ROZDZIAŁ 7
W sobotni, wczesny poranek huk
warczących silników wyrwał ją ze snu. Wyskoczyła z łóżka przestraszona, ale po
chwili zrozumiała, że to dzisiaj mają ucywilizować to miejsce i wysypać drogę
dojazdową szutrem. Błyskawicznie narzuciła na siebie dres, adidasy, i łapiąc w locie
ciepłą kurtkę, wybiegła przed dom. Trzy potężne wywrotki zrzucały już szuter w
wyznaczonym miejscu, a z głównej drogi skręcał walec, który miał wyrównać te
ogromne pryzmy potłuczonego drobno kamienia.
Obok niej zmaterializowała się
Marynia przecierając zaspane oczy i ziewając głośno.
- Nawet w sobotę nie dają pospać – stwierdziła
marudnie. Dorota uśmiechnęła się do córki i objęła ją wpół.
- Wiesz przecież, że tylko ten termin mieli
wolny. Nie mogłam wybrzydzać. Niedługo spadnie pewnie śnieg i już nic nie
mogłybyśmy zrobić. – Marynia przytuliła się do niej.
- Zapomniałam ci wczoraj powiedzieć… Maciek
mówił, że dzisiaj będą kończyć grodzić naszą działkę. Pewnie też zamontują
podwójną bramę tak jak chciałaś. Zresztą Adam ma tu dzisiaj być po porannym
obchodzie to powie więcej szczegółów – uniosła w górę głowę, a następnie
popatrzyła na jezioro, którego tafla marszczyła się pod wpływem silnych
podmuchów wiatru.
– Mam nadzieję, że chociaż padać nie będzie. Te chmury
wyglądają niepokojąco.
- Chodź do domu i nie wróż już. Pora zrobić
jakieś śniadanie. Może i kierowcy zjedzą?
Koło jedenastej pojawił się Adam.
Wszedł do domu głośno otrzepując buty i rozcierając zziębnięte dłonie. Ściągnął
kurtkę i pomaszerował do kuchni. Przywitał się z dziewczynami i usiadł przy
stole.
- Widzę, że robota wre. Uwijają się. To
dobrze. Może dzisiaj skończą.
- Marynia mówiła, że finiszujecie z grodzeniem,
to prawda?
- Prawda. Za jakieś dwie godziny powinni tu
dotrzeć. Chciałbym, żeby jeszcze dzisiaj postawili bramę. Jakie to szczęście, że
zdecydowałaś się na ogrodzenie panelowe. Jest tak proste i szybkie do
zamontowania, że nawet laik by sobie poradził. Przy układaniu siatki poszłoby
znacznie trudniej i na pewno dłużej. Dostanę jakiej kawy? Zmarzłem trochę.
Dorota zakręciła się jak fryga i
już po chwili stawiała przed nim parujący kubek pełen czarnego, aromatycznego
napoju. Marynia uciekła do swojego pokoju wymawiając się lekcjami. Zostali
sami.
Adam potarł czoło i uśmiechnął się
do Doroty.
- Nie masz jeszcze dość tego wszystkiego? Tego
huku, kurzu, wiecznego sprzątania?
- Czasami mam, ale to jest takie inne od
życia, które prowadziłam kiedyś. Wciąż odnoszę wrażenie, że tamto życie było
strasznie dawno temu i choć było dla mnie momentami nie do zniesienia, tutaj
jakoś zapominam o tym. Zawsze będę wdzięczna ciotce Klementynie, że zostawiła
nam to wszystko w spadku. Tutaj obie odżyłyśmy po ciężkich przejściach,
okrzepłyśmy i chyba zdążyłyśmy wrosnąć w ten krajobraz, jakby był naszą
naturalną częścią. Budzę się każdego dnia i pierwszą rzeczą jaką robię, to
zerkam przez okno. Jezioro jest takie urokliwe i chyba nigdy nie przestanie
mnie zachwycać. Nie wiem wprawdzie jak jest w zimie, ale myślę, że i ten zimowy
widok będę potrafiła docenić. Każda pora roku ma swój urok.
- W zimie, jeśli temperatury są niskie,
jezioro zamarza. Często chodzę i wybijam w nim przeręble, żeby ryby miały
dopływ tlenu. Dokarmiam też ptactwo zimujące tutaj. Z całą pewnością ta zimowa
cisza, która jest tu wszechobecna, może człowieka uwieść. Jeśli będziesz miała
ochotę, zabiorę cię któregoś dnia na paśniki, które rozstawiliśmy z ojcem w
różnych miejscach. Jak ma się szczęście, to można zobaczyć sarny i dziki. Nie
tak rzadko i lisy się trafiają. Jednak w następną sobotę chciałbym porwać cię
do Kwidzyna, do Kwidzyńskiego Centrum Kultury, w którym odbędzie się koncert
Michała Bajora. Często puszczasz jego nagrania i pomyślałem, że to dobra okazja
zobaczyć i posłuchać go na żywo. Wykupiłem dla nas bilety…
Oczy Doroty dostały wytrzeszczu.
Nigdy by nie pomyślała, że Adam będzie preferował taką muzykę. Bajora
uwielbiała od niepamiętnych czasów, ale nigdy nie miała możliwości być na jego występie,
choć w stolicy dość często widywała plakaty z zapowiedziami jego recitali.
- Naprawdę kupiłeś bilety? – wyszeptała
zaskoczona. Adam pokiwał twierdząco głową. Ujął jej drobną dłoń i przycisnął do
ust. Poczuła się trochę zażenowana tym intymnym gestem.
- Mam nadzieję, że dasz się skusić?
- Nawet nie musisz mnie namawiać. Chętnie
pojadę. O której ten koncert?
- Zaczyna się o osiemnastej, więc nie tak
późno.
Usłyszeli odgłos otwieranych drzwi
i po chwili w kuchni pojawił się Maciek.
- Jesteśmy. Odetchniemy trochę i będziemy
stawiać bramę. Pani Doroto, zrobi nam pani kawy? Chłodno dzisiaj i chłopakom
zdrętwiały dłonie.
- Zaraz się rozgrzejecie. Zaproś ich
wszystkich. Nie będą przecież pić na tym wietrze.
Kuchnia wypełniła się wesołym
gwarem kilkunastu ludzi w wieku Adama i nieco młodszych. Wszyscy byli jego
dobrymi kolegami. Porozsiadali się przy dębowym stole żartując i chichocząc z
własnych dowcipów. Dorota ustawiła przed każdym z nich kubek i ogromny dzbanek
z kawą.
- Samoobsługa – powiedziała uśmiechając się
szeroko. – Kto ma ochotę na kawę z mlekiem, jest i mleko. A może wy głodni
jesteście? Mam cały gar dobrego bigosu. Ktoś chętny? – Wszyscy jak jeden mąż
podnieśli ręce. Znali już jej talent kulinarny, bo przez wiele dni karmiła ich
w przerwach od pracy. Oni ciężko pracowali, a ona dbała o ich żołądki.
Zwabiona gwarem weszła do kuchni
Marynia i przywitała się ze wszystkimi. Przycupnęła na krześle obok Maćka.
- Cześć Maryś – odezwał się cicho. – Dużo masz
lekcji do odrobienia?
- Nie tak wiele. Właściwie to już skończyłam,
a co?
- Chciałbym wyciągnąć cię na dyskotekę dzisiaj
po południu. Wybieramy się całą paczką, większość ludzi już znasz. Masz ochotę
potańczyć?
- Pewnie, choć większych doświadczeń nie mam.
W Warszawie raczej nie chodziłam na takie imprezy chyba, że organizowane były w
szkole. A gdzie to ma być?
- W Prabuckim Centrum Kultury na Łąkowej.
Powiem twojej mamie, że odwiozę cię całą i zdrową.
Dorota nie miała nic przeciwko
temu. Uważała, że Maciek jak na swoje szesnaście, no prawie siedemnaście lat,
jest bardzo odpowiedzialny i na pewno nie pozwoli, żeby Maryni stała się jakaś
krzywda.
- Pamiętaj tylko, że chciałabym, żeby ona była
w domu o dwudziestej drugiej trzydzieści najpóźniej, bo będę się martwić, jak
nie wrócicie na czas.
Towarzystwo ruszyło do pracy
zostawiając Dorotę z całą górą brudnych naczyń, ale nie narzekała. Adam też
podniósł się z krzesła.
- I ja będę szedł. Muszę jeszcze objechać
trochę lasu. Wpadnę jutro zobaczyć, czy skończyli ubijać drogę. Trzymaj się.
Dom nagle ucichł, choć za oknami
robota trwała w najlepsze. Dorota pozmywała naczynia i zajęła się rozdzielaniem
do kopert należnych ludziom od grodzenia pieniędzy. Na pewno dzisiaj skończą, a
ona lubiła być przygotowana do wypłaty. Za utwardzanie drogi i wynajęcie walca
wpłaciła zadatek i jeśli i to dzisiaj zostanie zrobione, prześle resztę
należności na konto firmy. Nie lubiła zalegać z rachunkami.
Wielu rzeczy na pewno już nie uda
się zrobić w tym roku. Na wiosnę odłożyły plany związane z budową werandy,
chociaż dwa wygodne, bujane fotele, które miały stanowić jej ozdobę, stały od
jakiegoś czasu na strychu. Pomost też musi zaczekać do przyszłego roku. Nie był
priorytetem, bo dom był ważniejszy. Dorota jednak podzielała zdanie córki, że
on jest niezbędny i obiecała, że w przyszłym roku stanie solidny i mocny,
wysunięty kilka metrów dalej na jezioro, niż ten stary. Takie mini molo. Garaż
też był ważny, ale póki co, jej samochód będzie zimował pod chmurką.
Kolejny raz pojawił się Maciek
informując ją, że brama skończona i jeśli nie ma nic przeciwko temu, ludzie
chcieliby wrócić do domu. Wyszła wraz z nim przed dom dzierżąc w dłoni plik
kopert. Dziękowała im serdecznie wręczając każdemu jedną z nich i obiecując, że
wiosną też będzie miała dla nich pracę. Podwórze powoli pustoszało. Został
Maciek, dla którego też przygotowała wynagrodzenie. Zarumienił się, gdy
wciskała mu kopertę w dłoń.
- Nie trzeba…, naprawdę…, to przecież
sąsiedzka pomoc.
- Nie wygłupiaj się Maciek. Harujesz tu jak
wół od kiedy się poznaliśmy. Zasłużyłeś uczciwie na te pieniądze, więc bierz i
zrób z nich dobry użytek.
Podziękował i zanim wsiadł do kłada,
rzucił jeszcze, że pojawi się za dwie godziny, jak trochę się ogarnie i
zabierze Marynię.
Wspólnie wybierały kreację dla
Maryni. Postanowiła iść w krótkiej plisowanej spódniczce i zdobnej bluzce.
Dorota z rozczuleniem przyglądała się przebierankom córki. Powoli zaczęła
zmieniać się w kobietę. Niezauważalnie traciła dziecięce rysy na rzecz
subtelnego kształtu drobnej twarzyczki, w której dominowały duże, błękitne oczy
i długie rzęsy. Dorota też takie miała. Cieszyła się, gdy tuż po porodzie
okazało się, że mała podobna jest do niej. Z Karola nie miała nic. Na
szczęście.
Marynia stanęła przed nią i
okręciła się dokoła.
- I jak mamuś? Dobrze?
- Pięknie. Śliczna ta bluzka. A co z włosami?
Zostawisz rozpuszczone?
- Chyba tak. Założę tylko opaskę. Nie będą
przeszkadzać. Czółenka wezmę do reklamówki i przebiorę tam na miejscu –
znieruchomiała nagle. – Chyba Maciek przyjechał. Słyszę samochód. Lecę mamuś.
Na pewno wrócimy na czas. Na razie.
Zamknęła drzwi na klucz i ruszyła
schodami na strych. Miała popołudniowy luz więc postanowiła, że zacznie
wreszcie tkać. Już wcześniej przygotowała sobie na papierze dużego formatu
kilka projektów i cały kosz kolorowej przędzy. Tej ostatniej nie brakowało, bo
ciotka Klementyna zostawiła jej ogromne ilości. Przez co najmniej pół roku nie
wyrobi tego do końca. Nacisnęła włącznik i pomieszczenie zalało jasne światło.
Podpięła jeden z projektów za naciągniętą na krosna osnową i usiadła wybierając
stosowne kolory włóczki. Zaczęła tkać. To miał być gobelin przedstawiający
jesienne motywy.
Palce początkowo niezgrabnie radziły sobie z materią, ale wraz z upływem
czasu przypominały sobie wszystkie ruchy. Po godzinie szło jej już całkiem
sprawnie. Ta praca uspokajała ją, pozwalała skupić się na czynności
przeplatania wątków i pomyśleć. Przypomniała sobie poranną rozmowę z Adamem,
jego propozycję pójścia na koncert i ten intymny gest, kiedy jego usta dotknęły
jej dłoni. Wtedy na krótki moment poczuła się prawdziwą kobietą. Nie pamiętała,
czy Karol kiedykolwiek całował jej dłonie. Chyba nigdy… Nawet wtedy, gdy nie
byli jeszcze małżeństwem i nic nie zapowiadało tego piekła, przez które musiała
przejść. Adam był taki inny. Zawsze uprzejmy, życzliwie uśmiechnięty, pomocny i
po prostu dobry. O takim mężu dla siebie zawsze myślała. Marzyła o dobrym,
szczęśliwym życiu, a tymczasem to życie zgotowało jej prawdziwy koszmar nie
oszczędzając przy tym wszystkim jej ukochanego dziecka. Poczuła, że ma mokre
policzki. Nerwowo przetarła je dłońmi. Czy mogła jeszcze liczyć na życie z
mężczyzną u boku? Miała zaledwie trzydzieści pięć lat. W jej wieku niektóre
kobiety są dopiero na początku drogi. Wychodzą za mąż i planują potomstwo. Nie
sądziła, by chciała mieć jeszcze dzieci, ale przecież nie będzie młodsza, tylko
coraz starsza, a perspektywa starzenia się w samotności nie napawała
optymizmem.
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńjestem pod ogromnym wrażeniem wrażliwości i spostrzegawczości Adama:) Potrafił wyłapać jaką Dorota lubi muzykę i zaprosił ją na koncert, rewelacja:) O ile bardzo dobrze rozumiem jej fascynację Bajorem, o tyle podziwiam Adama za to, że skusił się na jego koncert. Niewielu znam facetów, którzy lubiliby jego słuchać, przeważnie wolą inny rodzaj muzyki:) Adam nie tylko jej pomaga, ale dba również o dobre samopoczucie i chce sprawiać jej przyjemności. Musi mu naprawdę zależeć na niej. Te pierwsze delikatne gesty świadczące o zainteresowaniu zauważyła nawet Dorota. Jeszcze nie wie co one mogą znaczyć, ale dzięki nim czuje się atrakcyjną kobietką:) To strasznie niesprawiedliwe, że w długoletnim małżeństwie nie doświadczała, nawet na początku związku, oznak uwielbienia ze strony męża. Mając trzydzieści pięć lat będzie dopiero uczyła się jak powinno wyglądać zainteresowanie mężczyzny kobietą. Trochę to smutne, ale napawa również optymizmem, że nigdy nie jest za późno na jakąkolwiek naukę, również uczuć:) Dorota słusznie zauważyła, że rzeczywiście obecnie są takie czasy, iż kobiety w jej wieku dopiero starają się o pierwsze potomstwo. Ona ma już odchowaną latorośl i może być z niej bardzo, ale to bardzo dumna:) Tak na marginesie, Adam ze swojego syna również może być dumny:) Nie oznacza to jednak, że Dorota ma już wszystko za sobą, nie musi być samotna do końca życia. Wręcz odwrotnie, wszystko jeszcze przed nią, nawet ewentualne macierzyństwo. Przecież oboje z Adamem są młodzi, wystarczy tylko trochę chęci i więcej zaufania oraz trochę działania z obu stron:) Co prawda Dorota jeszcze nie zapomniała swojego dawnego życia u boku kochanego Karolka, ale już rzadziej je wspomina, mniej się boi, jest otwarta do ludzi:) Zauważyła Adama i to nie tylko jako życzliwego sąsiada. A od tego już tylko krok do czegoś więcej:) Bardzo się cieszę również z tego, że Marynia zaczęła być zwyczajną nastolatką i ma już swoje grono znajomych. Takie przyjaźnie rzutują na nasze dalsze życie, niektóre pozostają z nami do końca. Generalnie przyjaciół na "śmierć i życie" poznajemy przede wszystkim w szkole i na studiach, później już nie jest tak łatwo. Każdy jest zagoniony za swoimi sprawami, nikt nie ma odpowiednio dużo czasu, jesteśmy bardziej sceptyczni do nowych znajomości. To nie sprzyja zacieśnianiu więzów. Z ciekawością będę czekała na dalszy rozwój wypadków. Może koncert przełamie pierwsze lody? Niedługo też święta. Mam nadzieję, że chociaż jeden dzień świąteczny obie rodziny spędzą razem. Czy na zabawie Marynia spotka kogoś interesującego? A może Maciek będzie musiał wykazać się rycerstwem i będzie musiał ratować Marynię od nachalnego adoratora? Wymyślam dyrdymały, bo mam mnóstwo pytań i niewiadomych. Serdecznie pozdrawiam i życzę milutkiej niedzieli:)
p.s. ogromnie dziękuję za dzisiejszy bonus:)
Gaja
Gaju
UsuńZ tym Bajorem to trochę pojechałam, ale sama uwielbiam go słuchać i uwielbiam utwory, które śpiewa. Adam faktycznie zauważa wiele rzeczy. W końcu zależy mu na Dorocie, więc wykształcił w sobie pewną wrażliwość. Koncert nie okaże się momentem przełomowym i na ten moment będziesz musiała jeszcze zaczekać chyba do 11 rozdziału, o ile dobrze pamiętam.
Natomiast jeśli chodzi o Marynię, to na razie nie w głowie jej chłopcy. Ma Maćka, traktuje go jak przyjaciela i to jej wystarcza.
O świętach nic pisać nie będę, bo za chwilę same przeczytacie.
Wielkie podziękowania za komentarz. Buziaki i uściski. Miłego tygodnia. :)
Małgosiu,
OdpowiedzUsuńto jeszcze raz ja:) Z tego wszystkiego zapomniałam napisać, że wcale się nie dziwię Twoją fascynacja tego miejsca! Zdjęcia, które wklejasz są urocze:) Myślę, że taki widok z okna potrafi ukoić każde skołatane serce i na pewno jest motorem napędowym na cały dzień:) Dla takiego mieszczuch jak ja, takie widoki są bezcenne:) Aż chce się żyć! Buziaki,
Gaja
Chciałabym się budzić z takim widokiem za oknem, ale też jestem mieszczuchem a za oknem mam skwer i boisko tak typowe dla blokowisk. Zero romantyzmu niestety.
UsuńCoś tam bardzo pomalutku się rozkręca, ale Dorota chyba nie myślała że jeszcze spotka faceta i może być szczęśliwa. Kiedy Adaś odważy się powiedzieć co czuje i czy Dorota będzie już gotowa odpowiedzieć tym samym.Dom nabiera kształtów, w sam raz do zamieszkania dla rodziny, którą pewnie prędzej czy później stworzą.Pozdrawiam B.
OdpowiedzUsuńps dziękuję bardzo za bonusa i proszę o więcej takich niespodzianek.
B.
UsuńAdaś na pewno się odważy, ale w 11 rozdziale (chyba). Na razie tak naprawdę on nic o Dorocie nie wie, a powrót z koncertu i wyznania Doroty na pewno go zaskoczą. O tym już w czwartek.
Dziękuję za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Coraz bardziej Adaś jest zadurzony w Dorocie. Nie dziwię mu się. Dorota jest naprawdę fantastyczną kobietą. Jestem pod wrażeniem wrażliwości i romantyczności Adama. Potrafi dostrzec co dla Doroty będzie przyjemnością. Ich relacja rozkręca się.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i mocno ściskam, Andziok :)
Myślę, że zarówno Dorota jak i Adam mają fantastyczne charaktery. Musiałam zafundować Dorocie kogoś takiego, żeby stał w całkowitej contrze do jej byłego męża. Zasłużyła sobie na lepszy los i na szczęście. To wszystko znajdzie u jego boku.
UsuńDzięki wielkie za komentarz. I ja pozdrawiam najserdeczniej. :)
Pięknie wszystko się układa , dziewczyny wychodzą na prostą.W życiu osobistym na razie posucha, ale jest i na to szansa. Monika ( do tej pory podpisywałam się M, ale widzę że coraz więcej tych M na innych blogach, więc postanowiłam to zmienić).
OdpowiedzUsuńMonika
UsuńTo bardzo miłe, że nie będziesz posługiwać się już inicjałem. Oczywiście szanuję każda formę podpisu pod komentarzem nawet tę anonimową.
W życiu Doroty zachodzą zmiany, przyjdzie więc i czas na sferę uczuciową. Ona wreszcie zrozumie, że nie może traktować Adama wyłącznie jako przyjaciela.
Bardzo dziękuję Ci za wpis i serdecznie pozdrawiam. :)
Świetne opowiadanie! Długo nie czytałam twoich notek i muszę przyznać, że stęskniłam się za nimi. Piszesz tak zgrabnie, że wielu może zazdrościć ci talentu :)
OdpowiedzUsuńNapiszę więcej kiedy wrócę ze szkoły :]
Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nową część opowiadania :)
http://kasiawu.blog.pl/
Kawi
UsuńNie chwal mnie tak, bo zaczynam się rumienić. Ja z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że akurat w naszym przypadku Ty bijesz mnie na głowę. Biorąc pod uwagę to ostatnie Twoje opowiadanie, to po prostu literacki majstersztyk. Kiedy Ty dojrzałaś do takiego pisania? Podziwiam i chylę czoła.
Pozdrawiam. :)
Hej! Dopiero odkryłam Twojego bloga! Mam sporo do nadrobienia
OdpowiedzUsuńPrzy okazji serdecznie zapraszam do mnie - nowy blog z opowiadaniami
http://opowiadaniazycieukrytewslowach.blog.pl/
Przeczytałam pierwszy rozdział i jestem pozytywnie zaskoczona. Dodałam blog do linków i na pewno będę zaglądać. Szerszy komentarz dodam po południu na Twoim blogu.
UsuńPozdrawiam.
Ta pierwsza fotografia zauroczyła mnie. Fantastyczny widok. Marynię zdążyłam już polubić w tym opowiadaniu. Mądrą ,pomysłowa dziewczyna pełna pozytywnej energii i optymizmu. Jej mama też ma dobry charakter tak i Adam . Los się do nich uśmiechnął. Dorota nie sądziła ,że w tym urokliwym miejscu spotka bratnia dusze z którą będzie szła potem przez życie. Zasłużyła na szczęście i to jeszcze jak. Po tylu niepowodzeniach,ranach ,przeszłości czas na spokojne życie .Dzięki Adamowi znów poczuje się kobietą. Będzie szanowana i kochana. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJustyna
UsuńWielkie dzięki za komentarz. Mnie to zdjęcie też urzeka. Mam całkiem sporo takich ze wschodem i zachodem słońca nad jeziorem. Wybieram te najpiękniejsze.
Czasem dorośli powinni również słuchać swoich pociech. Dorota wielokrotnie podkreśla, że nastąpiła zmiana ról, bo często Marynia zachowuje się jak matka, a nie jak córka. Życie w patologicznej rodzinie sprawia, że dzieci szybciej dojrzewają i stają się dorosłe. Szkoda, że w ten sposób zabiera im się dzieciństwo.
One obie już są szczęśliwe i nie oglądają się już wstecz.
Pozdrawiam Cię serdecznie. :)
W końcu tu dotarłam. Osobiste sprawy zajęły mi trochę czasu.
OdpowiedzUsuńPrzygotowana byłam na święta a tu ciągle jesień. Ale część jest Ok. Adam zdobywa Dorotę a Maciek Marynię. Jest tak normalnie. Od znajomości, przyjaźni do miłości. Co do rodziców to sprawa jest chyba przesądzona a co do dzieci to trudno powiedzieć, skoro maja dopiero po naście lat. Jeszcze pamiętam jak to było z tym zakochiwaniem się u mnie. Całkiem inaczej niż teraz.
Pozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńŚwięta dopiero w dziesiątej części. Do tego czasu jeszcze muszą dotrzeć na koncert Michała Bajora, a potem przygotowania do wspólnych świąt.
Marynia i Maciek to jeszcze dzieciaki. Lubią swoje towarzystwo i nikt inny nie jest im do szczęścia potrzebny. Czy to wraz z ich dorastaniem przerodzi się w miłość? Nie wiadomo...
Dziękuję za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)