ROZDZIAŁ 3
Nie traciła czasu. Ledwie
zamknęły się drzwi za Markiem i Sebastianem wstawiła mięso na pieczeń i buraki.
Ze starych zapasów wyciągnęła worek zamrożonych klusek śląskich. Błyskawicznie
obrała jarzynę na rosół i wraz z połówką kurczaka włożyła do garnka.
Sprawdziwszy, czy wszystko gotuje się tak jak powinno, ruszyła najpierw do
garażu i przetrząsnęła w nim każdą półkę. Nic nie znalazła. Jej wzrok padł na
skrzynkę z narzędziami. Marek nigdy jej nie używał. Jeśli samochód miał jakiś
defekt jechał z nim po prostu do mechanika. Przy kłódce wisiały kluczyki, a ona
sama była otwarta. Otworzyła wieko. Zamiast kompletu narzędzi na dnie
spoczywały dwie butelki Johnny’ego Walkera. Skonfiskowała je umieszczając w
reklamówce. Wróciła do mieszkania i zaczęła szperać najpierw w łazience.
Kolejna do połowy pełna butelka była ukryta w koszu z brudną bielizną na samym
dnie. – Najwyraźniej musiał popijać,
jak wchodził lub wychodził spod prysznica. Teraz jego gabinet. – On znajdował się na końcu krótkiego korytarza prowadzącego też
do ich sypialni. Marek dość często z niego korzystał, bo często przynosił
robotę do domu. Takie zachowanie bardzo kłóciło się z wizerunkiem jaki
reprezentował w czasach, kiedy Ula była jego asystentką. Był wzorem nieroba i
obiboka. Wciąż wysługiwał się nią i innymi sam nie robiąc nic. Wydawanie
poleceń, to żadna robota. Wtedy Ula miała mu za złe, że obarcza ją pracą ponad
siły. Teraz miała mu za złe, że zawładnęła nim jakaś chora ambicja, wręcz
obsesja bycia najlepszym i nie chce odpuścić.
Biurko było zamknięte na
cztery spusty więc od razu powzięła podejrzenie, że zawiera cenną dla Marka
zawartość. Wyjęła spinkę podtrzymującą jej włosy i zaczęła grzebać w zamku
jednej z szuflad. Zamki nie były skomplikowane – podobnie jak kajdanki – przypomniała
sobie scenę, gdy uwalniała Marka z kajdanek założonych przez Paulinę. Zamek w
końcu ustąpił, a jej oczom ukazała się cała bateria butelek zawierających
whisky o różnych smakach. – No proszę…Nieźle się pan
zaopatrzył, panie Dobrzański. Jeszcze sypialnia i salon.
W sypialni nic nie znalazła.
W salonie również, bo oprócz alkoholu, który stał w barku nie było nic
ukrytego. Barek miała pod kontrolą. Znała jego zawartość i wiedziała, czy coś
ubyło, czy nie. Wszystkie znalezione butelki przeniosła do kuchni i wylała ich
zawartość do zlewu. Puste ustawiła na szklanym stoliku w salonie. Chciała, żeby
Marek zrozumiał, że nie ukryje przed nią żadnego alkoholu. Jeśli nawet będzie
próbował, ona go znajdzie.
Dwie godziny później w
mieszkaniu pojawili się obaj mężczyźni. Wyszła z kuchni chcąc zaobserwować
reakcję Marka. On, jak tylko dostrzegł tę baterię pustego szkła na stole, po
prostu znieruchomiał gapiąc się na nie. W końcu przełykając nerwowo ślinę
wystękał: – Ula, co ty zrobiłaś?
- Znalazłam twoje zapasy i wylałam do zlewu co
do butelki. I nie rób takiej miny. Znowu będziesz mnie przepraszał i zalewał
się łzami? Jak ja mogę ci zaufać? No powiedz, jak?
- Ula, wylałaś w kanał osiem stów.
- I bardzo dobrze. Mogłeś spokojnie
przeznaczyć je na ratowanie jakiegoś dzieciaka. Możesz być pewien, że będę
przetrząsać mieszkanie każdego dnia. Nie przyłożę ręki do twojego pijaństwa.
Nie mam zamiaru patrzeć, jak się świadomie zabijasz – odwróciła się na pięcie i
poszła w kierunku kuchni. - Zaraz podaję obiad – rzuciła jeszcze przez ramię.
W poniedziałek w porze lunchu
wszedł do Marka gabinetu Sebastian.
- Chciałem wyciągnąć cię do bufetu. Nie chce
mi się nigdzie wychodzić, a burczy mi w brzuchu. Pójdziesz?
- No jasne – Marek wyszedł zza biurka. – I ja
zgłodniałem.
Zeszli dwa piętra niżej i
wybrali stolik najbardziej wciśnięty w kąt sali. Natychmiast zmaterializowała
się przy nich Ela prowadząca bufet, chcąc przyjąć zamówienie.
- Poprosimy bułki z szynką i dwie herbaty –
zarządził Olszański. Kiedy Ela się oddaliła popatrzył w milczeniu na Marka.
- Co ty odwalasz, stary? – zapytał. – Jak
możesz to robić Uli? Czy ty nie rozumiesz, że ona drży ilekroć widzi cię w
takim stanie jak w sobotę? Nie widziałeś jej miny, gdy weszła do tego magazynu
i zobaczyła cię na podłodze. Ledwie panowała nad sobą, żeby nie wybuchnąć
płaczem. Pewnie by tak zrobiła, gdyby nie Władek. Czuła się zawstydzona i upokorzona,
choć to nie ona powinna tak się czuć. Trzęsła się ze strachu, że ktoś zobaczy,
jak wynosimy cię do samochodu. Wywołujesz w niej poczucie winy tym chlaniem i
jeśli nie przestaniesz, to nie wróżę wam szczęśliwej przyszłości. To zaszło za
daleko, Marek. Jeśli jesteś już na etapie chowania wódy w zakamarkach domu, to
naprawdę źle z tobą. Uważam, że powinieneś zacząć się leczyć, bo nie poradzisz
sobie z tym sam.
- Przesadzasz. To, co ona wczoraj znalazła, to
był taki żelazny zapas na wszelki wypadek, gdybyśmy szli do kogoś. Zazwyczaj w
takich razach zabieram butelkę, żeby nie iść z gołymi rękami.
- Tak? To dlaczego chowasz takie prezenty po
kątach? Nie lepiej wstawić do barku?
- Oczywiście, że lepiej, ale nie zdążyłem tego
zrobić. Wrzuciłem do biurka i tyle.
- Nie kupuję tego i coraz bardziej martwię się
o ciebie. Kiedyś obaj upijaliśmy się w klubach, pamiętasz?
A pamiętasz, – kontynuował
Sebastian, gdy Marek kiwnął twierdząco głową – jak podle czuliśmy się
następnego dnia po tym chlaństwie? Ja niemal dogorywałem, a ty wcale nie miałeś
lepiej. Pamiętasz, jak ratowała sytuację Ula dając nam wodę na kaca i tabletki
na ból głowy? Naprawdę chcesz powtórki z rozrywki? Chcesz zafundować jej takie
życie?
- Nie chcę! Nie wmawiaj mi! Czasami są
sytuacje, że nie mogę się wymigać, ale przecież nie piję codziennie.
- Ja mam tylko nadzieję, że w końcu dotrze do
ciebie, że staczasz się po równi pochyłej i ciągniesz za sobą kobietę, którą
ponoć kochasz bardziej niż własne życie. Opamiętaj się przyjacielu, bo jeśli
tego nie zrobisz, będziesz żałował do końca swoich dni. Ula nie zasłużyła sobie
na męża alkoholika. Jest wrażliwa i dobra, i zapewniam cię, że długo tak nie
wytrzyma.
Słowa Sebastiana dały Markowi
do myślenia. W ciszy skonsumowali swoje bułki i opuścili bufet.
Wrócili do domu zmęczeni. To
był ciężki i trudny dzień. Ula podgrzała wczorajszy rosół i ugotowała kluski.
Musieli dojeść to, co zostało z poprzedniego dnia.
- Wiesz, Ula, podjąłem pewną decyzję – odezwał
się Marek. – Postanowiłem zapisać się do klubu AA. Chyba nie poradzę sobie sam…
- pogładziła z miłością jego dłoń.
- Bardzo się cieszę, kochanie, naprawdę. Nie
chciałabym dożyć chwili, że będę cię musiała szukać po knajpach lub zbierać z
ulicy. Zrobić z siebie lumpa jest bardzo łatwo. Gorzej poradzić sobie z tym.
Przecież nie chcesz tego. Spasuj z pracą. Jej jeszcze nikt nigdy nie przerobił.
Świat będzie kręcił się dalej jeśli nie podpiszesz jednej umowy. Za duże masz
parcie na sukces i nie wytrzymujesz tego psychicznie. Ojciec dobrze cię zna i
wie, na co cię stać. Podziwia cię i chwali. Naprawdę nie musisz mu nic
udowadniać, bo on ma świadomość, że jesteś świetny w tym, co robisz. Ja z
całych sił będę cię wspierać, bo wierzę, że w końcu poradzisz sobie z tym
uzależnieniem.
- Dziękuję, kochanie. Na pewno przy twoim
wsparciu poradzę sobie z tym. Jutro lub jeszcze dzisiaj poszukam w internecie
jakichś adresów.
Od kilku dni siedziała w domu
na zwolnieniu lekarskim. To nie była grypa, ale silne przeziębienie, które
należało wyleżeć. Przez trzy dni nie wychodziła z łóżka kichając, kaszląc i
pocąc się od wysokiej gorączki. W końcu wszystko ustąpiło po antybiotyku.
Chrypiała jeszcze i smarkała, ale czuła się już znacznie lepiej. W czwartek
zadzwoniła Ala Milewska, asystentka Sebastiana i jednocześnie przyjaciółka Uli
z wiadomością, że ona, Iza – główna krawcowa i Ela – bufetowa wybierają się do
niej w odwiedziny.
- Nic nie szykuj. Iza obiecała, że upiecze
ciasto. Może jakieś zakupy ci zrobić?
- Nie, Ala. Marek był wczoraj w markecie i
zrobił zaopatrzenie. Wszystko mam. Bardzo się cieszę, że was zobaczę. Do soboty
w takim razie.
Weszły do mieszkania
rozbawione i roześmiane. Uściskały Ulę mimo, że wciąż uprzedzała, że mogą się
zarazić, bo nie jest wyleczona do końca. Zbagatelizowały to. Iza wręczyła jej
blachę z ciastem i zadeklarowała pomoc w kuchni. Szybko uwinęły się z kawą i
rozsiadły wygodnie w salonie plotkując na całego.
- Słuchajcie – Ula podniosła się z fotela –
mam tu taki damski likier, słodki i smaczny. Trzeba uczcić tę wizytę. –
Przeszła do barku otwierając go szeroko. Rzędem stały butelki z różnymi
gatunkami wina i osamotniona butelka z whisky wypełniona do połowy, ale likieru
nie było. Jeszcze raz omiotła wzrokiem zawartość barku. – Gdzie się podział ten likier? Jestem pewna, że jeszcze wczoraj
tu był. Czyżby Marek się do niego dorwał? Przecież mówił, że nie pije i regularnie
chodzi na zajęcia do klubu AA. – Słuchajcie
dziewczyny, przepraszam was, ale zamiast likieru będzie słodkie wino. Byłam
pewna, że mam go w barku, ale myliłam się. – Wyciągnęła kieliszki i butelkę
Malagi stawiając wszystko na stole.
- Mnie nie lej – zastrzegła Ala Milewska. –
Wiesz, że muszę odwieźć dziewczyny do domu.
Rozlała wino do trzech
kieliszków. Było naprawdę dobre. Gęste i słodkie. Dziewczyny posiedziały do
dwudziestej i pożegnały się. Marek zostawił im „wolną chatę” i wyniósł się do
Sebastiana, żeby nie krępować ich swoją obecnością.
Sprzątnęła ze stołu i pomyła
naczynia. Brak likieru w barku nie dawał jej spokoju. Jeśli to Marka sprawka,
to chyba jest mu już wszystko jedno co pije, byle zawierało alkohol.
No mój szok pozostaje bez zmian, bo wygląda na to że Marek to już się za likier bierze. Choć z drugiej strony trochę dziwne, bo w barku było wino. W innych okolicznościach powiedziałabym, że na trzeźwo tego nie ogarnę. Ale to się właśnie tak się zaczyna, szklaneczka dla kurażu, szklaneczka na rozluźnienie, szklaneczka na odwagę itd. itp. A po jednej druga, trzecia i wchodzi cała butelka. Marek niby wie, że musi szukać pomocy, AA to jest to, tylko znów coś poszło nie tak. Pozdrawiam serdecznie w środku nocy i czekam na ciąg dalszy, bo Marek to chyba jednak sięgnie dna. Miłej niedzieli życzę i udanego tygodnia.
OdpowiedzUsuńHalina
UsuńMarka wciąga alkoholizm jak wir wodny i jeśli się nie ogarnie, to nie ma już dla niego ratunku. Alkoholikowi jest wszystko jedno, co pije, to może być nawet woda brzozowa, byle na spirytusie, więc nic dziwnego, że Mareczek sięgnął po likier.
Dlaczego Ty o pierwszej w nocy jeszcze nie śpisz? Rzuciłaś spanie?
Pozdrawiamy Cię serdecznie i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Czekałam na kolejny rozdział. A mnie rzucanie spania nie grozi, śpię lepiej niż niedźwiedzie zimą 🤣 miłego 😉
UsuńHalina, Ty szczęściaro. Mnie choroba prawie pozbawiła snu. Ja już nie sypiam, tylko drzemię jak zając pod miedzą. Starość nie radość, dropsy nie tiktaki. Koszmar. :)
UsuńAle może po operacji, gdy ból ustąpi to i spanie się poprawi. Ja przed operacją kręgosłupa mając silny ból przez 24 h to przy każdym ruchu się budziłam. Trzymam kciuki i życzę zdrowia. Mój chirurg przed operacją powiedział mi: daj i Boże zdrowie a lekarz Ci dopomoże. I tego się trzymajmy ✌️
UsuńAlkoholizm Marka "ma się jak najlepiej". Oczywiście jedynym wyjściem jest tutaj terapia, bo niestety żadne wylewanie alkoholu nie pomoże. Wydawałoby się, że Marek uświadomił sobie, że sam sobie nie poradzi z problemem i potrzebuje fachowego wsparcia, chociaż wychodzi na to, że to narazie tylko pozory.
OdpowiedzUsuńNapewno jeszcze wiele trudnych momentów, zarówno przed Markiem jak i przed Ulą. Alkohol to trudny przeciwnik.
Pozdrawiam cieplutko 💖💖💖i do czwartku 💖💖💖
Dagmara
UsuńWprawdzie Marek uświadomił sobie własną niemoc w walce z nałogiem, ale to jeszcze nie oznacza, że za tę walkę weźmie się na serio. Znowu będzie milion wymówek i szukanie zrozumienia u Uli. Ta, zniechęcona, zacznie rozumieć coraz mniej i zacznie być coraz bardziej sfrustrowana, bo pojmie, że w przypadku Marka to walka z wiatrakami.
Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Alkoholizm to zgubny nałóg i Marek popada w niego coraz bardziej. Już sam fakt, że niemalże nie płacze po wylaniu przez Ulę. Dodatkowo tłumaczenie się przed Sebastianem do czego mu są potrzebne. Niby zrozumiał co się dzieje, ale jakoś trudno mi w to uwierzyć. Alkoholik musi dosięgnąć samego dna aby się opamiętał. Chociaż nie każdy tak zrobi. Wręcz przeciwnie będzie brnął dalej oby tak nie było z Markiem.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za tę część.
Cieplutko pozdrawiam w niedzielę przed południem.
Julita
Julita
UsuńTa wylana w kanał wóda kosztowała sporo kasy, bo przecież Mareczek raczy się tylko dobrymi gatunkowo trunkami. Musiało zaboleć, ale tak naprawdę to żaden problem, bo stać go na całą ciężarówkę takich trunków. Tłumaczenie się z tego Sebastianowi było naiwne i głupie. Nałóg nie śpi i wsysa go coraz bardziej. Będzie gorzej.
Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej Cię pozdrawiamy. :)
Jakiś koszmar! To teraz Ula zamieni się w detektywa szukającego flaszek żeby tylko Marek nie upił się?! Miśka pozdrawia
OdpowiedzUsuńMiśka
UsuńTo szukanie alkoholu w domu, to akt desperacji, bo tak naprawdę Uli zabrakło już argumentów, żeby przekonać Marka do opamiętania się. To, że wylała kilka butelek szlachetnego trunku oczywiście niczego nie zmienia.
Przesyłamy pozdrowienia i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Niby jak Marek ma stać się pracowity skoro ciągle myśli o wypiciu?! Ulka jest świętą! Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńDla Marka, to taki etap, że rzeczywiście dużo pracuje, ale też dużo pije. Z jednej strony działa chorobliwa ambicja, która trzyma go w permanentnym stresie, a z drugiej ogromna chęć rozładowania go.
Pozdrawiamy najserdeczniej i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. :)
Wcale się nie dziwię, że Marek był wściekły na wylany alkohol. Znowu będzie musiał go kupić i znaleźć nowe miejsca do ukrycia. Pozdr
OdpowiedzUsuńDokładnie! Problem w tym, że podejrzliwa Ula poznała praktycznie wszystkie potencjalne schowki i w domu i w garażu. Będzie musiał pogłówkować.
UsuńBardzo dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Trochę się przestraszyłam bo wyglądało, że Marek był tak wściekły na Ulkę, że bałam się, że ją uderzy. Wóda robi sito z mózgu! Pozdrawiam Sylwia
OdpowiedzUsuńSylwia
UsuńMarek nigdy nie był agresywny, bo to pacyfista i raczej nie podniósłby ręki na kobietę, ale w alkohol zmienia człowieka. Ja nie pokusiłam się w tej historii o takie drastyczne sceny, więc pragnę uspokoić, że do rękoczynów nie dojdzie.
Pozdrawiamy Cię pięknie i bardzo dziękujemy za wpis. :)
Sebastian jednak nic poza Markiem nie robił. Nawet go nastraszył, ale widać, że bardzo podziwia Ulę, może to jest początek uczucia? Oczekując na kolejny rozdział serdecznie pozdrawiam;) Jolka
OdpowiedzUsuńJola
UsuńSeba jest wrażliwy na kobiece wdzięki więc i wdzięki Uli nie są mu obojętne i podoba mu się coraz bardziej jej uroda i charakter. Na razie niby jest wobec Marka lojalny, ale już niedługo zacznie prowadzić własną grę.
Pięknie dziękujemy za komentarz i najserdeczniej Cię pozdrawiamy. :)
Decyzja o klubie AA jest bardzo słuszna, tylko czy prawdziwa? Do następnego. Pozdrowienia. Edyta
OdpowiedzUsuńEdyta
UsuńDecyzja jest jak najbardziej słuszna i prawdziwa. Człowiek uzależniony zgodzi się na wszystko, co tylko chcesz, ale czy dotrzyma obietnic?
Bardzo dizękujemy za wpis i najserdeczniej Cię pozdrawiamy. :)
Bardzo miło, że dziewczyny z firmy utrzymują ze sobą kontakt;) Fajnie, że znajdują czas, bo normalne życie zabiera mnóstwo czasu. Z chęcią przeczytam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza
OdpowiedzUsuńIza
UsuńDziewczyny nadal trzymają się razem i w razie potrzeby wspierają, choć może nie ma już między nimi takiej zażyłości jak wcześniej, ale sympatia pozostała.
Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i skomentowałaś. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Zaczęło się od Jasia Wędrowniczka, a na razie kończy na damskim likierze? Co będzie dalej? Denaturat? Czy może przysłowiowy mamrot? Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńPóki co nie wiemy na czym Marek poprzestanie, czy będzie to rum na kościach (denaturat), czy woda brzozowa, bo to jeszcze nie ten etap, na którym widzi się na prześcieradle stada pająków (delirium tremens). Jedno jest pewne, że jak dalej będzie sobie tak poczynał, niechybnie spotka go to co powyżej.
Najserdeczniej pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za wpis. :)
Niby wszystko jest między nimi OK. Marek dba o dom, robi zakupy, daje wolną chatę. Wszystko by było naprawdę fajnie gdyby nie to picie! Do następnego. Pozdrawiam;) AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńTo tylko pozory, bo za każdym wyjściem na zakupy z tyłu głowy Uli lęgnie się podejrzenie o zakupy alkoholu, o którym marek jej nie powie. Takim zachowaniem Marek powoli traci zaufanie kobiety, którą kocha, a to nie wróży dobrze.
Pięknie dziękujemy za komentarz i najserdeczniej Cię pozdrawiamy. :)
Oj Marek, Marek! Toż to równia pochyła! Opamiętaj się chłopie! Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńNiestety tak to wygląda, że Marek powoli, ruchem jednostajnie przyspieszonym zmierza do własnej destrukcji i jeśli w porę nie przyjdzie opamiętanie, nie wygrzebie się z nałogu.
UsuńBardzo dziękujemy z komentarz i gorąco pozdrawiamy. :)
Jestem pod wrażeniem Sebastiana. Od początku tego opowiadania chciałam go w łyżce wody utopić! A tutaj taka niespodzianka. Całkiem rozumnie mówi do Marka. Trochę niepokojące, że Sebastian lepiej rozumie uczucia Uli niż Marek. Pozdrawiam Mira
OdpowiedzUsuńMira
UsuńNa razie Sebastian "do rany przyłóż". Wesprze przyjaciela, kiedy trzeba, lub zruga i postara się przemówić mu do rozsądku. Wszystko ładnie i cacy. Do czasu.
Bardzo dziękujemy za wizytę na blogu. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
No proszę bardzo! Wyrobiłam sobie złe zdanie o seniorach. Jestem zdziwiona, że Krzysztof jest zadowolony z postępów Marka w pracy. Ula to widzi i przypomina o tym zadowoleniu Markowi, ale to chyba nic nie daje. Szkoda. Gorąco pozdrawiam Teresa
OdpowiedzUsuńTeresa
UsuńMarek za wszelką cenę chce udowodnić ojcu, że jest od niego lepszy, że potrafi lepiej niż on osiągnąć spektakularne sukcesy, wspaniałe kontrakty, etc, etc. To wszystko okupione jest ogromnym napięciem emocjonalnym i zwyczajnym parciem na szkło. Nie ma znaczenia, że Krzysztof jest bardzo zadowolony z efektów, które osiąga, bo to wciąż za mało i ambicja Mareczka domaga się więcej.
Pięknie Cię pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Nie mogę rozgryźć motywacji Marka do picia. Co go do tego skłoniło? Pracę ma i to dobrą, w firmie wszystko dobrze, Ula cudowna, żadnych skoków w bok, zero ograniczania jego swobody, rodzice dumni, przyjaciel pod ręką, więc co? Co się stało, że musi pić? Serdecznie pozdrawiam Regina
OdpowiedzUsuńRegina
UsuńJuż pisałam o tym, że Marek z nieroba stał się z pracoholikiem w dodatku z parciem na szkło, bo za wszelką cenę pragnie udowodnić ojcu, że jest od niego lepszy w prowadzeniu firmy. Chodzi więc o względy ambicjonalne. Chora ambicja wyzwoliła w juniorze chęć udowodnienia ojcu, (który zazwyczaj był wobec syna krytyczny), że firma stanie się liderem na światowym rynku mody, stąd bezustanne zabiegi o intratne kontrakty i starania o co bardziej znaczących kontrahentów. Sam Marek podchodzi do tego bardzo emocjonalnie, co wyzwala w nim mnóstwo stresów, a czym najlepiej rozładować stres? Ano szklaneczką "jasia wędrowniczka" i w ten oto sposób dochodzimy do nałogu, który zawładnął Dobrzańskim.
Pozdrawiamy cieplutko i bardzo dziękujemy za komentarz. :)
Marek udaje albo naprawdę niczego nie zauważa. Szkoda, bo zarówno Ula, jak i Sebastian podają naprawdę ważne powody ich niepokoju. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńŻaden alkoholik nie przyzna się do tego, że jest alkoholikiem. Marek uważa, że nim nie jest, że panuje nad ciągotami do wódeczki i ma wszystko pod kontrolą, a tak naprawdę nie panuje już nad niczym.
Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i skomentowałaś. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)
Zastanawiam się czy Marek naprawdę chodzi na spotkania AA? Wydaje mi się, że mógł oszukać Ulę, Przecież go nie będzie sprawdzała i on o tym dobrze wie. Gdyby uczęszczał na spotkania, to chyba by nie opróżnił likieru Uli? Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga
OdpowiedzUsuńDaga
UsuńBardzo dobre pytanie! To wkrótce się okaże, bo Ula zaczyna mieć co do tego, poważne wątpliwości. Oczywiście są uzasadnione, bo Marek dostarcza jej coraz więcej dowodów na to, że jednak nie jest na terapii zbyt częstym gościem.
Bardzo dziękujemy za wpis i najserdeczniej Cię pozdrawiamy. :)
Sebastian jest bez Violetty? Ula odbije jej chłopaka? Bo Sebastian odbije Markowi Ulę. Violetcie dostanie się rykoszetem? Do następnego rozdziału. Pozdrawiam;) Ola
OdpowiedzUsuńOla
UsuńO ile pamiętam, w tej historii Violetta nie występuje, a jeśli nawet, to tylko w jakichś fragmentach. Przepraszam, bo opowiadanie napisałam bardzo dawno temu i tak jak Wy czytam je na bieżąco rozdział za rozdziałem.
Pozdrawiamy Cię najcieplej i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. :)
Coraz gorzej się dzieje i szkoda mi Uli. Dobrze, chociaż, że Marek nie jest alkoholikiem, co pod wpływem awanturuje się i traci rozum. Tyle się o tym słyszy i czyta o bitych żonach i dzieciach. Opamiętanie może dopiero przyjść, jak stanie się jakieś nieszczęście. Na drodze np. I zabranie prawka byłoby najmniejszą karą. Druga sprawa łatwo może popełnić błąd w pracy i tym samym stracić w oczach rodziców albo podjąć złą decyzję. Boję się nawet myśleć, co się działo i dzieje z Markiem po odejściu Uli. Trzeźwieć w ogóle może nie będzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam milutko.
RanczUla
UsuńTo wszystko prawda, o czym piszesz, ale ja nie chciałam zrobić z Marka damskiego boksera i awanturnika po alkoholu, raczej wręcz przeciwnie. Upojony wódą junio zachowuje się bardzo spokojnie, mało mówi, czasem mruknie, jak się kaja przed Ulą, to płacze i zazwyczaj jak już nie bardzo kontaktuje, to siedzi ze zwieszoną głową i gapi się w podłogę. To taka lepsza wersja alkoholika.
Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i skomentowałaś. Najserdeczniej Cię pozdrawiamy. :)