ROZDZIAŁ
11
Festyn
zbliżał się wielkimi krokami. Najważniejsze było to, że pogoda dopisała i nie
padało. W pierwszych rzędach przed estradą zasiedli miejscowi notable z
prezydentem miasta na czele. Na scenie pokazała się Rycka w towarzystwie Uli.
Przywitała uroczyście wszystkich gości i powiedziała kilka słów na temat
kondycji ZOO.
- Mam nadzieję, że znajdą się wśród państwa
ludzie o wielkich sercach, którym nie jest obojętny los naszych zwierząt. Ta
akcja nosi wymiar niezwykle szlachetny a zawdzięczamy ją tej oto niewiarygodnie
skromnej osobie, pani Urszuli Cieplak naszemu dyrektorowi ekonomicznemu. To w
jej głowie i sercu narodził się ten wspaniały pomysł polepszenia losu naszych
podopiecznych.
Po
wystąpieniu Ryckiej na scenę wchodziły pojedyncze osoby, głównie mali i średni
przedsiębiorcy z okolicznych gmin deklarując stałą lub doraźną pomoc dla ZOO w
postaci paszy, ziarna dla ptactwa, mięsa czy ryb. Ula miała łzy w oczach, bo ta
lawina ludzkiej dobroci nie miała końca. Właściciele firm niezwiązanych
zupełnie z przetwórstwem żywności składali na ręce Ryckiej czeki opiewające na
znaczące sumy pieniędzy przeznaczone na remonty wybiegów, ogrodzeń, czy
basenów. Na samym końcu wszedł na estradę prezydent dziękując wszystkim w
imieniu władz miasta za tę ogromną hojność.
- Przypomnę trochę faktów z historii parku. Powstawał
na ogromnym terenie w wielkim trójkącie rozpiętym między Katowicami, Chorzowem
i Siemianowicami Śląskimi. Jego budowę zainicjowano w tysiąc dziewięćset
pięćdziesiątym roku z inicjatywy społecznej a samo ZOO zaczęto budować cztery
lata później przy udziale organizacji społecznych, młodzieży, pracowników
urzędów i przedsiębiorstw. Od tego czasu powstało tu sporo innych atrakcji. W
same weekendy odwiedza to miejsce około dwustu tysięcy osób. Wyobraźmy sobie,
że nagle znika jedna z największych atrakcji tego miasta, ukochane przez
wszystkich ZOO. Czyż nie byłaby to ogromna strata dla naszej aglomeracji? Urząd
wspiera park najlepiej jak potrafi, ale budżet każdego roku jest coraz bardziej
okrojony a potrzeb bardzo wiele. Rola was wszystkich w dzisiejszym dniu jest
nie do przecenienia i w imieniu władz bardzo wam wszystkim dziękuję. Dziękuję
również tym dwóm wspaniałym kobietom, pani dyrektor Annie Ryckiej i pani
dyrektor Urszuli Cieplak. I kto proszę państwa powiedział, że kobiety to słaba
płeć? – Odwrócił się i wręczył obu paniom ogromne bukiety kwiatów. Dalszy
program uroczystości przewidywał teraz część rozrywkową. Zaplanowano liczne
koncerty, gry i zabawy dla młodszych dzieci, i konkursy dla starszych. Na sam
koniec odbył się pokaz fajerwerków. Ula i Rycka już tego nie widziały.
Zmęczone, ale szczęśliwe siedziały w gabinecie tej ostatniej popijając szampana
i przepijając nim bruderszaft.
Marek
pracował jak jeszcze nigdy w życiu. Wszędzie było go pełno. Po bardzo udanym
pokazie kolekcji jesienno-zimowej firma wzbogaciła się o sporą liczbę nowych
kooperantów, z którymi Marek zawierał umowy. Zgłosili się też przedstawiciele
zagranicznych firm zainteresowani kolekcją. Marek zapraszał ich do swojej.
Oprowadzał, opowiadał, pokazywał jakość szycia, woził do szwalni. Chyba po raz
pierwszy odkąd istniało F&D spotkał się z tak ogromnym zainteresowaniem
przekładającym się na realną współpracę. Wkrótce stworzyli z Sebastianem zgrany
team i obaj harowali jak dobrze naoliwiona maszyna. Pieniądze z butików płynęły
szerokim strumieniem a oni wciąż planowali dalszy, prężny rozwój, wymianę
starego parku maszynowego w szwalniach i powiększenie liczby sklepów jeśli
utrzyma się taka tendencja zwyżkowa. Dobrzański senior puchł z dumy. Teraz
częściej zaglądał do firmy i czasem doradzał synowi w jakichś negocjacjach.
Marek przy tym wszystkim nie zaniedbywał córek. Po pracy zabierał je do domu,
pomagał w stawianiu pierwszych literek i uczył czytać. Wieczorami podgotowywał
obiad na następny dzień i konsekwentnie trzymał się tego, co Ula wbiła mu do
głowy.
Był
koniec września. Wracał do domu z dziewczynkami od swoich rodziców, u których
zjedli niedzielny obiad. Marek był rozluźniony i uśmiechał się do lusterka nad
głową widząc w nim bliźniaczki podrygujące w fotelikach i śpiewające piosenkę
słyszaną w radio.
- Tatuś zrobisz nam naleśniki na kolację?
Takie z serkiem jak robiła ciocia Ula.
- Chyba nie mamy serka w domu. Mogę wam
usmażyć, ale zjecie z dżemem.
- Też dobre.
Już w
domu zagonił je do spakowania plecaczków na następny dzień. Sam uruchomił
pralkę i zaczął ogarniać mieszkanie. Przebrał dziewczynkom pościel, starł kurz
z mebli i umył wszędzie podłogi. W końcu koło dziewiętnastej zabrał się za
naleśniki. Dziewczynki urzędowały w salonie oglądając telewizję. Nagle
zobaczyły coś, co zmusiło je do wydania z siebie przeraźliwego krzyku.
- Tato! Chodź szybko! Szybko! - Wpadł do
salonu jak burza sądząc, że coś się stało jednej z nich, ale one wskazywały na
ekran a Marta naciskała przycisk zgłaśniający na pilocie. – Ciocia Ula w
telewizji! Może ją jeszcze pokażą.
Zorientował
się, że to jakaś relacja regionalnej telewizji z festynu odbywającego się w
chorzowskim ZOO. Przysiadł na kanapie i wbił wzrok w ekran. Właśnie przemawiał
prezydent. Na końcu dziękował jakiejś kobiecie i Uli tytułując ją dyrektorem. Wyglądała
pięknie. Kiedy kamera objęła jej twarz niemal przestał oddychać. Jak mógł nie
zauważyć tych pięknych, niemożliwie błękitnych oczu, tych pełnych, ponętnych
ust, które rozchylały się teraz w uśmiechu odsłaniając śnieżno białe zęby. Już
wiedział dokąd uciekła przed nim, ale musiał dowiedzieć się czegoś więcej.
Po
kolacji zagonił dziewczyny pod prysznic a potem do łóżek. Sam uruchomił laptop
i wszedł na stronę Urzędu Miasta Katowice. Doczytał się o patronacie jakim
objął prezydent akcję charytatywną w chorzowskim ZOO. Obejrzał zdjęcia z tej
imprezy. Jedno szczególnie go zainteresowało a mianowicie zdjęcie Uli stojącej
na estradzie obok kobiety, którą widział w telewizji. – To dyrektorka ZOO, a
Ula jest dyrektorem ekonomicznym – mruknął. Ponownie wszedł na przeglądarkę
wklepując „dyrekcja chorzowskiego ZOO”. Na stronie głównej znalazł adres i
numer telefonu. Spisał to wszystko skrupulatnie i zlokalizował na mapie budynek
dyrekcji. Nie…, nie zamierzał tam dzwonić i zakłócać Uli spokój. Minął niespełna
miesiąc odkąd wyjechała. Zbyt mało czasu upłynęło, by mógł jej się pochwalić
swoimi sukcesami, bo na razie było ich niewiele.
Rano
odwożąc dziewczynki do szkoły został zasypany gradem pytań. Dlaczego ciocia tam
wyjechała, a kiedy wróci i czy pojadą ją odwiedzić. Na niektóre musiał udzielić
odpowiedzi wymijającej.
- Tęsknimy za nią tatusiu – poskarżyła się
Dorotka.
- Wiem skarbie, wiem… Ja też bardzo za nią
tęsknię. Kochamy ją przecież, prawda?
- A nie mógłbyś się z nią ożenić? – odezwała
się Marta. – Przecież ona i tak jest jak nasza mamusia. Nasza prawdziwa umarła
dawno temu. Ciocia zabiera nas czasem na cmentarz, żebyśmy się pomodliły za
spokój jej duszy.
- Jeździłyście z ciocią na grób mamy? –
zapytał zszokowany nie reagując na pierwsze pytanie Marty. Ze wstydem pomyślał,
że od śmierci Joasi nawet nie przyszło mu do głowy, żeby na jej grób zabrać
dziewczynki. Sam nie był na jej grobie od kiedy zainwestował w marmurowy
grobowiec. – Jeśli chcecie możemy pojechać do mamy po szkole – postanowił
nadrobić to karygodne zaniedbanie.
Spektakularna
akcja charytatywna na rzecz ZOO przekroczyła najśmielsze oczekiwania Anny i
Uli. Wszystkie dostępne magazyny pękały w szwach. Przez następne tygodnie
urywały się telefony z propozycjami wsparcia czy to żywnością, czy rzeczami
materialnymi. Zgłosiło się kilka ekip budowlanych oferując pomoc przy
remontach. Obie miały pełne ręce roboty, żeby rozdysponować to spontaniczne
wsparcie. Wciąż przyjeżdżały samochody dostawcze z owocami, warzywami a nawet
używanymi kocami z dwóch miejskich noclegowni. Obu kobietom puchło serce z
dumy.
- Miałam wielkie szczęście, - mówiła Rycka –
że pojawiłaś się tutaj. Sama nigdy bym nie wpadła na akcję przeprowadzoną z
takim rozmachem. To spektakularny sukces. Już jestem spokojna o nasze
zwierzaki. Będą miały w zimie ciepło i będą miały co jeść. Na wiosnę pomyślimy
o remontach. Zrobimy plan i sukcesywnie będziemy odnawiać. W pierwszej
kolejności basen dla fokarium. Jest w najgorszym stanie.
Potem
fosa dla niedźwiedzi i sztuczny staw dla hipopotamów. Któregoś dnia wybierzemy
się na inspekcję budynków i ocenimy, które muszą być odnowione. Dużo pracy przed
nami, ale ja bardzo się cieszę. To ZOO jest jak moje drugie dziecko.
- Doskonale cię rozumiem. Przed przyjazdem
tutaj wybrałam się do warszawskiego, ale tam wcale nie jest lepiej. Na pierwszy
rzut oka wszystko pięknie utrzymane, a jak przyjrzeć się bliżej to sama wiesz.
Chyba wszystkie tego typu placówki cierpią na chorobę znacznego
niedofinansowania. Poza tym na wiosnę możemy powtórzyć tę akcję. Może nie na aż
tak dużą skalę, ale jakieś pieniądze zebrać można.
Na
początku grudnia Ula zadzwoniła do Rysiowa. Koniecznie musiała porozmawiać z
ojcem o świętach.
- Bardzo bym się cieszyła gdybyście tym razem
przyjechali do mnie. Ja wszystko przygotuję i o nic nie będziecie musieli się
martwić. Niezależnie od wszystkiego wpłacę ci na konto trochę pieniędzy, żebyś
mógł zrobić świąteczne zakupy.
- A to nie będzie kłopot córcia? Tyle osób w
małym mieszkaniu?
- Pomieścimy się. Jasiek niech sprawdzi
połączenia i da mi znać. Wyjadę po was na dworzec.
Sama
powoli przygotowywała się do tych świąt gromadząc wszystko, co miało być jej
potrzebne. Anna pozwalała jej czasem wyskoczyć na jakieś zakupy wiedząc, że Ula
nie ma jeszcze na tyle urlopu, żeby z niego skorzystać. Tym sposobem nabyła
świąteczne prezenty dla swojej rodziny. Pomyślała także o bliźniaczkach i Marku.
Nie chciała im wysyłać paczki, bo po stemplu szybko zorientowałby się, skąd
została wysłana. Siadła któregoś dnia do laptopa, żeby skorzystać ze sprzedaży
wysyłkowej. Dziewczynkom wybrała dwa piękne golfy z grubej wełny w ulubionym
kolorze każdej z nich a do tego dwie pary porządnych jeansów. Markowi też
wybrała sweter bardzo elegancki w kolorze jego oczu. Zaznaczyła, że paczkę ma
doręczyć kurier najlepiej w godzinach wieczornych. W okienku przeznaczonym na
korespondencję poprosiła, żeby do paczki dołączono kartkę o treści: „Udanych
świąt dla wszystkich, a was moje dwa kochane promyczki mocno ściskam i całuję.
Ula”.
Czekam czy Ula i Marek będą razem... piękna część prawie się rozbeczalam z wzruszenia pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPs. Uwazaj na siebie
Oby ta pandemia szybko sie skończyła
Renia
UsuńPrzecież wiesz, że u mnie zawsze następuje szczęśliwe zakończenie.
Uważam na siebie i po prostu nie wychodzę z domu. Dmucham na zimne i Tobie też radzę.
Bardzo dziękujemy za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Widać, że każde z nich wpadło w wir pracy aby nie myśleć. Ale sądzę, że wieczory są trudne dla każdego z nich. Marek stara się jak nigdy dotąd i wychodzi mu to całkiem nieźle. Obawiałam się, że Olszański może jednak nie dotrzymać słowa i w pewnym momencie będzie próbował ściągnąć Marka na złą drogę. Lecz jednak nie, co bardzo dobrze o nim samym świadczy i naprawdę można powiedzieć o nim Prawdziwy Przyjaciel przez duże "P".
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za dzisiaj.
Cieplutko pozdrawiam późną porą i mam nadzieję, że w Ciebie wszystko dobrze.
Julita
Julita
UsuńDlaczego Ty jeszcze nie śpisz? Ja nie zasypiam ze starości, ale Ty?
Praca dla nich obojga to panaceum na niemyślenie o przeszłości i skupianie się na tym, co teraz. To nie jest takie złe, bo pozwala się w pełni realizować w pracy co przynosi spodziewane rezultaty. Olszański jest słowny i bardzo lojalny wobec Marka. W końcu są najlepszymi przyjaciółmi a jak mawia Sebastian "przyjaźń to przyjaźń".
Bardzo dziękujemy Ci za komentarz i cieplutko pozdrawiamy. :) U nas wszystko OK i mamy nadzieję, że u Ciebie także.
Nie wiem czemu ale jakoś szczególnie przypadła mi do gustu ta historia. Nie mogę się doczekać kontynuacji
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko 🙂
Nelczik
UsuńBardzo się cieszymy, że ta historia przypadła Ci do gustu. To dla nas bardzo budujące.
Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Bardzo ciekawe opowiadanie.Skoro Marek spisał adres i lokalizacje budynku to może w planach ma wyjazd w okresie swiat. Bardzo czekam na następne części az chce sie czytac.Moze dziewczynki beda znowu powtarzaly pytanie czy orzeni sie z Ula No nic czekamy
OdpowiedzUsuńMiranda
UsuńMarek na pewno nie pojedzie na Śląsk przed świętami ani w święta. To zdecydowanie za wcześnie, żeby burzyć Uli spokój.
Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności. :)
Zoo uratowane Marek stał się odpowiedzialny i najwyższy czas aby Ula pomyślała o swoim szczęściu. Może Marek w czasie ferii zimowych wybierze się na Śląsk i do Zoo. Dziewczynki będą pewnie teraz nalegać na spotkanie z ciocią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńPisałam już wyżej, że Marek na razie nie wybiera się na Śląsk, ale przynajmniej wie, gdzie Uli szukać.Na razi musi skupić się na pracy, by móc się pochwalić efektami.
Pozdrawiamy pięknie i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. :)
Super część. No wszystko pomalutku idzie w dobrym kierunku. Marek dobrze zarządza firmą, stał się odpowiedzialny. Wreszcie jest przykladnym ojcem, no i najważniejsze wie gdzie jest Ula. A Ula jak to Ula pracus, ale serce że złota i prezenty dla Dobrzanskich muszą być. Ciekawe czy Marek pomyśli o prezencie dla niej. Mnie jako chorzowiance szczególnie to opowiadanie przypadło mi do serca, ale żeby nie było od początku bardzo mi się podoba i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo zdrowia.
OdpowiedzUsuńHalina
UsuńWiesz, że mężczyźni rzadko domyślają się dat urodzin, czy kupna prezentów. Marek ma podobnie. Będzie mu tylko głupio, że o tym nie pomyślał.
Chorzowskie ZOO też jest bliskie mojemu sercu, bo kiedyś uwielbiałam tam chodzić a mam do niego rzut beretem. Teraz kiedy gorzej się poruszam musiałam odpuścić, ale bez wątpienia ZOO od dawna woła o pomoc, bo jest mocno niedofinansowane.
Pozdrawiamy cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Tak sobie pomyślałam, że teraz taka Ula by się przydała ogrodom ZOO. Oczywiście, że najważniejsze jest zdrowie ludzi, ale te ogrody mają teraz nieźle pod górkę. Z czego mają utrzymać wszystkie zwierzęta no i oczywiście pracowników. Przepraszam, że tak trochę górnolotnie. A rozdział jak zwykle fajny. Oboje zasuwają jak motorki. Ula mogłaby przystopować, ale Markowi to nie zaszkodzi. Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Uważajcie na siebie dziewczyny;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńNasze Chorzowskie ZOO od dawna bieduje. Stan wybiegów i budynków jest fatalny podobnie jak kondycja zwierząt, których żal mi najbardziej. Gdyby ktoś z mózgiem wpadł na taki pomysł jak Ula myślę, że tego rodzaju akcja miałaby szanse powodzenia.
Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Świetny rozdział. Niby człowiek ma więcej czasu, bo pracuje zdalnie, ale to nie tak do końca. Zawsze jest jeszcze coś do zrobienia. W firmie przynajmniej pakowało się i wychodziło po 8 godzinach albo brało nadgodziny. Teraz należy się cieszyć, że można pracować zdalnie. Ale czasu jakby mniej;) Ulka jest najlepsza! Oczywiście czekam na next. Pozdrowienia i zostańmy w domu;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńPraca zdalna nie ma wpływu na ilość czasu a jedynie na to, że sama decydujesz jak masz go rozplanować. Niby jesteś w domu ale pracy nie ubywa, prawda?
Bardzo dziękujemy za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Oj Marek, Marek wstyd i to ogromny wstyd! Żeby dziewczynki jeździły na grób mamy tylko z ciocią, a on nigdy nawet o tym nie pomyślał. To, że on nieszczególnie chciał chodzić na cmentarz do żony, to jeszcze można zrozumieć, ale żeby do tej pory nigdy nie zabrał tam córek, to trochę dziwne. Dobrze, że przynajmniej zrozumiał swój błąd i chyba go naprawi? Czekam kolejny odcinek. Trzymajcie się ciepło. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńZaniedbanie tak ważnej rzeczy, jak odwiedziny dzieci na grobie mamy jest karygodne a Marek dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę i po raz kolejny docenił Ulę, że to ona zabierała dziewczynki na cmentarz. Od teraz na pewno będzie o tym pamiętał.
Pozdrawiamy pięknie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Kochane dziewczynki i już bardzo dużo rozumieją. Szkoda, że Marek nie odniósł się do ich prośby, ale może zacznie o tym myśleć? Już jest zachwycony Ulą, to kto wie? Miśka pozdrawia;)
OdpowiedzUsuńMiśka
UsuńOne nie odpuszczą i będą wielokrotnie ponawiały prośbę, żeby Marek ożenił się z Ulą. Obie są uparte i główki mają nie od parady.
Bardzo Ci dziękujemy za wizytę na blogu i najserdeczniej pozdrawiamy. :)
No wiadomo, że jak Ula się za coś weźmie, to nie może się nie udać! Cieszę się ogromnie, że dziewczynki pomogły Markowi dowiedzieć się gdzie jest Ula. Może nie teraz, ale mam nadzieję, że tę wiadomość dobrze wykorzysta. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńDziewczynki o miejscu pobytu Uli dowiedziały się przypadkowo z relacji telewizyjnej i zareagowały bardzo żywiołowo. Teraz Marek już wie, gdzie wyjechała i nie omieszka z tej wiedzy skorzystać.
Bardzo dziękujemy za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)