ROZDZIAŁ 10
W połowie grudnia zadzwoniła matka
Doroty.
- Wiesz kochanie pomyśleliśmy z ojcem, że może
przyspieszylibyśmy nasz przyjazd do was. Bardzo się stęskniliśmy i chcielibyśmy
spędzić z wami więcej czasu. Pomożemy w porządkach i zakupach, co ty na to?
- To świetna wiadomość i jeśli nic was nie
trzyma w Warszawie to przyjeżdżajcie. My powolutku przygotowujemy się do świąt.
W drugi dzień zapowiedziała się cała rodzina Gawrońskich. Mam tu na myśli
rodziców Adama. On sam obiecał nam dużą choinkę. Marynia zaczyna ferie tydzień
przed wigilią i będzie je miała aż do nowego roku. Jestem taka podekscytowana,
bo to przecież pierwsza wigilia w tym cudnym miejscu. Wyobraź sobie, że
znalazłam piękne zdjęcie Klementyny i chciałabym je dać do oprawienia, a potem
umieścić na jej grobie. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że wtedy bardziej
będę czuła jej obecność wśród nas, bo wierzę, że jednak jej dobry duch wciąż
nad nami czuwa. Myślisz, że to trafiony pomysł?
- Bardzo trafiony. Ojciec na pewno w tym
pomoże. W takim razie przyjeżdżamy w następną sobotę. Do zobaczenia córcia. Uściskaj
od nas Marynię i pozdrów Gawrońskich.
Helena i Jerzy pojawili się
zgodnie z umową w sobotę. Bagażnik mieli zawalony mnóstwem kolorowych toreb z
prezentami i przysmakami zakupionymi w Warszawie. Dorota złapała się za głowę.
- Rany boskie, ile tego! Na co tyle towaru!?
Przecież tutaj można dostać wszystko!
- Nie marudź córcia. Przywieźliśmy sporo
choinkowych ozdób. Są naprawdę śliczne. Jest trochę mięsa i wędlin. Najwyżej
zamrozisz. Są też prezenty dla wszystkich, to dlatego zajęły niemal cały
bagażnik.
Dziewczyny pomogły opróżnić
samochód. Seniorzy nie mogli wyjść z podziwu, gdy znaleźli się już we wnętrzu
domu.
- Naprawdę wszystko pięknie urządziłyście.
Bardzo nam się podoba.
- Przygotowałam wam jeden z pokoi na górze.
Chodźcie, rozpakujecie się.
Przy obiedzie ustalali jeszcze
szczegóły.
- Jutro pojedziemy do Prabut na targowisko.
Zamówiłam biały ser i mielony mak. Także jaja od kur z wolnego wybiegu. Trzeba
będzie to odebrać. Chciałabym też zajrzeć na cmentarz, bo w firmie
kamieniarskiej obiecali mi, że wtopią zdjęcie w nagrobek. Muszę zobaczyć jak to
wygląda. Mam zamówione też pieczywo, ale to odbiorę tuż przed wigilią. Chciałam
sama upiec, ale za bardzo pochłonęły mnie inne rzeczy. Upieczemy za to dużo
dobrego ciasta i koniecznie pierniki. Marynia i Maciek zadeklarowali się do
lukrowania. Jest jeszcze sporo pracy, ale damy radę, prawda?
Trzy dni przed wigilią Adam i Maciek
podjechali pod dom Doroty i uginając się pod ciężarem sporej skrzyni weszli do
środka.
- Dorota! – zawołał Adam. – Pozwól!
Wybiegła z kuchni z zarumienionymi
policzkami od gorącego pieca.
- Stało się coś?
- Przywieźliśmy ryby. Byliśmy wczoraj po
południu w Gontach i nałowiliśmy dość sporo. Tam są stawy rybne i za opłatą
można łowić ile się chce. Dzisiaj od rana patroszyliśmy je i dla was i dla nas.
Jest sporo karpia, ale nie tylko. Są i szczupaki i liny. Trzeba to jednak
jeszcze trochę doczyścić z łusek i może wyfiletować. Na wigilię pewnie będzie
za dużo, ale resztę spokojnie możesz wsadzić do zamrażalnika.
W przedpokoju pojawili się Kopciowie
wraz z Marynią.
- Dzień dobry obu panom Gawrońskim. A może
weszlibyście choć na chwilę? Ziąb taki, przynajmniej rozgrzejecie się trochę.
Ja zaraz zrobię kawę i herbatę. Wejdźcie, proszę – Helena już podążała w stronę
kuchni.
Pościągali buty i zalegli na
wygodnej kanapie w saloniku tuż obok kominka. Zanim Helena weszła z kawą Dorota
przyniosła im dwie spore miski gorącego kapuśniaku.
- To was naprawdę rozgrzeje. Wcinajcie. Tu
jeszcze talerzyk z chlebem.
Adam siorbnął od razu spory łyk i
aż zamruczał z zadowolenia.
- Aaa, ależ to dobre. Kwaśne, tak jak lubię,
pikantne i gorące. Pyszne. W sam raz na dzisiejszy mróz. Jutro przywieziemy
choinkę. Nie ma już na co czekać. W szkółce leśnej od dawna trwa wycinka na
sprzedaż. Zawsze to jakiś zastrzyk finansowy dla nadleśnictwa. Upatrzyłem już
ładnego chojaka dla was. Przywieziemy też porządny stojak i osadzimy ją. W
wigilię pozostanie wam tylko ją przystroić.
Dorota z podziwem pokręciła głową.
- Jesteście niezastąpieni. Nie wiem, jak
poradziłybyśmy sobie bez waszej pomocy. Pewnie obie potraciłybyśmy głowy.
Adam odstawił miskę z zupą i
wstał. Ujął ramię Doroty i wyszedł wraz z nią do przedpokoju. Nieco zdziwiona
jego zachowaniem stanęła przed nim patrząc mu w oczy.
- Chciałem ci coś zaproponować. W siedzibie
kwidzyńskiego nadleśnictwa organizują zabawę sylwestrową. Poszłabyś? Niedaleko
jest niewielki hotelik i tam moglibyśmy trochę odespać, żeby wyparował z nas
szampan na tyle, by móc wrócić samochodem do domu. Przyznam, że ja nabrałem
ochoty, bo już nawet nie pamiętam kiedy byłem ostatni raz na takiej zabawie. Od
Maćka wiem, że on i Marynia wybierają się na jakąś domówkę do koleżanki Maćka z
klasy. Moglibyśmy urządzić to tak, by twoi rodzice pojechali do nas do
leśniczówki, albo moi przyjechali tutaj, żeby obie strony nie czuły się samotne
w tę noc. Co ty na to? – pytał nerwowym szeptem.
Budynek nadleśnictwa w Kwidzynie
- Trochę mnie zaskoczyłeś, ale muszę przyznać,
że i ja przez całe lata świetlne nie chodziłam na takie zabawy. Może czas zrobić
coś szalonego? Zgadzam się, bo myślę, że nam obojgu należy się taka atrakcja.
Na twarz Adama wypełzł błogi
uśmiech. Ujął jej dłonie i przycisnął do ust.
- Dziękuję. Na pewno nie będziemy żałowali. A
teraz wracam dokończyć tę pyszną zupę.
W salonie Doroty rozbrzmiewał gwar
i śmiech. Marynia wraz z Maćkiem i dziadkami stroiła świąteczne drzewko. Adam
naprawdę się postarał, bo było wysokie i bardzo gęste. Teraz sekundował Dorocie
w kuchni, obserwując jak zgrabnie idzie jej wycinanie pierników.
- To co, zobaczymy się dopiero w drugi dzień
świąt – ni to stwierdził, ni zapytał.
- Na to wygląda. Jutro ma być jeszcze Maciek.
Obiecał przecież, że polukruje pierniki. Jeśli jednak będzie ci potrzebny, to
go nie przysyłaj. My tu poradzimy sobie.
- On sam będzie chciał dotrzymać słowa. Jak
obiecał, to nie zawiedzie. Jest bardzo słowny.
- Wiem. Wielokrotnie miałam okazję się
przekonać. Wspaniale go wychowałeś. Jest mądry i odpowiedzialny. Ma dobry
charakter, tak jak ty.
Adam ożywił się.
- Naprawdę tak uważasz? Mam dobry charakter? –
Dorota zerknęła na niego i zarumieniła się.
- Najlepszy – powiedziała cicho. Adam
pokraśniał.
- No skoro tak, to ja niecnie to wykorzystam i
zapytam, czy mogę cię przedstawić moim znajomym na zabawie sylwestrowej jako
moją dziewczynę? Chciałbym zobaczyć ich zaskoczone miny, bo doskonale wiedzą,
że od lat wiodę życie samotnika.
Dorota znieruchomiała. Bardzo ją
zaskoczył. Pomyślała jednak, że jemu naprawdę na tym zależy.
- No cóż… Chyba nie mam nic przeciwko temu…
- Jesteś wspaniała. Zobaczę jak im idzie to
strojenie choinki - podniósł się z krzesła. – Za chwilę będziemy musieli się
zbierać.
Wigilia u Doroty przebiegała
bardzo uroczyście z zachowaniem wszystkich tradycji. Był więc opłatek, sianko
pod obrusem, miejsce dla zagubionego wędrowca, kolędy i mnóstwo prezentów. Była
zupa grzybowa i barszczyk z uszkami, tradycyjna, postna kapusta z grochem i pyszny, smażony karp. Cudnie pachniał kompot
z suszonych śliwek i pierogi.
Narobiły się wszystkie, żeby ten
dzień był niezapomniany. Dorocie bardzo na tym zależało. Do południa wybrali
się jeszcze na cmentarz, żeby zapalić Klementynie świeczkę i położyć na grobie
świąteczny stroik. Tylko tyle mogli już zrobić, choć bez wątpienia ciotka wycisnęła
na nich wszystkich w jakim sensie piętno, ale w tym pozytywnym słowa znaczeniu.
Po kolacji Marynia rozdała
wszystkim prezenty. Szczególnie jeden z nich uważała za bardzo ważny. Podeszła
do matki i przycupnęła na kanapie obok niej.
- Tu mamuś jest prezent ode mnie i Maćka.
Długo szukaliśmy czegoś odpowiedniego, aż wreszcie udało nam się zdobyć to –
podała jej coś opakowane w kolorowy papier. Dorota ostrożnie go rozwinęła. Jej
oczom ukazała się pięknie wydana książka o tkactwie.
- To wprawdzie po angielsku mamuś, ale
wszystko jest pięknie rozrysowane, że na pewno się zorientujesz.
- Bardzo ci dziękuję kochanie. Maćkowi
podziękuję jak przyjedzie. To bardzo piękny i wartościowy prezent i na pewno
dostarczy mi inspiracji.
Do późna komentowali przydatność
prezentów, które dostali. Dorota na koniec powkładała naczynia do zmywarki
obiecując sobie, że jutro ją włączy. O godzinie dwudziestej czwartej dom
pogrążył się we śnie.
W pierwszy dzień świąt po sutym
śniadaniu, stwierdzili, że trzeba spalić trochę kalorii. Dorota zaproponowała
długi spacer, chociaż mróz trzymał nadal i sypał drobny śnieg. Kiedy bladym
świtem zerkała przez okno na jezioro, miała wrażenie, że ono paruje na całej
powierzchni. To było złudne, bo wiatr unosił drobne, śniegowe płatki tworząc z
nich białą mgłę. Pomyślała, że przy tak niskiej temperaturze z pewnością jest
zamarznięte.
Wychodząc teraz na zewnątrz
pamiętała o aparacie fotograficznym. Obiecała, że uwieczni ich wszystkich na
zdjęciach. Jej rodzice przekomarzali się z Marynią żartując i śmiejąc się
radośnie.
- Ustawcie się na tle jeziora, to zrobię wam
zdjęcie. Weźcie Marynię do środka – Dorota pstryknęła kilka razy. – Spójrzcie
jak skrzy się tafla. Jednak zamarzło. Mam nadzieję, że przynajmniej łabędzie
nie ucierpiały. Czasami i one przymarzają. Wzięłam trochę ziarna dla nich i
kawałki bułki. Rozrzucimy przy brzegu, żeby mogły łatwo znaleźć.
Mróz nie pozwolił im jednak na
dłuższe przebywanie na powietrzu. Płuca pracowały ciężko wciągając mroźne
hausty. Zmarznięta Dorota zadecydowała o powrocie.
- Nie ma co fanfaronić na tym zimnie. Jeszcze
wszyscy się pochorujemy. Wracamy. Zjemy ciepły obiad, a po nim będzie słodkie
lenistwo. Ja, jeśli pozwolicie zaszyję się na strychu. Bardzo ciągnie mnie do
krosen. Wy możecie poczytać, lub obejrzeć jakiś film.
Strych stał się jej azylem. Zwykle
miała sporo pracy w domu, ale też jakąś wolną chwilkę potrafiła wygospodarować
w ciągu dnia, by utkać chociaż parę ściegów. Gobelin z motywem jesiennym był
już bardzo zaawansowany. Cieszył ją fakt, że z każdą chwilą jej palce stają się
coraz sprawniejsze, bo dzięki temu robótka posuwała się szybko naprzód. Usiadła
przy krosnach i nie namyślając się zaczęła tkać.
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńnajbardziej zaskoczyłaś mnie wspólnym prezentem wigilijnym dla Doroty od "dzieciaczków":) Mieli fajny pomysł. Zastanawiam się czy sami wpadli na ten pomysł, czy też ktoś życzliwy im to podsunął, np. dziadkowie? Nie dość, że prezent jest przemyślany i bardzo trafiony, to jeszcze ofiarowany od nich razem:) Nic tylko się cieszyć, że oboje podchodzą do znajomości obu rodzin w taki naturalny sposób, nic nie kombinują, nie knują, nie buntują się, nie próbują przeszkadzać ani swatać, itp. Przecież nie są już maluchami i widzą co się święci:) Gdyby tylko byli złośliwi, to swoim zachowaniem, swoją niechęcią mogliby bardzo skomplikować wzajemne relacje obu rodzin. Chyba nawet niemożliwe by było zbliżenie się Adama do Doroty?! Ale zarówno Marynia jaki i Maciek są świetnymi dzieciakami i nic takiego nie przychodzi im do głowy:) Pewnie nawet nie zdają sobie sprawy jaki wydźwięk ma ten gest? Dla mnie jest to potwierdzenie, że traktują się już jak para dobrych przyjaciół, a nawet powiedziałabym więcej, jak rodzeństwo?! Ciekawa jestem czy Adam też otrzymał od tej sprytnej dwójki wspólny prezent? Relacje obu rodzi się zacieśniają. Adama i Maciek bardzo pomagają dziewczynom w przygotowaniach do świąt. To miłe uczucie jak ktoś o tobie pamięta nawet przy łowieniu ryb:) Widać, że dziewczyny są wdzięczne, ale chyba przyjmują to już jako rzecz oczywistą? Coś mi się wydaje, że gdyby z jakiś względów panowie nie mieliby czasu lub nie mogli, Dorota byłaby niepocieszona? I to nie dlatego, że nie potrafi sobie poradzić, ale dlatego, że brakowałoby jej ich obecności!? Szykuje się wspaniały i bardzo rodzinny drugi dzień świąt:) A po świętach wyjście na sylwestra! Czy to już przełom w ich relacjach? W końcu będą tam jako para:) Do tego hotel!? Niezły spryciarz z tego Adama, czyżby liczył na coś więcej niż dobra zabawa? Dziękuję za dzisiaj i z zainteresowaniem czekam na rozwój zdarzeń. Serdecznie Cię pozdrawiam z cieplutkiego i słonecznego mojego miasta:) Życzę miłej niedzieli. Uściski:)
Gaja
Gaju
UsuńJa dzisiaj króciutko, bo samopoczucie kiepskie. Nie rozpisuję się już na temat tego, czy Adam dostał od dzieciaków prezent. Pozostawiam to domysłom czytelników. Sylwester w jakimś sensie okaże się przełomem, ale nie tak do końca.
Wynajęcie hotelu zupełnie bez podtekstu erotycznego. Pewnie Adam bardzo by chciał, ale to jeszcze nie ten etap.
Dziękuję za miły komentarz i życząc Ci przyjemnego tygodnia pozdrawiam najserdeczniej. :)
Czy to sylwester będzie przełomem w ich relacjach, Adam wynajął hotel czyżby.....jakieś bara bara ? Spryciarz przedstawi ją jako swoją dziewczynę i pewnie już tak zostanie, dobrze facet kombinuje. Drugi dzień świąt to trochę spotkanie teściów , a najlepsze jest to że na razie nikt o tym nie wie. Pozdrawiam B.
OdpowiedzUsuńB.
UsuńCo Ci chodzi po głowie? Masz jakieś nieczyste myśli dziewczyno. Hahaha. A tak już na poważnie to żadnego bara, bara nie będzie, jednak będzie rozmowa i w jakimś sensie okaże się przełomowa.
Święta u Doroty będą bardzo ciekawe i radosne. Może rodziców Adama ona nie nazywa jeszcze teściami, ale bardzo ich lubi i podziwia.
Bardzo dziękuję za wpis. Najserdeczniej Cię pozdrawiam i życzę udanej niedzieli i całego tygodnia. :)
W końcu Dorota zaczyna zauważać Adama. Dopatrzyła się w nim wspaniałego charakteru a nie jak w poprzednim związku urody. I to jest bardzo dużo i dobrze rokuje na przyszłość. Sylwester zapowiada się ciekawie. Tylko czy oni mogą tak "żartować" z jego znajomych. Ale może coś zabawnego z tej szopki wyjdzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńAdam bardzo pragnie nazywać Dorotę swoją dziewczyną. Nie może tego robić bez jej zgody i ucieka się do takiego niewinnego zabiegu i prosi ją o to wprost. Trochę też chce utrzeć nosa swoim znajomym, którzy od lat nagabują go pewnie o zaangażowanie się w jakiś związek. Sylwester to dobra okazja, by wreszcie zmienić ich opinię o nim.
Dzięki, że wpadłaś. Pozdrawiam najserdeczniej i dziękuję za komentarz. :)
Adam jest ideałem , gdzie znaleźć takiego faceta, który bezinteresownie pomoże kobiecie.Dorota ma szczęście, oby tylko odważyła się przyjąć to co Adam ma do zaoferowania. Monika
OdpowiedzUsuńWiesz Monika, ja jakoś tak mam, że właściwie we wszystkich moich opowiadaniach stwarzam takiego chodzącego ideała. Może dlatego, że tacy w przyrodzie nie występują? Każda z nas marzy o takim mężczyźnie co to przychyliłby nam nieba i sięgnął dla nas po gwiazdkę. Rzeczywistość jest bardziej okrutna i znacznie odbiega od naszych marzeń. Często nawet boleśnie lądujemy po zetknięciu się z takim, co miał być idealny a okazał się łotrem. Tak miała przecież Dorota. Adam jest nagrodą za te lata spędzone u boku najgorszego z mężów.
UsuńBardzo Ci dziękuję za wpis. Przesyłam pozdrowienia. :)
Prezent dla Doroty jak najbardziej trafiony. Adam i Dorota coraz lepiej się poznają. Śmiało można powiedzieć ,że są przyjaciółmi a od przyjaźni do miłości to czasem już nie wielki krok. Myślę ,że podczas tego Sylwestra dojdzie między nimi do szczerej rozmowy w ,której on wyzna co do niej czuje. Po tym co przeszła z córką zasłużyła jak nikt inny na szczęście u boku takiego mężczyzny jakim jest Adam. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńDzięki Justyna za komentarz. Ja też pozdrawiam serdecznie. :)
Usuń