ROZDZIAŁ
10
Ula
Żadne słowa nie wyrażą bólu
jaki czuję po Twoim wyjeździe. Mam wrażenie, jakbym stracił kogoś dla mnie
najważniejszego i mi najbliższego. Nie wiem czy się z tym pogodzę. Nie
powinienem tak myśleć ze względu na pamięć po Joasi, ale rozpaczam znacznie
bardziej niż wtedy, gdy ona umarła. Jestem ci bardzo wdzięczny, że uprzedziłaś
dziewczynki o swoim wyjeździe. Dzięki Tobie dobrze to zniosły a ja miałem
ułatwione zadanie. Rozmawiałem z nimi przy kolacji. Ugotowaliśmy spaghetti
według Twojego przepisu. Dziewczynki doskonale go zapamiętały i dzięki temu
wyszło pysznie.
Byłem dzisiaj u rodziców i
rozmawiałem z mamą. Nie mogę poradzić sobie z żalem i wyrzutami sumienia, bo
nie mogłem nic zrobić, żeby Cię zatrzymać. Mama uświadomiła mi bardzo wiele
rzeczy a rozmowa z nią po prostu mną wstrząsnęła. Byłem ślepy Ula. Nie
zauważałem tak wielu oczywistych znaków, że sam sobie się dziwię. Jeśli będzie
dane nam się jeszcze spotkać, chciałbym Ci to wszystko wyjaśnić i prosić o
wybaczenie. Mam nadzieję, że swoim postępowaniem zasłużę sobie na nie.
Błądziłem przez lata i szukałem nie wiedzieć czego. Okazało się, że przez ten cały
czas miałem szczęście w zasięgu ręki i nie potrafiłem go docenić. Odcinam
przeszłość grubą kreską i zaczynam wielką przemianę. Robię to dla Ciebie i dla
dziewczynek, które kochamy oboje. Mam nadzieję, że kiedyś powiesz mi prosto w
oczy, że jesteś ze mnie dumna.
Życzę Ci szczęścia moja
najwierniejsza z wiernych i najlepsza z najlepszych.
Marek.
Wytarła
twarz. Była mokra od łez. - Czyżby on
wreszcie zrozumiał? Co powiedziała mu Helena? – Ten sms wydał jej się
bardzo szczery. Marek jest gotowy do zmian. Miała nadzieję, że wytrwa w tym
postanowieniu, że głęboko przemyśli to, co wydarzyło się w jego życiu w
przeszłości i wyciągnie z tego mądre wnioski. Dziewczynki zasługują na mądrego
tatę, a nie wiecznie bawiącego się lekkoducha. Kładła się spać pokrzepiona
słowami Marka. Bardzo chciała wierzyć, że to co napisał jest prawdą.
Przez
pierwsze kilka dni wdrażała się w nowej pracy. Dyrektor Rycka osobiście
wprowadzała ją we wszystkie zagadnienia dotyczące budżetu ogrodu.
- Tu zawsze mamy deficyt i permanentnie
jesteśmy niedofinansowani. Można powiedzieć, że stosujemy ekwilibrystykę
finansową, żeby na wszystko starczyło. Przed każdym wejściem do parku
umieściliśmy spore puszki na dobrowolne datki, ale rzecz jasna nie możemy
liczyć na zbyt wiele. Zwierząt jest sporo i każde ma inną dietę. Obszar parku
też jest ogromny. Na całości nasadzono mnóstwo różnych gatunków drzew, urządzono
małą architekturę. To wszystko wymaga pracy i nakładów, bo drzewa trzeba
przycinać a trawę kosić. Nie jest nam łatwo.
- Nie myśleliście nigdy o zorganizowaniu akcji
na przykład „Pomóżcie zwierzętom przetrwać zimę?” Chodzi o nowe klatki, zbiórkę
starych koców, nawet zbiórkę żywności. Wystarczy tylko to nagłośnić, może
zrobić jakiś festyn póki jest ciepło. Mogłabym się tym zająć w wolnej chwili.
Myślę, że ludzie wciąż są dobrzy i kochają zwierzaki. Rozumieją, że park jest
wielką atrakcją i jeśli zostaną jej pozbawieni, skończy się chodzenie na
spacery i podziwianie zwierząt. ZOO w przeciwieństwie do Parku Linowego, czy
Wesołego Miasteczka otwarte jest przez okrągły rok i to jest wielki atut.
Anna
Rycka słuchała słów Uli jak natchniona. Właśnie ktoś taki był tu potrzebny.
Ktoś kreatywny, z dobrymi pomysłami i energiczny. Zapaliła się do tych
pomysłów.
- Pojedziemy obie do prezydenta miasta i
przedstawimy mu nasze plany. Z reguły jest nam przychylny i wiele rzeczy może
udostępnić za darmo choćby wydrukowanie plakatów. Idzie nam na rękę, bo
przecież to on przyznaje parkowi budżet i dobrze wie, że jest go zdecydowanie
za mało. Z każdym rokiem mniej. Dopracujemy wszystkie szczegóły i odwiedzimy go
wkrótce.
Następnego
dnia po wyjeździe Uli Marek dzięki temu, że dziadkowie odprowadzali dziewczynki
do zerówki, pojawił się w pracy bardzo wcześnie. Skontaktował się z Adamem
Turkiem, głównym księgowym firmy, kiedyś prawą ręką Alexa i poprosił go, żeby
przyszedł.
Nie
rozwodząc się zbytnio poinformował go, że jego szefowa musiała nagle wyjechać i
od teraz on zostanie pełniącym obowiązki dyrektora finansowego.
- Nie proponowałbym ci tej funkcji gdybym
uważał, że jesteś niekompetentny. Wiem, że jesteś sumienny, rzetelny,
obowiązkowy i na pewno sobie poradzisz. Pytanie tylko, czy się na to zgodzisz.
Jeśli się sprawdzisz osobiście wręczę ci dyrektorską nominację.
- Oczywiście, że się zgadzam. Alex tylko
obiecywał mi przez lata dyrektorski stołek, ale na obiecankach się skończyło.
Mam dobry i doświadczony zespół, na pewno sobie poradzę.
Marek
podszedł do niego i uścisnął mu dłoń.
- Na to właśnie liczyłem. Przenieś się od razu
do gabinetu i uprzedź o wszystkim swoje dziewczyny. Z tego co przekazała mi Ula
wiem, że sierpień zamknęła na czysto i nie ma żadnych zaległości. Na biurku zostawiła
teczki więc możesz to sprawdzić, choć myślę, że to strata czasu, bo Ula nic nie
robiła połowicznie. Zacznij działać. Pensja od tego miesiąca będzie
dyrektorska, to zrozumiałe.
Adam
rozciągnął usta w błogim uśmiechu i podziękował Markowi. Gnębiły go raty, które
teraz będzie mu łatwiej spłacić.
Ledwie
Turek zamknął za sobą drzwi pokazał się w nich Olszański. Przywitał się z
przyjacielem i ciężko usiadł na kanapie.
- Zastanawiałeś się co dalej? – zagadnął.
- Odkąd wyjechała nie myślę o niczym innym.
Rozmawiałem z mamą. Potrzebowałem tej rozmowy, bo nie umiem poradzić sobie sam
ze sobą. Nie mogę uwierzyć, że tak po prostu zostawiła nas i wyjechała. Nie
rozumiałem jej pobudek. Dopiero mama otworzyła mi oczy na wszystko. Zawsze
miała z Ulą dobre relacje. Zresztą ty kilka lat temu sugerowałeś, że Ula mnie
kocha. Nie uwierzyłem ci i zbagatelizowałem twoje spostrzeżenia. Gdybym nie był
takim dupkiem… - przełknął nerwowo ślinę. Znowu zaszkliły mu się oczy. – Straciłem
ją Seba. Straciłem na zawsze. Nie mogę sobie darować, że byłem aż tak ślepy.
Ona mnie kochała, a ja na jej oczach puszczałem się z pannami wątpliwej
reputacji i robiłem to nawet tu w firmie sądząc, że nikt tego nie odkryje. Ona
wiedziała o wszystkim, choć nie od niej się tego dowiedziałem a od mamy. Tak
bardzo przywykłem do obecności Uli w moim życiu i życiu dziewczynek, że do
głowy mi nie przyszło, że ona ma przecież swoje własne, które przez lata
poświęcała dla nas. Wykorzystywałem to na każdym kroku jak ostatni drań.
Szedłem z tobą do klubu, balowałem do bladego świtu a ona niańczyła moje
dzieci. Odchodząc uświadomiła mi jak bardzo byłem nieodpowiedzialny, jak bardzo
beztroski, jak bardzo podły. Dla własnej wygody i przyjemności zrobiłem z niej
niańkę, służącą i Bóg wie kogo jeszcze. Wykorzystywałem jej dobroć, łagodność i
uczynność. Mama powiedziała mi, że ona robiła to wszystko tylko z jednego
powodu. Kochała mnie tak mocno, że nie potrafiła odmówić. Jestem zdruzgotany
Seba i kompletnie załamany. Nie wiem jak sobie poradzę bez niej, nie wiem czy
dam radę, ale jedno jest pewne, że muszę zmienić swój dotychczasowy styl życia.
Mam dwójkę wspaniałych dzieci i nie spieprzę już nic więcej. Będę harował i
będę się starał ze wszystkich sił, bo wierzę, że któregoś dnia staniemy oboje
twarzą w twarz a ja będę jej patrzył prosto w oczy z podniesioną głową, bo już
nie będę musiał się niczego wstydzić - ukrył w dłoniach mokrą od łez twarz. –
Strasznie za nią tęsknię… Czuję się tak, jakby wyrwano mi serce.
- A ja myślę Marek, że ty też ją kochasz,
chociaż nie zdajesz sobie z tego sprawy. Gdyby było inaczej nie rozpaczałbyś aż
tak. Zachowujesz się tak, jakbyś pochował kogoś naprawdę bliskiego. Ula nie
umarła a ty możesz jeszcze wszystko naprawić. Ja ci pomogę. Rozruszamy tę firmę
i wyniesiemy ją na szczyt. Kończymy z łajdackim życiem i hulankami w klubach.
Od teraz stajemy się porządnymi facetami. Powiedziała ci dokąd wyjeżdża?
- Nie… Uznała, że to nie moja sprawa.
Zabroniła mi nawet dzwonić. Wczoraj wysłałem do niej sms-a, ale nie wiem, czy
doszedł, bo mówiła, że zmienia numer telefonu.
- Gdyby zmieniła, to na twoim ukazałaby się
prawdopodobnie informacja, że nie doszedł do odbiorcy, a skoro tak nie było, to
oznacza, że jednak dotarł. No dobra – Sebastian podniósł się z kanapy –
zabieramy się do roboty. Co na dzisiaj w planie?
- Ja muszę iść do Pshemko i zapytać, czy są
gotowi z jesienno-zimową kolekcją. Ty mógłbyś pojechać do Pomarańczarni z umową
i dopilnować, żeby podpisali. Zanim to zrobisz daj ogłoszenie, że potrzebuję
asystenta. Ma być facet po Szkole Głównej Handlowej przynajmniej z paroletnim
doświadczeniem.
Ula
zawsze była tytanem pracy. Jeśli już za coś się zabierała, to poświęcała się
temu bez reszty. Trzy pierwsze tygodnie pracy były dla niej prawdziwym wyzwaniem.
Rycka przystając na pomysł akcji charytatywnej dla ZOO dała jej we wszystkim
zielone światło. Zostawała w biurze do samego wieczora drukując tysiące ulotek
z treścią, którą wcześniej zredagowała. Zrobiła projekt wielkiego plakatu,
którego kolorowe kopie zostały wydrukowane w Urzędzie Miasta i rozklejone w
ważniejszych punktach Katowic i miastach ościennych. Zgłosili się do pomocy
wolontariusze i to dzięki nim powstawała scena i cała otoczka przyszłego
festynu. Sam prezydent objął patronatem tę akcję przyznając niewielką pulę
pieniędzy na najpotrzebniejsze wydatki. Każdego dnia zgłaszały swój akces
tutejsze zespoły muzyczne i ludzie zajmujący się rozrywką. Skromny pomysł,
który wylęgł się w głowie Uli nabierał coraz większego rozmachu. Każdego
wieczora kładła się spać z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku i każdego
wieczora przed snem odczytywała kolejny raz sms od Marka. Tęskniła za dziećmi i
za nim. Przypuszczała, że lepiej zniesie tę rozłąkę, że jest silniejsza,
tymczasem nie było dnia, żeby nie płakała z powodu tego oderwania od nich. Nie
zmieniła numeru telefonu. Nie sądziła, że Marek odważyłby się do niej
zadzwonić. Zresztą i ona nie miałaby odwagi odebrać. W wiadomościach usłyszała
zapowiedź pokazu jesienno-zimowej kolekcji F&D. Pokazano Marka, który
opowiadał o projektach i kunszcie Pshemko, a także pomyśle ekspansji firmy na
rynki Europy.
- Jesteśmy otwarci na wszelkie propozycje
podobnych firm jak nasza. Oczekujemy od przyszłych partnerów wymiany
doświadczeń. Ze swojej strony proponujemy pełną współpracę dotyczącą naszych
kolekcji i sprzedaż odzieży przyszłych kooperantów w naszych sztandarowych
butikach. Kolejne plany to regularne wydawanie naszego kwartalnika pokazującego
najnowsze trendy modowe i to, co najchętniej noszą polskie elegantki.
Gładziła
twarz Marka na monitorze i zalewała się łzami. Najwyraźniej wziął sobie do
serca wszystkie jej rady i zaczął działać.
- Tak trzymaj kochany, to dobry kierunek. Dasz
radę – szeptała.