KOCHANI
W związku z tym, że w połowie lipca muszę się poddać operacji, a po niej, dość długiej rehabilitacji, już teraz należało pomyśleć o tym, jak będzie wyglądać publikacja rozdziałów. Po konsultacji z Gają ustaliłyśmy, że rozdziały będą się ukazywać w czwartki i niedziele aż do odwołania. Zwiększamy więc tempo, ale tylko do czasu mając nadzieję, że przynajmniej niektórych to ucieszy.
Pozdrawiamy wszystkich bez wyjątku
Gośka i Gaja.
ROZDZIAŁ 7
Następnego
dnia po śniadaniu przygotowanym przez Violę najpierw podjechali do garażu
Sebastiana zabierając stamtąd pudła z rzeczami, które Marek zostawił przed
wylotem do Stanów, a potem ruszyli na Sienną. Zaopatrzeni przez przewidującą
Olszańską w środki czystości, wiadro z mopem i ścierki mieli ogarnąć mieszkanie
przed dostawą mebli. Spieszyli się. Tuż po dziesiątej zaczął się ruch jak na
Marszałkowskiej. W pierwszej kolejności wniesiono meble kuchenne, które dwóch
ludzi zaczęło montować i ustawiać. Koło jedenastej przywieziono kanapy, łóżka i
fotele z Ikei, a także dwa stoliki i kilka komód z głębokimi szufladami i półkami
różnej wysokości. Marek nie zamawiał szaf, bo w mieszkaniu była już wbudowana
ogromna i pojemna szafa w przedpokoju. Kiedy po kilku godzinach wszystkie ekipy
montażowe wyniosły się z mieszkania ono nadal sprawiało wrażenie umeblowanego
dość skromnie. Jedynie salon wyglądał prawie tak jak powinien.
- Jeszcze sporo rzeczy brakuje, ale
przynajmniej można już się wygodnie wyspać. Z czasem kupię jakieś dywaniki,
firanki, może kilka kwiatków w doniczkach i koniecznie pralkę. A może teraz
byśmy się wybrali? Jest kilka minut po szesnastej. Na pewno zdążymy z zakupem.
Jadąc
do Castoramy, gdzie spodziewali się nabyć większość rzeczy, rozmawiali o
przyszłości. Marek był ciekawy, czy Sebastian ma już na oku jakąś robotę.
- Nic nie znalazłem. Za chwilę F&D
przestanie mi płacić, a ja wciąż nie mam pojęcia, co dalej. Violka na razie do
pracy nie pójdzie, bo Tomek jest za mały. To ja w końcu powinienem utrzymać
rodzinę. Jestem facetem, czy nie?
- Jesteś, a ja mam dla ciebie pewną
propozycję. W Stanach zarobiłem dość pieniędzy, żeby rozkręcić tu coś własnego.
Nie będę szukał ani wydzwaniał do znajomych. Przerabiałem to już przed wyjazdem
i na pewno nie będę tego powtarzał. Pomyślałem sobie, że skoro obaj
skończyliśmy zarządzanie, a Ula dwa fakultety, to śmiało możemy rozkręcić
firmę, która zajmowałaby się public relations, księgowością i doradztwem
finansowym. Ja mógłbym zająć się tym pierwszym. Tam w Stanach trochę liznąłem
spraw związanych z marketingiem i budowaniem wizerunku firmy, i takie usługi
mógłbym wykonywać. Wciągnąłbym w to Violę, bo ona zawsze marzyła, żeby zajmować
się PR-em. Z czasem, jak Tomasz będzie starszy i pójdzie do żłobka, czy
przedszkola, mogłaby do nas dołączyć. Ulka finanse ma opanowane do perfekcji, a
my doszkolimy się przy okazji. To naprawdę mogłoby się udać. Co o tym myślisz?
- Jestem za. To z pewnością pozwoli na jakąś
stabilizację, bo teraz jest jak na huśtawce. My nie mamy wprawdzie jakichś
astronomicznych oszczędności, ale na pewno mógłbym wnieść swój wkład w ten
biznes. Najpierw załatwimy sprawę Uli, a potem weźmiemy się za interesy.
Zgodnie
z sugestią Sebastiana postawiła trzy butelki wódki na kuchennym stole. Bartek
wrócił późno. Wtoczył się do domu na chwiejnych nogach i od progu ryknął –
jeść!
Podała
mu talerz gorącej zupy, ale w tym momencie jego wzrok spoczął na trzech pełnych
półlitrówkach. Pogładził jedną z nich otwartą dłonią.
- Widzisz, Uleńka? Jak chcesz, to potrafisz
być dobrą żoną – zgarnął wódkę pod pachę i nawet nie spojrzawszy na zupę,
wyszedł z domu. Tej nocy nie pojawił się już w nim. Miały spokój. Następnego
dnia koło południa wszedł do mieszkania niosąc w dłoniach skrzynkę pełną butelek.
Za nim z podobną skrzynką wszedł jego kumpel od kieliszka. Obaj byli w
doskonałych nastrojach. Ula zdziwiona spojrzała na to morze alkoholu.
- Skąd miałeś pieniądze? Ukradłeś to?
- Niczego nie ukradłem. To przesyłka z
hurtowni dla mnie. Nie wiem kto to przysłał, ale już go lubię - uśmiechnął się
obleśnie wyjmując kilka flaszek ze skrzynki. – Siadaj, Stasiu. Łykniem po
maluchu.
Zanosiło
się na niezłą popijawę. Szybko ubrała siebie i dziecko. Nie miała zamiaru
oglądać chlających facetów, którzy z jej mieszkania zrobili melinę. Jak
najszybciej wyszła z domu. Najpierw zabrała Agatę na solidny obiad do baru
mlecznego. Tak jej smakowały wczorajsze naleśniki, że znowu poprosiła o nie.
- Ale tu, kochanie, nie mają takich z bitą
śmietaną i truskawkami…
- To mogą być z serkiem. Też są dobre.
Wzięła
dla nich obu ogórkową zupę i po porcji naleśników. Najadły się. Syte
powędrowały do parku.
Nie
było najcieplej. Na świecie była już jesień, chociaż dzisiejszy dzień
oszczędził im deszczu. Mała najpierw pobawiła się na placu zabaw, a potem wraz
z matką usiadły na ławce. Ula wyciągnęła z torebki bułeczkę z szynką, którą
kupiła w barze i kubek termiczny z ciepłym jeszcze mlekiem.
- Zjesz troszkę? – zapytała. Agata
przytaknęła.
- Ale zjemy na pół.
Ula
rozdzieliła bułkę i podała córce.
- Chciałabym ci o czymś opowiedzieć. Ten pan
Sebastian, z którym byłyśmy wczoraj w restauracji, to najlepszy przyjaciel
taty. Powiedział mi wczoraj, że tatuś za kilka dni przyleci z Ameryki i
zabierze nas z tego okropnego domu. Już nikt nigdy nie będzie nas bił i znęcał
się nad nami. Tata musiał wyjechać zanim się jeszcze urodziłaś, ale przez cały
czas bardzo tęsknił za nami. Pracował ciężko i zarabiał pieniążki, żeby kiedyś,
jak wróci, kupić nam przytulny dom. Jesteś bardzo do niego podobna. Masz
identyczny kolor oczu jak on, długie rzęsy, dołeczki w policzkach jak się
uśmiechasz i czarne włoski. Tatuś też ma taką czarną czuprynę jak ty. Kiedy się
urodziłaś i kiedy zobaczyłam, że tak bardzo go przypominasz, pomyślałam, że
dzięki tobie będzie mi łatwiej znieść tę rozłąkę. Życie jednak napisało własny
scenariusz i okrutnie się z nami obeszło. Jeśli pan Sebastian mówił prawdę,
tata powinien się zjawić tu lada dzień. Nie bój się go i nie uciekaj przed nim.
Pamiętaj, że on kocha cię najbardziej na świecie i bardzo pragnie cię
przytulić.
Po jej
policzkach toczyły się łzy. Nie potrafiła mówić o Marku bez emocji i silnego
wzruszenia. Agata przytuliła się do niej.
- Nie płacz, mamusiu. Tatuś na pewno zabierze
nas od Bartka. Ja już nie chcę tu być. Nienawidzę go i nie lubię, kiedy na nas
krzyczy i bije. On jest zły. Najgorszy ze wszystkich.
Do domu
wróciły późno. Zjadły jeszcze zapiekanki na mieście w ramach kolacji, żeby nie
kłaść się spać z pustym żołądkiem. W mieszkaniu unosiły się opary dymu
tytoniowego i wódki. Ula przytknęła dłoń do ust powstrzymując wymioty.
Zasłoniła małej buzię i cicho przeszła do jej pokoju omijając leżących pokotem
biesiadników Bartka. On sam chrapał upojony alkoholem zajmując wersalkę.
Zamknęła
drzwi od środka, choć wiedziała, że dla jej męża to żaden problem, żeby je
wyważyć. Rozebrała Agatę i siebie, i obie położyły się spać. Ocknęła się o
siódmej rano. Agatka nie spała już. Leżała z otwartymi oczami utkwionymi w
brudny sufit. Ula przytknęła palec do ust dając jej znak, by była cicho.
Wytarła jej buzię i ręce nawilżonymi chusteczkami i ubrała ciepło. Sama też się
wytarła. Na razie taka toaleta musiała wystarczyć. Może na mieście uda im się
porządniej umyć. Spakowała do plecaka kawałek mydła, szczoteczki do zębów,
pastę i ręcznik. Sprawdziła, czy pieniądze, które starannie ukryła są na swoim
miejscu. Wszystko było w porządku. Podobnie jak wieczorem cicho wyszły z domu
nie budząc pijanego towarzystwa.
Najpierw
poszły na śniadanie, a po nim podjechały na dworzec. Tam w dworcowej toalecie
mogły się porządnie umyć.
- Dzisiaj pojedziemy do ZOO – mówiła Ula do
Agaty. – Jeszcze tam nie byłaś, ale to taki wielki park, w którym jest mnóstwo
zwierzątek. Na pewno ci się spodoba. Spędzimy tam cały dzień.
Głośne
walenie do drzwi sprawiło, że Bartek otworzył oczy. Zwlókłszy się z wersalki,
czochrając zmierzwione włosy przekręcił zamek. W progu stał znajomy już
dostawca alkoholu. Podsunął mu jakiś papier pod nos i wręczył długopis.
- Proszę podpisać, panie Dąbrowski. Świeża
dostawa. Dwie skrzynki. Jutro będzie dwa razy tyle. Do widzenia.
- Do widzenia – wymamrotał. – Stasiu, pomóż! –
zawołał, ale koleś się nie obudził. Podszedł do niego i brutalnie szarpnął go
za ramię. – Obudź się do jasnej cholery! Chlebuś w płynie dowieźli.
Wróciły
późno, koło osiemnastej i ku swojemu zdumieniu stwierdziły, że nikogo w
mieszkaniu nie ma. Ula uprzątnęła ślady wielogodzinnej libacji i ogarnęła
kuchnię. Nastawiła czajnik na herbatę dla siebie, a Agacie wręczyła marchewkowy
soczek.
- Napij się trochę witaminek.
Nawet
nie zdążyła zalać sobie herbaty, gdy drzwi od mieszkania otworzyły się z
wielkim hukiem i stanął w nich Bartek.
- No jesteś wreszcie. Gdzie się szlajałaś tyle
czasu zdziro? Mieliśmy gości, a ciebie nie było. Poza tym – zbliżył się do niej
bardzo blisko – poetycko rzecz ujmując, zapragnąłem cię. – Złapał ją ręką za
kark i wpił się w jej usta. Wszystko podeszło jej do gardła. Kwaśny odór wódki
i jakiegoś nieprzetrawionego jedzenia niemal zwalił ją z nóg. Wyrwała mu się.
- Zostaw mnie! Idź się wyżywać na kimś innym.
- Zostaw mamusię! – Agata podbiegła do niego i
zaczęła okładać pięściami jego nogę. Zamachnął się uderzając ją w głowę. Mała
upadła i chyba straciła na chwilę przytomność. Ocknęła się jednak szybko
płacząc i krzycząc wniebogłosy.
Ula
doskoczyła do Bartka jak rozjuszony, ranny zwierz. Wbiła mu paznokcie w
policzki i przejechała nimi aż do brody zostawiając na jego twarzy głębokie
bruzdy. Zawył z bólu i zaczął ją okładać pięściami.
- Ty szmato! Ty dziwko! Już ja cię nauczę
rozumu! Długo będziesz pamiętała ten wieczór!
Marek
zaparkował przy bramie na Dobrej i wysiadł z samochodu. To samo zrobił
Sebastian.
- Słyszysz to? – zapytał nasłuchując. – Ani
chybi to u Uli w mieszkaniu. Chodźmy. Prędko.
Ruszyli
biegiem. Nie musieli wyważać drzwi, bo były otwarte. Bartek siedział okrakiem na
Uli i okładał ją zapamiętale pięściami. Agata wciśnięta w kąt krzyczała wniebogłosy.
Marek
złapał Dąbrowskiego za kark i oderwał go od Uli stawiając do pionu. Odwrócił go
do siebie i wymierzył mu silny cios w podbródek.
- Taki z ciebie damski bokser? Spróbuj z
równym sobie.
Był tak
wściekły, że po ciosach, które zadał Dąbrowskiemu z jego twarzy została krwawa
maska. Sebastian odciągnął przyjaciela.
- Daj spokój. Zabijesz go. Ulą i małą trzeba się
zająć.
Marek
odwrócił twarz w kierunku płaczącej Agaty. Przykucnął przy niej.
- Agatko, córeczko moja, chodź do taty. Nie
bój się. Zabieram was stąd. - Wyciągnęła do niego ręce obejmując go za szyję.
- Mamusia mówiła, że przyjdziesz po nas.
- Ula? – Sebastian pochylił się nad nią. – Z
tobą w porządku?
- W porządku. Jest Marek? – wyszeptała.
- Jestem, kochanie – przykucnął przy niej. –
Zaraz was stąd zabieram. Mam coś jeszcze wziąć?
- Tylko plecak. Tam mam wszystkie dokumenty i
nasze płaszcze. Wiszą na wieszaku.
- Może trzeba do szpitala? Agata ma ranę na
czole, a ty chyba krwawisz.
- To tylko ręce. Zasłaniałam się nimi przed
ciosami. Jedźmy stąd jak najdalej.
No nareszcie, aż mi ciarki przeszły po ciele gdy to czytałam. Jak mniemam to teraz biedny Bartuś zgłosi na policję, że został brutalnie pobity przez gacha żony. Seba ma rację powinni jechać do szpitala po pomoc i na obdukcję. Ale już mi lepiej, że Marek jest i je zabrał. Pozdrawiam serdecznie i oczywiście czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńHalina,
Usuńna obdukcję też przyjdzie czas, a na razie należy uspokoić dziewczyny i zrobić wszystko aby poczuły się wreszcie bezpiecznie. Przesyłamy serdeczności i bardzo dziękujemy za komentarz:)
Pewnie że cieszy ale chyba te opowiadanie nie będzie się ciągło przez dwa miesiące jeszcze. Pozdrawiam 😀 Zosia. Chociaż są widoki na lepszą fabułę. W sensie że Ula i Agatka będą mogły spokojnie żyć.
OdpowiedzUsuńZosia,
Usuńuspakajamy, Marek nie bez powodu wrócił z USA. Jeszcze momencik a dziewczyny wreszcie będą szczęśliwe. Wielkie podziękowania za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Straszne. Ula z córką jak bezdomne osoby. A właściwie to chyba jeszcze gorzej, bo bezdomni mogą skorzystać ze schroniska a one musza wracać do domu. Miśka pozdrawia
OdpowiedzUsuńMiśka,
Usuńzapewniamy, że od powrotu Marka dziewczyny nie będą się czuły jak osoby bezdomne i z cala pewnością nie wrócą do Bartka. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Fajnie, że Markowi udało się choć trochę umeblować mieszkanie. Przynajmniej dziewczyny będą miały gdzie spać. Choć Ula może być zła, że umeblował ich mieszkanie bez niej. Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia,
UsuńUla będzie szczęśliwa, że wreszcie z Agatką są bezpieczne. Poza tym Ula kocha Marka i o drobiazgi nie będzie robić problemu. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)
Bartkowi wódka musiała już całkiem rozum wypalić, skoro nie zastanawia się, kim jest dobroczyńca. I szybko co dobre szybko się dla niego skończy. W więzieniu może się przekonać, że niektórzy więźniowie nie lubią damskich bokserów i tych co biją dzieci. Obawiam się też, że wszystko, co będzie się z nim działo, będzie winą Uli i Dąbrowska będzie nachodzić Józefa.
OdpowiedzUsuńMarek ma w planach założyć nową firmę tylko co z F&D. W końcu tak poznał Ulę i powinien mieć sentyment.
Pozdrawiam milutko.
RanczUla,
Usuńsentyment do FD zawsze gości w sercu Marka i to nie tylko dlatego, że tam poznał miłość życia. Nie możemy zapomnieć jednak, że Marek został z niej wyrzucony z hukiem. Niemniej jednak nie ma już w nim żalu, wiec wszystko jest możliwe. Serdecznie pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)
Udało się wyrwać dziewczyny prawie w ostatniej chwili, ale boje się, że Bartek tak szybko nie da o sobie zapomnieć. Poza tym Marek go nieźle sprał i teraz może mieć kłopoty. Jeśli chodzi o publikacje dwa razy w tygodniu, to przypomniały mi się stare dobre czasy;) Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola,
UsuńBartek nie ma świadków kto go tak załatwił. Poza tym on jest dość mocno znieczulony i tak naprawdę niewiele pamięta. Ula i Agatka to zupełnie co innego, ich stan nie wziął się z powietrza. Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)
Jednak litry alkoholu nie pomogły, Bartek w dalszym ciągu ma siły i swoje potrzeby. Myślę, że gdyby nie Marek i Seba, to pewnie by było po dziewczynach. Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńOch, ale gafa. Oczywiście do niedzieli. Pozdrawiam Edyta
UsuńEdyta,
Usuńdarmowy alkohol przyniósł dziewczynom trochę oddechu, ale bezpieczeństwa nie zapewnił. Może gdyby było mniej chętnych do tego trunku, to Bartek mógłby szybciej zaniemóc, ale Bartek chętnie się nim dzielił. Interwencja panów była niezbędna, bo inaczej, to kto wie. Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:)
Ale fajna babka zrobiła się z Violetty. Nawet śniadanie robi swojemu Sebastianowi no i przy okazji Markowi. Fajna z nich para. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina,
Usuńpotwierdzamy, że Violetta mocno się zmieniła i odkąd została mamą wydoroślała. Poza tym oboje z Sebastianem bardzo się kochają i zrobiliby dla siebie dużo więcej niż tylko śniadanie. Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu:)
Wzruszyłam się przy tym, jak Ula tłumaczy Agacie, że uratuje je tata. Z ogromną chęcią przeczytam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza,
Usuńmężczyźni do tej pory źle się kojarzą Agatce. Ula chciała ja przekonać, że od Marka i Sebastiana nic im nie grozi. Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na kolejny czwartek:)
Cieszę się, że przynajmniej z pracą nie powinni mieć kłopotów. Już nie muszą liczyć na czyjąś laskę. Przynajmniej te nieszczęsne pieniądze się na coś dobrego przydadzą. Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara,
Usuńcałej czwórce nie brakuje determinacji i zapału do ciężkiej pracy. Pieniądze na rozpoczęcie już są, a to ważne. Oczywiście na początku najbardziej będą obciążeni panowie, ale z biegiem czasu, to kto wie. Pięknie dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Ciekawa jestem czy plany zawodowe Marka nie dotyczą czasem upadającej firmy ojca. To dopiero byłby szok dla Krzysztofa. Marek mógłby mu utrzeć nosa. Do niedzieli;) Pozdr
OdpowiedzUsuńMarek kocha rodziców mimo wszystko. Nie chce sprawiać im przykrości. Złość już dawno mu przeszła. Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności:)
UsuńJa tam się cieszę, że Marek sprał Bartka na kwaśne jabłko. Może to go oduczy podnoszenia łapy na słabszych. Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB,
Usuńco prawda przemoc nie jest rozwiązaniem kłopotów, ale też uważamy, że taka nauczka należała się Bartkowi. Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Oby ten głupi Bartek zapił się na śmierć. Ja wiem, że nikomu nie powinno się tak źle życzyć, ale on powinien srogo zapłacić za Agatkę. Powinien zrozumieć, ze nie bije się dzieci. Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira,
Usuńprawdą jest, że Bartek nie jest najlepszym ojczymem i mężem. Spieszymy uspokoić, że sprawiedliwość go dosięgnie. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)
Dziewczyny w całym tym nieszczęściu i tak mają troszeczkę szczęścia, że to jesień a nie sroga zima. Co wówczas by zrobiły, gdzie by się podziały. Dobrze, że teraz mają już zapewniony względny spokój. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga,
Usuńmożna i tak na ich sytuację spojrzeć. Ula też dziękowała za jesień, ale gdyby to była zima to i tak by coś wymyśliła. Dla Agatki zrobiłaby wszystko. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)
Rozczulające jest to, jak niewiele potrzeba do szczęścia. Agatce wystarczą naleśniki i obecność mamy. Całe szczęście, że teraz będzie miała szanse poczuć się prawdziwym dzieckiem. Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa,
Usuńzarówno Uli, jak i Agacie potrzebne do szczęścia jest przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa i możliwość zjedzenia w spokoju codziennego posiłku. Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)
Pochwała z ust męża to coś bezcennego. Ula powinna być w siódmym niebie. Szkoda tylko, że Bartek potrafił docenić tylko załatwienie alkoholu. Okropny człowiek. Dobrze, że chociaż na chwile się od niego uwolniła. Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina,
Usuńhihihi, masz absolutną rację. Dla Bartka liczy się przede wszystkim popijawa i dobra zabawa. A Ula i Agatka już nigdy nie wrócą do Bartka. Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:)
Na samym początku życzę Ci Gosiu szybkiego powrotu do zdrowia.
OdpowiedzUsuńW pewnym momencie pomyślałam, że Sebastian z Markiem chcą wręcz wykąpać tego kretyna Bartka w tej ilości wódy. Ale przynajmniej przez jakiś moment Ula wraz z małą miały nieco spokoju.
Całe szczęście, że obaj przyjechali w porę i udało się uwolnić Ulę z córeczką. Inaczej skończyć się to mogło bardzo źle dla Uli.
Teraz pozostaje złożyć wniosek o rozwód Uli z Dąbrowskim i zacząć układać nowe szczęśliwe życie z Markiem.
Dziękuję Ci bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam w czwartek wczesnym wieczorem.
Julita
Julita,
Usuńkażdy pomysł na powstrzymanie Bartka był na wagę złota. Dostawy alkoholu zdały egzamin, no może nie aż tak, jakby chcieli Marek i Sebastian. Niemniej jednak udało się wyrwać dziewczyny ze szponów Bartka. Teraz najważniejsze są dziewczyny i ich spokój. Na Bartka też przyjdzie odpowiedni czas. Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis oraz zapraszamy na niedzielę:)
Dobrze, że Marek i Sebastian pojawili się w porę, bo ich plan unieszkodliwiania Bartka dużą ilością alkoholu mógł się nie powieść. Na szczęście teraz dziewczyny są już bezpieczne, bo zapewne Marek nie pozwoli im zrobić krzywdy.
OdpowiedzUsuńWzruszająca scena, kiedy Ula opowiada córeczce o tacie. Widać, że żal do Marka o to, że zostawił ją samą już opadł, a napewno przegrał z miłością, której nie da się przekreślić ot tak.
Mam nadzieję, że przed nimi już tylko lepsze momenty, chociaż pewnie idealnie od razu nie będzie, bo Bartek łatwo nie odpuści.
Dziękuję za ten rozdział i pozdrawiam Was cieplutko w oczekiwaniu na kolejny💖💖💖
Tobie, Małgosiu, życzę sił w walce o zdrowie. Szybkiego powrotu do zdrowia 💖💖💖
Dagmara
UsuńZ całą pewnością będzie coraz lepiej, chociaż Ula nie ucieknie od fizycznego cierpienia po pobiciu. Rany się zagoją, ale trauma jeszcze z nią zostanie.
Co do mnie, to zbieram w sobie te siły, chociaż batalia będzie długotrwała. Mam na myśli rehabilitację. Jednak wierzę, że chociaż trochę komfort życia mi się poprawi.
Pozdrawiamy Cię serdecznie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)