ROZDZIAŁ 4
Przerwała na chwilę. Jej teściowie przetrawiali w milczeniu to,
co usłyszeli o własnym synu.
- Prędzej śmierci bym się
spodziewała niż tego, że nasz syn będzie chciał popełnić samobójstwo. Przecież
ma dla kogo żyć.
- O tym samym pomyślałam,
mamo. On jest kompletnie rozchwiany emocjonalnie i wciąż na granicy wybuchu.
Nie mówiłam mu, że prosto ze szpitala jadę do was, bo obawiałam się jego
reakcji. To nic przyjemnego przyznać się do swoich słabości, a sami wiecie jaki
on jest dumny. Nigdy w życiu nie poprosiłby was o pomoc. Ja uważam inaczej.
Myślę, że nigdy nie wybaczylibyście mi tego, gdybym zataiła przed wami to, co
zrobił i mydliła wam oczy na temat firmy. On się poddał, ale ja nie zamierzam.
Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby znowu postawić ją na nogi. Mam też
prośbę, żebyście nie wyrywali się do niego do szpitala. Jeśli zobaczy was w
drzwiach od razu zrozumie, że wiecie o wszystkim i będzie miał do mnie
pretensje. Ja na bieżąco będę zdawać wam relację o jego stanie. Myślałam, że
będzie gorzej, ale o dziwo nie jest tak źle. Blady jest tylko i słaby, ale to
normalne po utracie tak dużej ilości krwi. Za chwilę pojadę do domu i nagotuję
mu rosołu. Wezmę kilka rzeczy, bo nawet piżamy swojej nie ma. Wieczorem
wszystko mu zawiozę.
- Zaczekaj, dziecko
jeszcze chwilę- Krzysztof podniósł się z kanapy i spojrzał na żonę.
- Helenko, Ula nie da
rady wszystkiego zapłacić od razu. Tak naprawdę dopiero jutro będzie miała
rozeznanie, ile i komu firma jest winna. Ja za chwilę przejdę do gabinetu i przeleję
na firmowe konto milion dwieście tysięcy. Mam nadzieję, że na początek to
wystarczy.
Ula chciała zaprotestować. To co oferował Krzysztof z pewnością
by pomogło, ale nie wyobrażała sobie kiedy firma byłaby w stanie zwrócić mu te
pieniądze.
- Tato, to bardzo
szlachetny gest z waszej strony, ale ja nie mogę tego przyjąć. Marek zawalił na
całej linii lecz ja nie mam zamiaru dopuścić do zlicytowania firmy. Za dużo
wysiłku wnieśliście w jej budowanie i wyrobienie uznanej marki.
- Ja wiem Ula, że chcesz
jak najlepiej, ale nawet mimo szczerych chęci może ci się to nie udać, bo
wierzyciele nie zechcą już dłużej czekać. Musisz mieć w zapasie jakąś gotówkę,
żebyś mogła zapłacić to, co najpilniejsze. Wypij herbatę i zjedz kanapki, a ja
w tym czasie zrobię co trzeba – pogładził ją po głowie i ruszył w stronę
gabinetu. Zanim do niego wszedł dobiegły go słowa Uli – bardzo wam za wszystko
dziękuję również w imieniu Marka.
Od poniedziałku Cieplakowie przenieśli się do domu młodych
Dobrzańskich. Ula zajęta najpierw w firmie, a potem jeżdżąca do szpitala, nie
miałaby kompletnie szans na opiekę nad córką. Mała była trochę skołowana, że
mama wychodzi wcześnie rano, a taty nie ma w ogóle.
Do firmy zajechała przed dziewiątą i od razu ruszyła do gabinetu
Olszańskiego. Zastała w nim także Adama. Przywitała się z nimi i zaproponowała
przeniesienie się do sali konferencyjnej.
- Tam mamy więcej miejsca,
a dokumentów dużo.
- Jak Marek, Ula? –
zapytał Turek. – Naprawdę mi przykro, że nie wytrzymał tej presji. Ja też jestem
znerwicowany i martwię się, co dalej będzie.
- Trochę złagodzę twój
stres – uśmiechnęła się Ula. – Na firmowe konto wpłynie dzisiaj duża suma
pieniędzy. To wsparcie od Krzysztofa, ale Markowi ani słowa. Kiedyś mu powiemy,
ale na razie nie musi o niczym wiedzieć. Zliczałeś już coś?
- Zliczyłem wszystko i
zaraz ci pokażę. Chodźmy do tej konferencyjnej.
Kiedy rozsiedli się już przy dużym, szklanym stole, Adam zaczął
wyjaśniać.
- Uważam, że w pierwszej
kolejności powinniśmy wypłacić pracownikom zaległą pensję i tę bieżącą, bo
jeśli tego nie zrobimy, zaczną odchodzić.
- Tu się zgadzam z tobą w
stu procentach – potwierdziła Ula.
- Następnie ZUS i Urząd
Skarbowy, bo naliczą nam takie odsetki, że się nie pozbieramy. Koniecznie
trzeba uregulować płatności dla tej niemieckiej i francuskiej firmy tekstylnej.
Kupujemy u nich materiały od lat i wiemy, że są najwyższej jakości. Pshemko by
nam nie darował, gdybyśmy zmuszali go do szycia z byle czego. Na koniec
zostawiłbym małe firmy. Wprawdzie ich przedstawiciele pyskują najgłośniej, ale
damy sobie z nimi radę. Kolejna rzecz, to wygospodarowanie pieniędzy na
kolekcję jesienno-zimową. To nie będą małe pieniądze i trzeba mieć to na
uwadze. Ogólnie rzecz biorąc potrzebujemy na wszystko jakiś milion trzysta
pięćdziesiąt tysięcy. Będziesz miała tyle?
- To ogromna kwota, ale
Krzysztof przelał wczoraj milion dwieście więc jeśli zajdzie potrzeba, ja
uruchomię swoje prywatne oszczędności. Koniecznie musimy dopilnować, żeby
powoli spłacać Krzysztofa. Pozytywne jest to, że on nie będzie monitował, ale
tak będzie uczciwie, bo wyświadczył nam wielką przysługę. To oczywiście będzie
możliwe, jak już firma zacznie zarabiać. Sebastian wejdź na konto firmy i
zobacz, czy przyszedł ten przelew. Za chwilę siądziemy wszyscy do laptopów i
będziemy przelewać pieniądze. Ty Adam zajmiesz się wypłatami. Seba będzie
przelewał tę drobnicę, a ja wezmę całą resztę.
Pracowali w pocie czoła przez trzy kolejne godziny obserwując od
czasu do czasu topniejące szybko konto.
- Ile wyszło, Adam?
- Siedemset
dziewięćdziesiąt sześć tysięcy.
- Dobrze. A jak jest z
mediami. Mamy wszystko na bieżąco?
- Z tym akurat jest w
porządku. Nie zalegamy. Natomiast trzeba by było dać Eli ze dwadzieścia tysięcy
na uzupełnienie towaru w bufecie, bo świeci pustkami. Jakieś pięć tysięcy na
artykuły biurowe. Drugie tyle na dodatki krawieckie. Dla Pshemko jakieś trzysta
pięćdziesiąt tysięcy. I tak będzie sarkał, że mało, ale trudno. Wychodzi na to,
że wydamy niemal co do grosza pieniądze Krzysztofa.
- To prawda, ale
zaczniemy z czystą kartą. Rozpisz mi Adam zapotrzebowanie na te dwie najtańsze
pozycje i zadzwońcie po Elę. Niech przyjdzie i powie, jakie ma braki i ile
ewentualnie potrzebuje, żeby je uzupełnić. Może dwadzieścia tysięcy to za dużo.
Ja idę do Pshemko. Zobaczę czy on w ogóle coś projektuje na jesienną kolekcję.
Zajrzała przez szybę do pracowni mistrza i uśmiechnęła się.
Uwielbiała tego dziwaka chociaż początki relacji między nią i nim były
skomplikowane i trudne. Później jednak polubili się i nawet zaprzyjaźnili.
Weszła do środka z szerokim uśmiechem na ustach.
- Dzień dobry, Pshemko.
Jak miło cię widzieć.
- Urszula? Oczom nie
wierzę. Co cię sprowadza do firmy?
- Sporo rzeczy,
przyjacielu. Przyszłam ci powiedzieć, że od dzisiaj obejmuję Dobrzański Fashion
w posiadanie i zaczynam swoje rządy. A tak na poważnie, to Marek się
rozchorował i nieprędko wróci do pracy. Będę go zastępować. Trzeba podreperować
finanse firmy. Też nie dostałeś wypłaty w zeszłym miesiącu?
- Nie dostałem. Nawet nie
wiem, czy teraz dostanę…
- Dostaniesz. Przed
chwilą poszły przelewy za ten i poprzedni miesiąc. Przyszłam też w innej
sprawie. Mam pewną pulę pieniędzy przeznaczoną na zakup materiałów. Robiłeś już
specyfikację do jesienno zimowej kolekcji?
- A jakże! – ożywił się.
- Zaraz ci pokażę. O! Jest!
Ula przejrzała uważnie pozycję po pozycji. Nie omieszkała też
sprawdzić kwotę końcową. Uśmiechnęła się z zadowoleniem. Na podsumowaniu
widniała suma dwustu dziewięćdziesięciu tysięcy. Zaoszczędzi więc sześćdziesiąt
tysięcy. Będzie z czego opłacić salę na pokaz i całą resztę.
- I co, Duszko? Za dużo?
- Dla ciebie nigdy nie
jest za dużo. Skoro masz gotowe projekty lub ich wizję, to nie możesz szyć z
byle czego. Zamówimy wszystko jak najszybciej i takie, jak chcesz.
Twarz mistrza rozciągnęła się w szczęśliwym uśmiechu. Ula zawsze
potrafiła go pocieszyć i wesprzeć.
- Lejesz miód na moje
serce.
- Czekoladę przywożą?
- Nie przywożą. Marek
poczynił cięcia i teraz wypijam tylko kakao w bufecie.
- W takim razie zaraz
zadzwonię i przywrócę dostawy. Zabieram też specyfikację. Szkoda czasu i trzeba
zamawiać materiały jak najprędzej. Dziękuję przyjacielu i pożegnam się już. Do
zobaczenia.
Wróciła do konferencyjnej w momencie, w którym Ela wyliczała
braki w towarze.
- Myślę, że dziesięć
tysięcy mi wystarczy. Mogę też zamówić środki czystości i higieniczne.
- Wspaniale. Zamawiaj
więc i na wszystko bierz faktury, jak zwykle.
Kiedy Ela wyszła, Ula podzieliła się z Adamem i Sebą dobrymi
wieściami.
- Nie uwierzycie, ale
Pshemko naliczył za materiały o sześćdziesiąt tysięcy mniej niż zakładaliśmy.
Mamy więc w zapasie siedemdziesiąt tysięcy. Dobra nasza.
Do końca dniówki uporali się z przelewami i zapłacili wszystko
co do grosza. Ula odetchnęła z ulgą, bo już nie wisiało nad nimi widmo sankcji
komorniczych. O szesnastej pożegnała się i wsiadłszy w samochód ruszyła do
szpitala robiąc Markowi po drodze niewielkie zakupy.
Weszła na oddział i od razu zauważyła go spacerującego. Trochę
się zdziwiła.
- Cześć, Marek – objęła
go w pasie uśmiechając się promiennie. – Chyba czujesz się już lepiej skoro
spacerujesz po korytarzu.
- Słaby jeszcze jestem,
ale nosi mnie. Jestem jakiś dziwnie spięty. Przyniosłaś mi może piżamę? Ta jest
przepocona i trochę mnie drażni.
- Chodźmy na salę.
Przebierzesz się w świeże ciuchy i od razu poczujesz się lepiej.
Położyła torbę na krześle i zaczęła ją wypakowywać. Podała
Markowi piżamę, a przez poręcz łóżka przewiesiła dwa duże ręczniki.
- Na szafce stawiam ci
dwa kubki i sztućce z talerzykiem. Tu masz termos z gorącą kawą, papierowe
ręczniki i papier toaletowy.
Marek odkręcił termos i zaciągnął się zapachem kawy.
- Jesteś aniołem. Tego
właśnie brakowało mi najbardziej. Jedziesz prosto z firmy?
- Tak. Mieliśmy dzisiaj
sporo roboty, ale poszło szybko i sprawnie. Adam i Sebastian bardzo się
zaangażowali, a i Pshemko tryska energią. Wysłaliśmy ludziom pieniądze na konta.
Zaległą i bieżącą pensję.
- A skąd pieniądze? –
Marek wytrzeszczył na Ulę oczy.
- Tym się nie martw.
Chwilowo pożyczyłam z naszego konta. Ja chcę cię zapytać o coś ważnego.
Znalazłam umowy na wynajęcie powierzchni sprzedażowej w galeriach handlowych. Nie
wiem czym się sugerowałeś podpisując je, ale jestem pewna, że nie byłeś z nimi
u prawników. Sprawdziłam cenę za metr kwadratowy i znacznie różni się od tej,
którą płacisz. Sprawa nadaje się do sądu, bo należy nam się zwrot nadpłaconej
kwoty. Jutro zamierzam zlecić napisanie pozwów jednemu z naszych prawników, bo
nie mam zamiaru tym naciągaczom darować ani jednej złotówki. Jeśli masz więcej
takich umów, to powiedz mi od razu. Zaoszczędzisz mi szukania po omacku.
- Jeszcze znajdzie się
parę. Spiszę ci je. Jak Agatka?
- Ciągle pyta o ciebie.
Trochę jest skołowana, bo ciebie nie ma w ogóle, a ja rano idę do pracy. Na
szczęście jest Ala i tata. Przenieśli się do nas na czas twojego pobytu w
szpitalu. Najważniejsze, żebyś zdrowiał i nie zajmował głowy niczym innym. Ja
bardzo potrzebuję cię w domu więc postaraj się, dobrze?