ROZDZIAŁ 9
Dzięki
temu, że członkowie Febo-Dobrzańskiej rodziny zjawili się w szpitalu koło
dziewiątej, mogli jeszcze porozmawiać z Pauliną i wesprzeć ją na duchu. Marek
przedstawił rodzicom Ulę. Znali ją wyłącznie z opowiadań syna i Alexa.
Przywitali się z nią serdecznie. Wiedzieli, jak wiele Paulina jej zawdzięcza.
- Dziękujemy, że pojawiła się pani w życiu
naszych dzieci – mówiła do niej Helena. – Byliśmy wstrząśnięci, kiedy
zdiagnozowano u Paulinki tę straszną chorobę. Płakaliśmy razem z nią. Ona była
kompletnie załamana i jesteśmy pełni podziwu dla pani pracy, bo ona dzisiaj
jest już zupełnie inna. Aż dziw, jak dobrze znosi przygotowania do zabiegu.
- Ona przede wszystkim bardzo się boi, ale
nauczyła się panować nad strachem. Wie, że jej celem jest pokonać raka i tego
się trzyma. Pójdę jeszcze z nią porozmawiać. Przepraszam na chwilkę.
Podeszła
do łóżka i uścisnęła Paulinie dłoń.
- Jesteś bardzo dzielna. Zanim cię uśpią,
oddychaj spokojnie i wyobrażaj sobie siebie w pełni sił. Pomyśl, że wytną z
ciebie to, co najgorsze i potem będzie już tylko lepiej. Ja trzymam mocno za to
kciuki. Jak się obudzisz, my będziemy tu wszyscy.
- Dziękuję, Ula. Za wszystko.
Za pięć
dziesiąta zabrano Paulinę na blok operacyjny. Oni wszyscy zeszli do szpitalnej
kawiarenki, żeby wzmocnić się kawą. Zabieg miał potrwać około trzech godzin.
Rzeczywiście
nie trwał o wiele dłużej. Po nim rozmawiali z chirurgiem, który opowiedział im
o przebiegu operacji i o tym, jak Paulina ją zniosła.
- Usunęliśmy całą pierś i węzły chłonne
pachowe. Jak wiecie państwo, na tych po prawej stronie odkryliśmy trzy ogniska
rozsiewu raka. Chora ma założone dreny w miejscu amputowanej piersi. W szpitalu
przetrzymamy ją przez trzy doby. Za tydzień, licząc od dnia wypisu, trzeba ją
przywieźć na poliklinikę i tam, o ile będzie wszystko w porządku, dreny zostaną
usunięte. Szwy daliśmy rozpuszczalne więc powinny się wchłonąć same. Za sześć
do ośmiu tygodni przejdzie brachyterapię. Podczas wizyty opowiadałem, na czym
ona polega i to chyba wszystko. Na razie jest słaba i jeszcze pod wpływem
narkozy więc nie zalecałbym długiej wizyty, żeby jej nie męczyć.
Zgodnie
z zaleceniem lekarza nie siedzieli u Pauliny długo. Ona była momentami zupełnie
niekontaktowa i przysypiała pod wpływem wciąż działającej narkozy.
- Przyjedziemy tu jutro rano. Do jutra na
pewno się już wybudzi i będzie można z nią porozmawiać - zarządził Marek. –
Alex, ty wracasz do biura, tak? Ja odwiozę Ulę i jadę do domu. Nie byłbym w
stanie skupić się dzisiaj na niczym. A wy – zwrócił się do rodziców –
przyjedziecie tu jutro? Jak się źle czujesz tato, to może odpuśćcie sobie tę
wizytę.
- Na pewno będziemy. Ona musi wiedzieć, że
wspieramy ją z całych sił.
Przed
szpitalem pożegnali się ze wszystkimi i ruszyli na Targową. Ula chciała tam wysiąść
i zrobić sobie jakieś niewielkie zakupy. Marek postanowił jej towarzyszyć.
- Miałeś pojechać do domu, żeby odreagować… -
przypomniała mu Ula.
- No miałem, ale spacer też jest na to
lekarstwem. Połażę trochę i przewietrzę głowę. Podziwiam cię, wiesz? Podziwiam
twój stosunek do Pauliny i to, jak bardzo jesteś odporna na pewne rzeczy.
Zaciskasz zęby i walczysz. Nie wiem, skąd masz tyle siły i determinacji. Ja już
wymiękałem w tym szpitalu. Nie znoszę szpitali, nie znoszę tego septycznego
zapachu, a jednak przez ostatnie miesiące wręcz przesiąkłem nim. Chyba nie dam
rady się na niego uodpornić.
- To też zaciśnij zęby. Pomyśl, że szpital to
teraz twoja rzeczywistość. Podjąłeś się bardzo trudnej, choć szlachetnej rzeczy
i dobrze wiesz, że szpital jest integralną częścią leczenia Pauliny. Im
bardziej będziemy o nią dbać, tym szybciej ona stanie na nogi.
- Boję się, co będzie potem… To znaczy, jak
ona wyzdrowieje. Od momentu zaręczyn ona miała ogromne parcie na szkło. Już
następnego dnia zaczęła przygotowania do organizacji ślubu. Choroba to
przerwała, a ja doszedłem do wniosku, że wcale mi z nią nie po drodze. Byłbym
ostatnim draniem gdybym ją zostawił w chorobie. Nie mam też sumienia powiedzieć
jej, że tego ślubu nie będzie, bo chcę zerwać zaręczyny. To by ją dobiło.
- To prawda, że to jeszcze za wcześnie. Będzie
zbyt słaba i mało odporna na takie wiadomości, ale myślę, że jak już się
wzmocni, będziesz musiał przeprowadzić z nią taką rozmowę. Nie możesz całe
życie udawać, że ją kochasz, bo unieszczęśliwisz i ją, i siebie.
Po
trzech dniach wypisano Paulinę ze szpitala. Była bardzo obolała. Cierpień
przysparzały jej też dreny, z których sączyła się krwista ciecz. Do wypisu
dostali też wykaz lekkich ćwiczeń, które powinna wykonywać. Nie było to nic
karkołomnego, ale przy bólu, jaki odczuwała, niełatwo było jej wykonywać nawet lekkie
ruchy, na przykład wzruszanie ramionami, czy podnoszenie rąk poniżej wysokości
barków. Ula znowu wcierała w jej ciało specjalne maści i próbowała z nią ćwiczyć.
Kiedy mocno cierpiała, Ula dawkowała jej przeciwbólowe leki.
Mimo
bólu Paulina cieszyła się, że jest już w domu. Tu czuła się najlepiej. Ula
dbała o nią serwując soki i smaczne posiłki. Rany pooperacyjne zaczynały się
goić. Na początku miała zaognione miejsca na skórze w okolicy rozległej blizny
po usunięciu piersi, ale i one z czasem zyskały normalną barwę. Lekarz
wprawdzie uprzedzał ją, że może gorączkować lub dostać jakiejś infekcji, ale
dbałość o higienę i wielkie starania Uli, żeby nie zanieczyścić ran, zrobiły
swoje. Po tygodniu pojechali wraz z nią na poliklinikę. Tam stwierdzono, że
rany goją się bardzo dobrze, a z drenów nie wycieka już płyn. Usunięto je, a
Paulina poczuła od razu ogromną ulgę. Na wizycie lekarskiej jej lekarz
wyznaczył termin brachyterapii. Powiedział, że to będzie po sześć godzin
leżenia w jakiejś komorze w przeciągu dwóch dni.
- W pierwszym dniu zainstalujemy pod lekką
narkozą aplikatory wycelowane w wątrobę i miejsca pooperacyjne. Co godzinę
przez dziesięć minut będziemy przez nie dawkować silne promieniowanie. Nikt z
personelu nie może przebywać wówczas w komorze, ale będzie miał z panią stały
kontakt przez komunikator. Jeśli pani poczułaby się źle, należy to natychmiast
zgłosić. Po brachyterapii ustalimy postępowanie odnośnie dalszego leczenia. Nie
wykluczam, że za parę miesięcy ponowimy chemioterapię, ale to nie jest do końca
takie pewne. Wszystko zależy od tego, czy zaczną się zmniejszać guzy na
wątrobie. Teraz proszę dużo wypoczywać, nie nosić nic ciężkiego i oszczędzać
ręce, żeby nie zerwać szwów. Widzimy się za sześć tygodni.
Dopóki
było ciepło i nie padało, Ula ubierała Paulinę na cebulkę i wiozła ją do Parku
Skaryszewskiego. Potem nadeszła prawdziwa jesień wcale nie ta złota, polska,
ale z dużą ilością opadów, mgieł i wilgoci. Musiały siedzieć w domu. Paulina
wciąż była pełna obaw o wszystko, a zwłaszcza o powodzenie brachyterapii. Ula
zawsze powtarzała, żeby nie martwiła się na zapas.
- Prawie już wydobrzałaś po zabiegu, a też się
martwiłaś. Będzie dobrze, zobaczysz.
Tydzień
przed pójściem do szpitala miało miejsce coś, co wstrząsnęło Ulą do głębi. Jak
zwykle o ósmej rano przyszła do pracy kupując po drodze świeże pieczywo.
Przyszykowała Paulinie bułkę z wędliną i pomidorem, a także jej ulubione kakao.
Paulina
jadła ze smakiem, a ona wróciła do kuchni szykując jak zwykle kurkumę i
buraczany sok. Z tym wszystkim weszła do salonu i wręczyła jej wraz z lekami.
Przysiadła na kanapie obserwując swoją podopieczną.
- Wiesz Ula, – zaczęła Paulina kończąc
przeżuwać ostatnie kęsy bułki – doszłam do wniosku, że Marek przestał mnie
kochać.
Ulę
wbiło w fotel. Czyżby Paulina posiadała szósty zmysł?
- Skąd ta pewność?
- Miałam dużo czasu na myślenie i obserwację.
On już nie jest taki jak kiedyś i ja doskonale wiem, że to z mojej winy. Ma
przeze mnie tylko same kłopoty. Nawet kiedy nie byłam chora, przysparzałam mu
ich nieustannie. Robiłam o byle co awantury ze zwykłej zazdrości. Posądzałam o
liczne kochanki, chociaż to akurat było wyłącznie moim wymysłem. Nie przyszło
mi do głowy, że on po prostu szanuje kobiety i jest dla nich miły. Byłam do
tego stopnia podła, że nawet gdy zaczęłam chorować, też posądzałam go o
romanse. Wystarczyło, jak przyjechał do domu spóźniony o zaledwie kwadrans. Dałam
mu milion powodów do tego, żeby mnie znienawidził. Za co on ma mnie kochać?
- Paulina, nie kocha się za coś, tylko tak, po
prostu.
- Myślę Ula, że zaręczyny nie były dobrym
pomysłem. Marek nie był tym zachwycony, a my naciskałyśmy na niego i nie
dawałyśmy mu odetchnąć. To znaczy, ja i Helena. W ogóle nie liczyłyśmy się z
jego uczuciami. W nocy nie mogłam spać, bo ta sprawa nie daje mi spokoju.
Podjęłam decyzję, że dzisiaj z nim porozmawiam i zwrócę mu wolność. On
zasługuje na prawdziwe szczęście, a nie na związek oparty na biznesowych przesłankach.
Zawsze będę mu wdzięczna za to, co dla mnie zrobił. Miałaś rację kiedy mówiłaś,
że inny już dawno oddałby mnie do hospicjum, a on trwa przy mnie i znosi moje
fochy z benedyktyńską cierpliwością i wiem, że nie robi tego z miłości, ale ze
zwykłej, ludzkiej przyzwoitości, bo jest dobrym człowiekiem.
Ula
była wstrząśnięta tym wyznaniem Pauliny. Niedawno Marek dzielił się z nią
swoimi wątpliwościami, a teraz Paulina niejako potwierdza jego słowa.
- Naprawdę nie wiem, co mam ci powiedzieć,
Paulina. Zrobisz, jak uważasz.
- Uważam, że nie mogę go już więcej ranić. Tak
będzie lepiej dla nas obojga. On powinien znaleźć sobie kobietę, którą szczerze
pokocha i która urodzi mu dzieci. Ja nie mogę mu tego dać. Już nie – rozpłakała
się. – To kara, Ula, kara za przeszłość.
- Nawet tak nie myśl. To żadna kara, tylko
zwyczajny pech. Akurat trafiło na ciebie, ale przecież radzimy sobie z tym i to
wcale niezgorzej.
Paulina
dość ciężko zniosła zabiegi brachyterapii. Fizycznie było świetnie, ale
psychicznie już niespecjalnie. Zamknięta w komorze źle znosiła samotność i to
dziwne uczucie, że jest tu kompletnie opuszczona przez wszystkich. Na szczęście
trwało to tylko dwa dni, po których wróciła do domu z całą masą zaleceń. Za
miesiąc miała się zgłosić do kontroli. Przed zabiegiem tak, jak zapowiadała,
przeprowadziła szczerą rozmowę z Markiem. Zerwała zaręczyny i zwróciła mu
wolność. Był zaskoczony, ale też poczuł jakby z jego piersi zdjęto ogromny
głaz. Zapewnił ją, że nie ma zamiaru jej zostawić w chorobie i będzie się
opiekował nią do momentu wyzdrowienia.
Paulina w chorobie bardzo wiele przemyślała i postanowiła wywrócić swoje życie do góry nogami. Dotarło do niej, że jej zachowanie (przed chorobą i na jej początku) oddaliło ją od Marka, że to nie miłość ich łączy a odpowiedzialność narzeczonego za jej osobę, poczucie obowiązku, a jeśliby to nazwać miłością to raczej siostrzano-braterską.
OdpowiedzUsuńDobrze, że podjęła taką decyzję i zwróciła Markowi wolność. Jak zauważyła Ula udawanie nie przyniosło by żadnemu z nich nic dobrego i oboje byliby nieszczęśliwi.
Teraz pewnie będziemy świadkami powolnego budzenia się uczuć Uli i Marka. A Paulinie życzę przede wszystkim zdrowia i niech znajdzie mężczyznę, którego pokocha z wzajemnością i który da jej prawdziwe szczęście.
Was, Gosiu i Gaju, pozdrawiam cieplutko i do następnego czwartku💖💖💖
Dagmara,
Usuńdla wielu osób sytuacja choroby to często czas weryfikacji nabytych wcześniej umiejętności w radzeniu sobie ze stresem, z relacjami w rodzinie, jak również osobistej samooceny. Wydaje się, że jedni uciekają w rozpacz, inni wypierają lub zwyczajnie pomniejszają znaczenie problemu, a jeszcze inni zakasują rękawy i konfrontują się z problemem. Paulina miała dość dużo czasu aby o wszystkim pomyśleć w miarę możliwości na spokojnie. Dojrzała do tego, aby racjonalnie oceniać swoją rzeczywistość. Uznała, że zwrócenie Markowi wolności będzie najlepszym rozwiązaniem i dla niej i dla niego. Przecież nikt nie chce miłości z litości. Oboje zasługują na prawdziwą miłość:) Zapraszamy na następny rozdział. Bardzo dziękujemy Ci, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczne pozdrowienia:)
Czas choroby potrafi sprawić, że zaczynamy zauważać to czego nie widzimy, gdy jesteśmy zdrowi. Paulina musiała otrzeć się niemal o śmierć aby zrozumieć swoje postępowanie. Każde z nich zasługuje na prawdziwe szczęście. Czego życzę im z całego serca. A może Paulina zabawi się teraz w swatkę i będzie próbować połączyć Marka z Ulą. A w swój plan wciągnie pozostałych?
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam w czwartek popołudniu.
Julita
Julita,
Usuńcóż możemy powiedzieć, chyba tylko tyle, że trafiłaś w dziesiątkę:) Może zagraj w totka:) Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:)
Paulina zachowała się wspaniałe. Teraz oboje mają szansę na szczęście i miłość. Bo wierzę, że Paula pokona chorobę. Już nie mogę się doczekać kolejnej części.. Pozdrawiam serdecznie. Halina, coś narobiłam i moje komentarze ukazują się jako anonimowe.
OdpowiedzUsuńMoże dlatego że najpierwej trzeba się zalogować a później pisać.
UsuńHalina,
UsuńPaulina miała dużo czasu na myślenie oraz na uważną obserwację i wyciągnęła właściwe wnioski. Po niezbyt lekkiej rozmowie - biorąc oczywiście pod uwagę temat rozmowy - oboje poczuli się lepiej, a przecież o to chodzi aby nikt nie czuł się nieszczęśliwy i do czegokolwiek przymuszany. Przesyłamy serdeczności i bardzo dziękujemy za komentarz:)
Chyba nigdy aż tak nie zaskoczyła mnie Paulina, jak w tym opowiadaniu. Mam mieszane uczucia. Generalnie nie przepadałam za jej postacią, a tutaj najzwyczajniej w świecie zaczynam ją lubić. A przez to ciężko mi się czyta jak bardzo się męczy. Miśka pozdrawia
OdpowiedzUsuńMiśka,
Usuńno tak, jak się okazuje Paulina nie zawsze musi być wstrętną jędzą:) Zgadzamy się z tym, że im bardziej kogoś lubimy, tym gorzej znosimy jego cierpienia. Tak jak powiedziała Ula, choroba Pauliny to złośliwy pech i tym razem na nią padło. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Cieszy to, że seniorzy też tak miło potraktowali Ulę. Musiało być jej miło, że jej starania są doceniane. Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńKażdy się cieszy, gdy jest doceniany. Ula niczym w tym względzie się nie wyróżnia. Zawsze miło jest usłyszeć, że nasze starania są zauważane:) Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności:)
UsuńPocieszające jest to, że Paulina rzeczywiście jest otoczona opieką i dobrymi myślami całej rodziny. Wszyscy jak jeden mąż stawili się w szpitalu i podnoszą ją na duchu. Powinno to ją chociaż troszeczkę uspokoić. Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola,
Usuńod samego początku choroby nikt z rodziny nie zostawił Pauliny samej. Oni tylko nie bardzo wiedzieli jak ją wspierać w chorobie i dlatego między innymi korzystali z usług opiekunek, bo sami dobrze wiedzieli, że sam płacz nic nie pomoże. Paulinie potrzebna była realna pomoc, którą zaoferowała Ula. Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)
Strasznie się słucha o tym co przeszła Paulina. Mimo takiego okaleczenia, ma jeszcze przerzuty na wątrobie?! Nie chcę krakać, ale dość czarno to widzę. Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira,
Usuńod samego początku lekarze są bardzo szczerzy wobec Pauliny i wobec jej rodziny. Nikt nie chce dawać złudnych nadziei, ale też droga do wyzdrowienia nie jest zamknięta. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Jedyna osoba, która zachowuje rozsądek to Ula. Tylko ona wie co może pomóc Paulinie. I tylko ona nie pozwala jej się poddać. Liczę na to, że tak już zostanie i obie dziewczyny będą z siebie dumne. Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara,
Usuńwydaje się, że właściwie już teraz obie mogą być z siebie dumne. Zarówno Ula, jak i Paulina bardzo dużo już zrobiły i dość dużo dały z siebie aby stan zdrowia się polepszył:) Zapewniamy, że pod tym względem nic się nie zmieni, będą walczyć. Pięknie dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Ciąg dalszy sielanki pomiędzy Pauliną i Ulą. Ciekawe czy Paulina też będzie się z nią przyjaźniła, jak już będzie zdrowa? Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta,
UsuńPaulina jest bardzo ciężko chora i dobrze o tym wie. Lekarz bez owijania w bawełnę mówi, że są przerzuty, że nie wyklucza ponownej chemioterapii, ale te zabiegi będą wykonane tylko wtedy, gdy guzy zaczną się zmniejszać. Teraz musi się skupić na sobie i na walce. Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:)
Jestem przerażona, że po tak ciężkiej operacji szpital tak szybko pozbywa się pacjentów. Dobrze, że Paulina akurat ma doskonałą opiekę w domu, ale co maja zrobić ludzie samotni lub tacy, którym rodzina nie chce lub nie potrafi zapewnić takiej opieki? Strasznych czasów dożyliśmy! Czekam na kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza,
Usuńmasz absolutną rację w tym, że czasy nie należą do najłatwiejszych. O służbie zdrowia nie będziemy się rozpisywać, bo koń jaki jest, każdy widzi:) Trzeba znaleźć pozytywne aspekty szybkich wypisów ze szpitala - dom a zwłaszcza atmosfera w domu podobno bardzo pozytywnie działają na pacjentów, urazy szybciej się goją nawet bez specjalistycznej pomocy. Niekiedy wystarczy porządne dbanie o higienę. Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na kolejny czwartek:)
Pierwsze lody zostały już przełamane. Ula poznała rodziców Marka i spotkanie wyszło bardzo miło! Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia,
Usuńowszem, Ula poznała rodziców Marka, ale tylko i wyłącznie jako opiekunka Pauliny. Helena i Krzysztof są jej bardzo wdzięczni za to, co robi dla ich dzieci. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)
Marek poskarżył się Uli, a ona go szybko postawiła do pionu. I ma rację, skoro zdecydował trwać przy Paulinie, to teraz nie może wymiękać! Zapach szpitala można spokojnie znieść! Mam nadzieję, że Marek się na nią nie obraził? Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina,
UsuńUla stara się obiektywnie podejść do sprawy, ale wie, że Marek trwa przy Paulinie już od dłuższego czasu. Widzi też, że Marek przy Paulinie stara się być silnym, ale też czasami potrzebuje wypuścić wentyl bezpieczeństwa. Ula to rozumie, ale wie, że takie narzekania nic nie dają i dlatego tak zareagowała. Zapewniamy, że w żaden sposób nie naraziła się Markowi:) Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu:)
Szkoda, że musiało się tyle złego zdarzyć aby Paulina zrozumiała swoje błędy wobec Marka. Kto wie, może gdyby się szybciej zmieniała, Marek by ją dalej kochał? Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga,
Usuńczasu nie da się cofnąć, a jak to mówią lepiej późno, niż wcale. Najważniejsze, że nie będą się już oszukiwać i ranić no i oczywiście, że pozostali w przyjaźni:) Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)
Zastanawiam się, czy po tym co mówią lekarze, po cierpieniach Paula jeszcze wierzy, że wyzdrowieje? Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa,
Usuńleczenie onkologiczne cały czas trwa, nikt jej nie odsyła, nie proponuje tylko i wyłącznie leczenia paliatywnego. A poza tym musimy pamiętać, że nadzieja umiera ostatnia. No i jest jeszcze pozytywnie nakręcona Ula:) Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)
Dobrze, że obawy Marka w sprawie nacisków na ślub się nie ziściły. I dobrze, że to Paulina podjęła decyzję o zerwaniu narzeczeństwa. Mniej ją to zabolało, a i tak ma już dość dużo cierpień! Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB,
Usuńrzeczywiście Markowi byłoby ogromnie ciężko porozmawiać o zerwaniu zaręczyn. Na to nigdy nie było dobrego momentu. Nie musiał ranić Pauliny, a nawet zapewnił ją o opiece nad nią aż do czasu jej wyzdrowienia. Po tej rozmowie obojgu ulżyło. Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Mnie najbardziej zaskoczyła klasa z jaką rozstali się Paulina i Marek!? Szkoda, ale lepiej tak niż mieliby się wzajemnie pozabijać. Oboje zasługują na szczęście. Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina,
Usuńmożna tylko powiedzieć, że prawie w każdej sprawie "do tanga trzeba dwojga":) Późno to sobie uzmysłowili, ale dzięki temu, że oboje doszli do tego samego wniosku w dalszym ciągu pozostają w przyjaźni. Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:)
Smutno się robi, że Paula i Marek stracili mnóstwo czasu na nic nie znaczące uczucie. Od dawna mogli być szczęśliwi i może też Paula by była zdrowa? Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńCóż można powiedzieć, może to, że i sto koni nie dogoni straconego czasu:) Teraz trzeba patrzeć w przyszłość będąc równocześnie wdzięcznym wszystkim swoim porażkom, bo one wiele nas uczą. Bardzo dziękujemy za wpis i także przesyłamy pozdrowienia:)
UsuńPrzed Pauliną sporo zmian. Marek ją utrzymywał, mieszkała (chyba) w jego domu, a teraz kiedy nie będzie już jego narzeczoną, coś będzie musiała ze sobą zrobić. Marek zapewne z domu jej nie wyrzuci zwłaszcza tuż po szpitalu, ale z czasem kiedy już zwiąże się z Ulą to inna sytuacja. Mam nadzieję, że nie spowoduje to oziębienia w relacji Uli i Pauliny. Kto wie, czy Paulina nie zostanie świadkową Uli albo Marka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam milutko.
RanczUla,
UsuńMarek jest porządnym facetem i do głowy mu nie przyjdzie wyrzucenie Pauliny z domu. Zresztą obiecał jej, że będzie się nią opiekował tyle, ile trzeba. Poza tym Paulina ma kochającego brata i Helenę wraz z Krzysztofem. Ale to i tak pieśń przyszłości, teraz najważniejsze jest tu i teraz oraz walka z bardzo ciężką chorobą. Serdecznie pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)
Cześć, jak robisz te zapowiedzi? Anonim
OdpowiedzUsuńTrzeba wejść w ustawienia i tam jest taka funkcja, gdzie wpisujesz tytuł i zapowiedź publikacji. Pozdrawiam. :)
UsuńChodziło ci o Linki tytułów i załączników
UsuńNie bardzo mogę Ci to wytłumaczyć, bo już od bardzo dawna nie mam dostępu do jakichkolwiek funkcji na własnym blogu i mogę jedynie tu dodawać posty i komentować. Wcześniej jednak wchodziłam w taką funkcję, gdzie rozwijał się po lewej stronie margines z poszczególnymi pozycjami, które chciało się zawrzeć na stronie głównej i tam właśnie musisz szukać. Pozdrawiam. :)
Usuń