ROZDZIAŁ 5
Wyszła z budynku, przystanęła na chwilę i zaczerpnęła porządny haust powietrza. Dopiero teraz poczuła jak dygoce na całym ciele ze zdenerwowania. Przez cały czas starała się zachować spokój i nie pozwolić ponieść się emocjom, ale to, co miało dzisiaj miejsce, po prostu ją przerosło. Nie miała pojęcia skąd wzięła tyle siły, by rozmawiać po angielsku i po włosku. Już dawno nie rozmawiała w żadnym ze znanych sobie obcych języków, a tu nagle z marszu urządzono jej egzamin. Pozytywne było to, że docenili jej wykształcenie a ona o zagadnieniach ekonomicznych i finansowych mogła rozmawiać godzinami, bo czuła się w tym jak ryba w wodzie. Znacznie mniej pewnie przyjęła tę oszałamiającą informację o pieniądzach jakie będą jej płacić. Potraktowano ją z wielkim szacunkiem i podziwem. Chwalono jej kompetencje. Wciąż nie mogła uwierzyć, że jest naprawdę taka świetna.
Do domu wróciła pieszo. Dzień był ciepły i słoneczny a ona musiała ochłonąć. Po drodze zrobiła niewielkie zakupy w warzywniaku z myślą, że nagotuje jarzynówki, której dawno nie jadły.
Agata wpadła do mieszkania jak burza. Nie mogła się doczekać nowin. Stanęła w przedpokoju i wbiła wzrok w wychodzącą z kuchni Ulę.
- No i…?!
- Dostałam tę pracę…
Agata rzuciła się na nią na przemian cmokając ją i ściskając.
- Wiedziałam! Wiedziałam, że nikt lepiej nie nadaje się na to stanowisko! Jesteś najlepsza! Ale opowiadaj.
- Chodź na zupę. Opowiem przy obiedzie.
Jedząc gorącą jarzynówkę Ula opowiadała Agacie przebieg tego dnia.
- Przyjmował mnie ten Olszański, ale powiem ci szczerze, że nie kojarzę go jakoś za bardzo. Wiem, że oni trzymali się zawsze razem, ale gdybym spotkała go na ulicy nie wiedziałabym, kto to jest. Zaprowadził mnie do Dobrzańskiego a tam był jeszcze niejaki Febo, ponoć współwłaściciel firmy. Zadawali trochę pytań dotyczących ekonomii i to na przemian raz po angielsku, raz po włosku. Powiedzieli, że mam za wysokie kwalifikacje na asystentkę, ale chcą mnie zatrudnić na trzymiesięczny okres próbny na tym stanowisku a potem dadzą mi samodzielne jako specjalista do spraw ekonomiczno-finansowych. Jak oznajmili mi ile będę zarabiać, to prawie zemdlałam z wrażenia. Na początek osiem tysięcy plus premia, a potem o dwa tysiące więcej. Z nerwów ścisnął mi się żołądek i nie mogłam wykrztusić słowa. W porównaniu z tym, co zarabiam w banku, to ogromna suma. Najbardziej jednak zaskoczył mnie ten Dobrzański, bo powiedział, że moje nazwisko nie jest mu obce, że pamięta z uczelni dziewczynę, która tak właśnie się nazywała, ale wyglądała zupełnie inaczej niż ja. Przyznałam mu się, że pamiętam go z tamtych lat, i że to ja jestem tą Ulą. Zdziwił się, ale i ucieszył, choć nie wiem dlaczego. Tak czy owak mam osiem dni na załatwienie wypowiedzenia i nadzieję, że zgodzą się na porozumienie stron.
- Na pewno się zgodzą. Nie jesteśmy tam aż takie ważne. Bardzo się cieszę Ula, że poszło tak wspaniale. Może jak już okrzepniesz w tej firmie, to i dla mnie znajdzie się jakaś praca? Nie mam wprawdzie tak świetnych papierów jak ty, ale na ekonomii przecież się znam.
Ula popatrzyła uważnie na przyjaciółkę, jakby się nad czymś zastanawiała.
- To wcale nie jest taki głupi pomysł. Przecież jak przeniosą mnie po trzech miesiącach na to nowe stanowisko, to Marek nadal będzie bez asystentki. Wiesz co? On dał mi swój numer telefonu tak na wszelki wypadek, gdybym miała jeszcze jakieś pytania. Nawet nie będę czekać, tylko zadzwonię od razu. Co mi szkodzi zapytać?
Agata z niedowierzaniem pokręciła głową.
- Przeżywasz efekt odstawienia od matki. Coraz częściej podejmujesz decyzje, które mnie zadziwiają. Jakiś bojowy duch w ciebie wstąpił, ale masz rację. Co nam szkodzi zapytać?
Nie zwlekała dłużej. Sięgnęła po telefon i wyszukała w nim numer Dobrzańskiego. Odebrał niemal natychmiast i chyba był zdziwiony, co dało się wyczuć w jego głosie.
- Ula? Jak miło, że dzwonisz. Masz jakieś pytania, czy wątpliwości?
- Przede wszystkim przepraszam, że zawracam ci głowę. Wątpliwości nie mam żadnych natomiast mam pytanie. Powiedziałeś, że najpierw przyjmujesz mnie na okres próbny, ale jak on się skończy to ty nadal nie będziesz miał asystentki, bo ja przejmę inne stanowisko. Ja wiem, że zawsze można dać ogłoszenie, mimo to zapytam, czy nie przyjąłbyś na to miejsce Agatę Barańską. Nie wiem, czy będziesz ją kojarzył. Tak jak ty trzymałeś się zawsze z Sebastianem, tak my od zawsze trzymamy się razem. Razem kończyłyśmy ekonomię i razem pracujemy w banku. Ona tak jak ja ma dość tej roboty i najchętniej rzuciłaby ją w diabły. Poza tym spełnia wymagania, które zamieściliście w ogłoszeniu. Zna dwa języki i ma dwa certyfikaty te angielskie, bo obydwie poszłyśmy na te kursy po studiach. Nie chcę, żebyś pomyślał, że cię naciskam, ale czy wziąłbyś pod uwagę jej kandydaturę?
- Ula, niestety nie kojarzę nazwiska, ale być może skojarzę, jak ją zobaczę. Znacznie lepszą mam pamięć wzrokową - roześmiał się. – Poza tym, to rzeczywiście dobry pomysł. Jeśli chce pracować w F&D, to ja ją chętnie przyjmę. Może załatwiać wypowiedzenie razem z tobą i zacząć od pierwszego. Widziałaś, że w sekretariacie stoją dwa biurka więc pomieścicie się.
- Jesteś naprawdę wspaniałym człowiekiem i gdyby nie moja wrodzona nieśmiałość z radości rzuciłabym ci się na szyję i mocno uściskała. Bardzo, bardzo ci dziękujemy obie i już nie przeszkadzamy. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia Ula, a z tym rzucaniem się na szyję, to może będzie jeszcze okazja. Bardzo lubię takie dowody wdzięczności. Hahaha. Pozdrawiam was obie i czekam na was.
Ula rozłączyła się i z tryumfem spojrzała na Agatę.
- Od jutra obie bierzemy urlopy do końca miesiąca i załatwiamy wypowiedzenia. Właśnie zostałaś nową asystentką dyrektora Dobrzańskiego.
Agata poderwała się z krzesła i z piskiem rzuciła się Uli na szyję.
Wbrew ich obawom faktycznie nie robiono im żadnych trudności i zgodzono się na porozumienie stron. Pod koniec miesiąca obie odebrały świadectwa pracy i szczęśliwe wybiegły z banku żegnając go raz na zawsze.
- Koniecznie musimy to uczcić – podekscytowana Agata ciągnęła Ulę do położonej nieopodal przytulnej kafejki. – Zaszalejemy dzisiaj. Obowiązkowo latte i wielki kawał czekoladowego tortu.
Wieczorem usiadły jeszcze do laptopa Agaty wpisując w wyszukiwarkę firmę Febo&Dobrzański. Ula kliknęła w zdjęcia zarządu.
- O, to właśnie ten Febo, o którym ci mówiłam. Wspólnik Marka.
- Przystojny, – oceniła Agata – ale strasznie poważny i jakiś chmurny. Ma ładne oczy i takie smutne. On chyba też musiał przeżyć coś niemiłego, bo jego spojrzenie jest całkiem podobne do twojego.
- Jak to do mojego? Co masz na myśli?
- Ty tego nie widzisz i nie zdajesz sobie sprawy, mimo że każdego dnia patrzysz w lustro. Twoje oczy też świadczą o tym, że nosisz w sobie wielki smutek. Trudno mi to określić i wyrazić słowami, ale i ty, i on patrzycie bardzo podobnie. Uśmiechacie się, ale ten uśmiech nie obejmuje oczu. One są zupełnie nieruchome.
Nie reagują. Myślę, że to jest takie typowe dla ludzi z jakąś traumą. Dla ciebie i tak jest jeszcze za wcześnie, by powiedzieć, że twoja przeszłość odeszła w niepamięć, bo ona nadal w tobie siedzi i dręczy cię. Zawodowo radzisz sobie świetnie, ale poza pracą wszystko jest dalekie od ideału. Przecież często widzę jak się zamyślasz, jak analizujesz, co by w danej sytuacji zrobiła twoja matka. To jest złe Ula, bo ona jest złym przykładem. Cały czas mieszała ci w głowie i najzwyczajniej skrzywdziła cię. To nie z jej doświadczeń powinnaś czerpać, ale ze swoich własnych. Możesz zastanawiać się dziesiątki razy czy podjęłaś słuszną decyzję w jakiejś sprawie, ale najważniejsze jest to, że nie była to decyzja twojej matki, ale twoja własna i bez względu na to czy jej konsekwencje będą dobre czy złe, to ty je poniesiesz a nie ona, bo tak mają ludzie w dorosłym życiu. Nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek uwolnisz się z tego matczynego koszmaru, ale pomyślałam, że może pomógłby ci jakiś psycholog. Tu w przychodni przyjmuje psychoterapeutka i słyszałam, że jest naprawdę dobra. Poza tym największy plus, to ten, że nie musisz płacić za wizyty. Praca, którą dostałaś jest odpowiedzialna i wymagająca. Ty musisz być silna i odporna na stres, bo inaczej nie zapanujesz nad własnym życiem. Pomyśl o tym, dobrze?
- Już pomyślałam. Nie uwierzysz, ale po wyjściu z F&D byłam tak roztrzęsiona, że nie mogłam nad sobą zapanować. Stanęłam przed budynkiem i dygotałam jak w febrze, bo emocje we mnie szalały. Szłam spacerkiem do domu i myślałam sobie, że te moje reakcje nie są do końca normalne i powinnam znaleźć kogoś, kto pomoże mi się z nimi uporać, bo sama tego nie udźwignę. Po raz pierwszy pomyślałam o psychologu. Okazało się, że nie wystarczy uciec od toksycznej matki, bo jeszcze czeka mnie walka z własnymi demonami. W poniedziałek po pracy wejdę do przychodni i zapytam o terminy.
Weekend spędziły dość intensywnie. Żeby nie myśleć o stresie związanym z pierwszym dniem pracy przez większość soboty robiły w mieszkaniu gruntowne porządki, natomiast w niedzielę włóczyły się po Starym Mieście, by w końcu wylądować na Bulwarze Karskiego nad Wisłą.
Wieczorem Agata spakowała wszystkie dokumenty niezbędne do przyjęcia a także świadectwa pracy ich obu. Pomyślała, że właśnie jutro zaczynają obie nowy etap w swoim życiu. Miała przeczucie, że to zmiana na lepsze. Ona sobie poradzi, ale dla Uli te zmiany były rewolucyjne. Była znakomitym fachowcem i nawet Dobrzański nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości, ale też wrażliwą, kruchą i z nadszarpniętą psychiką kobietą.