ROZDZIAŁ 11
Wieczorem odebrała jeszcze telefon
od Adama, ale to nie on chciał z nią rozmawiać, tylko jego mama.
- Oddaję jej słuchawkę Dorota, bo koniecznie
chce ci powiedzieć coś ważnego.
- Dobry wieczór Dorotko. Przepraszam, że
zawracam ci głowę, ale chciałam cię prosić, żebyś nie szykowała nic na obiad.
Narobiłam całą górę farszynek. To takie kluski wypełnione mięsnym farszem i siekanymi
jajkami. To świąteczna potrawa z tych stron, którą robią tu jeszcze niektórzy.
Są naprawdę pyszne i koniecznie musicie tego spróbować. Przywieziemy też groch
z boczkiem zamiast zupy. Obowiązkowo musicie skosztować naszej regionalnej
kuchni.
- No dobrze… W takim razie nic szykować nie
będę, ale na świąteczne śniadanie przyjedziecie? Powiedzmy, na dziewiątą.
- Będziemy. Oczywiście, że będziemy. Do jutra
w takim razie.
Gawrońscy okazali się bardzo
punktualni. Objuczeni wielkim garem zawierającym farszynki i mnóstwem zdobnych
toreb wtoczyli się do przedpokoju głośno składając życzenia gospodarzom. Adam
nie omieszkał skorzystać z okazji i składając Dorocie życzenia całował jej
ciepłe policzki ewidentnie mając ochotę na pocałowanie jej ponętnych ust. Nie
odważył się jednak. Nie chciał wpędzać jej w zakłopotanie przy tylu osobach.
Ona oderwawszy się od niego złożyła życzenia pozostałym Gawrońskim dziękując
przy okazji Maćkowi za piękny prezent. On sam podszedł do Maryni i wyciągnął
zza poły kurtki puchatą, piszczącą kulkę.
- To dla ciebie Maryniu. Przyda wam się pies
do pilnowania obejścia, a ten na pewno wyrośnie na dużego, bo to szczenię
owczarka niemieckiego.
Marynię zamurowało z zachwytu.
Odebrała z rąk Maćka pieska i przytuliła do niego policzek.
- Spójrzcie jaki śliczny. Ma słodką mordkę i
takie grube łapy. Bardzo ci dziękuję Maciek. Zawsze marzyłam o piesku i wreszcie
go mam.
- Jak go nazwiesz? – Maciek z uśmiechem
spoglądał na rozczuloną Marynię.
- Będzie moim kumplem, więc chyba Kumpel.
Podoba się wam?
- Bardzo trafne imię – pokiwał głową młody
Gawroński. - Tu masz jeszcze kojec dla niego, miski i karmę dla szczeniąt, a tu
obróżkę i smycz. Pewnie za bardzo nie będzie potrzebna, bo psiak szybko nauczy
się chodzić przy nodze, ale na początek trzeba go przyzwyczaić. Ma dopiero
osiem tygodni.
- To mój najlepszy świąteczny prezent i taki
rozkoszny.
Śniadanie już czekało. Zasiedli
wszyscy przy stole przykrytym śnieżnobiałym obrusem zastawionym nakryciami.
Dorota wraz z Marynią zaczęły wnosić potrawy i dzbanki z kawą i herbatą.
- Częstujcie się moi kochani – zachęcała
Dorota. – Ja usiądę obok pani Gawrońskiej, bo chcę usłyszeć coś więcej na temat
tych farszynek. Zajrzałam do garnka i stwierdzam, że pierwszy raz widzę coś
takiego. Przypominają raczej krokiety nie kluski i wyglądają niezwykle
apetycznie.
- Farszynki, to stara potrawa pochodząca z
okolic Warmii i Mazur. Są bardzo pożywne i najlepiej smakują z jakąś surówką. Robi
się je z gotowanych ziemniaków i mąki ziemniaczanej. Trochę przypominają w
smaku kluski śląskie, bo ciasto jest niemal identyczne. Nadziewa się je farszem
mięsno-jajecznym a potem panieruje się i smaży na tłuszczu. Prabuty leżą
właściwie na pograniczu Warmii i sporo mieszkańców wciąż kultywuje te stare,
świąteczne tradycje przygotowując znane od wieków potrawy. Groch z boczkiem to
też stary przepis. Można go zrobić również z kiełbasą, ale ja zdecydowanie wolę
boczek.
Bardzo przyjemnie przeszedł ten
dzień. Dorota wraz z resztą swojej rodziny rozsmakowała się we wspaniałej
kuchni Gawrońskiej. Pochwaliła się jej też swoim nowym gobelinem.
- Masz prawdziwy talent dziecko. To jest
naprawdę coś pięknego. To bardzo żmudna praca, ale jeśli zrobisz tego więcej,
jestem pewna, że gobeliny pójdą jak świeże bułeczki.
- Adam niedawno mówił to samo.
- I ma rację. Masz zdolne ręce. Klementyna
tkała przeważnie tutejsze motywy. Jakieś pasiaki lub wzory geometryczne. To też
było bardzo ładne. Dzięki temu mogła się utrzymać i myślę, że całkiem nieźle.
Była bardzo pracowita i większość dnia ślęczała nad krosnami zapominając często
o jedzeniu. Cieszę się, że nie wyrzuciłaś krosen, że uszanowałaś jej spuściznę.
Ona, gdyby żyła, byłaby taka dumna z ciebie. Pod koniec życia bardzo cierpiała,
że nie jest w stanie odrestaurować domu. Tobie się udało, bo on wygląda teraz
bardzo pięknie.
- To nie moja zasługa. Wie przecież pani
dobrze, że gdyby nie Adam i Maciek, mnie do głowy by nie wpadło, że można
potraktować te drewniane bele piaskiem. To dzięki nim to wszystko. Mój udział
jest tu znikomy. Niezależnie od tego jestem bardzo dumna z tego, że nie
zawiodłam ciotki Klementyny. Dzięki niej tu jesteśmy i dzięki niej zostaniemy
na zawsze.
Marynia już od następnego dnia
powzięła postanowienie, żeby nauczyć swojego psiaka dobrych manier. Wychodziła
z nim często na zewnątrz, by jak najmniej brudził w domu. Malutkie szczenię
poznawało obejście obwąchując każdy kąt. Na razie spał w pokoju Maryni, a ona
była wniebowzięta, że wreszcie ma swoją przytulankę do kochania.
Za to Dorota szykowała się powoli
na bal sylwestrowy. Tuż po świętach pojechała z mamą do Kwidzyna i wybrała dla
siebie ładną sukienkę. Była w kolorze oliwkowym uszyta z połyskliwego materiału
i świetnie prezentowała się na Dorocie. Korzystając, że są w mieście zaliczyły
też fryzjera, który nieco wycieniował długie włosy Doroty nadając im objętości.
Jeszcze pozostały dodatki, ale to był najmniejszy problem, bo do sukienki
nabyła w podobnym kolorze lakierowane szpileczki i niewielką kopertówkę.
Wróciły bardzo zadowolone. Już w domu przebrała się w to wszystko i pokazała
się rodzicom.
- Mój Boże, - mówiła Helena – jesteś taka
drobna, że wyglądasz jak nastolatka. Pięknie leży ta suknia. Idealnie. Adam
będzie zachwycony.
Dorota uśmiechnęła się pod nosem.
- Naprawdę tak uważasz?
- Jestem tego pewna córcia.
W ostatni dzień roku to jednak
Gawrońscy przyjechali, by świętować nowy rok w towarzystwie rodziców Doroty. Głównie
z powodu psa. Szczeniak przyzwyczaił się już do miejsca i nie chcieli, żeby
przeżywał jakiś stres związany z jego zmianą.
O szóstej trzydzieści podjechał
Adam. Wyglądał niezwykle przystojnie. Dorocie na jego widok zabłyszczały z
zachwytu oczy. Nigdy nie widziała go w garniturze. W święta wystąpił w koszuli
i gustownym swetrze. Teraz wypadało być eleganckim. I on na jej widok stracił
mowę i kiedy ją wreszcie odzyskał wyksztusił tylko
- Wyglądasz zjawiskowo.
Roześmiała się.
- Ty także.
- Najpierw zameldujemy się w hotelu i
zostawimy bagaże. Stamtąd bardzo blisko do nadleśnictwa, więc pójdziemy pieszo.
Dorota odwróciła się jeszcze
życząc wszystkim udanej zabawy i prosząc Maćka, żeby uważał na Marynię.
Trzymając pod ramię Adama nieco
onieśmielona przestępowała próg sali balowej. Adam znał tu wszystkich, ona
nikogo. Poznał ją z kilkoma osobami, które siedziały z nimi przy stoliku. Ją
faktycznie przedstawiał jako swoją dziewczynę. Klepano go po ramieniu mówiąc
jaki z niego szczęściarz, że ma u boku tak piękną kobietę. Dorota była trochę
zakłopotana komplementami, bo nie nawykła do nich. Na szczęście nie trwało to
długo, albowiem pojawił się nadleśniczy i przywitał ich w krótkich słowach
życząc wszystkim udanej zabawy.
Początkowo było dość sztywno i nie
było odważnego, by zainicjował tańce. Wreszcie Adam podniósł się z krzesła i
podając dłoń Dorocie wyprowadził ją na środek parkietu. Światła przygasły i
tylko dwa niewielkie reflektory rzucały świetlisty snop na tańczących. Adam
przygarnął Dorotę do siebie poruszając się wolno w spokojnym rytmie melodii.
Było im zadziwiająco dobrze ze sobą. Ona od czasu do czasu podnosiła głowę i patrzyła
mu w oczy, on uśmiechał się do niej łagodnie. Przetańczyli ze sobą do północy,
a kiedy wybiła, wznieśli szampanem toast za Nowy Rok. O godzinie trzeciej mieli
już oboje dosyć i postanowili wrócić do hotelu. Na korytarzu pożegnali się i
każde z nich zniknęło za drzwiami od swojego pokoju.
Rankiem przebrana już w
swobodniejsze ubranie Dorota zapukała do drzwi Adama, ale nie otworzył jej.
Pomyślała, że pewnie jeszcze śpi i zeszła na parter z nadzieją na jakąś
filiżankę mocnej kawy. Jakież było jej zdziwienie, gdy przy stoliku w hotelowej
kawiarence zobaczyła Gawrońskiego. Podeszła do niego cicho i usiadła
naprzeciwko.
- Cześć. Co ty spać nie możesz?
- No jakoś nie bardzo. Przez resztę nocy nawet
oka nie zmrużyłem, bo wciąż myślałem…
- Myślałeś? O czym?
- O nas…
- O nas? Jak to o nas? Dlaczego…?
Z uporem patrzył na własne dłonie
i nie miał odwagi podnieść głowy, żeby spojrzeć jej w oczy.
- Kocham cię… - powiedział ledwie słyszalnym
szeptem.
- Słucham?
Dopiero teraz wyprostował się i
powtórzył.
- Kocham cię całym sercem. - Szok, jaki
wymalował się na twarzy Doroty odebrał mu całą pewność siebie. – Błagam cię,
nie patrz tak, bo chyba zaraz zapadnę się pod ziemię. Co za niezręczna
sytuacja… - Teraz ze zdenerwowania dostał słowotoku i zaczął wyrzucać z siebie
słowa gorączkowym szeptem. – Dorota, ja wiem, że nie masz najlepszych
doświadczeń z poprzedniego związku. Zaznałaś tak okrutnego traktowania jak mało
kto. Masz pełne prawo czuć odrazę do mężczyzn i nienawidzić ich, ale ja nie
jestem taki. Nie jestem agresywny i nigdy w życiu nie uderzyłbym kobiety. Nie
mam też skłonności do awantur, bo jestem dość spokojnym facetem. Nie chcę od
ciebie żadnych deklaracji, ani obietnic. W ogóle na nic nie liczę, ale musiałem
ci to wyznać, bo zadręczam się tym od jakiegoś czasu. Ja chcę tylko, żebyś
przemyślała to co powiedziałem, żebyś spróbowała mi zaufać, bo ja nigdy w życiu
bym cię nie skrzywdził.
Ujęła jego dłoń chcąc przerwać tę
tyradę.
- Uspokój się Adam. Weź głęboki oddech. Ja
wiem, że jesteś zupełnie inny niż Karol. Doceniam twój wspaniały charakter. Nie
nienawidzę mężczyzn, choć może rzeczywiście powinnam. To również dzięki tobie
udało mi się zapomnieć o tej złej przeszłości. Ja nie mówię nie, ale uważam, że
potrzeba mi trochę więcej czasu niż byś chciał. Jeśli zgodzisz się zaczekać,
to…
- Zaczekam, ile tylko będziesz chciała, -
przerwał jej - aż będziesz gotowa na nowy związek. Najważniejsze, że mnie nie
skreśliłaś. To wiele dla mnie znaczy.
Uśmiechnęła się do niego cudnie.
- Skoro już wiemy na czym stoimy, to może
zjemy teraz jakieś śniadanie i pojedziemy do domu, co?
Z uszczęśliwioną miną zamawiał im
jajecznicę na boczku.
Kiedy wrócili do domu, Gawrońskich
już nie było. Kopciowie odsypiali zarwaną noc, a w kuchni urzędowała Marynia z
Maćkiem. Rozebrani z ciężkiej odzieży przywitali się z dzieciakami.
- Wybawiliście się? – Dorota nie byłaby sobą,
gdyby nie spytała.
- Było naprawdę fajnie, a wy?
- My też nie narzekamy. Jesteśmy zadowoleni.
Głodni jesteście?
- Już zjedliśmy.
- Zostaniecie na obiedzie? – zapytała Dorota
zwracając się do Adama. – Dzisiaj nowy rok, co będziecie robić w domu? Jeśli
się nudzić to najlepiej w gromadzie.
- Zostaniemy. Ja tylko zadzwonię do rodziców,
że obaj żyjemy – Adam już wyciągał z kieszeni telefon.
Rodzice Doroty wyjechali tuż po
święcie Trzech Króli. Dom znowu ucichł. Codziennie rano wstawała razem z
Marynią i odwoziła ją do szkoły. Zwykle po rozstaniu z nią szła na jakieś
drobne zakupy, wpadała na cmentarz, żeby zapalić znicz Klementynie i potem
wracała do domu. Przygotowywała obiad, karmiła psa i ponownie jechała po córkę
do miasta.
Popołudniami najczęściej
urzędowała na strychu produkując swoje nietuzinkowe gobeliny. Wiedziała już, że
jeśli ma je sprzedawać, to jednak na targu. Owszem rozmawiała na ten temat w dwóch
kwidzyńskich sklepach zajmujących się sprzedażą rękodzielnictwa, ale obie właścicielki
chciały dość wysoką prowizję od sprzedaży, a na to się zgodzić nie mogła.
Postanowiła wyrobić sobie koncesję na sprzedaż swoich wyrobów i wiosną wykupić
miejsce na targowisku.
Często wpadał Adam. Pogoda nie
sprzyjała spacerom, więc siedzieli przy kawie gawędząc cicho. Oboje czekali
wiosny, choć do niej było jeszcze bardzo daleko.
Mama Adama zaakceptowała i miło przyjęła Dorotę, chociaż to jeszcze nie synowa :) W tej części dla każdego jest jakaś niespodzianka, tak jak na przykład piesio Kumpel. Wyjście było pretekstem, aby w końcu Adam wyznał miłość, jednak famfarów nie było. Nie ma się czego spodziewać, bo Dorota wiele przeszła z Karolem i nie ma najciekawszych wspomnień. Trzeba jej dać trochę a na pewno odwzajemni uczucie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Andziok :)
I Dorota powoli dojrzewa do nowego związku. Ma świadomość, że Adam ma więcej zalet niż wad i jest po prostu dobrym, uczciwym człowiekiem. Jej serce jest otwarte, choć rozum ma jeszcze wątpliwości. Nie długo zupełnie się ich pozbędzie.
UsuńDzięki za komentarz. Ja postaram się skomentować u Ciebie jeszcze dzisiaj a najdalej jutro, bo rozdział przeczytałam i jest genialny.
Serdecznie pozdrawiam. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńmuszę, po prostu muszę od tego zacząć - o matko, jaka cuda kuleczka!!! Do schrupania:) Trudno się nim nie zauroczyć i pomyśleć, że wyrośnie z niego wielkie psisko:) Myślę, że będzie kumplem nie tylko dla Maryni. Na pewno będzie wspaniałym przyjacielem domu. Tego się spodziewałam, że święta miną im w bardzo rodzinnej atmosferze. Dla Gawrońskich czy Kopciów, to normalka, ale dla dziewczyn, to zapewne bardzo przyjemna nowość:) Nawet gdyby nie dostały żadnego prezentu i tak byłyby szczęśliwe. Cicho, spokojnie, bez strachu, bez pijaństwa, po prostu normalnie, a jednocześnie tak wspaniale. Swoją drogą, jak często nie potrafimy docenić normalności, jak często ona nas nudzi? Najczęściej dochodzi do nas, że najlepiej jest tak jak jest obecnie, dopiero w zetknięciu z takim niegodziwym postępowaniem jakiego doznały dziewczyny. Wracam do meritum. Jak widać powiedzenie, że się kogoś kocha jest bardzo trudne w każdym wieku. Czytając ten fragment, zrobiło mi się żal Adama. Biedaczek był taki zdenerwowany i niepewny, jak nastolatek:) Jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie. Rzeczywiście Dorota może nie skakała z radości pod sufit, ale też dała mu sporą nadzieję na odwzajemnienie uczuć. W jej przypadku, to i tak bardzo dużo:) Teraz powinno być już górki. Znając jego uczucia i widując go tak często, trudno jej będzie być twardą jak skała. Z niecierpliwością i z dużym zainteresowaniem będę czekała na dalszy rozwój zdarzeń:)
Małgosiu, nie wiem jak i kiedy Ty to robisz? Przy takich pracusiach zastanawiam się co ja robię z czasem, gdzie i w jaki sposób umyka mi on gdzieś pomiędzy palcami. Niezaprzeczalnie masz niewyczerpaną wyobraźnię! To szalenie miłe, że dałaś zapowiedź kolejnego opowiadania:) Bardzo się cieszę i pozostaję pod ogromnym wrażeniem! Serdecznie Cię pozdrawiam i życzę samych przyjemności:)
p.s. jak tam po zwolnieniu? W niedzielę niezbyt dobrze się czułaś, a dzisiaj, jak jest?
Gaja
Gaju
UsuńZacznę od końca. Dzisiaj miałam urwanie kokardy. Znowu na moim biurku piętrzą się stosy jakby nie było mnie co najmniej pół roku a nie dwa tygodnie. Z chodzeniem kiepsko. Ledwo się wlokę. Ta spastyczność mnie wykończy. Za to z ręką już trochę lepiej. Nadal jest słaba, ale pomagam nią sobie w pisaniu. Machnęłam właściwie dwa opowiadania na tym L-4, bo to ostatnie "Wyzwanie" jest całkowicie skończone i dla mnie tez było wyzwaniem. Hahaha.
A wracając do tej historii, to o tych wspólnych świętach napisałam rzeczywiście tak dla kontrastu, bo one faktycznie nigdy nie organizowały świąt, gdy mieszkały z Karolem. Tak przynajmniej należy założyć. Te wspólne teraz i w takim poszerzonym gronie są czymś nowym, ale niezwykle miłym. Choinka, prezenty, o tym wcześniej mogły tylko pomarzyć.
Jak zobaczyłam zdjęcie tego psiaka, to serce stopniało mi jak wosk. Sama miałam w domu owczarki niemieckie i to jest moja ukochana rasa. Musiałam to zdjęcie zamieścić w rozdziale, dlatego szczeniak stał się prezentem dla Maryni.
Twoje komentarze są powalające i zawsze czytam z wielką przyjemnością. Tym razem nie było inaczej.
Kolejny rozdział w niedzielę i już Cię na niego zapraszam.
Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Widzę, że się rozkręcasz kolejna zapowiedź, super. W końcu się przełamali, bo myślałam że do emerytury będą tak krążyć koło siebie. Skróć trochę cierpienia Adama i nie karz facetowi czekać aż do wiosny, bo nam jeszcze biedak w jakąś depresje popadnie. Psiak cudny, mam takiego sąsiada , gdy go pierwszy raz zobaczyłam to miał osiem tygodni , teraz ma prawie rok i wielki jest niesamowicie, ale słodki tylko dużo hałasu robi na klatce, ale nadal jest słodki. Pozdrawiam B.
OdpowiedzUsuńB.
UsuńAdamowi nic nie będzie, bo już w następnym rozdziale o ile mnie pamięć nie zawodzi wreszcie dojdą do porozumienia. Zresztą do końca tylko trzy rozdziały, więc i długo czekać nie będą.
Pozdrawiam Cię serdecznie i pięknie dziękuję za komentarz. :)
Piękne rodzinne święta i zabawa sylwestrowa, która dużo wyjaśniła.Adam jest taktowny i nie naciska i tym kupił sobie Dorotę kompletnie. Po takich przeżyciach facet który nie jest nachalny jest wskazany. Monika
OdpowiedzUsuńMonika
UsuńDziękuję za trafne spostrzeżenia. Adam to facet marzenie. Wyjątkowo wrażliwy i nie nachalny. Postępuje ostrożnie, bo nie chce do siebie zrazić Doroty i takie postępowanie jest ze wszech miar słuszne.
Bardzo Ci dziękuję za wizytę na blogu i najserdeczniej pozdrawiam. :)