NASI WSPANIALI
TĘ LICZBĘ, KTÓRA UKAZAŁA SIĘ PRZED CHWILĄ NA LICZNIKU TRUDNO JEST
OGARNĄĆ ROZUMEM, BO POWODUJE MNÓSTWO NIESAMOWITYCH EMOCJI.
JESTEŚMY SZCZĘŚLIWE, ZACHWYCONE I NIESAMOWICIE USATYSFAKCJONOWANE
ILOŚCIĄ WEJŚĆ NA BLOG I LICZBĄ NASZYCH WIERNYCH CZYTELNIKÓW, DLA KTÓRYCH
STARAMY SIĘ NAJLEPIEJ JAK POTRAFIMY.
BARDZO, BARDZO, BARDZO WAM WSZYSTKIM DZIĘKUJEMY.
Jako
bonus na tę wyjątkową okazję publikujemy miniaturkę ze szczęśliwym zakończeniem
pt. „Dwoje na drodze”
Wszystkich
Was serdecznie pozdrawiamy i Wszystkim bardzo dziękujemy za tak dużą aktywność
na blogu.
Gośka
i Gaja
„DWOJE
NA DRODZE”
- Pracoholizm stoi w opozycji do sfery
uczuciowej. Pracoholizm stoi w opozycji do jakiejkolwiek sfery życia prywatnego
– pomyślała nieco filozoficznie. –
Tata ma rację. Stałam się pracoholiczką. - Ściągnęła z nosa niewielkie
okulary w modnych oprawkach, mocno potarła oczy ziewając szeroko. – Matko, jaka jestem zmęczona… – jęknęła w
duchu. Odruchowo zerknęła na zegar wiszący z lewej strony biurka pokazujący
dziewiętnastą pięćdziesiąt pięć. – Strasznie
późno… - Zebrała w pośpiechu rozrzucone na blacie dokumenty i wpięła je do
segregatora odkładając go na miejsce. Zamknęła laptop i spakowała torebkę.
Zewnętrze nie wyglądało ciekawie. Na świecie panowała mroźna zima szczodrze
sypiąc białym puchem. Otrząsnęła się. Nie cierpiała tej pory roku. Ona zapewne
miała swoje walory, ale jej niezmiennie kojarzyła się z przenikliwym zimnem,
które wdzierało się w każdy zakamarek ciała.
Nacisnęła czapkę na głowę i opatuliła się
szalikiem. Przypomniała sobie, że rękawiczki zostały na komodzie w domu. Zaklęła
w myślach. Zanim udało jej się zamknąć biuro jej dłonie zdążyły skostnieć z
zimna. Jeszcze tylko kluczyki od samochodu… Wygrzebała je w końcu z
przepastnych kieszeni lekkiego płaszcza żałując, że rano nie posłuchała ojca,
który radził jej założyć kożuch. Płaszcz był lekki i nie ograniczał jej ruchów przy
kierowaniu samochodem a w kożuchu czuła się jak w zbroi.
Ten dzień miał być ostatnim dniem w biurze.
Musiała odpocząć.
- Za
dużo wzięłaś na swoje barki córcia – mawiał tata. – Harujesz jak wół. Może powinnaś
przyjąć kogoś do pomocy? Nie sądziłem, że aż tak rozwinie się ta mała
działalność. Oczywiście bardzo się cieszę, że ci się udało, ale nie można żyć
wyłącznie pracą.
Wiedziała o tym, ale początki nie były
najłatwiejsze. Po długim poszukiwaniu etatu u innych pracodawców i rozsyłaniu
dziesiątek egzemplarzy CV w końcu odpuściła. Okazało się, że dwa kierunki
studiów, znajomość języków i znajomość giełdy nie zagwarantują absolwentce
Szkoły Głównej Handlowej godziwie opłacanej posady. Namówiona przez przyjaciela
mieszkającego po sąsiedzku założyła wraz z nim to małe biuro rachunkowe.
Pierwszy rok był trudny, chociaż nie można powiedzieć, że beznadziejny. Dzięki
Maćkowi udało się pozyskać stałych klientów, a że oboje byli bardzo rzetelni i
słowni polecano ich innym. Maciek w przeciwieństwie do niej chciał się szybko
dorobić i pójść na swoje. Podjął decyzję o wyjeździe i szukaniu szczęścia w
Londynie. Ona została i dalej ciągnęła ten mały biznesik. Nie narzekała. Jej
rodzina co miesiąc dostawała zastrzyk gotówki, dzięki której mogła godnie
przeżyć bez zaciskania pasa. To wszystko jednak odbywało się kosztem zdrowia,
czasu i życia osobistego Uli.
Ojciec to dostrzegał. Nie umknęła jego
uwadze bladość policzków córki, wieczne zmęczenie i brak apetytu.
-
Niedługo będziesz wyglądała jak szkielet obciągnięty skórą. Zamknij tę budę i
wyjedź. Musisz odpocząć i nabrać sił.
Posłuchała go i wykupiła dwutygodniowy
pobyt w górach. Pojutrze zaczynał się turnus.
Te rozmyślania przerwało nagłe szarpnięcie
samochodu. Silnik zarzęził kilka razy i zgasł. Skierowała toczące się siłą
rozpędu auto na pobocze nie rozumiejąc, co się stało. Zerknęła na pulpit, gdzie
światłem jasnym jak zapalona choinka świeciła kontrolka wskaźnika paliwa. Wytrzeszczyła
oczy i trzasnęła dłonią w kierownicę.
-
Cieplak jesteś skończoną idiotką. Jak mogłaś nie zauważyć, że pali ci się
rezerwa!? – wrzasnęła zła sama na siebie. Rozejrzała się. Była na kompletnym
odludziu. Gęsty szpaler drzew po obu stronach ograniczał asfalt i wąskie
pobocze.
-
Ostatnią stację minęłam jakieś cztery kilometry temu – mruknęła pod nosem – a
do następnej jakieś sześć. No pięknie… Będę tam szła do świtu.
Otworzyła drzwi i wysunęła się z ciepłego
wnętrza auta. Zimny, przenikliwy wiatr rzucił jej w twarz płatkami śniegu. Przeszła
na tył chcąc dostać się do bagażnika, ale zamek zamarzł i nie mogła go
otworzyć. W jej oczach zaczęły gromadzić się łzy z wściekłości i bezsilności.
-
Nie mogę się teraz rozpłakać. Muszę działać, bo w przeciwnym razie zamarznę tu
na śmierć. Myśl Ula, myśl… - mówiła na głos chcąc podnieść się na duchu. W
końcu przypomniała sobie o odmrażaczu leżącym w bocznej kieszeni drzwi.
Sięgnęła po niego i psiknęła kilka razy w zamek usiłując go jednocześnie
otworzyć. Po kilku próbach wreszcie się udało. Wyciągnęła ze środka mały,
pięciolitrowy kanister, ustawiła pachołki, trójkąt i ruszyła w kierunku stacji
benzynowej. Przeszła może ze trzysta metrów, gdy zdała sobie sprawę z
beznadziejności tej wyprawy po benzynę. Ręce jej zgrabiały a przemarznięte
stopy zaczęły mocno boleć. Powoli zaczęła popadać w panikę i rozpacz. Nawet nie
zwróciła uwagi na mijający ją samochód. W ostatniej chwili zamachała kanistrem,
ale kierowca jechał dość szybko i pewnie jej nawet nie zauważył.
- Nadzieja umiera ostatnia. Nie trać nadziei
Ula, bo może jeszcze coś pojedzie przez to pustkowie.
Otarła z policzków łzy dostrzegając tylne
światła cofającego się samochodu. Serce podskoczyło jej z radości. – A jednak mnie zauważył…
Srebrny Lexus zatrzymał się tuż przy niej.
Z samochodu wysiadł młody mężczyzna i pocierając dłonie zbliżył się do Uli.
-
Chyba machała czymś pani do mnie usiłując mnie zatrzymać. Potrzebuje pani
pomocy? – wskazał na kanister.
Miała tak zdrętwiałą z zimna twarz, że nie
potrafiła mu odpowiedzieć. Ledwie tylko poruszyła ustami. Zauważył to. Bez
ceregieli chwycił ją za rękę i otworzywszy drzwi od strony pasażera pomógł jej
wsiąść i zapiąć pas. Sam zajął miejsce obok z troską przyglądając się
dziewczynie. Podkręcił ogrzewanie.
-
Zaraz poczuje się pani lepiej.
-
Już mi lepiej. Dziękuję, że się pan zatrzymał. Chyba nie doszłabym do tej
stacji. Całkiem skostniałam. Nie rozumiem jak mogłam nie zauważyć, że nie mam
już w baku paliwa. Ostatnio zbyt dużo pracuję i jestem przemęczona. To pewnie
dlatego… Jestem Ula Cieplak – wyciągnęła w jego kierunku dłoń. Uścisnął ją i
uśmiechnął się.
-
Marek Dobrzański - na jego twarzy wykwitły dwa wdzięczne dołeczki nadając jej
figlarny wygląd. Pomyślała, że jest naprawdę przystojny. – Mam propozycję.
Zawiozę cię na stację, wypijemy coś ciepłego, żeby się rozgrzać a potem odwiozę
cię do samochodu i pomogę zatankować. Jesteś tak przemarznięta, że nie dasz
rady dotrzeć do auta, co ty na to?
-
Bardzo ci dziękuję. Gdybyś się nie zatrzymał to nie wiem, co by było.
Zaczynałam mieć już pierwsze oznaki paniki. Chyba dojeżdżamy - wskazała jasno
oświetloną wiatę stacji benzynowej.
Zatrzymał się przed przeszklonym pawilonem.
-
Wejdź do środka. Ja zatankuję kanister, wykonam jeden krótki telefon i zaraz do
ciebie dołączę.
Kiedy odeszła wybrał numer.
-
Sebastian, nie dotrę dzisiaj do ciebie. Musimy to przełożyć. O wszystkim ci
opowiem jak się spotkamy. Trzymaj się.
Rozłączył się i napełnił kanister benzyną.
Uiścił opłatę i wzrokiem poszukał Uli. Siedziała przy stoliku popijając małymi
łykami gorący płyn.
-
Już zamówiłam nam kawę. Dają tu coś do jedzenia? Jestem tylko o śniadaniu. W
brzuchu mi burczy.
- I
ja zgłodniałem - zerknął w stronę automatu z kawą i wiszącą obok tablicę.
-
Nie są oryginalni. Mają hamburgery i hot-dogi, co wolisz?
-
Hamburgera.
Z apetytem pałaszowali ciepłe bułki
opowiadając trochę o sobie. Dowiedziała się, że Marek uwielbia góry i dobrze
jeździ na nartach.
-
Czasem się też wspinam, ale to nie jest takie częste. Zazwyczaj wolę piesze
wędrówki.
- A
ja pojutrze wyjeżdżam na urlop w góry. Trochę tata mnie przymusił stwierdzając,
że za dużo pracuję. Mam małe biuro rachunkowe – wyjaśniła.
- A
ja mam całkiem dużą firmę odzieżową Febo&Dobrzański, może słyszałaś?
Popatrzyła na niego zdziwiona a jej duże,
błękitne oczy zrobiły się jeszcze większe. – Matko, mógłbym w nich tonąć i tonąć – pomyślał.
-
Oczywiście, że słyszałam. Nawet aplikowałam na stanowisko asystentki, ale mnie
nie przyjęto. Zresztą to nie była jedyna firma, w której zostawiałam swoje CV
bez powodzenia. W końcu założyłam własną i od dwóch lat urabiam się po łokcie,
żeby wyjść na swoje. Nie jest tak źle…
-
Skoro wyjeżdżasz pojutrze, to może umówiłabyś się ze mną jutro? -–odważył się
zapytać.
-
Proponujesz mi randkę?
-
Nooo, coś w tym rodzaju.
Jutrzejszy dzień miała przeznaczyć na
pakowanie rzeczy, ale szybko z tego zrezygnowała. Jej wybawiciel bardzo jej się
podobał. Miał miłą powierzchowność i chyba dobry charakter.
- No
dobrze… Możemy się spotkać. A gdzie?
-
Przyjadę po ciebie. Musisz mi podać tylko adres i może numer telefonu. Ja podam
ci swój. To na wszelki wypadek. Przyjechałbym do południa. Jeśliby nie było tak
zimno jak dzisiaj pospacerowalibyśmy a potem zjedli jakiś dobry obiad. Na pewno
nie będziesz się nudzić.
Dopili kawę, dojedli bułki i ruszyli do
samochodu Uli. Tam Marek przelał jej benzynę do zbiornika. Zanim wsiadł do
Lexusa ucałował dłonie dziewczyny.
-
Bardzo się cieszę, że cię poznałem i cieszę się na jutrzejsze spotkanie. Jedź
ostrożnie i może zadzwoń do mnie jak już dotrzesz.
-
Zadzwonię – popatrzyła na niego z wdzięcznością. – Na pewno zadzwonię.
W Rysiowie Marek pojawił się następnego
dnia tuż po jedenastej. Nieco niepewnie zapukał do drzwi Cieplaków, ale kiedy
pojawiła się w nich Ula na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech.
-
Pięknie wyglądasz – obrzucił spojrzeniem jej sylwetkę wywołując na jej twarzy
dorodne rumieńce. Nie była przyzwyczajona do komplementów.
-
Wejdź proszę. Opowiedziałam ojcu o tej wczorajszej przygodzie i koniecznie chce
poznać mojego wybawcę. Zresztą reszta rodziny tak samo.
-
Tato – zwróciła się do wychodzącego z kuchni Józefa – to jest właśnie Marek
Dobrzański. Gdyby nie on pewnie zamarzłabym na tej drodze. A to Marek jest mój
tata, mój brat Jasiek i najmłodsza Beatka.
Marek mocno uścisnął dłoń seniora i
przywitał się z rodzeństwem Uli.
-
Nie będzie miał pan miał nic przeciwko temu, że porwę dzisiaj Ulę? Jutro
wyjeżdża a ja chciałbym spędzić z nią trochę czasu i przede wszystkim poznać ją
lepiej.
- Oczywiście,
że nie mam. Rzadko miewa takie chwile wytchnienia, bo tylko siedzi z nosem w
papierach. Powinna zrozumieć, że poza biurem istnieje jeszcze inny świat.
Pojechali do Łazienek, ale nie spacerowali
zbyt długo. Pogoda nie była najlepsza. Mimo to rozmawiali jakby znali się od
lat. Już przy obiedzie w restauracji Marek zapytał ją do jakiej konkretnie
miejscowości wyjeżdża i czy będzie mógł ją odwiedzić w weekend.
-
Właściwie najchętniej przyjechałbym na cały tydzień. Wziąłbym narty. Może
mogłabyś się dowiedzieć już na miejscu, czy mają wolne pokoje i zabukować mi
jakąś jedynkę?
-
Pewnie. Zadzwonię jeśli tylko coś załatwię.
-
Jedziesz samochodem?
Popatrzyła na niego krytycznie i parsknęła
śmiechem.
-
Nigdy w życiu. Mam złe doświadczenia, wiesz? Jadę pociągiem.
Bukowina Tatrzańska przywitała ją grubą
warstwą śniegu i jaskrawym słońcem.
Meldując się w hotelu od razu zapytała o
wolne pokoje. Ucieszyła się, że może od ręki zabukować jeden z nich. Okazało
się, że to dopiero początek sezonu i nie ma jeszcze takiego obłożenia.
Natychmiast zadzwoniła do Marka.
- Tu
jest pięknie i mnóstwo śniegu. Będziesz miał frajdę.
-
Przyjeżdżam w sobotę po południu w takim razie. Już się nie mogę doczekać.
Ledwie wyjechałaś a ja już za tobą tęsknię.
- Ja za tobą też – pomyślała – i to nie wiesz jak bardzo.
Ten wyjazd okazał się naprawdę czymś bardzo
pozytywnym dla nich obojga. Stanowił niejako preludium do miłości jaką
wzajemnie się obdarzyli. Ta miłość zaowocowała zgodnym małżeństwem i
rodzicielstwem. Ula wspominając ich wspólną przeszłość powtarzała zawsze, że
gdyby nie jej roztrzepanie nigdy nie poznałaby Marka.
- Ja
pokochałem ją już wtedy na tej drodze, zmarzniętą i kompletnie bezradną. Kiedy
spojrzałem w te ogromne, błękitne i wystraszone oczy, utonąłem w nich na dobre
i to już nigdy się nie zmieni, bo to moje piękne szczęście jest najlepszym, co
przytrafiło mi się w życiu.
K O N I E C
Z małym wyprzedzeniem WIELKIE GRATULACJE z okazji 10 000000 wejść na bloga. Niech ta magiczna liczba będzie motorem do dalszego pisania. Życzę weny, wytrwałości i kolejnych sukcesów. Dziękuję zaś za lata spędzone z nami, determinacji i poświęcony czytelnikom czas.Pomimo choroby i przeciwności losu zawsze można było liczyć na coś nowego w wyznaczonym terminie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńPrzeczytałam już wcześniej Twój komentarz. My też nie spodziewałyśmy się, że to będzie już dzisiaj, ale bardzo się cieszymy. Gaja otwiera szampana. Serdecznie dziękujemy za życzenia i bardzo miłe słowa. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
O tym wyprzedzeniu piszę pod pod poprzednim postem. Szybki Bill z tego Marka. Zobaczył Ulę i już zakochany. Ale tak jest, że czasami szczęście czai się za rogiem i nie znamy godziny ani dnia kiedy trafi się druga połówka.
UsuńPozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńZawsze trzeba być czujnym, bo nie wiadomo co spotka Cię za zakrętem.
Jeszcze raz ciepłe pozdrowienia i podziękowania. :)
WOW! Super wynik i super niespodzianka! Opowiadanie bardzo pogodne wbrew warunkom atmosferycznym;) Czekam na kolejny post. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńBardzo dziękujemy. Taki wynik należało uczcić bez dwóch zdań. Najchętniej wychyliłybyśmy z Wami szampana, ale to niemożliwe więc przynajmniej w taki sposób staramy się Wam odwdzięczyć za Waszą aktywność.
Przesyłamy serdeczności. :)
Fajni młodzi ludzie. Sami nie kombinują, ale też nikt im nie przeszkadza. W swoim tempie mogą się poznać i pokochać. Gratuluję kolosalnej liczby! Do czwartku;) Pozdr
OdpowiedzUsuńDziękujemy bardzo za gratulacje:) Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności:)
UsuńOgromne gratulacje! Życzę dalszych sukcesów! A historia świetna. Oboje wiedzieli czego chcą i do tego dążyli. Miłość i wzajemna szczerość doprowadziła do szczęśliwego życia;) Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola,
Usuńz całego serca dziękujemy za życzenia, wierne czytanie oraz za wszystkie komentarze:) Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i zapraszamy na czwartek:)
Opowiadanie doskonale pokazuje jak to przypadek może zmienić diametralnie nasze życie. Dziękuję za tę opowieść. Oczywiście szczerze gratuluję takiej ogromnej poczytności;) Czekam na kolejną historię. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza,
Usuńprzypadki mają to do siebie, że chodzą po ludziach, czy tego chcemy, czy nie:) Całe szczęście, że ten przypadek okazał się szczęśliwy dla obojga:) Bardzo dziękujemy za gratulacje i odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy w czwartek na dalszy ciąg Z czystej desperacji:)
Cudny Marek. Nic nie jest tak ważne, jak spotkana dziewczyna, która mu się bardzo podoba. Dzięki jego zdecydowaniu są razem. Ciekawe czy przekonał Ulę do zimy, hihihi;) Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga,
UsuńMarek jest zdecydowany, ale Ula też nie ucieka od niego i dlatego dość szybko dochodzą do porozumienia:) Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)
Miła niespodzianka;) Oczywiście gratuluję wyniku. Można właściwie powiedzieć, że Ula i Marek zakochali się w sobie od pierwszego widzenia. Fajnie, że ich związek przetrwał i doczekał się dzieci;) Do następnego razu, ciekawe co to będzie? Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta,
UsuńUla z Markiem wiedzą, że w życiu jest najważniejsza miłość. Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz i gratulacje:)
Urzekająca historia. Młodzi piękni bohaterowie i do tego dali sobie szansę na miłość bez zbędnych ceregieli i ciągłego zastanawiania. Cieszę się Waszym szczęściem i życzę następnych takich miłych wyników;) Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira,
Usuńbardzo dziękujemy za komentarz i za życzenia:) Najserdeczniej pozdrawiamy:)
No i Józef doczekał się zięcia;) Ale najważniejsze, że jego córka jest szczęśliwa. Rodzice tylko o tym marzą aby ich pociechy były szczęśliwe. Gratuluję i gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa,
UsuńJózef i jego sny o zięciu mogły się ziścić:) Tak jak napisałaś, on niczym nie odbiega w swoich marzeniach od innych rodziców. Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)
Ula to ma szczęście. Nie dość, że ktokolwiek się w tych czasach zatrzymał, to jeszcze był to Marek! Powinna wiecznie dziękować opatrzności za taki szczęśliwy traf! Ja pewnie w ostateczności trafiłabym na kobietę lub na jakiegoś dziadka, hahaha;) Gratki! Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńhahaha:) Teraz właściwie tylko ludzie starsi potrafią w takich przypadkach okazać trochę empatii. Młodzi uważają, że jeden telefon do ubezpieczenia załatwi wszystko, a czasem tak nie jest. Marek ma dobre serce i dlatego się zatrzymał. Dziękujemy za życzenia i odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy
UsuńJakie szczęście, że Marek się zatrzymał. Nie mógł widzieć jak piękna jest Ula. Odruch serca się opłacił. Dzięki za niespodziankę i gratuluję! Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB,
Usuńw gruncie rzeczy Marek miał zawsze dobre serduszko:) Dzięki wielkie za gratulacje i wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
WIELKIE GRATULACJE KOCHANE!!!! Ale i nie tylko gratulacje również podziękowania za trud jaki wkładacie w tworzenie tak wspaniałych opowiadań. Opowiadań, które wzruszają, bawią, ale i poruszacie czasami trudne tematy. Tematy z życia. Życzę Wam nieustającej weny w tworzeniu kolejnych tak cudownych opowiadań i następnych tak imponujących ilości na liczniku.
OdpowiedzUsuńMini ukazująca, że jednaj miłość od pierwszego wejrzenia istnieje. Bo jak inaczej nazwać to co się wydarzyło w ich życiu na tej drodze?
Dziękuję Wam za tę mini.
Cieplutko pozdrawiam w poniedziałkowy wieczór.
Julita
Julita,
Usuńw imieniu Małgosi z całego serca dziękuję za miłe słowa:) To ona przez wiele lat przelewa pomysły na opowiadania. Nieustająco się cieszymy, że są osoby, które z chęcią tutaj zaglądają:) Mini jest podziękowaniem dla wszystkich czytelników:) Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za gratulacje i wpis:)
Proste, ale też cudowne słowa – ledwie wyjechałaś, a ja już za tobą tęsknię. Szczerość popłaca. Ula też myśli o nim i o tym aby miał z tego wyjazdu frajdę. Fajnie, że tak się o siebie troszczą. Dołączam do gratulacji. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina,
Usuńto prawda, że oboje są szczerzy i wiedzą czego chcą i pragną. Słowa mogą ranić, ale mogą też wzmacniać miłość:) Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu:)
Moje gratulacje. Skoro jest 10 to bierzem kiece i dalej lecę - do 20
OdpowiedzUsuńA mini super, taka bardzo romantyczna. Pozdrawiam serdecznie i wszystkiego dobrego.
Halina,
Usuńmini właśnie taka miała być, więc cieszymy się, że spełniła swoją rolę:) Trochę romantyczności nikomu nie zaszkodzi. Przesyłamy serdeczności i bardzo dziękujemy za życzenia i komentarz:)
Piękna historia. Bije z niej spokój i szczęście. Czekam na czwartek i dokończenie poprzedniej historii. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda,
Usuńcieszymy się, że mini się spodobała:) Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za wpis:)
Piękna wymiana spojrzeń. Spojrzała Ula, spojrzał Marek a reszty dokonał Amor. I to jak szczęśliwie zrealizował swoje plany! Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina,
Usuńw przypadku Uli i Marka Amor nie napracował się zbyt dużo, hihihi:) Na początku tak, a później to już poszło z górki:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:)
Ogromne Gratki za piekny wynik.Mini opowiadanie swietne Pozdrawiam i zycze kolejnych pieknych odslon bo opowiadania wszystkie sa piekne .Czasami czytam wszystkie od poczatku
OdpowiedzUsuńMiranda,
Usuńcieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Dziękujemy za miłe słowa i życzenia. Przesyłamy serdeczności i oczywiście zapraszamy na kolejny czwartek:)
Szast, prast i bach! Odnalazły się dwie połówki i tworzą zgodną i szczęśliwą rodzinę. Jak zwykle piękna opowieść. Oczywiście gratuluję i pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla,
Usuńmożna powiedzieć, że w ich przypadku przeznaczenie dało o sobie znać:). Tym razem poszło im szybko i bezboleśnie. Gorąco pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za gratulacje i komentarz:)
Tak, trzeba przyznać, że Marek potrafi zaczarować świat. Ula była bez szans;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMiłość od pierwszego spojrzenia zdarza się niezwykle rzadko. Ula z Markiem potrafili to docenić. Oczywiście niewątpliwe umiejętności czarowania też się przydały:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
UsuńUrocza historia. Dzięki. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:)
UsuńGratulacje dziewczyny oby tak dalej pozdrawiam i przesyłam wam słodkie serdeczności buziaki, i co tylko się da
OdpowiedzUsuńRenia
UsuńBardzo dziękujemy i cieplutko pozdrawiamy. :)
Marek jest taki meski i nie zostawi kobiety w potrzebie w tym przypatku uli co pirzniej zawansowalo malorzestwem
OdpowiedzUsuńRobert,
Usuńjeśli chodzi o kobiety w potrzebie, to Marek zawsze jest gotowy do pomocy:) Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. :)
Po pierwsze OGROMNE GRATULACJE DLA WAS! Ta liczba jest naprawdę gigantyczna. Ale w stu procentach się należy!
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ta mini, bez żadnych dram, kłótni. Ula największa pracoholiczka w końcu zrozumiała, że inne rzeczy też są ważne. Marek w tym opowiadaniu jest chyba ideałem. Nie dość, że przystojny, kulturalny, elegancki to jeszcze pomoże kobiecie mimo iż miał swoje plany z Sebastianem. Ta miniaturka to świetna odskocznia od często trudnego życia naszych bohaterów.
Pozdrawiam serdecznie ANN
Ann,
Usuńwielkie podziękowania za miłe słowa i za komentarz. Czasami zdarzy się cud i obywa się bez komplikacji:) Najserdeczniej pozdrawiamy i dziękujemy za wpis:)
Och miłość! To bardzo zagadkowa sprawa. Ula z Markiem musieli wiedzieć, że w ostateczności okazuje się, że miłość, którą dostajesz, równa jest miłości, którą stwarzasz. Pozdrawiam i dziękuję
OdpowiedzUsuńMądre słowa:) Bardzo dziękujemy Ci, że zostawiłaś komentarz i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)
UsuńDawno mnie tu nie było.Cudna mini.Marka i Ulę połączyła miłość od pierwszego wejrzenia.Gratulacje z okazji tak wielkiej liczby wyświetleń i życzę kolejnych oraz dużo weny.Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńJustyna
UsuńDziękujemy za gratulacje i miłe słowa. Pozdrawiamy. :)