdystansowania się do poprzednich wypadków w jej życiu. Nie ma tego złego ... Czekam na kolejny post. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńReakcję Anety opisałam jako natychmiastową i błyskawiczną, bo sama tak właśnie bym postąpiła. Rak nie zniknie i w miarę szybko trzeba go się pozbyć, by mieć szansę na życie. Aneta jest współwłaścicielką firmy więc ma środki na leczenie prywatne. Pokonała raka, stała się psychicznie silniejsza a przede wszystkim pokonała demony przeszłości i doceniła Nelę.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Przesyłam serdeczności. :)
Obie siostry są z tytanu;) Obie wiele przeżyły. Zbyt wiele jak na taki młody wiek. Myślę, że od tej pory będą potrafiły docenić zwykłe małe sprawy i siostrzaną miłość. Mam nadzieję, że nie dopuszczą już do tego aby coś je poróżniło. Ciekawa i kontrowersyjna opowieść. Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńMoże nie są z tytanu ale z pewnością obie mają w sobie wiele determinacji. Gdyby nie ona pewnie nigdy by się nie pogodziły.
UsuńPięknie dziękuję za wpis. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Dobrze, że wyzdrowiała i dobrze że ożeniła się
OdpowiedzUsuńGram Renia.
UsuńKobiety nie żenią się, bo to należy do mężczyzn. One wychodzą za mąż. Zakończenie tej historii musiało być szczęśliwe a Aneta wyzdrowieć.
Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny bloga. :)
Pięknie opisałaś rozpacz, złość, wściekłość, obawę o zdrowie i o przyszłość. Ale najważniejsze, że opisałaś też walkę nie bierność. Walczyła Nela o przebaczenie siostry i walczyła Aneta o swój spokój, zdrowie i o szczęśliwą przyszłość. Dziękuję za tę ciekawą opowieść i serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina
UsuńBardzo Ci dziękuję za pochlebny komentarz. Miło czyta się takie rzeczy, bo bardzo się starałam te wszystkie uczucia i emocje opisać jak najlepiej potrafiłam.
Pozdrawiam Cię cieplutko i zapraszam na kolejny czwartek. :)
Mimo tego, że Aneta stara się uchodzić za bardzo twardą osobę, to wydaje mi się, że nie poradziła by sobie sama z chorobą i opieką nad synkiem. Może gdyby była sama, to jeszcze, ale tak, to musiała mieć jakąś pomoc, opiekę. Oczywiście mogła kogoś zatrudnić, stać ją, ale co rodzina, to rodzina. Obie dziewczyny wreszcie zaznały spokoju. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńAneta ma w sobie wiele z wojowniczki, ale też gdzieś w środku rządzi nią paniczny strach, że nie da sobie rady. Dobrze, że jest Nela, która wspiera ją z całych sił. Wygrana z tak groźną chorobą uskrzydla i przywraca wiarę we własne siły. Pozwala też spojrzeć na przeszłość z zupełnie innej perspektywy. Tak właśnie stało się z główną bohaterką.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Ale spotkanie. W sumie dobrze się stało, że Aneta spotkała Kacpra przed kliniką. Miała okazję powiedzieć prawdę o swoim zdrowiu. Nie owijała w bawełnę. Może dzięki temu odczuwała mniejszy strach przed ponownym zbliżeniem się do niego. Kacper okazał się fajnym gościem. Nie przeszkadzało mu to, że Aneta nie miała piersi. Super postawa. Nie wszystkich facetów na to stać. Pozdrawiam AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńUtrata piersi za życie, to niewielka cena zwłaszcza, że przy okazji nastąpiło pojednanie z Nelą i powrót kochanego mężczyzny. Pierś zawsze można odtworzyć, życie ma się tylko jedno. A co do tych mężczyzn,którym przeszkadza niekompletna kobieta, to taka postawa źle o nich świadczy. Oznacza, że nie pokochali dostatecznie wnętrza kobiety a jedynie jej zewnętrze a to bardzo powierzchowne.
Bardzo dziękuję za komentarz i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Jak się chce, to można w przypływie szczęścia nawet raka pokonać;) I to jest najlepsza wiadomość! Nie było lekko, ale obie dały radę. Mimo, że byłam oburzona na Kornelię, to teraz cieszę się, że im obu się powiodło;) Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńTrzeba mieć wsparcie, trochę szczęścia i mnóstwo determinacji, a tego Anecie nie brakowało. Miała też szczególny powód do tego, żeby wyzdrowieć a mianowicie swojego synka. Nela okazała się ogromnym wsparciem i bez niej Aneta nie dałaby rady. Doceniła to wybaczając siostrze przeszłość.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)
Wstrząsające! Poczułam ten strach, obawę co będzie dalej, wściekłość na los, i te idiotyczne pytania, które do niczego nie prowadzą – dlaczego ja? Okropne uczucie. Ale ja przynajmniej miałam sztab bliskich czekających i wspierających do ostatniej chwili. A Aneta była zupełnie sama. Podziwiam, że się nie załamała, że cały czas potrafiła walczyć. Oczywiście nie bez znaczenia była pomoc Neli, ale to Aneta miała to cholerstwo. Cieszę się, że jej się udało. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJeśli miałaś podobne doświadczenia, to doskonale wiesz, że człowiek w takiej sytuacji zawsze zadaje sobie po cichu takie pytania. Oczywiście nikt nie udzieli mu żadnych sensownych odpowiedzi, bo to przecież ani nie kara za coś, ani nie nauczka. To po prostu zwykły pech, z którym trzeba wziąć się za bary i zacząć walczyć. Aneta musiała się z tym zmierzyć, ale wsparcie Neli było bardzo ważne, bo pozwalało spokojnie zająć się Anecie sobą i nie myśleć, czy jej synek ma dobrą opiekę, czy jest nakarmiony i bezpieczny, a to dużo.
UsuńPięknie dziękuję za poruszający wpis. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Ogromny plus dla Korneli za pomysł z peruką. Dobrze, że się odważyła i sama podjęła decyzję o jej zakupie. Aneta od razu inaczej się poczuła. Dla kobiety wygląd jest w każdej sytuacji ważny. Czekam na kolejną opowieść. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńPoprawa samopoczucia i podniesienie chorej samooceny przez taki drobiazg jakim byłą peruka okazało się bezcenne. To przygnębiające patrzeć na swoją łysą głowę a peruka była strzałem w dziesiątkę.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Od czterech lat słyszę tykający zegar. I nikt i nic nie jest w stanie zagłuszyć jego pracy. Nie ma praktycznie dnia żebym się nie zastanawiała kiedy odpali się bomba atomowa. Jest dobrze, ale już nic nie jest takie, jakie było przedtem. Doskonale rozumiem Anetę i życzę jej spokoju i dalszej siły. Świetne opowiadanie. Pozdrawiam Beata
OdpowiedzUsuńBeata
UsuńTaka diagnoza dla niektórych jest jak wyrok śmierci i pierwsza myśl po jej usłyszeniu to taka, że to już koniec. Kiedy człowiek się już oswoi z tą myślą zaczyna szukać ratunku i nie tak rzadko go znajduje. Gdy się sytuacja poprawia, pojawia się nadzieja, że może jeszcze nie wszystko stracone i jest szansa na wyzdrowienie. Jednak wierzę, że od diagnozy człowiek nie jest już taki sam i myśl o ewentualnej przegranej nie opuszcza go już nigdy nawet wówczas, kiedy wyciągnie się z raka i zostaje uznany za zdrowego. Zawsze gdzieś z tyłu głowy pozostaje niepokój, czy historia się nie powtórzy. Niezależnie od tego ja osobiście uważam, że zawsze warto podjąć walkę o siebie, że na czas choroby trzeba się stać egoistą i zrobić wszystko, żeby choróbsko odeszło w niebyt. Tobie Beatko, życzę ogromnej siły i wielkiej wiary w to, że ta bomba nigdy się nie uaktywni a tykający zegar zamilknie raz na zawsze.
Najserdeczniej Cię pozdrawiam i życzę mnóstwo zdrowia i pozytywnego myślenia. :)
Generalnie masz rację, ale ... No właśnie chodzi o to małe ale. Badania, diagnoza, operacja, rehabilitacja, badania, chwilowy spokój, badania, diagnoza, kolejna operacja, rehabilitacja, badania i spokój. Cały czas dużo zmieniających się ludzi, którzy wspierali najlepiej jak potrafili, w tym oczywiście mąż. Dzieci starające się znaleźć czas pomiędzy swoimi sprawami. I w tym wszystkim ja. Choroba potrafi zmienić człowieka, mnie zmieniła, mojego męża nie. To wspaniały człowiek, który uznał, że skoro już po wszystkim, to można wrócić do tego, co było. Nie zrozumiał, że nie można tak zwyczajnie wrócić. Ja nie mogłam wrócić, bo między innymi pojawiły się różne ograniczenia. No i okazało się, że to on najbardziej ucierpiał na mojej chorobie. Czuje się rozżalony. Tak bardzo się starał, a ja wystąpiłam o rozwód. Dlaczego? Bo już się nie rozumiemy, zupełnie co innego jest dla mnie ważne. I tu jestem egoistką. Oczywiście wierzę, że to już koniec tej choroby, ale nie tak ślepo, jak wcześniej. Dziękuję za życzenia, przydadzą się. Beata
UsuńBeata
UsuńJestem porażona tym, co napisałaś. Choroba nowotworowa to piętno, które odciska się nie tylko na człowieku nią obarczonym, ale jak się okazuje na jego najbliższych także. To wstrząsające, że i bliscy wychodzą z takiej sytuacji mocno poranieni i co gorsza nie potrafią być już razem. Strasznie to smutne i bardzo, bardzo przykre. Piszę to i mam łzy w oczach, bo lubię kiedy ludzie są szczęśliwi i nawet jeśli los poddaje ich próbie, to wychodzą z niej jeszcze silniejsi, bogatsi w doświadczenie i całe pokłady zrozumienia dla tego, który walczył i wygrał. To bardzo rozczarowujące, gdy okazuje się, że nie potrafią się już porozumieć na żadnej płaszczyźnie. Dla mnie jesteś bohaterką, kimś nieprawdopodobnie wyjątkowym, bo mimo tego, co Cię spotkało wydajesz się silna. Oczami wyobraźni widzę Cię z podniesioną dumnie głową, bo dałaś radę i jestem pewna, że poradzisz sobie w każdej sytuacji. To nie są czcze słowa, bo ja sama od bardzo wielu lat walczę z własnymi ograniczeniami i choć nie jestem obarczona onkologicznie to mam inne przypadłości, które uniemożliwiają mi np. poruszanie się. Zmaganie się z permanentnym bólem może załamać człowieka, a ja wciąż zaciskam zęby i robiąc kolejny krok powtarzam, że dam radę, bo muszę, bo chcę i mimo że do chodzenia potrzebuję kul, to jednak to nie to samo, co wózek inwalidzki i to jest bardzo pocieszająca myśl. W każdej sytuacji można znaleźć coś pozytywnego. Życzę Ci jak najwięcej dobrych myśli i znajdowania dobrych stron nawet wtedy, kiedy wydaje się to niemożliwe.
W nawiązaniu do ostatnich dwóch zdań Twojego opowiadania, rzec by można… „czas leczy rany”, tak to bywa, że po jakimś czasie człowiek lepiej znosi wspomnienie o nieszczęściu, które go spotkało.
OdpowiedzUsuńPoeta Jaime Sabines napisał :
“ Nie trzymaj się kurczowo przeszłości lub złych wspomnień.
Nie otwieraj ran, które już dawno się zagoiły.
Nie odkopuj starego bólu i przygnębienia.
Co się stało, to się już nie odstanie…
Od dnia dzisiejszego,
przeznacz całą swoją energię na budowanie nowego życia,
podążaj w stronę szczytu i idź do przodu bez oglądania się wstecz.
Bądź jak słońce, które kładzie się spać każdego dnia
bez myślenia o tym, co stało się poprzedniej nocy.
Chodź, wstań…
Na zewnątrz czeka na Ciebie Słońce! ”
Kiedyś to przesłanie pomogło i mnie i myślę, że Aneta i Nela zrobiły podobnie.
Pozdrawiam serdecznie, Agata
Agata
UsuńPrzytoczyłaś bardzo piękny i mądry wiersz. Ktoś z podobnymi przeżyciami jak Aneta powinien się go nauczyć na pamięć i powtarzać za każdym razem w chwilach zwątpienia, bo zawiera sporo cennych rad, które i mnie się przydadzą.
Bardzo Ci za ten wiersz dziękuję i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Lekarz – Pan i władca naszego życia. Wspaniały, ale bardzo ciężki zawód. Fajnie, że Aneta miała szansę podziękowania za uratowanie życia. Jestem przekonana, że dobrze wykorzysta szansę dana od losu. Już w jej życiu nastąpiły zmiany na lepsze. Oby tak dalej. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńTo prawda. Często lekarze trzymają nasze życie w swoich rękach. Jednak najsmutniejsze jest to, że coraz częściej ten zawód staje się rutyną i zwykłym rzemiosłem. Rzeczywistość pod tym względem nie nastraja optymistycznie a my jako potencjalni pacjenci będziemy niedługo leczyć się sami, bo z każdym dniem rośnie deficyt lekarzy w Polsce. Filmy i opowiadania znacznie odbiegają od tej rzeczywistości. Wyrażają tylko nasze pobożne życzenia jak chcielibyśmy być traktowani w przychodniach czy szpitalach. Coraz częściej okazuje się, że SOR to nie Leśna Góra a lekarz, który beznamiętnie nas bada, to nie doktor Burski. Ja wciąż mam jednak nadzieję, że to się zmieni na lepsze.
UsuńPozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Choroba przezwyciężona, siostry pogodzone i obie znalazły miłość.Choć Agata to dokładnie mówiąc odzyskała Kacpra. Widać, że kocha Agatę,bo nie przestraszył się jej choroby i tego, że może przyjść nawrót. Piotrusiowi również przyda się męskie towarzystwo a nie tylko mamy i cioci.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńSzczęśliwe zakończenie musiało być obowiązkowo. Ja, niepoprawna optymistka nie mogłam tego rozwiązać inaczej.
Najserdeczniej Cię pozdrawiam i pięknie dziękuję za wpis. :)
Najważniejsze podczas choroby jest wsparcie najbliższych i takie Aneta otrzymała od siostry. Teb czas kiedy Aneta była tak chora pozwolił jej przemyśleć wiele rzeczy, a przede wszystkim zrozumieć, że nie zawsze warto trwać przy swoim i karmić się złością i nienawiścią do innych. Dzięki pogodzeniu się z siostrą również jej prywatne życie uległo zmianie, a zwłaszcza ponownie jest szczęśliwa. A skoro ona jest to i Piotruś również.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za dzisiejszy wpis.
Gorąco pozdrawiam w czwartkowy wieczór.
Julita
Julita
UsuńZgadzam się z Tobą w 100 procentach. Osamotnienie tylko pogłębia skutki choroby a wsparcie podbudowuje i mobilizuje do walki o zdrowie i życie. Aneta sama mówi, że wprawdzie straciła pierś, ale odzyskała rodzinę a to największa wartość.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
No niestety, ale wychodzenie z tak ciężkiej choroby dość długo trwa. Dobrze się złożyło, że Nela nie miała pracy i mogła cały swój czas poświęcić Anecie i Piotrkowi. Za pomoc i w pewnym sensie poświęcenie czekała ją nagroda. Nie tylko dostała pracę, ale też otrzymała wybaczenie, którego tak pragnęła. Jak zwykle czekam na kolejną opowieść. Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńBezrobocie Neli to trochę takie szczęście w nieszczęściu dla Anety, bo dzięki temu siostra mogła się opiekować i nią i Piotrusiem. Oczywiście, że upatrywała w tym szansy na zbliżenie się d siostry i uzyskanie wybaczenia. Nie zawiodła się a Aneta wiele zrozumiała.
Bardzo dziękuję Ci za wpis. Przesyłam serdeczności. :)
Bardzo dużo się działo w tym opowiadaniu. Przeważne były to okropne rzeczy. Poruszyłaś trudny temat. Błędny wybór Neli i Sławka sprowadził lawinę nieszczęść na całą rodzinę. I chyba rzeczywiście okropna choroba Anety była tą przysłowiowa kropka nad i. Pomogła pogodzić się siostrom. Nasuwa się pytanie, czy aż do tego musiało dojść, żeby dziewczyny się pogodziły? Widocznie tak. Myślę, że w innej sytuacji Aneta nigdy by nie wybaczyła Korneli, tak jak nie wybaczyła mężowi. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńZapewne masz rację. Zdradę ciężko jest wybaczyć a jeszcze wówczas, gdy popełnia ją własny mąż i własna siostra. Aneta zapiekła się w gniewie i nawet nie pomyślała, żeby wybaczyć. Potrzebowała silnego wstrząsu, który przewartościowałby jej życie. Wstrząs był bolesny i przerażający a mimo to dzięki niemu wszystko się zmieniło na lepsze. Nie ma więc tego złego...itd.
UsuńBardzo dziękuję za wizytę na blogu. Najserdeczniej pozdrawiam. :)