ROZDZIAŁ
5
Miron dawał jej niezły
wycisk. Nie litował się nad nią i rzadko ją chwalił choć wychodziła ze skóry.
Przy tak intensywnych ćwiczeniach odczuwała ogromny ból całego ciała. Bolały ją
barki i ręce, gdy musiała boksować treningowy worek trzymany przez Miro, lub
leżąc na ławeczce podnosić ciężary. Niezauważalnie, ale jednak jej tłuszcz
zamieniał się w masę mięśniową.
Najlepiej radziła sobie
robiąc ćwiczenia aerobowe, bo nordic-walking dobrze ją do tego przygotował.
Lubiła bieżnię i bieg. Nieco gorzej szło jej na ergometrze wioślarskim, ale
była uparta. Ta jej zawziętość była czasem przedmiotem kpin Miro.
- Klara nie przesadzaj. W takim tempie już
dwukrotnie dopłynęłaś do Gdańska. Nie zrzucisz wszystkiego w ciągu jednego
miesiąca i nie osiągniesz talii osy. Uszarpiesz się tylko niepotrzebnie,
zmęczysz i będziesz wściekła sama na siebie.
- Mógłbyś mieć więcej wiary we mnie – mówiła z
pretensją. – Nie marzę o talii osy. Mam to gdzieś. Chcę wyglądać normalnie.
- I będziesz. Obiecuję. Nie bez powodu ćwiczysz
biegi, rower wiosłowanie. Mam dla ciebie konkretną propozycję. Zejdź na chwilę
z bieżni i usiądź. – Gdy to zrobiła kontynuował. – Pierwszego maja nad Jeziorem
Żywieckim, a konkretnie w Pietrzykowicach odbędzie się triatlon. Chciałbym
żebyś w nim wystartowała. Masz niecałe trzy miesiące, aby się przygotować.
Jestem pewien, że dasz radę.
Najpierw będziesz
płynąć. Musisz przepłynąć dwa i pół kilometra. To średnia szerokość jeziora.
Potem będziesz jechać na rowerze jakieś dwadzieścia kilometrów, a jeszcze potem
musisz przebiec pięć. Teren jest trudny, górzysty i nie twierdzę, że będzie
łatwo. Nie chodzi mi też o to, żebyś zajęła jakieś medalowe miejsce. Chodzi
głównie o to, żebyś pokonała własne ograniczenia i słabości. Masz ukończyć ten
triatlon. Jeśli to zrobisz przekonasz się jakie to wspaniałe uczucie. Co ty na
to?
Patrzyła na niego
kompletnie zaskoczona, ale też spanikowana. – Czy on oszalał? Ja mam wziąć udział w zawodach? Ja, taka grubaska?
Przecież wszyscy mnie wyśmieją. Szaleństwo.
- Klara widzę po twojej minie, że nie jesteś
zbyt przekonana. Zaufaj mi. Ja przygotuję cię tak, że pokonasz te dystanse.
- Boję się – szepnęła cicho patrząc mu w oczy.
- Że nie podołasz? – Pokręciła przecząco
głową.
- Nie…, boję się ośmieszenia.
- Przekonasz się, że nikt nie będzie się z
ciebie śmiał. Gwarantuję ci. Ja cały czas będę przy tobie. Zabiorę kajak i będę
cię asekurował podczas pływania. Na rowerze też będę ci towarzyszył. Tylko
podczas biegu będziesz sama, ale jak dla ciebie to tylko dwadzieścia pięć
minut, może nieco więcej. Od jutra zaczęlibyśmy intensywny trening.
- Intensywny trening? To jak nazwiesz to, co
robiłam tu do tej pory?
Miro roześmiał się.
- Trzeba poćwiczyć bieganie w terenie i jazdę
na rowerze. Jutro zabieram cię na basen. Na zawodach będziesz płynąć w piance
podobnej do tej, której używają nurkowie. Musisz się do niej przyzwyczaić.
- O święta naiwności! To ty nie wiesz, że nie
produkują takich rozmiarów?
- Produkują i ja już dla ciebie taką piankę
mam. Jutro umawiamy się na basenie o godzinie szesnastej. A teraz chodź. Zważę
cię.
Stanęła na wadze. Sama
była ciekawa ile zrzuciła przez te dwa miesiące chodzenia na siłownię.
- Osiemdziesiąt osiem kilo. Świetny wynik.
Gratuluję. A teraz już zmykaj.
Jej dusza śpiewała. Nie
podejrzewała, że zejdzie z niej aż tyle. Dwanaście kilo! Przełamała magiczną
setkę. Cieszyła się i to bardzo. Trochę mniej było w niej entuzjazmu, gdy
patrzyła w łazienkowe lustro i widziała tę paskudnie obwisłą skórę. Łudziła się
jeszcze, że to jakoś samo się wchłonie. Zauważyła, że ostatnio jakby szybciej
łapie infekcje. Podczas ćwiczeń dawała z siebie dwieście procent, pociła się i
chyba przez to między tymi obwisłymi fałdami rozmnażała się flora bakteryjna.
Starała się temu zaradzić. Często brała prysznic i smarowała zaczerwienione
miejsca maścią lub zasypywała talkiem. Po raz pierwszy przyszło jej do głowy,
że jak zrzuci wagę do wymarzonych sześćdziesięciu pięciu kilo, będzie musiała
pomyśleć o operacji plastycznej. Przecież nie może do końca życia chodzić z
takim fartuchem do kolan. To jednak była melodia przyszłości.
Następnego dnia pojawiła
się na basenie. Tuż za nią podjechał pod halę Miron. Wręczył jej pakunek
zawierający piankę i kazał się przebrać. Ciężko jej szło. Pianka wydawała jej
się dość elastyczna, ale w rzeczywistości wcale taka nie była. Wreszcie jakoś
udało się jej wciągnąć ją na siebie. – Tak
powinnam wyglądać – pomyślała gładząc plaski brzuch. Pianka skutecznie
zniwelowała wszystkie fałdy skórne i gładko przylegała do jej ciała. Na basenie
rozebrany do kąpielówek czekał na nią Zwoliński. Weszła do wody. On został
trzymając w ręku stoper.
- Płyniesz na setkę. To dwie długości basenu.
Płyniesz crawlem i jak najszybciej. Start!
Ruszyła. Poszła jak
torpeda. Pianka sprawiła, że jej ciało przybrało opływowy kształt i niczym nie
opierało się wodzie.
Miro wyłączył stoper i
uśmiechnął się pod nosem. Wynurzyła się z wody trzymając się poręczy.
- I jak? – zapytała.
- Dziewczyno! Pojęcia nie miałem, że drzemie w
tobie taki potencjał. Teraz popłyniemy wolno. Klasykiem. Będziemy pływać w te i
z powrotem do momentu, w którym powiesz mi, że już nie dasz rady. Ruszamy.
Przy nim płynącym u jej
boku poczuła się bardzo pewnie i w jakiś dziwny sposób nabrała energii.
Zdecydowanie potrafił ją zmotywować. Po upływie półtorej godziny miała jednak
dość. Słabła.
- Nie dam już rady Miro. Wysiadam.
- Podpłyń do drabinek. Wychodzimy. Zrobiłaś
dzisiaj półtora kilometra. Całkiem nieźle. Przed zawodami na pewno przepłyniesz
cały dystans. Na szczęście organizatorzy nie mają żadnych wymagań co do stylu
pływania i możesz zmieniać na jaki tylko chcesz. Jak się zmęczysz crawlem,
możesz przejść do klasyka, żeby trochę odpocząć. Idź się przebrać. Odwiozę cię
do domu.
Zatrzymał samochód pod
jej domem. Zupełnie spontanicznie zaproponowała mu kawę, a on się zgodził. Z
ciekawością oglądał ten jej mały kurnik.
- Nie wiem dlaczego, ale myślałem, że
mieszkasz we własnym domu. Trafiłem jak kulą w płot. Wystarcza ci ta mała
powierzchnia?
- W zupełności. Jestem sama. Na co mi większe
mieszkanie? – wzruszyła ramionami. - Oczywiście może kiedyś w przyszłości
zmienię, ale to chyba nie nastąpi tak prędko.
- Może prędzej niż myślisz? Masz chłopaka? –
spytał znienacka. Wbiła w niego zdziwione spojrzenie.
- Żartujesz? A który chciałby mnie taką? –
powtórzyła dokładnie słowa swojej matki. – Mam lustro tutaj i wiem jak
wyglądam. Nigdy z żadnym się nie umawiałam i nigdy żaden nie wykazał mną
zainteresowania.
- Chyba przebywałaś w towarzystwie samych
ślepców i głupków. Jesteś przecież śliczna.
Spoważniała nagle.
- Nie kpij sobie Miro. To drażliwy dla mnie
temat. Za to ty pewnie nie możesz opędzić się od panien.
- Rozczaruję cię, ale to wcale tak nie jest.
Od dłuższego czasu wiodę życie samotnika. Ładna buzia i zgrabne ciało, to nie
jest wszystko, czym mógłbym się zauroczyć. Poza tym uważam, że jednak
najseksowniejszy jest mózg. Lubię mądre kobiety, a nie głupiutkie kokietki,
które paplają o byle czym. – Dopił kawę i wstał. – Będę się zbierał, a ty
odpocznij. Jutro podjadę do ciebie do pracy, daj mi tylko adres. Pojedziemy na
błonia. Będę miał ze sobą dwa rowery. Na razie.
Zauważyła go jak zaparkował
i wyszła żeby się przywitać i zamknąć biuro. Na jego samochodzie pyszniły się
dwa górskie rowery.
- Wskakuj. Plan jest taki. Zostawimy samochód
na parkingu i ruszymy na Kopiec Kościuszki. To będzie dobry trening, bo trzeba
wjechać na górę i z niej zjechać. Potem wrócimy na błonia i tu jeszcze trochę
pojeździmy.
Dla niej wjechanie na
kopiec okazało się karkołomne. Czerwona z wysiłku mocno naciskała na pedały.
Była już niemal u szczytu, ale musiała zejść z roweru. Drżały jej nogi i nie
potrafiła jechać.
- Nie przejmuj się, – pocieszał Miro – jestem
pewien, że trasa jaką wyznaczą organizatorzy zawodów nie będzie taka stroma.
Mają świadomość, że uczestnikami są amatorzy a nie zawodowcy. I tak poszło ci
bardzo dobrze. Odsapniemy trochę i powolutku zjedziemy na dół.
Zjazd wcale nie okazał
się łatwiejszy. Wciąż musiała korzystać z hamulca, żeby nie pognać w dół z
szaleńczą prędkością i skończyć gdzieś u podnóża z rozbitymi kolanami, albo
jeszcze z czymś gorszym. Dojechali do błoni i tam już spokojnie na płaskim
terenie zrobili kilkanaście rund.
W sobotę jak zwykle
spotkała się z ojcem. Odkąd zaczął wraz z nią uprawiać chodzenie z kijami jego
kondycja znacznie się poprawiła. Już nie przesiadywał przez cały weekend nad
gazetą, ale starał się być aktywny.
- Będę brać udział w triatlonie tato. Dasz
wiarę? – pochwaliła się.
- Serio? A kiedy?
- Pierwszego maja w Żywcu. Jadę tam z moim
trenerem z siłowni. On bardzo we mnie wierzy i uważa, że dam radę. Od kilku dni
ostro trenujemy i pływanie i jazdę na rowerze, bo z bieganiem radzę sobie
całkiem nieźle. Nie mam parcia na jakąś pozycję medalową, ale byłoby miło,
gdybym nie była ostatnia. Miron mówi, że jak uda mi się ukończyć zawody, to od
razu poczuję się lepiej i w ogóle wzrośnie moja samoocena. Najpierw byłam
sceptycznie nastawiona, ale teraz bardzo chcę tam pojechać.
Ojciec popatrzył na nią
z dumą.
- Wiesz, że zawsze popieram cię we wszystkim i
wierzę w ciebie. Poradzisz sobie. Spójrz jak wiele już dokonałaś. Połowy cię
nie ma. Ciężko pracujesz, żeby osiągnąć cel. To godne podziwu, naprawdę. Szkoda
tylko, że mama tego nie rozumie, a ja nie rozumiem jej. Najpierw ciosała ci
kołki na głowie, żebyś schudła. Jak tylko sięgnę pamięcią wciąż robiła ci z
tego powodu przykre uwagi i zamiast zadbać o odpowiednią dla ciebie dietę
rozpychała ci żołądek tłustym jedzeniem zrzędząc jednocześnie, że się obżerasz.
Co za niekonsekwencja. Teraz, gdy tyle schudłaś ona wciąż jest niezadowolona.
Aktualnie twierdzi, że zamorzysz się z głodu na śmierć. Popada z jednej
skrajności w drugą. Chyba nigdy nie pojmę, o co jej tak naprawdę chodzi.
- Nie przejmuj się nią. Ja już dawno odcięłam
pępowinę i przestałam jej słuchać. Robię swoje i uważam, że słusznie, bo dzięki
temu poprawiły się moje wyniki badań, waga poszła w dół, dobrze sypiam i mam
świetne samopoczucie. W końcu nie robię tego dla niej, ale dla siebie, choć
ostatnio usłyszałam, że dobrze, że jej posłuchałam i zaczęłam się odchudzać.
Wyobrażasz sobie? Ona przypisuje sobie całą zasługę, a prawda jest taka, że to
jej permanentne ględzenie napędzało mnie do pochłaniania coraz większej ilości
jedzenia. To moja matka, ale czasem mam ochotę nią naprawdę potrząsnąć, żeby
się opamiętała. Nie gadajmy już o niej, bo to mnie denerwuje. Chodźmy
pomaszerować trochę.
Termin zawodów zbliżał
się nieubłaganie. Miro wychodził ze skóry, żeby przygotować ją jak najlepiej.
Zrzuciła kolejne dziesięć kilo, co było bardzo pozytywne. Wciąż miała problemy
ze skórą. Zaliczyła nawet kilka wizyt u dermatologa, jednak specyfiki, które
jej przepisał, nie za bardzo były skuteczne. Postanowiła, że jak tylko osiągnie
wagę docelową zrobi sobie operację. Było ją stać na taki wydatek. Dzięki temu,
że teraz odżywiała się bardzo skromnie, nie wydawała bajońskich sum na
słodycze, chińskie żarcie, czy fastfoody.
Miro stał się dla niej
kimś naprawdę ważnym. Nie wyobrażała już sobie, że miałaby spędzić dzień bez
jego towarzystwa. Mogli rozmawiać o wszystkim i to bardzo szczerze. Znał jej
najmroczniejsze sekrety i przeszłość. Ona też poznała jego własną. Była bardzo
zdziwiona, gdy pokazał jej zdjęcie ze szkoły średniej. Był na nim otyły chłopak
o blond czuprynie i gdyby nie ona i te błękitne oczy, w życiu nie rozpoznałaby
w tym chłopcu swojego trenera. Nabrała do niego jeszcze większego szacunku.
Teraz wiedziała, że on doskonale rozumie, co ona musi przeżywać i przez co
musiała przejść. On miał podobną przeszłość.
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńz wrażenia wbiło mnie w fotel - triatlon!!!??? Klara musi bardzo ufać Mironowi i jego zapewnieniom, że da radę go ukończyć i nic się jej nie stanie:) Ja najprawdopodobniej bym umarła jak nie z wysiłku, to najpewniej ze strachu:) W tej chwili tylko tyle, bo lecę do pracy:) Więcej po południu. Buziaki,
Gaja
Gaju
UsuńKlara ma do Mirona wielkie zaufanie. Jest doświadczonym trenerem, a jeszcze teraz, gdy dowiedziała się, że on w przeszłości przechodził przez takie samo piekło, wie, że on chce dla niej jak najlepiej. Triatlon, to próba sił i doskonały sposób na to, żeby dowiedzieć się na ile ją stać.
Dzięki za wpis. Pozdrawiam Cię serdecznie. :)
Małgosiu,
Usuńzgodnie z obietnicą przystępuję do dzieła:) Myślę, że Klara nawet bez tego triatlonu powinna już wiedzieć, że na bardzo, bardzo dużo ją stać! Jestem pod ogromnym wrażeniem twardości charakteru Klary i jej zaciętości! Nie folguje sobie nic a nic! Schudła już tyle, że należy jej się ogromy szacunek:) Oczywiście ktoś może powiedzieć, że takiej to łatwo, na wszystko ma pieniądze - miesięczny turnus odchudzający do tego prywatny instruktor w takim mieście jak Kraków musi trochę kosztować. Dodatkowo jeszcze Klara planuje pozbycie się fałd skóry poprzez operację plastyczną. To też kolejne koszty. Ale tak naprawdę myślę, że nawet gdyby Klara nie posiadała wolnych pieniędzy, to i tak osiągnęłaby swój cel, może trwałoby to więcej czasu, ale przy je podejściu do życia, to i tak skazana byłaby na sukces!!! Zazdroszczę samozaparcia:) Nie można zapominać, że właściwie w tej nierównej walce była sama:( Dopiero od niedawna czuje ogromne wsparcie taty i oczywiście Mirona:) Taka wiara w nasze możliwości na pewno daje mocnego kopa do dalszych działań. Zadajemy sobie sprawę, że nie można odpuścić, bo zawiedziemy nie tylko siebie ale również osoby, które nas wspierały i trzymały za nasz sukces kciuki. Miron okazał się fajnym facetem. Chyba jako pierwszy facet powiedział jej, że jest śliczna:) Dodatkowo otwarcie mówi Klarze, że najbardziej kręci go mózg, a nie ładna ale pusta buzia:) Zapewne na takie podejście do życia ma wpływ jego doświadczenie życiowe. W tej chwili jest atrakcyjnym facetem, za którym oglądają się olśniewające kobitki, ale wcześniej pewnie te same babki wyśmiewały się z jego okrągłości:( Dlatego pewnie nie zachłystuje się tymi ochami i achami nad swoją osobą i trzeźwo do tego podchodzi. Dla Klary jest to dobry prognostyk:) Nie wiem tylko czy Klara potraktowała słowa Mirona na poważnie, czy w ogóle je usłyszała??? Chyba jednak nie, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło! Tyle czasu ze sobą spędzają, że trudno im będzie zachować stosowny dystans do siebie nawzajem. Już i tak sporo o sobie wiedzą. Buduje się między nimi nić przyjaźni. Może wreszcie Klara nie będzie takim samotnikiem? Do tego jeszcze Miron będzie osobiście wspierał Klarę w tym morderczym triatlonie! Nie wysłał jej tam samej, tylko osobiście będzie jej pilnował zarówno w wodzie jak i na rowerze. To bardzo miłe, przecież nie musiałby tego robić gdyby nie lubił Klary:) Oczywiście zdaję sobie sprawę, że dla niego nie będzie to tak meczące jak dla niej. Niemniej jednak postawa Mirona godna podziwu i chyba o czymś świadczy? Mam tylko nadzieję, że nic złego Klarze się nie przytrafi i ukończy go szczęśliwa:) Czyżby Miron był bardziej przewidujący i wie już coś więcej niż Klara odnośnie do jej nowego miejsca zamieszkania??? Zamierza spowodować, że zamieszkają razem? Jakoś tak dziwnie uczepiłam się tej kwestii, hahaha:) Bardzo dziękuję za dzisiaj. Rozdział mocno podbudowuje - jak naprawdę czegoś chcesz, to w końcu to osiągniesz:) Czekam na dalszy bieg wypadków. Serdecznie pozdrawiam i życzę samych przyjemności:)
Gaja
Gaju
UsuńTrzeba pamiętać o tym, że Klara zawsze była i jest bardzo ambitna i pracowita. Oprócz prawa skończyła bardzo trudny kurs rzeczoznawców majątkowych. Żeby na niego pójść musiała wziąć kredyt w banku, bo o ile mnie pamięć nie myli to koszt takiego kursu jest rzędu 4 tyś. złotych, a osobno płaci się za egzaminy ustny i pisemny, a to ok. 900 złotych. Ten drugi zawód jest świetnie płatny i ja osobiście nie znam żadnego rzeczoznawcy (a znam ich kilku), który narzekałby na wysokość zarobków. Klara jest osobą samotną. Nie wydaje na siebie zbyt dużo, za to pracy ma sporo, więc i spore dochody. Stać ją było na pokrycie wszystkich kosztów swojej przemiany.
Co do mieszkania, to takie małe jej w zupełności wystarcza i póki co nie będzie myślała o innym. Duże mieszkanie, czy nawet dom generują zbyt wysokie koszty, które ona uważa na razie za całkowicie zbędne.
A jak jej poszło w triatlonie dowiecie się za tydzień. Medalu nie będzie, ale już wiemy, że to nie o niego w tym wszystkim chodzi.
Jeszcze raz wielkie dzięki za imponujący komentarz. Przesyłam buziaki. :)
Miron jest dobrym trenerem i mocno wspiera Klarę. Motywacja jest bardzo potrzebna do osiągnięcia wyznaczonego celu. Triatlon udowodni jej ,że należy pokonywać własne ograniczenia i słabości. Mam przeczucie ,że ten trener stanie się dla Klary kimś więcej niż trenerem,przyjacielem... ale to tylko przeczucia ,które mogą być mylne.Najlepiej rozumie się sytuację drugiego człowieka jeśli samemu się przez to przechodziło. I tak jest tu w przypadku Mirona i Klary. Historia coraz bardziej wciąga. Szkoda tylko ,że nie może liczyć na wsparcie ze strony matki. Dlaczego ona nie widzi ile jej córka włożyła wysiłku aby lepiej wyglądać ,być zdrowsza i zyskać pewność siebie ,której nie miała. Patrząc w lustro nadal nie zauważa siebie jako kobiety ,którą pragną mężczyźni. Najważniejsze jednak ,że są przy niej osoby ,które w nią wierzą i są z niej dumni ( ojciec). Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJustyna
UsuńCzasem zdarzają się takie mamusie, które uważają, że wszystko wiedzą najlepiej i kierują się jakąś pokrętną logiką. Taka jest matka Klary. Wciąż ciosała jej kołki na głowie, że powinna z sobą coś zrobić, że wygląda koszmarnie, bo jest za gruba, a w międzyczasie po prostu pasła ją tłustym jedzeniem w ilościach jak dla furmana, a dziewczyna pochłaniała to wszystko. Teraz, kiedy tak dużo schudła, matka wyłącznie sobie przypisuje tę zasługę, co najmniej jakby ona sama wypociła te wszystkie kilogramy na siłowni. Nawet do głowy jej nie przyjdzie, że to ona tak naprawdę jest odpowiedzialna za otyłość Klary, bo jest na to zbyt prymitywna.
Najważniejsze jednak, że Klara nie walczy sama. Ojciec jest zawsze obok i bardzo dopinguje, a Miron wydobywa z niej wszystko, co najlepsze.
Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Dobrze mieć takiego przyjaciela jak Miron. Motywuje, nie wyśmiewa, organizuje czas, dba o nią. A jej mama to szkoda pisać. Może robiła to, bo może Klara jest jedynaczką( nie wiem czy było o tym wspomniane)i chciała jak najlepiej, ale wyszło nie tak.Wierzę, że wkrótce obie dojdą do porozumienia i podobnie jak ojciec będzie jej pomocna w swoim postanowieniu. Szykujesz jakieś spotkanie po latach w szkole Klary? Niezłe byłby zdziwienie jej koleżanek, gdyby pojawiła sie szczupła z umięśnionym blondynem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńCzasami Twoje komentarze powodują, że cierpnie mi skóra. Zdecydowanie masz rozbuchaną wyobraźnię. Nic Ci nie powiem. Musisz czekać do końca opowiadania. Hahahaha.
Matka Klary w końcu zrozumie, że krzywdzi córkę, ale do tego momentu jeszcze daleko.
Dziękuję i pozdrawiam cieplutko. Nie wymyślaj scenariuszy, bo jeszcze się sprawdzą. :D :D :D
Niezwykła determinacja, ambicja i samozaparcie pozwalają Klarze powoli zbliżać się do wyznaczonego celu. Oczywiście są pewne rzeczy takie jak ta luźna skóra, która nie pozwala w pełni cieszyć się z osiągnięć. W ubraniu zapewne wygląda dużo lepiej, ale bez ubrania to koszmar. Niestety wiele osób ma podobny problem z tym, że nie mogą sobie pozwolić na zapłacenie za zabieg usunięcia nadmiaru skóry. Nieocenione jest tu wsparcie ojca i trenera. Co do Miro, to nadal nie jestem pewna czy zostanie księciem. Niby mają wiele wspólnego, potrafią ze sobą rozmawiać, niezwykle ją motywuje, ale jakoś w ich relacjach nie ma (możliwe, że na razie) tego czegoś (jakiegoś iskrzenia czy coś w tym stylu). No może też ja jestem za bardzo romantyczką, przecież nie każdy związek to miłość od pierwszego wejrzenia. No niby jej powiedział komplement, ale na tym koniec. Jeśli chodzi o nią to mogę to zrozumieć, bo skupia się na innym celu, przez lata nie była w jakiejś relacji damsko-męskiej więc to kwestia przyzwyczajenia, że nie zwraca uwagi na mężczyzn. On być może nie potrafi wyjść z roli tylko trenera i motywatora, podejrzewam też, że mimo zmiany wyglądu on też ma pewne problemy z akceptacją siebie i korzystaniem życia, bo gdzieś tam w środku nadal jest tym grubaskiem. Może pojawi się jakiś "konkurent" czy coś i Miro zacznie działać. No mamusia jest cudowna, nawet palcem nie kiwnęła, żeby nie dopuścić to nadwagi w przeszłości ani teraz nie wspiera córki, ale oczywiście chce zbierać lury, że to wszystko dzięki niej. Mam tylko nadzieję, że przejrzy na oczy i że córka zdoła jej wybaczyć. Co do triatlonu, to wiem, że jest ciężki, ale jednocześnie zmusza do pokonywania własnych ograniczeń i radość z jego ukończenia jest niesamowita i nie liczy się miejsce jakie się zajęło, ale sam fakt jego ukończenia i osiągnięcia celu. Przypuszczam, że Klarze uda się pokonać własne słabości, zmierzy się z tym zadaniem i wygra sama ze sobą i z własnymi ograniczeniami. Czekam na relację z triatlonu i po (o ile coś będzie po ;P), pozdrawiam ;) M
OdpowiedzUsuńM.
UsuńJestem powalona długością Twojego komentarza i bardzo mile zaskoczona. Bardzo dziękuję, bo przeczytałam z wielką przyjemnością.
Masz rację, że nie każdego, kto zrzucił tak wiele kilogramów jest stać na operację usunięcia zbędnej skóry. Sama uważam, że powinno się to robić w ramach ubezpieczenia, bo często nie chodzi już o względy estetyczne, ale o zdrowotne. W niemal stu procentach tacy ludzie cierpią na infekcje bakteryjne, które trudno jest wyleczyć, bo w załamaniach skóry flora bakteryjna szaleje ile wlezie. Tak właśnie jest u Klary. Sprawa często bywa krępująca i wstydliwa, a chirurgia kosmetyczna powinna wkraczać natychmiast.
O matce Klary pisałam już w komentarzu wyżej więc nie będę się powtarzać. Natomiast jeśli chodzi o Mirona, to rzeczywiście nie piszę o jego uczuciach względem Klary. On bez wątpienia jest pod wielkim wrażeniem jej determinacji i za nią ją podziwia. Być może jej walka o "normalność" przypomina mu jego własną. Niemal tak samo zależy mu na doprowadzeniu Klary do wymarzonej wagi jak i jej. Stara się i wyciska z niej siódme poty, ale przecież wyłącznie dla jej dobra. Klara, jak sama powtarza, musi czuć bat nad sobą, a poza tym uznaje, że trener w jakiś magiczny sposób ma na nią dobry wpływ i potrafi ją zdopingować do walki. Generalnie oboje się doceniają z różnych powodów.
Myślę, że więcej światła na ich relację rzuci następny rozdział, który myślę w jakiś sposób Was usatysfakcjonuje.
Na razie przed nimi triatlon. Ciężka walka z własnymi ograniczeniami. To dla Klary tytułowe wyzwanie i bardzo będzie się starała mu podołać.
Jeszcze raz wielkie podziękowania za wpis. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)