ROZDZIAŁ 13
Od chwili tego wypadu do
sanatorium Adam uznał, że może pozwolić sobie na bardziej intymne gesty w
stosunku do Doroty. Nie chciał być nachalny i obcesowy, ale miło było od czasu
do czasu cmoknąć ją w policzek, czy pogładzić jej dłoń. Nie unikała tego. Z
czasem przyłapała się na tym, że czeka na te karesy. Nie miała oporów, by
przytulić się do niego siedząc na kanapie i gawędząc przy kominku.
Marynia nie była ślepa.
Dostrzegała tę zażyłość i nie raz mówiła matce, że powinna przestać się z tym kryć.
- Przecież to na kilometr widać mamuś, że się
kochacie. Takich rzeczy nie da się ukryć. Powinniście się pobrać i żyć jak
normalni ludzie.
- Aha, to znaczy, że teraz nie żyję jak
normalny człowiek? – pytała przekornie Dorota.
- Oj mamuś, przecież wiesz o co mi chodzi.
Adam, to naprawdę wspaniały facet, zupełnie inny niż ojciec i przede wszystkim
kocha cię i szanuje. Jestem pewna, że miałabyś przy nim dobre życie.
Tak naprawdę Dorota podzielała
zdanie córki. Ona też uważała, że przy Adamie mogłaby być jeszcze szczęśliwa i
spełniona. Postanowiła jednak niczego nie przyspieszać i pozwolić Adamowi
działać.
Mróz znacznie odpuścił. Lodowa
tafla pokrywająca jezioro zaczynała topnieć umożliwiając łabędziom pływanie.
Nadal je dokarmiali, ale często już same potrafiły znaleźć pożywienie. Adam się
cieszył, bo odpadła mu czynność wiercenia dziur w lodzie. Ocieplenie było
zapowiedzią zbliżającej się wiosny. Dorota nadal niezmordowanie tkała swoje
gobeliny. Śpieszyła się, bo chciała już w kwietniu spróbować coś sprzedać. Postanowiła
założyć własną działalność gospodarczą. Maciek zasugerował jej, żeby utworzyła
bloga, lub stronę internetową, na której mogłaby promować swoje wyroby i
sprzedawać je. Spodobał jej się ten pomysł również dlatego, że Maciek
zaoferował się z pomocą.
Wyrobów przybywało. Nie były to
wyłącznie artystyczne gobeliny, ale włóczkowe torby, które mogły spodobać się
nastolatkom. Pierwszą zrobiła dla Maryni i ta była zachwycona. To za jej namową
wykonała jeszcze dwie dziesiątki sztuk. Oprócz gobelinów i torebek tkała też
poduszki. Liczyła na to, że i one dobrze się sprzedadzą.
Spróbowała też malarstwa.
Zainwestowała w sztalugi, pędzle, farby akrylowe i olejne. Lubiła malować na
pilśni. Uwieczniała tutejszy krajobraz, bo to on stanowił największą jej
inspirację. W sklepie zaopatrującym plastyków zakupiła mnóstwo ramek różnej
wielkości, zupełnie prostych, bez żadnych zdobień, bo uznała, że do jej obrazów
takie będą najlepiej pasowały. Adam bardzo ją wspierał. Sam z wielką ochotą
przycinał ogromne pilśniowe płyty do właściwych rozmiarów, a gotowe obrazy
oprawiał w ramy.
Swój pierwszy jesienny gobelin
postanowiła zostawić sobie na pamiątkę. Adam oprawił go i teraz wisiał nad
kominkiem w saloniku. Reszta miała iść do sprzedania.
W pewien kwietniowy poranek wpadł
do niej Adam z nowiną.
- Załatwiłem ci stoisko na targowisku w
Kwidzynie. W sobotę pojedziemy i spróbujemy handlu. Pomogę ci wszystko
spakować. Przywiozłem ze sobą folię i nawet dzisiaj możemy to zrobić. Czas
wziąć zapłatę za twoją ciężką pracę.
Z radości rzuciła mu się na szyję
i wycisnęła na jego ustach słodkiego całusa.
- Jesteś najlepszy – wyszeptała. Przygarnął ją
mocniej do siebie i zaatakował jej usta. Całował namiętnie i długo nie mogąc
się od niej oderwać. Oddawała te pocałunki jak szalona.
- Kocham cię – mówił w przerwach między nimi.
- Ja ciebie też. Bardzo. – Te słowa go
opamiętały. Oderwał się od niej i wbił w nią spojrzenie.
- Jesteś tego pewna…?
- Jak niczego na świecie – odrzekła.
- Jestem szczęśliwy. Wciąż żyłem nadzieją, że
w końcu odwzajemnisz tę miłość.
Nawet nie mieli pojęcia, że
świadkami tych upojnych pocałunków są ich dzieci. Wreszcie, gdy Maciek znacząco
chrząknął, Adam odwrócił się. Poczuł zażenowanie.
- Długo tu stoicie?
- Wystarczająco długo – odpowiedziała mu
Marynia. – Co się dzieje? – Zawstydzony Adam wydukał.
- Twoja mama powiedziała, że mnie kocha.
- No wreszcie! Już myślałam, że nigdy się na
to nie zdobędzie.
- Nie masz więc nic przeciwko temu?
- A dlaczego miałabym mieć? Od dawna
kibicujemy wam z Maćkiem.
- Więc ty też? – Adam spojrzał na syna.
- Tato, trafia ci się taka wspaniała kobieta i
byłbyś frajerem, gdybyś ją sobie odpuścił. Pasujecie do siebie jak dwie połówki
jabłka. Ja i Marynia jesteśmy bardzo zadowoleni z takiego obrotu sprawy, ale
jednocześnie zastrzegamy sobie, że ja nie będę mówił do Doroty „mamo”, a
Marynia nie będzie nazywała cię „tatą”. Za starzy już jesteśmy.
Dorota i Adam parsknęli śmiechem.
- Nawet nie śmielibyśmy wam tego proponować.
Po prostu będziecie się do nas zwracać po imieniu i już.
W sobotę bladym świtem zapakowali
po dach samochód Doroty i ruszyli do Kwidzyna. Dzieciaki nie chciały jechać.
Było dość chłodno, a poza tym Maciek obiecał, że posiedzi nad stroną
internetową dla Doroty. Zarówno ona jak i Adam poubierani byli na cebulę.
Wiedzieli, że kilka godzin spędzą na chłodzie. Adam podjechał niemal na samo
miejsce, żeby nie musieli za daleko nosić. Załatwił jeszcze formalności z
opłatą i mogli się rozkładać. Kiedy wszystko było gotowe pobiegł do pobliskiej
kafejki i przyniósł im po kubku kawy.
- Nie wiem jak długo wytrzymamy – mówił do
Doroty pełen obaw. – Mam nadzieję, że będą chętni i wykupią wszystko szybko, żebyśmy
jak najwcześniej mogli wrócić do domu. Trzeba jeszcze ponaklejać ceny, żeby nie
strzępić języka po próżnicy.
Przez kolejne dwie godziny nic
szczególnego się nie działo. Podeszło zaledwie kilka osób oglądając towar. Inna
rzecz, że nie było jeszcze wielkich tłumów na targowisku. Wreszcie przyszedł
klient i bez targowania się kupił największy gobelin. Dorota nie mogła uwierzyć
we własne szczęście. Mężczyzna był bardzo konkretny i nie wybrzydzał. Od razu
wskazał na to małe dzieło sztuki i mówiąc, że potrzebuje oryginalny prezent na
urodziny, kazał zapakować.
Tysiąc pięćset złotych powędrowało
do kieszeni Doroty. Tego dnia sprzedała jeszcze trzy mniejsze i znacznie
tańsze. Torebki rzeczywiście rozeszły się błyskawicznie, podobnie poduszki.
Sześć gobelinów wracało z nią do domu, ale nie przejmowała się tym. Wracała
uszczęśliwiona i podekscytowana.
- Adam, naprawdę zarobiłam dzisiaj sporo
pieniędzy. Nawet przez miesiąc w banku nie dostałam nigdy tyle. Tak się cieszę.
Czy wiesz, jak bardzo to dopinguje do dalszej pracy? Jak Maciek założy stronę
to i tam będę sprzedawać. Ten dzisiejszy dzień dodał mi mnóstwo pozytywnej
energii. Z radości ucałowałabym cały świat.
- Cały świat, to może za dużo, – roześmiał się
Adam – ale możesz ucałować mnie. Nie mam nic przeciwko temu.
- Pieszczoch z ciebie, wiesz?
- Nawet nie wiesz jak wielki.
Od tego czasu pracowała ze
zdwojoną siłą. Ta praca dostarczała jej mnóstwo satysfakcji, a przy tym realne
profity. Tą radością podzieliła się też z rodzicami, którzy gratulowali jej.
Przy okazji uszczęśliwiła ich informacją, że jest z Adamem.
- To bardzo porządny człowiek - mówiła matka -
i taki rozsądny. Bardzo byśmy pragnęli, żeby wam się udało. Cieszymy się razem
z tobą córcia.
Była tak zapracowana, że nawet nie
zauważyła jak wiosna wybuchła w pełnej krasie. Teraz każdego ranka budziły ją
ptasie odgłosy dochodzące znad jeziora. Ptactwo wróciło wraz z wiosną i
szykowało się do lęgów. Pomyślała, że musi trochę spasować i zająć się ogrodem.
Marzyła o własnym warzywniaku. Nakupiła mnóstwo nasion i wraz z Maćkiem i
Marynią, jeśli nie byli zajęci nauką, grzebała w ziemi. Przy domu znowu trwały
prace. Umówieni przez Adama stolarze budowali solidną werandę. Adam postarał
się o dębinę, żeby cała konstrukcja nie różniła się rodzajem drewna od reszty
domu. Z tego co zostało zbito jeszcze stół i ławy. Wreszcie mogły ustawić dwa
bujane fotele zakupione w zeszłym roku.
Kiedy skończono werandę zabrano
się za pomost na jeziorze. Stary zdemontowano. Drewno przegniło całkiem od
wilgoci i Adam postanowił, że trzeba zbudować taki, który wytrzyma kilka lat.
Nie wiadomo skąd wytrzasnął dwadzieścia dwustulitrowych beczek po żywicy
epoksydowej. Na pomost nadawały się idealnie.
Któregoś czerwcowego wieczora Dorota
stała na nim otulona chustą, a obok stał Adam. Oboje zasłuchali się w tę
wieczorną ciszę, którą przerywał tylko szum trzcin kołyszących się pod wpływem
ciepłego wiatru.
- Pobierzmy się Dorota – usłyszała nagle. – Kocham
cię, jesteś najważniejszą osobą w moim życiu nie licząc Maćka. Chcę się przy
tobie zestarzeć.
Odwróciła się do niego. Stał tuż
za nią trzymając w ręku aksamitne, wyściełane pudełko, w którym spoczywał
skromny, ale śliczny pierścionek. Ukląkł na jedno kolano i podniósł głowę
patrząc jej prosto w oczy.
- Wyjdziesz za mnie? Marzę o tym od dawna.
- Przecież wiesz, że i ja cię kocham i nie
mogłabym udzielić ci negatywnej odpowiedzi. Oczywiście, że za ciebie wyjdę.
Podniósł się z klęczek i wsunąwszy
jej pierścionek na palec przywarł do jej ust.
- Nie mogłaś mnie bardziej uszczęśliwić. Za
chwilę dzieciaki będą miały wakacje. Twoi rodzice pewnie też przyjadą.
Pobierzmy się w sierpniu. Na pewno zdążymy wszystko pozałatwiać.
- Ty wiesz, że ja nie mogę wziąć
kościelnego ślubu – przypomniała mu. Uśmiechnął się szeroko.
- To nawet lepiej, bo w urzędach nie ma tyle
załatwiania i uwiniemy się z tym raz dwa. Od jutra zaczynamy działać.
- Jesteś szalony, wiesz? Szalony i w gorącej
wodzie kąpany.
- A na co mam czekać? Aż posiwieją nam
skronie? Jesteśmy jeszcze młodzi i coś nam się od życia należy. Chodźmy. Trzeba
powiedzieć dzieciom.
One przyjęły tę wiadomość z
wielkim entuzjazmem. Marynia aż piszczała z radości. Nawet pies, choć nic nie
rozumiał, cieszył się razem z nimi.
- Trzeba to uczcić – Dorota podeszła do barku
i sięgnęła po butelkę. – Szampana wprawdzie nie mam, ale jest dobre wino. –
Nalała do czterech kieliszków i rozdzieliła je. – Za szczęście nas wszystkich.
- Za szczęście!
Tak się własnie dzisiaj zastanawiałam w pracy czy dodasz kolejną część i jest . Czy to oznacza, że wracasz do starego schematu czwartek, niedziela? Wszystko się super układa , miłość kwitnie, biznes zresztą też. Dzieciaki w pełni zaakceptowały wybór rodziców, dom wyremontowany w sam raz dla czteroosobowej rodziny, a może pięcioosobowej ? Pięknie...,pozdrawiam B.
OdpowiedzUsuńps. udało się jestem pierwsza !
B.
UsuńTo że ostatnio powróciłam do dawnego schematu nie oznacza niestety, że wciąż tak będzie. Bardzo prawdopodobne, że już następna historia będzie ukazywała się tylko w soboty, ale o tym poinformuję jeszcze. W niedzielę dodam już ostatnią część tego opowiadania. Zbliżamy się do szczęśliwego finału.
Jak zwykle jesteś czujna i niezawodna. Bardzo dziękuję za komentarz i najserdeczniej Cię pozdrawiam. Uściski. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuń"przyłapanie" zakochanych na gorącym uczynku i reakcja dzieci na związek Doroty i Adama bardzo mnie rozbawiła:) Nie dziwię się, że dorośli poczuli się zawstydzeni, za to młodzież zachowała się pierwszorzędnie! Od razu postawili sprawę jasno - bardzo się cieszą, ale nie będzie mamy i taty:) Spryciarze, już od dawna im kibicowali, a oni "biedacy" myśleli, że nikt nie zauważył ich zażyłości:) Bardzo sympatyczny fragment! Tak jak podejrzewałam, Adam nie zasypia gruszek w popiele:) Szybciutko uwinął się od wzajemnego wyznania miłości, poprzez zaręczyny aż do planowania ślubu:) Tak na marginesie, bardzo romantyczne miejsce wybrał na oświadczyny:) Już tworzą wspaniałą rodzinkę. Życzę im aby papierek z USC tego nie zmienił! Nie mogę nie wspomnieć o pracach Doroty. Są po prostu przepiękne. Przyznaję, nie jestem znawcą sztuki, ale jedno wiem na pewno, ja jestem nimi zauroczona:) Wcale się nie dziwię, że torebki rozeszły się jak świeże bułeczki - są atrakcyjne i niepowtarzalne:) To bardzo miłe ze strony Adama, że tak bardzo wspiera Dorotę i to nie tylko w pracach domowych. To, że nie opuścił jej nawet na targowisku, zrobiło na mnie duże wrażenie! Mam nadzieję, że zawsze i we wszystkim będą mogli na siebie liczyć tak jak teraz:) Dziękuję za dzisiaj i czekam na więcej. Serdecznie Cię pozdrawiam i życzę miłych dni:) Do niedzieli? Buziaki,
Gaja
Gaju
UsuńTo przyłapanie na gorącym uczynku jest dość zabawne i pozytywne. Młodzi domyślali się od bardzo dawna. Nie są w ciemię bici i zauważyli, co się kroi.
Adam od samego początku brał czynny udział w życiu Doroty i nic dziwnego, że chce pomóc jej w sprzedaży prac. Wciąż ją wspiera, a to dla niej jest bardzo cenne.
W niedzielę ostatnia część.
Dziękuję i pozdrawiam cieplutko. :)
Marynia i Maciek zaakceptowali związek Adama i Doroty. A ona wyznała wreszcie co do niego czuje. Piękne torebki i obrazy robi Dorota. Interes idzie a miłość kwitnie. Niedługo zostaną małżeństwem i będzie happy end. Nastała wiosna i to miejsce stało się jeszcze piękniejsze. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJustyna
UsuńDzięki, że wpadłaś. Ja u Ciebie też przeczytałam nową część, ale komentarz jutro, bo dzisiaj jestem słabo-silna.
U moich bohaterów wyłącznie szczęście i tak już będzie do końca, albo jeszcze lepiej.
Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
Adam jest uroczy, wie jak podejść kobietę nie ograniczając jej terytorium i chyba tym kupił Dorotę najbardziej. Dzieciaki tak zareagowały jakby to była oczywista oczywistość, że rodzice będą razem . ;) Monika
OdpowiedzUsuńMonika
UsuńCzyż każda z nas nie marzy o takim ideale? A skoro nie istnieją, to przynajmniej można o nich poczytać. A jeśli chodzi o dzieciaki, to myślę, że one świetnie ogarniają całą sytuację. Maciek doskonale rozumie długoletnią samotność ojca, a Marynia pragnie wyłącznie szczęścia swojej matki.
Dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam. :)
Miłość kwitnie i kwitnie. Są idealną parą. Będzie już tylko wspaniale. Małżeństwo i....może dziecko? :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Andziok :)
Andziok
UsuńTrochę tu idealizujemy, bo wiadomo, że życie nie jest usłane różami, ale nawet jeśli w tym wspólnym życiu pojawią się problemy, to będą rozwiązywać je wspólnie, a nie każdy z osobna będzie się z nimi szarpał.
Dziecko? Czy ja wiem...?
Pozdrawiam Cię serdecznie zapraszając na jutrzejszy, ostatni rozdział. Miłego weekendu. :)
Piękne gobeliny.Torebkę mam nawet podobną, ale wyrób chiński.
OdpowiedzUsuńW ciągu roku wszystko się zmieniło. Nowe otoczenie, nowa miłość i czego można chcieć więcej? Chyba tylko zdrowia i żeby nieszczęścia omijały ich. Może jeszcze i dziecka, ale wiem, że trzeba poczekać do ostatniej części.
Pozdrawiam miło.
Ranczula
UsuńOstatnia część już jutro, więc za długo nie będziesz czekać. A zdrowi na pewno będą, bo Prabuty mają tę dziwną właściwość, że uzdrawiają nie tylko ciało, ale i duszę. Moje ciało z całą pewnością poczuło się lepiej podczas pobytu tam, choć oczywiście cudu nie było, ale przynajmniej na jakiś czas poprawiłam sobie komfort życia. Za to widoki bezcenne.
Dziękuję za wpis. Pozdrawiam Cię najserdeczniej. :)