ROZDZIAŁ
2
Widok
martwej Joasi wstrząsnął nim. Jej skóra była śnieżno biała, wręcz
przezroczysta. Pod oczami i wokół ust miała sine plamy a na piersiach ślady po
elektrowstrząsach. Dopiero tutaj zdał sobie sprawę jak bardzo była wycieńczona.
Nigdzie grama tłuszczu a spod skóry przebijała siateczka żył.
– To
przeze mnie? – pytał sam siebie. – Tak
napisała w liście. Jak bardzo musiała mnie nienawidzić, żeby targnąć się na
własne życie? Nie pomyślała, co z dziećmi? Pomyślała. To ja mam teraz misję,
żeby je wychować. Wyszła z założenia, że dzieci mają oboje rodziców a nie tylko
matkę. Co ty zrobiłaś naszym dzieciom, co zrobiłaś mnie i sobie? – dręczył
się pytaniami nadal nie rozumiejąc powodów tego tragicznego kroku żony. Było
jednak pewne, że od teraz już nic nie będzie takie samo. On będzie musiał
dorosnąć i stać się odpowiedzialnym za siebie i swoje dzieci. Nie miał pojęcia
jak ma sobie z tym poradzić i czy w ogóle da radę. Nadzieję pokładał w Uli. Ona
mu pomoże tak jak zawsze pomagała. Nie zostawi go z tym samego.
Oddano
mu rzeczy osobiste Joasi. Z reklamówką i pielęgniarką powędrował na oddział
psychiatryczny. Nie miał ochoty rozmawiać o tej tragedii z psychologiem, ale
lekarz, który wcześniej z nim rozmawiał przekonał go, że to mu dobrze zrobi.
Psycholog długo mu tłumaczył logikę postępowania potencjalnych samobójców.
- Polecam panu książkę Krakowiaka pod tytułem
„Strata, osierocenie i żałoba”. Pisze w niej, że samobójstwo lekceważy wszelką
logikę, a nade wszystko logikę życia wpisaną w naturę człowieka. Może pan
jeszcze długo nie zrozumieć powodów, dlaczego pańska żona targnęła się na swoje
życie. To często ma związek z zanikiem instynktu samozachowawczego w wyniku
depresji. Mogła też odczuwać przez dłuższy okres czasu ból egzystencjalny a
oprócz niego wiele innych wydarzeń wewnętrznych i zewnętrznych dokonujących się
w świecie jej psychiki. Głównie chodzi tu o emocje i dramaty życia codziennego.
Samobójstwa nie da się wytłumaczyć w sposób jednostronny, bo nie decyduje o odebraniu
sobie życia wyłącznie jeden czynnik, ale całe spektrum. Samobójstwo nie jest
zjawiskiem prostym do wytłumaczenia. Jest skomplikowane, tak jak życie każdego
z nas, a sama próba targnięcia się na swoje życie to zawsze dramat człowieka,
który nie widzi już żadnej nadziei. W przypadku pańskiej żony to jeszcze
bardziej skomplikowane, bo macie państwo dwójkę malutkich dzieci i zgodnie z
logiką można byłoby przypuszczać, że to one powstrzymają ją przed tym
dramatycznym krokiem a jednak tak się nie stało.
Marek
czuł, że traci czas. Ten psychologiczny bełkot doprowadzał go do szału. W końcu
zniecierpliwiony przerwał ten wywód.
- Ja bardzo pana przepraszam, ale mam do
załatwienia mnóstwo formalności związanych z pochówkiem żony a w domu czeka na
mnie dwójka dziesięciomiesięcznych dzieci, którymi powinienem się zająć.
Dziękuję panu za rozmowę, ale muszę już iść.
Zszedł
z powrotem na SOR. Odebrał od lekarza akt zgonu i ustalił kiedy może odebrać
ciało żony. Wyszedł na parking i poczuł się tak jakby uszło z niego całe
powietrze. Zerknął na zegarek. Było już po dziewiątej. Sięgnął po telefon i wybrał
numer Uli. Odebrała natychmiast.
- Przepraszam, że dzwonię tak późno, ale
dopiero teraz wyszedłem ze szpitala. Joasia nie żyje. Zmarła w karetce. Resztę
opowiem jak wrócę. Właśnie wsiadam do samochodu i jadę do was. Jak dzieci?
- Obudziły się jakieś dwie godziny temu.
Przewinęłam i dałam im jeść. Siedzą teraz w kojcu. Zrobię jakieś śniadanie i
sporo kawy. Bardzo mi przykro z powodu Joasi – zakończyła rozmowę. Nie takich
wieści się spodziewała. Sądziła, że zrobią jej płukanie żołądka i wszystko
będzie dobrze. Nie miała pojęcia jak Marek sobie poradzi z dwójką takich
maluchów.
Może
być ciężko, bo z tego co wiedziała, seniorzy wyjechali na trzy miesiące do
Szwajcarii, gdzie Krzysztof miał podleczyć swoje schorowane serce. Zerknęła na
dzieci i poszła do kuchni. Nastawiła expres i wrzuciła do tostera chleb.
Zajrzała do lodówki. Była niemal pusta. Nie zdziwiła się. Raczej współczuła
Joasi. Kiedy ta kobieta miała zrobić jakiekolwiek zakupy, gdy miała dwójkę
absorbujących dzieci i była w tym sama? Marek z reguły jadał na mieście i mało
go obchodziło zrobienie sprawunków. Poczuła złość do niego o tę beztroskę i nie
liczenie się z uczuciami żony. I pomyśleć, że jeszcze do niedawna zazdrościła
jej tej ciąży i ślubu z Markiem. Wtedy chętnie zamieniłaby się z nią miejscami,
ale teraz zaczynała mieć wątpliwości. Kochała go do szaleństwa, ale czy mogłaby
z nim żyć, jeśli traktowałby ją tak jak Joasię? Szczerze w to wątpiła.
Usłyszała
zgrzyt klucza w zamku i po chwili ujrzała Marka. Usiadł ciężko przy stole.
Wyglądał jakby przybyło mu nagle dziesięć lat.
Bez
słowa postawiła przed nim kubek z mocną kawą i talerzyk z tostami. Wróciła do
kuchni po masło i jajka ugotowane na twardo.
- To wszystko co znalazłam w lodówce. Masz w
niej totalny przeciąg. Dziewczynki potrzebują mleko, jakieś kaszki i pampersy.
Poza tym kompletnie ich nie rozróżniam. Która jest która?
- Marta ma małe znamię na wierzchu prawej
dłoni. Dorotka go nie ma. Muszę zadzwonić do rodziców i powiadomić ich o
śmierci Joasi.
- Chcesz ich ściągać do Polski? Dopiero
wyjechali. Nie wiadomo jak Krzysztof to zniesie.
- Pojęcia nie mam co zrobić i od czego zacząć.
Jak ona mogła nam to zrobić?
- Uważasz, że nie ma w tym twojej winy? Nie
obraź się, ale nie byłeś mężem i ojcem jakiego sobie wymarzyła. Miała prawo do
frustracji, bo nie pomagałeś jej w niczym. Jej słaba psychika po prostu tego
nie wytrzymała. Dzwoń do Szwajcarii. Nie patrz egoistycznie na siebie, ale weź
też pod uwagę to, że ostatnio z twoim ojcem nie było najlepiej.
- Pomożesz mi? Sam nie dam sobie rady. Muszę
się wszystkiego nauczyć zwłaszcza jak postępować z takimi maluchami. Ty na
pewno wiesz, bo miałaś już doświadczenie z Betti.
- Pomogę. Przecież nie zostawię cię z tym
samego. Szkoda mi dzieci. Dzwoń a potem trzeba jechać po jakieś zaopatrzenie.
Dobrzańscy
byli w szoku. Nie mogli uwierzyć w tę tragedię. Martwili się o Marka i o maluchy.
Chcieli wracać, ale wybił im to z głowy.
- Nie przyjeżdżajcie. To bez sensu. Ojciec
musi się podleczyć. Jest u mnie Ula. Siedziała z dziewczynkami całą noc i teraz
pomoże mi przy nich. Za chwilę jedziemy na zakupy, bo nic w domu nie ma. W poniedziałek
zacznę załatwiać pogrzeb. Będą jej robić sekcję zwłok i dopiero po niej wydadzą
mi ciało.
Po
rozmowie z rodzicami połączył się jeszcze z Sebastianem. Uprzedził, że nie
będzie go co najmniej tydzień i Uli prawdopodobnie też.
- Ja tego nie ogarniam i tylko Ula może
zapanować nad tym chaosem. Dobrze, że przynajmniej ona myśli za nas oboje.
Trzymaj rękę na pulsie i dopilnuj wszystkiego.
Na
zakupy musieli pojechać z dziećmi. Ula ubrała je i wsadziła do podwójnej
spacerówki. W markecie ona pchała wózek z dziećmi, Marek wózek na zakupy
ściągając z półek to, co wskazywała Ula. Był kompletnie zagubiony jakby nigdy w
życiu niczego nie kupował. Ta jego bezradność rozdrażniła Ulę.
- Marek ogarnij się. Prawdopodobnie kupujemy
na wyrost i spuchliznę, bo pojęcia nie masz, co jest w domu a czego nie ma.
Lodówka jest pusta. Musimy pójść na stoisko mięsne po mięso i wędlinę.
Sporo
tego było. Same pampersy zajęły połowę bagażnika. Resztę przestrzeni zapełniły
reklamówki z towarem. Po powrocie do domu i wniesieniu wszystkiego Ula
przebrała dzieci i wsadziła je z powrotem do kojca. Były dość spokojne i
potrafiły zająć się sobą. Nie płakały, co pozwoliło dorosłym trochę odetchnąć i
porozmawiać.
Ula
zrobiła im obojgu kawę i usiadła naprzeciwko Marka w salonie.
- Co masz dalej zamiar zrobić? – zadała mu to
najważniejsze pytanie. – Ja mogę pomóc, ale sam dobrze wiesz, że jest to pomoc
właściwie doraźna. Oboje pracujemy a dzieci muszą mieć stałą opiekę. Wyjściem
byłby żłobek, ale ja nie mam zaufania do tej instytucji. Dzieci szybko łapią
choroby a zaangażowanie opiekunów często pozostawia wiele do życzenia. Wyjściem
byłoby też wynajęcie niani, kobiety starszej z doświadczeniem i łagodnym
charakterem. Chyba w Warszawie jest jakaś agencja, która się tym zajmuje.
Trzeba to sprawdzić. Po powrocie z pracy ty musiałbyś przejąć pałeczkę, bo
przecież ta kobieta nie będzie siedziała tu cały dzień. Kolejna rzecz, to ich
dieta. One skończyły dziesiąty miesiąc i powinny zacząć jeść już dwudaniowe
obiady oczywiście specjalnie przygotowane. Owoce też powinny i zaraz zetrę im
jabłko. Mają już kilka zębów więc poradzą sobie. Sporo rozumieją a to świadczy
o tym, że Joasia musiała dużo do nich mówić. Wymawiają też kilka krótkich słów.
Teraz zajmę się obiadem a ty spróbuj znaleźć ich książeczki zdrowia. To ważne.
Kiedy
Marek przekopywał się przez pokój dziewczynek Ula wstawiła rosół i rozklepała
kotlety. Dzieciom nie przecierała zupy, ale rozgniotła warzywa widelcem, żeby
mogły poczuć smak. Z gotowanego mięsa drobiowego, które zmieliła wraz z
marchewką uformowała dla nich małe klopsiki. Nie miała pojęcia, czy Joasia
przyzwyczajała je do takiego jedzenia. Podejrzewała, że nie skoro lodówka
świeciła pustkami a w szafce było jedno opakowanie kaszki. Starła do miseczki
dorodne jabłko i poszła do dzieci. Na początku trochę się krzywiły, ale chyba
posmakowało im, bo zjadły do końca.
W
salonie pojawił się Marek.
- Znalazłem te książeczki, spójrz.
Przebiegła
wzrokiem po treści w nich zapisanej.
- Wygląda na to, że Joasia dbała o to, by były
regularnie szczepione. Następne szczepienia dopiero za trzy miesiące na odrę,
różyczkę i świnkę. Muszą też wziąć trzecią dawkę na gruźlicę. Trzymaj te
książki gdzieś na wierzchu, żeby o tym nie zapomnieć.
- Chciałem cię prosić, żebyś została tutaj
chociaż przez tydzień… - Zaskoczył ją tą prośbą. Zdziwiona spojrzała mu w oczy.
- A co z pracą? Przecież przynajmniej jedno z
nas powinno być w firmie i to ja powinnam. Ty masz dużo spraw do załatwienia.
Szkoda, że jutro niedziela, bo mógłbyś zadzwonić do agencji i zapytać o jakąś
nianię. Poza tym nie mam ze sobą nic do przebrania.
- Zamówię ci taksówkę. Kierowca zawiezie cię
do Rysiowa i poczeka aż się spakujesz. Mógłbym ja to zrobić, ale znowu
musielibyśmy ciągać ze sobą dzieci. Zgódź się Ula, błagam. Nie poradzę sobie
bez ciebie. Dzwoniłem do Seby i on już wie, że może nas nie być przez
najbliższy tydzień.
- No dobrze… W lodówce przygotowane jest mleko
dla dziewczynek. Wystarczy je podgrzać. Nakarmisz je o dziewiętnastej. Ja
postaram się wrócić jak najszybciej, bo trzeba je jeszcze wykąpać.
W
pośpiechu pakowała rzeczy do podróżnej torby nie zważając na krytyczne uwagi
ojca. Starała mu się to wszystko wytłumaczyć, ale on i tak uważał, że poświęca
się dla Dobrzańskiego w imię jakiej głupiej idei. Wiedział o jej miłości do
niego.
- Myślisz, że jak tak ofiarnie mu pomożesz, to
on to doceni i odwzajemni twoje uczucie? To nie jest taki typ człowieka Ula. To
egoista. Nawet w obliczu takiej tragedii nie potrafi inaczej – mówił z
wyrzutem.
- Nie robię tego dla niego, ale dla dzieci.
Mówiłam, że zostały półsierotami? On nawet nie wie jak ma się nimi zająć. Wszystkiego
musi się nauczyć. Ja muszę go nauczyć. Nie bądź zły. Przecież robię dobry
uczynek, prawda?
Jestem pozytywnie zaskoczona, dzieciom najpierw jabłko nie smakowało bo Joanna pewnie im nie podawała. Dzieci muszą jeść owoce i warzywa żeby być zdrowe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam 😊
UsuńRenia
UsuńPóki co ani Marek ani Ula nie mają pojęcia, czym Joasia karmiła bliźniaczki. Ula postępuje zgodnie z własnym doświadczeniem jakie miała przy Betti.
Bardzo dziękujemy za komentarz. Pozdrawiamy. :)
Zachowanie Marka i jego egoizm doprowadzają mnie do irytacji. A Ulka też zachowuje się tak jak koń co ma klapki po obu stronach oczu i widzi tylko to co przed sobą, a pan egoista wykorzystuje to ile się da. Tłumaczenie, że robi to dla dzieci jest śmieszne albo ona sama siebie okłamuje. Wiadomo będąc przy dzieciach będzie również blisko Dobrzańskiego.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie jeszcze jeden szczegół czy Joanna nie miała własnych rodziców czy może to ja o tym nie doczytałam?
Dziękuję Wam bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam późną środową noc.
Julita
Julita
UsuńTakie było zamierzenie, że Marek ma być irytujący. Ma Was wkurzać i frustrować. Oczywiście, że Ula pomaga Markowi nie tylko ze względu na dzieci. To tłumaczenie było dla ojca, który i tak w nie nie wierzy. Zdecydowanie Ula ma klapki na oczach. To właśnie z tego powodu to opowiadanie nosi taki a nie inny tytuł.
Cieszy, że mimo późnej pory dałaś radę przeczytać i skomentować. Bardzo za to dziękujemy i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Dobrzański jednak nic sobie nie robi z tego, że jest ojcem dwójki dzieci. Szkoda dla niego Uli i w ogóle jakiejkolwiek kobiety. Jeszcze w szpitalu oskarżał swoją żonę …co ty zrobiłaś naszym dzieciom, co zrobiłaś mnie i sobie… zapewniał sam siebie, że musi dorosnąć i stać się odpowiedzialnym za siebie i swoje dzieci. Chęć zmiany swojego podejścia do życia uleciała z chwilą zaangażowania się Uli, która trwa przy nim, jak wspomniałaś w pierwszym rozdziale kilka lat, mniemam, że Ula została zatrudniona na miejsce Joaśki. To zdecydowanie za długo. Pozostaje tylko radzić Uli, zostaw to trzecie dziecko, znajdź sobie chłopaka i wychowuj własne dzieci.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco, czekam rozwoju sytuacji, Agata
Agata
UsuńUla jest doskonale świadoma swojej beznadziejnej miłości do Marka. Wie, że ona nigdy nie zostanie odwzajemniona a jednak nie potrafi odejść i od niego i z firmy. Wszyscy życzliwi jej ludzie powtarzają, że powinna żyć własnym życiem włącznie z ojcem, ale ona jest kompletnie zaślepiona a na dnie jej serca tli się jeszcze iskierka nadziei, że może jednak... Musi wydarzyć się coś wstrząsającego, co zmieni jej ogląd sytuacji i pozwoli podjąć jakąś konkretną decyzję o ułożeniu sobie życia z kimś innym.
Pięknie dziękujemy za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Z tych komentarzy wnioskuję, że w życiu Uli nastąpi trzęsienie ziemi i być może wyrwie Ją z zaślepinia Markiem. Postawa Uli jest bardzo szlachetna, bo dziewczynki by ucierpiały najwięcej. Choć Ula za swoją dobroć to i tak zapłaci wysoką cenę, bo Marek to wieczny Piotruś Pan i nawet śmierć żony jak do tej pory tego nie zmieniła. Choć cuda się zdarzają. Pozdrawiam serdecznie i dzięki za super część. Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńHalina
UsuńW jakiś sposób trzeba będzie przerwać to błędne koło. Ula musi się opamiętać i coś postanowić, bo już wie, że z Markiem nie będzie jej po drodze.
Bardzo dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Dorotka i Martusia są przepięknymi dziewczynkami. Joasia musiała być też piękną kobietą. Przez związek z Markiem i ciągłe zmartwienia straciła cały swój urok. Jej mąż dopiero w szpitalu zauważył jak była wycieńczona. Marek powinien mieć wyrzuty sumienia do końca życia. Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńMarek powinien mieć wyrzuty sumienia, ale rzecz w tym, że ich nie ma, bo wciąż uważa, że to on został pokrzywdzony, że Joasia targnąwszy się na swoje życie dokonała w jakimś sensie zemsty na nim za to, że nie był takim mężem i ojcem jak powinien. Póki co dominuje u niego pierwiastek egoistyczny i przez to Marek skoncentrowany jest tylko wyłącznie na sobie.
Serdecznie Cię pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Tak mi przyszło do głowy, że może gdyby Joasia i Marek się nie pobrali, to może by było lepiej? Samotne macierzyństwo jest bardzo ciężkie, ale przynajmniej nie musiałaby się martwić obojętnością męża. Marek po prostu jeszcze nie dojrzał do bycia mężem i tatą. Mimo wszystko wydaje mi się, że da sobie radę. Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńWiesz, to jest tak jak w powiedzonku"Gdybym wiedziała, że się przewrócę, to wcześniej bym usiadła". Trzeba pamiętać, że Joasia była szaleńczo zakochana w Marku a on w niej niekoniecznie, ale spłodził z nią dwójkę dzieci i właściwie dzięki swoim rodzicom zachował się jak należy biorąc z nią ślub. Nie łączyło się to jednak w żaden sposób z jego odpowiedzialnością za dzieci i żonę.
Pozdrawiamy serdecznie i dziękujemy za wizytę na blogu. :)
Ależ dziewczynki są piękne. Aż serce topi się jak wosk. Może Marek weźmie jednak za nie odpowiedzialność i nie będzie tak żerował na Uli? Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńOfiarność i oddanie Uli są bardzo Markowi na rękę. On bardzo ją lubi, ceni i szanuje, ale to nie przeszkadza mu bezkarnie ją wykorzystywać do własnych celów. Czy to jest prawdziwa przyjaźń, można by dywagować. Niewątpliwie im obojgu potrzebny jest spory wstrząs, żeby ich myślenie wróciło na właściwe tory.
UsuńPozdrawiamy i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Jak to jest, że taki podły zimny drań zdobywa serca każdej kobiety, na która spojrzy? Im większy padalec, tym ma większe branie. Przecież tak naprawdę, to wbrew logice. Liczę, że Marek dostanie za swoje! Miśka pozdrawia;)
OdpowiedzUsuńMiśka
UsuńNo nie wiesz jak to jest? Wystarczy na niego spojrzeć. Piękny, bardzo przystojny mężczyzna o uśmiechu powodującym szybsze bicie serca i mięknięcie kolan. Dopiero przy bliższym poznaniu wychodzi jakie z niego ziółko.
Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności. :)
Nie cierpię takiego Marka! Gdyby chociaż był wolny, to pal licho! Po co on się żenił? Przecież mógł płacić tylko alimenty. Wtedy i on by miał spokój i Joasia może by sobie ułożyła życie. A dziewczynki by miały oboje rodziców. Teraz biedne są półsierotami. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńNapisałam kilka opowiadań, w których idealizuję Marka. Tu to wcielony diabeł, chociaż o niewątpliwym uroku osobistym. Mareczek potrafi być bardzo kreatywny i to nie koniec jego możliwości, o czym wkrótce się przekonasz. Marek rzeczywiście mógł ograniczyć się do płacenia alimentów na dzieci, ale pamiętaj, że największy wpływ na decyzję o ożenku z Joasią mieli jednak Dobrzańscy.
Dziękujemy pięknie, że zajrzałaś. Najserdeczniej pozdrawiamy.:)
Nie ma co się dziwić, że Joanna nie miała grama tłuszczu. Przecież lodówka świeciła pustkami. Nikt jej nie pomagał. Czy ona nie miała żadnej koleżanki, rodziny? Czemu nie schowała dumy do kieszeni i nie poprosiła o pomoc Dobrzańskich? Dobrze, że chociaż dziewczynki są zdrowe i zadbane. Z ogromną chęcią przeczytam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńAż tak bardzo nie poszłam z tą historią, żeby zagłębiać się w koneksje rodzinne Joasi, czy tez obecność przy niej jakichś przyjaciół. Ona miała być tu symbolem samotnej, zdesperowanej, obciążonej depresją matki, która nie radzi sobie z życiem. Jest postacią tragiczną pozostawioną samą sobie.
Bardzo dziękujemy Ci za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
To prawda, że Ula jest dorosła, ale może jednak posłucha Józefa? On ma sto procent racji. Szkoda żeby cierpiała przez niespełnioną miłość. Może spokojnie ułożyć sobie życie z kimś innym. Marek poradzi sobie z dziećmi, a jak nie, to pomogą seniorzy. Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńMiłość Uli do Marka jest bezgraniczna i rozsądne słowa Józefa nic tu nie wskórają. Ona wie, że ojciec ma rację, ale nie potrafi się uwolnić ani od Marka ani od firmy. Jest jak narkoman na głodzie. Przeżywa konflikt serca z rozumem i dopiero później się okaże, które z nich zwycięży.
Pozdrawiamy cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Do łóżka to łatwo było pójść, ale wziąć odpowiedzialność za to, co zrodziło się z tych uciech, to już nie łaska?! Marek powinien się modlić, aby żadna inna dziewczyna nie pojawiła się u niego z tym samym problemem! Ula powinna mu pomóc, ale tylko krótko! Później niech radzi sobie sam! Joasia jakoś dawała radę, to on nie może? Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńJoasia nie dawała rady. Miotała się i nie radziła sobie. Zakodowane miała tylko w głowie, że nie może zaniedbać dziewczynek, bo kochała je nad życie. Marek to egoista pozbawiony empatii przynajmniej w stosunku do żony. Wieczny Piotruś Pan przedkładający dobrą zabawę nad obowiązki rodzinne. Teraz po śmierci Joasi wydaje się, że on się zmieni, ale to nie takie proste.
Serdecznie pozdrawiamy i dziękujemy za komentarz. :)
Tak się zastanawiam, czy ten psycholog komukolwiek kiedykolwiek pomógł? Takie książkowe brednie. No może nie do końca, ale psycholog, to chyba powinien mieć indywidualne podejście. Każdy inaczej przeżywa śmierć bliskiej osoby. Może psycholog będzie Markowi potrzebny po jakimś czasie? Jak np. dopadnie go proza życia? Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńMarek też uznał, że ten psychologiczny bełkot, to nie dla niego, dlatego wyszedł z gabinetu lekarza zanim ten skończył wykład. To nie jest ten typ, który poddaje się takim sugestiom i zaczyna postępować zgodnie z nimi. A proza życia oczywiście go dopadnie, ale znacznie później.
Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. Przesyłamy serdeczności. :)
Pomysł Uli z nianią, to strzał w dziesiątkę! Tylko żeby Marek na nianię nie przerzucił wychowania Mart i Doroty! Chociaż, jak niania będzie starsza i z agencji, to z całą pewnością nie pozwoli na to. A dziewczynki będą miały dobrą opiekę. Trzymam kciuki za ten pomysł. Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńChyba bez niani się nie obędzie. Oni mają tylko tydzień urlopu w czasie którego Marek musi załatwić pochówek Joasi i wszystkie sprawy z tym związane. Niania jest niezbędna, żeby zająć się dziećmi, jak Marek będzie w firmie.
Bardzo dziękujemy za wpis. Jesteśmy wdzięczne, że zajrzałaś. Pozdrawiamy. ;)
Dobrzańscy się obudzili?! Teraz im żal, teraz nie wiedzą co się stało? A gdzie byli przez ten czas? To niemożliwe żeby nic nie zauważyli. Od kiedy oni są tacy taktowni i nie chcieli się wtrącać do młodych? Niech Krzysztof się kuruje, ale później będą musieli pomagać Markowi. Muszą chociaż sprawdzać co się dzieje z dziewczynkami. Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina
UsuńDobrzańscy a zwłaszcza Helena nie chcieli ingerować w wychowanie dzieci. Wciąż liczyli na to, że małżeństwo i obowiązki związane z maluchami spowodują, że ich syn zacznie być wreszcie odpowiedzialny. Pomylili się i chyba jednak nie znają swojego syna tak dobrze.
Pozdrawiamy Cię serdecznie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Czarno to widzę. Marek nic nie zrozumiał, szkoda. Teraz chyba też myśli, że sprawa załatwiona, bo Ula mu pomoże. Szczeniak i tyle! Szkoda tylko Martusi i Dorotki. Zasługują na ogrom miłości i troski. Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńMarek jeszcze długo nie będzie rozumiał. Nie pozwoli na to jego egoizm. Na razie pomoc Uli jest mu bardzo na rękę i będzie ją wykorzystywał ile się da.
UsuńPozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Marek jeszcze nie wie, że związek oparty na przyjaźni jest trwalszy i szczęśliwszy? Czego on szuka? Goni na oślep zamiast rozejrzeć się wokół siebie. Obojętnością robi tylko krzywdę Uli. Niech uważa, bo jeszcze będzie tego żałował! Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńDo tej pory dla Marka liczył się wyłącznie on sam. Nie ma pojęcia, że Ula od wielu lat darzy go uczuciem i wciąż traktuje ją tak samo jak na początku znajomości. Gdyby był świadomy tej miłości być może traktowałby ją inaczej, chociaż nie wiadomo,bo raczej wszystkie kobiety włączając w to zmarłą żonę traktował przedmiotowo.
Pięknie dziękujemy za wpis. Serdecznie pozdrawiamy. :)
Depresja choroba cywilizacyjna się kłania. Moja babcia często opowiadała, ze wychowała czwórkę dzieci na pieluchach tetrowych, bez tych wszystkich udogodnień i chodziła do tego do pracy na dwie zmiany. Dlatego chyba kiedyś kobiety nie miały czasu na rozmyślania nad swoim losem i tym samym nie miewały depresji poporodowych. Szkoda że Joasia nie spakowała siebie i dziewczynek i nie odeszła.Mogłaby się starać o wysokie alimenty. A tak cała wina spadła na Marka i będzie długo się za nim to ciągnęło. Mam wrażenie jakby zrobiła to specjalnie i zemściła się za to że jej w niczym nie pomagał. Tylko że nie pomyślała, że najbardziej dzieciom szkodzi. Znała przecież charakter Marka i wiedziała, że ojciec z niego żaden i ze wszystko w kieliszku będzie topił.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Niepoprawna romantyczka
UsuńJoasia nie miała depresji poporodowej, ale depresję spowodowaną nadmiarem obowiązków i stosunkiem Marka do niej i dzieci. Oczywiście, że jej próba samobójcza była rodzajem zemsty. To wynika z listu, który zostawiła dla Marka. To w nim napisała mu przecież, że skazał ją na los samotnej matki i nie pomagał w niczym. Miała słabą psychikę. Nie była kobietą asertywną, potrafiącą walczyć o swoje, dlatego targnęła się na własne życie. Jej wyobrażenia o życiu z Markiem bardzo rozminęły się z rzeczywistością.
Bardzo dziękujemy za komentarz. Serdecznie pozdrawiamy. :)
Współczuję Markowi. Oczywiście nie jest aniołem, ale chyba też nie jest bez serca? Uli jest łatwiej zapanować nad sytuacją, bo nie była związana uczuciowo ani z Joasią, ani z dziewczynkami. Mam nadzieję, że Marek jeszcze nam pokaże, że porządny z niego facet. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńW każdym opowiadaniu tak jak i w serialu chodzi o przemianę. W serialu Ula wypiękniała a Marek zmienił się na lepsze, kiedy się w niej zakochał i nie chciał już słyszeć o innej kobiecie. To opowiadanie pod tym względem nie odbiega od innych. Będzie w nim i przemiana, która dotyczyć będzie ich obojga.
Serdecznie dziękujemy za komentarz. Pozdrawiamy. :)
Organizacja, opanowanie i umiejętności. Ula to wszystko ma. Potrafi postawić Marka do poziomu, potrafi zapanować nad dziećmi, potrafi zaplanować najbliższą przyszłość. Szkoda tylko, że nie potrafi wpłynąć na uczucia Marka względem niej. Do następnego czwartku Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńTo wszystko prawda. Ula jest zorganizowana pod każdym względem, ale kompletnie sobie nie radzi z własnymi uczuciami do Marka. Nie ma wątpliwości, że gdyby wyznała mu miłość skończyłaby się ta piękna przyjaźń i każde poszłoby w swoją stronę, a tego póki co by nie zniosła, bo nie potrafi go nie widywać każdego dnia.
Pozdrawiamy Cię pięknie i przesyłamy serdeczności. :)
Opowiadanie powinno być nauczką dla rodziców. Nie wolno namawiać dzieci na małżeństwo tylko dlatego, że tak wypada, że to honorowe zachowanie, bo co ludzie powiedzą! Z wielkiego szczęścia, które miało zagościć u Marka i Joanny, wyszło ogromne nieszczęście. Wszyscy na tym cierpią. Głupia decyzja. Teraz trzeba zrobić wszystko, żeby zapewnić dziewczynkom chociaż odrobię szczęścia i poczucia bezpieczeństwa. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńSwatanie małżeństw, to najgorszy z pomysłów. Nie był już trafiony w przypadku Pauliny, ale Dobrzańscy są ludźmi honoru i uznali, że zaślubiny Marka i Joasi będą najlepszym wyjściem, by zapewnić dzieciom pełną rodzinę. Jak się okazało, Marek kompletnie nie był na to gotowy i to on ponosi winę, że małżeństwo okazało się nieudane, poniosło klęskę i zakończyło się śmiercią Joasi, bo on nie potrafił i nie chciał się zmienić.
UsuńPozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za wpis. :)
A Ula na pewno zostanie u Marka tylko tydzień, czy zrobi z niej regularną nianię po godzinach? I jeszcze będzie tak, że Ula będzie wypruwać sobie żyły dla Marak i w pracy, i w domu. Gdzie jest jakiś inny facet, ewentualny narzeczony lub przyjaciel np. Maciek? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJakie będzie zaangażowanie Uli w pomoc dla Marka i jego dzieci opisuję w kolejnych rozdziałach. W tym opowiadaniu Maciek został pominięty a ewentualny kandydat na narzeczonego nie istnieje, bo Ula nie szuka kontaktów z innymi mężczyznami. Kocha przecież do szaleństwa Marka.
UsuńDziękujemy za wizytę na blogu. Cieplutko pozdrawiamy. :)
No to Marek został wdowcem. Nawet z dwójką dzieci może być interesujący i może pójdzie w tym kierunku i będzie chciał znaleźć jak najszybciej mamę dla bliźniaczek i wybór padnie na Ulę. Nie było nic o akcjach to może tym ją zrani. Z wypracowania oświadczy się a Ula zbyt późno się dowie o tym.
OdpowiedzUsuńZ własnego doświadczenia wiem ile pracy jest przy dwójce dzieci. Ja na szczęście mam męża odpowiedzialnego mamę teściową i siostrę.
Miało być z wyrachowania a nie wypracowania. Tylko telefon płata takie figle.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło
RanczUla
UsuńW każdej sytuacji Marek jest dobrą partią chociaż zainteresowane nim kobiety pojęcia nie mają jakim jest wielkim egoistą. Niestety nie będzie szukał mamy dla bliźniaczek, bo bardziej odpowiada mu rozwiązłe życie singla. Gdyby nie naciski seniorów z Joasią też by się nie ożenił. Poza tym Ula nie jest w sferze jego zainteresowań. Nie postrzega jej jak kobiety, z którą mógłby się związać, ale traktuje jak oddanego przyjaciela.
Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Chciałałabym dać Markowi szansę jego zachowanie wobec Joanny było okropne,facet miał wszystko gdzieś,ale czasami tragedia otwiera oczy. Ula go kocha więc mu pomaga nie widzi też zagrożenia,przeprowadzka to nie jest dobry pomysł .Faktycznie powinien zatrudnić nanie niestety to nie jest tak proste ,bo nie wszystkie są takimi za jakie się podają.Takie maluchy bardzo absorbujące i potrzebują dużo uwagi nie mam swoich jeszcze dzieci ,ale doświadczenie z dziećmi mniejszymi i większymi owszem.A wracając do opowiadania to nie wiem jak Marek sobie poradzi. Ula nie może mu ciągle pomagać. W końcu też musi zrozumieć jakim jest dupkiem. Chyba nie zacznie wrzeszczeć na nie, szarpać i bić.wiele się słysz o katujacych rodzicach ,a on może nie wytrzymać ich płaczu,marudzenia zwłaszcza gdy się przeziebiom mogą mu puścić nerwy i co wtedy. Wiem zakładam czarny scenariusz ,ale on został sam i jest zły i bezradny ,a poza tym wykorzystuje jeszcze biedną Ule. Powinna gdzieś wyjechać, zapomnieć o nim i zająć się swoim życiem .Wiem , że łatwe to dla niej nie będzie. Piszesz przeważnie happy endy więc chyba Marek się poprawi.Ja do pisania na blogu chyba na razie nie wrócę.Pisze dalej ,ale zrezygnowałam z publikowania. Bo z pisania całkowicie zrezygnować nie potrafię,ale nie wiem czy pojawi się coś na blogu oprócz zakończenia opowiadania o Singielce. I tak nikt nie czytałby nowych postów ,bo lubię dodawać wątki kryminalne i drastyczne ,które źle się kończą. Czekam na cd. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJustyna
UsuńMarek z całą pewnością nie będzie się wyżywał na dzieciach. Można wszystko mu zarzucić, ale nie to, że może się dopuścić przemocy wobec słabszych. Joasia zmarła, ale on na razie nie będzie miał z tego powodu wyrzutów sumienia, choć w liście to jego obarczyła winą za swoją śmierć.
Jeśli chodzi o Twojego bloga, to pozwolę się z Tobą nie zgodzić. Właśnie dlatego, że miewasz genialne pomysły na opowiadania, zupełnie nie standardowe, wręcz unikalne, Twój blog zdecydowanie się wyróżnia od innych. Wierz mi, że są ludzie, którzy to doceniają i chociaż nie komentują, to jednak czytają. Nie rezygnuj. Jest już nas tak mało, że można policzyć blogi o BrzydUli na palcach jednej ręki.
Bardzo dziękujemy Ci za długi komentarz. Serdecznie Cię pozdrawiamy i wierzymy, że jeszcze przemyślisz decyzję na temat publikacji na Twoim blogu. :)
Ula robi za męczennicę i jak dobrze to Józef określił "w imię idei", która jak na razie nie może się spełnić, bo Marek jest 200 procentowym egoistą. Nawet śmierć Aśki nie spowodowala jego rozmyślań o swoim postępowaniu. Oby nie doszło do większej tragedii, która może w końcu otrzeźwić Dobrzańskiego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;)
ANN
UsuńJedna tragedia wystarczy a Marek nie jest jeszcze na tym etapie, by zrozumieć powody tej tragedii i swoją winę w tym wszystkim. To on uważa się za pokrzywdzonego przez los, bo to przecież Joasia według niego okazała się egoistką, bo egoistycznie odebrała sobie życie zostawiając mu dwójkę małych dzieci. Jeszcze dużo wody upłynie nim on zacznie dostrzegać błędy, które popełnił.
Bardzo dziękujemy za wpis. Serdecznie pozdrawiamy. :)