ROZDZIAŁ 10
Praca w
firmie sprawiała jej radość. To, że była wciąż zajęta i wciąż miała coś do
zrobienia odnotowywała na plus. Różnorodność zadań jakie stawiał przed nią
Marek nie pozwalała jej na rozpamiętywanie bolesnej przeszłości. Z czasem i jej
mieszkanie przestało przypominać sanktuarium i jeszcze bardziej nabrało cech
przytulności. Zdjęcia Arvo zajęły miejsce w albumach, a te w szufladach komód.
Częściej też jeździła do Rysiowa i pomagała ojcu. On wreszcie mógł przestać się
o nią martwić. Już nie chodziła udręczona i smutna. Teraz częściej uśmiech
gościł na jej twarzy, chętniej zajmowała się dbaniem o nich i sprawianiem im
przyjemności. Najważniejsze jednak było to, że znowu mogła tatę i rodzeństwo
wesprzeć finansowo. Jasiek dopiero zaczynał swoją karierę i nie zarabiał
kokosów, ale od kiedy podjął pracę, ojcu z pewnością było znacznie lżej.
Mimo
tych wszystkich pozytywnych zmian miewała chwile przygnębienia. Zaszywała się wówczas
w mieszkaniu oglądając albumy, gładząc twarz Arvo na zdjęciach i opłakując go,
jakby zmarł dopiero wczoraj. Tęskniła za nim, za fińskim mieszkaniem, za
grobem, w którym został pochowany. Tęskniła za wszystkim co miało kiedyś z Arvo
coś wspólnego i miało dla niego jakiekolwiek znaczenie. Miała pretensje do
losu, że tak okrutnie się z nim obszedł i że go jej zabrał. Dla niej było to
niesprawiedliwe i krzywdzące. Teraz był jeszcze Marek. Miała mieszane uczucia
co do niego. Na pewno bardzo go lubiła. Świetnie im się współpracowało.
Rozumieli się bez słów. Mogła mu powiedzieć absolutnie wszystko, a on wysłuchał
i nie krytykował, a często mądrze doradził. Nie była głupia. Te zaproszenia na
lunch, na kolację, na spacer w Łazienkach, czy wypady do kina bądź teatru były
jawnym adorowaniem jej. Przyłapywała go czasem, jak ją obserwował, jak na nią
patrzył w ten szczególny sposób. To świadczyło tylko o jednym, że najwyraźniej
obdarzył ją uczuciem. Nigdy jej tego nie wyznał, ale pewne rzeczy często wydają
się nazbyt oczywiste. Takim zachowaniem wpędzał ją w zakłopotanie, bo nie
bardzo wiedziała, jak ma zareagować. Najczęściej rumieniła się zażenowana i
spuszczała głowę. Bardziej traktowała go jak wypróbowanego przyjaciela niż
potencjalnego chłopaka, chociaż wiedziała, że być może takim podejściem go
krzywdzi, bo była przekonana, że zasługuje na coś więcej. Nigdy jej nie zawiódł
i zawsze był, jeśli go potrzebowała. Czasami wydawało jej się, że cierpi na
rozdwojenie jaźni. W sercu nadal nosiła wielką miłość do Arvo i tęskniła za
nim, podczas gdy życie każdego dnia weryfikowało jej relacje z Markiem.
Wiosną
jej tęsknota za Arvo nasiliła się. Czuła, że jeśli nie pojedzie na jego grób,
nie zazna spokoju. Marek chciał ją wyciągnąć w sobotę na obiad i spacer, ale
odmówiła.
- Przepraszam cię, Marek, ale nie tym razem.
Nie będzie mnie w Warszawie.
Obrzucił
ją zdziwionym spojrzeniem.
- Wybierasz się gdzieś? Do rodziny?
- Jadę, a raczej lecę do Helsinek… Nie gniewaj
się, ale po prostu muszę… Nosi mnie – podniosła głowę i spojrzała mu w oczy.
Dostrzegła w nich mieszankę rozczarowania i rozżalenia. – Błagam cię, nie rób
takiej miny, bo wpędzasz mnie w poczucie winy. Jeśli chcesz, możemy to
przełożyć na niedzielę.
- Jak to na niedzielę? To kiedy ty wracasz?
- W sobotę. Wylatuję rano, a przylatuję
wieczorem. Od kiedy wróciłam do Polski zawsze korzystam z tego połączenia, bo
dla mnie jest najlepsze.
- To przynajmniej pozwól się zawieźć na
lotnisko. Wieczorem też przyjadę na nie i odwiozę cię do domu.
Zjawił
się u niej już przed siódmą. Zabrał jej bagaż podręczny w postaci małej,
poręcznej torby i wrzucił na tylne siedzenie Lexusa.
- O której dokładnie jest ten wylot?
- Ósma pięćdziesiąt pięć. Powrót o
dziewiętnastej czterdzieści, jeśli będzie planowy.
- Sądziłem, że dłużej ci to zajmie.
- Ja jadę tylko na jego grób. Na cmentarzu
jestem przez niecałe cztery godziny i potem wracam na lotnisko do Vantaa. To
niedaleko. Zdążę ze wszystkim.
Ustawili
się w kolejce do odprawy. Przesuwała się dość sprawnie i po kilkunastu minutach
Ula zniknęła Markowi za bramkami. Westchnął ciężko. Wciąż nie miał odwagi wyznać,
co do niej czuje. Wszystko wskazywało na to, że nadal emocjonalnie związana
jest z nieżyjącym mężem. Od Doroty wiedział, że Ula po powrocie do Polski
potrafiła co tydzień uskuteczniać loty do Helsinek. Sama Dorota uznawała to za
szaleństwo, ale on uważał inaczej i wcale się nie dziwił tym obsesyjnym
powrotom do miejsca, w którym Ula była szczęśliwa.
Zajęła
miejsce przy oknie i przymknęła oczy. Czuła wyrzuty sumienia, bo nowe życie
pochłonęło ją tak bardzo, że przez kilka miesięcy nawet nie pomyślała, żeby
odwiedzić grób Arvo. – Mam nadzieję, że
mi wybaczysz, kochany.
Samolot
lądował zgodnie z planem. Wychodząc z niego poczuła mroźny podmuch lodowatego
wiatru. Już zapomniała, że tu jest znacznie zimniej niż w Polsce. Narzuciła na
głowę kaptur kurtki i ruszyła na postój taksówek.
Jadąc w
stronę cmentarza poprosiła kierowcę, żeby zatrzymał się przed kwiaciarnią. Nie
chciała kupować róż, czy gerberów, bo długo nie wytrzymałyby na mrozie.
Rozglądając się w sklepie dostrzegła aksamitki w doniczce i upewniwszy się, że
są mrozoodporne kupiła je, a do tego cztery spore, długo palące się znicze.
Uprzątnęła
grób i wyrzuciła szklane opakowania po wypalonych zniczach. Nowe ustawiła w
czterech rogach grobu, a na środku postawiła doniczkę. Grób już od jakiegoś czasu
wyglądał tak jak powinien. Zamiast zielonej pokrywy, którą był nakryty na
początku, teraz leżała tu pozioma płyta z czarnego marmuru i pionowa
zawierająca słowa epitafium wraz ze zdjęciem Arvo. Stanęła przy ławeczce i
zamyśliła się. Po jej policzkach płynęły łzy, których nawet nie czuła.
- Kiedy
zginąłeś myślałam, że już nie mam przed sobą drogi. Zawalił mi się na głowę
świat i czułam się tak kompletnie bezradna w obliczu twojej śmierci. Jak można
się pogodzić z czymś tak tragicznym? Ja nie mogłam. Sądziłam, że jak wrócę do
Polski, będzie mi lżej. Nie było, bo myślami wciąż wracałam do tej dramatycznej
nocy, do widoku twojego martwego ciała i myśli, że już nigdy nie powiem ci prosto
w oczy, jak bardzo cię kocham. A
potem pojawił się w moim życiu Marek.
Bardzo mi pomógł w dojściu do równowagi.
Zatrudnił mnie w swojej firmie i sprawił, że częściej zaczęłam się uśmiechać.
Myślę Arvo, że on mnie kocha i nie mam pojęcia co z tą wiedzą zrobić. On mi
tego nigdy nie powiedział, ale widzę każdego dnia, jak na mnie patrzy. Tak
patrzy tylko człowiek zakochany.
Nie wiem co robić kochany, bo przecież
nadal jesteś w mojej głowie i sercu. Do tej pory myślałam, że Marek może być
dla mnie wyłącznie przyjacielem, ale chyba już sama w to nie wierzę. To takie
miłe czuć, że ktoś się o ciebie martwi, że mu zależy, że dba o ciebie i
troszczy się na każdym kroku. Marek jest dobry i opiekuńczy, i myślę, że
mogłabym być z nim szczęśliwa. Tak
bardzo żałuję, że ciebie tu nie ma. Żałuję, że nie potrafiłam dać ci dzieci. Po
tobie została mi tylko pamięć i dobre wspomnienia. To siedzi we mnie i tak
będzie do końca moich dni. Jestem coraz starsza i kurczy mi się czas. Może jest
dla mnie jeszcze nadzieja na dobre, szczęśliwe życie, na rodzinny dom wypełniony
śmiechem moich dzieci? Bardzo tego pragnę, Arvo i jeśli miałoby się spełnić, to
tylko z Markiem. Dlatego nie miej mi za złe kochany, bo to co robię nie jest
zdradą wobec ciebie, ale naturalną koleją rzeczy – przysiadła na ławeczce i
siedziała tak dłuższą chwilę zadumana. Gdzieś za plecami usłyszała odgłosy
szarpaniny i słowa wypowiadane zduszonym szeptem. – Co ta przybłęda tu robi? –
Odwróciła się. Kilka metrów dalej ujrzała rodziców Arvo. Matka wyrywała się
ojcu usiłującemu ją powstrzymać. Wreszcie wyszarpnęła mu się z rąk i podeszła
szybkim krokiem do Uli.
- Jak śmiesz tu przychodzić! To przez ciebie
zginął mój syn! Nie powinno cię tu być!
Ula
patrzyła na swoją teściową szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami. To co
powiedziała ta zimna jak ryba kobieta podniosło jej ciśnienie. Opanowała się
jednak i cicho, ze stoickim spokojem powiedziała: – Jeśli kogoś nie powinno tu
być, to właśnie was. Nie wiem, co za myśli lęgną się w pani chorej głowie, ale
Arvo zginął w tragicznym wypadku bez udziału osób trzecich. Pani jednak nie
byłaby sobą, gdyby nie obarczyła winą za jego śmierć wszystkich, tylko nie
siebie. Po naszej wizycie u państwa przed naszym ślubem doprowadziła pani Arvo do
ostateczności. Znienawidził was. Panią za to, że od zawsze ingerowała w jego
życie i mocno usiłowała wpłynąć na jego życiowe wybory. Nie pozwalała mu pani
odetchnąć ciosając kołki na głowie i pouczając, jak ma żyć i z kim. Pana
znienawidził za tchórzostwo, za to, że nie miał pan nigdy odwagi, żeby
przeciwstawić się żonie i stanąć po stronie syna, chociaż w głębi duszy
przyznawał mu pan rację. Oliwy do ognia dolała wasza nieobecność na naszym
ślubie. Mila powiedziała, że nie przyjdziecie, bo jesteście zajęci. W
odpowiedzi prosił siostrę, żeby przekazała wam, że jeśli będziecie ciężko
chorzy, lub umrzecie, on też nie znajdzie czasu, bo będzie zajęty. Wasza
nieobecność na ślubie to był cios prosto w jego serce. Liczył na pojednanie, a
dostał od was kolejnego umoralniającego kopniaka, bo chciał się ożenić z jakąś
przybłędą z Polski. Nic o mnie nie wiecie i nie wykazaliście minimum dobrej
woli, żeby dowiedzieć się czegokolwiek, choćby od własnej córki. Ja nie
wyleciałam krowie spod ogona. Skończyłam dwa kierunki studiów na renomowanej,
polskiej uczelni. Mam mózg i potrafię z niego korzystać. Za to kochał mnie Arvo
i czy wam się to podoba, czy nie, ja nadal będę przyjeżdżać na jego grób, bo
był najdroższą mi osobą na ziemi. Nie zabronię wam wizyt tutaj, ale gdybyście
mieli choć odrobinę honoru, uszanowalibyście jego wolę i nie udawali teraz
jakimi to byliście kochającymi rodzicami. Widząc was tutaj on chyba przekręca
się w grobie. Czas uświadomić sobie wreszcie, że zostaliście sami. Mila
odetchnęła z ulgą, gdy wprowadziła się do mieszkania Arvo i wyniosła od was.
Ona też ma po dziurki w nosie waszych umoralniających gadek. Wreszcie żyje tak,
jak chce i na własny rachunek. Bądźcie pewni, że potraktuje was dokładnie tak
samo, jak wy potraktowaliście Arvo i ją. Naprawdę to taki wstyd przyznać, że
córka ma inną orientację niż większość ludzi? Jeśli ktoś ma się tu wstydzić to
właśnie wy, bo idą za wami przez całe wasze życie czyny niegodne rodzica, a
tego dzieci nie wybaczają. Żegnam państwa z nadzieją, że już nigdy się tutaj
nie spotkamy – podniosła torbę z ławeczki i wolnym krokiem ruszyła w kierunku
bramy zostawiając państwa Kiuru z otwartymi z osłupienia ustami. Była
roztrzęsiona. Dopiero, jak minęła bramę rozpłakała się z nerwów. To spotkanie
całkowicie ją zaskoczyło. Ta kobieta była nieobliczalna. Gdyby mogła rzuciłaby
się na nią i wydrapała jej oczy za to, że przyniosła pecha jej synowi i tym
samym doprowadziła do jego śmierci. Co za piramidalna bzdura. W samolocie nadal
czuła ten nieprzyjemny dygot spowodowany zdenerwowaniem i nie potrafiła nad tym
zapanować. Chyba nikt nigdy nie doprowadził ją do takiej ostateczności.
Pokład
samolotu opuściła jako jedna z ostatnich. Zeszła po trapie i wolno powlekła się
do hali przylotów. Nie mogła przestać myśleć o tej scenie na cmentarzu, której
wspomnienie wywoływało łzy.
Marek z
niepokojem wypatrywał znajomej sylwetki. Już zaczął myśleć, że jednak nie
przyleciała, ale wreszcie ją dostrzegł, jak szła zgarbiona z trzęsącymi się
ramionami i ze spuszczoną głową.
– Chyba
nie jest dobrze – pomyślał zmartwiony. Podszedł do niej szybko zastawiając
jej drogę. Wpadła na niego i dopiero wtedy podniosła zapłakaną twarz. Przeraził
się.
- Na litość boską Ula, co się stało?
Rzuciła
torbę i mocno przytuliła się do niego głośno szlochając. Kompletnie go
zaskoczyła. Objął ją ramionami i stał tak dłuższą chwilę czekając aż się
uspokoi. Sięgnął do kieszeni po chusteczkę i wytarł jej mokre policzki.
- Już dobrze Ula, już dobrze… Chodźmy stąd.
Jadłaś dzisiaj coś w ogóle? - Pokręciła przecząco głową. – Zabieram cię na
jakąś ciepłą kolację, a potem zawiozę do domu. Wyglądasz na zupełnie
wykończoną.
Żal mi Uli, nadal nie może się uporać ze śmiercią męża. Wydawać by się mogło, że ta wizyta na grobie coś zmieni jednak tak się nie stało.
OdpowiedzUsuńTeście a zwłaszcza teściowa nadal pluje jadem.
Szkoda mi również Marka, kocha a musi tę miłość ukrywać. Ale może po tej wizycie Ula poczuje coś więcej do młodego Dobrzańskiego.
Dziękuję Ci bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam w czwartek po południu.
Julita
Julita,
UsuńUla i Arvo bardzo się kochali, mieli piękne plany na przyszłość. Niestety zły los brutalnie to przerwał. Cały czas ciężko jej się z tą tragedią pogodzić, ale nie zapominajmy, że jest Marek:) Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:)
Szkoda, że Ula nie spotkała na cmentarzu Mili. Szwagierka zawsze była jej przychylna i na pewno powiedziała, że mąż zmarł, ale ona żyj, nie robi nic złego tym, że Marek staje się nie tylko szefem i że jej brat chciałby, aby była szczęśliwa, a nie żyła tylko wspomnieniami. Na szczęście zaczyna zmieniać swoje życie i kiedyś będzie mogła powiedzieć nad grobem męża, że jest znowu szczęśliwa,
OdpowiedzUsuńPozdrawiam milutko.
RanczUla,
UsuńMila byłaby zdecydowanie lepsza i milsza:) Ale los chciał aby spotkała teściów. W niezbyt przyjaznej atmosferze Ula miała szansę powiedzenia teściom, co ona i jej mąż o nich myśleli oraz o tym, jak bardzo skrzywdzili swojego syna. Serdecznie pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)
No i się porobiło! Nie jest fajnie kłócić się przy grobie, ale jak nie ma wyjścia, to co robić?! Miśka pozdrawia
OdpowiedzUsuńMiśka,
Usuńmama Arvo jest krewką kobietą i uważa, że tylko oni, jako rodzice mają prawo odwiedzać grób syna. Ula ma inne zdanie. Od słowa do słowa i zrobiło się mało przyjemnie. Uli jednak to nie zrazi do odwiedzania ukochanego męża:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Pewnie nie powinnam, ale co mi tam - muszę przyznać, że żal mi rodziców Arvo. Ja wiem, że oni są okropni, ale jednak to był ich syn i wydaje mi się, że tak jak Ula i oni nie pogodzili się z jego śmiercią. Patowa sytuacja! Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia,
Usuńzapewne żeby ulżyć sobie w rozpaczy, rodzice Arvo szukają winnych tej tragedii. Nie dopuszczają myśli, że tak naprawdę nikt nie jest winien wypadkowi, bo on po prostu się zdarzył. Osobną sprawą jest to, jakie stosunki ich łączyły przed śmiercią syna. Teściowie za tą sytuację winią właśnie Ulę, bo gdyby nie ona, to oni by się nie posprzeczali. Dość pokrętna logika, ale pewnie to pomaga im przetrwać żałobę. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)
Jednak Ula posłuchała rad Marka i pochowała zdjęcia męża. Super, bo pewnie i jej raźniej jest w domu. Przecież jak zatęskni, to zawsze może obejrzeć album ze zdjęciami;) Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara,
Usuńmasz rację i tak się dzieje – w chwili przygnębienia Ula zaszywa się w mieszkaniu oglądając albumy i wspominając krótkie ale wspaniałe życie w małżeństwie:) Pięknie dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Oj Marek chyba jest zbyt delikatny wobec Uli? Jak jej wreszcie nie powie co do niej czuje, to te podchody będą trwały i trwały! Apeluję do Marka - Odwagi! Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola,
UsuńMarkowi bardzo zależy na Uli i bardzo chciałby aby ona te uczucie odwzajemniła, ale uważa, że nic na siłę:) Daje Uli czas na podjęcie decyzji odnośnie do ich ewentualnego związku:) Małe kroczki naprawdę potrafią zdziałać cuda. Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)
Jestem pod wrażeniem "rozmowy" Uli z Arvo. Sama nie wiem czy Ula próbuje mu powiedzieć, że kocha Marka, czy też mówi mu, że Marek nie jest jej obojętny a do tego ona jest już coraz starsza i chce mieć dzieci? To dość duża różnica. Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira,
UsuńUla nie jest osobą wyrachowaną i gdyby nie darzyła Marka uczuciem, to na pewno nie brałaby go pod uwagę, jako przyszłego ojca ich dzieci:) Ona ma po prostu zwyczajne poczucie winy wobec zmarłego męża. Jego już nie ma, a ona chce układać swoje życie na nowo. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Wydawało się, że życie Uli oraz jej rodziny wychodzi na prostą, a tutaj taka przykra niespodzianka. Wydaje mi się, że Ula po spotkaniu z teściami znowu będzie przybita. I co znowu się zaszyje w domu i w samotności będzie rozpaczać? Z ogromną chęcią przeczytam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza,
Usuńpo spotkaniu z teściami, Uli zrobiło się bardzo przykro. Będzie przygnębiona, ale teraz ma na kogo liczyć:) Marek nie pozwoli aby Ula popadła w odrętwienie:) Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na kolejny czwartek:)
Ja się cieszę, że Ulka odnalazła się w pracy, a najbardziej, że tak fajnie dogaduje się z Markiem;) Może wreszcie coś z tego będzie? Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńUlę cieszą nowe obowiązki. Doskonale odnalazła się w firmie. Zaloty Marka też zauważyła, ale jak na razie nie za bardzo wie, co z nimi zrobić:) Jednak i ta niepewność dość szybko się skończy:) Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności:)
UsuńBrawo Marek! Niech chodzi wokół Uli cały czas, aż do momentu kiedy Ula uświadomi sobie, że też go kocha;) Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta,
UsuńMarek jest człowiekiem metodycznym i bardzo cierpliwym:) Z całych sił stara się zapewnić Uli różne atrakcje. Z drugiej strony cieszy się z tych spotkań, bo on sam ciągle ją widuje:) Maja dużo czasu aby lepiej się poznać. Z całą pewnością Marek nie zaprzestanie takich działań:) Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:)
Zrobiło mi się żal Marka. Ula zamiast niego wybrała odwiedziny na cmentarzu, a on tak bardzo się stara! Może Ula zauważy te starania i serce jej wreszcie drgnie w jego stronę? Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB,
UsuńUla bardzo dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że Marek darzy ją głębszym uczuciem. Widzi jego starania, ale do tej pory nie potrafiła mu się zrewanżować takim samym uczuciem. Ma z tego powodu wyrzuty sumienia, ale przecież nic na siłę. Pocieszającą informacją jest to, że Ula często myśli o Marku:) Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Jezu słodki! Teściowa nie do pozazdroszczenia! Mało brakowało, a jeszcze by pobiła Ulę. Należy jej się bać! Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga,
Usuńteściowie Uli rzeczywiście nie należą do najmilszych osób. Niemniej jednak Ula nie mogła się spodziewać niczego dobrego z ich strony. Już przed ślubem dali się poznać z tej strony. Najważniejsze, że Ula doskonale sobie poradziła z nimi, chociaż dużo ją to kosztowało zdrowia:) Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)
Jaka scena na cmentarzu! Z Ulki jest jednak wojowniczka! No i dobrze! Nie będzie jej nikt mówił kiedy ma odwiedzać męża! Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina,
UsuńUla nie uważa się za wojowniczkę:) W tym przypadku zadziałały emocje. Ona była zaskoczona widokiem teściów, którzy do tego bardzo ją zdenerwowali. Nie miała zbyt dużo czasu na dobieranie słów i na jakieś inne tłumaczenia. Biorąc to wszystko pod uwagę nie była dłużna swojej teściowej i wreszcie powiedziała, co tak naprawdę o nich sądzi. Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu:)
U Uli raz z górki, to znowu pod górkę, ale cieszy mnie, że tak ciepło myśli o Marku;) Może myślenie przerodzi się w coś bardziej konkretnego? Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa,
Usuńcoś bardziej konkretnego już niedługo, w następnym rozdziale, na który serdecznie zapraszamy:) Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)
Józef tak się cieszył, że Ula już doskonale sobie radzi i trochę pomaga rodzinie, a teraz znowu trzeba się zacząć martwić? Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina,
Usuńcałe szczęście dla wszystkich jest niezawodny Marek:) On nie pozwoli aby Ula znowu znalazła się w punkcie wyjścia. Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:)
Ula zbyt mocno kochała Avro, by zapomnieć i przestać rozpaczać. Ból kiedyś minie ale nigdy nie zapomni człowieka z którym była szczęśliwa. Jest jednak nadzieja, że pozwoli sobie na kolejne uczucie. Sama już doszła do wniosku, że Marek ją kocha a i Ona zaczyna łaskawiej na Niego spoglądać. No i ta myśl, że jeśli z kimś to z Markiem. Jest światełko w tunelu i nie jest to pociąg.😉 Zachowania rodziców Avro nawet nie będę komentować, bo cenzura usunęła by ten komentarz 🤣 Już nie mogę się doczekać kolejnej części, bo końcówka dość intrygująca. Życzę przyjemności
OdpowiedzUsuńHalina
UsuńUla wreszcie doszła do wniosku, że czas biegnie i jest przeciwko niej, bo wraz z nim umyka jej szansa na macierzyństwo, którego tak bardzo pragnęła. Arvo leży w zimnym grobie i nic już tego nie zmieni, natomiast ona wciąż ma nadzieję na rodzinne życie. Marek może jej takie życie dać. Nie jest jej obojętny więc w tym cichym monologu nad mogiłą Arvo wyraża właśnie taką nadzieję na szczęśliwą przyszłość u boku Marka.
Bardzo dziękujemy za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Ula dalej kocha męża ,który zmarł. Niektórzy po prawdziwej miłości już nikogo nie szukają. Uważam, że Ula próbuję przekonać siebie ,że życie biegnie czas ,ale bardziej jej zależy bu mieć dzieci. Skoro tamten nie żyje to musi znaleźć zastępstwo. Niech Marek lepiej da sobie spokój. Nic na siłę. Ula zawsze będzie wspominała szczęśliwe życie z kimś innym i żałowała, że to nie on z nią jest. Te wspomnienia ,porównania i żal ,że nie mieli dzieci. Szkoda mi Uli ,że straciła tego jedynego i teraz mimo że będzie z kimś to nie będzie już to. Gdyby poznała Marka wcześniej to może on byłby tą prawdziwą na całe życie miłością. A tak tylko zwykła by nie być samemu i zdążyć mieć dzieci. Taka miłość z rozsądku. Ile opowiadanie ma rozdziałów? Bo chyba nie dużo a Ula wciąż kocha innego a Dobrzański to taki przyjaciel. Noc więcej. Szkoda ich. Widocznie nie są stworzeni dla siebie. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTo prawda, że Ula wciąż myśli o macierzyństwie. Jest coraz starsza, a wraz z upływem czasu maleją jej szanse na posiadanie dzieci. Ten schemat, że kocha się tylko raz, moim zdaniem nie jest prawdziwy. Gdyby nie czuła nic do Marka, to nawet nie zawracałaby sobie nim głowy. Kocha go, ale ta miłość jest już zupełnie inna niż ta pierwsza, bo jest dojrzalsza i naznaczona cierpieniem z przeszłości, które wciąż w Uli tkwi.
UsuńPozdrawiamy najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Nie rozumiem tego parcia Uli na macierzyństwo i to byłe z kim. Chociaż do klubu nie poszła by znaleźć tam ojca swego dziecka. Ten związek ma marne szansę jak kocha innego. Ciekawe czy później poszuka innych ramion by tylko nie być sama. Jeszcze raz Powtórzę szkoda Marka. Moze kolejną miłość nie jest zła o ile jest się wstanie pokochać kogoś a ona ciągle kocha tylko zmarłego męża. Czy Ula później nie zwiariuje i nie zacznie widywać i gadać że zmarłym mężem a mieć głęboko gdzieś Marka gdy przyjdą dzieci na świat już nie będzie jej potrzebny. Macierzyństwo za wszelką cenę. Nie rozumiem tego. Po co jej to? Wystarczy ta gromada dzieciaków cierpiąca przez rodziców. I prawie czwarte z kochankiem. Man nadzieję, że będzie tu bezpłodna. Pozdrawiam
UsuńBiorąc pod uwagę całokształt zachowań i charakteru Uli, a także sposób, w jaki pokazano ją w serialu, naprawdę uważasz, że jej parcie na macierzyństwo nie wynika z tęsknoty za dzieckiem, a wypływa z jakiegoś cynicznego chciejstwa, by zostać matką, obojętnie z kim? Z serialu wiemy, że Ula to dobra, uczciwa dziewczyna, pozbawiona wyrachowania. To o czym piszesz wskazuje, że mimo świeżego wdowieństwa nie może się obyć bez faceta, a jeśli jej się znudzi, to przygarnie kolejnego frajera, który być może spłodzi jej dziecko, bo to jest u niej priorytetem. To bardzo zła ocena tej bohaterki. Pisząc o tym nie pamiętasz, że ponad rok, w każdą sobotę leciała do Helsinek na grób męża, nie była w stanie podjąć żadnej pracy, bo wciąż w jej głowie siedział Arvo, a przez myśli przewijał się widok jego martwego ciała. To z nim snuła plany o macierzyństwie, bo i on bardzo pragnął dziecka. Ponad trzyletnie małżeństwo nie spełniło tych oczekiwań i choć Arvo nie żyje, to w Uli wciąż tkwi tęsknota za posiadaniem potomstwa i zapewniam, że akurat w jej przypadku nie nazwałabym tego parciem na szkło (parciem na macierzyństwo). Od kiedy owdowiała, przez ponad rok nie wychodziła z domu, zaniedbała się i katowała oglądając zdjęcia męża. Wyjazd do Pragi był pierwszą atrakcją w dodatku wymuszoną przez Dorotę, bo to ona zadecydowała i dopiero po wielu miesiącach pozwolił Uli poznać kogoś. Według tego, co napisałaś ona powinna od razu po powrocie do kraju znaleźć sobie kogoś, kto spełniłby jej oczekiwania, a tak przecież nie było. Myślę, że Twoja ocena postępowania Uli jest zbyt krytyczna i krzywdząca. Na pewno są kobiety, których charakter i postepowania odpowiada temu, co ujęłaś w komentarzu, ale zupełnie nie pasuje do Uli.
UsuńSerdecznie pozdrawiam. :)
Dobra Ula to chyba jakiś żart. Z serialu pamiętam zimną sumę, która sprowadzała kochanka do domu ,mąż kłamał i w sumie chyba nie mógł już z nią wytrzymać i uciekał z domu. Dzieci wracające się we wszystko. Były one wstrętne i i ciężko się na to patrzyło. A w jedynce totalna ofiarą losu która nawet mówić nie umie wyrwała bogatego gościa, który tylko ją wykorzystał. A później był płacz i doktorek .Widać ma słabość do lekarzy i szybko się pociesza. Tutaj w opowiadaniu kocha wciąż byłego męża. Przecież Marek nie ma szans konturować z martwym. Ona zawsze będzie kochać tamtego. Marek nigdy nie będzie dla niej wazny. Jakby ob umarł też znalazła by nowego. Mi ukochany umarł kilka lat temu i nie zapomniałam I inny mi już niepotrzebny. Próbowałam ale nie wyszło. A dzieci do nie są mi do niczego potrzebne gdybym nawet mogła je mieć. Dlatego nie jestem w stanie zrozumieć bohaterki której nienawidzę . Czytam dla innych bohaterów. Marek strasznie denerwujący i taka totalna ciota w obu częściach. Tutaj trochę lepszy więc kibicuje jemu bu znalazł ta miłość. Zaś Uli w głowie tylko prokreacja i byle nie być sama. Ja tam w jej miłość do Marka nie wierzę. No chyba ,że jest psychiczną jak w serialu i wszystko sobie uroiła. Przecież gada sama że sobą na cmentarzu. Też też nie rozumiem. Jestem ateistką. Pozdrawiam
Usuń