ROZDZIAŁ 2
Przetarła obrzeże wanny, na którym widniały smugi krwi i osunęła
się na posadzkę. Dopiero teraz zeszło z niej to ogromne napięcie i strach. Mimo
to wciąż czuła obawę i niepokój o to, czy Marek przeżyje. Zbyt dużo krwi
stracił. Na szczęście pamiętała jego grupę i mogła podać ją ratownikom
medycznym. Rozpłakała się.
Nie mogła zrozumieć, dlaczego Marek nie poinformował jej, że
firma ma kłopoty. Mógł jej spokojnie powiedzieć wtedy, kiedy się zaczynały,
może wówczas sytuacja nie byłaby jeszcze tak beznadziejna i można by było coś
zaradzić. Marek się poddał, ale ona ma inny charakter i będzie walczyć do
upadłego.
Podniosła głowę usłyszawszy chrzęst opon na żwirze. To na pewno
Ala przyjechała. Wytarła mokre powieki i poszła otworzyć drzwi. Ala nie była
sama, towarzyszył jej Józef. Oboje byli przerażeni informacją, że Marek podciął
sobie żyły.
- Dziękuję, że
przyjechaliście. Agata śpi na górze, a ja muszę jechać do szpitala.
- Dlaczego to zrobił,
córcia?
- Za wiele nie wiem. Wiem
tylko, że firma upada, a on załamał się zupełnie. Wiem też, że osaczyli go
wierzyciele, a on nie ma pieniędzy, żeby ich spłacić. Nie mam pojęcia, ile jest
im winien. Dopiero w poniedziałek to ustalę. Lecę – ściągnęła cienki prochowiec
z wieszaka i narzuciła go na siebie. - Dam znać, jak już będzie coś wiadomo.
Pół godziny później parkowała na przyszpitalnym parkingu.
Wbiegła na SOR i zlokalizowała rejestrację. Tam dowiedziała się, że pacjentowi
o nazwisku Dobrzański udzielono pierwszej pomocy i wywieziono na odział wewnętrzny.
- To pierwsze piętro. Tam
powiedzą pani, w której sali leży.
Oddział był zamknięty. Nacisnęła na przycisk dzwonka i po chwili
ukazała się pielęgniarka.
- Dobry wieczór pani.
Nazywam się Urszula Dobrzańska. Przed chwilą przyjęto na wasz oddział mojego
męża, Marka Dobrzańskiego. Jest po próbie samobójczej. Bardzo chciałabym przy
nim być.
Pielęgniarka bez słowa otworzyła szerzej drzwi.
- Sala numer pięć, to
pierwsza za dyżurką pielęgniarek.
- Bardzo pani dziękuję –
uśmiechnęła się blado i ruszyła korytarzem rozglądając się wokoło. Drzwi do
pokoju numer pięć były zamknięte. Uchyliła je cicho i wsunęła się do środka.
Marek albo był nadal nieprzytomny, albo spał. Był przeraźliwie blady, wręcz
siny, jakby nie żył.
Pochyliła się nad nim chcąc sprawdzić czy oddycha. Odetchnęła z
wyraźną ulgą. Oddychał. Musiała wiedzieć, jaki jest jego stan. Odszukała tę
uprzejmą pielęgniarkę, która otworzyła jej drzwi i zapytała o lekarza
dyżurnego.
- Jest pani doktor. Zaraz
sprawdzę, czy jest u siebie i dam znać – podeszła do pokoju lekarskiego i cicho
zapukała. Stojąca obok Ula słyszała niewyraźną wymianę zdań, ale to trwało
tylko chwilę.
- Pani doktor prosi –
kobieta otworzyła szerzej drzwi.
Ula przywitała się z dyżurującą lekarką.
- Ja chciałabym wiedzieć,
co z moim mężem. Przywieziono go niedawno. Targnął się na swoje życie – zadrżał
jej głos i rozpłakała się. Lekarka spojrzała na nią ze współczuciem.
- Proszę usiąść i
powiedzieć mi, czy znane są pani przyczyny tego desperackiego kroku?
- Tak, wiem dlaczego to
zrobił, chociaż dowiedziałam się o tym dopiero dzisiaj wieczorem. Nasza firma
upada, a mąż nie mógł już sobie poradzić z niczym. To firma rodzinna, którą
założyli kiedyś jego rodzice. To dodatkowo go obligowało do tego, by starać się
jeszcze bardziej. Nie udało mu się. Załamał się kompletnie. Pani doktor, czy on
z tego wyjdzie?
- Jeśli pyta pani o te
rany i w ogóle o stan fizyczny, to zapewniam panią, że tak. Stracił sporo krwi,
ale jak zapewne pani zauważyła, wciąż ją uzupełniamy. Natomiast jeśli chodzi o
stan psychiczny, to mamy takie procedury, że ludzi po próbie samobójczej czeka
rozmowa z psychiatrą i jutro rano mąż taką rozmowę przejdzie. Ewentualne dalsze
leczenie będzie już w przychodni psychiatrycznej.
- Czy on teraz jest
nieprzytomny, czy po prostu śpi?
- Dostał kroplówkę, która
w składzie ma środki uspokajające, więc na pewno śpi. Jednak już w karetce
odzyskał przytomność i był kontaktowy.
- Mogę przy nim zostać?
- Jeśli pani chce, to
proszę. Ja nie mam nic przeciwko temu.
Podziękowała i wróciła do Marka. Usiadła na metalowym taborecie
przy jego łóżku i zapatrzyła się w tę bladą, pozbawioną krwi twarz.
- Coś ty narobił, Marek…,
coś ty narobił…? Gdybyś umarł, ja nie miałabym po co żyć.
Zerknęła na zegarek. Było dwadzieścia minut po północy. Powieki
zaczęły jej ciążyć. Oparła się o szafkę stojącą obok i zasnęła.
Obudziło ją zapalane w pokoju światło i pielęgniarka wchodząca z
termometrem. Przyłożyła go do czoła Marka.
- Temperatura w porządku.
Jak zmierzę ją wszystkim pacjentom, to zrobię pani kawy. Ona trochę postawi
panią na nogi.
- Dziękuję… - wyszeptała.
Sięgnęła po telefon. Najpierw zadzwoniła do taty. On zwykle wstawał wcześnie
więc miała pewność, że go nie obudzi. Opowiedziała mu wszystko i uspokoiła, że
z Markiem jest dobrze. Potem zadzwoniła do Sebastiana. Jego obudziła na pewno,
bo zły odebrał to połączenie.
- Cześć Sebastian, tu
Ula. Przepraszam, że zrywam cię o tak wczesnej porze, ale Marek wczoraj chciał
popełnić samobójstwo. Podciął sobie żyły. Jestem w szpitalu i siedzę przy nim.
Jeszcze się nie obudził.
- O, jasna cholera…
Widziałem, że z nim jest coś nie tak, ale myślałem, że po prostu martwi się
skąd wziąć forsę i popłacić długi. Nie sądziłem, że mógłby się załamać.
- Sebastian, ja
koniecznie muszę z tobą porozmawiać. Muszę zorientować się o co chodzi z tymi
zadłużeniami i jak ewentualnie można z tego wybrnąć. Marek nie nadaje się do
niczego, to ja powinnam wrócić do pracy.
- Ula, ja już się zbieram
i zaraz będę w szpitalu. Powiedz mi tylko, który to i na jakim oddziale Marek
leży.
- To szpital na Banacha,
oddział wewnętrzny, pokój numer pięć. To do zobaczenia.
Trochę ją zaczynał martwić ten długi sen Marka. Zdążyła już
dopić kawę, którą tak wspaniałomyślnie zaproponowała jej pielęgniarka, a on
nadal spał.
Kilka minut po ósmej do sali wszedł mężczyzna w białym fartuchu.
Wyciągnął do niej dłoń przedstawiając się.
- Dzień dobry pani.
Doktor Zabielski, psychiatra.
- Urszula Dobrzańska…
- Słyszę jakieś głosy. Czy to niebo? Dokąd trafiłem? Przytomnieję. To nie
niebo. To głos Uli i kogoś jeszcze, a więc nie udało się i jestem w szpitalu.
Na pewno w szpitalu. Kojarzę karetkę pogotowia i głos lekarza, żeby podali
osocze. Potem już nic.
- Zanim mąż się obudzi
chcę panią zapytać o kilka rzeczy. Jak dawno zauważyła pani zmianę w zachowaniu
męża? Czy już wcześniej próbował popełnić samobójstwo?
- Nigdy. To silny facet.
Nigdy bym go nie podejrzewała o coś takiego. Przecież ma dla kogo żyć. Mamy
czteroletnią córeczkę, która jest dla niego całym światem. Naprawdę tego nie
rozumiem – rozpłakała się. - To dziwne zachowanie zauważyłam już kilka tygodni
temu. Pytałam o powody rozdrażnienia, bo ciągle był jakiś spięty i
podenerwowany. Popadał z jednej skrajności w drugą. Albo był opryskliwy, albo
milczał jak zaklęty. Nie wiedziałam o co chodzi i dlaczego tak się zmienił.
Dopiero wczoraj wieczorem powiedział mi, a właściwie wykrzyczał, że nasza firma
jest na skraju upadłości. Zawarł kilka ryzykownych transakcji, podjął kilka
nieprzemyślanych decyzji i nagle wszystko zaczęło się walić. Psychicznie tego
nie wytrzymał. Po prostu życie go przerosło.
- Jak ona mnie dobrze zna… Tylko nie płacz Ula, proszę cię, nie płacz.
Nie zasługuję na ani jedną twoją łzę. Nawet w tej kwestii nie dotrzymałem
słowa. Pamiętasz, jak na pokazie, tym pamiętnym dla nas pokazie, przysięgałem
ci, że już nigdy nie będziesz przeze mnie płakać? Moje słowa i moje obietnice
nie są warte funta kłaków. Zawiodłem
ciebie, siebie, moich rodziców i wszystkich pracowników. Jestem zerem. Wyszłaś
za kompletne zero, kochanie.
- Dopóki nie porozmawiam
z pani mężem nie będę miał pewności, ale już teraz na podstawie tego, co mi
pani powiedziała podejrzewam, że mąż cierpi na depresję.
- Depresję? Bzdury.
- Depresję? Czy to się
jakoś leczy?
- Oczywiście i przy
odpowiedniej kontroli można całkiem normalnie z tym żyć. Czy zaobserwowała pani
ostatnio u męża zaburzenia nastroju na przykład ciągły smutek, pobudzenie, nadmierna
drażliwość lub wybuchy gniewu?
- Skąd on to wszystko wie? Przecież mówi o mnie tak jakby siedział mi w
głowie.
- Dla nas zachowanie
chorego wydaje się irracjonalne, bo do tej pory znaliśmy go z zupełnie innej
strony. Mamy wrażenie, jakbyśmy mieszkali pod jednym dachem z kimś zupełnie
obcym, ale nasze odczucia to nic w porównaniu z tym co czuje sam chory. On sądzi,
że wpada w jakąś czeluść beznadziei i niemocy, a wówczas śmierć wydaje mu się bardzo
nęcącym rozwiązaniem.
- To straszne, co pan
mówi.
- Nie będzie tak źle.
Przy pani wsparciu i lekach, które mu zaordynuję na pewno szybko się pozbiera.
- Mam dość tego wykładu, choć pewnie facet wie o czym mówi. Otwieram
oczy. Widzę, że Ula ma mokre od łez
policzki. Ściska mi się serce. Zaczynam żałować, że przysporzyłem jej tylu
cierpień. Nie chciałem cię martwić, kochanie. Wybacz mi.
- Marek? Obudziłeś się
nareszcie. Jak się czujesz?
- Jak się czuję? A jak się mogę czuć? Co za dziwne pytanie…
Dopiero teraz zaczynam
kojarzyć, co właściwie zrobiłem. Podciąłem sobie żyły, żeby się zabić, żeby nie
cierpieć i nie musieć iść tłumaczyć się przed wierzycielami. Było mnóstwo krwi.
Leżałem w niej. Chciałem się zabić. Czy nadal tego chcę? Nie wiem...
- Lepiej. Zdecydowanie
lepiej – jego wzrok wędruje w kierunku doktora.
- To doktor Zabielski –
wyjaśnia Ula. - Jest psychiatrą. Przyszedł tu, żeby ci pomóc i porozmawiać. Ja
was teraz zostawię i wyjdę na sekundę. Sebastian ma przyjechać i nie chcę, żeby
błądził. Za chwilę wrócę.
Wychodząc niemal zderzyła się z Olszańskim w drzwiach.
- U Marka jest
psychiatra. Pogadamy? Tu na dole jest jakiś mały barek. Chodźmy tam.
Wooooow, super rozdział. Marek uznał, że śmierć jest najlepszym rozwiązaniem problemów. A tym czasem problemy firmy spadły na Ulę i jeszcze doszedł strach o Marka. Ula teraz będzie musiała walczyć o swoje małżeństwo, Marka i firmę. Pozdrawiam serdecznie i już czekam na kolejną część.
OdpowiedzUsuńHalina
Halina,
Usuńhihihi, nic dodać, nic ująć. Przesyłamy serdeczności i bardzo dziękujemy za komentarz:) Gaja
Wydaje się, że Marek w jakimś sensie żałuje swojego kroku w kierunku samobójstwa.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Haliną, że teraz wszystko spadnie na głowę Uli, a nawet powiem, że znacznie więcej. I oby tylko ona nie popadła w jakąś chorobę z tego wszystkiego.
Z drugiej strony coś mi mówi, że seniorzy Dobrzańscy, a zwłaszcza senior zrobią co w ich mocy aby pomóc Uli i Markowi.
Dziękuję Ci bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam w środę wieczorem.
Julita
Julita,
Usuńjak na razie, to Marek jest oszołomiony i nie za bardzo wie co o tym sądzić. Seniorzy jeszcze nic nie wiedzą. Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:) Gaja
Super, że Marek wyjdzie cało z tych opresji. Miśka pozdrawia
OdpowiedzUsuńMiśka,
Usuńlekarz zapewnił Ulę, że stan fizyczny Marka szybko odzyska sprawność, ale trochę gorzej będzie ze stanem psychicznym. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:) Gaja
Współczuję Ulce i podziwiam, że nie wpadła w czarną rozpacz. Do tego jeszcze ta łazienka pełna krwi Marka, brrrr. Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia,
UsuńUla wie dobrze, że to nie czas na wpadanie w czarną rozpacz. Teraz potrzebne jest opanowanie i doskonała koordynacja działań. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:) Gaja
Teraz żałuje, że przysporzył łez Uli. Rychło w czas. Należało o tym pomyśleć wcześniej. Do następnego. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta,
UsuńMarek jest chory i daleko mu do racjonalnego myślenia. Gdyby nie choroba, to pewnie nigdy by tego nie zrobił. Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:) Gaja
Ciekawie mnie jak na próbę samobójstwa zareagują Helena i Krzysztof. Przecież po usłyszeniu takiej wiadomości można zawału dostać. Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola,
Usuńoczywiście, że można, ale cale szczęście tutaj tak nie będzie. Ich reakcja na pobyt Marka w szpitalu i na inne rewelacje już niedługo. Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:) Gaja
Martwię się o Krzysztofa i o jego serce, może być z nim źle. W końcu bankrutuje jego dziecko. Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara,
Usuńwydaje nam się, że jedna tragedia na opowiadanie jest wystarczająca i dlatego z Krzysztofem będzie wszystko OK. Pięknie dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:) Gaja
Fajnie zachowali się Józef i Ala. Nie panikowali i nie osądzali, chociaż są zaniepokojeni. Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira,
Usuńwidząc i słysząc Ulę nie chcieli jej jeszcze dokładać swoich obaw. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:) Gaja
Całe szczęście, że istnieje Sebastian. Może on trochę więcej wyjaśni Uli kulisy rychłego bankructwa. Z chęcią przeczytam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza,
Usuńwybiegając przyszłość okaże się, że Sebastian niewiele więcej wie, ale za to Ula będzie w nim miała wielkiego sojusznika, co jest oczywiście nie do przecenienia. Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na kolejny czwartek:) Gaja
Jestem przemielona, jak w pralce. Ferie, wnuki i takie tam, ale zapewniam, że czytam z zainteresowaniem. Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina,
Usuńpoważna sprawa, ale ferie są krótsze od wakacji:) Życzymy cierpliwości i dobrej zabawy. Bardzo dziękujemy, że znalazłaś czas i skomentowałaś. Przesyłamy serdeczności:) Gaja
Cud, że ktoś zlitował się nad Ulką i udzielił jej w nocy odpowiedzi. Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa,
Usuńzałóżmy, że w szpitalu pracują lekarze z Leśnej Góry:) A tak poważnie, takie zachowanie lekarzy powinno być w standardzie, ale no cóż taki mamy klimat. Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:) Gaja
Teraz na takie dywagacje jest modny tekst: wiesz, że jachty zdrożały 🤣 Halina
Usuńhihihi, tego nie słyszałam. Dziękujemy i pozdrawiamy
UsuńPodsłyszana rozmowa Uli z lekarzem może więcej zdziałać niż psycholog. Marek sam zresztą spytał siebie o to czy chce żyć, czy umrzeć. Szkoda, że nie pomyślał, kiedy żyły sobie podcinał, co z Ulą stałoby się i z Agatą, gdyby go nie było.
OdpowiedzUsuńMarkowi się niebo marzy, a nie pomyślał, że zbawienie samobójcy proste nie jest. A swoją drogą niebo miał przy Uli skoro ona jest jego aniołem i to od bardzo dawna i nie musi iść do tego wiecznego tylko zostać na ziemskim.
Pozdrawiam milutko.
RanczUla,
UsuńMarek jest chory i sam nie wie czego chce. W tamtym momencie uznał, że to jest najlepszym wyjściem z sytuacji. Teraz należy zrobić wszystko aby znowu zachciało mu się żyć. Serdecznie pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:) Gaja
Kochająca żona trwa nawet w nocy przy chorym mężu. Z boku wygląda to jak rozczulający obrazek, ale jak długo można tak ciągnąć. Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB,
Usuńcodzienne nocowanie w szpitalu nie wchodzi w grę, ponieważ w ich domu teraz spokojnie śpi ich córka, która została pod opieką dziadków. Taki stan rzeczy nie może długo obowiązać, bo Agatka potrzebuje opieki rodziców. Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:) Gaja
Biedna Ulka. Ona zawsze musi być silna, tylko po co jej Marek. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina,
Usuńmówi się, że ktoś musi pracować, żeby odpocząć mógł ktoś. Teraz Marek bardzo potrzebuje spokoju, wiec Ula musi zakasać rękawy. Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu:) Gaja
Jednak Marka czeka oddział psychiatryczny. Oj czeka ich prawdziwa mordęga. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda,
Usuńtak, jak lekarz powiedział Uli, każda osoba po próbie samobójczej musi przejść konsultacje z psychologiem i to on decyduje o dalszym leczeniu. Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za wpis:) Gaja
Zastanawiam się czy Markowi uda się pokonać depresję. Źle by było gdyby jego choroba dotknęła też jego rodzinę, to znaczy, czy przypadkiem ktoś z rodziny nie zachoruje na to samo. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga,
Usuńuspakajamy, że depresja nie jest chorobą zakaźną. Zapewniamy, że w tym opowiadaniu nikt więcej nie zachoruje na depresję. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:) Gaja
Myśli Marka nie napawają optymizmem. Wydaje się, że jego pobyt w szpitalu nie będzie krótki. Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńJak na razie lekarz stwierdził, że Marek choruje na depresję, a tej choroby nie możemy traktować, jak przeziębienia, które czy leczone, czy nie zawsze trwa siedem dni. Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności:) Gaja
Usuń