Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 15 września 2022

TRWAĆ MIMO WSZYSTKO - rozdział 3

ROZDZIAŁ 3

 

Był wczesny ranek, gdy Ula szła w kierunku posesji Mateckich. Już z daleka widziała szeroko otwartą bramę, przez którą jej sąsiad wyprowadzał swoją sfatygowaną furgonetkę marki „Żuk”.

 


Podbiegła i kiedy samochód znalazł się już na ulicy, zamknęła wjazd. Przywitała się z Mateckim i zajęła miejsce obok niego w szoferce.

 - To jak jedziemy, Ula? – zapytał sąsiad.

 - Tak, jakbyśmy jechali na Bazar Różyckiego. Kamienica stoi bardzo blisko niego.

 - OK. W takim razie ruszamy – Matecki odpalił silnik i obrał kurs na Warszawę. Droga zajęła im około czterdziestu minut. Auto było prawdziwym zabytkiem, bo z tego co mówił Matecki, przestano je produkować jakieś piętnaście lat temu. Zewnętrznie nie powalało urodą, ale serce, czyli silnik, miało po generalnym remoncie. Zaparkował w pobliżu wejścia do budynku. Z wnętrza wyjął dwie spore torby narzędzi i jedną z nich podał Uli.

 - Zabrałem już część tych, które będą niezbędne, a teraz prowadź.

Wspięli się na trzecie piętro i Ula otworzyła wejściowe drzwi.

 - Strasznie wyglądają – pokazała odrapania z farby. – Zastanawiałam się, czy je nie wymienić, ale być może udałoby się coś zrobić z tymi?

Matecki przejechał dłonią po chropowatej powierzchni. Drzwi pamiętały pewnie czasy wczesnego Gierka, ale zrobione były z solidnego drewna. Dzisiaj już takich nie robią.

 - Mam opalarkę do lakieru. Jak go zedrzemy i pomalujemy świeżą farbą, będą jak nowe – wszedł do środka i rozejrzał się. – Zapisz Ula, że będą potrzebne trzy puszki lakieru na wszystkie drzwi, chyba że zlikwidujemy te do kuchni i do pokoju. Tak naprawdę to nie są ci potrzebne, a ich brak otworzy trochę tę małą przestrzeń. Te do łazienki zostawimy więc wystarczy nam litrowa puszka i mała z brązowym lakierem na zewnątrz. Ściany rzeczywiście wyglądają strasznie i myślę sobie, że zamiast kupować całe wory gipsu, wapna i cementu, bardziej opłaca się kupić płyty z karton gipsu. One łatwo się montują i szybko. Zaraz policzę, ile ich będzie trzeba. Do łazienki też kupimy, ale takie specjalne, odporne na wilgoć. Jakieś płytki też chcesz?

 - Tak… do łazienki i kuchni. Wybrałabym jakieś najtańsze…

 - W takim razie zmierzmy oba pomieszczenia. Nie będzie ich trzeba zbyt dużo, bo i łazienka i kuchnia są maleńkie. Wiesz co? Wydaje mi się, że ja mam gdzieś w garażu płytki. Takie seledynowe, jak u nas w kuchni. Pamiętam, że kupiłem ich wówczas na wyrost i spuchliznę. Nawet żona mnie za to objechała, ale na pewno nie oddałem do sklepu tego, co zostało. Wstrzymamy się na razie z zakupem glazury. Ja muszę to sprawdzić i jeśli rzeczywiście gdzieś leżą, to chętnie ci je oddam. Do pokoju i przedpokoju proponuję kupić jakiś gumolit. Jest duży wybór i na pewno uda nam się nabyć coś taniego. Nie będziesz inwestować tu w panele, bo mieszkanie nie jest twoje. I to chyba wszystko, przynajmniej na razie. Rozejrzymy się w sklepie za innymi, potrzebnymi rzeczami. Jedźmy, bo szkoda czasu.

Była wdzięczna Mateckiemu. On wszystko ogarniał. Gdyby została z tym sama, nawet nie wiedziałaby, od czego ma zacząć.

Podjechali do najbliższej Castoramy. Tu było wszystkiego w bród i istniała szansa, że zaopatrzą się w komplet niezbędnych rzeczy. Obracali kilka razy zapełniając towarem furgonetkę. Na samym końcu Ula zakupiła brodzik i muszlę klozetową. Przez trzy godziny wyładowywali towar i nosili go na trzecie piętro. W pewnym momencie Matecki nawet żałował, że nie namówił na ten wyjazd któregoś z kolegów. Zostały do wniesienia płyty, a one były chyba najcięższe. Ula rozejrzała się. Przy wejściu na bazar dostrzegła dwóch mężczyzn wyglądających na bezdomnych. Podeszła do nich i poprosiła o pomoc.

 - Ja chętnie panom zapłacę. Trzeba wnieść na trzecie piętro kilka płyt z karton gipsu.

Mężczyźni zgodzili się. Nieczęsto zdarzała się im okazja, żeby trochę zarobić. Uzgodnili, że każdy dostanie pięćdziesiąt złotych. Teraz poszło już sprawnie. Ula z Mateckim wnosiła po jednej płycie, mężczyźni brali po dwie naraz.

Miała dość. Matecki też wyglądał na wykończonego. Zostawiła go w mieszkaniu i na bazarze kupiła dwie porcje słynnych pyz z mięsem i kawę w papierowych kubkach. Oboje byli głodni.

Zanim opuścili mieszkanie, Ula dała sąsiadowi jeden komplet kluczy.

 - I tak chciałabym jeździć z wami każdego dnia, ale różnie może być. Lepiej, żeby pan miał klucze do mieszkania.

 - Masz rację. Jutro chciałbym też tak wcześnie przyjechać jak dzisiaj. Trzeba się sprężać, żeby zdążyć ze wszystkim. Powiadomię chłopaków, – roześmiał się – o ile można w ogóle tak nazwać emerytów po sześćdziesiątce. Wracajmy, Ula. Dzisiaj i tak już nic tu nie zwojujemy.

 

Zaczął się dla niej bardzo intensywny okres. Przez pierwszy tydzień jeździła wraz z kolegami taty do Warszawy. Potem sam Matecki stwierdził, że powinna zająć się pakowaniem rzeczy w domu, bo jeżdżąc każdego dnia do stolicy, nie będzie miała kiedy tego zrobić. Przyznała mu rację. Opróżniała więc szafy wyrzucając to, co już stare i zniszczone, a pakując to, w czym mogła jeszcze pochodzić. Rzeczy taty spakowała do dwóch wielkich worków. Pomyślała, że jeśli spotka tych bezdomnych, którzy pomogli przy noszeniu płyt, ofiaruje im je. Wybrała też meble, które chciała zabrać.

Kiedy remont dobiegał już końca, wpadł do niej Matecki, żeby wymontować kuchenkę gazową, zlew, umywalkę i wszystkie baterie. Nie miała zamiaru niczego ułatwiać swojej podłej rodzinie i odzyskać wszystko, co było tylko możliwe.

 


Wraz z Szymczykową i Dąbrowską wyzbierała w ogrodzie wszystkie warzywa z prowizorycznej szklarni, którą założył ojciec. Część podzieliła między te dwie i Matecką, a resztę zabezpieczoną w skrzynkach przewiozła do nowego lokum. Podobnie było z owocami, które zdążyły już dojrzeć. Dzięki pomocy życzliwych sąsiadów udało jej się przeprowadzić jeszcze przed upływem tak szczodrze podarowanego jej przez kuzyna, miesiąca. Wszystkich, którzy jej tak bardzo pomogli zaprosiła do mieszkania urządzając parapetówkę. Koledzy taty nie wzięli od niej ani grosza, chociaż odwalili kawał dobrej roboty. W kuchni i łazience pyszniły się seledynowe kafelki. Podłogę w przedpokoju i pokoju zdobił równiutko przycięty gumolit wykończony ładnymi listwami, a drzwi wejściowe wyczyszczone ze starej, łuszczącej się farby wyglądały imponująco. Po parapetówce zrobiło się spokojniej. Wreszcie mogła skupić się na gromadzeniu dokumentów potrzebnych jej do podjęcia pracy. Od rana do popołudnia wysyłała swoje CV lub chodziła na rozmowy kwalifikacyjne, a późnym popołudniem zaprawiała w słoiki to, co zebrała w Rysiowie. To miał być taki żelazny zapas na wypadek, gdyby poszukiwanie pracy nie poszło zbyt dobrze, a pieniądze, które jej pozostały, zaczęły się kurczyć. Właścicielce kamienicy zapłaciła za rok z góry. Na razie mogła sobie pozwolić na taki wydatek.

 

Lato najwyraźniej się kończyło. Powoli zaczynała wpadać w panikę, bo intensywne poszukiwania pracy nie przynosiły spodziewanego rezultatu. Nie miało znaczenia, że ma skończone dwa kierunki studiów, że zna języki. Miała wrażenie, że gdziekolwiek by nie aplikowała, wszyscy oceniają ją po wyglądzie. Rzeczywiście nie prezentowała się zjawiskowo. Wielkie, niemodne okulary na nosie i aparat na zębach nie dodawały jej uroku. Jej garderoba też pozostawiała wiele do życzenia, ale wciąż szkoda było jej pieniędzy na nowe ciuchy. Wprawdzie bazar miała pod samym nosem i mogła kupić na nim coś taniego, ale to wciąż nie byłoby to, czego od niej oczekiwał potencjalny pracodawca.

Któregoś dnia mając za sobą cztery zakończone fiaskiem rozmowy kwalifikacyjne, powlekła się nad Wisłę. Musiała wziąć głęboki oddech i pomyśleć, czy kupić nowe ciuchy, czy zapłacić prąd i gaz.

 


Przesiedziała tak ponad godzinę usiłując uspokoić galopadę myśli, ale dzisiaj wyjątkowo ani wolno płynąca Wisła, ani cicho szumiące łozy nie zadziałały terapeutycznie. Usłyszała za sobą szelest i odwróciła się gwałtownie. Rozgarniając wierzbowe witki pojawił się na ścieżce mężczyzna, którego widziała już tu wcześniej. Wstała z pieńka i otrzepała sukienkę.

 - Dzień dobry pani… - przywitał się cicho. – Nie sądziłem, że o tej porze kogoś tu zastanę. To chyba też pani ulubione miejsce nad Wisłą?

 - Dzień dobry. Tak… Ilekroć jestem w pobliżu zawsze tu przychodzę pomyśleć. Przepraszam, ale pójdę już. Nie będę panu przeszkadzać. I tak zasiedziałam się trochę.

 - Proszę nie odchodzić, bo będę miał wyrzuty sumienia, że panią przegoniłem. Wybaczy mi pani, że zapytam…, ale czy nie nosi pani żałoby? Ostatnio, jak się mijaliśmy na ścieżce, też była pani w czerni.

 - Tak, to prawda. Kilka miesięcy temu pochowałam ojca – zaszkliły jej się oczy. – Pan też wygląda jakoś nieszczególnie. Myślę, że gdyby był pan szczęśliwy, nie przychodziłby pan tutaj.

Mężczyzna przetarł niepewnie czoło i wbił wzrok w Ulę.

 - Ma pani rację. Zbyt dużo zwaliło się na mnie – wyciągnął do niej dłoń. – Marek Dobrzański. Miło mi panią poznać.

 - Urszula Cieplak. Wzajemnie.

Marek poklepał pieniek i gestem wskazał, żeby usiadła. On przysiadł obok na piasku.

 - Mój ojciec też jest bardzo chory. Każdego dnia drżę, żeby nic mu się nie stało. – Na jej pytające spojrzenie wyjaśnił. – Choruje już od wielu lat na serce i z każdym rokiem jest tylko gorzej.

 - Mój tata zmarł właśnie na serce – powiedziała cicho. – Nie doczekał by-passów. Był zbyt słaby. Gdyby zgłosił się na operację trzy lata wcześniej, żyłby dzisiaj, ale on tak bardzo nie lubił lekarzy… Zawsze miał coś ważniejszego do zrobienia niż zadbanie o własne zdrowie.

Marek uśmiechnął się smutno.

 - Jak ja to dobrze znam. Moja narzeczona… jest bardzo chora. Ma raka z przerzutami. Bardzo długo zwlekała z pójściem do lekarza. Na tyle długo, że rak zaczął się rozsiewać po całym organizmie. Jesteśmy już ze sobą kilka lat i nie jest to związek z wielkiej miłości, a raczej związek czysto biznesowy. Ona dobrze wie, że jej nie kocham, zresztą ona mnie też, ale wciąż stwarza pozory. Jest po prostu nie do zniesienia. Zaborcza, roszczeniowa, chorobliwie zazdrosna, pełna nieuzasadnionej niczym złości i po prostu podła. Gdybym był inny, zwyczajnie bym odszedł. Ktoś będący na moim miejscu na pewno by tego nie wytrzymał. Ja rozumiem, że choroba zmienia człowieka, ale ją zmieniła w potwora. Odkąd zachorowała przez dom przewinęły się tabuny opiekunek i żadna nie zagrzała miejsca dłużej niż miesiąc. Niektóre odchodziły znacznie szybciej. Już naprawdę nie mam siły, żeby walczyć z nią i z jej chorobą. Wczoraj znowu wyrzuciła kolejną opiekunkę. Ręce opadają, bo wydzwoniłem już chyba do wszystkich agencji, ale złe wiadomości rozchodzą się lotem błyskawicy i wszystkie zatrudnione przez agencję kobiety już wiedzą, czego mają się spodziewać. Nie znalazła się żadna chętna. Ja mam firmę na głowie i nie mogę się zajmować narzeczoną po całych dniach…

Ula słuchała go i bardzo mu współczuła. Jednocześnie pomyślała, że może ona mogłaby spróbować zaopiekować się jego dziewczyną. W swoim zawodzie i tak nie mogła znaleźć pracy, a pieniądze za chwilę się skończą. Bała się dnia, w którym nie będzie miała za co kupić chleba.

35 komentarzy:

  1. Na początek praca opiekunki, a później zapewne Marek dowie się, że ma w zasięgu świetnego fachowca w dziedzinie ekonomi.
    Zapoznanie naszej dwójki mamy już za sobą. I od tego momentu może być tylko ciekawiej. Z czasem zacznie rodzić się bliskość, przyjaźń, później miłość.
    Uwielbiam wszystkie bliskie relacje między Ulą a Markiem. Dlatego tak bardzo czekam na wszystkie Wasze opowiadania.
    Pozdrawiam cieplutko 💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dagmara,
      dziękujemy za miłe słowa:) Nie możemy wybiegać aż tak daleko, chyba to zrozumiesz:) Wszystko wyjaśni się w następnych rozdziałach – z całego serca zapraszamy:) Bardzo dziękujemy Ci, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczne pozdrowienia:)

      Usuń
    2. Gaju, wiem, że nie możecie i z tym większą ciekawością czekam na kolejne rozdziały. Jeszcze raz uściski...

      Usuń
  2. Ja wiem, że to tylko fikcja literacka, ale mimo wszystko nie sądzę aby Ula mogła zajmować się osobą chorą zwłaszcza na nowotwór. W takiej sytuacji jest raczej potrzebne wykształcenie medyczne. Chyba, że chodzi o pomoc w jakiś tam pracach typu ugotowanie, podanie posiłku.
    Marek jak widać też nie ma lekko. Myślę, że tę dwójkę zbliży do siebie smutny los.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam późną porą.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita,
      Paulina jest pod stałą kontrolą lekarzy. Marek szuka tylko opiekunki i towarzyszki na czas kiedy on jest w pracy. Do wykonywania takich czynności przede wszystkim potrzebna jest empatia, cierpliwość i wyrozumiałość. Ula to wszystko posiada więc powinna sobie poradzić. Pozdrawiamy Cię równie cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:)

      Usuń
  3. Ale zaskoczenie, Paula chora, Marek opiekujacy się nią, problemy z sercem seniora, firma na głowie. No, no robi się ciekawie, już nie mogę się doczekać kolejnej części. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halina,
      życie nie oszczędza zarówno Uli, jak i Marka, a o Paulinie już nie wspomnimy. Nie wolno się załamywać, należy zakasać rękawy i walczyć. I to będą robić główni bohaterowie. Przesyłamy serdeczności i bardzo dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  4. No, no wreszcie się sobie przedstawili i mogli pogadać;) Może wielkiej ekscytacji nie było, ale mają to już za sobą. Może Ula jednak będzie pracowała dla Marka? Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola,
      Marek jest tak samo, jak Ula sponiewierany przez życie. Te trudy z całą pewnością mogą ich do siebie zbliżyć. Odpowiedź na temat pracy będzie już w następnej odsłonie, na którą serdecznie zapraszamy. Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  5. Chyba jednak bardziej współczuję Markowi. Ula już jakoś powolutku wychodzi na prostą. Przeżywa żałobę, ale podobno czas leczy rany, to i ona jakoś wyjdzie z tej beznadziei. Marek już tak nie ma. Musi patrzeć na cierpienie narzeczonej. Niby mówi, że się nie kochają, ale dla nikogo nie jest miło patrzeć na męczarnie chorego. Miśka pozdrawia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miśka,
      musisz przyznać, że ciężko porównywać czyjeś nieszczęścia, ale rzeczywiście Marek czuje dużą bezsilność. Do tego wszystkiego chora nie ułatwia i kolejne opiekunki znikają szybciej niż się pojawiają. Narzeczona nigdy nie miała łatwego charakteru, a teraz to już w ogóle. Mimo, że Marek nie kocha narzeczonej, to nigdy nie życzył jej tak ciężkiej choroby i stara się nią opiekować najlepiej jak potrafi. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  6. Niby czasy się zmieniają a osoba tak wszechstronnie wykształcona nie może znaleźć pracy. To dramat! I co, teraz będzie opiekunką do ciężko chorej? Po co w takim razie się kształciła? Do czwartku;) Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko zapomnieć o tym, że jak cię widzą, tak cię piszą. Ludzie oceniają nas po wyglądzie zewnętrznym czy tego chcemy, czy nie. Żadna praca nie hańbi. Jeśli chodzi o studia, to całe szczęście, że wykształcenia nikt nam nie zabierze i nigdy nie wiadomo kiedy się przyda:) Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności:)

      Usuń
  7. Ula nie powala wyglądem. Pracodawcom to przeszkadzało, Markowi jak na razie zupełnie nie. Zastanawiam się jak zareaguje na nią Paulina? Skoro uciekają od niej wszystkie opiekunki, to przecież nie bez przyczyny. Uli przydałaby się jakaś stabilizacja w zatrudnieniu a nie tylko taka praca dorywcza. Pozdrawiam Sylwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwia,
      Marek nie szuka zabawy czy przygody. On jest przybity i chce się zwyczajnie wygadać. Ula wzbudziła w nim zaufanie i jej wygląd nie miał tutaj żadnego znaczenia. Jeśli chodzi zaś o Ulę, to twarda z niej sztuka i łatwo się nie poddaje:) Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)

      Usuń
  8. Oj pieniądze uciekają w bardzo szybkim tempie! Szkoda, że tak samo szybko nie przybywają. Ula rzeczywiście musi znaleźć jakąkolwiek pracę, a później się zobaczy. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga,
      hihihi, absolutna prawda, co do pieniędzy:) Jeśli chodzi o pracę, to Ula jest bardzo odpowiedzialną osobą i niewiele rzeczy jest ją w stanie zniechęcić dlatego jeśli się czegoś podejmie, to tak szybko nie odpuszcza. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)

      Usuń
  9. O jejciu! Ula sponiewierana przez życie, ale Marek wcale nie ma lepiej. Doba ma tyle samo godzin dla wszystkich, dla Marka specjalnie się nie rozciąga. Oczywiście ma pieniądze i może za nie kupić opiekę dla Pauli, ale zostaje jeszcze tata no i praca! Współczuję mu bardzo. Może będą w stanie sobie pomóc nawzajem? Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara,
      pieniądze są ważne bo wiele rzeczy ułatwiają, ale tak jak piszesz nie wszystko można za nie kupić. Spokój, zdrowie jest bezcenne o czym w ciężki sposób przekonała się Paulina. Jeśli tylko Ula będzie mogła, to z całą pewnością zrobi wszystko aby pomóc. Pięknie dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  10. Miło się czyta, że koledzy emeryci mają tyle zapału i potrafią pomóc bez zbędnych ceregieli;) Józef byłby z nich dumny. Ula ma szczęście do dobrych ludzi;) Z chęcią przeczytam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza,
      stwierdzenie emeryci zostało użyte w sposób żartobliwy i mamy nadzieję, że nikt nie poczuł się urażony:) Koledzy Józefa mają mnóstwo werwy i pomysłów, nie idą na łatwiznę, potrafią wykorzystać używane przedmiot. Dzięki ich sprytowi remont nie zrujnował Uli. Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na kolejny czwartek:)

      Usuń
  11. Z opisu cech charakteru wnoszę, że narzeczoną Marka jest Paulina? Nie przepadam za nią, ale aż tak źle jej nigdy nie życzyłam. Z tego co wyczytałam, to dość ciężka sprawa. Przykra wiadomość. Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta,
      potwierdzamy, że narzeczoną Marka jest Paulina i to ją dopadła ciężka choroba. O Paulinie trochę więcej dowiemy się w następnym rozdziale, na który gorąco zapraszamy. Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  12. Czekałam na rozmowę Uli z Markiem i na to czy coś między nimi zaiskrzy? Ale chyba jednak jest zbyt wcześnie na takie fiki miki? Do następnego. Pozdrawiam;) AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB,
      na fikanie jest zdecydowanie za wcześnie, hihihi:) Jeśli chodzi o iskry, to przecież Marek bardzo się otworzył przed Ulą. Co prawda sytuacja ta wynikła bardziej z potrzeby wygadanie się niż z powodu porywów serca, ale to już coś:) Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  13. Czyli nie żałoba tylko straszna choroba, a właściwie dwie, bo Paula i tata. Marek ma nieźle pod górkę! Ale jeśli zatrudni Ulę, to wierzę, że ona go odciąży chociaż w niewielkim stopniu. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina,
      z dwóch osób chorujących, to Pauliny przypadek jest cięższym kalibrem. Tak jak Marek mówił, Paulina ma raka z przerzutami. Sprawa jest dość trudna, co nie oznacza, że nie warto próbować dalej. Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu:)

      Usuń
  14. Świetnie, że oboje znowu znaleźli się w tym samym miejscu. Uli tym razem Wisła nie przyniosła ukojenia, ale może Marek będzie miał więcej szczęścia i znajdzie nad rzeką nową opiekunkę dla Pauliny? Serdecznie pozdrawiam Regina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regina,
      z początku Ula twierdziła, że tym razem to ciche i spokojne miejsce nie zadziałało na nią terapeutycznie. Jednakże po rozmowie z Markiem zaświeciło dla niej nieśmiałe światełko. Pojawiła się możliwość pracy. Wyjaśnienie dotyczące efektów rozmowy nastąpi w kolejnym odcinku, na który zapraszamy. Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:)

      Usuń
  15. Tak mi przyszło do głowy, że Żuk bardzo pasuje do Uli;) Oboje na pierwszy rzut oka nie prezentują się zbyt dobrze, ale całe szczęście, że to tylko pozory! Samochód okazał się niezawodny zapewne tak jak Ula;) Trzeba to tylko dostrzec. Mam nadzieję, że Marek nie ulegnie pozorom? Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira,
      Matecki bardzo dbał o swój samochód i nie potrzebuje nowszego, lepszego. Na jego potrzeby stary Żuk mu wystarczy i rzeczywiście jest niezawodny. To dzięki niemu remont i przeprowadzka wspaniale się udała. Natomiast jeśli chodzi o Matka, to nie jest tak małostkowy:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  16. To się ukochana rodzinka zdziwi, hahaha;) Ula ma rację, powinna wszystko, co można wykorzystać i przenieść do nowego mieszkania. Po co ma wydawać niepotrzebnie pieniądze na nowe rzeczy skoro kuzyn z całą pewnością wszystko z domu w Rysiowie wyrzuci. A Ula będzie miała jakieś pamiątki. Gorąco pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresa,
      kuzyn Uli jest adwokatem i na brak pieniędzy nie narzeka. Z całą pewnością nie będzie oszczędzał na remoncie domu w Rysiowie. Braki w urządzeniu domu nie sprawią mu przykrości a Uli te rzeczy bardzo się przydały. Nie możemy zapominać, że nowe mieszkanie nie należy do Uli więc większy remont nie byłby dla niej wskazany. Ula musi oszczędzać. Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)

      Usuń
  17. Kto jak nie Ula poradzi sobie z Pauliną. Można by tak powiedzieć.Ale obawiam się, że da jej popalić. Szkoda mi Marka. Musi trwać przy Paulinie, bo przecież nie porzuci ciężko chorej osoby. Na końcu jak się domyślam czeka go nagroda.
    Pozdrawiam milutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak naprawdę to Marek nic nie musi, bo Paulina w chorobie jest nie do zniesienia. Junior najwyraźniej pomylił miłość z przyzwyczajeniem, a że jest przyzwoitym człowiekiem, to nie opuszcza w sumie bliskiej mu osoby, w potrzebie. Czy Ula podoła obowiązkom? Dobre pytanie, bo przecież nie ma żadnego przygotowania medycznego, ale tak jak każdy ma jakiś zasób wiedzy na temat zdrowego odżywiania. Może nie będzie tak źle.
      Pięknie dziękujemy za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń