ROZDZIAŁ
9
Magda była wesołym dzieckiem.
Rzadko płakała. Chowała się też zdrowo. Ewa pilnowała szczepień, ale też nie
chuchała i nie dmuchała, nie trzęsła się nad dzieckiem tak jak kiedyś nad
Iwoną, nie starała się jej chować pod kloszem. Wciąż wzorowała się na swojej
mamie i chętnie słuchała jej rad chcąc się ustrzec od powielenia błędów
wychowawczych jakie popełniła w przypadku swojej córki. Kiedy mała skończyła
dwa lata Ewa zapisała ją do żłobka. Uznała, że oprócz kontaktu z Maciejem
powinna mieć też kontakt z innymi dziećmi. Pierwszy tydzień był dość ciężki, bo
Magda tęskniła i popłakiwała, ale później było już coraz lepiej. Ciepłe
popołudnia spędzała z dziadkiem w ogrodzie. Tam uczył ją rozpoznawania roślin,
pokazywał ciekawe rzeczy i ciekawie o nich opowiadał. Dziecko chłonęło te
informacje z otwartą buzią. Pomoc Zofii nadal była nieoceniona. Ewa doszła do
wniosku, że mogłaby przecież zostać z nimi na zawsze.
- Po co płacić mamuś za tamto mieszkanie, to
wywalone w błoto pieniądze. Oddajmy je do spółdzielni. Na co nam ono? Jesteś
coraz starsza. Ja bardzo się cieszę, że wciąż jesteś sprawna i doskonale sobie
radzisz, ale czas dla nas wszystkich jest nieubłagany. Gdyby nagle coś cię
dopadło ja jestem tuż obok i zawsze będę mogła ci pomóc.
- Masz rację. Trzeba było od razu tak zrobić.
- Wezmę kilka dni urlopu i pojedziemy do
Warszawy, żeby to załatwić. Niestety będę musiała wziąć Magdę ze sobą, bo
przecież Staszek musi iść do pracy.
Dwa dni później wsiadły w
autobus i pojechały do stolicy. Pracy miały sporo, bo dużo rzeczy trzeba było
po prostu wyrzucić. Stare meble, ubrania, zużyte sprzęty, wszystko wylądowało
na śmietniku. Noc spędziły na starym tapczanie Zofii gniotąc się na nim we
trójkę. Następnego dnia po śniadaniu ruszyły na cmentarz. Skoro były już w
Warszawie chciały zaliczyć i to. Już na miejscu mała zadawała mnóstwo pytań.
Czterolatce to miejsce wydawało się dość dziwne.
- A czyj to grób?
- Dziadka Kazimierza. Szkoda, że nie żyje, bo
jestem pewna, że bardzo by cię kochał. Jesteś nawet do niego podobna. On też
miał takie niebieskie oczy i ciemną czuprynę – posadziła małą na kolanach i
przytuliła ją.
- A czemu ja nie mam mamusi? Wszystkie dzieci
mają mamusie a ja nie.
- Ty też masz mamusię, tylko nie wiemy, gdzie
ona jest. Za to masz mnie, prababcię Zosię, dziadka Staszka, ciocię Wandę i
wujka Władka. Masz Maćka, z którym możesz się pobawić i mnóstwo koleżanek w
przedszkolu. A teraz chodźmy. Trzeba zrobić jeszcze jakieś zakupy.
Spacerkiem przeszły przez
cmentarną bramę. Madzia podskakiwała wesoło uczepiona babcinej dłoni.
- Babciu kupisz mi loda?
- Kupię, ale zjesz dopiero po obiedzie,
dobrze?
- Dobrze.
Samochód zatrzymał się na
światłach przy cmentarzu. Spory ruch był dzisiaj. Iwona z nudów przytknęła nos
do szyby obserwując przechodniów. Nagle wyprostowała się jak struna. Poznała
je. Poznała je wszystkie. Jej matka, jej babka i jej córka właśnie wychodziły
zza cmentarnej bramy. – Nieźle się trzyma
staruszka. Babka też niczego sobie, ale mała jest śliczna. Podobna do mnie.
Ciekawe jak dały jej na imię.
Wiedziałam, że matka nie zawiedzie i podejmie się opieki nad małą. Dobrze ją
znam. Ulitowałaby się nawet nad zapchlonym kotem a co dopiero nad własną
wnuczką – uśmiechnęła
się ironicznie. Samochód ruszył. Skręciła głowę i obserwowała jeszcze jak
znikają za zakrętem.
Następnego dnia do południa
poszły zdać klucze do spółdzielni. Potem jeszcze załatwiły sprawy meldunkowe.
Już na mieście zjadły obiad a Ewa zadzwoniła do męża informując go, że są
gotowe do powrotu i czekają na niego na placu zabaw przy osiedlu, na którym
mieszkała Zofia. Mała była w swoim żywiole a one siedziały na ławce pilnując
dobytku Zofii. Nie było tego wiele. Zaledwie trzy walizki. U Ewy było wszystko,
co potrzebne i nie miało większego sensu zabieranie stąd czegokolwiek
zwłaszcza, że większość rzeczy swoje lata świetności miała już za sobą.
- Chciałabym się usamodzielnić Paddy – Iwona
wyciągnęła się na kanapie w salonie i obserwowała reakcję swojego „pracodawcy” Pociągnął
łyk koniaku i spojrzał na nią przeciągle.
- Co masz na myśli?
- Chciałabym kupić jakieś mieszkanie i
wyprowadzić się stąd. Nie zrozum mnie źle, bo jest mi tu jak w raju. Zawsze
było. Ostatnio jednak odczuwam potrzebę posiadania własnego kąta, czegoś
naprawdę mojego. Mam już trzydziestkę na karku i chyba nadszedł czas na jakąś
stabilizację. Oczywiście zawsze będę pod telefonem, bo nie zamierzam
zrezygnować z pracy dla ciebie.
- Starzejesz się moja śliczna Ivonne. Latka
lecą i już nie jesteś tak świeża i młoda jak kiedyś. Klienci się wykruszają, a
ci nowi wolą młode dzierlatki przed dwudziestką. Jednak skoro tak bardzo tego
pragniesz ja nie będę się sprzeciwiał. Szukaj swojego szczęśliwego kąta.
Tak właśnie zrobiła. Przez te
wszystkie lata zaoszczędziła sporo pieniędzy i to nie dlatego, że miała naturę
podobną do matki, która zawsze liczyła się z każdym groszem. Paddy zarabiał
dzięki niej ogromne sumy i spokojnie mógł utrzymywać nie tylko ją, ale i inne
dziewczyny. Nie wydawała na czynsz, na jedzenie, na ciuchy, bo to wszystko
dostawała za darmo. Oprócz pieniędzy miała sporo kosztowności. To były prezenty
od jej klientów za dobrze wykonaną usługę.
Oferty mieszkań studiowała
niezwykle starannie. Nie chciała jakiegoś wielkiego apartamentu, ale też nie
wchodziła w grę nędzna klitka. Wreszcie udało jej się nabyć
siedemdziesięciometrowe mieszkanie z ogromnym salonem połączonym z otwartą na
niego kuchnią, ekskluzywną łazienką i sporą sypialnią. Spodobało jej się.
Wreszcie miała coś swojego. Nadal dużo pracowała wbrew temu co twierdził Paddy.
Była zadbaną trzydziestką, zawsze pachnącą i pociągającą. Wciąż na niej
zarabiał więc nie miał prawa narzekać.
Lata mijały. Mała Magda wyrosła
na piękną dziewczynę. Chowana w miłości, czerpiąca z mądrości i doświadczeń
starszych stała się panną uwrażliwioną na nieszczęścia innych, współczującą i
gotową nieść wszelką pomoc. Kiedy skończyła osiemnaście lat Ewa przeprowadziła
z nią ważną rozmowę. Nie chciała już dłużej ukrywać przed wnuczką prawdy.
Opowiedziała jej o swoim życiu, o córce, która tak bardzo ją rozczarowała i
wreszcie o tym jak to się stało, że Magda została zaadoptowana.
- Nie mam pojęcia kochanie, kto jest twoim
ojcem, bo w dokumentach twoja matka nie wspomniała o tym słowem. Matka nazywa
się Iwona Zakrzewska i nie wiem, gdzie przebywa i co robi. Jeśli ci zależy na
odszukaniu i poznaniu jej, ja nie będę cię powstrzymywać, ale też musisz być
przygotowana na to, że jeśli ją spotkasz, czekać cię może ogromne
rozczarowanie. Z tego co wiem, ona nigdy cię nie widziała. Tuż po porodzie
kazała cię zabrać z sali. To bardzo przykre, ale taka właśnie jest prawda.
- Czyli nie chciała mnie? Po prostu pozbyła
się mnie? –Magda miała łzy w oczach. Ewa smutno pokiwała głową.
- To i tak dobrze, że miała na tyle rozumu,
żeby wnieść o adopcję ze wskazaniem. Gdyby nie to nawet nie miałabym pojęcia,
że mam wnuczkę i że może trafić do zupełnie obcych ludzi. Myślę, że w ten
sposób chciała się na mnie odegrać, chociaż dla mnie było to największe
szczęście, bo jak po raz pierwszy wzięłam cię na ręce, wiedziałam, że będę
kochać cię całym sercem.
Magda przytuliła się do babci.
- I ja cię bardzo kocham babciu, a matki nie
mam zamiaru szukać. To bez sensu. Dobrze mi tak jak jest teraz i ona wcale do
szczęścia nie jest mi potrzebna.
Po zdanej celująco maturze
Magda stanęła przed dylematem, co chce dalej robić w życiu. Rozważała dwie
możliwości. Pójście na weterynarię lub medycynę. Już wcześniej skłaniała się ku
tej drugiej. Od jakiegoś czasu pielęgnowała Zofię. Staruszka skończyła już
osiemdziesiąt lat i coraz częściej dopadły ją choroby wieku starczego.
- Wybiorę jednak medycynę babciu – mówiła do
Ewy. – Wiem, że studia są trudne, ale przecież dam radę.
Najgorszy był czas oczekiwania
na wynik egzaminu. W dzień wywieszenia list przyjętych pojechali wraz z Magdą
do Warszawy. Denerwowali się wszyscy. Kiedy ujrzeli ją wybiegającą z uczelni z
wielkim uśmiechem na ustach, wiedzieli już, że mają przed sobą przyszłą panią
doktor.
- Koniecznie musimy to uczcić – przejęty
Staszek ocierał ukradkiem łzy z policzków. Magda przytuliła się do niego drugim
ramieniem obejmując Ewę.
- Strasznie was kocham. Mam najlepszych
dziadków na świecie. Zawdzięczam wam absolutnie wszystko.
- I my bardzo cię kochamy Madziu, a teraz
zapraszam was na pyszny obiad – Staszek szarmancko otworzył drzwi żonie, a potem
wnuczce. – Wsiadajcie.
Minęło kolejnych sześć lat.
Magda ukończyła akademię medyczną i zaczęła pracę w jednym z warszawskich
szpitali. Jeszcze w czasie studiów zrobiła prawo jazdy i teraz każdego dnia
dojeżdżała do pracy własnym samochodem. Było to trochę uciążliwe, ale nie miała
zamiaru wyprowadzać się z Legionowa. Jej rodzina była już bardzo wiekowa.
Dziadkowie nadal byli w miarę sprawni, ale prababcia Zosia już tylko leżała.
Każdego dnia Magda wraz z dziadkiem przenosiła ją na wygodny leżak do ogrodu,
żeby mogła choć trochę zażyć świeżego powietrza. Wujostwo też jakoś dawało
sobie radę. Dzięki temu, że Magda była na miejscu zawsze mogli zwrócić się do
niej o pomoc, gdy któreś z nich zaniemogło.
Poczuła się odstawiona na
boczny tor. Dostawała coraz mniej zleceń. Paddy ewidentnie się starzał i
zamiast zabiegać o klientów czerpał z zapasów finansowych, które posiadał. Dwa
miesiące na Bahamach z dziewczyną, która mogła by być jego wnuczką. Przez te
dwa miesiące jego nieobecności Iwona musiała radzić sobie sama. Nadal wyglądała
nieźle, ale przez tony nałożonej na twarz tapety przebijała się sieć zmarszczek
a pod ubraniami funkcjonowało ewidentnie zwiotczałe ciało. Przestała być
atrakcyjnym towarem. Nic dziwnego. Niewiele brakowało jej do pięćdziesiątki.
Już nie pomagały tony kremów ujędrniających wcieranych każdego dnia w ciało.
SPA też nie było rozwiązaniem. Nie mogła cofnąć czasu. Nawet operacja
plastyczna, na którą się zdecydowała poprawiła sytuację tylko w niewielkim
stopniu. Twarz się starzała jak i reszta jej ciała.
W końcu widząc, że Paddy nie
wykazuje żadnego zainteresowania dalszym pomnażaniem swojego majątku musiała
wziąć sprawy w swoje ręce. Któregoś dnia przyjechała do niego i korzystając, że
go nie ma skopiowała jego notes z numerami telefonów do klientów. Sama zaczęła
do nich wydzwaniać i przypominać się im, ale większość z nich nie była
zainteresowana, co mocno ją rozczarowało. Jej niedawni klienci stali się nagle
poważnymi biznesmenami, głowami rodzin i porządnymi obywatelami nie mogącymi
pozwolić sobie na żaden skandal, a już na pewno nie na tego rodzaju rozgłos w
brukowej prasie.
Zaczęła tracić grunt pod
nogami. Przestała zarabiać. Nie miała pomysłu na siebie, bo przecież nic innego
nie potrafiła robić. Pieniądze topniały. Żeby poprawić nieco stan posiadania
spieniężyła swoje luksusowe mieszkanie i wprowadziła się do niewielkiej
kawalerki. Upadła już tak nisko, że oddawała się mężczyznom za naprawdę psie
pieniądze.
Magda miała dzisiaj nocny
dyżur. Siedziała w pokoju lekarskim studiując karty pacjentów, gdy odezwał się
telefon. Dzwoniono z izby przyjęć i proszono, żeby zeszła na dół. Przeczesała
dłonią długie włosy i ziewnęła przeciągle. Zerknęła na zegar. Była pierwsza
trzydzieści. Ogarnęła się i schodami zbiegła na parter. Przywieziono jakąś
kobietę. Była brudna i mocno krwawiła. Magda zaraz zajęła się nią. Musiała
ustalić źródło tego krwawienia.
- Wiecie jak się nazywa? – rzuciła do
sanitariuszy.
- Nie, ale ma torebkę i być może jakieś
dokumenty, zaraz sprawdzę – jeden z mężczyzn sięgnął po niewielką, skórzaną
torebkę i zajrzał do niej wyciągając dowód osobisty. – Iwona Zakrzewska –
odczytał. Magda zmartwiała. Spojrzała sanitariuszowi w oczy.
- Jak się nazywa? – zapytała raz jeszcze.
- Iwona Zakrzewska – powtórzył.
- To nie
może być zbieg okoliczności – przeleciało jej przez głowę. – To ona, to moja matka. – Rozpięła jej
bluzkę chcąc zbadać jej brzuch. Był cały we krwi. Wzięła czystą gazę i
przetarła skórę na nim. Tuż nad pępkiem była głęboka rana kłuta zadana przez
ostre narzędzie. Najprawdopodobniej przez nóż.
- Zabieramy ją na operacyjną. Szybko.
Wezwijcie anestezjologa. Będę operować. Czy ktoś pobierał jej krew?
- Jeszcze zanim pani przyszła, pani doktor.
Zaraz sprawdzę czy są już wyniki – jedna z pielęgniarek już biegła do
laboratorium. W międzyczasie ranną kobietę wieziono na blok operacyjny. Magda
poszła się myć. To tam znalazła ją pielęgniarka podając jej wyniki.
- Jest seropozytywna pani doktor. Proszę uważać.
- Jeszcze
i to – pomyślała Magda zakładając drugą parę gumowych rękawiczek.
Poinformowała o tym lekarza asystującego. Zaczęli operować. Rana okazała się
dość głęboka, ale na szczęście nóż nie przeciął ważnych naczyń. Magda połatała
brzuch artystycznie zostawiając tylko niewielki, trzycentymetrowy szew.
Bardziej obawiała się o kondycję kobiety. - Rana
na pewno się zagoi, ale skoro ona jest seropozytywna, w dodatku nie wiadomo od
jak dawna, to bardziej zagraża jej HIV niż cokolwiek. Już wygląda na dość wyniszczoną.
– Ściągnęła rękawiczki i wraz z fartuchem wrzuciła je do kosza. Czuła się
zmęczona i to bardziej emocjonalnie niż fizycznie. W życiu by nie pomyślała, że
będzie operować własną matkę.
Wróciła do domu o ósmej rano.
Ewa i Staszek przynajmniej od dwóch godzin byli już na nogach. Nie potrzebowali
dużo snu. Ewa odkąd przeszła na emeryturę każdego ranka chodziła do piekarni po
świeże pieczywo dla swoich bliskich. W kuchni bosko pachniały wypieczone,
chrupiące bułki i ulubione rogale Magdy. Ewa najpierw szła nakarmić mamę, a
potem wstawiała wodę na kawę dla reszty. Usiadła przy stole i z troską
popatrzyła na wnuczkę.
- Chyba miałaś ciężką noc kochanie. Wyglądasz
na bardzo zmęczoną.
Magda uśmiechnęła się blado
gładząc Ewę po spracowanej dłoni.
- Miałam niezwykłą noc babciu. Pogotowie
przywiozło kobietę, ofiarę dźgnięcia nożem. Kiedy sanitariusz odczytywał jej
imię i nazwisko z dowodu po prostu zamarłam. To była moja matka, Iwona
Zakrzewska. Chyba nie poznałabyś swojej córki babciu. Wygląda strasznie nędznie.
Jest bardzo wychudzona i jeszcze ten cios w brzuch. Operowałam ją i z raną
wszystko w porządku. Najgorsze jest to, że ona ma HIV i jeśli o tym wie, to
musi mieć też świadomość, że powoli umiera. Osobiście myślę, że niewiele jej
już zostało.
Ewa była wstrząśnięta. Przez
tyle lat zastanawiała się, co się dzieje z jej córką a teraz od własnej wnuczki
dowiaduje się, że jest na granicy życia i śmierci. Rozpłakała się. Magdzie
ścisnęło się serce, gdy patrzyła na te pełne żałości starcze łzy.
- Nie rób sobie wyrzutów babciu. Nie jesteś
odpowiedzialna za jej stan.
- Ona ma rację kochanie – odezwał się Staszek.
– Iwona całe życie pracowała na to. Podejrzewam nawet, że nie parała się
uczciwą pracą jak przeciętny człowiek. Myślę, że przez lata kupczyła swoim
ciałem. Pewności nie mam, ale tak właśnie czuję. HIV nie bierze się z
powietrza.
Jak tylko weszła na oddział i
przebrała się w lekarski kitel poszła odwiedzić matkę. Kobieta leżała z
przymkniętymi oczami. Otworzyła je dopiero wtedy, gdy usłyszała odgłos
przesuwanego w kierunku łóżka krzesła.
- Jak się pani czuje? – doszedł ją łagodny
głos. Spojrzała przytomniej obrzucając ciekawym wzrokiem siedzącą obok lekarkę.
Zmarszczyła brwi jakby zastanawiając się nad czymś.
- Nazywam się Magdalena Kotecka. To ja panią
wczoraj operowałam.
- Kotecka? – wyszeptała.
- Zna pani to nazwisko, prawda? Dla mnie też
nie jest obce nazwisko Zakrzewska – Magda nie owijała w bawełnę. – Jestem tym
dzieckiem, które stanowiło kiedyś dla pani tak wielki problem, że musiała się pani
go pozbyć. Zdziwi się pani, ale chcę pani za to podziękować. Adopcja ze
wskazaniem była mistrzowskim posunięciem. Dzięki moim dziadkom jestem tym, kim
jestem. Wychowali mnie w wielkiej miłości i w poszanowaniu do drugiego
człowieka. Dopingowali do nauki. To dzięki nim jestem dzisiaj lekarzem i to
dzięki nim mogłam wczoraj uratować pani życie.
W oczach Iwony zalśniły łzy. To
była ona, jej śliczna córka. Mądra, wykształcona i rozsądna. – Mama musi być z niej bardzo dumna.
- Przepraszam cię. Całe życie byłam egoistką i
dbałam wyłącznie o siebie – powiedziała cichym głosem. – Wiedziałam, że nie
udźwignę tego macierzyństwa, a oddanie cię na wychowanie mojej matce uważałam
za świetny pomysł. Chociaż raz nie pomyliłam się.
- Wie pani, że jest seropozytywna? – Magda
zmieniła temat. Kobieta westchnęła ciężko.
- Tak wiem. Od co najmniej ośmiu lat.
Próbowałam się leczyć, ale z marnym skutkiem. Jestem coraz słabsza i zupełnie
nie mam odporności. Nawet zwykła grypa jest w stanie mnie zabić. Myślę, że
niewiele mi już zostało.
Magda podniosła się z krzesła.
- Spróbujemy panią trochę wzmocnić. Gdyby
odczuwała pani ból w związku z operacją, tu jest dzwonek. Wystarczy nacisnąć i
wezwać pielęgniarkę. Dzisiaj nie dostanie pani jeszcze nic do jedzenia, ale
jutro zapewnimy pani jakieś lekkie śniadanie. Proszę wypoczywać.
- Przyjdziesz tu jeszcze?
- Na pewno. Jest przecież pani moją pacjentką.
Tego się można było spodziewać. Śmiertelna choroba. To cud, że tak późno się czymś zaraziła. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKonsekwencje takiego życia są dość przewidywalne więc nic dziwnego, że dopadły także i Iwonę. Za grzechy młodości i za lekkomyślność czasem trzeba zapłacić wysoką cenę.
UsuńSerdecznie dziękuję za wpis i pozdrawiam. :)
O w mordę! Tego bym się nie spodziewała. Niezłe spotkanie córki z mamą. Współczuję Magdzie. Do tej pory mogła sobie ją tylko wyobrażać, a teraz zobaczyła obraz nędzy i rozpaczy. Chyba szkoda, że w ogóle ją poznała. A teraz co, Iwona będzie oczekiwała pomocy i opieki od córki, której się wyrzekła!? Albo od mamy, którą tak źle traktowała?! Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńTrzeba pamiętać o tym, że Magda jest lekarzem i tu bez znaczenia jest jej pokrewieństwo z Iwoną, bo ta ostatnia jest jej pacjentką. Na szczęście Magda potrafi rozdzielić te dwie rzeczy i bardzo profesjonalnie podejdzie do tej niezręcznej sytuacji.
Pięknie Cię pozdrawiam i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Kurde, jednak HIV! Mam tylko nadzieję, że Magda nie zaraziła się podczas operacji?! Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńDopóki Iwona była u Paddy'iego miała u niego opiekę lekarską i badano ją również pod kątem HIV. Potem, kiedy się usamodzielniła i straciła zlecenia już nie było tak kolorowo, bo szła z każdym, kto zechciał jej za to zapłacić. To musiało się zemścić i to dość okrutnie.
Magda zanim zaczęła operować matkę wiedziała, że ta ma wirusa, bo pielęgniarka przyniosła wyniki badania krwi. Zabezpieczyła się zakładając podwójne rękawiczki. O zarażeniu nie ma więc mowy.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i dziękuję za wpis. :)
Fajna dziewczyna wyrosła z tej Magdy. Co tam jej matka, jej i tak już nie można pomóc. Teraz Magdą należy się zająć. Może jakiś miły i odpowiedzialny lekarz do pary? Pozdrowionka
OdpowiedzUsuńMagda świetnie radzi sobie sama i to ona przejęła pałeczkę opieki nad swoją rodziną. Nie wyprowadziła się do Warszawy. Jest na miejscu w Legionowie i stara się dbać o wszystkich. A lekarz do pary też się znajdzie. Bez obaw.
UsuńPozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz. :)
Ciężko się czyta jak córka mówi do matki, nawet takiej, proszę pani. Po prostu serce pęka. Ja wiem, że Iwona sama jest sobie winna i sama wybrała takie życie. To ona porzuciła dziecko. Jednak biorąc pod uwagę jej chorobę jest mi jej tak po ludzku szkoda. Zresztą nie tylko jej. Żal mi Magdy, bo pewnie nigdy by się nie spodziewała, że jej mama może tak źle skończyć i żal mi Ewy. Wiadomość o chorobie dziecka, nawet takiego wyrodnego, musiała być dołująca. Czym jeszcze zaskoczysz? Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńMagda przecież matki nie zna. Ona jest dla niej zupełnie obcą osobą. Pozbyła się jej, bo nie chciała udźwignąć ciężaru opieki nad dzieckiem. Jak inaczej Magda może się zwracać do zupełnie obcej jej kobiety? Przecież nie "mamo". Zawsze jest nam żal kogoś, kto napiętnowany jest potencjalnie śmiertelną chorobą. To już taki ludzki odruch i bez znaczenia jest, kim ta osoba jest i jak haniebną ma przeszłość.
Nie wiem, czy ostatni rozdział, który dodam za tydzień czymś jeszcze Was zaskoczy. Było by miło, gdyby rzeczywiście tak było.
Dziękuję Ci za wizytę na blogu i przesyłam pozdrowienia. :)
I tak jak myślałam, że mała Będzie zadawać pytania i czuć się inna. Dobrze, że Ewa powiedziała Magdzie prawdę. Magda to rozsądna dziewczyna i potrafiła docenić trud w jej wychowaniu i wykształceniu poniesiony przez dziadków. Dzięki Bogu poza urodą Magda nic więcej nie odziedziczyła po matce. Ale jak pamiętam przecież z początku Iwona też nie miała problemów z nauką.
OdpowiedzUsuńMam tylko nadzieję iż Iwona nie będzie chciała aby Magda ją jakoś wspierała.
Tym ostatnim pytaniem przeszła samą siebie. Co ona sobie wyobraża, że co?
Oby tylko Magda nie zaraziła się tym paskudztwem. I tak jak moja poprzedniczka uważam, że czas aby Magdą zainteresował się jakiś młody dobrze rokujący lekarz.
Pozdrawiam serdecznie
Julita
Julita
UsuńIwona jest Magdy ciekawa mimo, że w przeszłości scedowała opiekę nad nią swojej matce. Zaczyna doceniać trud i poświęcenie swojej rodzicielki i czuje podziw, że jej córka wyrosła na piękną kobietę i w dodatku tak dobrze wykształconą. Magda nie może jej odmówić, bo wprawdzie to jej matka, ale przede wszystkim jej pacjentka, którą ma obowiązek się zająć najlepiej jak potrafi. Iwona nie będzie roszczeniowa z całą pewnością, a Magda ma chłopaka, też lekarza i piszę o tym w następnej części.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję za wpis. :)
Coś wspominałam o szybkim tempie? Teraz, to dopiero jest przeskok. Tyle się zdarzyło w przeciągu tych lat. Dla większości bohaterów same dobre rzeczy. A Iwonę chyba dopadła sprawiedliwość. Skoro tak chciała, to ma. Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńPrzeskok musiał zaistnieć, bo ciężko jest opisywać losy bohaterów rok po roku. Zanudziłabym Was tym na śmierć. Iwona na pewno nie tego się spodziewała. Mam tu na myśli potencjalnie śmiertelną chorobę. W swojej naiwności sądziła, że zawsze będzie piękna, młoda i zdrowa. Czas jednak zrobił swoje podobnie jak rozwiązły tryb życia.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Rzeczywiście wiadomość o adopcji i o takiej mamie ciężko przekazać delikatnie. Dobrze, że Ewa powiedziała jej prawdę od początku. Nie czekała aż ktoś życzliwy zrobi to za nią. Mądra dziewczyna wyrosła z tej kruszynki. A zawód wybrała sobie godny podziwu. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńEwa od początku nie miała zamiaru niczego przed Magdą ukrywać. Czekała z tym jednak do momentu aż dziewczyna będzie potrafiła zrozumieć i wyciągnąć dla siebie wnioski z tej historii. Magda zareagowała właściwie i nie rozczarowała tym Ewy. Uznała, że skoro matka jej się wyrzekła, to bezsensem byłoby jej szukać.
Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za wpis. :)
Magda wyrosła na inteligentną dziewczynę z dobrym zawodem i czystym nie to ,co jej wyrodna matka ,która sama doigrała się. Powinno mi być jej szkoda ,bo HIV to paskudna choroba ,a jeszcze rana brzucha,ale wcale nie jest mi jej żal. Była jaka była jej już nic nie pomoże ,ale liczę na szczęśliwe zakończenie dla jej córki.Dziadkowie i prababka wychowali ją na naprawdę dobrego człowieka ,szkoda ,że Iwona zmarnowała swoje życie i zniszczyło ją dążenie do luksusu i pieniądze oraz środowisko.Myślę ,że ona umrze w kolejnej części. Pozdrawiam serdecznie :).
OdpowiedzUsuńJustyna
UsuńMagda sama zdiagnozowała, że rana brzucha nie jest tak groźna jak ten wirus. On wyniszczył Iwonie organizm przez co jest słaba i źle reaguje na leki. Jak pisałam już wyżej Iwona nie uważa, że zmarnowała sobie życie, bo zawsze żyła tak jak pragnęła i nawet teraz w obliczu tej wyniszczającej ją choroby niewiele rzeczy żałuje.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i dziękuję za wpis. :)
Tak zastanawiam się dlaczego Iwona nie pomyślała aby stworzyć konkurencję dla Paddiego. Dalej żyłaby w luksusie a dużo robić nie musiałaby. Moim zdaniem nadawałaby się na burdel mama. A tak uroda przeminęła, pieniądze stopniał i w dodatku przyplątał się jej HIV.Pozostaje jej teraz te matczyne serce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńIwona posiadała talent tylko do jednego rodzaju roboty. Generalnie już od dziecka nie lubiła się wysilać, więc takie pomysły jak stworzenie własnego biznesu w ogóle nie lęgły się w jej głowie.
Pozdrawiam Cię serdecznie i pięknie dziękuję za wpis. :)
A więc jednak jest jakaś sprawiedliwość na tym świecie. Wcale mi nie szkoda Iwony. Prowadząc takie życie prędzej czy później można nabawić się choroby. Natomiast Magda wyrosła na piękną i inteligentną dziewczynę. Myślę, że jest na dobrej drodze swojego życia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Andziok :)
Ann
UsuńSprawiedliwość musi być. Iwonę dosięgła, bo taki rozwiązły tryb życia jest jednak dla kobiety wyniszczający. Generalnie było do przewidzenia, że załapie jakieś paskudztwo, bo od momentu, gdy rozstała się z Paddy'm zrobiła się mniej czujna.
Dzięki za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)
Fajnie, że moje przewidywania co do wychowania Magdy przez Ewę i Staszka się sprawdziły. Minęło wiele lat i Ewa chyba zupełnie już przestała myśleć o Iwonie. Może nie całkiem, bo trzeba było powiedzieć Madzi o mamie, ale nie widać aby tęskniła za kontaktami z córką. Zresztą Iwona miała podobnie, ona zupełnie nie chciała nawet zobaczyć swojego dziecka. Widziała ja tylko przez szybę samochodu. To straszne jakie ona ma twarde serce. I chyba nie będę odosobniona twierdząc, że nie jest mi jej żal. Takie życie wybrała. Czekam na kolejną część. Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńEwa i Staszek poświęcili się dla małej Magdy i dzięki temu mądremu wychowaniu Magda jest tym kim jest i przynosi dumę swoim dziadkom. Jest mądra, wykształcona i posiada całe pokłady empatii. To piękne cechy charakteru, których niestety Iwona w sobie nie wykształciła.
Takie kobiety jak ona występują w przyrodzie niezwykle rzadko, ale przecież się zdarzają. Gdyby było inaczej, w domach dziecka nie byłoby tylu porzuconych dzieciaków i to wyłącznie dlatego, że matki zrzekły się ich tuż po porodzie.
Pięknie dziękuję Ci za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Powiem szczerze, że jakoś nie przewidziałam dla Iwony tak ciężkiego końca. Liczyłam raczej, że będzie się szlajała po ulicach, ale nie myślałam o chorobie i to takiej. Dobrze, że Magdzie nic się nie stało podczas tej operacji, bo mimo zabezpieczeń różnie to mogło się skończyć. Współczuję Magdzie, jest taka młoda i spotkała matkę w takiej sytuacji. O zgrozo. Z drugiej strony zachowała się bardzo dorośle. Pokazała Iwonie, że ma klasę, nie puściły jej nerwy. Nie udawała, że nie wie kim ona jest, nie krzyczała na nią, nie pytała dlaczego. Potraktowała ją jak zwykłego pacjenta. To musiało zaboleć nawet taką babę jaką jest Iwona. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńOna rzeczywiście szlajała się po ulicach i szukała okazji do zarobku. To był już ewidentny upadek. Przestała być ostrożna i czujna, nie badała się. To trochę takie życie na krawędzi.
Magda opanowanie ma niejako wpisane w zawód. Nie może pozwolić sobie, żeby zawładnęły nią emocje. Mogło być przecież zupełnie inaczej. Mogła mieć do matki żal, że pozbyła się jej jak śmiecia. Faktycznie zachowała się z dużą klasą i była ponad robienie Iwonie wyrzutów.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za wizytę na blogu. :)
Ale głupia jest ta Iwona. No naprawdę. Myślałam, że to Paddy ją pogoni, a to ona sama zrezygnowała z niego. Myślała, że wiecznie będzie młoda, że sobie poradzi? Nie mogła tak zwyczajnie kupić mieszkania i je wynająć? Mogła jeszcze dodatkowo zarobić. A jak by bardzo chciała albo jakby ją pogoniono z zamku, miała by gdzie wrócić. Na dłużej wystarczyło by pieniędzy. Właściwie sama przyczyniła się do choroby, której się nabawiła. U Paddego chociaż byli sprawdzeni klienci, nie to co na ulicy. Czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńNawet taka Iwona poczuła w pewnym momencie, że pragnie mieć coś swojego. Posiadanie własnego mieszkania wydawało jej się i dobrą inwestycją i czymś, co dawało duże poczucie stabilizacji. Początkowo szło jej dobrze, ale czas dla nikogo nie jest łaskawy. Klienci się wykruszyli a ona sama zaczęła się po prostu sypać stając się mało atrakcyjnym towarem. To był dla niej cios, bo w swojej naiwności sądziła, że wiecznie będzie piękna i młoda.
Bardzo dziękuję za komentarz i serdecznie Cię pozdrawiam. :)
Świetne życie zaplanowałaś dla Ewy. Nie dość, że znalazła po tylu latach miłość, to jeszcze miała cudowną dziewczynkę do wychowania. Dziadkowie spisali się na medal. Dobrze, że Magda nie odziedziczyła po mamie rozumu. Niezły lekarz z niej wyrósł. Generalnie fajna z niej kobieta. Pozdr
OdpowiedzUsuńEwa miała od życia dostać nagrodę za te wszystkie lata ciężkiej pracy ponad siły i upokorzeń doznawanych od Iwony. I chociaż tej ostatniej wydawało się, że oddanie matce dziecka do adopcji będzie w jakimś sensie zemstą, to Ewa wcale tak tego nie postrzegała. Magda stała się jej podporą i dumą.
UsuńPozdrawiam serdecznie i pięknie dziękuję za wpis. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńjuż kiedyś pisałam, że kto późno przychodzi, ten sobie szkodzi, hahaha. Czytelniczki już tyle napisały, że trudno pozbyć się powtórzeń. Skupię się na tym co mnie zaskoczyło. Po pierwsze tak jak poprzedniczki nie spodziewałam się, że będziesz dla Iwony taka surowa. Wiem, że nie jest to najlepszy człowiek i jaką pracę wykonywała, ale w tak młodym wieku HIV. Wyobrażałam sobie raczej, że do końca życia będzie się sprzedawała, ale już zdecydowanie gorszym klientom. Ciężko jej będzie, jest sama. Przecież nie może wymagać pomocy od mamy czy od córki. Gdzie ona się podzieje, pójdzie do hospicjum? Sama nie da sobie rady. Nie dość, że taka ciężka choroba, to do tego jeszcze ta operacja. Zaskoczyła mnie też dojrzałość Magdy. Bardzo rozsądna z niej kobietka. Musiało być jej niezmiernie ciężko i po prostu przykro ze świadomością, że mama jej nie chciała, ba, że nawet nie widziała jej po urodzeniu. Z taką świadomością można popełniać wiele głupstw. A ona nie tylko nie buntowała się jakoś specjalnie, to na dodatek tak dobrze się uczyła. Medycyna to nie przelewki. Dla Ewy znalazłaś dobrego męża, to może pomyślisz i o Magdzie? Powinnaś znaleźć jej równie spokojnego i wyważonego faceta jak ona. Dziękuję za dzisiaj i czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Gaja
Gaja
UsuńChyba umknęło Ci przesunięcie w czasie. Iwona ma w tej chwili około czterdziestu siedmiu lat, a HIV zdiagnozowano osiem lat wcześniej. Wirusem zarażają się ludzie bardzo młodzi, więc Iwona wziąwszy pod uwagę jaki tryb życia prowadziła, i tak zachorowała dość późno.
Na temat Magdy nie będę się rozwijać i powiem tylko, że pomyślałam o wszystkich bohaterach tej historii.
Dziękuję, pozdrawiam i ściskam. :)