Samych wspaniałości na święta, zdrowia i pomyślności, przyjemnych chwil spędzonych z najbliższymi życzą:
Gośka i Gaja
ROZDZIAŁ 6
Podjechali
pod dość spory, murowany budynek. Był parterowy. Wojtek oprowadził Anitę
pokazując rozkład pomieszczeń.
- Zatrudniam dwudziestu ludzi. Mają tu
jadalnię i szatnię. Jest też osoba przygotowująca dla nich posiłki. Przeważnie
są to treściwe zupy, ale często też smażone ryby. W lewym skrzydle mieszczą się
biura. Tu masz sekretariat a dalej księgowość. Wejdźmy tam. – Już w środku
przedstawił Anicie panią Nogalską. – Pani Haniu, to jest Anita Kochańska.
Zastąpi panią jak przejdzie już pani na zasłużoną emeryturę. A to jest Basia
Marczak – przedstawił Anicie młodą dziewczynę, która wyszła z sąsiedniego
pokoju. – Basia jest referentem. Zaopatruje też nas w artykuły biurowe. Przywiozę
cię tu pod koniec sierpnia i wtedy pani Nogalska wprowadzi cię w zakres
obowiązków. A teraz wracajmy, bo Grażyna przygotowała nam coś smacznego.
Już
przy posiłku poruszyła sprawę psa.
- Marta uważa, że powinnam sobie sprawić
zwierzaka, że będzie mi raźniej. Chciałam zapytać, czy w Iławie jest jakieś
schronisko.
- Schronisko jest, ale mam lepszy pomysł. Suka
od Musików trzy miesiące temu się oszczeniła. Wiem, że trzy szczenięta już
ludzie zabrali i została suczka. Była najmniejsza z miotu i to pewnie dlatego
nikt jej nie chciał. W drodze powrotnej możemy wstąpić do nich i zapytać. Tamte
szczeniaki poszły za darmo więc i za tego pewnie nie wezmą pieniędzy. Są
szczęśliwi, że ktoś je przygarnął. Nie chcieli ich usypiać.
W
drodze do Musików zapytała Wojtka, czy nie wybiera się do Iławy.
- A potrzebujesz coś?
- Tak. Chciałabym kupić mobilny internet.
Trochę mi tego brakuje a mój laptop leży bezużyteczny. Mało oglądam telewizji a
wiadomości czytam w internecie właśnie.
- Mógłbym pojechać w piątek do południa, ale
to będzie szybki kurs, bo mam sporo roboty z odławianiem. Ostatnio przyszło
mnóstwo zamówień i muszę się wywiązać.
- Jeśli tak, to może zrezygnuję. Nie chcę cię
tak wykorzystywać. Właściwie mogłabym pojechać PKS-em, prawda?
- Mogłabyś, ale autem zawsze szybciej –
wyszczerzył się. – Dojeżdżamy. To ta chałupa z czerwonym dachem.
Państwo
Musikowie byli już starszymi ludźmi. Oboje zastali krzątających się po
obejściu. W dużym kojcu ogrodzonym siatką Anita zauważyła sukę i szczenię. Suka
była najwyraźniej mieszańcem owczarka niemieckiego a szczenię łudząco ją
przypominało. Miało podobne umaszczenie.
Na
dźwięk klaksonu staruszkowie oderwali się od swoich zajęć i podeszli do
samochodu, z którego wysiadał Wojtek i Anita. Przywitali się i Mazur od razu
przeszedł do rzeczy wskazując na kojec.
- A ta sierotka nadal tu jest? Nikt jej nie
chciał?
- Ano jak widzisz. Utrapienie z nią tylko, bo
matka już nie chce jej karmić i opędza się od niej. A kogo to przywiozłeś
Wojtuś?
- To Anita Kochańska. Marta Wiślicka wynajęła
jej dom. Są koleżankami. Obie zadecydowały, że przydałby im się pies a ja
pomyślałem o was.
Starsza
pani mocno się zdziwiła, ale spojrzała na Anitę pytając:
- Naprawdę wzięłaby pani sunię? My nic za nią
nie chcemy. Chcemy tylko, żeby trafiła w dobre ręce i miała porządny dom.
- Ja bardzo chętnie ją wezmę – uśmiechnęła się
Anita. – Jest naprawdę śliczna. Jak się wabi?
- Nie nadawaliśmy imienia, bo pomyśleliśmy, że
to właściciel powinien zrobić. Zaszczepiliśmy ją, żeby nie dostała parwowirozy
i tylko za zastrzyk potrącimy, jeśli pani się zgodzi.
- Jak najbardziej – Anita już wyciągała
portfel a pan Musik otworzył kojec i przypiął suni do obróżki smycz. Anita
przykucnęła przy psinie mówiąc do niej pieszczotliwie i głaskając.
- Jest bardzo spokojna – wyjaśnił starszy pan.
– Najspokojniejsza z całego miotu, ale i najwaleczniejsza. Od urodzenia musiała
walczyć ze swoimi braćmi o miejsce przy cycku. Nie zawsze dawała radę to
dokarmialiśmy. Nie będzie tak duża jak matka i rodzeństwo. Tak myślę –
poskrobał się po czole.
- Jestem pewna, że będę miała z niej pociechę.
Bardzo państwu dziękuję za to cudo i do zobaczenia.
Wojtek
podjechał pod dom Marty i pomógł Anicie z psem, który nie miał odwagi wyskoczyć
z tylnego siedzenia.
- Jak ją nazwiesz?
- Najlepiej krótko i bez udziwnień. Co myślisz
o Loli? Proste i wpada w ucho. Mam nadzieję, że szybko się do niego
przyzwyczai.
Wojtek
przykucnął i pieszczotliwie podrapał sunię za uchem.
- Od dzisiaj jesteś Lola. Trzymaj się piesku i
pilnuj swojej pani a my widzimy się w piątek.
Kiedy
samochód Mazura zniknął za zakrętem ruszyła z Lolą na spacer. Suczka musiała
się oswoić z nowym miejscem a przede wszystkim przyzwyczaić do Anity.
- W piątek będę cię chyba musiała zabrać ze
sobą. Koniecznie trzeba kupić jakieś legowisko, karmę dla trzymiesięcznego
psiaka i jakieś gumowe zabawki, żeby nie przyszło ci do głowy gryźć moje buty.
Kupimy też nową smycz, skórzany kaganiec i koniecznie jakąś szczotkę do
czesania. Zapowiadasz się na długowłosego psa. Twój tata był chyba czystej krwi
owczarkiem co dobrze świadczy o dobrym guście twojej mamy.
Obeszły
spory kawałek i w końcu Anita zarządziła odwrót.
- Trzeba wracać i coś zjeść. Idziemy piesku.
W domu
ugotowała trochę ryżu i kawałek kurczaka z jarzynami. Była ciekawa, czy mała
polubi marchewkę i pietruszkę. Ku jej zdumieniu Lola wyczyściła miskę do cna. Z
pełnym brzuchem podreptała za Anitą do pokoju i zaległa przy wersalce.
W
piątek Wojtek przyjechał znacznie wcześniej niż zapowiadał. Pojawił się przed
domem kilka minut po ósmej. Zdziwiona Anita wyszła na ganek a Lola wesoło
merdając ogonem przypadła do Wojtka.
- Przyjechałem wcześniej, bo dzięki temu
poświęcę ci trochę więcej czasu niż początkowo zakładałem. Pomyślałem, że
powinien Lolę obejrzeć weterynarz. Niech ją zbada i powie, czy ten komponent,
którym zaszczepili ją Musikowie wystarczy. Jeśli możesz, to zbieraj się i
zabierz smycz.
Dzięki
znakomitej logistyce Wojtka w bardzo krótkim czasie pozałatwiała wszystkie
swoje sprawy i weterynarza, który orzekł, że pies jest zdrowy, dał Anicie kilka
broszurek na temat żywienia i pielęgnacji szczenięcia.
Kiedy
tego samego dnia wieczorem przyjechała Marta nie mogła się nadziwić, że w domu
jest już pies.
- Ależ jesteś śliczna – rzuciła Loli kolorową,
gumową piłeczkę – i tyle masz zabawek. Świetnie się spisałaś Anita. Pies jest
wspaniały.
- To dzięki Wojtkowi. Zawiózł mnie do państwa
Musików, bo ich suczka urodziła cztery młode. Pieski poszły od ręki a Lola jako
najsłabsze szczenię została. Jest bardzo grzeczna i trzyma się nogi. Kupiłam
jej wysuwaną smycz, żeby miała więcej swobody. Miałaś rację. Przynajmniej mam
do kogo usta otworzyć. Ona nie odpowie, ale wydaje się taka pojętna i patrzy na
mnie jakby wszystko rozumiała. Kochany psiak. Załatwiłam dzisiaj mnóstwo
rzeczy. Oprócz weterynarza i zakupów dla psa zlikwidowałam to nasze wspólne
konto, które mieliśmy z Arturem i założyłam nowe tylko dla siebie. Kupiłam
mobilny internet. Mam zamiar zlikwidować swoje konta na portalach
społecznościowych. Zacieram za sobą ślady.
- I chyba dobrze robisz. Przynajmniej nikt nie
będzie cię nękał.
Lato
upływało Anicie bardzo intensywnie. Zawarła kilka znajomości. Zaprzyjaźniła się
z Musikami, którym przez kilka dni pomagała w sadzie. Z Lolą wypuszczała się na
coraz dalsze wędrówki i poznawała okolicę. Czasami przywiązywała smycz do
roweru i wolniutko pedałując tak, żeby pies nadążył i nie zmęczył się, jechała
do sklepu po zakupy. Często gościła wraz z nią u Mazurów. Oni sami posiadali
olbrzymiego nowofundlanda, który polubił Lolę i wybaczał jej wszystkie psoty.
Najmilszy był widok, gdy zmęczona zabawą sunia wtulała się w gęste futro Freda
i zasypiała kamiennym snem. Anita najbardziej się obawiała momentu, gdy pójdzie
do pracy i będzie musiała zostawić ją samą. Powiedziała o tym Grażynie a ona
wyszła z propozycją, że przecież może przyjeżdżać razem z psem i zostawiać go u
nich. Ten pomysł niezbyt przypadł Anicie do gustu. Uważała, że Lola jest
jeszcze za mała, by przebiec każdego dnia w sumie sześć kilometrów, ale Grażyna
i na to miała radę.
- Mamy taką specjalną przyczepkę, którą Wojtek
zrobił kiedyś dla naszego drugiego psa. To był zwykły kundelek, ale bardzo
kochany i wierny. Ze starości cierpiał na reumatyzm i nie mógł się poruszać.
Wojtek podpinał przyczepkę z siedzącym w niej Baddym do roweru i ciągnął ją za
sobą, albo robił to Fred. To bardzo wygodne.
Lola na
pewno się w niej zmieści, bo Baddy był od niej niewiele mniejszy.
To
rozwiązanie okazało się idealne a Anita pomyślała, że powinna zainwestować we
własny rower, żeby nie nadużywać uprzejmości Marty.
Czas
mijał. Przyzwyczaiła się do życia tutaj. Czasami tęskniła za tym dawnym,
rodzinnym. Brakowało jej Artura i Malwiny. Nic o nich nie wiedziała, nie otrzymała
spodziewanych papierów rozwodowych od prawnika co świadczyło o tym, że ani jej
mąż ani córka nie wrócili do Warszawy, nie byli w domu i nie przeczytali
kartki, którą im zostawiła. Nadal była więc mężatką. Tu unikała kontaktów z
mężczyznami, którzy czasem proponowali jej randki. To i tak nie było dla niej.
Nadal kochała Artura a ból związany z jego i Malwiny odejściem nieco zelżał.
Gdy ponure myśli i tęsknota za bardzo ją przytłaczały zabierała Lolę i biegała
z nią wzdłuż brzegu jeziora. Czasem zapuszczały się aż pod Ośrodek Wypoczynkowy
„Pod Omegą”. Szybko przemierzały niewielką plażę usianą letnikami, mijały
marinę i zapuszczały się w las. Takich ośrodków położonych tuż nad brzegiem
było kilka. Anitę cieszyła myśl, że nie mieszka przy żadnym z nich. Letnicy
bywali hałaśliwi i zostawiali po sobie bałagan.
Pierwsze
w tym miejscu święta Bożego Narodzenia spędziła z Mazurami. Przyjechała też
Marta, która od kilku lat gościła u nich na wigilii. Wojtek zaopatrzył je w tak
ogromną ilość ryb, że miały co jeść jeszcze przez parę miesięcy. Siedząc z
Martą przed płonącym kominkiem mówiła jej jak bardzo się czuje szczęśliwa w tym
miejscu.
- Mam świetną pracę, prawdziwych przyjaciół,
kochanego psa i dookoła dobrych ludzi. Czy można chcieć czegoś więcej?
Dobrze, że Anita zaadoptowała psa, jak to ludzie mówią, psy leczą z depresji. Wystarczy tylko wziąć z schroniska, rasowy czy nierasowy potrafi kochać bezwarunkowo. Przykre jest niestety to, że większość ludzi bierze szczeniaka, a jak jest dorosły porzuca... Mi się to nie mieści w głowie. Oczywiście to obowiązek. Oby Artur i Malwina dostali to na co zasługują.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i ślę wam WESOŁYCH ŚWIĄT 🎄🎄🎄🎄
Renia,
UsuńAnita nie ma depresji. Po prostu jest jej niezmiernie przykro, ale mimo to cały czas myśli o mężu i córce. Zwierzęta są fantastycznymi przyjaciółmi ludzi. Anita wreszcie ma kogoś do przylania i kochania. Pozdrawiamy cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:)
Gaju małe przejęzyczenie ...przylania i kochania...wiem,że chciałaś napisać ...przytulania i kochania...a tak co do rozdziału, życie Anity, biegnie swoim torem,radzi sobie zupełnie nieźle z optymistycznym nastawieniem, sama przyznaje, że ma dobra pracę, przyjaciół. Może w okresie Wigilii i Świąt pomyśli o Malwinie i Arturze, ale myślę, że obecność Marty pomoże jej miło spędzić ten czas.
UsuńPozdrawiam serdecznie,Agata
Ps. komentarz późny ale miałam nawał pracy.
Agata
UsuńTe przejęzyczenia to też z pośpiechu, bo Gaja śpieszy się zawsze i ciągle brakuje jej doby. Na szczęście domyśliłaś się, jak właściwie powinno to brzmieć.
Dzięki Marcie Anita przestała rozpaczać, ale nie przestała myśleć o najbliższych i za nimi tęsknić. Na razie ma duże poczucie żalu i niesprawiedliwości, że mąż i córka osądzili ją zbyt pochopnie nie dając szansy na wytłumaczenie się. Cała trójka potrzebuje czasu, żeby zrozumieć co tak naprawdę się stało.
Pozdrawiamy Cię serdecznie, bardzo dziękujemy za wpis i doceniamy, że jednak znalazłaś czas. Święta minęły i mamy nadzieję, że były u Ciebie udane i rodzinne. Przesyłamy uściski. :)
Pies jest dobrym rozwiązaniem na samotność. Można nawet mówić do niego w czasie długich wieczorów. Szkoda tylko że nie odpowie. Mówi się, że brak wiadomości to dobra wiadomość. Nie wiadomo tylko czy w przypadku Artura i Malwiny. Te ostatnie zdanie czy można chcieć coś więcej brzmi jakby chciała. Mąż i córka ewidentnie są w jej sercu i głowie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
RanczUla,
Usuńtrudno zapomnieć o ukochanych osobach. Przecież oni stanowili jej sens życia. Najważniejsze, że Anita się już trochę pozbierała i nie rozpacza już tak strasznie. Artur i Malwina w kolejnym poście. Serdecznie pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)
Anita wciąż myśli o bliskich, ale to tylko świadczy jak bardzo ich kocha. Piesek to dobry towarzysz i dobrze zrobiła biorąc szczeniaczka. Zaczyna nowe życie i nawet Boże Narodzenie bez męża i córki w towarzystwie przyjaciół okazały się nie takie straszne.
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki za kolejną część w dobie przedświątecznych przygotowań, życzę cudownych, radosnych świąt w gronie najbliższych. 🎄❤️
Halina,
Usuńrzeczywiście święta jakoś udało się przeżyć bez większego bólu. Pomocni jak zwykle okazali się przyjaciele. W końcu po to ich mamy. A i im było miło spędzać ten czas w większym gronie. Przesyłamy serdeczności:)
Wszystko się wspaniale układa. Anita doskonale sobie radzi. Marta ma pewność, że jak przyjedzie do domu, to ona będzie na nią czekała. Szkoda tylko, że tak bardzo stroni od męskiego towarzystwa. Może potrzebuje więcej czasu? Miśka pozdrawia;)
OdpowiedzUsuńMiśka,
Usuńjeszcze nie czas na miłosne uniesienia. Anita bardzo kochała rodzinę. Artur był jej miłością życia więc na razie nie wyobraża sobie aby ktoś miał go zastąpić. Podobno czas robi swoje. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Taka refleksja mnie naszła, że jak to dobrze trafić na anioły chodzące po ziemi. Grażyna z Wojtkiem są ich przedstawicielami. Dzięki nim obie dziewczyny nie musiały spędzić świąt w samotności. Niby nic wielkiego, ale jak bardzo ta wspólna kolacja podniosła je na duchu. Czekam na czwartek? Serdecznie pozdrawiam i również życzę zdrowych, spokojnych świąt;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola,
Usuńtakie osoby jak Grażyna, Wojtek czy Marta wcale nie tak trudno znaleźć. Myślę, że dobrych ludzi jest sporo, tylko nie chcą być nachalni. Nieść pomoc też trzeba umieć aby nie obrazić osoby potrzebującej. Zapraszamy na kolejne rozdziały. Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)
Anita wspaniale się urządziła. Jest otwarta, więc zyskuje nowych znajomych i przyjaciół. Mimo wszystko, towarzystwo ludzi jest jej potrzebne. Lola jest cudna, ale to trochę za mało. Czekam na next. Wam również życzę cudownych świąt! Przesyłam pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara,
UsuńAnita rzeczywiście stanęła na nogi. Ma pracę, dom, przyjaciół i świetną psiunię. Oczywiście Lola nie zastąpi drugiego człowieka, ale i tak przynosi wiele radości. Pięknie dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Opowieść ciekawa jak zwykle. Życzę wszystkiego dobrego na święta. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy Ci, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)
UsuńAnita wreszcie zaczyna być spokojna, jej życie w jakimś sensie wraca do normy. Adopcja psa to strzał w dziesiątkę. Ciekawe jak długo jej rodzina będzie jeszcze milczeć.
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam za dzisiaj.
Cieplutko pozdrawiam w czwartkowy wieczór.
Julita
Julita,
UsuńLola dla Anity jest wspaniałym towarzyszem życia. Mimo wszystko nie potrafi zastąpić rodziny. Artur i Malwina już w kolejnej części. Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:)
Jestem wściekła na Artura i Malwinę. Czy oni naprawdę zapomnieli o Anicie? Tyle lat starań, miłości i co? Przyszła znikąd Nina i już po sprawie? Okropne! Mam nadzieję, że dostaną w kość od kochanej Niny! Przesyłam ciepłe pozdrowienia i życzę obu paniom zdrowych i radosnych świąt;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga,
Usuńpragnę Cię uspokoić. Suma summarum każdy dostanie to, na co zasłużył. Zapraszam na następne części. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)
Rozczulił mnie pomysł Mazurów na transportowanie schorowanego pieska. Oni dbają nie tylko o ludzi, ale nie zapominają też o zwierzętach. Anita mimo, że nie ma doświadczenia z psami, to też jej żal młodziutkiej Loli. Piesek nawet nie zdaje sobie sprawy w jakie dobre ręce trafił. Życzę Wam zdrowych, pogodnych świąt;) Czekam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza,
Usuńmałżeństwo Mazurów jest przykładem dobroci dla ludzi i dla zwierząt. Oni sami nie uważają, że są jacyś wyjątkowi. Robią tak, jak im serce podpowiada. A Anita pod tym względem zupełnie od nich nie odstaje. Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy:)
Z jednej strony ogromna strata, z drugiej same korzyści. Anita poznała naprawdę wspaniałych ludzi. Ale widać, że cały czas tęskni za rodziną. Żal mi jej. Czy jest nadzieja, że ułoży sobie życie od nowa? Do następnej części;) Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta,
UsuńAnita już rozpoczęła nowe życie, ale w dalszym ciągu w jej sercu jest miejsce dla męża i córki. Podobno czas goi rany. Cieszę się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności:)
Co za dureń wymyślił hasło Podaruj bliskim prawdziwe święta? Ja padam już sama nie wiem na co! Ratunku. Będę miała 17 gości plus nasza 3! Jak ich wykarmić? Zasuwam jak motorek. Życzę SPOKOJNYCH świąt! Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńZ jednej strony ogromnie współczuję, bo pracy masz huk! Ale z drugiej będziesz mieć wesołe święta i jaka satysfakcja Cię czeka, jak wszystko zniknie ze stołu. Trzymamy kciuki i życzymy jeszcze trochę siły. Z całą pewnością będzie Ci to wynagrodzone:) Cieszę się, że mimo ogromu zajęć znalazłaś czas, przeczytałaś i skomentowałaś. Serdecznie pozdrawiamy:)
UsuńObawiam się, że ciche marzenie Anity o opamiętanie męża i córki może się nie ziścić. Minęło już ponad pół roku i nic, żadnej wiadomości. Wydaje się, że Nina postarała się i Artur z Malwiną zapomnieli o Anicie, przynajmniej na razie. Może jednak coś się w tej całej sielance zepsuje? Pozdrawiam i życzę również wesołych Świąt Mira
OdpowiedzUsuńMira,
UsuńArtur, Malwina i Nina w kolejnej części, na którą Cię serdecznie zapraszamy. Na razie ani mru mru:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Organizacja, organizacja i jeszcze raz organizacja. Jeśli dobrze się przygotujemy, to można zrobić wszystko. Nawet zapewnić aby szczeniaczek nie musiał być zamknięty sam w domu. Gorąco pozdrawiam i życzę spokoju w nadchodzące święta Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa,
Usuńorganizacja to postawa wszystkiego, hahaha:) Loli by było smutno. Anita musi chodzić do pracy. Dzięki fajnym ludziom może Lolę zabierać ze sobą. Bardzo dziękujemy Ci, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)
Istny babiniec;) Do Anity i Marty dołączyła piękna Lola. Dziewczyny na pewno się dogadają. Zastanawiam się tylko kto w domu będzie rządził, bo coś czuję, że Lola;) Zdrowych, wesołych świąt. Pozdrawiam AB
OdpowiedzUsuńAB,
Usuńno tak, z rządzeniem to różnie bywa, ale Anita jest rozsądną kobietą i nie dopuści do zbytniego rozpieszczenia Loli. Dzięki wielkie za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)