ROZDZIAŁ
13
ostatni
- Tak…, ale nie tutaj… Chodźmy na spacer.
Dziewczynki zobaczą trochę zwierząt, a my porozmawiamy.
Szli
wolno asfaltową alejką a przed nimi biegły bliźniaczki zatrzymując się od czasu
do czasu przy jakimś wybiegu.
- Bardzo zawiniłem wobec ciebie Ula – zaczął
Marek. – Zdałem sobie z tego sprawę dopiero jak wyjechałaś. To zawsze tak jest,
że zaczynamy doceniać coś dopiero wtedy jak to stracimy. Ja nie mogłem się
opamiętać. Rozpaczałem jak jeszcze nigdy w życiu. Czułem się tak, jakby ktoś
wyrwał mi serce. Nie potrafiłem się z tym pogodzić. Wszystko zacząłem rozumieć
dopiero po rozmowie z mamą. To ona uświadomiła mi jak karygodny błąd popełniłem
i że straciłem szansę na szczęśliwe życie. Życie z tobą. Miotałem się jak ranne
zwierzę i gdyby nie dzieci pewnie palnąłbym sobie w łeb. Sebastian to wszystko
widział i któregoś dnia powiedział mi, że wyglądam jak ktoś, kto stracił kogoś
najbliższego, najważniejszego i najdroższego sercu. Powiedział, że nawet nie
zdaję sobie sprawy jak bardzo cię kocham. To było takie odkrywcze, że
zaniemówiłem a potem przyznałem mu rację. Moją największą miłość miałem pod
samym nosem i pozwoliłem, żeby wymknęła mi się z rąk. Kocham cię Ula jak nigdy
nikogo nie kochałem. Szukałem tej miłości latami w klubach wypełnionych oparami
alkoholu i papierosów. Tymczasem moja miłość była tuż obok szlachetna, dobra i
czysta. Ależ byłem głupi… Przepraszam cię za te wszystkie kobiety, z którymi
przyłapywałaś mnie w różnych sytuacjach. To było niskie i podłe. Przepraszam,
że wykorzystywałem twoją dobroć, łagodność i oddanie. To było grubo nie w
porządku. Byłem cholernym egoistą, który nie dbał o nic i o nikogo. Kiedy
wyjechałaś postanowiłem, że od teraz będzie inaczej, lepiej. Żeby nie myśleć o
tobie rzuciłem się w wir obowiązków i tych zawodowych, i tych domowych. Wziąłem
wreszcie odpowiedzialność Ula za firmę i za moją rodzinę. Harowałem jak wół,
urabiałem sobie ręce po łokcie, a efekty przerosły moje najśmielsze oczekiwania.
Firma stoi rewelacyjnie. Jest w świetnej kondycji finansowej. Zmodernizowałem
szwalnie, rozbudowałem sieć sklepów. Zawarłem kontrakty na najbliższe dziesięć
lat nie tylko z polskimi kooperantami, ale i z firmami zagranicznymi. To
zaprocentowało i pozwoliło podnieść ludziom pensje. Dziewczynek też nie zaniedbałem.
Nie prosiłem rodziców o pomoc, ponieważ uznałem, że to ja sam powinienem się
nimi zająć, bo są moje. Poświęcam im sporo czasu. Uczę je czytać i pisać.
Wymyślam ciekawe zajęcia. Tylko za każdym razem słyszę, że fajnie byłoby upiec
z ciocią pierniczki na święta lub usmażyć naleśniki z najlepszym nadzieniem na
świecie. Ja tego nie przebiję Ula choćbym wyszedł ze skóry. One cię kochają i
wciąż wierzą, że nadejdzie dzień, w którym do nich wrócisz. Do nich i do mnie.
Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. To prawdziwa udręka nie mieć cię koło
swego boku. Najgorsza jest tęsknota i tak ogromnie boli, że człowiekowi chce
się wyć. Jeśli jesteś w stanie, to proszę wybacz mi. Ja już nie wrócę do tej
niechlubnej przeszłości, bo wstydzę się za nią. Zmieniłem się Ula. Ty mnie
zmieniłaś i jeśli teraz mi powiesz, że nie czujesz do mnie absolutnie nic to
moja desperacja sięgnie zenitu. Wiem, że mnie kochałaś. Ja też cię kocham,
chociaż uświadomiłem to sobie całkiem niedawno. Dajmy sobie szansę. Jeśli tego
nie zrobimy, oboje będziemy nieszczęśliwi – wyciągnął zza pleców ten ogromny
bukiet róż i runął przed nią na kolana. – Stańmy się prawdziwą rodziną Ula.
Klęczę tu przed tobą i błagam, zostań moją żoną. Nie zawiodę cię, bo jestem już
innym człowiekiem. Jesteś miłością mojego życia. Chcę być z tobą szczęśliwy i
przy tobie się zestarzeć – otworzył zaciśniętą pięść. Na dłoni spoczywał
najpiękniejszy pierścionek jaki w życiu widziała. Nie potrafiła opanować emocji
jakie wywołała spowiedź Marka. Rozpłakała się na cały głos nie bacząc na
przechodzących ludzi. Podbiegły do nich dziewczynki zauważywszy, że coś się
dzieje. Zrozumiały, że to coś ważnego. Marek podniósł głowę. Jego twarz też
była mokra od łez.
- Właśnie poprosiłem Ulę o rękę – wyjaśnił.
Obie przytuliły się do szlochającej Uli.
- Ciociu zgódź się. My od tak dawna o tym
marzymy. Mówiłaś, że nas kochasz. My też cię bardzo kochamy i chcemy być z
tobą.
- Zgadzam się, – wyszeptała – ale jeśli
wrócisz do dawnych nawyków odejdę, bo nie będę w stanie z tobą być.
Marek
podniósł się z klęczek i wsunął jej pierścionek na palec.
- O tym nie ma mowy. To zamknięty rozdział,
który najchętniej wymazałbym ze swojej pamięci – przyciągnął ją do siebie i
zamknął w ramionach. – Nawet nie wiesz jak wielki ciężar spadł mi z serca. Bardzo
cię kocham. Jest tu jakaś knajpka? Chyba wszyscy musimy trochę ochłonąć.
- Jest, ale kawałek stąd. Lepiej wróćmy do
biura. Spakuję swoje rzeczy i pojedziemy na jakiś obiad tu niedaleko, a potem
zabiorę was do domu.
Siedzieli
w jej pokoju gościnnym popijając kawę. Dziewczynki bawiły się na balkonie.
Marek ujął dłoń Uli i przycisnął do ust.
- Kiedy planujesz wrócić do Warszawy? Ja wiem,
że nie możesz tak z dnia na dzień, bo musisz pozałatwiać mnóstwo spraw, ale
chociaż w przybliżeniu.
- Naprawdę nie wiem… Postaram się jak
najszybciej. Sama doszłam niedawno do wniosku, że zmiana miejsca pobytu była
błędem. Myślałam, że przestanę cię kochać, a tymczasem kochałam cię coraz
bardziej. To było nie do zniesienia. Jak mnie w ogóle znalazłeś?
- To nie ja, to dziewczynki. Oglądały
telewizję i pokazywali jakąś akcję charytatywną na rzecz ZOO. Rozwrzeszczały
się jak zobaczyły ciebie. Obejrzałem relację do końca a namiary na ZOO wziąłem
z internetu. To było jakiś miesiąc po twoim wyjeździe. Nie chciałem cię od razu
szukać, bo wtedy nie mogłem się jeszcze niczym pochwalić. Potem pomyślałem, że
dzień matki będzie taki symboliczny. Jeśli dasz mi klucze od mieszkania
przygotuję je na twój powrót. Zrobimy w nim porządek i zaopatrzymy lodówkę.
Może już teraz mógłbym coś wziąć. Nie chcę wracać od razu, bo wziąłem tydzień
urlopu. Pozwiedzamy trochę. Może ty też mogłabyś wziąć jakieś wolne?
- Zapytam, ale myślę, że Anna nie będzie miała
nic przeciwko temu. Poza tym muszę ją przygotować na to, że znowu będzie
musiała dać ogłoszenie o pracę. A na moje stanowisko przyjąłeś kogoś?
- Adam jest pełniącym obowiązki i zamierzam
dać mu nominację, bo świetnie sobie radzi. Ty zostaniesz wiceprezesem i mam
nadzieję, że nie odmówisz.
Uśmiechnęła
się do niego wdzięcznie.
- Nie odmówię.
- Podasz mi swój nowy numer?
- Jest taki jaki był. Nie zmieniłam. – Zrobił
taką minę, że parsknęła śmiechem.
Od
momentu, w którym wrócił do stolicy działał na wysokich obrotach. Opowiedział o
przebiegu tej wizyty rodzicom i Sebastianowi. Przyznał, że oświadczył się Uli i
został przyjęty, a teraz będzie załatwiał ich ślub najszybciej jak to tylko
możliwe. Tempo miał naprawdę zabójcze. Obrączki, zaproszenia i termin w
kościele zaklepał w ciągu jednego dnia. U Pshemko zamówił suknię z ostatniej kolekcji.
Miała być najpiękniejsza i to pozostawił już w gestii mistrza podobnie jak
sukienki dla Marty i Dorotki. Helena udostępniła ogród, w którym miał stanąć
namiot dla gości weselnych.
Do Uli
dzwonił codziennie informując ją o postępach. Wreszcie powiedział jej, że ich
ślub odbędzie się na początku sierpnia a dokładnie trzeciego w kościele w
Rysiowie. Wyznał jej, że poszedł do taty Cieplaka i opowiedział mu o wszystkim
a głównie o tym, że kocha jego córkę nad życie, że się jej oświadczył i został
przyjęty. Poinformował też o dacie ślubu. Jeszcze tego samego dnia Ula
rozmawiała z ojcem i potwierdziła rewelacje Marka. Józef nie był za bardzo
zadowolony jednak wyjaśniła mu, że Marek bardzo się zmienił a ona może zostać
żoną tylko jego, bo nie przestała go kochać ani trochę. Pod koniec lipca
wróciła do Warszawy. Anna rozstawała się z nią z wielkim żalem, ale rozumiała
jej potrzebę ustabilizowania sobie życia. Mieszkanie było wysprzątane na błysk,
lodówka pełna a na stole pysznił się ogromny bukiet kwiatów, obok którego
leżała kartka o treści: „Jeśli czujesz się na siłach to przyjedź do firmy”.
Ruszyła od razu. Wiedziała, że musi pójść do Pshemko przymierzyć suknię, którą
dla niej wybrał.
Na jej
widok Marek zerwał się z fotela, podbiegł do niej i wpił się w jej usta.
Całował ją długo i namiętnie.
- Już się nie mogłem doczekać. Każda komórka
mojego ciała wyła za tobą z tęsknoty. Dobrą miałaś podróż?
- Dobrą, ale teraz nie chcę tracić czasu.
Najpierw pójdę do Pshemko na przymiarkę a potem do Olszańskiego. Na koniec
zajrzę do Adama i jeśli się zgodzisz osobiście wręczę mu nominację. Zasłużył
sobie. Potem tu wrócę, napiję się kawy i razem pojedziemy po dziewczynki do
seniorów. Z nimi też chcę się przywitać.
Siedzieli
u Dobrzańskich w ogrodzie i omawiali ostatnie szczegóły dotyczące przygotowań
ślubnych. Dziewczynki nie opuszczały Uli na krok jakby bały się, że znowu im
ucieknie.
- A wy już przymierzałyście swoje sukienki?
- Są już gotowe. Ja będę miała krótką a Marta
dłuższą, ale z tego samego materiału. Obie są śliczne. Babci też się podobają,
bo mówi, że wyglądamy jak księżniczki.
- Bo wyglądacie. Babcia ma rację. Moja suknia
też jest piękna. Pshemko wybrał najładniejszą z kolekcji.
- Właściwie dziewczynki mogłyby u nas zostać.
Macie jeszcze tyle spraw do załatwienia… Do ślubu został niespełna tydzień i
spokojnie mogą tu przez ten czas pomieszkać. Przynajmniej odpadnie wam
codzienne przywożenie ich tutaj i odbieranie.
Marek
spojrzał na córki.
- To jak, zostaniecie u dziadków? To
ułatwiłoby nam wiele rzeczy a przede wszystkim nie musielibyśmy się martwić,
czy macie dobrą opiekę.
- Zostaniemy...
Wracali
na Pańską. Ula była zmęczona, ale szczęśliwa. Zaparkowali obok siebie i weszli
do mieszkania. Nastawiła expres i przygotowała dwie filiżanki. Poczuła Marka
dłonie oplatające ją w pasie i jego usta na swojej szyi.
- Kocham cię i pragnę jak wariat – wyszeptał
jakby się bał, że ktoś go usłyszy. Odwrócił ją do siebie i nie przestając
całować zaczął rozpinać jej bluzkę. Pocałunki stały się coraz bardziej
natarczywe. Gorączkowo pozbawiał ją odzieży przy okazji zrzucając z siebie własną.
Po chwili zostali tylko w bieliźnie.
- Jesteś taka piękna… - mruknął z czułością.
Sięgnął po zapięcie biustonosza uwalniając jej piersi. Wziął ją na ręce i
ruszył z nią do sypialni. Po chwili leżała przed nim kompletnie naga a on nie
mógł oderwać od niej wzroku. Zrzucił z siebie bokserki i przywarł do jej ciała
chłonąc jego zapach i gładkość skóry. Całował je i pieścił a ona wiła się pod
jego ręką wilgotniejąc coraz bardziej. Usadowił się między jej nogami i wolno w
nią wszedł. Westchnęła i przymknęła powieki. Pomyślała, że dzieje się prawdziwa
magia a ona nigdy nie była taka szczęśliwa. Pchnięcia były głębokie i wolne
jakby Marek chciał dotrzeć w najdalsze zakamarki jej ciała. Krzyknęła, gdy
nagle przyspieszył. Penetrował energicznie i mocno drażniąc dłońmi jej płeć. To
było trudne do zniesienia. Dygotała od samego dotyku jego palców. Przytulił się
do jej ust wypełniając je językiem. Po chwili pocałunki przeniósł na piersi.
Choć wydawało jej się to niemożliwe on jeszcze bardziej przyspieszył. Stały
rytm tych pchnięć wywołał u niej falę błogiej rozkoszy. Pod jej wpływem zaczęła
pulsować czując niesamowitą przyjemność. Marek doszedł wypełniając jej wnętrze
swoim ciepłem. Otworzyła oczy i zobaczyła jego twarz nad swoją. Nadal czuła go
w sobie. Uśmiechnął się do niej.
- To było piękne i mocne – szepnął. – Było
wspaniałe. Kocham cię.
Wesele
było bardzo udane. Udane do tego stopnia, że Józef przekonał się wreszcie do
szczerych intencji swojego zięcia i zaprzyjaźnił się z seniorami znajdując z
nimi wiele wspólnych tematów do dyskusji. Betti nie odstępowała bliźniaczek na
krok i wynajdowała im coraz ciekawsze zabawy. Catering załatwiony przez Marka
okazał się wspaniały, a zespół, który przygrywał do tańca – rewelacyjny.
Wszyscy goście wydawali się bardzo zadowoleni.
Pierwszego
września jako jedna rodzina Ula i Marek towarzyszyli bliźniaczkom. Szły do
pierwszej klasy. Oboje z dumą patrzyli na swoje dzieci uzbrojone w wielkie rogi
obfitości wypełnione po brzegi słodyczami. Tuż po ślubie Ula przeniosła się na
Sienną, ale Marek wciąż marudził, że jednak mają tu za mało miejsca i uparcie
szukał dla nich domu. W końcu trafiła się okazja i nabyli ładną, piętrową willę
z urokliwym ogrodem. Mieszkanie Uli zaanektował Jasiek, a Marek swoje sprzedał.
Wkrótce okazało się, że Ula jest przy nadziei. Cieszyła się i bała
jednocześnie, bo w wieku trzydziestu czterech lat ciąża niosła ze sobą spore
ryzyko. Marek znalazł dobrego lekarza, który monitorował ciążę Uli aż do
rozwiązania. Do końca nie chcieli znać płci dziecka. Urodził się chłopiec tak
podobny do Marka, że nawet dołeczki w policzkach miał takie jak on. Dobrzański
szalał ze szczęścia podobnie jak bliźniaczki, które nie odstępowały małego na
krok.
Marek z
każdym dniem czuł się coraz bardziej szczęśliwy i spełniony jako mąż i ojciec.
Wciąż powtarzał, że mama miała rację mówiąc, że tylko z Ulą może przeżyć życie
w wielkim spokoju, wzajemnym poszanowaniu i ogromnej miłości. Helena nie
pomyliła się. Od początku wiedziała, że Ula jest tą jedyną i właściwą kobietą
dla jej syna.
K O N I
E C
Gosiu szczerze też jesteś z Śląska?
OdpowiedzUsuńCzęść piękna aż się spłakałam aż się cieszę :) Pozdrawiam i przesyłam wyrazy uznania dla twojej pracy
Renia
UsuńMieszkam na Śląsku od wieków więc znam dobrze miejsca, które opisuję. Cieszę się, że Ci się podobało. Wraz z Gają serdecznie Cię pozdrawiamy i dziękujemy, że dotrwałaś do północy. :)
Piękne zakończenie pogmatwanej miłości.Agata
OdpowiedzUsuńAgata
UsuńDziękujemy za komentarze i Twoją obecność tutaj. Serdecznie pozdrawiamy. :)
Piękne piękne cudowne chwytające za serce.Uwielbiam twoje wszystkie chistorie i czekam na kolejne nowości.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAż mnie oczy bolą - HISTORIE!!!
UsuńMiranda
UsuńBardzo dziękuję za pozytywną opinię w imieniu własnym i Gai. Nowości trochę jest więc nie będziecie się nudzić.
Serdecznie pozdrawiamy i dziękujemy za wpis. :)
Musiało minąć trochę aby ta dwójka mogła być razem i chociaż początkowo nic nie wskazywało by coś miało się zmienić. A jednak miłość zwyciężyła.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za dzisiaj.
Cieplutko pozdrawiam w czwartkowe popołudnie.
Julita
Julita
UsuńResocjalizacja Marka była długa i trudna, ale w końcu on zrozumiał przy kim będzie szczęśliwy. Potrzebny był mu tylko ktoś, kto otworzyłby mu szerzej oczy a tym kimś była własna matka.
Bardzo dziękujemy za komentarz. Serdecznie pozdrawiamy. ;)
Piękne zakończenie tej niezbyt miłej dla Uli historii. Najważniejsze, że Marek rzeczywiście się zmienił. Stworzyli wspaniałą rodzinkę. Miśka pozdrawia;)
OdpowiedzUsuńMiśka
UsuńDla Uli to była prawdziwa droga przez mękę za to jej koniec najszczęśliwszy z możliwych.
Dziękujemy za wszystkie komentarze i za ten także. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Wreszcie i Uli spełniło się marzenie. Została mamą nie tylko dla Marty i Dorotki, ale mogła poczuć jak to jest nosić w sobie nowe życie;) Z całą pewnością będą tworzyć wspaniałą rodzinę. Dzięki i czekam na kolejną historię. Co to będzie? Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńDziecko dla Uli jest spełnieniem marzeń o macierzyntwie. Kocha bliźniaczki, ale wspólne dziecko z Markiem zamyka niejako klamrą tę wspaniałą rodzinę. Jest wisieńką na torcie. Następna historia nieserialowa i krótka pt. "Cicha woda".
Pozdrawiamy pięknie i bardzo dziękujemy za komentarze. :)
Trzeba przyznać, że dzieci Markowi wychodzą przepiękne. Dziękuję za te opowiadanie i czekam na kolejne;) Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńNie mogą być inne, bo on sam urodziwy jak Adonis. To oczywiście żart, ale na serio gdyby Filip postarał się o potomka, to z pewnością byłoby piękne dziecko.
UsuńSerdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za wpis.:)
Dawno mnie tu nie było - sorry;) Do rzeczy. Najbardziej zadowolona jestem z tego, że dobroć Uli została wynagrodzona i to jak! Tyle lat czekała na zbliżenie z Markiem i tak samo długo czekała na zostanie rodzoną mamą. Jak się czegoś bardzo pragnie, to można;) Oczekując na kolejny czwartek i nowość serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńMamy nadzieję, że Twoja nieobecność nie była spowodowana chorobą.
Marzenia nawet te najskrytsze czasem się spełniają i choć Ula straciła już wszelką nadzieję, to los się do niej uśmiechnął.
Pozdrawiamy Cię serdecznie, dziękujemy za komentarze i życzymy zdrowia. :)
Jak widać każde miejsce na oświadczyny jest dobre, byle tylko miłość była;) Marek wybrał naprawdę bardzo symboliczną datę. Czyżby się obawiał, że Ula bez pomocy dziewczynek nie przyjmie jego oświadczyn? Dziękuję za tę piękną opowieść. Czekam na kolejną historię. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńDziewczynki nawet nie miały pojęcia, że tata chce się oświadczyć. Jemu samemu nie przyszło do głowy, żeby w tym celu wykorzystać swoje dzieci. Gdyby Ula trwała w uporze, to obecność bliźniaczek niczego by nie zmieniła. Jej upór jednak już od dłuższego czasu kruszał więc i decyzja o zostaniu panią Dobrzańską nie była taka trudna.
Bardzo dziękujemy za wszystkie wpisy i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Ale było gorąco i namiętnie. Rodzice Marka wreszcie chyba zrozumieli, że Uli i Markowi należy się chwila sam na sam. Bardzo fajne opowiadanie;) Do następnego razu, ciekawe co to będzie? Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńDobrzańscy kibicują temu związkowi a zwłaszcza Helena. To właściwie dzięki niej Marek zrozumiał kogo stracił, gdy Ula postanowiła wyjechać. Przygotowania do ślubu są intensywne a dzieci tylko by przeszkadzały. Helena doskonale to rozumie a że przy okazji młodzi wylądowali w łóżku, to już inna para kaloszy.
Serdecznie pozdrawiamy i bardzo się cieszymy, że zajrzałaś. :)
Edyta
UsuńZapomniałam napisać, że następna historia nieserialowa - "Cicha woda".
Lepiej późno niż wcale! Dobrze, że Marek pozbierał się do kupy i zawalczył o miłość swojego życia. Teraz powinno być już z górki;) Czekam na kolejny post. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńMarek musiał przewartościować swoje życie i zrozumieć co w nim jest tak naprawdę najważniejsze. Przy okazji zrozumiał, że kocha Ulę i nie chce bez niej żyć. Teraz już tylko cud, miód i orzeszki. :)
Bardzo dziękujemy za wszystkie komentarze. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Widocznie Marek potrzebował więcej czasu aby zrozumieć i docenić miłość. Przez tyle lat się tylko bawił aby wreszcie stać się prawdziwy mężczyzną. Ula powinna być z nim szczęśliwa;) Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńMarek wiele zrozumiał a przede wszystkim to jak bardzo błądził przez te wszystkie lata. Już nie popełni podobnych błędów, bo szczęśliwa rodzina stała się dla niego priorytetem.
Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za komentarze. :)
Po tylu zawirowaniach i burzach wreszcie zaświeciło dla nich słoneczko. I to nie tylko dla Uli ale również dla Marka, bo w gruncie rzeczy on też był nieszczęśliwy, tylko nie zdawał sobie z tego sprawy. Piękne opowiadanie, za które serdecznie dziękuję;) Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńKażdy wykuwa swój los sam a Markowi przez wiele lat nie szło najlepiej. Długo dojrzewał do odpowiedzialności za siebie, za dziewczynki i wreszcie za Ulę. Na szczęście rozjaśniło mu się w głowie.
Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za wszystkie wpisy. :)
Sebastian mawiał, że prawda nas wyzwoli i miał rację. Marek długo czekał, ale widać, że wszystko co mówił Uli wypływało z jego serca i było szczere. Pewnie dlatego Ula mu uwierzyła. Wspaniałe zakończenie tej historii. Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina
UsuńSebastian podobnie jak Marek przeszedł małą metamorfozę, choć w jego przypadku to nie była ona aż tak drastyczna. Miał jednak więcej oleju w głowie niż Dobrzański i był spostrzegawczy a nie ślepy jak kret. To przecież on pierwszy zwrócił uwagę na to, że Ula jest zakochana w juniorze.
Bardzo dziękujemy za wszystkie komentarze i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Cieszę się, że dla obojga ta historia zakończyła się szczęśliwie. Dość długo miałam wątpliwości, co do Marka. A jednak potrafił wziąć się w garść i zawalczyć o swoje życie, o swoje szczęście i szczęście dziewczynek. Opowiadanie bardzo mi się podobało. Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńWątpliwości co do Marka miał chyba każdy, kto śledził tę historię, bo młody Dobrzański nie rokował poprawy. Prezentował najgorsze cechy lekkoducha, birbanta i nieodpowiedzialnego faceta. Potrzebował silnego wstrząsu, którego dostarczyła mu własna matka i wówczas się ocknął. Jak widać to wyszło mu tylko na dobre.
UsuńBardzo dziękujemy za obecność na blogu i wszystkie komentarze.Serdecznie pozdrawiamy. :)
To było CUDOWNE. Nic wiecew nie wymyślę. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie, zdrowia życzę.
OdpowiedzUsuńHalinko
UsuńI my serdecznie Cię pozdrawiamy dziękując jednocześnie za Twoje komentarze na blogu. :)
Ładne rozwiązanie z Adasiem no i Ula awansuje co prawda to tylko wice ale zawsze to jednak Prezes. Jak tak dalej pójdzie, to wygryzie Marka ze stołka. Hihihi właśnie wyobraziłam go sobie jako kurę domową. Dzięki i oczywiście czekam na następne opowiadanie. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńTak daleko moja wyobraźnia już nie poszła, ale Marek w roli kury domowej, to mogłoby być ciekawe. Napisałam ostatnio taką krótką historyjkę pod takim właśnie tytułem "Kura domowa", ale niestety w tej roli nie obsadziłam juniora. Hahaha.
Bardzo dziękujemy Ci za wszystkie wpisy i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Marek z Ulą nawet bez kwarantanny potrafili zmajstrować to i owo, to co by było gdyby zostali zamknięci w domu na ponad miesiąc? Strach się bać, hahaha;) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńMarkowi miesięczne zamknięcie pewnie by nie przeszkadzało, ale co do Uli to mam już wątpliwości. To przecież pracoholiczka. Jak miałaby wysiedzieć w czterech ścianach tak długo nawet w towarzystwie ukochanego mężczyzny? Pod koniec kwarantanny zaczęliby pewnie warczeć na siebie.
UsuńPozdrawiamy pięknie i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Jak już się dogadali, to poszło bardzo szybko, ale z drugiej strony, to Ula miała bardzo dłuuugie zaręczyny. Już nie pamiętam, ale chyba kocha się w Marku od ponad dziesięciu lat?! Cierpliwość popłaca;) Jest szczęśliwą i spełnioną kobietą! Świetna historia. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńWychodzi na to, że Ula jest wzorem benedyktyńskiej cierpliwości, choć wiele razy miała przecież chwile zwątpienia i chciała rzucić wszystko w diabły. Gdyby zrobiła to kilka lat wcześniej pewnie szczęście przyszłoby do niej o wiele szybciej. Za długo zwlekała.
Bardzo Ci dziękujemy za wszystkie komentarze i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Kolejne szczęśliwe zakończenie. Chociaż brakowało mi słowa mamo z ust dziewczynek. Ona traktowała je jak córki a one jak mamę. Ale to tylko drobnostka i najważniejsze jest to że synek dopełnił miłość Uli i Marka a marzenia Uli o byciu mamą spełniło się. Bliźniaczki jako starsze siostry spisują sie na medali i pomagają w opiece. Równie dobrze mogły być zazdrosne o braciszka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńKilka razy w tej historii młode Dobrzańskie podkreślały, że Ula jest jak ich mama i same dążyły do tego, żeby ich ojciec ożenił się z nią. Marzenie się spełniło a one z pewnością przywykną szybko do tytułowania jej mamą a nie ciocią.
Cieszymy się, że zajrzałaś. Dziękujemy i przesyłamy serdeczności. :)
Nie wiem jak to się stało, że zapomniałam o tak ważnej części i nadrabiam ja dopiero teraz 🤦🏼♀️
OdpowiedzUsuńZakończenie, mimo że właśnie tego się spodziewałam, trafione w punkt. Po tak długiej i kretej drodze Ula i Marek zasłużyli na szczęście.
Pozdrawiam serdecznie i nie mogę się doczekać nowości 💕
Nelczik
UsuńNic się nie stało, bo jeśli ktoś chce skomentować, może to zrobić w ciągu tygodnia do kolejnej publikacji.
Ostatnia część była raczej do przewidzenia i chyba nikt nie sądził, że ta historia zakończy się inaczej. Oni musieli w końcu być razem. Marek zmądrzał a Ula przestała tęsknić. To najszczęśliwsze zakończenie jakie mogłam wymyślić.
Pozdrawiamy Cię serdecznie i bardzo dziękujemy za komentarze. :)
Piękne zakończenie całej przepięknej opowieści. Bliźniaczki pokochały Ulę i zaakceptowały ją w roli mamy, i wszystko jak zwykle dobrze się skończyło. :-)
OdpowiedzUsuńOlka
PS. Zapraszam do odwiedzenia mojego bloga, w którym również piszę o Uli i Marku.
https://opowiescisercempisane.blogspot.com