Moi drodzy
W ramach bonusu w niedzielę 27.10.2019r. ukaże się kolejna część "Drugiej szansy". Trochę rozpieszczania jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Pozdrawiam Was wszystkich najserdeczniej.
Gośka.
ROZDZIAŁ 9
Po kilku sygnałach wreszcie usłyszała w
słuchawce męski głos.
-
Dzień dobry panie Kaszycki - przywitała się. - Ula Sosnowska z tej strony.
-
Dzień dobry. Stało się coś? Jakaś awaria?
- Nie,
nie. Nic z tych rzeczy, ale chętnie spotkałabym się z panem. Wyprowadzam się do
Warszawy, bo tam dostałam świetną propozycję pracy i w związku z tym chciałam
porozmawiać z panem na temat kawalerki. Są w niej zakupione przeze mnie meble,
których nie będę zabierać ze sobą. Są w dobrym stanie i chciałam zapytać, czy
to byłby problem, gdybym zostawiła je w mieszkaniu?
-
Najmniejszy. A kiedy się pani wyprowadza?
-
Konkretnej daty nie mogę panu jeszcze podać, ale na pewno przed końcem roku.
Oczywiście zadzwonię, gdy będę już wiedzieć. Czy po klucze przyjechałby pan
osobiście, czy też miałabym je gdzieś przesłać, lub zostawić?
-
Proszę zostawić je u sąsiadów obok. Ja przy okazji sobie odbiorę. Z mieszkaniem
w porządku?
-
Jak najbardziej. Pamięta pan, że remontowałam je zanim się wprowadziłam, a
konkretnie malowałam ściany. Cała reszta, to znaczy armatura, piec w łazience i
kuchni są sprawne i działają bez zarzutu. Mam nadzieję, że pieniądze za
grudzień doszły?
-
Tak. Dostałem. Chce pani zwrotu części? W końcu wyprowadzi się pani zanim
skończy się miesiąc.
- Nie,
nie. Absolutnie nie. Żadnego zwracania pieniędzy. Mieszkało mi się tu bardzo
dobrze i na pewno będę mieć dobre wspomnienia z tego miejsca. No to załatwione.
Klucze zostawię u sąsiadów i zadzwonię, kiedy będę już opuszczać mieszkanie.
Bardzo dziękuję i do widzenia.
- Do
widzenia pani Urszulo i powodzenia w stolicy.
Wsiadła do samochodu i zanim ruszyła
wybrała jeszcze numer Marka.
-
Witaj kochanie – usłyszała jego ciepły głos. – Stęskniłaś się za mną? Ja za
tobą bardzo.
-
Ciągle tęsknię, ale dzwonię, bo mam dobre wiadomości. Właśnie załatwiłam
wypowiedzenie za porozumieniem stron i urlop do końca roku. Już nie wracam do
banku. Poza tym przed chwilą rozmawiałam z właścicielem mieszkania i zgodził
się na zostawienie w nim moich mebli. Klucz mam zostawić u sąsiadów. Nie
spodziewałam się, że wszystko tak gładko pójdzie.
- To
wspaniałe nowiny. Będzie zmiana planów Ula, bo ja wezmę kilka dni urlopu i
przyjadę do Krakowa już teraz. Pomogę ci się spakować i wrócimy twoim
samochodem. Do świąt się uwiniemy. Ale się cieszę! Zaraz zadzwonię na lotnisko
i zabukuję bilet na jutro do południa. Dam jeszcze znać, o której będę w
Krakowie. Załatwimy to szybko i w święta będziemy mogli odetchnąć. Super to
załatwiłaś. Odezwę się za jakiś czas i powiem ci co ja zdziałałem. Całuję cię
skarbie i rozłączam się.
W drodze do domu zatrzymała się przed
jakimś dyskontem. Zrobiła niewielkie zakupy i wyprosiła od ekspedientki kilka
dużych kartonów. Wiedziała, że nie upchnie wszystkiego do walizki.
Nie miała ochoty na gotowanie. Zrobiła
sobie kilka kanapek i popiła herbatą. Powoli zaczęła składać kartony i oklejać
je taśmą. Potem skupiła się na ich zapełnianiu. Nie miała zamiaru zabierać
jakichś garnków, czy sztućców. U Marka było wszystko. Ograniczyła się jedynie
do odzieży i obuwia. Nawet pościel zamierzała zostawić. Mały, płaski telewizor
i laptop zabierała koniecznie.
Zadzwonił Marek i poinformował ją, że o jedenastej
czterdzieści pięć wyląduje planowo w Balicach.
- Po
drodze z lotniska zjemy jakiś obiad i będziemy pakować.
-
Tak naprawdę to ja już kończę się pakować. Dostałam kilka kartonów ze sklepu i
właśnie je zapełniam. Nie jest tego aż tak wiele, bo to głównie ciuchy.
Niewielki ten mój dobytek. Gdybyśmy się sprężyli, to nawet jutro moglibyśmy
ruszyć do Warszawy.
- Lejesz
miód na moje serce kochanie. Damy radę. Jestem tego pewien. Wyłączam się, a ty
przygotuj wszystko tak, żebym mógł od razu wynosić te pudła. Do jutra w takim
razie. Kocham cię.
- Ja
ciebie też.
Wieczorem miała już wszystko ogarnięte.
Wysprzątała jeszcze mieszkanie, żeby nie zarzucono jej, że zostawiła po sobie
bałagan.
Następnego dnia wyruszyła z domu o
jedenastej. Pięć minut przed przylotem Marka zaparkowała i pobiegła do hali
przylotów. Po dziesięciu minutach dojrzała go w tłumie pasażerów. Pomachała mu
i ruszyła w jego kierunku. Podniósł ją do góry jak piórko i wycisnął na jej
ustach siarczystego całusa.
-
Jestem pełen podziwu skarbie, że udało ci się wszystko załatwić w ciągu jednego
dnia. Dzisiaj się pomęczymy za to jutro będziemy spać do oporu. Wziąłem dwa dni
urlopu. Chciałem do końca tygodnia, ale nie miałby mnie kto zastąpić, bo Alex
wylatuje na targi do Włoch. Gdzie zaparkowałaś?
-
Niedaleko. Chodźmy.
Ula usiadła za kierownicą i wyprowadziła
samochód na trasę.
-
Myślałam o miejscu, w którym moglibyśmy zjeść obiad. Pamiętasz tę oświetloną
barkę, którą mijaliśmy w czasie spaceru? Tak naprawdę to włoska restauracja z
pysznym jedzeniem. Dodatkowy plus jest taki, że to blisko domu. Nie
musielibyśmy nigdzie daleko jeździć.
- Ja
jestem za. Bardzo lubię włoską kuchnię. Nie będę wybrzydzał, bo na pewno będzie
smacznie.
-
Chciałam też pogadać o świętach. Ja wiem, że miałeś zamiar zamówić catering,
ale skoro będę już w Warszawie na kilka dni przed nimi, to może jednak
przygotuję wigilijną kolację. Moglibyśmy pojutrze pojechać na jakieś zakupy.
Upiekę ryby i ciasto. Zrobię śledzie w oleju i śmietanie. Zawsze to
smaczniejsze niż jedzenie z restauracji i na pewno tańsze. Ty pójdziesz do
pracy, a ja będę się nudzić. Tak przynajmniej zabiłabym nudę czekając na
ciebie. Co myślisz?
-
Mówiłem o cateringu, bo nie chciałem, żebyś stała godzinami przy garach, ale
jeśli ma to ci sprawić przyjemność, to nie będę oponował.
- No
to załatwione. Dojeżdżamy.
Zaparkowała niedaleko kiwającej się na
wodzie barki. Weszli na pokład i zajęli jeden ze stolików. Marek zerknął do
menu.
-
Wziąłbym zupę kokosową z imbirem, bo dobra jest na rozgrzewkę, kurczaka w sosie
z gorgonzoli z warzywami i gnocchi. Do tego espresso, a ty?
- Ja
poproszę o to samo. Bardzo lubię gnocchi. Przypominają trochę nasze kopytka,
ale są delikatniejsze w smaku. Zamiast kawy herbata z cytryną.
Zamówili i kiedy przyniesiono dania
delektowali się nimi przez dłuższą chwilę konsumując w milczeniu.
-
Pyszna zupa i faktycznie rozgrzewa. Imbir robi swoje. Będę musiała kiedyś
spróbować ugotować ją sama. Może wyjdzie równie smaczna.
Marek spojrzał na zegarek. Było kilkanaście
minut po trzynastej.
-
Pośpieszmy się kochanie. Może uda nam się wyjechać po czternastej. Dużo masz
tych pudeł?
-
Właściwie to trzy, ale duże. Jest jeszcze wielka walizka i teczka z laptopem.
Nie jest tego zbyt wiele. Pudła pójdą do bagażnika a walizka na tylne
siedzenie. Nie będzie tak źle.
Marek złapał za uchwyt walizki i zszedł z
nią na dół. Ula rozejrzała się po mieszkaniu, ale nie było w nim nic, co
jeszcze chciałaby zabrać. Sięgnęła po worek ze śmieciami i zamknęła drzwi na
wszystkie zamki. Zadzwoniła do sąsiadów prosząc o oddanie kluczy właścicielowi
mieszkania. Schodząc na dół pomyślała, że właśnie zamyka kolejny etap życia. W
Krakowie zostawał jej sentyment i grób rodziców. Chciała jeszcze przed wyjazdem
zapalić im znicz na mogile.
-
Pojedziemy obok Cmentarza Rakowickiego. Na chwilę tam stanę i pójdę na grób
rodziców. To nie potrwa długo.
Pod cmentarzem kupiła dwa spore znicze i
chryzantemy w doniczce. Na szczęście rodzice byli pochowani niedaleko głównej
bramy. Odgarnęła śnieg z płyty i zapaliła lampki. Na środku postawiła
chryzantemy. – Wyjeżdżam z Krakowa kochani - wyszeptała. - Zaręczyłam się ze
wspaniałym człowiekiem, ale on mieszka w Warszawie i to do niego się
wyprowadzam. Nie będę u was już tak często jak do tej pory. Będę jednak starała
się przyjeżdżać jak tylko będę miała ku temu okazję. Spoczywajcie w spokoju. –
Przeżegnała się i zmówiła modlitwę. Teraz mogła z czystym sumieniem jechać.
Ustąpiła Markowi miejsce za kierownicą. On
wcześniej ustawił GPS. Nie zwlekając już ani chwili ruszyli w drogę.
Marek podjechał na parking i zatrzymał się
obok swojego Lexusa. Odwrócił uśmiechniętą twarz do Uli.
-
Dojechaliśmy kochanie. Jest dziewiętnasta dwadzieścia. Niezły czas mamy. -
Odpięła pas. Wyglądała na zmęczoną. Nieco go to zmartwiło, ale pomyślał, że
przygotuje jej odprężającą kąpiel to nabierze trochę energii. Wysiadł z
samochodu i otworzył bagażnik. Wyciągnął jedno pudło i z tylnego siedzenia
zdjął walizkę. – Weź ją Ula, bo nie trzeba jej nieść. Będę musiał obrócić
jeszcze dwa razy, bo nie zabiorę się z tymi kartonami. Chodźmy.
Zanim przytargał dwa pozostałe pudła ona
nastawiła expres i przygotowała dwie filiżanki. Czekając na kawę oparła się o
parapet wpatrując się w ciemność za oknem. Zamyśliła się. Nawet nie słyszała
jak Marek wrócił z ostatnim kartonem i podszedł do niej cicho przytulając się
do jej pleców.
-
Zmęczyła cię ta droga i w ogóle cały dzień. Przygotuję ci kąpiel. To ci dobrze
zrobi. Włączę bąbelki. Odprężą cię trochę.
Rozlała kawę do filiżanek i postawiła je na
ławie. Przycupnęła na brzegu kanapy sącząc małymi łykami gorący płyn. Marek
wyszedł z łazienki oznajmiając, że kąpiel gotowa. Podniosła się z miejsca. Była
mu wdzięczna, że tak troszczy się o nią. Ściągnęła ubranie i bieliznę. Z
przyjemnością wślizgnęła się do ciepłej, pachnącej wody. Oparła głowę o krawędź
wanny i przymknęła oczy. Bąbelki buzowały wokół jej ciała masując je i pieszcząc.
Napięcie, które zaczęło z niej spływać stało się niemal namacalne. Wreszcie
poczuła ulgę i odetchnęła głęboko.
Marek wsunął głowę przez drzwi. Trochę się
zaniepokoił, bo dość długo siedziała w wodzie.
-
Ula – powiedział cicho – usnęłaś? Nie śpij kochanie, bo się utopisz.
-
Nie śpię. Tak sobie tylko rozmyślam. Już wychodzę.
Podał jej wielki kąpielowy ręcznik i otulił
ją.
- W
walizce na wierzchu jest moja koszula nocna i szlafrok. Mógłbyś mi przynieść?
-
Zaraz ci dam.
Okutana szlafrokiem wyszła z łazienki i
usiadła na kanapie. Kawa zdążyła już wystygnąć.
-
Zrobię ci malinowej herbaty i może przygotuję coś na ciepło do jedzenia. Trochę
zgłodniałem. Lubisz sandwicze? Mam specjalny opiekacz. Są naprawdę chrupiące i
smaczne zwłaszcza z tostowego chleba. Zrobię trochę z serem i z szynką.
Rzeczywiście okazały się pyszne. Zjadła dwa
i dopiła herbatę. Poczuła się senna. Najwyraźniej miała dość tego wariackiego
dnia.
-
Pójdę się położyć Marek. Padam z nóg. Powieki same mi się zamykają.
-
Idź. Ja jeszcze tu ogarnę. Wezmę szybki prysznic i też się położę. Jutro
rozpakujemy wszystko już na spokojnie.
Zanurzyła twarz w miękką poduszkę i niemal
natychmiast odpłynęła w sen. Kiedy Marek kładł się spać, nawet nie drgnęła.
Objął ją wpół przytulając do siebie. Uśmiechnął się do swoich myśli. Marzenia
się spełniły. Ma wreszcie swoje szczęście tu na miejscu, na wyciągnięcie ręki.
Marek przetarł zaspane oczy i zerknął na
stojący obok łóżka budzik. Było kilka minut po dziesiątej. Odwrócił się patrząc
na śpiącą Ulę, której głowa spoczywała pod jego lewą pachą. – Naprawdę musiała być zmordowana. Śpi jak
kamień. – Delikatnie wysunął się z pościeli i jak najciszej poszedł do
łazienki. Tam wziął szybki prysznic i zajął się szykowaniem śniadania.
Przeciągnęła się rozkosznie trafiając ręką
na puste miejsce obok. Dopiero teraz otworzyła oczy ze zdziwieniem odkrywając,
że nie ma koło niej Marka.
-
Marek? – wyartykułowała - Przecież miał
mieć dzisiaj wolne. Gdzie on jest? - Wyskoczyła z łóżka i narzuciwszy na
siebie szlafrok wyszła z pokoju. Od razu poczuła zapach świeżo parzonej kawy.
Uśmiechnęła się. – Ciekawe, czy po ślubie
też tak będzie. – Stanęła na środku salonu obserwując krzątającego się w
kuchni narzeczonego. – Nie możesz spać? – zapytała. Odwrócił się gwałtownie i
podszedł do niej cmokając jej policzek.
-
Już nie pamiętam kiedy tak długo spałem. Jest dziesiąta czterdzieści pięć.
Zaraz będzie śniadanie.
- W
takim razie ogarnę się trochę i zaraz przyjdę.
To była prawdziwa uczta. Chrupiące tosty,
świeże masło, jajka na miękko, miód i dżem do wyboru, i twarożek.
-
Jak zjemy, zaczniemy rozpakowywać pudła. Połowa garderoby jest twoja. Potem
możemy podjechać na jakiś obiad a po nim zrobić część zakupów świątecznych.
Poza tym chciałbym jeszcze załatwić sprawę twojego meldunku, ale może to już
jutro do południa. Trzeba też przerejestrować samochód.
-
Cholera! Nie pomyślałam o meldunku! Przecież ja muszę się wymeldować z Krakowa.
Ależ ze mnie idiotka. Wszystko podziało się tak szybko, że nie miałam czasu
nawet pomyśleć. I co teraz? Wprawdzie na Podgórskiej byłam zameldowana na pobyt
czasowy, ale żeby załatwić nowy meldunek, muszę mieć takie zaświadczenie, że
zostałam wymeldowana z poprzedniego miejsca zamieszkania. Tego ostatniego nie
jestem pewna. Koniecznie muszę to sprawdzić w internecie.
Przeprowadzka błyskawiczna w ciągu dosłownie dwóch dni. Ja pamiętam jak się przeprowadzałam od rodziców do domu męża po ślubie trwało to około tygodnia. I tak jak Ula czuła tak ja uważam, że zamknęła za sobą kolejny rozdział swojego życia. A teraz otwiera całkiem nowy i na pewno bardzo szczęśliwy.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo dzisiaj.
Cieplutko pozdrawiam w czwartkowy bardzo wczesny poranek.
Julita
Julita
UsuńWszystko zależy od dobrej logistyki. Marek potrafi być świetnie zorganizowany a to przełożyło się na szybką przeprowadzkę. Ula zakończyła krakowski rozdział, ale tak nie do końca. Będzie tu przecież wracać na groby rodziców.
Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za wpis. :)
Wszystko poszło sprawnie,Ula już w Warszawie u boku narzeczonego. Jeżeli każdy poranek będzie tak wyglądał to bajka.
OdpowiedzUsuńKomentarz krótki,ale część bardzo fajna.
Pozdrawiam serdecznie,Agata
Agata
UsuńO to właśnie chodziło Markowi. Już nie chciał czekać dłużej niż to konieczne. Uli najwyraźniej też na tym zależało skoro tak dobrze poszło jej w banku i z właścicielem mieszkania. Generalnie szczęście im sprzyja.
Bardzo dziękuję, że zajrzałaś. Przesyłam serdeczności. :)
Wszystko poszło sprawnie aż miło się robi na sercu. Oby Viola ją polubiła i oby utarło nos Aleksa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Utarli*
UsuńRenia
UsuńPoszło wszystko dobrze tak jak chcieli. Nie rozumiem tylko dlaczego mają utrzeć nos Alexowi. Marek z Alexem żyje w dobrych relacjach, to tylko z Pauliną miał wieczne kłopoty.
Bardzo dziękuję za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)
Praktycznie mówiąc ostatni krok do bycia z Markiem zrobiony. Teraz brakuje tylko ślubu i dlatego pisałam praktycznie. Oświadczyny już nawet były. Ale to szczegół w przypadku Marka. Jest tak zorganizowany, że szybko się z tym upora.
OdpowiedzUsuńFajne nieznane dania. Muszę popatrzeć w Internecie co to konkretnego jest.
Pozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńWszystko się zgadza. Sporo już zdziałali, żeby być razem. Będzie i ślub, ale teraz przed nimi adaptacja Uli w Warszawie i wspólne święta.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)
No naprawdę, tempo mają zawrotne! Najwięcej zdziałała Ula. Widać, że nie ma już żadnych wątpliwości i jej też bardzo zależy aby jak najszybciej być z Markiem. Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńZależy im obojgu. Marek od początku miał gotowy plan, który sprawdził się świetnie. Uli poszło bardzo sprawnie i ze zwolnieniem z banku i z właścicielem mieszkania. Teraz są już razem więc będzie jeszcze łatwiej.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Należy się cieszyć, że marzenie Marka, ale chyba też i Uli się spełniło. Najważniejsze, że wiedzieli czego chcą i do tego dążyli. Oby było tak dalej. Miśka pozdrawia;)
OdpowiedzUsuńMiśka
UsuńTrafił swój na swego. Ula uważa, że Marek jest wspaniały a Piotr nie wytrzymuje porównania z nim. Marek uważa, że spotkał kobietę swojego życia i nawet nie próbuje porównywać jej do Pauliny, bo ta ostatnia odpada w przedbiegach. Oni są sobie pisani a w dodatku dostali od losu drugą szansę.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Mnóstwo spraw załatwili w krótkim czasie. To na plus, ale pierwsza noc w ich wspólnym życiu, to wyszła słabo, nie dali rady, hihihi;) Co to zmęczenie potrafi zrobić z człowiekiem!? Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńJeśli się czegoś bardzo chce, to można góry przenosić. Im obojgu zależy. Kochają się i nie chcą żyć z dala od siebie, zrobili więc wszystko, aby ten dystans zmniejszyć. Po takiej harówie mieliby mieć siłę na seks? Mocno wątpię.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i pięknie dziękuję za komentarz. :)
Sprawność "organizacja" zaliczony na szóstkę! Oboje są niesamowici, ale to dobrze, bo taka umiejętność na pewno przyda im się w przyszłym życiu, zwłaszcza jak pojawią się maluszki, na co osobiście liczę;) Czekam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńDokładnie! Nie każdy potrafi się tak dobrze zorganizować a często od organizacji zależy powodzenie naszych przedsięwzięć. Z pewnością te umiejętności przydadzą się w ich przyszłym życiu.
Najserdeczniej Cię pozdrawiam i bardzo dziękuję za wizytę na blogu. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńod kiedy Ula poznała Marka spotyka na swej drodze samych dobrych ludzi. Począwszy od mechanika, poprzez kierownictwo banku a skończywszy na właścicielu mieszkania. Co prawda pan Kaszyński stracił wynajmującego, ale wiele też zyskał. Na odnowione i wyposażone mieszkanie z pewnością szybko znajdzie się chętny. Jeśli nie zmieni swego stosunku do wynajmujących osób, to z ich strony też spotka go dużo dobrego, a nie tylko comiesięczne pieniądze. A wracając do naszej pary, to muszę stwierdzić, że Marek jak na razie przynosi Uli same szczęście. Można by było powiedzieć, że jest jej takim "talizmanem". Mam nadzieję, że tak szczęśliwa, nie tylko z powodów, które wymieliłam, będzie z nim już do końca:) Ciekawa jestem, jak ją przyjmą w FD? Dziękuję za dzisiaj i czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Gaja
Gaja
UsuńCo tu dużo gadać, musiałam im trochę ułatwić sprawę. Z wcześniejszymi partnerami mieli wciąż pod górkę, to przynajmniej teraz niech im się układa.
Dzięki za wpis. Przesyłam buziole. :)
Tempo mają zawrotną, nie dziwota że zapomnieli o wymeldowaniu😊 Ale będzie okazja na odwiedziny Krakowa. Po całym dniu świra aż miło poczytać taka sielanke 🤗 Pozdrawiam serdecznie i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńHalina
UsuńZ tym zameldowaniem to jeden wielki kapiszon, który podkręciła panika Uli. Za chwilę się okaże, że to zwykłe nieporozumienie a raczej nieznajomość przepisów.
Kolejny rozdział ukaże się w niedzielę, bo dawno Was nie rozpieszczałam.
Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)
Już bardzo dużo zrobili, aby być razem. Teraz zostało wprowadzenie Uli do firmy. Może to okazać się nie takie proste, bo tam ciągle jest rodzeństwo Febo, czy coś pomyliłam? Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńTak mnie naszło i musiałam jeszcze to dopisać, to tak w kwestii wyjaśnienia. Jeszcze raz przesyłam pozdrowienia Kara
UsuńKara
UsuńRodzeństwo Febo nadal pracuje w firmie, ale Marek z Alexem ma poprawne relacje. Jedynie z Pauliną miał wciąż pod górkę i trochę nadal ma, ale nie odbije się to na Uli. Mam nadzieję, że Cię uspokoiłam.
Pozdrawiam pięknie i bardzo dziękuję za komentarze. :)
Bąbelki były, ale nie od szampana, zamiast truskawek, maliny w postaci herbaty, więc nie ma co się dziwić, że wieczór zakończył się właśnie tak. Romantyczny nastrój poszedł na spacer, a oni poszli spać. Myślę jednak, że Marek się bardziej postara i Ula tak szybko nie będzie zasypiała;) Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńBąbelki szampana i truskawki tego dnia na pewno by się nie sprawdziły, bo Ula padała z nóg. Marek też nie próżnował tego dnia więc nic dziwnego, że oboje padli na twarz.
Pozdrawiam najserdeczniej i bardzo dziękuję za wpis. :)
Ula z Markiem wreszcie mają szansę na cudowne święta. Spędzone w miłości i spokoju. Oboje na to zasługują. Jestem pewna, że Ula już nieźle się postara aby Marek był zadowolony ze świątecznego jedzenia przygotowanego w domu. Z restauracji pewnie też by było smaczne, ale co swoje, to swoje! Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńSkoro Ula podjęła się przygotowań do świąt, to na pewno będą bardzo smaczne i klimatyczne. Poza tym to pierwsze święta spędzane razem więc i nastrój będzie podniosły.
Bardzo dziękuję Ci, że zajrzałaś.Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Całe szczęście, że wraz z pozbyciem się Pauliny ze swojego życia, Markowi nie przeszła miłość do włoskiego jedzenia;) Sama uwielbiam ich jedzenie. Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńWłoska kuchnia jest dość uniwersalna i bardzo smaczna. Ja też bardzo ją lubię i nie znam osoby ze swojego otoczenia, która krzywiłaby się na widok włoskich pyszności.
Pozdrawiam najserdeczniej i bardzo dziękuję za wpis. :)
DZIĘKI,DZIĘKI.......T.M
OdpowiedzUsuńTM.
UsuńNie ma za co. Mówisz i masz, chociaż nie zawsze... Dawno nie było bonusu więc coś Wam się należy w zamian za obecność na moim blogu.
Pozdrawiam serdecznie. :)
U Uli ogromne zmiany, ale tak samo u Marka. Helena z Krzysztofem nieźle się zdziwią po powrocie. Wyjeżdżając zostawiali Marka samego, a po przyjeździe zastaną go zaręczonego i mieszkającego razem z narzeczoną! Ciekawe jak te wiadomości przyjmą? Ale skoro Marek rozstał się z Pauliną i oni nie ciosali mu kołków na głowie, to myślę, że tutaj bardzo wspierają swojego syna i nie wtrącają się w jego życie? Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńZdziwienia u seniorów raczej nie będzie,bo od momentu, gdy okazało się, że Paulina nie jest z Markiem w ciąży i próbowała oszukać swoich teściów, junior mówi im o wszystkim. Tym razem nie jest inaczej. Oni wiedzą o Uli i miłości ich syna do niej.
Pozdrawiam Cię cieplutko i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Cieszę się na myśl o rozpieszczaniu;) A wracając do rozdziału, to muszę stwierdzić, że Ula miała smutne pożegnanie z życiem w Krakowie. Opis pożegnania z rodzicami jest bardzo rozczulający, ale przecież cmentarz nie może stać na przeszkodzie w zmianach w życiu. Jestem pewna, że Ula dotrzyma danego słowa i będzie ich odwiedzać, jak tylko będzie mogła. Pozdrawiam AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńPożegnanie było smutne, bo jakby nie patrzeć Ula spędziła tam całe dotychczasowe życie i tu zostawia grób rodziców. Sentyment sentymentem, ale ona jest młoda, żądna zmian i nie mogą w tym jej przeszkodzić prochy rodziców. Kraków to nie koniec świata a w Warszawie czeka na nią miłość, dobra praca i zapowiadające się poważne zmiany w jej życiu.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję za wpis. :)
Świetny pomysł z niedzielą, dzięki;) Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńCzasem potrafię być spontaniczna, chociaż nie zdarza mi się to zbyt często. Haha. Dlatego stwierdziłam, że czas Wam zrobić przyjemność.
UsuńPozdrawiam serdecznie. :)
Wszystko fajnie się toczy. Ula musi się tylko oswoić z nowym domem i trochę go poznać. Bo do Marka już się przyzwyczaiła;) Miło, że dla odmiany do niedzieli;) Pozdr
OdpowiedzUsuńUla powoli przywyka zwłaszcza, że Marek zawsze jest blisko i udziela wsparcia.
UsuńPięknie dziękuję za wpis. Przesyłam serdeczności. :)
Niedzielna kawa i opowiadanie, super! Może w święta zaczną planować ślub, skoro ze wszystkim tak gonią? A w święta będą mieć dużo wolnego czasu, więc warunki będą sprzyjać rozmowom. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńNa planowanie ślubu jeszcze nie pora, chociaż faktycznie Marek chce, żeby odbył się jak najszybciej.
UsuńBardzo dziękuję za wizytę na blogu. Serdecznie pozdrawiam. :)
Oboje dostali już od życia nieźle w cztery litery, więc teraz nich już mają z górki. Każdemu należą się tłuste lata. Liczę, że właśnie teraz one nadeszły dla nich;) Pozdrawiam i do niedzieli, na którą bardzo się cieszę;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńDokładnie. Oboje dość się już wycierpieli więc czas na dobre rzeczy w ich wspólnym życiu.
Bardzo dziękuję, że zajrzałaś. Pozdrawiam Cię serdecznie. :)
Bardzo dobrze się złożyło, że udało im się wszystko załatwić przed świętami. Przynajmniej to nie będzie spędzało im snu z powiek. Szkoda tylko, że będą sami, bo to takie rodzinne święta. Ale w sumie, to oni dopiero są na początku wspólnego życia, więc tak naprawdę chyba nikt im nie będzie potrzebny? Będą mieli jeszcze więcej czasu na rozkochiwanie się w sobie;) Bardzo dziękuję za niedzielną zapowiedź;) Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina
UsuńTak do końca nie będą sami, ale rzeczywiście seniorów nie będzie, bo oni zjadą do Polski dopiero w marcu.
Wielkie podziękowania za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Tak ekspresowej przeprowadzki bardzo zazdroszczę, ja w ciągu tylko tego roku przeprowadzałam się dwa razy i zawsze prawie tydzień mi to zajmowało. Rozumiem też zmęczenie Uli. Fajnie, że odnalazła kogoś kto się nią zaopiekuje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Marzycielko
UsuńCzasami miłość wyzwala w ludziach całe pokłady energii, którą należy spożytkować. Tak właśnie postąpił Marek dopingując przy okazji Ulę. Jeśli się na coś decydować to najlepiej nie czekać z tym za długo. Ula chciała zmian w swoim życiu, ale gdyby nie Marek ociągałaby się z nimi przez następnych kilka lat. Przeprowadzka okazała się czymś mało skomplikowanym, bo Ula posiadała niewiele rzeczy, które chciała ze sobą zabrać. Najważniejsze, że wszystko poszło jak po maśle i wreszcie mogą być ze sobą każdego dnia a nie tylko okazjonalnie.
Bardzo Ci dziękuję za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)