ROZDZIAŁ
5
Wstała
wcześnie. Jeszcze przed budzikiem. Przede wszystkim koniecznie musiała jechać
do pracy. Wprawdzie dzwoniła tam tuż po wypadku, ale ta nieobecność musiała być
poparta wnioskiem urlopowym. Nie miała bladego pojęcia jak długo potrwa rekonwalescencja
Krystiana. Nie wyobrażała sobie, że miałaby w tym czasie chodzić do pracy.
Wprawdzie on sam podkreślał, że nie jest już małym dzieckiem, ale przecież miał
dopiero osiem lat i wciąż był jej ukochanym, małym synkiem.
Stojąc
przed lustrem zrobiła delikatny makijaż i rozpuściła włosy. Nie wyglądała na
swoje trzydzieści pięć lat. Zachowała tę dziewczęcość, która przejawiała się w
nieśmiałym uśmiechu i drobnej, szczupłej sylwetce. Pomyślała o Marku. Nie
sądziła, że będzie darzył ją tak mocnym uczuciem jak kiedyś. Wtedy, gdy
wyjeżdżała z Piotrem wiedziała, że Marek ją kocha. Zrobiła mu wielką krzywdę.
Sobie również. Miał rację kiedy mówił, że gdyby byli wówczas wobec siebie
szczerzy, to dzisiaj mogliby być szczęśliwym małżeństwem. Była bezdennie głupia
i bardzo żałowała, że nie zrobiła nic, by go zatrzymać. Współczuła mu. Mimo
wszystko nie uważała, żeby on zasłużył sobie na życie z Pauliną. Doskonale
pamiętała tę włoską furię. Pamiętała, jak wiele świństw mu robiła, jak często
drwiła z niego i czyniła przy ludziach uszczypliwe uwagi. Zastanawiała się jak
on mógł to znosić przez tyle lat. Zdała sobie sprawę z beznadziejności całej
sytuacji. Nie można już wrócić do tego, co kiedyś ich łączyło. To bez
znaczenia, że i ona nie przestała nigdy go kochać. On jest zajętym człowiekiem,
a ona ostatnią osobą, która chciałaby ten związek rozbijać.
Wyszła z domu i odpaliła samochód.
Dojechawszy do firmy skierowała swoje kroki do gabinetu prezesa. Na szczęście
był wolny i nie miał żadnych petentów. Wyłuszczyła mu całą sprawę.
- To
dla mnie bardzo trudne chwile panie prezesie i jeśli może mi pan pomóc, to
proszę o trzy miesiące urlopu. Jeden miesiąc wykorzystałabym za ten rok, a dwa
miesiące bezpłatne. Proszę o tyle, bo nie wiem jak długiej rehabilitacji będzie
potrzebował mój syn. Może pan Szewczyk mógłby zastąpić mnie przez ten czas?
-
Bardzo pani współczuję pani Urszulo. Widziałem migawki z tego wypadku.
Wstrząsające. I tylko wielka szkoda, że pani dziecko musiało tyle wycierpieć.
Oczywiście w pełni akceptuję ten urlop. Będziemy czekać na pani powrót.
Podziękowała mu za wyrozumiałość i już nie
zwlekając poszła do kadr, gdzie wypisała wniosek urlopowy. Później dotarła do
szkoły. Wiedziała, że nauczyciele przez okres wakacyjny mają dyżury. Przekazała
jednemu z nich informacje o Krystianie i zadowolona, że załatwiła wszystko
ruszyła do szpitala. Tam zastała niecodzienny obrazek. Jej syn z uśmiechem od
ucha do ucha rżnął z Dobrzańskim w karty popijając przez słomkę jakiś sok. Wsunęła
się cicho na salę. Oprócz Krystiana leżał tu jakiś starszy mężczyzna i spał.
- No
ładne kwiatki – powiedziała cicho. – Uczysz moje dziecko hazardu? - Marek
odwrócił się z szerokim uśmiechem. – Matko
Boska, minęło dziesięć lat. Oboje się postarzeliśmy a na mnie wciąż działają te
uwodzicielskie dołeczki – pomyślała.
-
Nie gniewaj się Ula. Pomyślałem, że trochę go rozerwę jeśli będzie się dobrze
czuł. To tylko gra w makao, całkiem nieszkodliwa i na pewno się od niej nie
uzależni.
-
Właśnie mamuś. Pan Marek przyniósł mi pyszny sok, a na śniadanie dostałem od
niego serek.
Podeszła do łóżka i z miłością ucałowała
policzki syna.
-
Już dobrze kochanie, żartowałam. Nie gniewam się przecież. Jestem szczęśliwa,
że czujesz się lepiej. Boli cię głowa?
- W
ogóle. Nie martw się mamo.
-
Rozmawiałem wczoraj z ordynatorem i powiedział, że można dawać mu jakieś
przecierane zupy. Sok wiem jak się robi, ale o przecieranych zupach nie mam
pojęcia. Nawet nie wiem co to jest, bo ugotowałbym mu.
Roześmiała się widząc
jego strapioną minę.
- To
po prostu zupa przetarta przez sitko albo, co jest o wiele prostsze zmiksowana
i jutro taką dostanie. To taka zupa-krem. Od jutra, a właściwie już od dzisiaj
jestem na trzymiesięcznym urlopie więc będę ci gotować różne pyszności, a ty
tylko zdrowiej kochanie, żebyś mógł jak najszybciej stąd wyjść. Przyniosłam ci
kilka fajnych książek, żebyś mógł poczytać jak będzie ci się nudziło.
-
Dzięki mamuś, a jakie?
- Gąsiorowskiego.
Bardzo lubi historyczne powieści – wyjaśniła Markowi. – Od kiedy zaczął składać litery, zaczytuje
się w Jasienicy, Bunschu i Gąsiorowskim właśnie. To chyba jego ulubiony pisarz.
Marek popatrzył na chłopca z podziwem.
-
Kolejny raz zaimponowałeś mi bracie. Jestem pod wrażeniem.
Wyszli ze szpitala z obietnicą, że zajrzą
do małego jutro. Szczególnie dopytywał Marka, czy zechce znowu z nim jutro
zagrać. Idąc na parking rozmawiali jeszcze.
- A
może pojedziemy na jakiś obiad? Trochę zgłodniałem. Może do Baccaro?
- To
ta knajpa jeszcze istnieje? – zdziwiła się.
-
Istnieje i ma się całkiem dobrze. Nadal mają tam znakomitą kuchnię.
Jedli w milczeniu. Marek przyglądał się Uli
z przyjemnością. Długą drogę przeszła od firmowej Brzyduli do kobiety, która w
tej chwili siedziała naprzeciw niego. - Jest
piękna, subtelna i taka eteryczna – przemknęło mu przez myśl. - Na jej
twarzy malowało się zmęczenie wywołane ostatnimi wydarzeniami, ale wciąż
widział w jej oczach ten blask, który tak go uwodził wcześniej. Za jej uśmiech
dałby się posiekać. Żadna kobieta nie miała piękniejszego. Wykwitał na jej
twarzy zupełnie spontanicznie najpierw nieśmiały a po chwili szeroki i szczery.
Czy można było jej nie kochać?
-
Wiesz, w sobotę jest pogrzeb Piotra. Będę musiała pójść. On tam w Gdańsku nie
miał żadnej rodziny i postanowiłam, że spocznie tutaj. Przynajmniej Krystian
będzie miał blisko. Pozostaje jeszcze likwidacja jego mieszkania. Powinnam
zgłosić się na policję, żeby wydali mi jego rzeczy.
Splótł ze sobą ich palce.
- O
nic się nie martw. Ja będę zaglądał do Krystiana. Będę towarzyszył ci też na
pogrzebie. Długo miałem żal do Piotra, że mi cię zabrał. Teraz ten żal nie ma
sensu. Najchętniej pojechałbym z tobą do Gdańska, ale to chyba nie najlepszy
pomysł.
- No
chyba nie… Ja postaram się zabawić tam nie dłużej niż dwa dni. Mieszkanie jest
po jego rodzicach, którzy od dawna nie żyją i nie jest własnościowe, więc
odpadnie mi sprawa sprzedaży. To stara kamienica, która ma swojego właściciela.
Zwrócę mu klucze. Wcześniej zamówię ekipę, żeby wyniosła meble, a ubrania oddam
biednym. A tak w ogóle, to naprawdę jestem ci wdzięczna za to, co robisz dla
Krystiana i dla mnie.
To była
przygnębiająca uroczystość. Na pogrzeb Piotra przyjechali jego koledzy z
Gdańska, a także stawili się ci, z którymi pracował tutaj w Warszawie. Nie
spodziewała się tak licznej grupy żałobników. Nie szykowała żadnej stypy. Nie
uważała, że jest do czegoś zobowiązana. Owszem załatwiła wszystkie sprawy
związane z pochówkiem, bo miała świadomość, że w przeciwnym wypadku pochowa go
miasto jak bezdomnego. Podobnie było z mieszkaniem. Zamierzała zabrać z niego
wyłącznie jakieś pamiątki, które w przyszłości odziedziczyłby Krystian. Takie,
które miały jakąś wartość sentymentalną.
Po pogrzebie i nie kończących się
kondolencjach pojechali do szpitala. Opowiedziała synowi, że jego ojciec
spoczywa już w grobie i jak tylko będzie zdrowy pojadą, żeby zapalić mu
światełko.
- W
poniedziałek kochanie jadę do Gdańska na jakieś dwa dni. Muszę zlikwidować
mieszkanie taty. Pan Marek będzie do ciebie przyjeżdżał więc nie będziesz się
nudził.
Postanowiła jechać samochodem. Zawsze to
wygodniej upchać jakieś rzeczy, a nie nieść je w rękach na dworzec. Wieczorem
przed wyjazdem gościła jeszcze Marka.
-
Będę dzwonić.
- I
będziesz uważać na drodze. Nie szarżuj, bo nigdzie nie musisz się spieszyć. Tu
wszystko pod kontrolą więc jedź i wracaj szczęśliwie. Będę czekał – pochylił
się i z czułością pocałował jej usta. Poczuła się zażenowana.
-
Nie powinniśmy tego robić Marek. Wiesz, że już nie wróci to co było i teraz
możemy być jedynie przyjaciółmi.
Zwiesił ze smutkiem głowę.
-
Nawet nie wiesz, o co mnie prosisz Ula. Czy mam się wyrzec tej miłości w imię
dalszego życia z kobietą, do której nie czuję nic? To zbyt ciężka kara dla
mnie. Zbyt ciężka. Czy naprawdę zasłużyłem sobie na to wszystko?
Nie wiedziała co ma mu odpowiedzieć.
-
Dzień dobry Helenko.
-
Paulinka! Witaj! Jak miło cię widzieć. Dawno u nas nie byliście. A Marek gdzie?
- No
właśnie w tej sprawie przychodzę. Muszę się wygadać, bo już naprawdę nie wiem,
co mam robić. A gdzie Krzysztof? Dobrze się czuje?
-
Jest w gabinecie, coś tam czyta.
-
Może to i lepiej…
Usiadła na kanapie czekając aż Helena poda
kawę. Po chwili weszła niosąc na tacy dwie parujące filiżanki i talerzyk z
herbatnikami.
- To
co tym razem cię niepokoi?
Paulina wzięła głęboki oddech i zaczęła
opowiadać.
-
Pamiętasz dawną asystentkę Marka, a potem panią prezes F&D Urszulę Cieplak?
– Dobrzańska kiwnęła głową.
-
Trudno nie pamiętać. Uratowała naszą firmę. – Paulina żachnęła się.
- A
przy okazji uwiodła Marka. Wyobraź sobie, że dwa tygodnie temu był wypadek na
moście Poniatowskiego. Zderzyły się dwa samochody. Kierowcy zginęli. Uratowano
tylko dziecko, ośmioletniego chłopca. Okazało się, że tego dnia zupełnie ponoć
przypadkowo Marek spotkał się z Brzydulą. Mało tego, to dziecko, to jej syn.
Miał ponoć ciężkie obrażenia głowy i nie wiadomo było, czy z tego wyjdzie.
Jeden z kierowców, którzy zginęli był jej byłym mężem. Marek przesiedział wtedy
w szpitalu wiele godzin. Dopiero po powrocie powiedział mi, że ta jego znajoma,
to właśnie Cieplak. W ogóle się z tym nie krył. Od tego czasu regularnie jeździ
do szpitala i odwiedza małego a przy okazji widuje się z jego matką. Robi to
ostentacyjnie jakby chciał mi zrobić na złość. Po dziesięciu latach małżeństwa
okazuje się, że ma mnie za nic. Bagatelizuje fakt, że jestem jego żoną.
Lekceważy mnie. Już naprawdę nie wiem jak mam do niego dotrzeć. Może ty byś
spróbowała, bo ewidentnie to małżeństwo zaczyna się sypać.
Helena była wstrząśnięta tymi rewelacjami.
Tyle trudu włożyła w przekonanie go, że ślub z Pauliną będzie naprawdę czymś
dobrym i pozytywnym, a teraz ma znowu zaczynać od początku?
-
Przede wszystkim uspokój się, bo nic jeszcze nie jest przesądzone. Obiecuję, że
porozmawiam z nim i zobaczę jak się sprawy mają. Może to wcale tak nie wygląda
jak to przedstawiasz.
- No
oczywiście, że nie wygląda. On sam utrzymuje, że robi to z wdzięczności za to,
że uratowała firmę i ja powinnam być jej wdzięczna, że prowadzę życie na
wysokim poziomie. – Helena uśmiechnęła się półgębkiem.
- No
wiesz… Poniekąd ma rację. Gdyby nie jej genialny plan naprawczy my już dawno
poszlibyśmy z torbami. Mamy za co być jej wdzięczni.
- I
co? Z tej wdzięczności mam jej oddać męża? Po moim trupie.
-
Nie nakręcaj się i poczekaj spokojnie na wynik mojej z nim rozmowy. Dopiero po
niej będziesz się albo cieszyć, albo wściekać.
Był
trochę niespokojny. Dzisiaj zadzwoniła jego matka prosząc go o przyjazd i
chwilę rozmowy. – Czyżby Paulina znowu
zaczęła używać swoich starych sztuczek? Nie…, nie tym razem. - Już nie
pozwoli się tłamsić. Jest dorosły, nie potrzebuje matczynych rad. One już dość
zamieszania poczyniły w jego życiu. Z każdym dniem dojrzewał coraz bardziej do
decyzji rozstania się z Pauliną. Już drażniła go nawet sama jej obecność pod
wspólnym dachem. Definitywnie musi zakończyć to małżeństwo. Definitywnie.
Wszedł do domu i przywitał się z matką. Po
chwili dołączył również i ojciec. Matka nie owijała w bawełnę i od razu
przeszła do konkretów.
-
Była tu wczoraj Paulinka…
- No
tak… - przerwał jej. – Wróciła do dawnych metod i znowu przyjeżdża, żeby
pożalić się na mnie? Od razu cię uprzedzę, że już dawno się na to uodporniłem
Jakbyś zapomniała, to całkiem niedawno skończyłem trzydzieści osiem lat i jestem już dużym chłopcem. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wiele złego
wyrządziłaś mi w życiu. Ojciec stał po mojej stronie, ale nie miał odwagi, żeby
ci się przeciwstawić. Pchałaś mnie do tego ślubu jak taran, chociaż dobrze
wiedziałaś, że rozbitego dzbana nie da się już posklejać. Do dziś nie mogę sobie
wybaczyć, że byłem taki głupi, że tak dałem się wam omotać, że uległem tym
wszystkim perswazjom i pozwoliłem się zaciągnąć do ołtarza jak baran na rzeź.
Już nigdy więcej nie będziesz mi mówiła, co mam robić i jak postępować. Już
nigdy do tego nie dopuszczę. Brałem ślub z kobietą, do której nie czułem nigdy
nic. Zawsze kochałem, kocham i będę kochał Ulę, czy wam się to podoba, czy nie.
Jestem już całkiem blisko decyzji o rozwodzie i wkrótce złożę pozew. Nie jestem
w stanie żyć dłużej z tą kobietą.
-
Ona cię kocha Marek… - Roześmiał się głośno trzymając się ostentacyjnie za
brzuch.
-
Nie bądź śmieszna mamo. I tylko dlatego mam z nią być, że ona mnie kocha? Myślałem,
że do udanego związku potrzeba miłości obu stron. Paulina nikogo nie kocha, a
już z całą pewnością nie mnie. Jest dwulicowa i narcystyczna. Widziałem często
jak bardzo stara się hamować gniew, jak ciężko pracuje nad sobą, żeby nie
wybuchnąć. Uczyłaś ją tego, prawda? Panowania nad sobą. Ostatnio już nie panuje
i coraz częściej robi mi awantury, a wiesz o co? O to, że jestem w stosunku do
niej przeraźliwie szczery. Nie oszukuję i mówię wprost jak jest. Do tej pory
uważała mnie za swoją własność. Już czas, żeby przejrzała na oczy – podniósł
się z fotela. – To wszystko co miałem wam do powiedzenia. Mam zamiar na stałe
związać się z Ulą. Już dawno powinienem był to zrobić i czy wam się to podoba
czy nie, ona zostanie moją żoną.
Moim zdaniem Marek nie powinien tak mówić o Paulinie ,tak naprawdę jest sam sobie winny.Ula go kochała od początku,a on najpierw wzgardził jej miłością,wykorzystywał i oszukiwał ją,a obudził się jak było już za późno.Z Pauliną też ożenił się by rodzice nalegali.Tak nie postępuje dorosły uczciwy człowiek,a teraz wszystko zwala na Paulinę.Paulina też oczywiście ma swoje za uszami,jednak to Marek ją zdradzał będąc z nią w związku.Jak widział że nie ma między nimi miłości mógł to już dawno zakończyć,lecz on woli o wszystko obwiniać Paulinę. miki
OdpowiedzUsuńMiki
UsuńTo wszystko prawda, co piszesz, ale tego Marka sprzed dekady już nie ma. On jest zupełnie innym facetem, który teraz właśnie żałuje, że był w przeszłości taki nieodpowiedzialny, taki mało decyzyjny i miał słaby, chwiejny charakter. Żałuje swoich wyborów i to bardzo. Równocześnie jednak upatruje dla siebie szansę na lepsze życie u boku kobiety, której nigdy z serca nie wyrzucił. Trudno potępiać kogoś, kto z całych sił pragnie być szczęśliwy.
Bardzo dziękuję Ci za wizytę na blogu i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Jak miło dostać powiadomienie o nowy rozdziale na maila! :) Chociaż przyznam się, że od rana tu zaglądałam :)
OdpowiedzUsuńRozdział cudny :) Uwielbiam czytać opowiadania z postaciami, które są nad dobrze znane z filmów czy seriali. Jestem ciekawa dalszych części i szkoda, że do niedzieli pozostało tak dużo czasu... ;( Czekam na kolejną część. Madzian.
Madzian
UsuńKomentarz, w którym czytelnik wraża swoje zadowolenie z treści rozdziału zawsze napawa autora radością. Do niedzieli nie tak daleko i rozdział na pewno będzie dodany rano. W środę nie mam takiej możliwości, bo siedzę w robocie i to dlatego cześć ukazuje się po południu.
Wielkie podziękowania za miłe słowa. Pozdrawiam Cię cieplutko. :)
W niedzielę to ostatnio sobie czekam do północy i czytam od razu :)
UsuńMadzian
UsuńJak już, to ja dodaję w sobotę minutę po północy. W niedzielę to tylko ewentualnie odpowiadam na komentarze jeśli się pojawią.
Uściski. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńpomimo upływu tylu lat Paula nie potrafiła znaleźć sposobu dogadania się z mężem, tylko musi angażować w to mamę!? Coś okropnego i bardzo żenującego! Nie pomyśli, że seniorzy Dobrzańscy są już w takim wieku, w którym nie są im potrzebne żadne niepotrzebne zmartwienia!? Samolubna baba! Do emerytury będzie ganiała z problemami do teściowej!? Kto w końcu żyje z Markiem, ona czy mama? Przecież będąc w związku tyle lat zna się siebie nawzajem bardzo dobrze i powinno się doskonale wiedzieć jak udobruchać czy też przekonać do swoich racji drugą stronę, tak czy nie? A Helenka też nic się nie zmieniła i wpycha się ze swoimi radami bez zastanowienia czy te jej rady przyniosą więcej złego niż dobrego! Niby doświadczona kobieta, po której można by się spodziewać więcej rozsądku a nie potrafi poradzić Pauli aby sama rozwiązała sprawy małżeńskie z mężem! Wcale nie dziwię się Markowi, że w końcu nie wytrzymał i powiedział mamie co o jej postępowaniu myśli. Lepiej późno niż wcale! Miło się robi na sercu jak się czyta, że Krystian tak dobrze dogaduje się z Markiem:) I do tego dobrze się czuje, wspaniale:) Marek już postanowił, że składa pozew o rozwód i chce związać się z Ulą, ale znając Ulę nie będzie miał z nią tak łatwo, czy się mylę? Wydaje mi się też, że Paula i Helenka nie powiedziały jeszcze ostatniego zdania? Oj ciężka przeprawa przed Markiem, który nie przepada za awanturami. Ula ma niebywałe szczęście do wyrozumiałego szefa, trzy miesiące urlopu bez żadnych jakiś dziwnych tekstów np. że jest mu przykro, ale niech się zastanowi, bo przecież praca nie będzie na nią czekała bez końca itp.! Teraz będzie miała dużo czasu dla syna i może przy okazji dla Marka? Zapewne coś tam z tych moich pytań wyjaśni kolejny rozdział, już nie mogę się doczekać:) Bardzo ciekawie prowadzisz to opowiadanie. Serdecznie pozdrawiam i życzę samych przyjemnych, ciepłych i bezdeszczowych dni:)
p.s. szalenie się cieszę ze stuknięcia pierwszych 10 tys. wyświetleń i ogromnie gratuluję!!!
Gaja
Gaju
UsuńCzasem tak bywa, że niektórzy ludzie po prostu nie dorastają i zatrzymują się na etapie dwudziestolatka. Tak jest w przypadku Pauliny. Ona konsultuje wszystko z teściową, bo tylko w niej jednej ma poparcie. Krzysztof raczej nie przepada za swoją synową i się nie wtrąca, co Marek ma mu czasem za złe.
Paulina sprawia wrażenie ubezwłasnowolnionej przez Helenę zwłaszcza jeśli chodzi o pożycie z Markiem. Od początku obie knuły, układały plany i krok po kroku je realizowały, byle by tylko Marek stanął przed ołtarzem. I mimo, że był świadomy tej nieczystej gry z ich strony, to jednak uległ, bo nie widział już szansy na szczęśliwe życie z Ulą. Teraz Paulina kolejny raz próbuje go osaczyć i kolejny raz szuka sprzymierzeńca w Helenie. Marek nie jest już tym dawnym naiwnym Markiem, a ponieważ bardzo mu na Uli zależy, zrobi wszystko, żeby z nią być.
Ma świetne podejście do Krystiana i z każdym dniem ta ich zażyłość jest mocniejsza.
Oczywiście, że Paulina nie powiedziała ostatniego zdania. Ona nie odpuści tak łatwo. Helena też będzie miała swoje pięć minut. Ula na pewno nie ulegnie Markowi, kiedy on jest żonaty. Ma dziewczyna swoje zasady.
Bardzo Ci dziękuję za kolejny, imponujący komentarz. Nadal uważam, że powinnaś zacząć pisać.
Pozdrawiam serdecznie. Buziaki. :)
Zauważyłam te 10000 tysięcy. Stuknęło całkiem niedawno a ja wciąż nie mogę wyjść ze zdumienia, bo przecież blog zaczął funkcjonować 6 października.
UsuńMałgosiu,
Usuńjak to dobrze, że jesteś dumna, bo już zaczynałam się zastanawiać czy ilość wejść jest w stanie Cię ucieszyć:) Jakoś takie miałam wrażenie, że przez swoją decyzję definitywnie się z nami żegnasz i dlatego mniej rzeczy potrafi wzbudzić Twoją radość. Odnosiłam też wrażenie, że chcesz jak najszybciej wywiązać się ze składanych deklaracji i uwolnić się od wszystkiego. Ogromnie się cieszę, że moje przypuszczenia były błędne:) Chyba po raz pierwszy jestem zadowolona z tego, że marny ze mnie detektyw a tym bardziej psycholog, ha, ha, ha:) Wydaje mi się, że nowy blog ponownie wzbudził w Tobie radość i odrobinę adrenaliny:) Zdaję sobie sprawę, że najbardziej zmotywowały by Cię dodatkowe komentarze, ale nic na siłę. Wydaje mi się, że istotne jest to, że opowiadania są czytane przez ogromne grono czytelników:) Mówiłam już, że najważniejsze jest w tym wszystkim Twoje samopoczucie i że przyjmę do wiadomości Twoją decyzję, ale przyznam się, że ciężko mi się było z nią pogodzić. Wiem, wychodzi ze mnie egoistka, ale co mi tam, mam nadzieję, że mi wybaczysz:) Masz niewątpliwy dar zjednywania sobie czytelników, każde opowiadanie potwierdza, że bardzo lubisz pisać więc mam nadzieję, że jak uporasz się z problemami zdrowotnymi, to zrobisz nam niespodziankę:) Ja na pewno będę czekała i trenował swoją cierpliwość, a z tym nie jest tak łatwo:) A teraz świętuj, bo masz fantastyczny powód!!! Oby tak dalej! Uściski:),
Gaja
Gaju
UsuńZ Twoją intuicją wszystko w porządku. Faktycznie miałam taką fazę, że chciałam zakończyć działalność jak najszybciej i pośpieszałam z dodawaniem rozdziałów, ale sama stwierdziłam, że to bez sensu. Trzeba jednak pozwolić czytelnikowi oswoić się z tekstem i jeśli chce skomentować, to dać mu na to czas.
Każde wejście na blog bardzo mnie cieszy. Najgorszy byłby zastój, bo oznaczało by to, że jednak nie ma sensu dalej tego ciągnąć. Na dzień dzisiejszy opowiadanie "Narodzona na nowo" jest ostatnim jakie napisałam i tak naprawdę nawet nie pomyślałam, by zaczynać coś nowego, bo zupełnie nie mam czasu. Może jeszcze kiedyś, gdy wzrośnie mi trochę forma pokuszę się o coś nowego. Może Ty podsuniesz znowu kilka wspaniałych pomysłów? Z całą pewnością mogę powiedzieć, że do końca roku nic więcej się nie ukaże, a co będzie potem, trudno mi prorokować. Może coś, a może już nic... Jeśli coś, to na pewno dam znać, jeśli nic, to same się zorientujecie.
Witaj Małgosiu,
Usuńod rana wszyscy trąbią o imieninach Małgorzaty. Co prawda nie wiem kiedy Ty obchodzisz imieniny (zapewne nie teraz, bo trzeba przyznać, że niezły masz wybór w datach), ale dobrych życzeń nigdy nie za wiele, prawda? W związku z tym, z okazji imienin Małgorzaty życzę Ci:
Radości w każdej sekundzie,
Uśmiechu w każdej minucie,
Pogody w każdej godzinie,
Powodzenia każdego dnia,
Szczęścia przez całe życie!
Miłego dnia:)
Gaja
Gaju
UsuńDziękuję w imieniu Małgorzat, ale to niestety nie moje. Ja mam w czerwcu, ale tutaj na Śląsku ważniejsze są urodziny.
Pozdrawiam. :)
W końcu Marek pokazał kto tu nosi spodnie, dawno powinien przeciwstawić się duetowi Helena- Paulina, teraz droga stoi otworem, Ula jest przecież wolna, kocha go, właściwie można powiedzieć, że wszystko w jego rękach, ale jest chyba tak zdesperowany, że nie odpuści.Paulina dalej lata na skargę do teściowej, prawie czterdziestoletnia baba, a zachowuje się jak dziecko w przedszkolu. Nie rozumiem takich rodziców, jak można tak ingerować w życie dziecka. Sama mam dorosłe dzieci i uważam , że przychodzi czas aby definitywnie pępowinę przeciąć, można dzieciom doradzać, wyrażać swoją opinię, ale do ch....y nie układać im życia, przecież szczęściem matki jest szczęśliwe i spełnione dziecko. Mam wrażenie, że Helenie bardziej zależy na szczęściu synowej niż swojego jedynego dziecka.pozdrawiam B.
OdpowiedzUsuńPS.Małgosia czy ty widzisz ile masz wejść?
B..
UsuńTaaak. I jestem z tego dumna. Oby tak dalej. Już pisałam wyżej Gai, że nie wierzę własnym oczom. Na tamtym blogu miałam góra 100 wejść dziennie, a tu po prostu kosmos.
Też nie wyobrażam sobie, że np. osiemdziesięcioletnia mamusia mówi swojemu sześćdziesięcioletniemu dziecku, czym ma się kierować w życiu, a raczej u jego schyłku. Hahaha. To był taki skrajny przykład, ale faktycznie Paulina dobiega czterdziestki i powinna wreszcie użyć tej jednej, szarej komórki, jaką posiada. Helena od samego początku sprawia wrażenie, że jej przysposobiona córka więcej dla niej znaczy niż rodzony syn. Tak było też w serialu mimo, że zawsze zapewniała, że to Marek jest dla niej najważniejszy.
W tym względzie sytuacja się rozwija a Paulinka zacznie być wyjątkowo kreatywna.
Dziękuję kochana za wpis. Pozdrawiam i przesyłam uściski. :)
Paulina mimo upływu lat chyba nic się nie zmieniła. Nadal gdy ma problem z Markiem biegnie do teściów. Nie rozumie ,że oni w tym wieku potrzebują spokoju i cieszyć się życiem na emeryturze? To niedorzeczne. Problemy w swoim małżeństwie powinna rozwiązywać sama. Ula stanowi dla niej zagrożenie ale przecież wiedziała ,że on ją kochał. Za wszelką cenę chce aby został przy niej. Pytanie tylko po co? Przecież go nie kocha i nie wiadomo czy kiedykolwiek miała cieplejsze uczucia. Dobrzański swoim niezdecydowaniem ,tchórzostwem i brakiem perswazji stracił szansę na szczęście. Ale teraz pojawiła się szansa ,że je odzyska. Paulina myślę,że tak łatwo nie zgodzi się na rozwód. To dziwne ,że nie wie jak dotrzeć. Porozmawiać z mężem będąc z nim tyle lat. Chyba ,że aż tak skupiła się na sobie ,że jego nie zauważała . I dobrze ,że nie jest matką ona nie nadawałaby się. Ale wtedy może i szybciej by się rozstali. I też z wszystkim leciałaby do teściów? Jednak nie sądzę aby teraz Marek odpuścił. Już dość się męczył przez te 10 lat. Nie był szczęśliwy. Krystian szybko polubił Marka. Widocznie ma on podejście do dzieci. Ula nadal go kocha i widząc go tak często jest jej z pewnością jeszcze trudniej. Przyjaźń jest trudna gdy uczucie jest tak silne. Marek wreszcie wie czego chce i z kim chce być. Żałuje decyzji podjętej w przeszłości. Ale człowiek popełnia błędy . Dla Uli i Marka nie jest jeszcze za późno . Ona już dość wylała łez. Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJustyna
UsuńTacy ludzie jak Paulina raczej się nie zmieniają, bo bardzo wierzą we własną doskonałość i mocno się oburzają, gdy ktoś dostrzeże i wytknie im wady. Ona, jak już pisałam wcześniej, nieco wyciszyła tylko swoją ciemną stronę i to nie sama, ale za pomocą Heleny. To ona zna Marka najlepiej i to ona doskonale wiedziała jakich argumentów użyć, żeby skłonić syna do ożenku. Szkoliła też Paulinę jak ma postępować z mężem. Sugerowała, że lepiej dziesięć razy ugryźć się w język niż powiedzieć coś, co podniesie Markowi ciśnienie.
On był bezwolny, ale teraz już nie jest i doskonale widzi, co się dzieje. Dąży do szczęścia za wszelką cenę i to przyniesie pozytywny skutek.
Bardzo Ci jestem wdzięczna za komentarz.
Pozdrawiam serdecznie. :)
Marek w końcu nie jest pobożnym barankiem który zgadza się na wszystko. Brawo tylko szkoda ze tak późno...
OdpowiedzUsuńRozumiem Ule. Ma prawo tak myśleć. Marek jest zajęty a ona nie chce byc powodem rozwodu. To nie byłoby "ulowe" :D
Pozdrawiam serdecznie Andziok
Andziok
UsuńOn też żałuje, że tak późno otworzyły mu się oczy. Przynajmniej wie, że teraz istnieje cień szansy, by wreszcie być szczęśliwym człowiekiem. On Ulę doskonale zna i ma świadomość, że dopóki jest mężem Pauliny na nic nie może liczyć, bo Ula stawia sprawę jasno. Nie narzuca mu się i nie zachęca do intymnych gestów. Jest daleka od tego, żeby namawiać go na rozwód z Pauliną. Mimo wszystko nie chce rozbijać tego małżeństwa.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz i pozdrawiam najpiękniej. Widzę, że pojawił się u Ciebie nowy wpis i na pewno dzisiaj przeczytam i zostawię swój.
Rozmowa z Heleną całkiem łagodnie przebiegła, a przynajmniej dla mnie. Chyba, że to nie koniec i wraz z Pauliną wymyśli coś w stylu choroby Pauliny, której nie będzie można zostawić. Albo pójdą z tą rzekomą chorobą do Uli, bo wiedzą, że jest dobra i nigdy nie zgodzi się na porzucenie chorej żony. To takie moje domysły. A co do Uli i Marka to wydaje mi się, że Krzysztof będzie im wkrótce sprzyjał i przekona Ulę do bycia z Markiem albo zdemaskuje intrygę zony i synowej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńTa rozmowa tylko dlatego przebiegła łagodnie, bo Helena jest osobą bardzo opanowaną i nie dającą się ponosić emocjom w przeciwieństwie do Pauliny. Jej stoicki spokój udziela się i Febo, która w takich momentach usiłuje zapanować nad własnym słowotokiem. Sytuacja bez wątpienia jest poważna i zagrażająca jej małżeństwu. Helena rozumie, że żołądkowanie się nic tu nie da i trzeba kalkulować na chłodno. Na pewno nie wymyślą żadnej choroby, a Krzysztof od dawna stoi po stronie syna. Nie przepada za swoją synową, ale nie mówi o tym głośno, by nie prowokować sprzeczek z żoną. Jeszcze trochę cierpliwości i doczytasz, co wymyśliłam.
Dziękuję za to, że przeczytałaś i zostawiłaś ślad.
Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
W końcu Marek wziął się do roboty. Trochę długo zajęło mu dojrzenie do tej decyzji. Gdyby Paulina naprawdę go kochała, rozumiałabym ją. Nie ma nic dziwnego w tym, że nie podobają się jej spotkania z byłą kochanką. Żadna kobieta by tego nie wytrzymała. Ale, że Paulina go nie kocha, to nie ma mojej akceptacji :) Marek nie może mieć pretensji do matki. gdyby miał twardy charakter (wolę już nie nawiązywać do jego genitaliów :D ), nigdy nie zgodziłby się na ten ślub. Ula też nie jest bez winy, gdyby nie uniosła się dumą to wszystko nie potoczyłoby się tak. W moim mniemaniu oboje są temu winni, ale jednak Marek bardziej zawinił. Gdyby nie intryga ona by przed nim nie uciekała. Trudno, że pomimo tego upokorzenia jakiego od niego zaznała, jeszcze za nim ganiała i błagałaby, żeby nie wyjeżdżał z byłą narzeczoną (co było sprzecznym sygnałem). Wiem, że znów po nim jadę, ale nie lubię takich niezdecydowanych i niewyrazistych ludzi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, UiM
UiM
UsuńMogę Ci przyrzec, że teraz on jest bardzo zdecydowany, bardzo zdeterminowany i ma twarde cojones. Oboje żałują, że 10 lat wcześniej nie potrafili dojść do porozumienia, bo zapewne wiedliby teraz szczęśliwe życie. Czasu cofnąć się nie da, ale można próbować uratować coś jeszcze, bo jest szansa, a Marek na pewno ją wykorzysta.
Bardzo dziękuję za komentarz. Przesyłam pozdrowienia i uściski. :)
OOOO :) Takiego Marka bardzo lubie :) zdecydowany, wie czego chce, walczy o swoje :) W koncu umie sie postawic :) Mam nadzieje,ze sobie wszystko ulozy z Ula i Krystianem :) Pozdrawiam Małgosiu :) Magda M.
OdpowiedzUsuńMagda M
UsuńFajnie, że zajrzałaś i bardzo się cieszę, że mój Marek Ci się podoba. On bardzo pragnie ułożyć sobie życie na nowo i będzie niezwykle konsekwentny w tym względzie.
Pozdrawiam Cię cieplutko i dziękuję za komentarz. :)