ROZDZIAŁ 8
ostatni
Tydzień po zaręczynach pojechali do Rysiowa powiadomić Cieplaków
o tym wyjątkowym wydarzeniu. Józef nie mógł przestać się uśmiechać, a przy tym
ocierać dziwnie wilgotne oczy.
- Już najwyższa pora
dzieci, żebyście zaznały trochę szczęścia w życiu. Dobry z ciebie człowiek,
Marek, tylko miałeś prawdziwego pecha. Dla Uli też powinny się skończyć te lata
samotności. Macie Polę i to dla niej powinniście stworzyć rodzinę z prawdziwego
zdarzenia.
Do Dobrzańskich Marek najpierw pojechał sam. Obawiał się tego,
jak zachowałaby się jego matka, gdyby nagle przywiózł Ulę i Polę. Wciąż miała
mu za złe ten rozwód i to, jak traktował Paulinę. W jej zdradzie nie upatrywała
zbyt dużej winy. Uważała, że zdradziła wyłącznie dlatego, że to Marek od
początku nie zachowywał się tak, jak na męża przystało. „Sam ją sprowokowałeś
do tej zdrady” – powiedziała mu tuż po rozwodzie. Zbył to milczeniem nie chcąc
wywoływać kolejnej kłótni. Matka zdawała się mieć wybiórczą pamięć, bo jakoś
umknęło jej, gdy mówił przed ślubem, że nie kocha Pauliny, a wręcz jej
nienawidzi.
Jadąc do nich nie zamierzał się z niczego tłumaczyć. Jechał im
wyłącznie oświadczyć, że żeni się dziesiątego września z kobietą, z którą ma
córkę. Właściwie to mało go obchodziło, co oni sobie o tym pomyślą. Nie był
dzieckiem, a oni nie będą mu wciąż mówić, jak ma żyć i z kim. Świetnie radził
sobie z firmą więc nie wiadomo skąd wzięło się u staruszków przekonanie, że nie
poradzi sobie przy wyborze odpowiedniej kobiety.
Byli trochę zdziwieni tą nagłą i niespodziewaną wizytą jedynaka.
On od razu przeszedł do rzeczy.
- Przyjechałem tu, żeby
was poinformować, że dziesiątego września odbędzie się w Urzędzie Stanu
Cywilnego na Andersa o godzinie jedenastej mój ślub. Andersa to w Śródmieściu.
Zresztą niedługo dostaniecie stosowne zaproszenia i mam nadzieję, że będziecie.
Oboje Dobrzańscy wytrzeszczyli na syna oczy nie potrafiąc
wykrztusić słowa. W końcu pierwsza opamiętała się Helena.
- A kto jest szczęśliwą
wybranką?
- Znacie ją dobrze. To
Ula Cieplak.
- Ula Cieplak? –
odpowiedzieli chórem. – Ta Ula Cieplak, która była u nas dyrektorem finansowym?
– dopytywał Krzysztof.
- Dokładnie ta sama.
Kochałem ją już wtedy, gdy tak „ładnie” potraktowaliście ją podczas zarządu.
Poza tym mam jeszcze jedną wiadomość, a mianowicie taką, że jestem szczęśliwym
ojcem sześcioletniej Poli.
- Masz z nią dziecko? –
Helena wciąż niedowierzała.
- Mam piękną i mądrą
córkę.
- To jakieś oszustwo –
niedowierzała Helena. - Pamiętam, że to była dziewczyna z biednej rodziny. Nie
śmierdziała groszem. Jestem pewna, że chce cię złapać na to dziecko i w dodatku
leci na twoje pieniądze.
Marek roześmiał się, jak szalony.
- Nie wiesz, o czym
mówisz, mamo. Pola jest tak do mnie podobna, jak dwie krople wody, a jeśli już
ktoś miałby polecieć na czyjeś pieniądze, to właśnie o mnie mogą tak
powiedzieć. To, co ja mam jest niczym w porównaniu do fortuny jaką ona posiada.
- Co ty mówisz?
- Długo nie wiedziałem o
dziecku. Po tym, co przeszła podczas tego nieszczęsnego zarządu, uciekła ode
mnie aż za ocean. Tam urodziła Polę i tam dorobiła się majątku. Zarabiała
krocie w Banku Rezerw Federalnych jako analityk finansowy, a oprócz tego
puściła los na loterii. Przypadło jej skromne pięćdziesiąt parę milionów
dolarów. W porównaniu do niej jestem gołodupcem. A wiecie, co jest najlepsze?
Najlepsze jest to, że te ogromne pieniądze nie przewróciły jej w głowie. Wciąż
jest tą samą szlachetną, dobrą, skromną, szczerą i najuczciwszą osobą jaką znam,
a wy zarzuciliście jej wyprowadzanie firmowych pieniędzy. Zrobiliście z niej
złodzieja, a oboje Febo niemal zaszczuli ją na śmierć. Jak to łatwo osądzać
innych, prawda?
Dobrzańscy poczuli się nieswojo. Krzysztof wiercąc się w fotelu
rzekł: – Pomyliliśmy się co do niej. Ja już dawno to zrozumiałem. Gdyby nie te
dwa potężne kredyty, które wzięła, firma nie utrzymałaby się na rynku. Źle ją
potraktowaliśmy przyznaję i to głównie dlatego, że dowody, które zdobył Alex
wydawały się ją mocno obciążać. Mam nadzieję, że przedstawisz nam ją wkrótce i
będziemy mieli okazję, żeby ją przeprosić. Chcielibyśmy poznać także naszą
wnuczkę.
- Bardzo chętnie
przedstawię wam je obie, choć nie ukrywam, że boję się tej konfrontacji, a
zwłaszcza boję się, żeby mama z czymś nie wyskoczyła i nie obraziła Uli. Nadal
masz w głowie twoją ukochaną Paulinkę? – spytał ironicznie.
- Bez obaw. Ula zostanie
przyjęta serdecznie, a co do Pauliny… No cóż… Wydaje się, że już zapomniała,
ile nam zawdzięcza. Dzwoni rzadko. Związała się z tym Andrettim, ale ślubu nie
mają. W dodatku okazało się, że nie może mieć dzieci. Jest bezpłodna. Nie
mogłaby nam dać wnuków. Szkoda tylko, że jeszcze przed ślubem nie zrobiła
badań, ale to już przeszłość. My zapraszamy was w najbliższą sobotę.
Przyjedźcie na obiad. Będzie nam bardzo miło gościć naszą przyszłą synową i
wnuczkę.
Marek wyszedł z domu rodziców z poczuciem ogromnej ulgi. Już
nigdy w życiu nie dopuściłby do sytuacji, że miano by obrażać kobietę, którą
kochał.
Następnego dnia wybrał się z Ulą i Polą na przejażdżkę rowerową.
Mieli zamiar dotrzeć do swojego ulubionego miejsca nad Wisłą. Dla Poli
zamontował w swoim rowerze specjalne siedzisko na kierownicy, żeby mieć ją na
oku podczas jazdy. Obiecał jej, że wkrótce dostanie swój własny rower.
Dojechali na miejsce i rozsiedli się na trawie przy pieńku, na
którym kiedyś, dawno temu siedzieli przytuleni grzejąc się przy ognisku.
- Trochę się boję tej
sobotniej wizyty – powiedziała cicho Ula. Twoja mama raczej mnie nie lubiła, a
ojciec nigdy nie miał dobrego zdania.
- To się zmieniło. On
niedługo po tym zarządzie zrozumiał, że gdyby nie ty, firma już dawno by
splajtowała. Poza tym oni bardzo chcą poznać naszą Iskierkę. Nie spodziewali
się, że mają wnuczkę, a na punkcie wnuków zawsze mieli obsesję. Będzie dobrze,
zobaczysz.
Rzeczywiście było nadspodziewanie dobrze, a Ula niepotrzebnie
się obawiała. Oboje Dobrzańscy przyjęli je niezwykle serdecznie. Krzysztof
rozpływał się nad talentem ekonomicznym Uli, a Helena nie mogła oderwać się od
Poli. Ula była pod wrażeniem, Marek także. Był więcej niż pewien, że matka
dyskretnie obserwując Ulę i słuchając tego co mówi, porównywała ją do Pauliny.
Pomyślał, że to tak, jakby porównywać wodę i ogień, bo obie różniły się pod
każdym względem.
Gdy odwoził Ulę i Polę do domu ta pierwsza wydawała mu się
dziwnie milcząca. Uścisnął jej dłoń.
- Nic nie mówisz, Ula. O
czym tak myślisz?
- Myślę, że powinieneś
się do nas wprowadzić. Szkoda płacić za twoje mieszkanie skoro i tak większość
czasu spędzasz u nas. Jutro jest niedziela. Przyjechałybyśmy do ciebie i
pomogły pakować rzeczy. Są dwa samochody, więc powinno pójść sprawnie. W
tygodniu uregulujesz sprawy finansowe z właścicielem i wypowiesz najem.
Mówiłeś, że mieszkanie było umeblowane i nic nie dokupowałeś. To ułatwia sprawę,
bo do zabrania są tylko osobiste rzeczy.
- Naprawdę tego chcesz?
Myślałem, że zrobimy to po ślubie.
- Bez sensu. Przecież i
tak jesteśmy razem. To co? Umawiamy się na jutro?
Marek uśmiechnął się uszczęśliwiony.
W sporym holu Urzędu Stanu Cywilnego zaczęli gromadzić się
ludzie, którzy mieli być dzisiaj świadkami zaślubin Marka i Uli. Oni sami
wyglądali pięknie. Ula ubrana w elegancką sukienkę w kolorze écru rwała oczy
podobnie jak Marek w swoim szytym na miarę czarnym garniturze z błyszczącymi
wyłogami i śnieżnobiałej koszuli. Stojący z boku Dobrzańscy z podziwem patrzyli
na tę zjawiskową parę. Krzysztof pochylił się do ucha żony.
- Wiesz Helenko, bardzo
żałuję, że tak naciskaliśmy Marka na ślub z Pauliną. Teraz wiem, że to był
najgorszy wybór z możliwych. Przez nas zmarnował sobie kilka lat życia i mam
nadzieję, że kiedyś nam to wybaczy. Spójrz na Ulę. To piękna, niezwykle mądra i
inteligentna kobieta. Imponuje mi wiedzą i potrafi się wypowiedzieć na temat
każdego zagadnienia ekonomicznego, a Paulina? Ona umiała tylko bezustannie
skarżyć się na Marka nie widząc żadnych błędów ze swojej strony. O! Są już
Cieplakowie z naszą wnuczką. Chodźmy się przywitać.
Ta uroczystość zgromadziła trochę rodziny głównie ze strony
Marka i nieco więcej ludzi z firmy. Świadkami zostali Sebastian i Iza – prawa
ręka Pshemko. On sam siedząc w pierwszym rzędzie krzeseł, patrząc na zjawiskową
Ulę i niesamowicie przystojnego Marka wzdychał tylko i ocierał ze wzruszenia
oczy.
Celebracja trwała krótko. Ula przyjmowała nazwisko męża i takie
też dokumenty podpisała. Była szczęśliwa. Marzyła przez te wszystkie lata o tej
chwili i już straciła wszelką nadzieję będąc pewną, że nigdy się nie zdarzy,
skoro Marek poślubił Paulinę. Kiedy wygrała szczęśliwy los na loterii myślała
wówczas, że ma szczęście w pomnażaniu pieniędzy, ale w miłości w ogóle. Dzisiaj
weryfikowała to myślenie. Marek też zmieniał swoje, bo przecież już nie wierzył
w odmianę losu i w to, że mógłby być kiedyś szczęśliwy. Dzisiaj ten sam
przewrotny los wynagradzał mu z nawiązką pecha, którym go obdarzył.
Złożył zamaszysty podpis na dokumentach i spojrzał na Ulę.
Promieniała szczęściem. Wziął na ręce Polę i podawszy ramię swojej żonie
wyszedł z sali ślubów. Tam już czekano z szampanem i życzeniami.
Wesele miało być skromne, ale nie chodziło o oszczędności.
Skromne pod względem liczebnym. Rzeczywiście nie było więcej, jak pięćdziesiąt
osób. Natomiast samo przyjęcie weselne było na bogato. Urządzili je w jednym z
najlepszych hoteli w Warszawie. Menu było tak wyszukane, że nikt nie miał prawa
narzekać, a i zespół muzyczny był z górnej półki. Bawiono się do białego rana,
a kto nie dawał rady, miał wynajęty pokój, by mógł odpocząć. Dwa dni po weselu
państwo młodzi wyjechali w podróż poślubną na jedną z karaibskich wysp
zostawiając Polę pod opieką dziadka Cieplaka. Seniorowie Dobrzańscy
przyjeżdżali do Rysiowa, by także móc nacieszyć się wnuczką.
Pobyt w egzotycznym raju zaowocował ciążą. Marek szalał ze
szczęścia i nosił Ulę na rękach. Kiedy urodził się mały Michał tak bardzo
podobny do swojej siostry i do Marka, ten ostatni przywiózłszy żonę ze szpitala
skwitował:
- Wiesz kochanie, już o
niczym więcej nie marzę, bo wszystko, czego kiedyś pragnąłem, spełniło się w
dwustu procentach. Dzięki wam jestem szczęśliwy i jestem spełnionym
człowiekiem. Zgrzeszyłbym, gdybym miał jeszcze jakieś wymagania od losu.
- Ja raczej też nie mam –
Ula zarzuciła mu ręce na szyję – poza tym jednym. Pragnę, żebyś zawsze był przy
nas i żebyś zawsze nas kochał tak, jak my kochamy ciebie.
- Tak właśnie będzie
skarbie. Tak właśnie będzie…
K O N I E C
Marek słusznie obawiał się reakcji swoich rodziców a zwłaszcza matki. W końcu Paulinka była przez nią uwielbiana. Samo to jak zareagowała na wieści o córce. Jednak nie do końca wierzę w zmianę zdania na temat Uli przez Helenę. Cieplak tak jak myślałam nie widział żadnego problemu, a wręcz był szczęśliwym człowiekiem z takiego obrotu spraw.
OdpowiedzUsuńZa to końcówka to już cud, miód i orzeszki.
Dziękuję Ci bardzo za to opowiadanie.
Cieplutko pozdrawiam w czwartek przed południem.
Julita
Julita,
Usuńcałe szczęście Paulinka jest już historią. Ula i Pola maja swoje sposoby na to aby przekonać do siebie nawet seniorów Dobrzańskich. Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:) Gaja
Ślub i wesele jak z marzeń. Podróż poślubna również, ale było ich na to stać. Fajnie, że świadkiem został Sebastian. I Michał się pojawił. Ciekawe jak go przyjmie Pola, żeby tylko nie była zazdrosna. Fantastyczne zakończenie opowieści. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga,
Usuńbez Sebastiana nic by się nie udało, więc on musiał być. Rzeczywiście posiadanie pieniędzy bardzo ułatwia życie. Jeśli chodzi o Michałka, to wszyscy są zachwyceni tym, że się pojawił na świecie. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i za każdy komentarz:) Gaja
Miłe zakończenie tych tarapatów, w które wpadli Marek i Ula. Dziękuję i czekam na kolejną historię. Miśka pozdrawia
OdpowiedzUsuńMiśka,
Usuńbardzo dziękujemy za miłe słowa i za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:) Gaja
Jak to łatwo osadzać innych i posądzać o dybanie na pieniądze Dobrzańskich. A tu taka niespodzianka. Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia,
UsuńDobrzańscy dość ciężko pracowali na swój majątek i niechętnie się nim dzielą. Helena i Krzysztof nie spodziewali się takiego obrotu sprawy. Wobec tego, co powiedział Marek zmienili zdanie o pobudkach Uli. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za każdą wizytę i komentarz:) Gaja
Wisła. Jak romantycznie. Nawet Pola poznała miejsce schadzek jej rodziców. Czekam na kolejny post. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara,
UsuńWisła odegrała w ich związku bardzo ważną rolę. W związku z tym, oboje chcieli pokazać je swojej córce. Pięknie dziękujemy za wszystkie wpisy. Najserdeczniej pozdrawiamy i zapraszamy na następne opowiadanie:) Gaja
Marek wreszcie zachowuje się, jak dorosły facet. Poinformował rodziców o ślubie i o córce bez żadnego strachu. Brawo Marek. Z niecierpliwością czekam na kolejną opowieść. Serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola,
Usuńmiłość do Uli i do Poli go uskrzydla. Do tego dawno się zorientował czego chce i kogo kocha i bez kogo nie wyobraża sobie życia. Oczywiście rodziców też kocha, ale już się nie boi ich opinii. Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za wszystkie komentarze i oczywiście zapraszamy na kolejną historię:) Gaja
A to ci Paulinka, pełne zaskoczenie. Nie może mieć dzieci. Ciekawe od kiedy o tym wiedziała. Dziękuję i do następnej historii. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta,
UsuńPaulina dowiedziała się o tym problemie, jak się związała z Andrettim. Smutne, ale nie wszystkim jest dane cieszyć się macierzyństwem. Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:) Gaja
A to ci niespodzianka dla Heleny i Krzysztofa. Marek sprzedał im bombową wiadomość o ślubie. Dobrze, że nie dostali zawału serca, hihihi. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina,
Usuńco prawda Krzysztof wciąż ma problemy z sercem, ale jego stan zdrowia jest pod stałą opieką lekarzy i nie jest tak źle. Helena zaś jest zdrowa jak ryba, hihihi:) Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wszystkie wizyty na blogu:) Zapraszamy na następne opowiadanie. Gaja
Biedna, niereformowalna Helena. Ją zadowoliłaby tylko ukochana Paulinka i dzieci, które ona by urodziła. Jej wybaczała wszystko. A teraz znowu pojawiła się jakaś tam Ulka i do tego z przychówkiem. Mam tylko nadzieję, że Helena rzeczywiście pokocha Polę. Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira,
Usuńspieszymy uspokoić, że Pola potrafi zawojować każde serce, nawet Heleny i Krzysztofa. Bardzo dziękujemy za wszystkie komentarze. Najserdeczniej pozdrawiamy i oczywiście zapraszamy na kolejne opowiadanie:) Gaja
Krzysztof jednak potrafi wznieść się poza opinię Heleny. On bardzo chce zobaczyć się z wnuczką. Może do tego podziękuje i przeprosi Ulę za swoje zachowanie sprzed laty. Dziękuję za tę opowieść. Czekam na kolejną historię. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza,
UsuńKrzysztof powiedział Markowi, że on już wie, że gdyby nie pomoc Uli, to FD pewnie by już nie było. Poza tym informujemy, że dziewczyny zostały przyjęte bardzo miło przez Dobrzańskich. Bardzo dziękujemy za każdorazowe odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na następne opowiadanie:) Gaja
Wychodzi na to, że to Ulka wiedzie prym w ich związku, to ona podejmuje ważne decyzje, np. o wspólnym zamieszkaniu. Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńMarek chucha i dmucha na ich wzajemna relacje. Nie chce powtórzyć błędu i zrobi wszystko aby dziewczyny były szczęśliwe. Nie chce poganiać Uli. Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności i zapraszamy na kolejną historię:) Gaja
UsuńCieszę się, że Dobrzańscy dotrzymali danego Markowi słowa i byli mili dla dziewczyn. Pozdrawiam AB
OdpowiedzUsuńAB,
Usuńseniorzy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że gdyby było inaczej Marek by im tego nie darował, a poza tym seniorzy zawsze chcieli być dziadkami i wreszcie to marzenie się spełniło i jak się okazuje podwójnie. Wielkie dzięki za wszystkie wpisy. Najserdeczniej pozdrawiamy:) Gaja
Józef jest bardzo mądrym człowiekiem i do tego ma serce na dłoni. Ciepło przyjął wiadomość o oświadczynach. Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa,
UsuńJózef marzy o tym aby jego dzieci były szczęśliwe. Dobrze wie, że Ula z Polą będą szczęśliwe jedynie przy Marku i dlatego cieszy się, że młodzi się odnaleźli. Bardzo dziękujemy, za każdą wizytę i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:) Gaja
Świetna historia, za którą dziękuję i czekam na kolejne opowiadanie. Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy za miłe słowa i za wpis. Także przesyłamy pozdrowienia:) Gaja
UsuńCud nad Wisłą. Krzysztof pokajał się za Paulinę. Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina,
Usuńhihihi, mówi się, że lepiej później niż w ogóle. Państwo Dobrzańscy dość szybko pokochali swoja wnuczkę i jej mamę. Bardzo dziękujemy za wszystkie komentarze. Przesyłamy serdeczności:) Gaja
Super
OdpowiedzUsuńDziękujemy i pozdrawiamy. :)
UsuńSuper się zakończyło. Pozdrawiam serdecznie i przepraszam, że nie skomentowałam wcześniej ale znów coś poklikalam 🤣 Halina
OdpowiedzUsuńHalina
UsuńDziękujemy za wszystkie komentarze i prosimy nie klikaj nerwowo, a tylko raz, w "Dodaj komentarz". Hahaha. Serdecznie Cię pozdrawiamy. :)