Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"POŻÓŁKŁE KARTKI PAMIĘTNIKA" - rozdział 2

02 listopad 2014
ROZDZIAŁ 2


Dwadzieścia cztery lata wcześniej.

Tata naprawdę mnie zadziwia, a raczej zadziwia mnie jego niezachwiana wiara we mnie i moje możliwości. Właśnie wszedł do kuchni z jakąś gazetą i rozpostarł ją na stole.
- Spójrz córcia, to jest coś w sam raz dla ciebie. Firma odzieżowa Febo&Dobrzański poszukuje kobiety na stanowisko sekretarki dyrektora do spraw promocji. Przeczytaj jakie są wymagania. Ja czytałem dwukrotnie i wiem, że spełniasz wszystkie.
Pogładziłam jego spracowaną dłoń i westchnęłam ciężko.
- Dobrze tatusiu, spróbuję, ale nie wierzę, żeby mi się udało. Już tyle rozmów za mną, z których nic nie wyniknęło. Nadal nie mam pracy…
Pogłaskał mnie po głowie.
- Tym razem coś mi mówi, że się uda. Pojedziesz?
- No pojadę… - jęknęłam nieprzekonana zupełnie tą nieuzasadnioną pewnością taty.
- Zobaczysz, pracę dostaniesz i może narzeczonego znajdziesz…
Przewróciłam oczami. Tata i te jego sny o zięciu. „Będziesz musiał długo na to poczekać tato” - pomyślałam. Kto chciałby zostać moim narzeczonym? Wyglądam przecież koszmarnie. Wielkie okulary na nosie o szkłach tak grubych jak denka od butelek i ten „twarzowy” aparat na zębach…
Odkąd pamiętam zawsze mieliśmy problemy finansowe. Od śmierci mamy ciągle borykamy się z biedą. Brakuje dosłownie na wszystko. Ja zdzieram stare ciuchy po mojej rodzicielce, bo jest jeszcze Betti i Jasiek, którzy co rusz wyrastają z rzeczy i trzeba im kupować nowe. Naprawdę nie wiem jakim cudem udało mi się skończyć studia. Fakt, że łapałam się każdej roboty, żeby jakimiś ponadplanowymi wydatkami nie obciążać taty. Już pół roku szukam pracy i to chyba przez mój wygląd nikt nie chce mi jej dać. Przydałby się nam jakiś stały zastrzyk gotówki. Tata coraz częściej ma problemy z sercem, a i dzieciaki zjadłyby od czasu coś lepszego niż kopytka, naleśniki, czy pierogi.

***

Ubieram się i z teczką wypełnioną dokumentami ruszam do Warszawy. Ciągle kołaczą mi się po głowie jakieś wątpliwości. Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł aplikować tutaj.


Gmach firmy jest imponujący. Staję przed nim i zadzieram głowę do góry. Może poznają się tu na mnie? Dopuszczam do głosu tę nieśmiałą nadzieję. Nagle otwierają się szklane drzwi i wychodzi z nich mężczyzna. Najpiękniejszy mężczyzna jakiego w życiu widziałam. Stoję jak wmurowana, z otwartymi ustami i gapię się na niego jak nienormalna. On obrzuca mnie obojętnym spojrzeniem i rusza przed siebie. Otrząsam się. Nie sądziłam, że po ziemi stąpają tacy piękni ludzie.


Od gadatliwego ochroniarza dowiaduję się, że współwłaścicielem i prezesem firmy jest Krzysztof Dobrzański. Drugim, a właściwie drugimi rodzeństwo Febo. Wjeżdżam na piąte piętro. Przy windach natykam się na wielkie zdjęcie mężczyzny, którego widziałam przed chwilą. Czytam napis pod nim i już wiem, że on nazywa się Marek Dobrzański. Jest dyrektorem do spraw promocji i na pewno synem Krzysztofa. A więc to jego sekretarką mam być. Trafiam do gabinetu dyrektora HR, u którego mam zostawić dokumenty. Krzywi się na mój widok, ale dokumenty przyjmuje. Chwilę rozmawia jeszcze ze mną, jednak tę rozmowę przerywa energiczne wtargnięcie dwóch pięknych kobiet, brunetki i blondynki. Brunetka głosem nie znoszącym sprzeciwu mówi, że to jest nowa sekretarka Marka i podaje dyrektorowi jej dokumenty. No to chyba już pozamiatane i nie mam na co liczyć. Moja konkurentka jest śliczna. Ma piękną twarz i zgrabną figurę. Podaje mężczyźnie dłoń i przedstawia się.


- Violetta Kubasińska przez „V” i dwa „t”.
Dziwna jakaś. Dyrektor Olszański najwyraźniej jest pod wrażeniem urody kobiety. Zezem spogląda na mnie i mówi.
- Odezwiemy się. Dziękuję, że pani się fatygowała.
Wzruszam ramionami i podnoszę się z krzesła. Chyba nic tu po mnie, bo wybór sekretarki Marka Dobrzańskiego już się dokonał. Zdołowana wracam do domu. Ojciec jak zwykle dłubie coś w garażu, ale dostrzega mnie i zniecierpliwiony rzuca.
- No i co córcia, dostałaś się?
Chcę zaprzeczyć, ale w tym momencie odzywa się mój telefon. Patrzę na numer, ale nie jest mi znany. Odbieram. Mężczyzna po drugiej stronie mówi, że jest Sebastianem Olszańskim i oznajmia, że zostałam przyjęta na stanowisko sekretarki.


Nie mogę w to uwierzyć. Piszczę z radości ściskając tatę. Jutro mam się stawić w pracy na godzinę ósmą. Co za szczęście! Tata miał jednak dobre przeczucia.

***

Rano zastaję w sekretariacie Violettę. Patrzy na mnie spode łba i z wyraźną niechęcią. Marek mówi nam, że będzie miał dwie sekretarki i informuje, czym mamy się zajmować. Ta Kubasińska jakaś niezbyt lotna. Wygląda, jakby nie rozumiała o czym dyrektor do niej mówi. Ja za to rozumiem wszystko i deklaruję się do wszystkiego. On patrzy na mnie z podziwem i zgadza się.
Podczas lunchu schodzę do bufetu. Tam poznaję Alę, Elę i Izę. Zaprzyjaźniamy się.



***

Zupełnie przypadkowo dowiaduję się, dlaczego Marek zatrudnił dwie sekretarki. Potrzebował kogoś kompetentnego, a tymczasem jego narzeczona, ta brunetka właśnie, Paulina Febo narzuciła mu Violettę. Ponoć po to, żeby ta mogła go śledzić i donosić, czy Marek jej nie zdradza. To jakaś głupota. Blondi ma pusto w głowie i bladego pojęcia o zarządzaniu, finansach i marketingu. Dostaje kasę za to, że podpisze się na liście obecności. Najgorsze, że to ja muszę odwalać za nią robotę, bo przy swojej kompletnej niewiedzy jest w dodatku śmierdzącym leniem i unika roboty jak ognia. Zresztą co tu się dziwić. Marek też wydaje mi się niezbyt pracowity. Przez cały dzień albo flirtuje z modelkami, albo urywa się na squasha z Sebastianem. Są ponoć najlepszymi przyjaciółmi.
Czuję się rozczarowana. Co ja sobie myślałam? Że człowiek o tak pięknej twarzy, tak nieziemsko przystojny, w dodatku syn prezesa będzie harował jak wół? Ma od tego ludzi. Ma od tego mnie. Nie jest to miła świadomość. Często biorę robotę do domu i zarywam noce. On też zarywa, ale w knajpach na pijaństwie z Olszańskim i na podrywaniu głupiutkich panienek na jedną noc. Wiem to od Violetty.
Paulina jest chorobliwie zazdrosna. Często słyszę jak się awanturuje robiąc mu wyrzuty o kolejną noc, której nie spędził w domu. Pewnie ma sporo racji, ale przy tym jest okropnie wredna i chyba mściwa. Ponoć skarży się rodzicom Marka, przez co on nie ma łatwego życia. Zwłaszcza ojciec jest bardzo surowy i wymagający. Czasami mi Marka żal, a czasami myślę, że musi tego wysłuchiwać na swoje własne życzenie.
Za każdym razem, kiedy widzę go w otoczeniu modelek ściska mi się serce. Jestem zazdrosna. Ewidentnie zazdrosna, a przecież nawet nie mam prawa go kochać, bo jest zajętym mężczyzną.

***

Wyśmiewają mnie. Ciągle słyszę jakiś chichot za swoimi plecami. Najbardziej ostentacyjnie robi to Adam Turek, główny księgowy. Drwi z mojego aparatu na zębach, okularów i ciuchów, które noszę. Mocno odstaję od całej reszty. Nie mogę się równać z tymi wszystkimi modelkami. One są takie zadbane, wypachnione, z pięknym makijażem i w ładnych ubraniach. I mimo, że w głowach pusto, to właśnie je adoruje Marek chyba na przekór Paulinie. Ona też jest piękną kobietą. Niezwykle elegancką i jak sama powtarza, z klasą, ale charakter ma paskudny. Jej brat też jest wredny. Alexander Febo, dyrektor finansowy. Miałam z nim kilka spięć, ale nie dałam się ponieść. Jedno i drugie siebie warte. Alex w dodatku co rusz podkłada Markowi jakąś świnię. Najwyraźniej nie znoszą się. Ciekawe dlaczego? Ponoć wychowywali się razem. Dziwne…



***

Marek mnie docenia. Jest wdzięczny za pomysły, które mu przedstawiam. Uśmiecha się do mnie pokazując w całej krasie te urocze dołeczki. Na ich widok mięknę jak wosk. Jego urok jest zniewalający. W dodatku ciągle powtarza.
- Ula, jesteś najlepsza.
Dostaję skrzydeł, kiedy słyszę te słowa wypowiedziane miękkim, zmysłowym głosem. Moje serce śpiewa i powtarza wciąż ten sam rytm: „Kocham cię Marek, kocham cię Marek…”
Tak. Kocham go, ale przecież jestem taka rozsądna i doskonale zdaję sobie sprawę, że on nigdy nie będzie mój. Zaborcza panna Febo w życiu z niego nie zrezygnuje. Zaanektowała go. Niemal ubezwłasnowolniła. Nie rozumiem, dlaczego jej się nie sprzeciwi, tylko tak tańczy jak mu zagra. Słyszałam, że oni są sobie pisani. To niedorzeczne, bo przecież oni w ogóle do siebie nie pasują.

***

Krzysztof Dobrzański miał zawał. Marek jest zdruzgotany. Wpadł dzisiaj tylko na chwilę, ale po jego minie widzę, że nie jest dobrze. Jak ja go doskonale rozumiem. Tata też miał zawał i wtedy myślałam już o najgorszym. Na szczęście w szpitalu postawili go na nogi. Pocieszam Marka mówiąc.
- Zobaczysz, że wyjdzie z tego. Stan jest ciężki, ale trzeba wierzyć, że uratują go.
- Dopilnuj mi firmy Ula – słyszę jego nerwowy szept. – Trzymaj rękę na pulsie i pilnuj Violetty. Ostatnio wyniosła do Alexa tę pierwszą umowę z Terleckim. Nie złapałem jej na gorącym uczynku, ale tylko ona mogła to zrobić, bo miała ją u siebie. On zaczął kolejny raz kombinować. Nawet nie chcę myśleć, czym tym razem mnie uraczy.
- Nie martw się – mówię. – Jedź spokojnie do szpitala, ja wszystko ogarniam. – Przyciąga mnie do siebie i całuje w czoło.
- Dzięki – jeszcze słyszę rzucone na prędce i już go nie ma.
Powinnam porozmawiać z Violettą. Powinnam wziąć ją w krzyżowy ogień pytań. W co ona gra? Wynosi poufne dokumenty do Alexa? Największego wroga Marka? Jej rozum zamiast w głowie umiejscowił się w tych jej wielkich balonach, z którymi obnosi się po całej firmie i każdemu facetowi podsuwa je pod nos. Najbardziej działają chyba na Olszańskiego. Ciekawe jakby zareagował, gdyby się dowiedział, co ona wyczynia? Przecież jest najlepszym przyjacielem Marka.
Wreszcie się zjawiła. Przez dwie godziny latała po firmie informując wszystkich, że z Krzysztofem jest źle. Jest szybsza niż Polska Agencja Prasowa. Patrzę na nią i zastanawiam się, dlaczego Marek nie wyrzuci jej na zbity pysk. Pożytku z niej żadnego, a tylko przez swoją wieczną paplaninę ściąga na niego same kłopoty, z którymi musi się zmierzyć.
- Co się tak gapisz? – Rzuca opryskliwie.
- Zastanawiam się, co zdziałałaś dzisiaj w sprawie pokazu. Do czegoś się Markowi zobowiązałaś…
- A cóż ciebie może to obchodzić – mówi z pogardą - Zajmij się lepiej swoimi sprawami.
- Bardzo mnie to obchodzi Viola, bo nie chcę kolejny raz odwalać roboty za ciebie. Jak tylko wróci Marek porozmawiam z nim i powiem, że jeśli będę zmuszona wkroczyć w zakres twoich kompetencji, będę też musiała brać za to wynagrodzenie. Najlepiej jakby potrącał je z twojej pensji. Nie wykonujesz pracy, nie masz zapłacone. To chyba proste jak drut.
Niemal udławiła się pomidorem. Zrobiła się z wściekłości równie czerwona jak on i nie mogła wykrztusić słowa. Wykorzystałam to.
- Poza tym mamy dowody na to, że to ty wyniosłaś stąd pierwszą umowę z Terleckim i zaniosłaś ją do Alexa. Marek ci tego nie daruje, bo to jawna zdrada. Teraz martwi się ojcem, ale jak tylko pan Krzysztof wróci ze szpitala do domu, na pewno się tą sprawą zajmie. Wylecisz i nawet Paulina ci nie pomoże.
Jej oczy niemal wyszły z orbit. W końcu przełknęła pomidorowy kęs, który blokował jej gardło.
- Nic nie macie na mnie. To zwykły blef.
- Mamy Viola – odpowiadam spokojnie. - Widziano cię jak wchodziłaś z teczką do Alexa i nagrano treść twojej rozmowy z nim. Nie wywiniesz się. Poza tym mam zamiar poinformować o twoich działaniach przeciwko Markowi Olszańskiego. To on będzie wypisywał twoje zwolnienie dyscyplinarne i musi znać jego powód.
Violetta rozpłakała się, ale jakoś nie było mi jej żal. 
 


magdam (gość) 2014.11.02 13:33
Witaj Małgosiu! :)
Bardzo się cieszę, ze dodałas kolejna czesc :) Przeszłosc opisywana z perspektywy Uli - bardzo ciekawy sposob :) ale pewnie i trudny? Violka troche inna, ciekawe jak jej watek sie potoczy :) No i nasza Ulka zakochana w Marku, obok ktorego kreca sie modelki :D czekam na ciag dalszy jak bedzie sie rozwijac ich znajomosc :):)
Pozdrawiam cieplutko :)
MalgorzataSz1 2014.11.02 14:34
Magdam

Byłam ciekawa odbioru napisanego w ten sposób tekstu. Mieszam narrację i nie każdemu to może się podobać, chociaż z mojej strony to zabieg celowy.
Violka jeszcze będzie miała poświęconych kilka linijek, ale raczej nie rozpisuję się na jej temat. Jak na razie sporo treści pokrywa się z serialem, ale to niedługo się zmieni.
Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam. :)
Gaja (gość) 2014.11.02 16:50
Witaj Małgosiu,
świetnie napisany pamiętnik. Czytając go ma się wrażenie, że takie notatki w pamiętniku Uli powinny się znajdować, a nie to co pokazywano nam w serialu, tylko takie ochy i achy!! Jej obserwacje dotyczące swojej osoby, Marka, i osób pracujących w firmie są bardzo wymowne i przenikliwe. Widać od razu, że Ula jest rezolutną dziewczyną i z kim Ula, przynajmniej na początku, nie będzie darzyła się sympatią, np. z Violą, Adamem, nie mówiąc już o wielkim Państwu Febo! Zrobiłaś też ze swojej Uli kobietę nie w ciemię bitą, na medal, to jak sobie radzi z Violą:) Może dzięki Uli Viola trochę zmądrzeje? Fajnie jest też przedstawione zafascynowanie Uli Markiem, taka bezinteresowna miłość. Prawdę powiedziawszy, po pierwszym rozdziale wyobrażałam sobie, że Marek i Paula będą darzyli się miłością, skoro mają mieć syna, a nie żyli jeszcze gorzej niż pies z kotem. Bardzo zastanawiające.
Z dużą dozą cierpliwości czekam na czwarteczek:)
Serdecznie pozdrawiam,
Gaja:)
kawi ;) (gość) 2014.11.02 17:14
Witam Cię Gosiu :)
Dosyć długo mnie nie było, ale liceum to straszny zapierdziel. Ale wracając. Ciekawie się to opowiadanie zapowiada. Wiemy,jak się skończy, że będzie szczęśliwy finał :) Ale podejrzewam, że do tego czasu Ula jeszcze dużo wycierpi.

Założyłam nowego bloga. Na tamtym o Brzyduli już niestety się nic nie pojawi, bo usunęłam sobie konto (kretynka ze mnie xd) i nie mogę się zalogować. Głupim to jednak trzeba się urodzić.
Pozdrawiam i zapraszam na pierwszą część "Spadochronu"
http://dlacz.blogspot.com/
MalgorzataSz1 2014.11.02 17:50
Gaju

Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Trochę obawiałam się Twojej opinii, ale znacznie mi ulżyło i cieszę się, że taki sposób opowiadania Ci odpowiada. Mam też nadzieję, że nie znudził Cię ten rozdział, bo jest właściwie odzwierciedleniem serialowych początków Uli w firmie.
Jeśli chodzi o Marka i Paulinę, to na razie jeśli pozwolisz, nie będę zdradzać. Do miłości tu bardzo daleko, za to brnięcie w ślepy zaułek jest porównywalne z ćmą lecącą do świecy.

Kawi

Już myślałam, że się nie odezwiesz. Szkoda, że przez nieuwagę usunęłaś konto. Może jest jeszcze szansa, żeby je odzyskać? Może napisz do administratora? Ja w każdym razie nadal mam go w linkach i nie zamierzam usuwać. Czy na tym nowym blogu będzie kontynuacja opowiadania? Bardzo liczę, że tak. Nowy adres zaraz wpiszę sobie w linkowni.

Dzięki wielkie dziewczyny za wizytę na blogu i komentarze.
Obie serdecznie pozdrawiam. :)
MalgorzataSz1 2014.11.02 17:56
Kawi

Jeszcze do Ciebie słów kilka. Weszłam na ten nowy blog. Szkoda, że nie kontynuujesz, bo widzę całkiem inne opowiadanie i innych bohaterów. Chciałam skomentować, ale niestety nie mogę bo po rozwinięciu listy powinna być jeszcze opcja ADRES/NAZWA URL. Bez niej nie uda mi się dodać nic, więc musisz ją wprowadzić. Poza tym jak kliknę dodaj, to prawdopodobnie ukaże się totalnie ogłupiający kod, który nawet jeśli napiszesz bardzo dokładnie, to wyświetli Ci informację, że jest niewłaściwy. Ja już to przerabiałam i dobrze by było, żebyś przy okazji zablokowała ten kod. To tyle. Czekam na zmiany.

PS.
Może jednak udałoby Ci się przenieść treść startego bloga na nowo założony? To da się zrobić nawet bez posiadania konta, chociaż na pewno jest pracochłonne. Po prostu trzeba skopiować.
Gaja (gość) 2014.11.02 18:30
Małgosiu,
mogę Cię zapewnić, że wszystkie Twoje opowiadania czyta się bardzo przyjemnie i nigdy się na żadnym nie nudziłam, słowo honoru! Chyba największe i niezapomniane wrażenie na mnie zrobiło „Pokochaj mnie tato” i „Rany”, a także „Syn marnotrawny”, ale tak naprawdę wszystkie pochłaniałam z prędkością światła. Każde dostarczało innego rodzaju emocji, zarówno śmiech, jak i łzy, często też byłam zła na okoliczności losu jakie gotowałaś swoim bohaterom. Przeżywałam takie emocje, mimo, że tak jak piszesz, zawsze u Ciebie można liczyć na szczęśliwe zakończenie, ale dochodzenie do tego finału, było zawsze pasjonujące. Nie inaczej jest również z tym opowiadaniem, bardzo miło jest wrócić do początków Uli w firmie, kiedy nie była jeszcze w „sidłach” różnego rodzaju knowań. Co do Mareczka, to zawsze było mi go żal, chłopina prawie cały czas działa jak zagubione dziecko we mgle, ale w końcu mu się udaje ... Przypomniało mi się powiedzenie Aleksa o Marku i Uli " ... puszczasz ślepego z kulawym na pole minowe, jest szansa jedna na tysiąc, że przejdą, a zanim się obejrzysz, to już są po drugiej stronie zadowoleni ..."
Miłego dnia,
Gaja:)
kawi ;) (gość) 2014.11.02 19:12
Wydaje mi się, że już chyba naprawiłam problem, ale do końca nie jestem pewna.
Pozdrawiam!
K. (gość) 2014.11.02 19:16
Witaj Małgosiu, na razie wszystko jasne i takie jak w serialu chociaż z innej perspektywy. Przemyślenia i obserwacje Uli bardzo trafne - super narracja, ekstra się czyta. Żaden bohater nie odbiega od serialu - na razie. Zapewne już niedługo nas zaskoczysz i skończą się podobieństwa z serialem na co już wskazałaś w pierwszym rozdziale.
Pozdrawiam i czekam.
MalgorzataSz1 2014.11.02 20:13
Gaju

Lejesz miód na moje serce. Te trzy tytuły, które wymieniłaś są chyba najbardziej wstrząsające, chociaż ja postawiłabym nacisk na "Pokochaj mnie tato" i "Rany". Sporo osób właśnie te tytuły lubi najbardziej, chociaż mam taką jedną fankę, która "Wariacje na temat" moje pierwsze opowiadanie przedkłada nad wszystkie inne i czytała je już kilka razy. No cóż, są gusta i guściki.
Jak już Ci pisałam wcześniej trochę obawiałam się tej narracji, ale wychodzi na to, że czyta się całkiem nieźle, a to cieszy. Najważniejsze, że nie ziewasz przy czytaniu. :)

Kawi

Na blog zajrzę jutro i zostawię komentarz, bo już dzisiaj nie dam rady. Jestem też w trakcie pisania i nie chciałabym się zbytnio rozpraszać.

K.

Tak, perspektywa na pewno inna, bo to przecież Uli pamiętnik i zawiera bardzo osobiste zapiski.
W tym także a może przede wszystkim jej przemyślenia i refleksje.
Czy Was zaskoczę, naprawdę nie wiem. Jedno jest pewne, że do jakiegoś tam momentu będzie sporo rzeczy, które miały miejsce w serialu, ale później będzie całkiem inaczej.

Dziękuję dziewczyny za wpisy, które często bywają inspiracją. Pozdrawiam. :)
jute (gość) 2014.11.03 18:51
Witaj Małgosiu.Przeczytałam.Ale komentarz potem,albo jutro.Dopiero przed godzina wróciłam z cmentarnej pielgrzymki.
Musze się trochę ogarnąć ,rozpakować itd.Jestem potwornie zmęczona.Boli mnie wszystko co jest możliwe.Przepraszam,i do potem.
MalgorzataSz1 2014.11.03 19:31
Jute

Tak myślałam, że jesteś wyjechana, bo zwykle odzywasz się w dniu publikacji. Ale spokojnie. Odsapnij, ja nigdzie nie uciekam.
Pozdrawiam. :)
jute (gość) 2014.11.04 18:21
Witaj Małgosiu.Widzę,że i w Twoim opowiadaniu,Ulka została trafiona strzałą Amorka od pierwszego zagapienia i to na fest!.Niby jest rozsądna i chyba bardziej asertywna niż w serialu a i tak na widok markowych dołeczków mięknie jej serce i miękną nogi,więc coś mi się wydaje ,że ten rozsądek tez wymięknie.Miłości między Pauliną i Markiem jakoś nie widać, a dzidzia będzie.Czyli co klasyczna wpadka czyli owoc seksu?A może nie do końca przemyślany argument Pauliny ,żeby przyspawać Marka ?Coś mi się widzi,że będzie dramatycznie.Wygadałaś Małgosiu.U mnie dzisioj holny duje,ze hej!.Wselakoj żywinie co wylazuje na plac godum- łogon na doł,bo jak cie nadudko to kaj mom za tobom dziwać !Ida i sprobuja tyn kopiec pranio pobiglować.Hej
MalgorzataSz1 2014.11.04 19:13
Jute

Ulka trafiona od samego początku, a jak będzie z Pauliną i Markiem wkrótce się okaże. Będzie dramatycznie, ale wszystko oczywiście wyprowadzę na prostą.
Jak już wybiglujesz to pranie to przyjedź do mnie. Też mam go trochę.

Trzymaj się kochana i nie daj porwać wiatrowi. Pozdrawiam. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz