ROZDZIAŁ
2
Nie mogła się już doczekać tego wyjazdu.
Wiedziała, że jej ledwo zipiące autko nie pokona tak długiej trasy z Krakowa do
Sopotu i że będzie musiała tam dotrzeć pociągiem. Podróż wydawała się męcząca,
ale perspektywa trzech tygodni nad morzem niwelowała wszystkie niedogodności. Zanim
wyjechała zaliczyła fryzjera, bo uznała, że czas się pozbyć dawnej Uli. Wyszła
z zakładu z burzą rudych włosów w dodatku krótszych o co najmniej połowę.
Ośrodek, w którym miała wypoczywać
wyglądał, jakby żywcem wyciągnięty z głębokiej komuny, choć ona sama nie znała
tamtych czasów. To było jednak mylne wrażenie, bo w środku okazał się bardzo
nowoczesny.
Zameldowała się i wzięła kartę magnetyczną
do pokoju. Na szczęście mieścił się na parterze i nie musiała ciężkiej walizki
targać po schodach, bo jak się okazało budynek nie posiadał wind.
Pokój był bardzo przyjemny i dość
przytulny. Od razu weszła pod prysznic spłukując z siebie trudy długiej
podróży. Potem rozpakowała się i przebrała w bardziej swobodne ciuchy. W
recepcji dowiedziała się, że śniadania są od ósmej do dziewiątej a
obiadokolacje od osiemnastej do dziewiętnastej. Do tej drugiej miała sporo
czasu i postanowiła rozejrzeć się po okolicy, a przede wszystkim sprawdzić, czy
faktycznie do morza jest tak blisko jak zapowiadały to foldery.
Dotarła tam w niespełna dziesięć minut idąc
wolno spacerkiem. Jej oczy chłonęły błękit spokojnego morza. Rozejrzała się
wokół siebie, ale nie zauważyła zbyt wielu osób.
Wciągnęła do płuc rześkie, morskie
powietrze i ruszyła w stronę kutrów wyciągniętych na brzeg. Ściągnęła z nóg
lekkie klapki i trzymając je w dłoniach weszła do płytkiej wody. Była zimna,
ale jej to wcale nie zraziło. Niewielkie fale rozbijały się o jej stopy
łaskocząc je i pieszcząc. To było takie przyjemne… Gdzieś daleko zauważyła
molo, ale pomyślała, że jeśli tam pójdzie nie zdąży wrócić na osiemnastą.
Zostawiła je sobie na jutrzejszy dzień.
Powiało chłodną bryzą. Zadrżała. Wychodząc
nie pomyślała, żeby wziąć sweter. Podniosła się z piasku i ruszyła w stronę
hotelu.
Weszła na stołówkę od razu zauważając, że
obowiązuje tu szwedzki stół. Z tacą przesuwała się wzdłuż wystawionych w bemarach
potraw. Skusiła się na zupę ogórkową i kluski śląskie z roladą i buraczkami. Do
kompletu wzięła kompot z wiśni. Jedzenie było naprawdę smaczne. Konsumując
dyskretnie rozejrzała się po sali. Niewielu było wczasowiczów. Ewidentnie sezon
się kończył. Było trochę ludzi starszych i ludzi samotnych tak jak ona. Nie
szukała wakacyjnej przygody i była od tego daleka. Przyjechała tu po to, żeby
naładować baterie, żeby odreagować ten sądowy stres, który siedział w niej
przez tyle długich miesięcy. Samotność bardzo jej odpowiadała. Nikt do niczego
jej nie zmuszał, nikt nie wymagał, nikt nie robił wyrzutów i awantur. Samotność
oferowała święty spokój a tego w tym momencie potrzebowała najbardziej. Miała w
pracy kilka koleżanek po podobnych przejściach jak ona. Rozwódek z ogromnym
parciem na znalezienie jak najprędzej faceta, bo jak twierdziły, nie potrafiły
być same. Niektóre z nich wyszły powtórnie za mąż i okazało się, że trafiły
jeszcze gorzej niż za pierwszym razem. Ula nie miała tego problemu. Nie
odczuwała braku mężczyzny, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Nawet gdyby
potrzebowała towarzystwa, to zawsze jakieś się znajdzie i to niekoniecznie
rodzaju męskiego.
Wytarła serwetką usta i odniosła talerze na
przeznaczony do tego stolik. Syta z pełnym do granic możliwości brzuchem
ruszyła do swojego pokoju. Czuła, że zaśnie kamiennym snem.
Obudził ją słoneczny poranek. Przeciągnęła
się rozkosznie i zerknęła przez okno. Z daleka widziała siną barwę morza i
słyszała skrzeczące mewy, które zapuszczały się aż tutaj. Energicznie
wyskoczyła z łóżka biorąc przyjemny prysznic. Wysuszyła i wyszczotkowała swoje
rude włosy nie myśląc nawet o makijażu. Postanowiła darować go sobie przez cały
pobyt. Ubrana w cieniutką bluzeczkę i równie cienką spódniczkę przewiesiwszy
niewielką torebkę przez ramię wyszła na zewnątrz. Tym razem pamiętała o
zabraniu swetra.
Sporo zwiedziła tego dnia. Zaliczyła
historyczną część miasta. Obejrzała Krzywy Domek, który był miejscową atrakcją
i dotarła wreszcie do Grand Hotelu.
Hotel wywarł na niej ogromne wrażenie.
Znała jego bryłę głównie z pocztówek, ale zobaczyć go na własne oczy, to
naprawdę było coś. Wiedziała, że to tutaj właśnie każdego roku zjeżdżają
aktorzy z całej Polski i trochę żałowała, że to nie we wrześniu. Dotarła do
molo. Wykupiła bilet i ruszyła na sam jego koniec. W połowie drogi zarzuciła na
ramiona sweter. Im bardziej oddalała się od wejścia tym było chłodniej. Doszła
do samego końca i przed sobą miała już tylko spokojną taflę morza. Choć
krajobraz był dość monotonny, ona mogłaby stać tak kilka godzin i gapić się na
ten wodny bezmiar. Na horyzoncie zauważyła prom i kilka statków zdążających do
gdyńskiego portu. Koniecznie powinna była zapytać o jakieś rejsy. Być może
tutaj można było skorzystać z czegoś takiego. Popłynęłaby chętnie, bo nigdy nie
miała okazji. Ale co to? Zerknęła w bok zauważywszy wielką tablicę
informacyjną. Uśmiechnęła się. Ledwie pomyślała o rejsie, a tu proszę, wszystko
napisane. Zabytkowy statek „Pirat” obsługuje czterdziestominutowe rejsy po
Zatoce Gdańskiej, a bilety można nabyć tuż przed rejsem właśnie w tym miejscu,
w którym stała. Następny miał być o trzynastej, – zerknęła na zegarek - za
jakieś pięćdziesiąt minut.
Postanowiła zaczekać i wykorzystać to, że
akurat tutaj jest. Po pół godzinie zgromadził się spory tłumek chętnych.
Ucieszyła się, bo wyczytała z tablicy, że rejsy uzależnione są od pogody i
frekwencji.
Wreszcie zauważyła zbliżającego się
„Pirata”. Był naprawdę imponujący, zabytkowy. Bez wątpienia jedna z najlepszych
atrakcji.
Wykupiła bilet i weszła na pokład zajmując
miejsce przy burcie. Nawet nie przypuszczała, że pływanie statkiem może być
takie przyjemne. Śmiała się w duchu, że statek dobrze na nią zareagował, bo nie
miała mdłości i nie kręciło jej się w głowie. Dzisiejszy dzień uznała za bardzo
udany. Schodząc z mola zapytała o najbliższą smażalnię ryb. Miała ochotę na
dorsza lub flądrę. Kiedy dotarła do smażalni zaproponowano jej kerguleny.
- Są
bardzo smaczne i świeże. Mają białe mięso i nie mają ości. Polecamy.
Skusiła się i nie żałowała, bo ryby były
niezwykle delikatne i pyszne. Zaspokoiwszy głód zajrzała do przewodnika i wolno
ruszyła w kierunku hotelu, ale drogę wybrała inną, żeby jeszcze coś zwiedzić.
Następne dni były bardzo ciepłe. Starała
się to wykorzystać. Zabierała ze sobą leżak i wygrzewała się na nim do oporu.
Chciała się trochę opalić, by nie straszyć ludzi swoim białym jak śnieg ciałem.
W sobotę kończył się tygodniowy turnus.
Jedni ludzie wyjeżdżali inni meldowali się w recepcji. Zdecydowanie więcej niż
poprzednio było osób samotnych. – Może to
też jacyś życiowi rozbitkowie po przejściach podobnie jak ja? – pytała w
myślach.
Weszła do jadalni i zwyczajowo zajęła ten
sam stolik co zwykle. Skupiła się na posiłku. Zupa pomidorowa pachniała bosko.
Ze wszystkich zup tę lubiła najbardziej. Devolay szczodrze sikał płynnym,
gorącym masłem, a purée rozpływało się w ustach. – Mają tu naprawdę świetnych kucharzy. Cokolwiek bym nie wzięła, wszystko
jest smaczne. Naprawdę nie ma powodów
do narzekań.
-
Przepraszam panią, mogę się dosiąść?
Podniosła głowę i ujrzała stojącego przy
stoliku mężczyznę. Rozejrzała się dokoła. Było sporo wolnych stolików. Nie
bardzo rozumiała dlaczego nie wybierze jednego z nich.
-
Proszę… - wskazała dłonią krzesło. Mężczyzna postawił tacę ze swoim obiadem i
usiadł wygodnie.
-
Proszę mi wybaczyć, ale bardzo nie lubię jadać sam – uśmiechnął się do niej
wdzięcznie a na jego policzkach wykwitły dwa słodkie dołeczki.
- Mój Boże, jaki on piękny – przemknęło
jej przez głowę – i taki przystojny. Ma ładne oczy a rzęsy dłuższe od moich.
- Też
przyjechała pani dzisiaj?
-
Nie, nie… Wykupiłam trzy turnusy. Jestem tu od tygodnia.
- Powinienem
się pani najpierw przedstawić – wyciągnął do niej dłoń. – Marek Dobrzański z
Warszawy.
-
Urszula Sosnowska z Krakowa.
-
Kawał Polski pani przejechała. Warto było?
-
Zdecydowanie warto. Bardzo kocham morze i dawno nad nim nie wypoczywałam.
Wzięłam więc zaległy urlop i oto jestem.
- Ja
wykupiłem dwa tygodnie. Koniecznie musiałem odpocząć. Ostatnio miałem kiepski
okres w życiu.
- To
podobnie jak ja. Na szczęście to miejsce jest idealne, żeby odreagować.
Zamilkli i zajęli się jedzeniem. Ula
sądziła, że to będzie tylko błaha rozmowa na tematy ogólne. Nigdy nie wierzyła
w jakieś wakacyjne miłości, bo z reguły one nigdy nie przetrwały próby czasu z
powodu braku możliwości ponownego spotkania się. Tu też na nic nie liczyła,
chociaż nie mogła zaprzeczyć, że mężczyzna siedzący obok jest nie dość, że
zabójczo przystojny, to jeszcze szarmancki, uprzejmy, kulturalny i bez
wątpienia dobrze wychowany. Musiał być trochę od niej starszy. Niewiele. Może
jakieś trzy lub cztery lata. Zauważyła, że na skroniach i dwudniowym zaroście
pojawiły mu się pierwsze siwe włosy, ale to dodawało mu tylko uroku.
Skończyła jeść i dopiła kompot. Zebrała
talerze i wstała od stolika.
-
Już pani odchodzi? – zapytał rozczarowany.
-
Pójdę się jeszcze przejść brzegiem morza. Muszę trochę spalić tych kalorii.
-
Mogę iść z panią? – poprosił.
-
Jeśli pan chce, to zapraszam.
Odniósł i on swoje talerze i dołączył do
niej. Wieczór był chłodny. Otuliła się szczelniej swetrem i splotła na
piersiach ręce. Marek zrównał się z nią. Morze szumiało a oni szli coraz dalej
czasem rozmawiając, czasem milcząc. Mijali kilka kutrów zacumowanych na plaży,
gdy w pewnym momencie Ula krzyknęła i upadła na wilgotny piasek. Wystraszony
Marek błyskawicznie przykucnął przy niej pytając co się stało.
- O
matko, jak to boli. Potknęłam się o tę metalową linę. Nie zauważyłam jej. Chyba
rozcięłam stopę na podbiciu.
- O
rany! Pani krwawi i to mocno – Marek ściągnął z siebie sweter i biały t-shirt.
Rozerwał ten ostatni i mocno ścisnął Uli stopę. – Koniecznie musi obejrzeć to
lekarz. Da pani radę iść?
-
Nie… - rozpłakała się. – Bardzo mnie boli. – Za daleko odeszliśmy. Nie dowlokę
się do hotelu.
-
Zaniosę panią – podjął bez namysłu decyzję. – Proszę złapać mnie za szyję.
Trzeba działać, bo wykrwawi się pani. Nie wiem, czy nie przecięła pani jakiegoś
naczynia. Idziemy.
I oto mamy Marka jak zawsze szrmancki, kulturalny i opiekuńczy. Czyżby nasz brunet był po rozstaniu z panną Febo? I tak jak Ula będzie chciał oderwać się od tego co się wydarzyło?
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za dzisiaj.
Gorąco Cię pozdrawiam w czwartkowy poranek.
Julita
Julita
UsuńWszystko na to wskazuje, chociaż nie powiedział tego wprost a jedynie, że jest mężczyzną po przejściach. Dwie zbłąkane duszyczki, pytanie tylko, czy ta wakacyjna znajomość przetrwa.
Bardzo dziękuję Ci za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Ciekawa jestem czy Marek jest samotnym żeglarzem, czy uciekł od żony i niezliczonych wielbicielek, czy też zwyczajnie przyjechał na podryw? Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńMarek nie uciekł od żony, ale jest facetem po przejściach. Prawdopodobnie kolejny rozdział to wyjaśni. Na pewno też nie przyjechał na podryw.
Bardzo dziękuję Ci za wizytę na blogu i najserdeczniej pozdrawiam. :)
No i jest Mareczek;) Dżentelmen w każdym calu i od razu nosi Ulę na rękach. Żarty, żartami, ale mam nadzieję, że Uli nie stało się nic złego? Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńJeśli chodzi o pomoc kobiecie, to Marek nigdy nie zawodzi. Poza tym Ula nie dałaby rady iść o własnych siłach. Pomocne ręce Dobrzańskiego okazały się bezcenne.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Marek jest pechowcem? I teraz jego pech przejdzie na Ulę? W końcu tyle tam spacerowała, a tu pojawił się Marek i bęc? Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńMarek jest raczej facetem z przeszłością podobnie jak Ula jest kobietą po przejściach. Pech dopadł Ulę, bo skaleczyła stopę a marek to szczęściarz, że może ją na rękach nosić. Hahaha
Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za wpis. :)
No masz babo placek! Ale niefart. Przy takim facecie, to człowiek chce się pokazać z najlepszej strony, a tu beksa i niezdara. A może jednak nie będzie tak źle. Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńUla nie jest niezdarna, ale mało spostrzegawcza, zresztą kto by nie był? Przy zapadającym szybko zmierzchu trudno dostrzec na wpół zakopaną w piasku metalową linę. Ula z reguły nie rozczula się nad sobą, ale ból był ogromny, dlatego się rozpłakała.
UsuńBardzo dziękuję za wpis. Serdecznie pozdrawiam. :)
A może ten wypadek Uli był takim zamierzonym zabiegiem? Marek jej się spodobał, więc może chce go sprawdzić, czy się nią zaopiekuje? Co prawda piszesz, że Ula nikogo na razie nie szuka, ale mogło jej się to zmienić? Do następnego czwartku Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńWypadek Uli był zwyczajnym pechem. Przecież ona nie jest w ogóle wyrachowana i nie kombinuje jak poderwać faceta na ranę w nodze. Kto chciałby rozwalić stopę tylko po to, żeby wybadać, czy facet jest opiekuńczy, czy nie? Ja nie znam takich desperatek, chociaż w życiu wszystko jest możliwe. Dąbrowska też specjalnie psuła sprzęt, żeby Józef mógł go naprawiać, nie? Hahaha.
Serdecznie pozdrawiam Edyta i bardzo dziękuję za komentarz. :)
No i co dalej będzie? Do końca urlopu Ula będzie leżeć w łóżku lub nie daj Boże w szpitalu? To trochę niesprawiedliwe. Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńSpokojnie. Żadnego szpitala nie będzie. W łóżku też nie zalegnie. Będzie kuśtykać przez kilka dni dopóki rana się nie zagoi.
Bardzo dziękuję za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
No jak można było zakończyć w takim momencie? Teraz przez cały tydzień będę kombinowała jak to się dalej potoczy. Niedobra dziewczyna, hihihi;) Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńW jakimś momencie musiałam zakończyć. Staram się, żeby rozdziały były mniej więcej jednakowej długości a poza tym tydzień szybko minie więc mam nadzieję, że jakoś wytrzymasz.
UsuńSerdecznie pozdrawiam i bardzo dziękuję za wizytę na blogu. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńtrochę się martwiłam tym samotnym urlopem Uli. A właściwie jego długością. Samotne wyjazdy na urlop się oczywiście zdarzają, ale najczęściej są one króciutkie lub plączą się jakieś dzieciaki. Ale Ula doskonale sobie radzi. Widać, że rzeczywiście nie potrzebuje towarzystwa i go nie szuka. Nie nudzi się i nie jest zupełnie speszona tym faktem. Odpoczywa i ładuje baterie na dalszą batalię z życiem. Szkoda, że zdarzył się ten upadek. Może ją to trochę uziemić, ale myślę, że i na to znajdzie jakieś rozwiązanie, no bo chyba nie złamała nogi? A Marek zachował się zupełnie przyzwoicie i liczę, że taki będzie już do końca? Dziękuję za dzisiaj i czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Gaja
Gaja
UsuńWiesz, że Marek to dżentelmen. Tak został wychowany. Nie mógł pozostać obojętny, kiedy kobieta była w potrzebie. Noga jest cała, niezłamana, ale rana okaże się głęboka. Ula na pewno skorzysta jeszcze z pomocy Marka.
Przesyłam buziole i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Ona po przejściach on z przeszłością. Może z takiej mieszanki coś będzie. Ula teraz chora to być może będzie zmuszona na towarzystwo Marka. Chociaż zmuszona to za dużo powiedziane, bo widać, że się polubili i jego towarzystwo nie będzie męczarnią i zmieni zdanie co do samotnych wakacji. Nieudane poprzednie związki to może być też to co ich połączy, chociaż na zwierzenia jeszcze za wcześnie, jak sądzę. Ciekawe jest jak to będzie po wakacjach skoro jedno z Warszawy a drugie z Krakowa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńWiększość gości, to ludzie starsi. Marek jest jedynym młodym mężczyzną w tym towarzystwie, ale to wcale nie oznacza, że między nim a Ulą zrodzi się jakiś płomienny romans. Na pewno zostanie jej towarzyszem, ale czy kimś więcej? Ona nie szuka miłości, nie chce nawiązać wakacyjnego romansu. Chce spokoju, bo na razie ma dość facetów i nie interesują jej jako potencjalni partnerzy.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
On z Warszawy, ona z Krakowa. Trochę ciężko utrzymać taką znajomość. No chyba, że to będzie tylko wakacyjny romans przynajmniej ze strony Marka? Z ogromną chęcią przeczytam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńUla nie wierzy w wakacyjne znajomości. Uważa, że tak jak wakacje są krótkie i szybko się o nich zapomina. Dlatego też traktuje tę znajomość dość lekko. Poza tym oni dopiero się poznali więc o jakimś romansie trudno tu spekulować.
Przesyłam serdeczności i bardzo dziękuję za wpis. :)
hihihi, nie lubi jeść sam. Dobry tekst. Marek po prostu już znalazł ładną kobietę, która uleczy go z tego trudnego okresu;) A może jednak źle go oceniam? Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńMarek to towarzyski facet i jeśli miał tylko taki wybór, że albo je sam, albo z ludźmi w wieku geriatrycznym, to wybrał towarzystwo młodej i ładnej kobiety.
Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)
Zaintrygowałaś mnie i to bardzo. Nie będę mogła się doczekać jak ten niezbyt udany spacer się zakończy? Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńNo już wiadomo raczej, że ten niefortunny spacer będzie miał swój finał na pogotowiu. Rana jest głęboka i mocno krwawi. Nie można jej zakleić plastrem.
UsuńPozdrawiam pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Pani zaniemogła, Pan pomógł;) Są tacy młodzi, to może przestaną tak sobie paniować i panować? Też mnie interesuje czy Marek naprawdę jest sam i do tego po przejściach. Przynajmniej tak bym chciała, bo na razie nic takiego nie napisałaś. Ale leczenie z kłopotów mogłoby ich połączyć nawet mimo dzielących ich kilometrów;) Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńTo taka sytuacja, w której wszystko może się zdarzyć. Marek faktycznie jest sam i ma za sobą trudny okres w życiu podobnie jak Ula. Oboje przyjechali odetchnąć, zamknąć za sobą pewien rozdział i uspokoić skołatane nerwy. Nie wiem, czy to wystarczy, żeby oni nawiązali dłuższą znajomość. Ula do niej wcale nie dąży nawet wówczas, gdy Marek być może myśli inaczej.
Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Zgrabnie zbiegł się termin urlopu Uli i Marka z czasem rzeczywistym;) Jeszcze większość z nas czuje te wakacyjne klimaty;) Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńFaktycznie. Ja o tym nie pomyślałam. W sumie to dobrze, bo ci, którzy wypoczywali nad morzem będą mogli powspominać.
Serdecznie Cię pozdrawiam i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Morze, piasek, ciepełko i spacer z takimmmm Markiem, toż to marzenie;) Tylko ten upadek to, to już nie! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWszystko prawda, tylko że Ula nie szukała męskiego towarzystwa. Chwilowo ma dość facetów, ale nie chciała być dla Marka niemiła skoro się już przybłąkał.
UsuńPozdrawiam pięknie i bardzo dziękuję za wpis. :)
Jak widać samotny urlop wcale nie oznacza nudy, żenady i uciążliwości. Ula wreszcie może pomyśleć o sobie nie oglądając się na nikogo. Chce, to spaceruje, chce, to zwiedza, chce, to płynie statkiem, chce, to leży na piasku, chce, to je lub śpi. Wspaniale wykorzystuje swój czas. Mam nadzieję, że spotkanie Marka tylko polepszy wspomnienia urlopowe;) Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina
UsuńOwszem Ula docenia samotność, bo okazuje się, że daje sporo swobody i na wiele pozwala głównie na niezależność. Nie wiadomo tylko jakie będą te urlopowe wspomnienia, bo właśnie skaleczyła dość poważnie nogę, co w jakimś stopniu ją ograniczy i w dodatku skazana jest na pomoc zupełnie obcego faceta.
Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Opowiadanie za opowiadaniem. Świetnie, naprawdę wspaniale, ale muszę przyznać, że w głowie można dostać kręciołka od bohaterów i zdarzeń, hihihi;) Miśka pozdrawia;)
OdpowiedzUsuńMiśka
UsuńTo czysty przypadek, że we wtorek licznik pokazał osiem milionów wejść a ja od jakiegoś już czasu przy każdym milionie sprawiam moim czytelnikom bonus w postaci miniaturki. Czwartek, to stały dzień publikacji opowiadań. Mamy więc wielką kumulację. Bohaterowie wciąż ci sami: Ula i Marek. Nawet jeśli dodaję jakichś nowych to jest ich niewielu. W mini było dwóch. Jeśli chodzi o zdarzenia, to właśnie one są główną kanwą do rozwinięcia opowiadania. Bez nich ono nie istnieje, bo żeby pisać, trzeba mieć o czym. Może więc nie będzie tak źle. Masz cały tydzień do następnej części, żeby sobie poukładać wszystko w główce.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)
Z nogą otuloną w t-shirt Marka nic nie może się stać. A tak poważnie, to kiedyś byłam świadkiem, jak facet rzeczywiście ratował kogoś z wypadku samochodowego bardzo ofiarnie, między innymi drąc swoją koszulę na opatrunek. Byłam pod ogromnym wrażeniem jego zimnej krwi. Pozostałych stać było tylko na gapienie się. Taki facet to skarb;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMarek zachował się jak prawdziwy gentleman. On jest z gatunku tych, którzy jak strzelają, to zasłaniają człowieka własnym ciałem a tym bardziej kobietę. Marek t-shirtów ma na kopy więc poświęcenie jednego z nich w szlachetnym celu nie robi różnicy. Zgodzę się z Tobą, że taki facet to skarb. Takie typy są jak wymierające gatunki niestety.
UsuńPozdrawiam pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Historia na tele mnie wciągnęła ,że już teraz chciałabym poznać jej dalszy ciąg. Finał spaceru nie jest trudny do przewidzenia natomiast relacja Uli i Marka w jakim kierunku wszystko zmierzy i czy jest realna szansa na tych dwoje jako para? Dzieli ich też odległość ,bo Ula nie jest z Warszawy co może być nie w utrzymaniu kontaktu jeśli o urlopie nie pójdzie ,każdy w swoją stronę ,ale to raczej nie na tym blogu ,bo tu kończy się happy endem więc Marek i Ula będą razem. Pytanie tylko czy Marek jest taki na jakiego wygląda? Czy Ula w ogóle powinna zaczynać tą znajomość? Chociaż na razie wydaje się towarzyskim,normalnym facetem w dodatku pomocnym. Czekam na więcej.Pozdrawiam serdecznie :).
OdpowiedzUsuńJustyna
UsuńNa razie trudno mówić o jakiejkolwiek relacji, bo oni dopiero się poznali. Marek okaże się bardzo pomocny a Ula to doceni. Nie będzie to jednak polegało na zacieśnianiu znajomości i wybuchu namiętnego uczucia. Ula go nie szuka i chwilowo ma dość facetów.
Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję za komentarz. :)
Poproszę o ciąg dalszy, tak dramatycznie się skończyło. Mam nadzieję, że to nic groźnego i znajomosc się rozwinie, a nie będziemy zwiedzać szpital. Super część. Pozdrawiam serdecznie i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńHalina
UsuńPrzysięgam nie będziecie zwiedzać szpitala, będziecie zwiedzać Sopot i okolice. Ciąg dalszy oczywiście za tydzień. Przez ostatnie dwa dni było tego za dużo i jedna z moich czytelniczek musi trochę ochłonąć. Publikacja jak zwykle w kolejny czwartek.
Bardzo dziękuję za wizytę na blogu. Serdecznie pozdrawiam. :)
Mnie jest ciągle mało. Super, że akcja jest w Sopocie. Mam co wspominać mój urlop. Dzięki.
UsuńFajne opowiadanie :) czekam na samolot. Poprawiłaś mi humor, który jedna kobieta na lotnisku mi zepsuła. Skad mogłam wiedzieć ze mam wyjąć tablet i komórkę? Zamiast powiedzieć spokojnie ze mam wyjąć komórkę i tablet to odwrotnie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRenia
UsuńTy masz jakieś sadystyczne ciągoty. Jak może człowiek poprawić sobie humor czytając o tym, że Ula rozwaliła nogę i broczy krwią? Życzę udanych wakacji. :)
Po prostu napisalas genialnie. Wiecej opowiem ci potem. Paradise Beach Burgas polecam.
UsuńAle z tej Ulki szczęściara, że nie była tam sama, bo różnie taki wypadek mógłby się skończyć. Znalazła rycerza który ją uratuje i może już jej rycerzem zostanie na zawsze?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Marzycielko
UsuńNie wiem czy to nawet szczęście w nieszczęściu, bo Ula zgadzając się na towarzystwo Marka na spacerze plażą nie mogła przecież przewidzieć, że rozwali stopę. W tym kontekście można uznać jego obecność za wielkie szczęście, bo dzięki jego silnym rękom Ula dotarła szybko do lekarza.
Czy Marek będzie jej rycerzem na zawsze? Do tego zmierzamy, ale trzeba pamiętać, że dzieli ich spora odległość a związki na odległość nie wytrzymują próby czasu.
Bardzo Ci dziękuję za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
W ubiegłym roku byłam w podobnym hotelu, ale w Łodzi. I niestety z zewnątrz, jak i wewnątrz tak samo opłakanie wyglądał. Jedyny plus, to niska cena i bliskość centrum. Ula miała szczęście, że hotel w środku trzyma jednak dość wysoki standard. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńTen hotel wygląda jak zwykły blok mieszkalny i chyba rzeczywiście został postawiony w czasach komuny. Zapewne teraz jest w rękach prywatnych i to dlatego o niego zadbano. Poza tym w okresie wakacyjnym Sopot jest jednak atrakcyjniejszy niż Łódź dlatego ta ostatnia przegrywa.
Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za wpis. :)
Witaj Małgosiu, trochę mnie nie było w komentarzach , jak to mówią życie, więc nadrabiam zaległości. Przeczytałam naraz obie części opowiadania i mini, no cóż nie chcę się powtarzać, są świetne jak zawsze.
OdpowiedzUsuńTrochę zaniepokoił mnie tytuł opowiadania kiedy pojawił się w nim Piotr, były na szczęście mąż. Myślę, że drugiej szansy dla niego nie będzie. Po traumie rozwodu Uli ten samotny urlop naprawdę był potrzebny a pojawienie się szarmanckiego, sympatycznego mężczyzny, który jest również pomocny w takiej sytuacji, w której Ula się znalazła jest dodatkowym plusem. Wiem, że na razie nie szuka nowego mężczyzny, ale ciekawa jestem jak dalej poprowadzisz ich znajomość, w końcu oboje są z różnych oddalonych od siebie miejsc.
Pozdrawiam serdecznie ,Agata
Agata
UsuńDruga szansa rzecz jasna nie dla Sosnowskiego a raczej dla Uli i Marka. Rzeczywiście mieszkają w dwóch różnych miastach i są życiowymi rozbitkami. Każde z nich po ciężkich, małżeńskich przejściach i niemniej trudnym rozwodzie. Teraz muszą pozbierać się po tym nieprzyjemnym okresie i może coś postanowić względem przyszłości?
Bardzo dziękuję Ci za komentarz i cieszę się, że znowu się uaktywniłaś. Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)