ROZDZIAŁ
6
Był
wściekły na tę głupią kobietę, którą wciąż jeszcze nazywał żoną. To
przechodziło wszelkie granice jego pojmowania, bo ona zachowywała się jak
dziecko w piaskownicy lecące ze skargą do mamy, bo ktoś zabrał mu łopatkę. Po
powrocie do domu miał zamiar z nią porozmawiać. Niestety nie zastał jej. Kiedy
kładł się spać nie było jej jeszcze. Nie zmartwił się. Niech robi sobie co
tylko chce. On ma to już gdzieś. Teraz liczy się tylko Ula i mały Krystian.
Jutro pojedzie do prawnika i poprosi o zredagowanie pozwu. Czas odciąć tę
zgniłą pępowinę.
Zaparkowała
przed gdańską, starą kamienicą i z ulgą odpięła pas. Męcząca była ta droga, ale
nie chciała tracić czasu. Wyjechała z Warszawy w środku nocy, bo o dziewiątej
miała umówioną ekipę do wyniesienia mebli. Miała zaledwie godzinę, żeby z nich
wszystko powykładać. Zabrała się z marszu do pracy. Wszystkie ubrania Piotra
odłożyła na jedną kupkę. Miały pójść dla biednych. Zaczęła przetrząsać szuflady
komód. Pozbierała albumy, w których było mnóstwo zdjęć ze wspólnych wypraw z
Krystianem. To były cenne pamiątki. Zabrała też oryginalny i bardzo stary
kominkowy zegar i kilka olejnych obrazów. W jednej z szuflad natknęła się na
dużą, szarą kopertę. Była bardzo gruba i zaintrygowała ją szczególnie, że na
wierzchu widniał napis „Dla Krystiana”. Otworzyła ją delikatnie i zajrzała do
środka. Oniemiała. Wnętrze zawierało porządnie ułożone i spięte banderolami
pliki stuzłotówek. Przeliczyła. Było równo sto tysięcy. Dokopała się też do
kartki, na której przeczytała, że pieniądze przeznaczone są na studia dla
Krystiana. Nie sądziła, że będzie Piotra stać na taki gest. Jednak bardzo
kochał syna i myślał o jego przyszłości. Wzruszyła się. Nie rozumiała tylko,
dlaczego trzymał pieniądze w domu a nie na jakiejś lokacie bankowej, ale tego
pewnie się już nigdy nie dowie. Pieczołowicie wsadziła kopertę do torebki z
postanowieniem, że zatrzyma się przy pierwszym lepszym banku, otworzy synowi rachunek
i wpłaci na niego pieniądze z zastrzeżeniem, że Krystian będzie mógł je
wypłacać po ukończeniu osiemnastego roku życia. Do tego czasu sama będzie
zasilać konto, żeby pomnożyć tę sumę. I tak musiała jeszcze sprawdzić konto Piotra
i wypłacić to, co ewentualnie na nim było, bo w dokumentach, które przekazała
jej policja była też karta kredytowa wraz z dopiętym do niej numerem PIN.
Pomyślała, że to lekkomyślne ze strony Piotra, ale z drugiej strony on nigdy
nie miał pamięci do liczb i pewnie stąd ta kartka. Kiedyś jak byli jeszcze
małżeństwem mieli wspólne konto, z którego bez przeszkód mogła pobierać
pieniądze. Ciekawe, czy po ich rozwodzie Piotr założył sobie nowe? Musiała to
sprawdzić. Sięgnęła po plastikową teczkę, w której Piotr przechowywał dokumenty
bankowe i uważnie przejrzała jej zawartość. Nigdzie nie natknęła się na nową
umowę. To świadczyło, że jednak nic nie zmieniał, a ona wciąż ma dostęp do tego
rachunku. Pewnie nawet nie przyszło mu to do głowy, a jeśli nawet, to nie
chciało mu się tracić czasu na pójście do banku. Postanowiła, że jutro z samego
rana podjedzie, spróbuje przelać pieniądze na własne konto i zamknąć to.
Kilka
minut po dziewiątej zjawili się ludzie z firmy, którą wynajęła. Byli bardzo
sprawni. Załadowali wszystkie meble na samochód. Pozwoliła im wziąć także
telewizor i DVD. Te rzeczy nie były jej potrzebne, bo miała podobny sprzęt w
domu. Laptop zatrzymała dla Krystiana. Na pewno się ucieszy. Do późnego
popołudnia wysprzątała całe mieszkanie i umyła podłogi. Zamknęła drzwi na klucz
i zeszła na parter, gdzie mieszkał właściciel kamienicy. Złożył jej kondolencje
i wyraził ubolewanie z powodu śmierci doktora. Zadeklarował się też, że
zawiezie ubrania po Piotrze do przytułku. Była mu za to wdzięczna. Pożegnała
się i ruszyła do najbliższego bankomatu. Kolejny raz doznała szoku. Nie
sądziła, że jej były mąż był taki oszczędny. To znaczy wiedziała, że nie lubił
wydawać pieniędzy na rzeczy zbędne, ale żeby do tego stopnia? A może wynikało
to z faktu, że ciągle brał dyżury i nie miał czasu, by wydać te pieniądze na
własne przyjemności? Było tego siedemdziesiąt osiem tysięcy.
Miała
dość na dzisiaj. Była zmęczona i fizycznie i psychicznie. Dojechała do Qubus
Hotel Gdańsk, gdzie wcześniej zarezerwowała sobie pokój. Ciepły prysznic
podziałał relaksująco. Ubrana w szlafrok usiadła na łóżku i wysłała jeszcze do
Marka krótkiego sms-a. Nie chciała dzwonić i prowokować telefonem Pauliny. Nie
chciała, żeby miał kłopoty. Ułożyła się na łóżku i zasnęła kamiennym snem.
Nazajutrz
ruszyła do banku. Z duszą na ramieniu podawała kasjerce swój dowód mówiąc, że
chce zlikwidować to konto a pieniądze przelać na indywidualne. Kasjerka
sprawdzała rachunek, a ona umierała ze strachu. Wszystko jednak wydawało się
być w porządku. Kobieta uśmiechnęła się do niej z sympatią.
- Dużo tego. Dlaczego chce pani zamknąć
rachunek? Nie jest pani zadowolona z naszych usług?
- Nie, nie, – zaprzeczyła – to nie dlatego.
Mój mąż zmarł, a ja oprócz tego wspólnego mam indywidualne konto w banku, w
którym pracuję. Tak będzie dla mnie wygodniej. Tu mam akt zgonu. Może będzie
potrzebny…
Kasjerka
bez przeszkód przelała pieniądze i zamknęła konto. Ula podziękowała i jak
najszybciej wyszła z banku. To było stresujące doświadczenie. Wróciła do hotelu
i spakowała swoje rzeczy. Nie miała tu już nic więcej do roboty. Mogła wracać.
Wieczorem
przyjechał Marek i zdał jej relację z postępów Krystiana. Powiedział, że jutro
będą go ściągać z łóżka. O planach rozwodowych na razie nie mówił nic. Nie
chciał zapeszać.
Przyjechała
do szpitala trochę wcześniej. Dzisiaj był ważny dzień. Dzisiaj po raz pierwszy
mieli pionować Krystiana i ustalić, czy w ogóle będzie się mógł utrzymać na
nogach, które w dalszym ciągu były słabe.
- Czas zacząć go rehabilitować – mówił doktor
Wilk. – Im dłużej leży tym gorzej dla mięśni, bo są coraz słabsze. - Podsunięto
pod łóżko balkonik. Lekarz podał chłopcu rękę i pociągnął lekko zmuszając go,
żeby usiadł. - Pomalutku Krystian. Jak zawróci ci się w głowie to powiedz.
Posiedział
chwileczkę i złapał rękami balkonik. Powoli zsunął się z łóżka. Chwiał się i z
trudem utrzymywał równowagę.
- Chyba mam trochę za słabe nogi. Jakby
zdrętwiałe.
- Spróbuj zrobić krok naprzód.
- Dam radę, ale bez podpórki nie. Muszę się
trzymać.
- To zrozumiałe chłopcze. To dopiero pierwszy
dzień. Zobaczysz, że z każdym następnym będzie coraz lepiej – pocieszał lekarz.
– Na dzisiaj wystarczy. Jutro spróbujesz dojść do drzwi, a pojutrze wyjdziesz
na korytarz.
Uli
oczy błyszczały od łez. Miała świadomość, że nie będzie łatwo, ale jej dzielny
synek naprawdę ją dzisiaj zaskoczył. Przytuliła go mocno.
- Jestem z ciebie taka dumna kochanie. Bardzo
dumna.
Oddał
ten uścisk i ucałował jej mokre policzki.
- Nie płacz mamusiu. Zobaczysz, że jeszcze
będę biegał.
Tak jak
postanowił tak i zrobił. W porze lunchu wyrwał się z pracy i podjechał pod
kancelarię adwokacką. Mecenas Piotrowicz od lat był prawnikiem rodziny. Trochę
się zdziwił widząc Marka. Już od dość dawna Dobrzańscy nie korzystali z jego
usług. Marek pokrótce wyjaśnił mu z czym przychodzi.
- Chcę jak najszybciej się rozwieść. Już nie
jestem w stanie żyć pod jednym dachem z moją żoną. Najlepiej by było bez
orzekania o winie, ale jeśli będzie się stawiać, wywlokę wszystkie brudy. Nie
będę się z nią patyczkował. Na otarcie łez mogę jej zostawić dom. O alimentach
nie ma mowy. Ona jest współwłaścicielką Febo&Dobrzański i jak na dzisiejsze
standardy zarabia krocie. Pana chciałbym prosić o zredagowanie pozwu. Całkowity
rozkład pożycia to chyba dobry powód?
- Bardzo dobry, ale pisząc go muszę wiedzieć,
czy decydujecie się oboje na polubowne załatwienie sprawy.
- W porządku. Ja jeszcze dzisiaj z nią
porozmawiam i jutro dam panu znać.
Wrócił
do firmy. Od wczoraj nie widział się ze swoją żoną, więc prosto z windy
skierował się do jej gabinetu. Była. Przeglądała jakiś katalog.
- Cześć – rzucił krótko i przysiadł w fotelu
naprzeciwko. Z niepewną miną obrzuciła jego sylwetkę.
- Przychodzisz z czymś konkretnym?
Uśmiechnął
się ironicznie.
- Nawet bardzo konkretnym. Możesz mi
powiedzieć, co ty wyprawiasz? Wracasz do metod sprzed dziesięciu lat? Kolejny
raz chcesz mnie osaczyć przy pomocy mojej matki? Pojechałaś, żeby się wyżalić?
Ile ty masz lat, co? Ty naprawdę powinnaś zasięgnąć porady specjalisty, bo z
twoją głową coś nie halo. Rozgryzłem cię moja droga. Przez dziesięć lat
udawałaś dobrą żonę. Nawet jak byłaś wściekła jakoś radziłaś sobie z furią,
chociaż za każdym razem byłaś na granicy wybuchu. Ostatnio popuściłaś cugli, co
przełożyło się na krzyki i awantury nie wiadomo o co. Aaa nie…, wiadomo! O Ulę.
Kolejny raz wyszła z ciebie ta niby zazdrość. Ja mam tego po dziurki w nosie.
Nie mam zamiaru tego znosić i męczyć się z tobą przez resztę życia. Wracam
właśnie od prawnika, który napisze pozew rozwodowy.
Paulina
była w wyraźnym szoku. Sądziła, że po rozmowie z Heleną ta przywróci syna do
pionu i będzie tak jak dawniej. Najwyraźniej nic to nie dało i tylko
rozwścieczyło go.
- Nie dam ci żadnego rozwodu. Nie pozwolę,
żebyś miał się związać z tą szmatą Cieplak. – Roześmiał się.
- Tę, jak to określasz „szmatę” Cieplak
kochałem przed naszym ślubem i w tym względzie nic się nie zmieniło, bo kocham
ją równie mocno jak wtedy, a może nawet bardziej. Do ciebie nie czułem, nie
czuję i nigdy nie poczuję takiej miłości. Jesteś mi zupełnie obojętna. Chciałem
zaproponować ci rozwód bez orzekania o winie. Pójdzie wtedy szybko i
bezboleśnie, a jako rekompensatę za te dziesięć lat dostaniesz dom. Jeśli nie
zgodzisz się na ten wariant będę prał brudy i z całą pewnością wybuchnie skandal,
bo brukowce nie odpuszczą, a ja mogę ci obiecać, że będę z nimi brutalnie
szczery. Opowiem jak pchałyście mnie obie do ołtarza na siłę i po trupach. Jakich
podstępów używałyście, żebym tylko wyraził zgodę. Mam jeszcze nagranie, które
zrobiłem po naszym powrocie z Mediolanu. Sądziłyście, że nic nie słyszę, a ja
nagrywałem każde wasze słowo. To był piękny uknuty przez was plan, który
faktycznie wam się udał. Przy okazji dostanie się mojej matce, ale Bóg mi
świadkiem zasłużyła sobie na to. Przed sądem opowiem jak to było wcześniej z
naszym narzeczeństwem. Jak ośmieszałaś mnie na każdym kroku, jak wymuszałaś
adorację i prezenty. Jak wynajmowałaś detektywów, żeby mnie śledzili. Chcę ci
tylko uświadomić, że jestem bardzo zdesperowany i nie cofnę się przed niczym
rozumiesz, przed niczym. Wywlokę nawet to, że nie mogłaś mi dać dziecka,
chociaż wiem, że to chwyt poniżej pasa i rzeczywiście wolałbym tego argumentu
nie używać. To jaka jest twoja decyzja? – obrzucił ją beznamiętnym spojrzeniem.
Milczała.
Analizowała wszystkie za i przeciw. Nie podaruje tego afrontu. Na pewno nie.
Znajdzie tę Brzydulę i policzy się z nią za to, że kolejny raz postawiła ją w
takiej sytuacji.
- Dobrze. Niech będzie jak chcesz. Zgadzam się
na rozwód bez orzekania o winie.
- Dziękuję. Przynajmniej teraz wykazałaś się
zdrowym rozsądkiem – wstał z fotela i wyszedł z gabinetu.
Jak
tylko zamknęły się za nim drzwi sięgnęła po telefon. Sprawdziła jeszcze w
internecie numer szpitala, w którym leżał syn Brzyduli. Zapamiętała jego imię i
jak tylko odezwała się kobieta z centrali, kazała się łączyć z oddziałem
urazowym. Tam bez trudu dowiedziała się, w której sali leży Krystian Sosnowski.
Obudziła
się dzisiaj w naprawdę dobrym nastroju. Po wczorajszym dniu uwierzyła, że jej
mały synek dojdzie do zdrowia. Był naprawdę bardzo dzielny i taki uparty.
Czasem zżymała się na tę jego upartość, ale teraz cieszyło ją, że ten upór tak
wspaniale przekłada się na wielką chęć osiągnięcia sprawności.
Do
południa ogarnęła mieszkanie i przygotowała Krystianowi jego ulubione przysmaki
na obiad. Uwielbiał zupę pomidorową i naleśniki z serem i rodzynkami. Było już
po trzynastej, gdy zapakowała to wszystko do samochodu i ruszyła do szpitala.
Krystian
też był dzisiaj podekscytowany. Opowiadał jak o balkoniku dwa razy przemierzył
długość pokoju.
- Pan doktor był bardzo ze mnie zadowolony.
Powiedział też, że jutro ściągną mi ten turban z głowy, bo dreny są czyste i
nic już nie wycieka z rany pooperacyjnej. To dobra wiadomość, prawda mamusiu?
- Bardzo dobra kochanie. A ja mam dzisiaj dla
ciebie same przysmaki – wyciągnęła termosy z torby – i mam nadzieję, że chętnie
zjesz. Musisz nabrać sił, żeby móc chodzić. - Nalała z termosu gorącą zupę i
wyłożyła równie ciepłe naleśniki. – Proszę, wcinaj.
Z
przyjemnością patrzyła jak pochłania wszystko z talerzy.
- Pyszne, naprawdę pyszne. Na jutro poproszę
placki ziemniaczane.
Po
obiedzie poczytała mu trochę. Czekała na Marka, bo o to prosił. Mówił, że
będzie na szesnastą, bo ma dla Krystiana jakąś niespodziankę. Jej syn naprawdę
go polubił i najwyraźniej do niego lgnął. Piotra już nie było, a on
rozpaczliwie szukał oparcia w jakimś mężczyźnie, który stanowiłby chociaż
namiastkę ojca. Marek spełniał wszystkie wymogi. Zawiązali prawdziwą sztamę i
mówili sobie po imieniu. Tak zadecydował. Uważał, że taki rodzaj relacji na pewno
ich zbliży do siebie i miał rację.
Przed
szesnastą wyszła na chwilę z sali. Fizjologia była nieubłagana. Zamknęła za
sobą drzwi i już miała ruszyć w stronę toalet, gdy nagle jak spod ziemi wyrosła
przed nią Paulina Febo wprawiając ją w totalne osłupienie. Nawet nie zdążyła
zareagować, gdy Febo złapała ją za łokieć i brutalnie pchnęła na ścianę.
- Co pani wyprawia…? Oszalała pani?
- Ty podła dziwko, kolejny raz próbujesz
zniszczyć mi życie? – wysyczała przez zaciśnięte żeby. – Nie daruję ci tego –
zamierzyła się i z całej siły uderzyła Ulę w twarz. Ta zasłoniła się
instynktownie, ale ciosy padały nadal. Osunęła się na podłogę. Ktoś wyjrzał z
dyżurki i podniósł alarm. To nieco ostudziło zapędy Pauliny. Nagle poczuła
mocne szarpnięcie, które niemal pozbawiło ją równowagi, a następnie silny cios
otwartą dłonią w policzek. Przed nią stał Marek i kipiącym z wściekłości głosem
powiedział:
- Tym razem przeholowałaś. Zaraz dzwonię na
policję i oskarżę cię w imieniu Uli o czynną napaść. Mamy świadków. Nienajlepsze
miejsce wybrałaś na zemstę. Doigrałaś się, a ja wyczerpałem już limit na
pobłażanie ci.
Wokół
nich zebrało się pięć pielęgniarek. Przybiegł też zaalarmowany lekarz dyżurny.
Pochylił się nad Ulą. Miała rozciętą wargę, która silnie krwawiła.
- Zawiadomiłyśmy ochronę – powiedziała jedna z
kobiet – i policję.
Małgosiu ty to potrafisz ćwiczyć moją cierpliwość, ja do pierwszej w nocy czekałam na rozdział , a tu nic z tego, dzisiaj tez zerwałam się o siódmej i nadal nic, Gosia mnie po prostu "olała" i efekt jest taki , że jestem niewyspana.Paulinka pokazała swoje prawdziwe oblicze, jezuuuu co za babsztyl, nie wiem jak Marek wytrzymał z tą furiatką tyle lat, dobrze że w swej furii nie wpadła na pomysł aby coś zrobić Krystianowi, bo to już byłoby niewyobrażalne świństwo.Ciekawe co teraz zrobi Marek, bo że tego tak nie zostawi to pewne, ale czy to już koniec ataków na Marka i Ulę czy jeszcze z odsieczą Paulince ruszy niezawodna Helenka. Jeśli miałabym taka moc sprawcza to po niedzieli zdecydowanie byłaby środa, a tak nie pozostaje nic innego jak jakoś przetrwać te dni.Pozdrawiam serdecznie B.
OdpowiedzUsuńPS.Małgosia a licznik coraz bardziej przyspiesza, super prawda ?
B.
UsuńBardzo Cię przepraszam, że tyle musiałaś czekać, ale naprawdę chciałam dodać tuż po północy, ale padłam godzinę wcześniej. W dodatku miałam kiepską noc i budziłam się co chwilę i tak na dobre zasnęłam dopiero nad ranem. Efekt? Przetarłam oczy koło dziewiątej.
Oczywiście, że Marek tego tak nie zostawi. Ta akcja Pauliny dolała tylko oliwy do ognia i bez wątpienia tylko przyspieszy rozstanie. Już żadne argumenty nie wchodzą w grę. Te Heleny także, chociaż będzie próbować.
Niestety, po niedzieli nie będzie środy, więc musisz uzbroić się w cierpliwość. :D
Licznik imponujący, co cieszy mnie bardzo.
Dziękuję za komentarz i gorąco Cię pozdrawiam. :)
To już jest koniec? Miało byc 6 części ale nie widziałam napisu "koniec" wiec chyba będzie jeszcze kolejna. Nie moge się doczekać kolejnej części. Marek w końcu podjął męska decyzje ale znów go nie rozumiem. On znał plan Pauli i matki a mimo to dał się wepchnąć w jej ramiona. Chciał tego? Chciał byc jej mężem? Nie rozumiem jego zachowania. Dobrze ze przyłożył Pauli w twarz po tym co zrobiła Uli. Miałaś ciężki orzech do zgryzienia. Opisać to opowiadanie i uzasadnić zachowanie Marka, nie lada wyzwanie. Pozdrawiam, UiM
OdpowiedzUsuńUiM
UsuńTo nie jest koniec. Opowiadanie liczy osiem rozdziałów. Ostatni zawsze jest oznaczony słowem "koniec".
A teraz wyjaśniam postawę Marka te dziesięć lat wstecz. Wrócił z Włoch i nadal myślał o Uli. Był zrozpaczony, bo wiedział, że ona wyjechała i nic nie mógł już zrobić. Presja i matki i Pauliny była niezwykle silna, a on kompletnie zdołowany. To analogiczna sytuacja do przesłuchiwania więźnia, który tak naprawdę nie jest winny, ale pytania, naciski i obietnice przesłuchujących są tak bardzo silne, że w końcu udaje się złamać psychikę podejrzanego, a ten składa zeznania zgodnie z oczekiwaniami, czyli niejako wyraża zgodę na przyznanie się do czegoś, czego nie zrobił. One uknuły plan. Ja nie piszę o szczegółach tego planu, ale można się ich łatwo domyślić. Roztoczyły przed nim wizję wspaniałego życia u boku Pauliny przy okazji obrzydzając mu Ulę, wmawiając, że gdyby go kochała, to nigdy nie wyjechałaby z innym mężczyzną. Jeżeli ktoś słyszy takie rzeczy sto razy na dobę, nie pozwala mu się odetchnąć, a przede wszystkim nie daje mu się czasu, żeby mógł zastanowić nad całą sytuacją, to co robi? Zgadza się na wszystko, bo wszystko nagle przestaje mieć znaczenie, a on sam niczego bardziej nie pragnie jak świętego spokoju. Marek stał się ofiarą i jego zachowanie wcale nie jest takie dziwne. Z całą pewnością lepiej wyjaśniłby to biegły psychiatra, bo takie przypadki wcale nie są takie rzadkie jakby się mogło wydawać.
Mam nadzieję, że takie wyjaśnienie ułatwi zrozumienie zachowania Marka.
Bardzo dziękuję za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Napaść czynna? tego się po Paulince nie spodziewałam. Powinna chociaż skonsultować się z Heleną.Domu też jej bym nie zostawiała.
OdpowiedzUsuńPodobnie tak jak U i M Marka wciąż nie rozumiem. Teraz dochodzi do tego jeszcze te pranie brudów które chce podać do prasy. Ośmieszyłby również i siebie , bo dał się w to wciągnąć. Chyba, że to blef i nagrań nie ma.Ale o tym pewnie już nie będzie bo sprawa rozwodu jest juz praktycznie przesądzona.
Pozdrawiam miło.
RanczUla.
UsuńW odpowiedzi na komentarz UiM wyjaśniłam (mam nadzieję) wszystkie powody, dlaczego Marek postąpił tak a nie inaczej żeniąc się z Pauliną.
Nagranie istnieje i zdecydowanie masz rację pisząc, że ośmieszyłby się również Marek. On o tym doskonale wie, ale jego desperacja jest tak duża, że nie zważa już na nic. Ważne jest to, że po ujawnieniu sprawy wybuchłby skandal, a tego ani Paulina, ani Helena nie zniosłyby, bo nad niczym innym tak bardzo nie pracują jak nad własną reputacją. Towarzysko byłyby spalone i traktowane jak zadżumione. Można powiedzieć, że to takie dwie panie Dulskie kierujące się zasadą "a co ludzie powiedzą".
Markowi nie zależy na reputacji i ma ją głęboko gdzieś. Dla niego najważniejsze, to być z Ulą, a nie przejmować się opiniami innych. Sprawa rozwodu jest zdecydowanie przesądzona, a po wyczynie Pauliny już nic nie można uratować z tego małżeństwa.
Dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiam. :)
Ohoho...no to Paula rzeczywiscie ma cos nie tak z głowa, Juz róznych rzeczy bym sie po niej mogla spodziewac, ale takie cos... Dobrze,ze dziecku nic nie zrobila... Dobrze, ze Marek to wszystko widział...:) Teraz juz rozwod powinien byc bezproblemowy.... Dziwi mnie,ze w ogole doszlo do slubub, skoro wszytsko słyszal i miał nagrane a i tak sie w to dal wpakowac... ale tak to juz czasem jest. Czekam na c.d i pozdrawiam serdecznie Małgosiu :)
OdpowiedzUsuńMilej niedzieli. Magda M.
Magda M
UsuńZdecydowanie Paulina nie ma równo pod sufitem. Można byłoby zrozumieć jej postępowanie, gdyby jeszcze kochała Marka, ale wiemy, że tak nie jest. Te rękoczyny są spowodowane faktem, że w swojej chorej wyobraźni Paulina dostrzega, że chce się ją pozbawić jednej z najcenniejszych rzeczy, jakie posiada. Piszę "rzeczy", bo ona tak właśnie traktuje ludzi, w tym także Marka. On przez te lata stanowił dla niej piękne tło, przedmiot, którego zazdrościły jej kobiety. Jego uczucia były tu bez znaczenia, bo liczyła się wyłącznie ona. Ona nie lubi się rozstawiać z czymś do czego mocno się przywiązała, a tu nagle pojawia się Ula, które według niej właśnie chce ją pozbawić męża. Te frustracje się kumulują i już nie potrafi racjonalnie myśleć i robi to co roi nie bacząc, że ktoś ją może przyłapać.
Tak czy owak nie polepszyła przez to własnej sytuacji a wręcz przeciwnie.
Wielkie podziękowania za wpis. Pozdrawiam Cię cieplutko. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńco za straszna kobieta z tej Pauliny, jak jej się udawało przez tyle lat poskromić swoje zapędy agresji? To chyba cud, że dopiero teraz wybuchła!? Chyba, że Marek nigdy nie dawał jej powodów do złości, ale to praktycznie niemożliwe, żeby przez 10 lat małżeństwa nie doszło do jakiej sprzeczki czy utarczki?! No chyba, że Helenka była cały czas czujna i ciągle obecna w ich życiu? Naprawdę niewyobrażalnie głupia ta Paulina, zaatakować Ulę w szpitalu, tam gdzie jest pełno świadków, to już świadczy o tym, że chyba czuje się bardzo bezkarna i prawdopodobnie jest sprawna intelektualnie inaczej?! Zresztą co to za zemsta walić rywalkę w twarz, jak można kogokolwiek uderzyć w twarz? Chociaż postępowanie Marka tu rozumiem, inaczej pewnie nie mógłby jej odciągnąć od Uli? Bicie kogokolwiek świadczy o bezgranicznej niemocy i chamstwie! Gdzie jej przysłowiowa klasa? Może gdyby poradziła się niezawodnej Helenki, to ta wymyśliłaby jakiś bardziej wyrafinowany sposób zemsty na Uli? Tak sobie teraz myślę, że może i dobrze, że jednak Paulinka działała bezmyślnie, bo inaczej mogłoby się to dla Uli lub Krystiana skończyć znacznie gorzej!? Współczuję Uli, bo jest niewinna a ten babsztyl nie dość, że uszkodził jej ciało, to do tego jeszcze narobiła jej wstydu przed personelem szpitala. Dwie baby bijące się o chłopa, to jak w jakiejś kiepskiej komedii lub wśród małolat. Ale wstyd! A podobno Paulina najbardziej boi się kompromitacji? No to teraz będzie miała się z pyszna. Całe szczęście, że wezwano policję. Co powie na pobitą mamę Krystian? Jak mu to wytłumaczą? Teraz Marek nie powinien dopuścić do rozwodu bez orzekania o winie, bo jeszcze w przyszłości kochana Paulinka będzie mogła żądać od Marka alimentów! Takiej kobiecie ja bym nie wierzyła. Przed Markiem ciężka droga. Ula pewnie teraz zamknie się przed nim? Przecież wie, że to przez zazdrość o niego doszło do tej napaści. Żeby tylko znowu go nie odtrącała. Chociaż teraz Marek już by nie odpuścił tak szybko i jestem pewna, że zrobi wszystko żeby byli razem:) Muszę przyznać, że pozytywnie zaskoczył mnie Piotr:) Widać, że myślał o przyszłości synka i bardzo go kochał:) Do Uli też jak się okazało miał zaufanie, nie zmienił konta ani nie wycofał możliwości dostępu do niego dla Uli:) Znacznie ułatwiło to Uli załatwianie spraw:) Suma summarum okazało się, że fajny z niego był gość. Po prostu nie potrafili razem żyć, ale nie oznaczało to, że się nienawidzili. Bardzo dziękuję za dzisiaj. Chyba nie muszę pisać, że nie mogę się doczekać ciągu dalszego? Serdecznie pozdrawiam i życzę przyjemnych dni:)
Gaja
Gaju
UsuńPaulina ma już przechlapane, bo nie dość, że czeka ją rozprawa rozwodowa, to jeszcze będzie miała sprawę o czynną napaść. Helena jeszcze będzie próbowała wpłynąć na Marka, ale on nie będzie jej słuchał.
A co do Piotra, to faktycznie był dobrym ojcem i starał się zadbać o przyszłość syna. Jako mąż jednak się nie sprawdził, a to, że nie zmienił konta nie wynikało z tego, że myślał również o przyszłości Uli, ale ze zwykłego lenistwa. Zmiana konta wiąże się z pójściem do banku i wypełnianiem papierów, a on tego nie znosił i dlatego zostawił to tak jak było.
Ja też życzę Tobie miłego tygodnia, bardzo dziękuję za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Uuuuu! Porobiło się... Myślałam, że Paulina po rozmowie z Markiem zrozumiała trochę, a tu...zaatakowała. Widać, że emocje nagromadzone przez dziesięć lat w końcu wybuchły. Można było się spodziewać po niej takiej reakcji. Teraz pewnie będzie tylko rozprawa rozwodowa i powrót wielkiej miłości. W tym ferworze zdarzeń nie dowiedzieliśmy sie o niespodziance jaką mial Marek dla Krystiana...:P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Andziok
Andziok
UsuńPaulina to chodząca furia. Nie mogła by podarować takiego afrontu. Na warunki Marka dotyczące rozwodu musiała się zgodzić, żeby uniknąć skandalu, ale podarować BrzydUli to, że kolejny raz spaprała jej życie, to nie wchodziło w rachubę.
O niespodziance w kolejnym rozdziale, chociaż nie będzie to nic spektakularnego. Ot taki prezent, który spodoba się ośmiolatkowi.
Dziękuję za wpis i cieplutko pozdrawiam. :)
Przeczytałam całe te opowiadanie jest świetne. Masz ogromny talent. Nie mogę doczekać się kolejnej części. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńAnonimowy
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa pochwały. Pozdrawiam. :)
Paulina nie potrzebnie się Marka trzyma tak kurczowo,rozumiała bym gdyby miała dzieci i była od niego zależna finansowo,ale ona ma własne pieniądze ,nie ma z nim dzieci,po co się tak poniża zamiast znaleźć sobie kogoś kto by ją pokochał.Myślę że napad na Ulę był wynikiem jej bezradności,niestety do miłości nikogo nie da się zmusić.Nie mogę na Marka patrzeć jednoznacznie pozytywnie,sam wybrał sobie takie życie.Uważam że Marek jest większym dupkiem niż Paulina,to on zdradzał i oszukiwał,a ona go kocha jakąś głupią i upartą miłością.A on ją tylko za to pogardza,całe życie przy nim była zdradzana i oszukiwana,dawno powinna Marka kopnąć w tyłek.miki
OdpowiedzUsuńMiki
UsuńMarek zdradzał Paulinę jeszcze zanim ją poślubił. Po ślubie nie zdradził jej ani raz i był zawsze wobec niej w lojalny i szczery. Nie równało się to rzecz jasna z miłością ani z jednej ani z drugiej strony. Paulina nigdy nie kochała Marka, ale jak pisałam już wyżej była osobą, która lubiła otaczać się pięknymi rzeczami i ludźmi, lubiła po prostu posiadać, a tu nagle pojawia się ktoś, kto chce jej zabrać najładniejszą i najcenniejszą zabawkę. Jej strata zapewne bardzo by ją zabolała, dlatego postanawia o nią zawalczyć, chociaż sposób w jaki to robi jest haniebny. Gdyby miała więcej rozumu pojęłaby, że tak naprawdę poza rzeczami materialnymi nic ją z mężem nie łączy i tu się z Tobą zgadzam. Ani dzieci, ani zależności finansowej, ani miłości, niczego, co mogłoby uratować to małżeństwo. Mimo tej wielkiej klasy, którą tak lubiła podkreślać nie miała za grosz honoru.
Wielkie podziękowania za wizytę na blogu i komentarz. Pozdrawiam Cię najserdeczniej. :)
Paulina przegięła i to mocno. Mam nadzieję ,że szybko nastąpi rozwód i Marek uwolni się od tej złej kobiety. Nie spodziewałam się ,że ona wpadnie w taką furię. Chociaż to kobieta nieobliczalna i jak się okazuje niebezpieczna. Aż cud ,że wytrzymała jakoś te 10 lat. I nie robiła awantur. Mimo ,że Helena nauczyła ją opanowania. Każda kobieta byłaby na jej miejscu zazdrosna słysząc o byłej kochance ale rzadko ,która wywołałyby taki skandal. To nie może pójść jej płazem. taka napaść na człowieka jest karalna. Teraz Dobrzański zobaczył prawdziwe oblicze swojej żony. Jeszcze żony mam nadzieję ,że niebawem byłej. Ciekawe jaką niespodziankę szykuję Marek dla chłopca. Rozdział jak zawsze świetny. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJustyna
UsuńPaulina posunęła się o krok za daleko i z całą pewnością nie ujdzie jej to płazem. Pobiła człowieka i to w dodatku przy świadkach. Nie wybroni się, bo było ich zbyt wielu. Marek jest pierwszym, który ją oskarży w imieniu Uli. Nie będzie jej pobłażał ani się nad nią litował, bo ma jej po dziurki w nosie i chce się jak najszybciej od niej uwolnić.
Pozdrawiam Cię cieplutko i dziękuję za wpis. :)
Umiesz zaskoczyć. Marek bardzo dobrze postąpił. Powiedział całą prawdę o Paulinie jaka tak naprawdę jest. Jak ja bym usłyszała takie słowa od mężczyzny to na pewno bym zastanowiła się nad moim zachowanie. A Paulina? Ona musi się zemścić. Każdy zasłużył na to co ma, ale ona nie umie tego zrozumieć. Dlaczego jak go tak mocno kocha to nie walczy o niego sprawiedliwe? A w ogóle czy ona go kocha? Chciała się ustatkować. Miała przy sobie mężczyznę, z którym chciała być. Byli z sobą dziesięć lat. To naprawdę dużo czasu na swoje przemyślenie. Dostała od losu szanse się zmienić, ale nie wykorzystała tego. Dlaczego? Nie można siłą kogoś przy sobie zatrzymać. Myślała, że jak ma poparcie Heleny to wszystko może? Chyba jest w błędzie. Można kogoś nie lubić, ale aż do takie stopnia, aby się bić? Chyba kobiecie z klasą nie wypada. Jest jeden fragment, który bardzo mi się spodobał : "Tę, jak to określasz „szmatę” Cieplak kochałem przed naszym ślubem i w tym względzie nic się nie zmieniło, bo kocham ją równie mocno jak wtedy, a może nawet bardziej. Do ciebie nie czułem, nie czuję i nigdy nie poczuję takiej miłości. Jesteś mi zupełnie obojętna." Po tych słowach Pauli powinna coś zrozumieć. Takie piękne są te słowa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)