ROZDZIAŁ
5
- Jeśli mamy mieć psa, to może lepiej wziąć
takiego ze schroniska. Jest tu jakieś?
- Pewnie jest, ale dokładnie nie wiem gdzie.
Muszę dopytać – Marta podeszła do niewielkiego składziku i otworzyła drzwi na
oścież. - Tu trzymam drewno na opał. Teraz nie będzie ci potrzebne, ale zimą na
pewno z niego skorzystasz. Gdyby brakło, zawsze możesz zadzwonić do Wojtka
Mazura lub Grażyny, jego żony. To ci moi znajomi. Później podam ci ich numery
telefonów. On zawsze chętnie przywiezie a ty po prostu zwrócisz mu pieniądze.
Zazwyczaj przywozi całe klocki, ale że jest fajnym facetem, rąbie mi je na
szczapy. Tu z boku wiszą narzędzia ogrodnicze, gdybyś jednak zdecydowała się
coś zasadzić. I to chyba wszystko. Mam nadzieję, że szybko się tu
zaaklimatyzujesz.
- Na pewno. Już kocham to miejsce.
- No dobra, to teraz chodźmy się rozpakować i
przygotować coś do jedzenia.
Ponacinały
kiełbaski i nadziały je na specjalnie do tego celu przystosowane, zaostrzone
pręty. Marta zawiesiła je między dwoma metalowymi stojakami. To przypominało
rożen. Samo ognisko wyglądało bardzo profesjonalnie ogrodzone bezpiecznym
kamiennym kręgiem. Anita ustawiła na stole termosy z herbatą i kawą, pokrojone
pieczywo i talerzyki. Początkowo jadły w milczeniu, które jednak przerwała
Marta.
- Tego dnia, gdy wyciągnęłam cię na zwierzenia
do restauracji powiedziałam ci, że i ja kiedyś przeżyłam tragedię. To stało się
niedaleko stąd, ale zacznę od początku. Kiedy skończyłam podstawówkę i poszłam
do liceum poznałam chłopaka. Chodził do równoległej klasy i znacznie się różnił
od swoich rówieśników. Był wysoki i dobrze zbudowany. Nie wyglądał jak
piętnastoletni młodzik, ale jak mężczyzna głównie dlatego, że od najmłodszych
lat ciężko pracował na gospodarstwie, które prowadził razem z matką. Kobieta
była słabego zdrowia i często niedomagała. Większość obowiązków spadała wtedy
na Roberta. Nie narzekał jednak. Miał pogodne usposobienie i kawał naprawdę
dobrego charakteru. Tym właśnie mnie ujął. Zakochaliśmy się w sobie i staliśmy
się nierozłączni. Kiedy byliśmy w maturalnej klasie zmarła jego mama. Rozpaczał
strasznie a ja pocieszałam go jak potrafiłam. Po maturze został na
gospodarstwie. Chciał je zmodernizować i rozwijać. Miał plany. Ja pragnęłam się
dalej uczyć, ale też chciałam wybrać coś, co będzie blisko, żeby daleko nie
dojeżdżać. W Iławie jest Szkoła Wyższa imienia Pawła Włodkowica i to tam
postanowiłam złożyć papiery na administrację. Dostałam się. Dzięki temu
mogliśmy się widywać z Robertem niemal codziennie. Będąc na trzecim roku
zostałam sierotą. Rodzice mieli straszny wypadek i oboje go nie przeżyli. Teraz
to Robert był pocieszycielem i lekarstwem na rozpacz. Kiedy się trochę
otrząsnęłam, zaczęliśmy snuć plany. Chcieliśmy się pobrać i osiąść na
gospodarce Roberta. Gdy minął okres żałoby zaczęliśmy się przygotowywać do tego
najważniejszego dla nas dnia. Jego garnitur już wisiał w szafie, a moją
sukienkę kończono szyć. Ślub miał się odbyć w zimowe święta. Na początku
grudnia sypnęło szczodrze śniegiem, choć mróz nie był zbyt mocny. Jeziorak
częściowo zamarzł, ale nie na tyle, by móc się poruszać po nim jak po twardej
ziemi. Gromada dzieciaków z podstawówki wyciągnęła łyżwy i zaczęła szaleć po
cienkiej tafli. Lód nie wytrzymał i załamał się pod dwojgiem z nich. Robert
szedł właśnie do mnie tego dnia i zauważył, co się dzieje. Bez namysłu ruszył
na pomoc. Niestety był znacznie cięższy od tych chłopców. Jakoś udało mu się
doczołgać do jednego z nich i wyciągnąć go na powierzchnię. Zbiegli się w
międzyczasie ludzie i zaczęli organizować pomoc. Drugi chłopak poszedł pod tę
lodowatą wodę jak kamień. Robert zrzucił z siebie wszystko co mógł i
zanurkował. Wtedy ludzie stojący na brzegu widzieli go ostatni raz. Nie
wypłynął ani on, ani ten chłopak. Siedziałam w domu i wyglądałam Roberta.
Zaniepokoiłam się, że długo go nie ma. Ubrałam się i wyszłam mu naprzeciw. Z
daleka zobaczyłam zbiegowisko i już wiedziałam, że coś się stało. Zemdlałam,
gdy ludzie powiedzieli mi, że to o Roberta chodzi. Nie mogłam w to uwierzyć.
Był przecież taki silny, świetnie pływał… - Marta rozpłakała się. – Owdowiałam
zanim jeszcze wyszłam za mąż. Pojawił się Wodny Patrol Straży Miejskiej wraz z
nurkami. Szukali ich kilka godzin. Podziurawili jezioro jak sito, ale dzięki
temu znaleziono i wyciągnięto Roberta, i tego chłopca. Ich widok jeszcze długo
śnił mi się po nocach. Miałam depresję i nie potrafiłam sobie z nią poradzić.
Wtedy z pomocą przyszli Mazurowie. Pilnowali mnie na zmianę, żebym nie zrobiła
czegoś głupiego, bo nie chciałam żyć. Nigdy nie zostawiali mnie samej. Dzięki nim
jakoś doszłam do siebie. Obroniłam pracę magisterską. Po obronie Grażyna
powiedziała mi, że muszę stąd wyjechać. Wyjechać po to, żeby nabrać dystansu do
tej bezsensownej śmierci. Uruchomili jakieś swoje znajomości i załatwili mi
mieszkanie w Warszawie. Potem już sama znalazłam pracę i jakoś zaczęłam
funkcjonować. Próbowałam przez te wszystkie lata ułożyć sobie życie osobiste na
nowo, ale nie udało mi się. Ja nadal kocham Roberta mimo, że upłynęło od jego
śmierci ponad dziesięć lat i dopóki się to nie zmieni, nigdy nie zaangażuję się
w nowy związek. Zresztą dobrze mi samej ze sobą. Już od kilku lat nie szukam
dla siebie nikogo. Przyjeżdżam tutaj najczęściej jak się da. Idę na grób mojego
ukochanego, popłaczę, powspominam, pożalę się i zaraz mi lepiej. Ot, cała
historia.
Anita
siedziała jak skamieniała. Była wstrząśnięta tą opowieścią. Nigdy nie
spodziewałaby się, że to będzie coś aż tak dramatycznego. Przytuliła się do
Marty.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo ci współczuję i
jak bardzo mi cię żal. Los bywa okrutny i przewrotny. Potrafi wywrócić nasze
życie do góry nogami i postawić je na głowie. Przeszłaś straszne rzeczy. Nikt
nie zasługuje na takie przeżycia a zwłaszcza ty, bo jesteś takim dobrym
człowiekiem.
Obudził
ją śpiew ptaków za uchylonym oknem. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się do swoich
myśli. Takie poranki to prawdziwe szczęście. Radosne, słoneczne i po prostu
piękne. Skorzystała z łazienki i przebrała się w krótkie spodenki i jakiś
t-shirt. Marta pewnie jeszcze spała a Anita nie chciała bezczynnie czekać aż
się obudzi. Włączyła czajnik i nasypała do kubków aromatycznej kawy. Pokroiła
kilka wczorajszych kiełbasek i usmażyła na nich jajecznicę. Z kubkiem kawy
wyszła na próg domu i odetchnęła głęboko. Jakże to powietrze było inne od tego
warszawskiego. Zeszła kilka schodków i ruszyła w stronę jeziora. Nie było dalej
jak jakieś trzydzieści metrów od domu. Stanęła nad jego brzegiem wspominając
wczorajszy wieczór i zwierzenia Marty. Bardzo jej współczuła. Te tragiczne
wydarzenia zostawiły w niej swój ślad i choć minęło tyle czasu, ona nie wygląda
na taką, która się z nimi pogodziła. Dopiero teraz zrozumiała dlaczego w pracy
nie bardzo ją lubiano. Nie była towarzyska i wcale tego towarzystwa nie
szukała. Tę dramatyczną część swojego życia zamknęła za wielkim murem, ale to
wcale nie znaczyło, że przestała o tym myśleć. Robert nie powróci do żywych a
ona w jakimś sensie przez jego śmierć też pozostała martwa. Nie szuka nikogo,
wybrała samotność i jak twierdzi, dobrze jej z tym.
Poczuła
rękę na ramieniu i uśmiechnęła się.
- Już wstałaś? A ja nie mogłam się oprzeć,
żeby nie popatrzeć na jezioro. Jest po prostu cudne. Zrobiłam śniadanie i
lepiej chodźmy, żeby całkiem nie wystygło.
Zajadały
jajecznicę z wielkim apetytem. To rześkie powietrze sprawiło, że zasiadły do
stołu głodne. Marta posmarowała masłem kolejną kromkę.
- Zaraz jedziemy do Iławy. Mam koleżankę,
która kilka lat temu otworzyła w mieście salon odnowy biologicznej. Dzwoniłam
do niej jeszcze z Warszawy i umówiłam nas. Odstresujemy się trochę, a potem
pojedziemy prosto do Mazurów na ten proszony obiad.
Salon
oferował dość sporo. Skorzystały z pedicure i manicure, odprężającego masażu,
okładów z ciepłych kamieni i maseczki z czekolady. Na koniec usiadły u
fryzjera, który modnie podciął obu paniom włosy i potraktował je farbą.
Samopoczucie i Marty, i Anity zdecydowanie zyskało. W dobrych nastrojach
podjechały pod okazały dom Mazurów. Wojtek był na podwórzu i od razu podszedł
się przywitać. Za nim przybiegła Grażyna. Marta przedstawiła im Anitę a Anicie
ich.
- Macie wyczucie czasu – pochwaliła Grażyna. –
Za chwilę podaję obiad. Chodźcie.
Anita
była pod wrażeniem gościnności gospodarzy. Obiad był pyszny a zwłaszcza drugie
danie. Nigdy w życiu nie jadła szczupaka, a ten przygotowany przez Grażynę
podany był w całości, a do niego szary sos z nutką musztardy i chrzanu.
Przy
kawie Marta zagaiła na temat zatrudnienia Anity w gospodarstwie hodowlanym.
- Myśleliśmy nad tym. Mamy jedną panią, która
we wrześniu odchodzi na emeryturę i dopiero wtedy moglibyśmy cię zatrudnić.
Jeśli się zdecydujesz, nie będziemy nikogo szukać na miejsce Nogalskiej.
Pytanie tylko, czy dasz radę do września przeżyć bez pracy. To prawie trzy
miesiące.
- Przeżyję. Mam trochę oszczędności więc nie
jest tak, że zostałam całkiem bez pieniędzy. Ostatnio prawie nic nie wydawałam
poza opłatami za mieszkanie. Jak się człowiek czymś gryzie to nawet na jedzenie
nie ma ochoty.
Wojtek
uśmiechnął się na takie dictum szeroko.
- Już my sprawimy, żebyś się nie nudziła. W
tygodniu pokażę ci nasze królestwo a jest dość spore. Od czasu do czasu
przywiozę ci jakieś ryby, żebyś miała urozmaicenie. Skupisz się na czyszczeniu
to i myśleć nie będziesz o przykrych rzeczach. Marta doskonale wie jak to
wygląda. Poza tym niedaleko jest las. Możesz jeździć na grzyby. W sierpniu
pokazują się pierwsze podgrzybki. Możesz suszyć i zaprawiać. Teraz pod koniec
czerwca szykuje się wysyp kurek. Też pyszne. Jestem pewien, że nudzić się nie
będziesz i zawsze jakieś zajęcie znajdziesz.
Kiedy
żegnały się z gospodarzami Grażyna wręczyła im po reklamówce.
- Macie tam już sprawione i wyfiletowane
rybki. Jest sum, karp i amur. Od razu dajcie do lodówki. W tygodniu Wojtek
podjedzie i zabierze cię do nas Anita, ale wcześniej zadzwonimy.
- Bardzo wam dziękuję. Marta w niczym nie
przesadziła. Jesteście wspaniali.
Niedziela
upłynęła im na łazędze. Marta oprowadziła ją wzdłuż jeziora, pokazała
najciekawsze miejsca, drogę do lasu i mały sklepik, w którym zaopatrywali się
mieszkańcy. Późnym popołudniem żegnały się do następnego weekendu.
- Gdybyś coś potrzebowała, to zadzwoń.
Przywiozę – obiecywała Marta. – Rower jest do dyspozycji. Możesz nim jeździć
dokąd chcesz. Rządź się i zapytaj Wojtka o to schronisko dla psów, bo obie o
tym zapomniałyśmy.
We
wtorkowy wieczór zadzwoniła Grażyna z informacją, że jutro o dziesiątej
podjedzie Wojtek. Ucieszyła się, bo miała do niego trochę pytań. Mazur
przyjechał zgodnie z zapowiedzią. Już na miejscu przesiedli się z osobowego
auta do melexa. Był niezastąpiony w jeździe po wąskich groblach oddzielających
stawy, w których hodowano różne gatunki ryb.
- Mamy tu głównie karpia i amura, ale
sprowadzam też narybek szczupaka, sandacza, suma i płoci. Lubię różnorodność.
Mamy tu nawet węgorze.
- Uwielbiam węgorze zwłaszcza wędzone, ale w
Warszawie kosztują majątek i rzadko sobie na nie pozwalałam.
- Tu też nie są tanie. To dlatego, że to
wymagająca ryba. Normalnie rozmnażają się tylko w jednym miejscu, w Morzu
Sargassowym. Nie rozmnażają się w sztucznej hodowli. Rokrocznie zasilam swoją kupując
narybek i płacąc za kilogram około pięćset euro. Trzeba go karmić przez co
najmniej siedem lat, żeby osiągnął odpowiedni rozmiar i wagę. Jak więc widzisz,
nie może być tani, bo hodowcy ponoszą ogromne koszty, które muszą się zwrócić.
Teraz podjedziemy do biura. Pokażę ci jak to wszystko wygląda.
Problem bardzo na czasie. Głupota ludzka nie zna granic. Ostatnio mówili w TV, że pełno wariatów wchodziło na Morskie Oko, które nie do końca jest zalodzone. I później przez takich wariatów ludzie giną, bo chcą ich uratować. Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńDzieci należy bardzo pilnować, bo nie mają zupełnie wyobraźni, że może im się coś złego stać. Często też naśladują zachowania dorosłych. W związku z tym też nie umiem zrozumieć nieodpowiedzialnego zachowania turystów nad Morskim Okiem. Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wpis:)
UsuńMarta dotrzymała danego słowa. Sekret za sekret. Obie dziewczyny są w ciężkiej sytuacji psychicznej. Ale Anita może jednak liczyć na cud, a Marta już absolutnie nie. Jej narzeczony nie ożyje, a Artur i Malwina mogą jeszcze odzyskać rozum. Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola,
Usuńoczywiście obie kobiety dostały od losu pstryczka w nos, ale rzeczywiście sytuacja Anity jest o wiele lepsza od Marty. Z odzyskiwaniem rozumu różnie bywa:) Zapraszamy na kolejne rozdziały. Najserdeczniej Cię pozdrawiam i pięknie dziękuję za komentarz:)
Miłość Marty to dopiero jest miłość przez wielkie M! Szkoda, że przez tyle czasu nie trafiła na odpowiedniego faceta. Miśka pozdrawia;)
OdpowiedzUsuńMiśka,
UsuńRobert i Marta bardzo się kochali. Marta otrzymała od niego poczucie bezpieczeństwa, mieli wspólne plany. Zły los pokrzyżował im plany. Marta nie potrafi o tym zapomnieć. Być może byłoby inaczej, gdyby jakiś mężczyzna poruszył jej serce. Bardzo dziękuję za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiam:)
Oj tak psy ze schroniska są najukochańsze, coś o tym wiem. Może Anita jeszcze znajdzie szczęście. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDodam jeszcze, że żal mi Marty stracić kogoś kogo się kochało boli najbardziej.
UsuńRenia,
Usuńwszystko jest możliwe, szczególnie w nowym miejscu. Co do psów, to zgadzam się w stu procentach:) Cieszę się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłam serdeczności
Te zwierzenia z pewnością scementują znajomość Anity i Marty. Lepiej będą się rozumiały. Myślę, że to początek pięknej przyjaźni;) Czekam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza,
Usuńto prawda, że wzajemna szczerość i otwartość bardzo ludzi zbliża. U dziewczyn nie będzie inaczej. Serdecznie pozdrawiam i bardzo dziękuję za komentarz:)
Nie potrafię nic napisać 😥😥😥😥😥😥😥😥❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️ Dziękuję i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńHalina,
Usuńcieszę się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Serdecznie zapraszamy na następne rozdziały. Przesyłam serdeczności:)
Zgadzam się z tym, że zwierzęta ze schroniska są the best! Są najukochańsze, najwierniejsze, niesamowicie oddane człowiekowi i najwierniejsze. Tylko czasami z ludźmi jest coś nie tak. Wiem co mówię, bo jestem wolontariuszem w schronisku, wyprowadzam psy na spacer. Mama zaraziła mnie tą pasją. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńGeneralnie zwierzęta są wspaniałymi towarzyszami ludzi. Żal mi tylko zwierząt zabieranych ze schroniska lub kupowanych u hodowców pod wpływem chwili, np. prezentów świątecznych. Zwierzęta nie są przedmiotami, a często o tym zapominamy. Dziękuję za komentarz. Przesyłam serdeczności:)
UsuńJeśli się myśli, że gorzej już nie może być, to wystarczy taka historia Marty! Od razu problemy ulegają zmniejszeniu. Bardzo przykra sprawa z narzeczonym. Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara,
Usuńhistoria Marty jest wstrząsająca. Anita bardzo jej współczuje, ale nie zapomniała o swoich bliskich. Pięknie dziękuję za wpis. Najserdeczniej pozdrawiam:)
To co przeżyła Marta jest nie do opisania. Najpierw śmierć obojga rodziców później narzeczonego musiało odcisnąć swoje piętno i nic dziwnego, że teraz izoluje się od ludzi.
OdpowiedzUsuńWidać za to, że Anita tu odżyje. Przez te kilka pierwszych dni nawet nie pomyślała o tym co ją ostatnio spotkało.
Dziękuję Ci bardzo za dzisiaj.
Cieplutko pozdrawiam w czwartkowy wieczór.
Julita
Julita,
UsuńMarta poniosła niepowetowaną stratę, ale jej historia daje nadzieję, że nawet po takich traumatycznych przeżyciach można w miarę normalnie dalej funkcjonować. Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:)
Szykuje się wspaniała i PRAWDZIWA przyjaźń pomiędzy Marta a Anitą, a nie to z Niną. Po raz kolejny widać też, że nieszczęścia przyciągają ludzi. Obie oczywiście zasługuja na drugie PRAWDZIWE miłości. Po raz pierwszy w opowiadaniu chyba nie chciałabym aby główna bohaterka była ze swoją miłością.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem co u Malwiny i Artura.
Pozdrawiam miło.
RanczUla,
Usuńludzie potrafią się zmieniać no i podobno każdy zasługuje na drugą szansę. Pożyjemy, zobaczymy, co też wymyśliła Małgosia:) O Arturze, Malwinie i Ninie już niebawem. Cieszę się, że znalazłaś czas, przeczytałaś i skomentowałaś. Serdecznie Cię pozdrawiamy:)
Jakie szczęście, że po świecie chodzą jeszcze tacy ludzie jak Wojtek i Grażyna. Ta biedna młoda dziewczyna pewnie by tej tragedii nie przeżyła bez ich wsparcia. Teraz Marta znalazła osobę, której też może pomóc. Może i Anita nie zapomni o tym, że otrzymała bezinteresowną pomoc i jak przyjdzie odpowiedni moment, to też tej sposobności nie przepuści? Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira,
Usuńpomoc Grażyny i Wojtka była nie do przecenienia. Marta doskonale o tym wie i dlatego tak chętnie wyciągnęła swoją dłoń do Anity. Jest bardzo życzliwą osobą. Myślę, że Anita też nigdy nie zapomni tej pomocy i chętnie udzieli jej komuś potrzebującemu. Bardzo dziękuję za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiam:)
Anicie wreszcie wszystko zaczyna się układać, tak jak powinno. Nowe mieszkanie, nowa praca, nowi przyjaciele. Super. Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńKłopoty nie mogą ciągnąć się w nieskończoność. Anita zasługuje na spokój. W nowym otoczeniu zacznie go odzyskiwać. Cieszę się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłam serdeczności:)
UsuńFajnie, że Anita poznała nowych ludzi. Coś czuję, że oprócz Marty i Wojtek z Grażyną będą jej przyjaciółmi? Do następnego czwartku Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta,
UsuńAnita już wystarczająco otrzymała baty od życia i teraz czas na ludzi jej życzliwych. Bardzo dziękuję za wpis. Najserdeczniej pozdrawiam:)
Dziewczyny potwierdzają to, że fryzjer, kosmetyczka, SPA czy zakupy są najlepszymi poprawiaczami humoru większości kobiet. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga,
Usuńhahaha, masz rację, to prawie zawsze działa. Serdecznie pozdrawiam i bardzo dziękuję, że zajrzałaś:)
I że cię nie opuszczę aż do śmierci, chyba tak to leci? No więc Marta mimo, że nie zdążyła ślubować, to i tak tej przysięgi dotrzymuje. Może jednak znajdzie się ktoś, kto poruszy jej nieszczęśliwe serce? Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa,
Usuńprzepraszam, ale pamięć mam krótką i zupełnie nie pamiętam dalszych losów Marty, bo ona nie jest główną bohaterką tego opowiadania. Co do przysięgi, to dotrzymanie jej nie stanowi dla niej wielkiego wyczynu. Ogromnie kochała Roberta. Bardzo dziękuję Ci, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiam:)
A gdzie jest Artur, Malwina czy Nina? Już zniknęli na dobre? Pozdrawiam Was serdecznie;)
OdpowiedzUsuńAleż skąd. W kolejnych rozdziałach się pojawią. Serdecznie na nie zapraszamy. My również pozdrawiamy najserdeczniej. Cieszę się, że zajrzałaś:)
UsuńJak na znajome, to Marta i Anita świetnie się dogadują. Są ze sobą szczere i myślę, że właśnie to oraz to, że mają za sobą traumatyczne przeżycia, pozwala im znaleźć wspólny język. Wydaje się, że nie tylko Marta pomogła Anicie, ale odwrotnie też tak jest. Marta chyba znalazła kolejną bratnią duszę. Ciężko się wraca do pustego domu. Miło, że teraz będzie inaczej. Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina,
Usuńweekendowe przyjazdy będą z całą pewnością milsze. A i w Warszawie Marta nie musi się martwić o dom rodzinny. Już Anita o niego zadba. Znalezienie przyjaciela jest niezmiernie trudną sprawą. Anita w młodości miała tylko jedną przyjaciółkę, która okazała się dość fałszywą osobą. Brakuje jej kogoś takiego od serca. Marta ma co prawda Grażynę i Wojtka, ale od przybytku głowa nie boli:) Bardzo dziękuję za komentarz. Przesyłam serdeczności:)
Trzy miesiące laby?! Anicie przypomną się lata studenckie;) Chociaż chyba nie, bo wtedy miała już małą Malwinkę, więc chyba nie zdążyła się zbytnio wyszumieć? Może teraz? Pozdrawiam AB
OdpowiedzUsuńAB,
UsuńMarta, Grażyna i Wojtek już zdradzili, co Anita w tym czasie będzie mogła robić. Gdyby nie miała żadnego zajęcia, to jeszcze by oszalała. Ona jednak wciąż ma zadrę w sercu. Na troski najlepsza jest praca. Dzięki wielkie za wpis. Najserdeczniej pozdrawiam:)
Cieszę się, że Anita tak dobrze sobie radzi. Pomysł z pieskiem jest chyba strzałem w dziesiątkę. Teraz jest tam lato, ale w zimie, to taki przyjaciel jest niezastąpiony. No i będzie miała czas nauczyć go "społecznych" zachowań. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina,
Usuńmogę zapewnić, że Anita będzie miała wiernego towarzysza życia. Do września ma trochę czasu, który wykorzysta bardzo dobrze:) Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję za wizytę na blogu:)
Ale wypas z tymi rybami! Uwielbiam je. Cieszę się na zbliżające się święta, bo będzie ich cała masa i to w różnych postaciach. Zazdroszczę takich dostawców;) Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńPonoć ryby, to samo zdrowie. Więc dziewczyny nie powinny narzekać chociaż na to, hihihi:) Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wpis:)
UsuńJejciu, jakie ogromne stawy! Mazurowie mają dużą firmę. Anicie nie zabraknie papierkowej pracy. Oby tylko wytrzymała do września. Oszczędności się przydadzą. Do następnego czwartku. Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla,
UsuńAnita nie boi się żadnej pracy, wręcz na nią niecierpliwie czeka. I ona, i Mazurowie będą zadowoleni. A oszczędności dobrze mieć, ale ciężko się je odkłada:) Serdecznie pozdrawiam i bardzo dziękuję za komentarz:)
Depresja to bardzo ciężka choroba. Wspaniale, że Marcie wystarczyła tylko pomoc Mazurów. Dobrze, że zauważyli zły stan Marty. Często jest tak, że na początku ludzie współczują i chcą pomagać, ale szybko tracą zapał. Grażyna i Wojtek wytrwali i dzięki temu Marta wytrwała. Dobrze, że Anita nie musi zmagać się z tą chorobą, że pomoc przyszła szybko i że ona potrafiła z niej skorzystać. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda,
Usuńjeszcze chwilka i Anita popadłaby w chorobę, ale pojawiła się nieoceniona Marta. Od tej pory wszystko powoli zaczęło się układać. Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wpis:)
Wygląda na to, że Anita "wsiąknie" w to magiczne miejsce i z czasem odzyska wewnętrzny spokój. Myślę, że oprócz Marty, bardzo pomogą jej Grażyna i Wojtek, którzy jakby nie było już jedną istotę uchronili przed popełnieniem okropnej rzeczy, dali jej wiarę, że warto żyć mimo tak bolesnej straty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Agata
Agata,
UsuńMarta rzeczywiście pozbierała się dzięki nieocenionej pomocy Grażyny i Wojtka. Ta para jest w dalszym ciągu gotowa do niesienia pomocy. W przypadku Anity będzie to inna pomoc, ale równie ważna. Poza wszystkim, Mazurowie nie dają się nie lubić:) Bardzo dziękuję Ci, że zajrzałaś. Najserdeczniej pozdrawiam:)