„DNO WŁASNEGO PIEKŁA”
ROZDZIAŁ 1
Już od kilku dobrych tygodni zauważała, że coś go trapi.
Zachowywał się inaczej niż zwykle. Zachowywał się dziwnie i wyglądał dziwnie.
Wyglądał jak człowiek kompletnie pozbawiony energii i woli życia, jak człowiek
apatyczny i bierny. To było tak do niego niepodobne i tak kolidowało z mężczyzną,
za którego kiedyś wyszła, że wydawało się wprost irracjonalne. Co gorsza,
odnosiła wrażenie, że przestało go interesować i obchodzić to wszystko na czym
do niedawna zależało mu najbardziej. Przestał interesować się nią i ich córką,
którą przecież uwielbiał. Agata miała zaledwie cztery lata i zupełnie nie
rozumiała, dlaczego tata nie przychodzi się z nią przywitać i pobawić, jak
wraca z pracy, tylko od razu idzie do swojego gabinetu, w którym spędza długie
godziny. Jak miała to wytłumaczyć takiemu małemu dziecku? Jak miała
odpowiedzieć, gdy mała pytała czy tatuś przestał ją kochać? Ona sama chciała go
o to zapytać. Zapytać, czy przestał kochać je obie.
Często zalegał na kanapie i albo spał, albo udawał, że śpi
obserwując jej krzątaninę spod przymrużonych powiek.
Każdego dnia patrząc na niego odczuwała coraz większy niepokój.
Usiłowała z nim porozmawiać, zapytać, co się dzieje, ale on nie chciał
rozmawiać.
- Co miałbym ci powiedzieć, Ula? Że
jest mi przykro? Że żałuję? Że nie stanąłem na wysokości zadania i teraz będę
płacił frycowe za swoje nieprzemyślane decyzje? Obchodzisz się ze mną jak ze
zgniłym jajem i już sam nie wiem, czy ten nieśmiały uśmiech, który kiedyś tak
kochałem jest prawdziwy i szczery, czy wymuszony i udawany. Mam wrażenie jakbym
słyszał twoje myśli, które kłębią się i krzyczą jedna przez drugą „Co się
dzieje? Co się dzieje”? Dużo się dzieje, Ula. Boję się, że za chwilę zawiodę
twoje zaufanie o ile już tego nie zrobiłem. Nie jestem pewien, czy wciąż chcesz
ze mną być i czy nadal mnie kochasz tak jak na początku. Już nikomu nie wierzę,
nawet samemu sobie. Jeśli powiesz mi, że mam zniknąć z twojego życia zrobię to,
ale nie obiecam, że poradzę sobie sam. Najpewniej skrócę swoje męki, a ty do
końca życia będziesz miała poczucie winy. Tak to przecież działa, prawda? Nie
mam już powrotu do początku, do momentu, w którym zakochaliśmy się w sobie.
Wydawało nam się, że jesteśmy sobie pisani, a teraz po pięciu latach zrozumiałem,
że to wszystko było ulotne i złudne, że nagle stałem ci się bardziej obojętny
niż mijający cię na ulicy ludzie. Kiedyś byłem gotowy dać ci gwiazdkę z nieba,
dzisiaj nie mam ci nic do zaoferowania, a jedynie całą masę kłopotów.
Przysiadła na fotelu obok i obrzuciła Marka smutnym spojrzeniem.
- Może wybralibyśmy się
jutro do twoich rodziców? Agata tęskni za dziadkami… - Ta propozycja była jedną
z wielu. Była po to, żeby wyrwać go z tej apatii i skierować jego myśli na coś
zupełnie innego. Marek przecząco pokręcił głową co oznaczało, że nigdzie nie ma
zamiaru jechać.
– Po co to robisz, Ula? Po co udajesz, że wszystko jest w jak najlepszym
porządku i starasz się ze wszystkich sił w ramach wsparcia dla mnie i pomocy? W
niesieniu pomocy jesteś naprawdę dobra jak plaster na ranę. Tym razem pudło, bo
ja nie potrzebuję niczyjej pomocy i nie mam ochoty na kontakty międzyludzkie.
- Chciałam tylko, żebyśmy
oderwali się od tej codziennej rutyny – próbowała mu wytłumaczyć patrząc na
niego wzrokiem zbitego psa.
- Nie wiem dlaczego ona tak patrzy. Nie odpowiadam. Nie mam ochoty.
Wstaję z kanapy i przenoszę się do sypialni. Nie chcę już ani na ciebie
patrzeć, ani cię słuchać. Mam dość.
Zasypiam. W głowie roją mi
się tysiące myśli i wyobrażeń. Są ciemne i mroczne. Mam wrażenie, że stąpam po
dnie swojego własnego piekła. Szukam wyjścia, ale zapadam się w otchłań.
Próbuję złapać się czegoś jak ostatniej deski ratunku, ale tu nic nie ma. Budzę
się zlany potem słysząc głos Uli nawołujący mnie z kuchni.
- Marek, obiad na stole!
- Nie jestem głodny. W ogóle nie jestem…
Zaniepokojona weszła do pokoju widząc, że nadal leży gapiąc się
bezmyślnie w sufit.
- Kochanie, proszę cię
chodź na obiad.
Marek odwraca się do niej plecami.
- Daj mi spokój – burczy.
– Chcę spać.
Ula ma oczy pełne łez. Czuje się urażona zachowaniem męża.
- Marek, co ci jest?
Naprawdę cię nie rozumiem – mówi z ciężkim sercem.
- Nie mam zamiaru nic ci tłumaczyć. Nic nie rozumiesz Ula, a mnie
dobijają twoje pytania i ta twoja udawana troska. Moje życie jest guzik warte i
kompletnie pozbawione sensu.
– Może jednak zgłodniałeś?
– Ula po godzinie powtórnie weszła do sypialni chcąc namówić Marka na ciepły
posiłek.
- Znowu to samo. Ile razy można kopać się z koniem? Po co ten wysiłek, to
staranie i to wsparcie bez sensu. Przecież oboje wiemy dobrze o co chodzi. Nie
musisz udawać. Moje uczucia są bez znaczenia podobnie jak twoje.
- Boże, jak ja mam wszystkiego dość. Praca
mnie dobija, a właściwie bezczynność w tej pracy. Próbuję udawać, że coś tam
robię, a jedynie przerzucam korespondencję z jednego końca biurka na drugi.
Naiwnie wierzę, że pracownicy tego nie dostrzegają, ale chyba się mylę, bo
coraz więcej ich przychodzi z jakimiś pretensjami. Mają rację. Taki ze mnie
prezes jak z koziej dupy harmonia. Już nic nie mogę załatwić, bo na niczym nie
potrafię się skupić i wszystko zawalam koncertowo. Sebastian się martwi.
Ilekroć wchodzi do mojego gabinetu widzę tę jego zbolałą minę z wypisanym na
czole pytaniem „co ci jest, stary”? „Weź się w garść, damy radę”. Nie damy,
Seba. Już nie. Wypaliłem się.
Wieczorem ponownie weszła do sypialni, ale nie zastała w niej
Marka. Zaskoczona zajrzała do łazienki, ale i tam go nie było. Wreszcie dotarła
do gabinetu. Już w drzwiach poczuła ostry zapach alkoholu. Marek leżał
rozwalony na skórzanej kanapie i pociągał prosto z butelki. Podeszła do niego i
wyrwała mu ją z rąk.
- Oszalałeś?! Pijesz
wódkę na pusty żołądek?
- Oddaj to – powiedział
cicho.
- Ani myślę. Nie zrobię
ci przysługi i nie będę kopać dla ciebie grobu. Od jakiegoś czasu nie jesteś
sobą. Co się takiego dzieje, że zachowujesz się destrukcyjnie? Już ci na niczym
nie zależy? Na życiu też? A co ze mną, co z Agatą? Nas także olałeś?
–rozpłakała się głośno przysiadając obok niego. – Kochanie, błagam, pozwól
sobie pomóc. Ja już pogubiłam się w tym wszystkim i tracę głowę. Czym ty się
tak dręczysz?
- Chcesz wiedzieć?
Naprawdę chcesz wiedzieć? – poderwał się z kanapy sięgając po plik dokumentów
leżący na biurku. – To masz! Obejrzyj sobie, jaki ze mnie rekin biznesu.
Niczego już nie ogarniam! Niczego. Firma idzie na dno, rozumiesz? A ja razem z
nią. Za chwilę wejdzie mi na głowę komornik i zlicytuje ją. Zlicytuje wszystko,
co posiadamy. To koniec. Koniec wszystkiego. Mój koniec.
Ula trzęsła się jak w febrze. Jeszcze nigdy nie widziała Marka
takiego… rozjuszonego? W tym gniewie było jednak sporo rozpaczy i beznadziei. Z
przerażeniem patrzyła na dokumenty zaściełające podłogę gabinetu. Schyliła się
i trzęsącymi dłońmi zaczęła je zbierać. Marek przyglądał się temu biernie i bez
żadnych emocji. Podniosła się przyciskając papiery do piersi.
- Jeśli skończyłaś, to
wyjdź. Chcę zostać sam.
Wróciła do sypialni rozrzucając ten stos dokumentów na łóżku.
Sprawdziła jeszcze, czy Agata śpi i wróciła z powrotem. Zaczęła porządkować
datami tę liczną dokumentację, a potem czytać wydruki po kolei. To były głównie
monity, liczne upomnienia, wykazy zadłużenia, listy w sprawie niezapłaconych
odsetek, ponaglenia z ZUS-u i Urzędu Skarbowego. Świat się nagle dla niej
zatrzymał. Jak ma sobie poradzić z tym wszystkim? Żeby dotrzeć do sedna
koniecznie musi pojechać do firmy i przejrzeć dokumenty księgowe, a tych będą
stosy. Dyrektor finansowy, Adam na pewno jej pomoże. Lubi ją i docenia jej
talent do ekonomii. Najpierw jednak będzie musiała porozmawiać z Sebastianem.
Od Marka nic więcej się nie dowie, a Olszański wie znacznie więcej niż
przeciętny pracownik. W końcu jest najlepszym przyjacielem Marka.
Z tych rozmyślań wyrwał ją skrzyp sypialnianych drzwi, w których
ukazał się Marek. Chwiał się i z trudem utrzymywał równowagę. Złapał się
futryny i popatrzył na Ulę.
- Przepraszam cię, Ula –
wyszeptał. – Przepraszam, że nie udało mi się uratować firmy. Przepraszam, że
nie potrafiłem uratować nas od bankructwa. To koniec. Ja już dłużej nie dam
rady…, nie dam rady…
Powiedziawszy to odwrócił się i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Ula wróciła do przeglądania dokumentów, ale po piętnastu minutach coś ją tknęło,
a w jej myśli zaczęły się wkradać jakieś niedobre przeczucia. Odłożyła wydruki
i zbiegła na dół do gabinetu, ale Marka w nim nie było. Ruszyła do łazienki.
Widok, jaki w niej zastała, zmroził jej krew w żyłach i postawił na głowie
wszystkie włosy. Marek leżał zanurzony w wodzie, która miała kolor szkarłatu. Ula
zrozumiała, że to krew. Rzuciła się do apteczki wyciągając z niej dwie rolki
bandaża i plaster. Zaczęła szarpać Marka, ale nie reagował. W panice sięgnęła
po telefon i zadzwoniła na pogotowie prosząc o natychmiastowy przyjazd i
podając adres. Potem usiłowała Marka wyjąć z wanny. Był bezwładny i bardzo
ciężki. Nadludzkim wysiłkiem wyciągnęła go i ułożyła na zimnych kafelkach.
Wszędzie była krew. Miał przecięte oba nadgarstki. Nieco chaotycznie, ale udało
jej się zawiązać z pomocą bandaży dwie opaski uciskowe na obu przegubach rąk. Z
głowy też broczyła krew. Nie miała pojęcia dlaczego akurat z głowy. Może się
uderzył? Nieporadnie przykleiła mu plaster zostawiając go i biegnąc do drzwi,
za którymi stali już ratownicy medyczni wraz z lekarzem.
- Proszę, proszę… Mąż
targnął się na swoje życie. Nie wiem, czy oddycha. Tamowałam krew płynącą z
przeciętych nadgarstków. Ma też rozbitą głowę. Błagam, ratujcie go…
Oddychał, ale był nieprzytomny. Ratownicy podali mu tlen i
fachowo opatrzyli ręce. W karetce podpięli mu jeszcze worek z krwią zgodną z
jego własną.
- Zabieramy go na
Banacha. Może pani jechać z nami.
- Moja córka śpi na
górze. Nie mogę jej zostawić samej. Jak tylko zorganizuję jakąś opiekę, zaraz
przyjadę.
Po ich wyjściu zadzwoniła do Ali, która od czterech lat była
żoną ojca Uli i poprosiła ją o przyjazd.
- Ja wiem, że jest już
późno, ale stało się nieszczęście. Marek podciął sobie żyły i zabrało go
pogotowie. Ja muszę tam jechać, a nie mam z kim zostawić Agaty…
- Zaraz będę. Szkoda
czasu na gadanie. Trzymaj się.
Rozłączyła się. Trzeba było jeszcze zrobić porządek w łazience,
żeby Agata się nie przestraszyła.
Boże, ależ to się zaczyna. Już nie mogę doczekać się kolejnej części. Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego dobrego.
OdpowiedzUsuńhihihi, mamy nadzieję, że będzie jak u Hitchcocka, najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie będzie narastać. Bardzo dziękujemy Ci, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczne pozdrowienia:) Gaja
UsuńZaczyna się bardzo tragicznie.
OdpowiedzUsuńMarek widać , że musiał być już naprawdę u kresu wytrzymałości skoro targnął się na swoje życie.
Dziękuję Ci bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam w środę późnym wieczorem.
Julita
Julita,
Usuńmasz absolutną rację. Marka stan był bardzo ciężki. Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:) Gaja
Matko kochana, ależ dramatyczny początek 😱 niezłe emocje w nowym roku i w nowym opowiadaniu. Już nie mogę doczekać się, co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam,
Olka
Olka,
Usuńcieszymy się, że udało się poruszyć takie emocje. Wielkie podziękowania za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:) Gaja
WOW. Mam nadzieje, że Marek przeżyje i nie trafi do szpitala psychiatrycznego, bo niedoszli samobójcy mogą tam trafić. Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara,
Usuńbez Marka ani rusz. Szpital raczej mu nie grozi, ale nigdy nic nie wiadomo. Pięknie dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:) Gaja
O i Alicja jest obecna i to jako żona Józefa. To tak, jak w B2. Ciekawe czy oboje będą pomocni, czy raczej inaczej będą podchodzić do Marka. Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia,
Usuńta historia powstała w trakcie trwania B2. Alicja z Józefem będą wspierać działania Uli. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:) Gaja
Biedna Agatka i oczywiście biedna Ula. Przecież to małe dziecko i naprawdę może myśleć, że tata przestał ją kochać. Jak Ula jej wyjaśni zachowanie ojca. Miśka pozdrawia
OdpowiedzUsuńMiśka,
Usuńspieszymy uspokoić, że ponieważ Agatka ma tylko cztery lata, to dość łatwo jest ją uspokoić, bo wierzy mamie we wszystko, co ona mówi. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:) Gaja
Dużo się dzieje i to niezbyt miłego. Mam mnóstwo pytań i nie wiem właściwie od czego zacząć. Ale musze przyznać, że zaczyna się bardzo interesująco. Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńZ pierwszymi rozdziałami zazwyczaj tak jest, ale już niedługo kolejny rozdział, który coś więcej rozjaśni:) Dziękujemy za miłe słowa:) Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności:) Gaja
UsuńO rany, ale się porobiło. Zastanawiam się dlaczego Ulka nic nie wiedziała o kłopotach w firmie. Już nie pracuje w FD. Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola,
UsuńUla zajmuje się wychowywaniem córki i prowadzeniem domu, a Marek jest Prezesem FD. Marek nic jej nie mówił o kłopotach, a Uli nie przyszło do głowy aby wypytywać o firmę. Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:) Gaja
Dzięki Markowi Uli skończył się urlop wychowawczy. Teraz będzie musiała posprzątać po działaniach męża. Przeważnie tak jest, że do sprzątania są wykorzystywane kobiety, a do spijania śmietanki są tylko faceci. Och samo życie. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina,
Usuńhihihi, coś w tym jest, szczególnie w wypinaniu piersi do odznaczeń. Ula bardzo lubiła swoją pracę wiec nie będzie aż tak załamana czekającą ją pracą. Poza tym całe szczęście, że nie będzie sama. Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu:) Gaja
Zaczyna się intrygująco. Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy za wpis i także przesyłamy pozdrowienia:) Gaja
UsuńSzkoda, że Marek nie miał zaufania do żony. Mógł podzielić się z nią kłopotami i może nie byłoby tak źle. Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta,
Usuńto nie tak, że Marek nie miał zaufania do Uli. Jemu było po prostu wstyd, że sobie nie poradził. Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:) Gaja
Szkoda, że chociaż Sebastian nic nie powiedział Uli o kłopotach w firmie. Może nie doszłoby do takiej tragedii. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza,
UsuńSebastian nie jest ekonomistą wiec nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Poza tym nie przyszło mu do głowy, że Marek nie rozmawiał o firmie z żoną. Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na kolejny czwartek:) Gaja
Jejciu. Wydaje się, że Marek jest chory psychicznie. Powinien już jakiś czas temu otrzymać pomoc lekarską. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda,
Usuńmasz rację, Marek zachorował na depresję. Jeśli chodzi zaś o pomoc, to nic na siłę. Marek nie chciał żadnej pomocy. Niemniej jednak Ula teraz nie odpuści. Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za wpis:) Gaja
O matko. Boję się, że Dobrzańscy będą mieli pretensje do Uli, że czyn Marka był winą Uli. Ona i tak ma dość kłopotów i nie potrzebuje jeszcze kajać się przed teściami. Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa,
UsuńKrzysztof i Helena bardzo lubią i szanują Ulę i wiedza, że rodzina Marka bardzo się kocha. Nie przewidujemy z ich strony tego typu pretensji. Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:) Gaja
Mnie interesuje czy rodzice Marka nie widzieli co się z nim dzieje. Może oni by szybciej do niego dotarli niż biedna Ula, no chyba, że oni nie przepadają za synową. Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira,
Usuńzapewniamy, że stosunki seniorów z Ula są wręcz idylliczne. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:) Gaja
No to Marek znalazł rozwiązanie problemu, nie ma co. Szkoda, że nie pomyślał o rodzinie. Może wówczas by tego nie zrobił. Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB,
UsuńMarek był u kresu wytrzymałości i jego myśli były dość splątane. Prawdą jest, że Marek bardzo kocha Ulę i Agatkę, ale nie wie czy one go rzeczywiście też kochają itd. Zapewniamy, że decyzja, którą podjął nie była przemyślana i wynikała z paniki, w którą wpadł. Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:) Gaja
Marek chyba wierzy w to, że alkohol spowoduje znikniecie wszelkich trosk i kłopotów. Zderzenie z rzeczywistością było dość przykre. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga,
Usuńwdaje się, że w przypadku Marka wypicie wódki zmniejszyło strach przed śmiercią i łatwiej mu było podciąć sobie żyły, bo niczego już nie czół i o niczym nie myślał. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:) Gaja
Oczywiście żal mi ich wszystkich. Ula i rodzice z obu stron pewnie będą cierpieć, ale nie można zapominać też o Sebastianie. Nie takie rzeczy razem przechodzili i się wspierali a teraz on zawiódł przyjaciela. Trochę się o niego obawiam aby i on nie chciał zrobić tego, co Marek. Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina,
Usuńuspakajamy, Sebastian absolutnie nie będzie miał myśli samobójczych. Oczywiście tak, jak cala rodzina będzie miał do siebie pretensje, że bardziej nie napierał na Marka na zwierzenia, ale wie też, że teraz jest czas na działanie, a nie na rozpamiętywanie co by było gdyby. Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:) Gaja