Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 5 września 2019

DRUGA SZANSA - rozdział 2


ROZDZIAŁ 2


Nie mogła się już doczekać tego wyjazdu. Wiedziała, że jej ledwo zipiące autko nie pokona tak długiej trasy z Krakowa do Sopotu i że będzie musiała tam dotrzeć pociągiem. Podróż wydawała się męcząca, ale perspektywa trzech tygodni nad morzem niwelowała wszystkie niedogodności. Zanim wyjechała zaliczyła fryzjera, bo uznała, że czas się pozbyć dawnej Uli. Wyszła z zakładu z burzą rudych włosów w dodatku krótszych o co najmniej połowę.

Ośrodek, w którym miała wypoczywać wyglądał, jakby żywcem wyciągnięty z głębokiej komuny, choć ona sama nie znała tamtych czasów. To było jednak mylne wrażenie, bo w środku okazał się bardzo nowoczesny.


Zameldowała się i wzięła kartę magnetyczną do pokoju. Na szczęście mieścił się na parterze i nie musiała ciężkiej walizki targać po schodach, bo jak się okazało budynek nie posiadał wind.
Pokój był bardzo przyjemny i dość przytulny. Od razu weszła pod prysznic spłukując z siebie trudy długiej podróży. Potem rozpakowała się i przebrała w bardziej swobodne ciuchy. W recepcji dowiedziała się, że śniadania są od ósmej do dziewiątej a obiadokolacje od osiemnastej do dziewiętnastej. Do tej drugiej miała sporo czasu i postanowiła rozejrzeć się po okolicy, a przede wszystkim sprawdzić, czy faktycznie do morza jest tak blisko jak zapowiadały to foldery.
Dotarła tam w niespełna dziesięć minut idąc wolno spacerkiem. Jej oczy chłonęły błękit spokojnego morza. Rozejrzała się wokół siebie, ale nie zauważyła zbyt wielu osób.


Wciągnęła do płuc rześkie, morskie powietrze i ruszyła w stronę kutrów wyciągniętych na brzeg. Ściągnęła z nóg lekkie klapki i trzymając je w dłoniach weszła do płytkiej wody. Była zimna, ale jej to wcale nie zraziło. Niewielkie fale rozbijały się o jej stopy łaskocząc je i pieszcząc. To było takie przyjemne… Gdzieś daleko zauważyła molo, ale pomyślała, że jeśli tam pójdzie nie zdąży wrócić na osiemnastą. Zostawiła je sobie na jutrzejszy dzień.
Powiało chłodną bryzą. Zadrżała. Wychodząc nie pomyślała, żeby wziąć sweter. Podniosła się z piasku i ruszyła w stronę hotelu.

Weszła na stołówkę od razu zauważając, że obowiązuje tu szwedzki stół. Z tacą przesuwała się wzdłuż wystawionych w bemarach potraw. Skusiła się na zupę ogórkową i kluski śląskie z roladą i buraczkami. Do kompletu wzięła kompot z wiśni. Jedzenie było naprawdę smaczne. Konsumując dyskretnie rozejrzała się po sali. Niewielu było wczasowiczów. Ewidentnie sezon się kończył. Było trochę ludzi starszych i ludzi samotnych tak jak ona. Nie szukała wakacyjnej przygody i była od tego daleka. Przyjechała tu po to, żeby naładować baterie, żeby odreagować ten sądowy stres, który siedział w niej przez tyle długich miesięcy. Samotność bardzo jej odpowiadała. Nikt do niczego jej nie zmuszał, nikt nie wymagał, nikt nie robił wyrzutów i awantur. Samotność oferowała święty spokój a tego w tym momencie potrzebowała najbardziej. Miała w pracy kilka koleżanek po podobnych przejściach jak ona. Rozwódek z ogromnym parciem na znalezienie jak najprędzej faceta, bo jak twierdziły, nie potrafiły być same. Niektóre z nich wyszły powtórnie za mąż i okazało się, że trafiły jeszcze gorzej niż za pierwszym razem. Ula nie miała tego problemu. Nie odczuwała braku mężczyzny, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Nawet gdyby potrzebowała towarzystwa, to zawsze jakieś się znajdzie i to niekoniecznie rodzaju męskiego.
Wytarła serwetką usta i odniosła talerze na przeznaczony do tego stolik. Syta z pełnym do granic możliwości brzuchem ruszyła do swojego pokoju. Czuła, że zaśnie kamiennym snem.

Obudził ją słoneczny poranek. Przeciągnęła się rozkosznie i zerknęła przez okno. Z daleka widziała siną barwę morza i słyszała skrzeczące mewy, które zapuszczały się aż tutaj. Energicznie wyskoczyła z łóżka biorąc przyjemny prysznic. Wysuszyła i wyszczotkowała swoje rude włosy nie myśląc nawet o makijażu. Postanowiła darować go sobie przez cały pobyt. Ubrana w cieniutką bluzeczkę i równie cienką spódniczkę przewiesiwszy niewielką torebkę przez ramię wyszła na zewnątrz. Tym razem pamiętała o zabraniu swetra.
Sporo zwiedziła tego dnia. Zaliczyła historyczną część miasta. Obejrzała Krzywy Domek, który był miejscową atrakcją i dotarła wreszcie do Grand Hotelu.


Hotel wywarł na niej ogromne wrażenie. Znała jego bryłę głównie z pocztówek, ale zobaczyć go na własne oczy, to naprawdę było coś. Wiedziała, że to tutaj właśnie każdego roku zjeżdżają aktorzy z całej Polski i trochę żałowała, że to nie we wrześniu. Dotarła do molo. Wykupiła bilet i ruszyła na sam jego koniec. W połowie drogi zarzuciła na ramiona sweter. Im bardziej oddalała się od wejścia tym było chłodniej. Doszła do samego końca i przed sobą miała już tylko spokojną taflę morza. Choć krajobraz był dość monotonny, ona mogłaby stać tak kilka godzin i gapić się na ten wodny bezmiar. Na horyzoncie zauważyła prom i kilka statków zdążających do gdyńskiego portu. Koniecznie powinna była zapytać o jakieś rejsy. Być może tutaj można było skorzystać z czegoś takiego. Popłynęłaby chętnie, bo nigdy nie miała okazji. Ale co to? Zerknęła w bok zauważywszy wielką tablicę informacyjną. Uśmiechnęła się. Ledwie pomyślała o rejsie, a tu proszę, wszystko napisane. Zabytkowy statek „Pirat” obsługuje czterdziestominutowe rejsy po Zatoce Gdańskiej, a bilety można nabyć tuż przed rejsem właśnie w tym miejscu, w którym stała. Następny miał być o trzynastej, – zerknęła na zegarek - za jakieś pięćdziesiąt minut.


Postanowiła zaczekać i wykorzystać to, że akurat tutaj jest. Po pół godzinie zgromadził się spory tłumek chętnych. Ucieszyła się, bo wyczytała z tablicy, że rejsy uzależnione są od pogody i frekwencji.
Wreszcie zauważyła zbliżającego się „Pirata”. Był naprawdę imponujący, zabytkowy. Bez wątpienia jedna z najlepszych atrakcji.
Wykupiła bilet i weszła na pokład zajmując miejsce przy burcie. Nawet nie przypuszczała, że pływanie statkiem może być takie przyjemne. Śmiała się w duchu, że statek dobrze na nią zareagował, bo nie miała mdłości i nie kręciło jej się w głowie. Dzisiejszy dzień uznała za bardzo udany. Schodząc z mola zapytała o najbliższą smażalnię ryb. Miała ochotę na dorsza lub flądrę. Kiedy dotarła do smażalni zaproponowano jej kerguleny.
 - Są bardzo smaczne i świeże. Mają białe mięso i nie mają ości. Polecamy.
Skusiła się i nie żałowała, bo ryby były niezwykle delikatne i pyszne. Zaspokoiwszy głód zajrzała do przewodnika i wolno ruszyła w kierunku hotelu, ale drogę wybrała inną, żeby jeszcze coś zwiedzić.

Następne dni były bardzo ciepłe. Starała się to wykorzystać. Zabierała ze sobą leżak i wygrzewała się na nim do oporu. Chciała się trochę opalić, by nie straszyć ludzi swoim białym jak śnieg ciałem.
W sobotę kończył się tygodniowy turnus. Jedni ludzie wyjeżdżali inni meldowali się w recepcji. Zdecydowanie więcej niż poprzednio było osób samotnych. – Może to też jacyś życiowi rozbitkowie po przejściach podobnie jak ja? – pytała w myślach.
Weszła do jadalni i zwyczajowo zajęła ten sam stolik co zwykle. Skupiła się na posiłku. Zupa pomidorowa pachniała bosko. Ze wszystkich zup tę lubiła najbardziej. Devolay szczodrze sikał płynnym, gorącym masłem, a purée rozpływało się w ustach. – Mają tu naprawdę świetnych kucharzy. Cokolwiek bym nie wzięła, wszystko jest smaczne. Naprawdę nie ma powodów do narzekań.
 - Przepraszam panią, mogę się dosiąść?
Podniosła głowę i ujrzała stojącego przy stoliku mężczyznę. Rozejrzała się dokoła. Było sporo wolnych stolików. Nie bardzo rozumiała dlaczego nie wybierze jednego z nich.
 - Proszę… - wskazała dłonią krzesło. Mężczyzna postawił tacę ze swoim obiadem i usiadł wygodnie.
 - Proszę mi wybaczyć, ale bardzo nie lubię jadać sam – uśmiechnął się do niej wdzięcznie a na jego policzkach wykwitły dwa słodkie dołeczki.
 - Mój Boże, jaki on piękny – przemknęło jej przez głowę – i taki przystojny. Ma ładne oczy a rzęsy dłuższe od moich.


 - Też przyjechała pani dzisiaj?
 - Nie, nie… Wykupiłam trzy turnusy. Jestem tu od tygodnia.
 - Powinienem się pani najpierw przedstawić – wyciągnął do niej dłoń. – Marek Dobrzański z Warszawy.
 - Urszula Sosnowska z Krakowa.
 - Kawał Polski pani przejechała. Warto było?
 - Zdecydowanie warto. Bardzo kocham morze i dawno nad nim nie wypoczywałam. Wzięłam więc zaległy urlop i oto jestem.
 - Ja wykupiłem dwa tygodnie. Koniecznie musiałem odpocząć. Ostatnio miałem kiepski okres w życiu.
 - To podobnie jak ja. Na szczęście to miejsce jest idealne, żeby odreagować.
Zamilkli i zajęli się jedzeniem. Ula sądziła, że to będzie tylko błaha rozmowa na tematy ogólne. Nigdy nie wierzyła w jakieś wakacyjne miłości, bo z reguły one nigdy nie przetrwały próby czasu z powodu braku możliwości ponownego spotkania się. Tu też na nic nie liczyła, chociaż nie mogła zaprzeczyć, że mężczyzna siedzący obok jest nie dość, że zabójczo przystojny, to jeszcze szarmancki, uprzejmy, kulturalny i bez wątpienia dobrze wychowany. Musiał być trochę od niej starszy. Niewiele. Może jakieś trzy lub cztery lata. Zauważyła, że na skroniach i dwudniowym zaroście pojawiły mu się pierwsze siwe włosy, ale to dodawało mu tylko uroku. 
Skończyła jeść i dopiła kompot. Zebrała talerze i wstała od stolika.
 - Już pani odchodzi? – zapytał rozczarowany.
 - Pójdę się jeszcze przejść brzegiem morza. Muszę trochę spalić tych kalorii.
 - Mogę iść z panią? – poprosił.
 - Jeśli pan chce, to zapraszam.
Odniósł i on swoje talerze i dołączył do niej. Wieczór był chłodny. Otuliła się szczelniej swetrem i splotła na piersiach ręce. Marek zrównał się z nią. Morze szumiało a oni szli coraz dalej czasem rozmawiając, czasem milcząc. Mijali kilka kutrów zacumowanych na plaży, gdy w pewnym momencie Ula krzyknęła i upadła na wilgotny piasek. Wystraszony Marek błyskawicznie przykucnął przy niej pytając co się stało.
 - O matko, jak to boli. Potknęłam się o tę metalową linę. Nie zauważyłam jej. Chyba rozcięłam stopę na podbiciu.
 - O rany! Pani krwawi i to mocno – Marek ściągnął z siebie sweter i biały t-shirt. Rozerwał ten ostatni i mocno ścisnął Uli stopę. – Koniecznie musi obejrzeć to lekarz. Da pani radę iść?
 - Nie… - rozpłakała się. – Bardzo mnie boli. – Za daleko odeszliśmy. Nie dowlokę się do hotelu.
 - Zaniosę panią – podjął bez namysłu decyzję. – Proszę złapać mnie za szyję. Trzeba działać, bo wykrwawi się pani. Nie wiem, czy nie przecięła pani jakiegoś naczynia. Idziemy.

52 komentarze:

  1. I oto mamy Marka jak zawsze szrmancki, kulturalny i opiekuńczy. Czyżby nasz brunet był po rozstaniu z panną Febo? I tak jak Ula będzie chciał oderwać się od tego co się wydarzyło?
    Dziękuję Ci bardzo za dzisiaj.
    Gorąco Cię pozdrawiam w czwartkowy poranek.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita
      Wszystko na to wskazuje, chociaż nie powiedział tego wprost a jedynie, że jest mężczyzną po przejściach. Dwie zbłąkane duszyczki, pytanie tylko, czy ta wakacyjna znajomość przetrwa.
      Bardzo dziękuję Ci za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Ciekawa jestem czy Marek jest samotnym żeglarzem, czy uciekł od żony i niezliczonych wielbicielek, czy też zwyczajnie przyjechał na podryw? Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara
      Marek nie uciekł od żony, ale jest facetem po przejściach. Prawdopodobnie kolejny rozdział to wyjaśni. Na pewno też nie przyjechał na podryw.
      Bardzo dziękuję Ci za wizytę na blogu i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  3. No i jest Mareczek;) Dżentelmen w każdym calu i od razu nosi Ulę na rękach. Żarty, żartami, ale mam nadzieję, że Uli nie stało się nic złego? Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola
      Jeśli chodzi o pomoc kobiecie, to Marek nigdy nie zawodzi. Poza tym Ula nie dałaby rady iść o własnych siłach. Pomocne ręce Dobrzańskiego okazały się bezcenne.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  4. Marek jest pechowcem? I teraz jego pech przejdzie na Ulę? W końcu tyle tam spacerowała, a tu pojawił się Marek i bęc? Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga
      Marek jest raczej facetem z przeszłością podobnie jak Ula jest kobietą po przejściach. Pech dopadł Ulę, bo skaleczyła stopę a marek to szczęściarz, że może ją na rękach nosić. Hahaha
      Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  5. No masz babo placek! Ale niefart. Przy takim facecie, to człowiek chce się pokazać z najlepszej strony, a tu beksa i niezdara. A może jednak nie będzie tak źle. Do czwartku;) Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula nie jest niezdarna, ale mało spostrzegawcza, zresztą kto by nie był? Przy zapadającym szybko zmierzchu trudno dostrzec na wpół zakopaną w piasku metalową linę. Ula z reguły nie rozczula się nad sobą, ale ból był ogromny, dlatego się rozpłakała.
      Bardzo dziękuję za wpis. Serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  6. A może ten wypadek Uli był takim zamierzonym zabiegiem? Marek jej się spodobał, więc może chce go sprawdzić, czy się nią zaopiekuje? Co prawda piszesz, że Ula nikogo na razie nie szuka, ale mogło jej się to zmienić? Do następnego czwartku Pozdrowienia. Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta
      Wypadek Uli był zwyczajnym pechem. Przecież ona nie jest w ogóle wyrachowana i nie kombinuje jak poderwać faceta na ranę w nodze. Kto chciałby rozwalić stopę tylko po to, żeby wybadać, czy facet jest opiekuńczy, czy nie? Ja nie znam takich desperatek, chociaż w życiu wszystko jest możliwe. Dąbrowska też specjalnie psuła sprzęt, żeby Józef mógł go naprawiać, nie? Hahaha.
      Serdecznie pozdrawiam Edyta i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  7. No i co dalej będzie? Do końca urlopu Ula będzie leżeć w łóżku lub nie daj Boże w szpitalu? To trochę niesprawiedliwe. Do następnego. Pozdrawiam;) AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB
      Spokojnie. Żadnego szpitala nie będzie. W łóżku też nie zalegnie. Będzie kuśtykać przez kilka dni dopóki rana się nie zagoi.
      Bardzo dziękuję za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  8. No jak można było zakończyć w takim momencie? Teraz przez cały tydzień będę kombinowała jak to się dalej potoczy. Niedobra dziewczyna, hihihi;) Przesyłam pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W jakimś momencie musiałam zakończyć. Staram się, żeby rozdziały były mniej więcej jednakowej długości a poza tym tydzień szybko minie więc mam nadzieję, że jakoś wytrzymasz.
      Serdecznie pozdrawiam i bardzo dziękuję za wizytę na blogu. :)

      Usuń
  9. Witaj Małgosiu,
    trochę się martwiłam tym samotnym urlopem Uli. A właściwie jego długością. Samotne wyjazdy na urlop się oczywiście zdarzają, ale najczęściej są one króciutkie lub plączą się jakieś dzieciaki. Ale Ula doskonale sobie radzi. Widać, że rzeczywiście nie potrzebuje towarzystwa i go nie szuka. Nie nudzi się i nie jest zupełnie speszona tym faktem. Odpoczywa i ładuje baterie na dalszą batalię z życiem. Szkoda, że zdarzył się ten upadek. Może ją to trochę uziemić, ale myślę, że i na to znajdzie jakieś rozwiązanie, no bo chyba nie złamała nogi? A Marek zachował się zupełnie przyzwoicie i liczę, że taki będzie już do końca? Dziękuję za dzisiaj i czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaja
      Wiesz, że Marek to dżentelmen. Tak został wychowany. Nie mógł pozostać obojętny, kiedy kobieta była w potrzebie. Noga jest cała, niezłamana, ale rana okaże się głęboka. Ula na pewno skorzysta jeszcze z pomocy Marka.
      Przesyłam buziole i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  10. Ona po przejściach on z przeszłością. Może z takiej mieszanki coś będzie. Ula teraz chora to być może będzie zmuszona na towarzystwo Marka. Chociaż zmuszona to za dużo powiedziane, bo widać, że się polubili i jego towarzystwo nie będzie męczarnią i zmieni zdanie co do samotnych wakacji. Nieudane poprzednie związki to może być też to co ich połączy, chociaż na zwierzenia jeszcze za wcześnie, jak sądzę. Ciekawe jest jak to będzie po wakacjach skoro jedno z Warszawy a drugie z Krakowa.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla
      Większość gości, to ludzie starsi. Marek jest jedynym młodym mężczyzną w tym towarzystwie, ale to wcale nie oznacza, że między nim a Ulą zrodzi się jakiś płomienny romans. Na pewno zostanie jej towarzyszem, ale czy kimś więcej? Ona nie szuka miłości, nie chce nawiązać wakacyjnego romansu. Chce spokoju, bo na razie ma dość facetów i nie interesują jej jako potencjalni partnerzy.
      Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  11. On z Warszawy, ona z Krakowa. Trochę ciężko utrzymać taką znajomość. No chyba, że to będzie tylko wakacyjny romans przynajmniej ze strony Marka? Z ogromną chęcią przeczytam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza
      Ula nie wierzy w wakacyjne znajomości. Uważa, że tak jak wakacje są krótkie i szybko się o nich zapomina. Dlatego też traktuje tę znajomość dość lekko. Poza tym oni dopiero się poznali więc o jakimś romansie trudno tu spekulować.
      Przesyłam serdeczności i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  12. hihihi, nie lubi jeść sam. Dobry tekst. Marek po prostu już znalazł ładną kobietę, która uleczy go z tego trudnego okresu;) A może jednak źle go oceniam? Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina
      Marek to towarzyski facet i jeśli miał tylko taki wybór, że albo je sam, albo z ludźmi w wieku geriatrycznym, to wybrał towarzystwo młodej i ładnej kobiety.
      Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  13. Zaintrygowałaś mnie i to bardzo. Nie będę mogła się doczekać jak ten niezbyt udany spacer się zakończy? Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No już wiadomo raczej, że ten niefortunny spacer będzie miał swój finał na pogotowiu. Rana jest głęboka i mocno krwawi. Nie można jej zakleić plastrem.
      Pozdrawiam pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  14. Pani zaniemogła, Pan pomógł;) Są tacy młodzi, to może przestaną tak sobie paniować i panować? Też mnie interesuje czy Marek naprawdę jest sam i do tego po przejściach. Przynajmniej tak bym chciała, bo na razie nic takiego nie napisałaś. Ale leczenie z kłopotów mogłoby ich połączyć nawet mimo dzielących ich kilometrów;) Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira
      To taka sytuacja, w której wszystko może się zdarzyć. Marek faktycznie jest sam i ma za sobą trudny okres w życiu podobnie jak Ula. Oboje przyjechali odetchnąć, zamknąć za sobą pewien rozdział i uspokoić skołatane nerwy. Nie wiem, czy to wystarczy, żeby oni nawiązali dłuższą znajomość. Ula do niej wcale nie dąży nawet wówczas, gdy Marek być może myśli inaczej.
      Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  15. Zgrabnie zbiegł się termin urlopu Uli i Marka z czasem rzeczywistym;) Jeszcze większość z nas czuje te wakacyjne klimaty;) Gorąco pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresa
      Faktycznie. Ja o tym nie pomyślałam. W sumie to dobrze, bo ci, którzy wypoczywali nad morzem będą mogli powspominać.
      Serdecznie Cię pozdrawiam i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  16. Morze, piasek, ciepełko i spacer z takimmmm Markiem, toż to marzenie;) Tylko ten upadek to, to już nie! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko prawda, tylko że Ula nie szukała męskiego towarzystwa. Chwilowo ma dość facetów, ale nie chciała być dla Marka niemiła skoro się już przybłąkał.
      Pozdrawiam pięknie i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  17. Jak widać samotny urlop wcale nie oznacza nudy, żenady i uciążliwości. Ula wreszcie może pomyśleć o sobie nie oglądając się na nikogo. Chce, to spaceruje, chce, to zwiedza, chce, to płynie statkiem, chce, to leży na piasku, chce, to je lub śpi. Wspaniale wykorzystuje swój czas. Mam nadzieję, że spotkanie Marka tylko polepszy wspomnienia urlopowe;) Serdecznie pozdrawiam Regina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regina
      Owszem Ula docenia samotność, bo okazuje się, że daje sporo swobody i na wiele pozwala głównie na niezależność. Nie wiadomo tylko jakie będą te urlopowe wspomnienia, bo właśnie skaleczyła dość poważnie nogę, co w jakimś stopniu ją ograniczy i w dodatku skazana jest na pomoc zupełnie obcego faceta.
      Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  18. Opowiadanie za opowiadaniem. Świetnie, naprawdę wspaniale, ale muszę przyznać, że w głowie można dostać kręciołka od bohaterów i zdarzeń, hihihi;) Miśka pozdrawia;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miśka
      To czysty przypadek, że we wtorek licznik pokazał osiem milionów wejść a ja od jakiegoś już czasu przy każdym milionie sprawiam moim czytelnikom bonus w postaci miniaturki. Czwartek, to stały dzień publikacji opowiadań. Mamy więc wielką kumulację. Bohaterowie wciąż ci sami: Ula i Marek. Nawet jeśli dodaję jakichś nowych to jest ich niewielu. W mini było dwóch. Jeśli chodzi o zdarzenia, to właśnie one są główną kanwą do rozwinięcia opowiadania. Bez nich ono nie istnieje, bo żeby pisać, trzeba mieć o czym. Może więc nie będzie tak źle. Masz cały tydzień do następnej części, żeby sobie poukładać wszystko w główce.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  19. Z nogą otuloną w t-shirt Marka nic nie może się stać. A tak poważnie, to kiedyś byłam świadkiem, jak facet rzeczywiście ratował kogoś z wypadku samochodowego bardzo ofiarnie, między innymi drąc swoją koszulę na opatrunek. Byłam pod ogromnym wrażeniem jego zimnej krwi. Pozostałych stać było tylko na gapienie się. Taki facet to skarb;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek zachował się jak prawdziwy gentleman. On jest z gatunku tych, którzy jak strzelają, to zasłaniają człowieka własnym ciałem a tym bardziej kobietę. Marek t-shirtów ma na kopy więc poświęcenie jednego z nich w szlachetnym celu nie robi różnicy. Zgodzę się z Tobą, że taki facet to skarb. Takie typy są jak wymierające gatunki niestety.
      Pozdrawiam pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  20. Historia na tele mnie wciągnęła ,że już teraz chciałabym poznać jej dalszy ciąg. Finał spaceru nie jest trudny do przewidzenia natomiast relacja Uli i Marka w jakim kierunku wszystko zmierzy i czy jest realna szansa na tych dwoje jako para? Dzieli ich też odległość ,bo Ula nie jest z Warszawy co może być nie w utrzymaniu kontaktu jeśli o urlopie nie pójdzie ,każdy w swoją stronę ,ale to raczej nie na tym blogu ,bo tu kończy się happy endem więc Marek i Ula będą razem. Pytanie tylko czy Marek jest taki na jakiego wygląda? Czy Ula w ogóle powinna zaczynać tą znajomość? Chociaż na razie wydaje się towarzyskim,normalnym facetem w dodatku pomocnym. Czekam na więcej.Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyna
      Na razie trudno mówić o jakiejkolwiek relacji, bo oni dopiero się poznali. Marek okaże się bardzo pomocny a Ula to doceni. Nie będzie to jednak polegało na zacieśnianiu znajomości i wybuchu namiętnego uczucia. Ula go nie szuka i chwilowo ma dość facetów.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  21. Poproszę o ciąg dalszy, tak dramatycznie się skończyło. Mam nadzieję, że to nic groźnego i znajomosc się rozwinie, a nie będziemy zwiedzać szpital. Super część. Pozdrawiam serdecznie i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halina
      Przysięgam nie będziecie zwiedzać szpitala, będziecie zwiedzać Sopot i okolice. Ciąg dalszy oczywiście za tydzień. Przez ostatnie dwa dni było tego za dużo i jedna z moich czytelniczek musi trochę ochłonąć. Publikacja jak zwykle w kolejny czwartek.
      Bardzo dziękuję za wizytę na blogu. Serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. Mnie jest ciągle mało. Super, że akcja jest w Sopocie. Mam co wspominać mój urlop. Dzięki.

      Usuń
  22. Fajne opowiadanie :) czekam na samolot. Poprawiłaś mi humor, który jedna kobieta na lotnisku mi zepsuła. Skad mogłam wiedzieć ze mam wyjąć tablet i komórkę? Zamiast powiedzieć spokojnie ze mam wyjąć komórkę i tablet to odwrotnie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Renia
      Ty masz jakieś sadystyczne ciągoty. Jak może człowiek poprawić sobie humor czytając o tym, że Ula rozwaliła nogę i broczy krwią? Życzę udanych wakacji. :)

      Usuń
    2. Po prostu napisalas genialnie. Wiecej opowiem ci potem. Paradise Beach Burgas polecam.

      Usuń
  23. Ale z tej Ulki szczęściara, że nie była tam sama, bo różnie taki wypadek mógłby się skończyć. Znalazła rycerza który ją uratuje i może już jej rycerzem zostanie na zawsze?
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzycielko
      Nie wiem czy to nawet szczęście w nieszczęściu, bo Ula zgadzając się na towarzystwo Marka na spacerze plażą nie mogła przecież przewidzieć, że rozwali stopę. W tym kontekście można uznać jego obecność za wielkie szczęście, bo dzięki jego silnym rękom Ula dotarła szybko do lekarza.
      Czy Marek będzie jej rycerzem na zawsze? Do tego zmierzamy, ale trzeba pamiętać, że dzieli ich spora odległość a związki na odległość nie wytrzymują próby czasu.
      Bardzo Ci dziękuję za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  24. W ubiegłym roku byłam w podobnym hotelu, ale w Łodzi. I niestety z zewnątrz, jak i wewnątrz tak samo opłakanie wyglądał. Jedyny plus, to niska cena i bliskość centrum. Ula miała szczęście, że hotel w środku trzyma jednak dość wysoki standard. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada
      Ten hotel wygląda jak zwykły blok mieszkalny i chyba rzeczywiście został postawiony w czasach komuny. Zapewne teraz jest w rękach prywatnych i to dlatego o niego zadbano. Poza tym w okresie wakacyjnym Sopot jest jednak atrakcyjniejszy niż Łódź dlatego ta ostatnia przegrywa.
      Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  25. Witaj Małgosiu, trochę mnie nie było w komentarzach , jak to mówią życie, więc nadrabiam zaległości. Przeczytałam naraz obie części opowiadania i mini, no cóż nie chcę się powtarzać, są świetne jak zawsze.
    Trochę zaniepokoił mnie tytuł opowiadania kiedy pojawił się w nim Piotr, były na szczęście mąż. Myślę, że drugiej szansy dla niego nie będzie. Po traumie rozwodu Uli ten samotny urlop naprawdę był potrzebny a pojawienie się szarmanckiego, sympatycznego mężczyzny, który jest również pomocny w takiej sytuacji, w której Ula się znalazła jest dodatkowym plusem. Wiem, że na razie nie szuka nowego mężczyzny, ale ciekawa jestem jak dalej poprowadzisz ich znajomość, w końcu oboje są z różnych oddalonych od siebie miejsc.
    Pozdrawiam serdecznie ,Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agata
      Druga szansa rzecz jasna nie dla Sosnowskiego a raczej dla Uli i Marka. Rzeczywiście mieszkają w dwóch różnych miastach i są życiowymi rozbitkami. Każde z nich po ciężkich, małżeńskich przejściach i niemniej trudnym rozwodzie. Teraz muszą pozbierać się po tym nieprzyjemnym okresie i może coś postanowić względem przyszłości?
      Bardzo dziękuję Ci za komentarz i cieszę się, że znowu się uaktywniłaś. Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)

      Usuń