ROZDZIAŁ 11
ostatni
- Już w porządku? – zapytał pełen niepokoju.
Nie miał pojęcia, co tak rozstroiło Ulę. Pokiwała głową.
- W porządku… Nie jedźmy do restauracji, Marek.
W domu mam zrobione gołąbki. Podgrzeję w mikrofalówce. Będą błyskawicznie.
- Powiesz mi co cię tak poruszyło, że wróciłaś
zalana łzami?
- To było straszne… Na cmentarzu spotkałam
swoich teściów. Arvo nie utrzymywał z nimi kontaktów, bo znienawidził ich za to,
jak traktowali go przez całe życie i jak próbowali mu je ustawiać. Ta kobieta
wykrzyczała mi przy jego grobie, że to ja jestem winna jego śmierci, bo
wychodząc za niego za mąż przyniosłam mu pecha. Słyszałeś większą bzdurę?
A teraz
udają takich zatroskanych rodziców rozpaczających nad grobem syna. Są
katolikami i tak też chcieli wychować dzieci. Niestety ani Arvo, ani Mila nie
podzielali ich przekonań. Byli ateistami. W dodatku Mila woli dziewczyny i to
był wielki, rodzinny wstyd. Oni za nic nie chcieli nikomu o tym powiedzieć,
chociaż nikt z ich sąsiadów nigdy nie widział Mili z chłopakiem i pewnie
domyślał się, że dziewczyna zorientowana jest na kobiety. Do Arvo mieli
pretensje, że chce się ożenić z jakąś przybłędą z Polski. W ogóle nie przyszli
na nasz ślub wymawiając się brakiem czasu. Arvo przeżył to strasznie. Widziałam,
jak bardzo go to zabolało. Od tej chwili nie chciał ich znać. Kiedy po jego
śmierci planowałam powrót do Polski, powiedziałam Mili, że sprzedaję
mieszkanie, którego byłam współwłaścicielką i wtedy ona zaproponowała, że
chętnie je kupi, bo ma dość życia po jednym dachem z rodzicami w Espoo. Kilka
tygodni wcześniej wynajęła jakąś kawalerkę w Helsinkach i najzwyczajniej od
nich uciekła. Miała po dziurki w nosie wiecznego pouczania, że powinna wyjść za
mąż, żeby ludzie nie gadali, że jest lesbijką. Ta rozmowa na cmentarzu
wykończyła mnie nerwowo. Na koniec powiedziałam im jeszcze, że mam nadzieję
nigdy ich nie spotkać przy grobie Arvo.
- Trzeba mieć tupet – mruknął Marek. –
Bezczelnych nie brakuje ani w Polsce, ani na świecie. Dojeżdżamy.
Zdjęła
kurtkę i ruszyła do kuchni. Wsadziła kilka gołąbków do mikrofalówki i nastawiła
expres do kawy.
- Usiądź sobie. Ja za chwilę podaję.
Gołąbki
pachniały bosko. Polane gęstym pomidorowym sosem kusiły tak bardzo, że nie
można było im się oprzeć.
- Pycha… - Marek przełknął kawałek i
uśmiechnął się błogo. – Dasz się jutro wyciągnąć na ten spacer? Zapowiada się
słonecznie, chociaż chłodno.
- Powiedziałam ci przecież, że pójdziemy.
Dobrze mi to zrobi. Muszę przewietrzyć głowę.
Przyjechał
po nią krótko przed dziesiątą, ale nie wjeżdżał na górę tylko przez domofon dał
jej znać, że czeka na nią na parkingu. Chwilę później jechali już w stronę
Łazienek.
Będąc na
miejscu stwierdzili, że nie tylko im wpadł do głowy pomysł porannego spaceru,
bo chętnych było całkiem sporo. Marek pomógł Uli wysiąść i zamknął pilotem
drzwi. Wolniutko ruszyli parkową alejką ciesząc się ciepłymi promieniami słońca
i pierwszą, soczystą zielenią młodego listowia. Ula założyła na nos
przeciwsłoneczne okulary i wsunęła rękę pod ramię Marka. Nieco zdziwiony
odwrócił w jej kierunku twarz.
- Jest super, prawda? – posłała mu szeroki
uśmiech. Odwzajemnił go.
- Jest bardzo, bardzo super – splótł ich
dłonie i jej przycisnął do ust. – Nie lubię, jak się martwisz. Wolę cię taką
radosną jak dzisiaj.
- Też siebie taką wolę i przepraszam cię za
wczoraj, ale po prostu rozsypałam się emocjonalnie. Na szczęście byłeś…
- Zawsze jestem, przecież wiesz.
- Wiem – spoważniała – i bardzo to doceniam.
Spójrz, – wskazała ręką – czyż to nie bajkowy obrazek? Cudne są te wierzby…
Marek
przystanął. Ściągnął jej okulary i popatrzył z miłością w jej chabrowe oczy.
- Ty jesteś cudna i bardzo, bardzo cię kocham.
Spojrzała
na niego zaskoczona tym nagłym wyznaniem rozciągając jednocześnie twarz w
szerokim uśmiechu.
- Wiem. Wiem to od dawna.
Teraz
on wyglądał na zaskoczonego.
- Jak to, wiesz od dawna?
- Nie potrafisz skrywać uczuć, a z twojej
twarzy można czytać jak z otwartej księgi.
- A ty? Co ty czujesz?
- Myślę, że czuję podobnie i wiem, że mogłabym
być z tobą bardzo szczęśliwa. W końcu dotknęłam złotego psa, a on jest
gwarancją wielkiej i wiernej miłości.
- Nie nabijaj się z tego, Ula. Ja też go
głaskałem i natychmiast zakochałem się w tobie i twoich błękitnych oczach. To
naprawdę działa.
- Na nasze szczęście – powiedziała cicho.
Pochylił się do jej ust całując je delikatnie i pieszcząc. Ten pocałunek był
bardzo przyjemny. Do tego stopnia przyjemny, że poczuła dreszcz na całym ciele.
Tak dawno nikt jej nie obdarzył taką pieszczotą. Ostatni raz całował ją Arvo,
gdy w nocy wyjeżdżał do wypadku.
Marek
oderwał się od niej i wplótł dłonie w jej gęste włosy.
- Musisz mi coś obiecać. Musisz mi obiecać, że
wyjdziesz za mnie najszybciej jak to tylko możliwe. Za bardzo cię kocham, żebym
musiał tracić czas na randki.
- To oświadczyny? – zapytała rozbawiona.
- Noo, można tak powiedzieć, chociaż nie mam
przy sobie pierścionka. Przysięgam jednak, że wkrótce nadrobię to karygodne
niedopatrzenie.
To
niedopatrzenie Marek nadrobił w ciągu dwóch dni. Kupił pierścionek z małym
brylancikiem i klęknąwszy przed Ulą ponownie poprosił ją o rękę.
Musiała
przyznać, że jej przyszły mąż był człowiekiem niezwykle zorganizowanym i bardzo
sprawnym logistycznie. Najpierw zaklepał termin w Urzędzie Stanu Cywilnego na dzień
piętnasty czerwca i od tego momentu ściśle trzymał się planu. Wziąwszy pod
uwagę, że oświadczył się trzynastego kwietnia, czasu miał niewiele, ale
potrafił go świetnie wykorzystać. Tuż po oświadczynach zorganizował u siebie na
Siennej zjazd obu rodzin, żeby mogły się poznać i ze sobą oswoić. Na tym
spotkaniu poinformowali ich wszystkich o dacie ślubu, czym wywołali wielką
konsternację zwłaszcza u Heleny Dobrzańskiej. Marek jednak uspokajał matkę
zapewniając, że ze wszystkim zdąży.
- Kochani, gości wielu nie będzie. Jak
policzyliśmy, ze strony Uli będzie jej tata, Betti i Jasiek z dziewczyną, a
także najlepsza przyjaciółka Uli Dorota z partnerem Darkiem, a z mojej wy,
Olszańscy i Pshemko. Mam zamiar wręczyć zaproszenia obojgu Febo, bo nie wypada
inaczej, ale po cichu liczę, że jednak nie pojawią się na ślubie. W sumie więc
będzie razem z nami i nie licząc Febo, trzynaście osób. Świadkami będą Dorota i
Sebastian.
Obrączki
załatwione, zaproszenia też. Pshemko już wybrał dla Uli suknię z ostatniej
kolekcji. Nie będzie rzecz jasna biała, ale łososiowa. W poniedziałek jedziemy
do Marriotta uzgodnić menu, bo tam wynajęliśmy salę i zespół muzyczny. I
jeszcze informacja dla Jaśka. W najbliższych dniach Ula przeprowadzi się tutaj
na Sienną. Postanowiła, że mieszkanie na Filtrowej zostawi tobie. Będziesz miał
bliżej do pracy. Damy ci znać, kiedy możesz przewieźć rzeczy, no chyba że masz
inne plany.
- Nie! Skąd! To wspaniała nowina. Bardzo
dziękuję, siostra. Naprawdę nie spodziewałem się. Ja i Kinga planujemy ślub w
przyszłym roku więc to mieszkanie spadło nam jak z nieba.
Po
obiedzie Ula rozmawiała z ojcem. Najwyraźniej był wzruszony. Poznał już Marka
wcześniej, bo kilka razy gościł u nich w Rysiowie i wiedział, że to porządny
gość.
- Bardzo się cieszę córcia, że tak dobrze ci
się życie ułożyło. On bardzo cię kocha i nawet nie potrafi tego ukryć. Po tej
tragicznej śmierci Arvo powinnaś wreszcie zacząć żyć. Już dosyć łez wylałaś.
Może i wnuki się trafią? Marek powiedział mi kiedyś, że bardzo chciał mieć
dzieci, ale jego pierwsza żona była temu przeciwna. Mam nadzieję, że wam się
uda i będę mocno trzymał za to kciuki.
Tymczasem
w drugim końcu salonu Marek rozmawiał ze swoimi rodzicami. Oni, podobnie jak
Cieplak Marka, Ulę też poznali wcześniej, bo często zaglądali do firmy.
- Gratulujemy, synu – mówił Krzysztof
Dobrzański – Ula, to świetna dziewczyna. Jest piękna, mądra i tak bardzo
zrównoważona. Zupełne przeciwieństwo Pauliny.
- Wiem, tato. Przy niej wreszcie odżyłem i
zamierzam być z nią nieprzyzwoicie szczęśliwy. Ona na to zasługuje i ja też.
Piętnastego
czerwca o godzinie jedenastej trzydzieści założyli sobie wzajemnie na palce
obrączki. Ula przyjęła nazwisko Marka i od tego dnia nazywała się
Kiuru-Dobrzańska. Marek nie miał nic przeciwko temu. Doskonale rozumiał
dlaczego postanowiła zostawić nazwisko pierwszego męża. Rozumiał, że pamięć o
Arvo na zawsze zagościła w jej sercu. Starczyło w nim miejsca i na wielką
miłość do niego. Doskonale pamiętał ich pierwsze zbliżenie. Było takie cudowne
i bardzo namiętne. Po nim Ula rozpłakała się mówiąc mu, że już zapomniała, jak
bardzo seks potrafi być czuły i wspaniały. Kochał się wtedy z nią do bladego
świtu, bo nie mógł się nacieszyć tą bliskością. Pragnął jej od samego początku,
jak tylko ją ujrzał i jak dotknął jej dłoni. Nie powinien wierzyć w legendy i wróżby,
a jednak nie mógł oprzeć się wrażeniu, że pogłaskanie złotego psa pomogło im
obojgu. On uwierzył, że świat nie kończy się na Paulinie Febo i może być
jeszcze szczęśliwy z inną kobietą, ona uwierzyła, że żałoba po ukochanym
mężczyźnie nie musi trwać wiecznie i że życie, które jej zostało może dzielić z
innym, którego będzie w stanie pokochać.
Słońce,
które wdarło się przez tiulowe firanki nie pozwoliło mu spać. Zacisnął powieki
i powoli otworzył oczy. Jego żona spała przytulona do niego i kompletnie naga.
Czuł na ciele jej wszystkie krągłości. Uśmiechnął się. Dzisiaj był pierwszy
dzień ich wspólnego życia. Noc poślubna okazała się namiętna i długa, bo
zasnęli dopiero koło szóstej rano. Zerknął na zegarek. Była dwunasta
trzydzieści. Odgarnął Uli włosy z czoła i przytulił do niego usta. Poruszyła
się i mruknęła coś niewyraźnie.
- Obudź się, śpiochu – szepnął jej do ucha. –
Już południe.
- A nie możemy jeszcze trochę pospać? Tak mi
tu dobrze… - mruknęła.
- Powinniśmy coś zjeść, a potem zacząć się
pakować.
- Pakować? – zdziwiona oparła głowę na łokciu.
– A po co?
- To niespodzianka, którą ci przygotowałem.
Jutro rano jedziemy do Pragi na całe dwa tygodnie. Będziemy zwiedzać, będziemy
głaskać złotego psa, żeby czuwał nad naszym szczęściem i będziemy się kochać do
utraty tchu.
Uśmiechnęła
się promiennie.
- Bardzo podoba mi się ta niespodzianka. Ty to
wiesz, jak mnie uszczęśliwić.
- Tam popracujemy nad bobasem. Musi się udać.
Poproszę złotego psa o wsparcie.
- Kocham cię, wariacie – zerwała się z łóżka i
pobiegła do łazienki. Nie miała pojęcia, że marzenie Marka o posiadaniu
potomstwa już się spełniło. Była w szóstym tygodniu zdrowej ciąży.
K O N I
E C
Początkowo zastanawiałam się o co chodzi z tym psem. A to po prostu legenda.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że Marek w końcu zdecydował się na wyznanie miłości. I jak widać była odwzajemniona. A dzięki temu mogli stworzyć udany związek i kochającą się rodzinę.
Dziękuję Ci bardzo za to opowiadanie.
Cieplutko pozdrawiam w środę wieczorem.
Julita
Julita,
Usuńjak widać legenda się sprawdziła:) Oboje wierzą w jej moc i dlatego jadą jeszcze raz do Pragi:) Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za każdy wpis:) Najserdeczniej zapraszamy również na następną opowieść:)
Pieski lubię a złoto jeszcze bardziej 🤣Bardzo fajne opowiadanie. Dziękuję i czekam na kolejne😘 Pozdrawiam i powodzenia 🍀
OdpowiedzUsuńHalina,
Usuńbardzo dziękujemy za miłe słowa:) Jeśli chodzi o złoto i o pieski, to jesteśmy podobnego zdania:) Przesyłamy serdeczności i bardzo dziękujemy za wszystkie komentarze:)
No i pięknie;) Marzenia się spełniają! Dzięki i czekam na następne opowiadanie;) Ciekawe co to będzie? Miśka pozdrawia
OdpowiedzUsuńMiśka,
Usuńprawdą jest, że zarówno Ula, jak i Marek marzyli o szczęśliwym życiu, o rodzinie i o dzidziusiu. Oboje dość ciężko pracowali na to, aby marzenie się ziściło. Najważniejsze, że wysiłki nie poszły na marne:) Bardzo dziękujemy za wszystkie komentarze. Najserdeczniej pozdrawiamy i zapraszamy na następny czwartek, w którym rozpocznie się publikacja opowiadania - Gdy rozum śpi, budzą się demony:)
Ogromnie cieszę się, że Marek doczekał się wzajemności! Trzymam za ich rodzinę kciuki;) Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńUla nie od razu zakochała się w Marku, ale bardzo go polubiła. Spędzali ze sobą dużo czasu i miała okazję poznać go w różnych sytuacjach. Jego cechy charakteru bardzo jej imponowały. Nawet się nie spostrzegła, a już go pokochała:) Cieszymy się, że ciągle zaglądałaś i zostawiałaś ślad. Przesyłamy serdeczności i zapraszamy na kolejną historię:)
UsuńNajbardziej w tym opowiadaniu podziwiam Marka. Można powiedzieć, że wznosił się na wyżyny, aby Ula poczuła się lepiej i aby dostrzegła w nim faceta z krwi i kości:) Dziękuję za tę historię i z niecierpliwością czekam na kolejną opowieść. Serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola,
Usuńchyba jakoś tak mówi się, że nigdy nie wzniesiesz się tak wysoko, jak w chwili schylania aby komuś pomóc:) Najważniejsze, że jego starania odniosły zamierzony skutek:) Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za wszystkie komentarze i oczywiście zapraszamy na kolejną historię:)
Biedna Ula tak bardzo przeżyła rozmowę z teściami. Widać, że mocno ją ta sytuacja dotknęła. Dobrze, że jest Marek, który wszystko zrozumie i pocieszy;) Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira,
Usuńciosy wymierzone językiem są bardzo często silniejsze niż ciosy zadane ręką, a na pewno dłużej się je pamięta. Szerokie i wyrozumiałe ramiona Marka okazały się jak zwykle niezastąpione:) Bardzo dziękujemy za wszystkie komentarze. Najserdeczniej pozdrawiamy i oczywiście zapraszamy na kolejne opowiadanie:)
Fajne, romantyczne i bardzo spontaniczne oświadczyny;) Chyba pierwszy raz Marek nie był przygotowany i nie miał przy sonie pierścionka? Miło, że Ula tak ciepło to przyjęła i nie obraziła się;) Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga,
Usuńmasz absolutną rację. Marek w ten dzień zupełnie nie planował oświadczyn. Skorzystał ze sprzyjających warunków i z dobrego nastroju Uli na spacerze. Odważył się i wyznał jej miłość a ona ku jego zdziwieniu odwdzięczyła mu się tym samym. Stwierdził po prostu, że należy kuć żelazo, póki gorące:) Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że cały czas tutaj zaglądałaś:)
Wszystko na przyspieszeniu. Zero uczuć tylko chwilowe zauroczenie i pożądanie i byle jakie oświadczyny a później ślub a na końcu bachor chociaż o tym już Marek się nie dowiedział. Daje im rok może dwa i to się rozpadnie. Ona kochała i będzie kochać tylko byłego bo lata ciągle na cmentarz. Uczuć z jej strony żadnych nie widzę. Legenda o złoty psie za to mnie zaskoczyłaś i nawet mi się podobała. Myślałam że będzie więcej rozdziałów skoro w poprzednim nic między nimi nie było i tu też nie bardzo. Bywały lepsze twoje opowiadania. To niezbyt mi się podobało. Co będzie kolejne ? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękujemy za komentarz. Pozdrawiamy
UsuńCieszę się, że Ula i Marek tak pięknie ułożyli sobie życie;) Cierpliwość Marka przyniosła wszystkim szczęście, bo przecież i rodzice i przyjaciele dobrze im życzyli i o nich się martwili. Wreszcie nie muszą tego robić, mogą się cieszyć ich szczęściem;) Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia,
Usuńmożna powiedzieć, że dla Uli i Marka, po życiowych burzach, wreszcie wyszło upragnione słońce:) Każdy z nich włożył dużo wysiłku, aby ten związek zakończył się szczęśliwie i aby znaleźli bezpieczny port:) Ich rodziny i przyjaciele mogą oczywiście odetchnąć z ulgą:) Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za każdą wizytę i komentarz:)
Pięknie pokazana miłość, wierność i lojalność. Ula nie zapomni o Arvo, ale pozwoliła też sobie na nowe uczucie;) Dzięki Markowi dużo się u niej zmieniło. Dziękuję za tę opowieść. Czekam na kolejną historię. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza,
Usuńmiłość Marka, rodziny i przyjaciółki oraz wsparcie z ich strony bardzo pomogła Uli. Do tego należy dodać jej własną determinację i wiarę we własne siły - wszystko to sprawiło, że Ula osiągnęła to, o czym nawet, w momencie śmierci męża, nie marzyła:) Jest niewyobrażalnie szczęśliwa a z nią i inni:) Bardzo dziękujemy za każdorazowe odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na następne opowiadanie:)
Marek pojawił się dość późno, ale jak się pojawił, to starał się zapełnić świat Uli całym sobą! Najbardziej to dzięki niemu Ula wyszła z tego niebytu! Czekam na kolejny post. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara,
UsuńMarek pomagał Uli z całych sił, ale tak naprawdę dzięki temu pomagał i sobie. Po "ukochanej" byłej żonie Marek miał serdecznie dość kobiet, a tu nagle pojawiła się Ula i jego poglądy uległy zmianie:) Oboje wreszcie są szczęśliwi:) Pięknie dziękujemy za wszystkie wpisy. Najserdeczniej pozdrawiamy i zapraszamy na następne opowiadanie:)
Tak obiektywnie rzecz biorąc, to muszę stwierdzić, że dość szybko im poszło z zaręczynami a później ze ślubem. Mam nadzieję, że nie będą żałować tej decyzji? Ale żeby nie było, ja tam bardzo się cieszę ich szczęściem, bo uważam, że oboje dużo przeżyli i teraz wreszcie wręcz muszą być szczęśliwi;) Do następnego razu;) Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta,
UsuńMarek w chwili oświadczyn zadeklarował Uli, że nie chce tracić czasu na randki, bo bardzo ją kocha i chce najszybciej jak to tylko możliwe ją poślubić:) Ula nie protestowała:) Poza tym oni znają się już dość długo, sprawdzili się w różnych sytuacjach, są też dojrzałymi osobami i doskonale wiedzą na co się decydują i potrafią docenić szczęście, które ich spotkało:) Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:)
No i Marek znowu dowiedział się czegoś więcej o "wspaniałym" życiu Uli w Finlandii! Może dodać te puzzle do tego, co już wie i pewnie właśnie dlatego tak dobrze rozumie rozterki Uli. Super zakończenie;) Dziękuję za opowiadanie;) Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina,
Usuńw Helsinkach nie było tak źle. Oprócz teściów, z którymi zresztą nie żyła, była bardzo szczęśliwa i właśnie dlatego tak bardzo tęskni za Arvo. Marek kocha Ulę i z całych sił ją wspiera i rozumie:) Dziecko to takie ukoronowanie miłości:) Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wszystkie wizyty na blogu:) Zapraszamy na następne opowiadanie.
Jak tu nie wierzyć w legendy? Złoty pies z Pragi zrobił cuda;) Aż strach, co by było, gdyby nie on, hihihi;) Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa,
Usuńgdyby jego mit nie działał, to nie byłby tak pięknie błyszczący:) Wiele osób jeśli nawet nie wierzy na serio, to uważa, że przecież nic złego się nie stanie kiedy go pogłaszczą:) A może jednak jego moc zadziała, kto to wie? W przypadku Uli i Marka zadziałał, hihihi:) Bardzo dziękujemy, za każdą wizytę i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)
Ślub i wesele Uli i Marka nie można zaliczyć do wydarzenia na miarę celebrytów;) Media nie miałyby o czym się rozpisywać. Ale chyba nie na tym im zależało;) Dziękuję i pozdrawiam AB
OdpowiedzUsuńAB,
Usuńzarówno Ula, jak i Marek mają już za sobą uroczystości weselne. Nie zależy im na pompie, ale na zalegalizowaniu ich miłości:) Blichtr jest im obcy. W ich święcie uczestniczyły tylko najbliższe im osoby, na które zawsze mogą liczyć i które im życzą wszystkiego najlepszego:) Wielkie dzięki za wszystkie wpisy. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Przez chwilę wydawało mi się, że Marek jest zbyt dobry i cierpliwy dla Ulki. Ale już tak nie sądzę, cieszę się, że są razem! Czekam na kolejną opowieść. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda,
Usuńpodobno lepiej "zgrzeszyć" nadmiarem dobroci i naiwności, niż nadmiarem kalkulacji i nieufności:) Marek zakochał się od pierwszego wejrzenia, a Ula potrzebowała więcej czasu, ale teraz tworzą szczęśliwą rodzinę:) Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za wpis:)
Marek jest naprawdę bardzo operatywnym facetem. Wszystko związane ze ślubem załatwił sam;) Pewnie się obawiał aby Ula się nie rozmyśliła Wspaniale, że się odnaleźli i że dali sobie szansę na stworzenie cudownej rodziny;) Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina,
Usuńjak to się mówi, jeśli się czegoś naprawdę chce, to można góry przenosić:) Marek bardzo chciał ale Ula również:) Po zawirowaniach wreszcie oboje są szczęśliwi:) Bardzo dziękujemy za wszystkie komentarze. Przesyłamy serdeczności:)
Nawet Jaśkowi się udało! Mieszkanie po Uli, to wspaniały prezent dla młodych ludzi startujących w życiu zawodowym;) Jak zwykle czekam na kolejną opowieść. Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla,
UsuńUla i Marek po prostu wierzą w to, że szczęście to jedyna rzecz, która się mnoży, jeśli się ją dzieli:) A oni robią wszystko aby być najszczęśliwszymi ludźmi i chcą się tym szczęściem dzielić z bliskimi:) Gorąco pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za pozostawione komentarze:) Serdecznie zapraszamy na kolejny czwartek:)
Zastanawiam się czy Ula naprawdę kocha Marka, czy tylko jest mu wdzięczna? Tworzą fajną parę, ale żal by było Marka, gdyby Ula jednak nie czuła do niego, to co on do niej? Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńSpieszymy zapewnić, że Ula pokochała Marka, a co najważniejsze Marek jej wierzy:) Dlatego podjęli decyzję o spędzeniu ze sobą pozostałych lat:) A ta z innej strony, może to Cię uspokoi - mówi się, że dla kobiety lepiej jest wyjść za mężczyznę, który ją kocha, niż za takiego, którego ona kocha:) Bardzo dziękujemy za wpis i także przesyłamy pozdrowienia:)
UsuńNa szczęście Ula spotkała na swojej drodze Marka i miała Dorotę. Inaczej mogłoby się skończyć samobójstwem albo w najlepszym razie wylądowałaby w wariatkowie. A tak stworzyła z Markiem szczęśliwą rodzinę i Bóg obdarował ich dzieckiem. Myślę, że Ula będzie umiała kochać zarówno Marka, jak i pierwszego męża.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam milutko.
RanczUla
UsuńWierzę, że na pewno da się pogodzić miłość do nieżyjącego Arvo i miłość do Marka. Arvo na zawsze pozostanie w pamięci i sercu Uli, bo była z nim szczęśliwa, a Marek każdego dnia obdarowuje ją szczęściem, a ona to docenia, bo odwzajemnia mu się tym samym. Długo pogrążała się we własnym bólu i rozpaczy i głównie dzięki Markowi potrafiła się wyrwać z tego stanu. Pomoc Doroty też jest nie do przecenienia. Arvo już nie ma, a dzięki wyżej wymienionym Ula zaczęła wreszcie żyć.
Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i skomentowałaś. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)