Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"POŻÓŁKŁE KARTKI PAMIĘTNIKA" - rozdział 1

30 październik 2014
POŻÓŁKŁE KARTKI PAMIĘTNIKA



ROZDZIAŁ 1



W podcieniach sześciokondygnacyjnego biurowca należącego do firmy odzieżowej Dobrzański Fashion, a wcześniej Febo&Dobrzański, zaparkował niewielki, sportowy samochód.



Wyskoczył z niego zgrabnie młody mężczyzna i zamknął pilotem drzwi. Wcisnąwszy ręce w kieszenie wytartych jeansów przeszedł za róg budynku i stanął przed jego głównym wejściem. Zadarł do góry głowę i uśmiechnął się szeroko. Ostatni raz był tu kilka miesięcy temu i tęsknił za tym miejscem. Cicho pogwizdując przeszedł przez szklane drzwi i zobaczywszy znajomego ochroniarza rzucił radośnie.
- Dzień dobry panie Władku, dawno się nie widzieliśmy.
Pucołowata twarz mężczyzny rozjaśniła się uśmiechem. Podszedł do młodego człowieka z wyciągniętą dłonią.
- Pan Daniel! Jak miło pana widzieć. Minęło sporo czasu jak był pan tu ostatni raz. – Młodzieniec odwzajemnił uścisk dłoni.
- To prawda, a poza tym jaki pan? Tyle razy prosiłem, żeby zwracał się pan do mnie po imieniu. Przecież zna mnie pan od dziecka.
Władek roześmiał się.
- Nawet kiedyś pieluchę ci zmieniałem. Ależ jesteś podobny do ojca, jakby skórę z niego zdarli. Jak on był w twoim wieku, wyglądał identycznie. Widział się pan…, widziałeś się z siostrą?


- Jeszcze nie. Dopiero przyjechałem. Zabrałem tylko z garażu samochód i oto jestem. Rodzice są?
- Są na miejscu. Dzisiaj nie wychodzili jeszcze.
- To ja zmykam. Bardzo się za nimi stęskniłem. Na razie panie Władku.
Pokonawszy pięć pięter windą wysiadł z niej i rozejrzał się. Zarejestrował nową twarz w recepcji. Młoda dziewczyna uśmiechnęła się do niego z sympatią i grzecznie spytała.
- Szuka pan kogoś? Może mogłabym pomóc?
- Bardzo dziękuję, ale to nie będzie konieczne.
Najpierw postanowił iść do ojca. Jego gabinet był bliżej głównego holu niż gabinet mamy. W sekretariacie zastał pochyloną nad klawiaturą ładną blondynkę w średnim wieku. Kolejny raz uśmiech zagościł na jego twarzy uwydatniając w policzkach wdzięczne dołeczki.
- Dzień dobry ciociu.
Kobieta podniosła głowę i pisnęła radośnie.
- O jeżuniu, Daniel! Uściskaj mnie. Dzisiaj przyjechałeś? Ależ rodzice się ucieszą? Już się nie mogli ciebie doczekać. No, no…, prawdziwe z ciebie ciacho – wyrzucała z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego. On roześmiał się serdecznie.
- Dostanę jakąś kawę? Jeszcze nie piłem dzisiaj.
- Dostaniesz. Idź do taty, a ja zaraz ci przyniosę.
Zapukał cicho do gabinetu ojca i wsunął głowę przez drzwi.
- Cześć tato, nie przeszkadzam?


Człowiek siedzący za biurkiem poderwał się z fotela i rozpostarłszy ramiona szedł w kierunku młodzieńca. Rzeczywiście byli do siebie łudząco podobni. Starszemu już czas zdążył przyprószyć siwizną skronie, ale twarz miał nadal młodą z nieliczną ilością zmarszczek. Uśmiechnął się promiennie i zamknął w ramionach syna.
- Tęskniłem za tobą synku. Dobrze, że jeszcze tylko pół roku twojej nauki, bo dom jest pusty bez ciebie. Mama też bardzo tęskni i czasem płacze jak o tobie pomyśli. Nie byłeś jeszcze u niej, prawda?
- Nie. Może zadzwoń i poproś ją tutaj. Ciocia Viola obiecała mi kawę i pewnie zaraz ją przyniesie.
Senior bez namysłu złapał za słuchawkę telefonu i usłyszawszy głos żony powiedział.
- Kochanie możesz zajrzeć do mnie? Mam niespodziankę i to bardzo miłą.
Do gabinetu weszła Violetta niosąc na tacy parującą filiżankę z kawą. Postawiła ją na stoliku i uśmiechnęła się do Daniela.
- Proszę, taka jak lubisz. A może ty głodny jesteś? Pewnie nic nie jadłeś i przyjechałeś prosto z lotniska. Mogę ci przynieść kanapkę z bufetu.
- Dziękuję ciociu. Nie trzeba. Zjem potem coś na mieście.
Wychodząc z tacą zderzyła się w drzwiach z żoną prezesa. Roześmiały się serdecznie.
- Uważaj Viola, bo staranujesz mnie. Podobno Marek ma dla mnie jakąś niespodziankę?
- Oj ma i to jaką. Wejdź, to sama się przekonasz.


Jak tylko zobaczyła syna rozpłakała się, a on uściskał ją mocno całując jej mokre policzki. Przytuliła jego głowę do piersi szeptając.
- Już myślałam, że się ciebie nie doczekam. Dlaczego nie zadzwoniłeś? Wyjechalibyśmy na lotnisko.
- Nie gniewaj się mamuś. Chciałem wam zrobić niespodziankę i wziąłem taksówkę. Pojechałem najpierw do domu. Przebrałem się, wsiadłem w samochód i oto jestem. Przez trzy miesiące do waszej wyłącznej dyspozycji. Widziałem się już dzisiaj z babcią i obiecałem, że jutro zabiorę ją na cmentarz, do dziadka. Ona nie wygląda najlepiej. Chyba gorzej niż rok temu.
- Starość synku, starość. Ale usiądźmy – Marek podsunął Uli fotel a sam usiadł obok syna na kanapie. Obrzuciła ich obu spojrzeniem pełnym miłości i westchnęła.
- Jesteście tacy do siebie podobni. Jeszcze jakby Magda usiadła między wami to mielibyśmy komplet dobrzańskich genów. Najlepszych. Bardzo was wszystkich kocham. – Znowu zalśniły jej w oczach łzy. Wzruszyła się
Mąż popatrzył na nią czule.
- Może urwiemy się wcześniej Ula i pójdziemy na jakiś dobry lunch? W sobotę urządzilibyśmy grilla. Zaprosilibyśmy Olszańskich i Szymczyków. Na pewno chętnie przyjedzie Betti i Jasiek z rodzinami. Co ty na to?
- Dobry pomysł. W takim razie ja pójdę tylko wyłączyć laptop i zaraz tu jestem. – Wychodząc z sekretariatu Marka usłyszała dźwięk swojej komórki. Spojrzała na wyświetlacz i odebrała natychmiast.
- Co tam córeczko?
- Jestem po zajęciach. Wypadły mi dwie godziny ekonomii, bo profesor się rozchorował. Może wyskoczyłybyśmy poszaleć w galeriach?
- Nie dzisiaj kochanie. Daniel wrócił i jest teraz u ojca. Wybieramy się na lunch, może dołączysz?
- No pewnie. Wypada przywitać braciszka, nie? A gdzie idziecie?
- Do „Bianco”. Za chwilę wychodzimy. Spotkamy się już na miejscu.
Po rozmowie z córką uśmiechnęła się sama do siebie. Kochała wspólne posiłki. Uwielbiała, kiedy byli wszyscy w komplecie, a ona mogła napawać się tą rodzinną atmosferą. Takie chwile od przynajmniej czterech lat zdarzały się niezwykle rzadko. Daniel po ukończeniu renomowanego liceum postanowił studiować w Londynie. Był utalentowany. Podobnie Magda.


Przynajmniej ona zdecydowała się na studia w Warszawie i nadal mieszkała z nimi. Daniel od tych czterech lat bywał rzadkim gościem. Przyjeżdżał właściwie tylko na święta i rzecz jasna na wakacje. Wtedy mogli się cieszyć jego obecnością dłużej.
Nie był jej biologicznym synem, ale wychowała go właściwie od pieluch i kochała jak rodzone dziecko. On traktował ją od samego początku jak własną matkę, bo tak naprawdę nie znał tej, która dała mu życie. Wiedział kim jest i wiedział też, że nie chciała go od samego początku. Widział ją może ze dwa razy w życiu, ale nigdy nie powiedział do niej „mamo”. Była dla niego zupełnie obcą kobietą. To Ula dała mu matczyną miłość, bo tej miłości miała pełne serce. To ona czuwała przy nim, gdy był chory. To ona dmuchała na skaleczone dziecięce paluszki, opatrywała zdarte kolana i wycierała z oczu łzy. To ona przytulała, głaskała, pocieszała i całowała. Tak było do tej pory, chociaż on był już dorosłym człowiekiem. Znowu poczuła tę zdradziecką wilgoć moczącą jej policzki. Nerwowo starła ją z nich. Zawsze była bardzo wrażliwa i byle co doprowadzało ją do płaczu.

Wyszli na rozgrzaną letnim słońcem ulicę i wsiadłszy do samochodów ruszyli w kierunku restauracji. Dojeżdżając zauważyli samochód Magdy parkujący przed wejściem. Po chwili ona sama ściskała wylewnie brata. I ona tęskniła za nim. Byli zgodnym rodzeństwem, a on najlepszym starszym bratem na świecie. Rozprawiając wesoło zajęli stolik i zamówili potrawy. Marek opowiedział Magdzie o pomyśle sobotniego grilla. Ucieszyła się. Przyjaźniła się z córkami i Olszańskich i Szymczyków, bo były w podobnym wieku. Swojego kuzynostwa też nie widziała dawno. Oboje, ona i Daniel mieli z nimi dobre relacje, chociaż syn Betti, młodszej siostry Uli miał dopiero cztery lata, a syn Jaśka czternaście.
Po lunchu rozstali się. Dzieciaki wróciły do domu a oni do biura. Wieczorem zebrali się ponownie przy wspólnym stole na kolacji. Towarzyszyła im matka Marka, Helena. Umysł miała jeszcze jasny, ale coraz częściej schorowane ciało odmawiało jej posłuszeństwa. Kiedy przechodziła taki kryzys, wykończona bólem mawiała, że już nie chce żyć, że tęskni za Krzysztofem, swoim mężem. Przykro było im tego słuchać i współczuli jej bardzo. Ula starała się ulżyć jej w tym cierpieniu. Pilnowała, żeby teściowa regularnie brała zaordynowane przez lekarza leki i co wieczór wcierała w jej starcze, obolałe ciało łagodzące ból żele. To chociaż na chwilę przynosiło ulgę znękanej kobiecie. Dzisiaj jednak ten ból był nieważny. Dzisiaj cieszyła się, że wrócił jej jedyny wnuk, którego kochała całym sercem. Podobną miłość żywiła do wnuczki. To były dwa najjaśniejsze światełka w jej życiu. – Krzyś byłby taki szczęśliwy widząc jacy są już duzi i jacy piękni. Byłby z nich dumny, bo to najlepsze dzieciaki pod słońcem.
Podeszła Ula i troskliwie otuliła jej nogi pledem. Helena miała słabe krążenie i ciągle odczuwała chłód w kończynach. Uśmiechnęła się do synowej z wdzięcznością.
- Dziękuję ci Uleńko. Od razu mi cieplej. – Synowa odwzajemniła uśmiech gładząc ją po dłoni.
- Na co masz ochotę? Zrobiłam sałatkę jajeczną, którą lubisz. Zjesz?
- Zjem, ale nie dużo. Jakoś nie mam dzisiaj apetytu.
Nałożyła jej sałatkę na talerzyk i do tego dwie małe kromki paryskiej bułki posmarowane masłem i obłożone plasterkami chudej szynki.
- Smacznego mamo.
Usiadła obok Marka i uszczęśliwiona spojrzała na swoich bliskich. Poczuła dłoń męża ściskającą jej własną. Odwróciła do niego twarz. I on wyglądał na szczęśliwego.
- To jakie macie na jutro plany dzieci? – Zapytał.
- Ja już mówiłem – Daniel przełknął resztki pieczywa. – Rano jedziemy razem z babcią na cmentarz. Zrobimy porządek na grobie dziadka. Może jak babcia będzie się dobrze czuła to i do Rysiowa pojechalibyśmy? Tam na pewno jest czysto, bo wujek Jasiek i ciocia Kinga dbają, ale przynajmniej zapalilibyśmy znicze. Co o tym myślisz babciu?
- Zobaczymy synku. Może nie będzie tak źle i dam radę.
- My Ula po południu pojedziemy na zakupy. Coś trzeba kupić na tego grilla.
- Pojadę z wami. Wpadnę do firmy przed siedemnastą. – Zadeklarowała się Magda. – Zawsze można coś wrzucić do mojego bagażnika, bo jak was znam kupicie na wyrost i spuchliznę.

Po kolacji pomogła się umyć Helenie i wysmarowała jej nogi i plecy. Potem sama weszła pod prysznic. Opatulona w szlafrok przeszła do salonu. Z małej komódki wyjęła gruby, podniszczony brulion. Wyciągnęła się wygodnie na kanapie i delikatnie przerzuciła kilka pożółkłych kartek. Nie zdążyła zagłębić się w lekturę, gdy przed jej oczami pojawił się Marek i omiótł ją zdziwionym spojrzeniem.
- Nie kładziesz się jeszcze?
Uśmiechnęła się nieśmiało.
- Chciałam trochę powspominać…
Znał ten zeszyt doskonale, chociaż nigdy nie poznał jego zawartości. Ten pamiętnik był wyłącznie jej, a on nie odważyłby się nigdy naruszyć tej jej małej prywatności. Pokiwał ze zrozumieniem głową.
- Ale nie siedź zbyt długo. Wiesz, że nie lubię spać sam.
- Wiem kochanie i niedługo dołączę do ciebie.
Pochylił się jeszcze i z miłością ucałował jej usta. Kiedy zniknął jej z oczu ponownie wzięła do rąk pamiętnik. Z czułością pogładziła jego wierzch. On zachował wszystkie jej tajemnice, wszystkie wzloty i upadki, wszystkie najskrytsze uczucia. To na jego kartach wypłakiwała cały swój smutek i żal. Wypłakiwała też radość i wielkie wzruszenie. Tu spisała niemal połowę swojego życia pełnego porażek i sukcesów, ogromnego szczęścia i spełnienia u boku mężczyzny, którego pokochała całym sercem i tak kocha go do dziś, niezmiennie mocno od dwudziestu czterech lat. Od chwili, kiedy ujrzała go po raz pierwszy i zakochała się w nim bez pamięci.
 


K. (gość) 2014.10.30 08:06
Witaj Małgosiu, bardzo ciekawie się zaczyna. Intrygujesz. Nasuwa mi się mnóstwo pytań. Spotykamy naszych bohaterów po latach, kiedy ich życie jest ustabilizowane, ale nadal pełne miłości. Ula i Marek tworzą szczęśliwą, kochającą się rodzinę, ale zanim do tego doszło chyba nie było łatwo. Ten tajemniczy pamiętnik Uli wiele kwestii wyjaśni. Najbardziej zastanawiające jest kim jest biologiczna matka Daniela? Czyżby Paulina. I co się stało, że Marek ma syna którego matką nie jest Ulka. Czyżby po intrydze Seby i Marka aż tak się pogubili? Dobra bo wkraczam w fazę zadawania pytań a to i tak nic nie da. Czekam na rozwianie tajemnic.
Pozdrawiam.
lectrice (gość) 2014.10.30 08:20
"Ciocia" Viola ... hahaha... nie spodziewalam sie , ze to ona...
Mlody z "Brzyduli", stary z "Prosto w...." ... masz racje... tez uwazam, ze tam przybylo mu nascie lat...
I jaki cel masz.... wszyscy prawie tu sa... czas sie tylko przesunal.....
Opiszesz stare problemy i jak doszlo do ich rozwiazania czy nowe sie pojawia... Ja wole stare... bo jesli opiszesz stare to cale opowiadanie to jakby koncoweczka...
A cos mi sie wydaje , ze z ta miloscia tak latwo nie bylo ...
Czekam grzecznie na niedziele...
magdam (gość) 2014.10.30 08:34
Witaj Małgosiu :)
Jestem bardzo zaskoczona tym opowiadaniem :) tzn jego poczatkiem. Inne niz wszystkie :) Początkowo nie wiedziałam, kto jest kim. Ale ciocia Violka mi wszystko uswiadomila ;) Rozumiem, ze pamietnik , ktory zaczyna czytac Ula opisze nam ich milosc, wzloty i upadki. Bardzo intrygujacy jest Daniel, ktory nie jest biologicznym synem Ulki :) bardzo mnie to zastanawia :) ale bede czekac cierpliwie :)
Po ostatnim rozdziale tamteg opowiadania, zauwazylam jeszcze, jak jedna z czytelniczek zapytala o twoje plany dot.dalszych opowiadan... i zrozumialam z tego,ze po tym opowiadaniu nie bedzie nowych z powodu "braku weny"? Jejku jest mi niezmiernie przykro. Co prawda niedawno odkrylam twoj blog, bo w lipcu, ale niesamowicie sie wciagnelam. Zarowno z nadrabianiem "starych" opowiadan, jak i teraz z kazdym czwartkiem i niedziela. Rano zawsze wlaczam i sprawdzam czy jest, bo musze przeczytac :):) Mam nadzieje,ze ten kryzys jest chwilowy i wena ci wroci :) bo nie wyobrazam sobie,ze nie bedziesz juz pisac :(:(
Pozdrawiam! :)
Gaja (gość) 2014.10.30 12:09
Witaj Małgosiu,
nie ma co, od początku zabiłaś nam takiego klina?! Początek bardzo klimatyczny i taki rodzinny, obecnie wszyscy tacy szczęśliwi i zadowoleni z życia, po prostu sielanka. Ale chyba tak od początku nie było? Pojawiło się jednocześnie mnóstwo niewiadomych. Co się stało z biologiczną mamą Daniela i kim ona była? Trudno mi jest sobie wyobrazić, co może czuć dziecko (nawet dorosłe) ze świadomością, że rodzic nie chciał go od samego początku, a już w szczególności jeśli to dotyczy mamy! Straszne:( Ile trzeba ciepła od pozostałych członków rodziny, aby dziecko nie czuło się gorsze od innych?, i aby takie ciężkie przeżycia nie zostawiły śladu na dalszym życiu dziecka? Jakie trudne sytuacje musieli przechodzić Marek i Ula? Z drugiej strony należy szanować również mamę biologiczną Daniela za to, że mimo, iż nie chciała dziecka, to donosiła szczęśliwie ciążę do końca. Próbuję wyobrazić sobie co Ona musiała czuć nosząc pod sercem maleństwo. Z jakich powodów nie zmieniła zdania i oddała swojego synka? To też musiało być dla Niej traumatyczne przeżycie, czy nie? Muszę przyznać, że bardzo poważny temat obrałaś sobie za treść opowiadania. Myślę, że na te i podobne pytania dostanę odpowiedź w następnych rozdziałach. Jak zwykle czytało się świetnie. Będę czekała z niecierpliwością na ciąg dalszy.
p.s.
Zdjęcia dobrane rewelacyjnie, Daniel i Marek, ...... mniam.
Serdecznie pozdrawiam i życzę miłego dnia,
Gaja:)
Gosia (gość) 2014.10.30 15:00
Witaj, jak ja tęsknię za spokojnym czytaniem Twoich opowiadań! Życie w biegu to nie dla mnie.
A opowiadanie już mi się podoba po pierwszym rozdziale.
Magda jest biologiczną córką Uli?
I mam pewne przypuszczenia co do matki Daniela.
Ciekawe, czy chociaż blisko jestem prawdy.
Lubię takie retrospekcję, więc czekam na kolejny rozdział.
Czekam na niedzielę.
MalgorzataSz1 2014.10.30 15:21
K.

Jeśli zaintrygowałam, to punkt dla mnie i aż mi się gęba śmieje. Zaczynam rzeczywiście po 24 latach i kończę opowiadanie również po 24. Reszta rozdziałów to wyłącznie retrospekcja pisana kursywą. Zaczynam wspominać od właściwie pierwszego odcinka i sporo będzie się powtarzać sytuacji z serialu, jednak sporo też rzeczy potoczy się zupełnie inaczej.
Powiem tylko, że podejrzenia dotyczące matki Daniela są słuszne, bo nie chciałam wprowadzać do opowiadania nowej postaci.

Lectrice


Zdjęcia pomieszałam, ale to chyba nie przeszkadza za bardzo, bo innych bohaterów PwS te zdjęcia nie przedstawiają, a jedynie Filipa.
Opiszę większość problemów w F&D a właściwie to z życia serialowych bohaterów, ale nieco zmienionych (mam na myśli problemy). Mam nadzieję, że się nie rozczarujesz.

Wielkie podziękowania za wpisy dziewczyny. Pozdrawiam. :)
MalgorzataSz1 2014.10.30 15:32
Magdam

Jednak zaskoczyłam i to podnosi mnie na duchu, bo zazwyczaj wydaje mi się, że jestem dość przewidywalna.
Tak, pamiętnik zawiera to wszystko o czym piszesz, a jego kolejne kartki odsłonią życie Uli i Marka od momentu pojawienia się tej pierwszej w firmie.
To prawda, że już od dłuższego czasu odczuwam opór materii jeśli chodzi o pisanie. Po tym opowiadaniu dodam jeszcze krótką zaledwie 3 rozdziałową historię, której pomysł nie jest jednak mój, bo to rozwinięcie miniaturki napisanej przez Biedronkę. To druga historia pisana niejako wspólnie. Po tej mini ukaże się jeszcze jedno opowiadanie, ale to wszystko, co na razie mam. Może wpadnę jeszcze na jakieś pomysły w tzw. międzyczasie. Ja też sobie nie wyobrażam, że mogłabym przestać pisać i wciąż mam nadzieję, że tak się nie stanie.

Gaju

Jesteś kolejną zaskoczoną 1 rozdziałem osobą. Ta część jest sielankowa, ale trzeba pamiętać, że dzieje się dwadzieścia cztery lata później od momentu poznania przez Ulę Marka. Reszta opowiadania przedstawi cały ten okres i na pewno nie będzie on taki kolorowy.
Będzie i o biologicznej mamie Daniela i o tym jak doszło do tego, że go porzuciła. Na szczęście Daniel nie ma traumy, bo miał szczęśliwe dzieciństwo i kochających rodziców.

Co do zdjęć, to ulżyło mi, bo jak wiesz pochodzą z dwóch seriali.


Serdecznie dziękuję dziewczynki za wizytę na blogu i długie komentarze. Obie pozdrawiam. :)
MalgorzataSz1 2014.10.30 15:38
Gosiu

Chyba moje bazgroły działają na Ciebie terapeutycznie. :D To miła świadomość.

Magda jest jak najbardziej biologiczną córką Uli, a co do biologicznej matki Daniela, to chyba nie trudno się domyślić, że jest nią Paulina. Nic odkrywczego, ale w tym opowiadaniu nie przedstawiam jej w najlepszym świetle. Jest totalnym przeciwieństwem Cieplakówny.

Cieszę się, że opowiadaniu już od pierwszego rozdziału przypadło Ci do gustu. Na kolejny rozdział zapraszam jak zwykle w niedzielę.
Bardzo dziękuję za wpis. Pozdrawiam. :)

magdam (gość) 2014.10.30 20:23
Uffff....:) Podniosłaś mnie bardzo na duchu tym, ze sama tez nie chce konczyc pisac :) Też mam taka nadzieje,ze wena przyjdzie:) i baaaardzo 3mam kciuki!! :) Twoje opowiadania sa swietna odskocznia od rzeczywistosci, swietnie sie je czyta i sa naprawde bardzo ciekawe..:) i co lubie - milosc z happy endem :)
MalgorzataSz1 2014.10.30 20:54
Magdam

Ty to wiesz, jak podnieść człowieka na duchu. Ja zrobię wszystko, żeby ten blog nie przestał istnieć. Dziękuję. :)
Gosia (gość) 2014.10.30 21:24
Jak tak można?! Jakie bazgroły!
Czy terapeutycznie, to nie wiem, ale na pewno są odskocznią. Nie mam czasu na książki, aktualnie, a lubię czytać.
Mam nadzieję, że będziesz pisać i pisać, przecież muszę skończyć studia. :)
MalgorzataSz1 2014.10.30 22:14
Gosiu

Obawiam się, że zanim je skończysz, mnie już może nie być, bo schorowany ze mnie człowiek. Dla mnie pisanie jest odskocznią i wciąż mam nadzieję, że ta blokada w mojej głowie wreszcie dopuści wyobraźnię do głosu.

Pozdrawiam. :)
jute (gość) 2014.10.30 22:25
Witaj Małgosiu,to draństwo zżarło mi komentarz! .Trudno.Zapowiada się bardzo smakowicie.To będzie majstersztyk.Czy Ula i Marek byli małżeństwem?. Mam nadzieję,że nie.A może jednak.Wg mnie to oni wcale do siebie nie pasowali.Dziewczyny,czy kiedyś wyobrażałyście sobie,że Marek bierze Paulinę na ręce ? .Facet by się zwinął jak paragraf.Paulina była szczupła,miała fajną figurę,ale dla Marka było jej za dużo i już.Rozumiem,że poprowadzisz opowiadanie trochę inaczej jak w serialu. Czyżby Marek był tutaj wierny i kochający Paulinę?.Kurcze nie lubię jak Marek kocha kogoś innego jak Ulkę.W mojej wyobrażni Ula i Marek są zespawani mocno i na stałe.Bardzo czekam na cd..No i pisz kobieto! Do roboty! Pozdrawiam.Fotki jak zwykle super!
MalgorzataSz1 2014.10.30 23:18
Jute

Nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałaś ten rozdział. Ula i Marek są małżeństwem od 24 lat. Mają dwoje dzieci Daniela i Magdę, chociaż Daniel nie jest biologicznym synem Uli.
Od następnego rozdziału zacznie się retrospekcja i tak będzie przez następnych 10 części. Ostatnia z nich znowu powróci do sytuacji obecnej przedstawionej w tym rozdziale.
Mam nadzieję, że to trochę wyjaśniłam.
Dzięki Jute, że wpadłaś. Pozdrawiam. :)
jute (gość) 2014.10.30 23:37
No tak,teraz przeczytałam co za idiotyzm napisałam.Chodziło mi oczywiście o to czy Paula i Marek ,byli małżeństwem.Przepraszam , nie sprawdziłam wpisu i wyszły głupoty.Zwykle rozumiem co czytam (chyba ,że jest to instrukcja obsługi czegoś,wtedy przestaje zwykle rozumieć).Przyznam,że wolę nie czytać,tego co napisałam ,bo zawsze mam ochotę na jakieś poprawki i tak poprawiam i poprawiam......Ale chyba jednak będę musiała sprawdzać.
MalgorzataSz1 2014.10.30 23:55
Jute

A już myślałam, że przeszedł halny i źle podziałał na tę Twoją jedną (jak napisałaś kiedyś) szarą komórkę. Na szczęście ona ma się całkiem nieźle. Na temat treści nic nie napiszę, bo retrospekcja wszystko wyjaśni.
Buziaki :)
justynka29 (gość) 2014.11.01 21:09
Opowiadanie ciekawie się zapowiada. Nie przestawaj pisać ,Uwielbiam je czytać wciągają i zawsze z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg. Lubię powracać do twoich dawnych opowiadań. Ja też jeszcze powrócę do pisania ale nie wiem dokładnie kiedy to nastąpi. Dopiero dziś wróciłam od cioci .Niedługo znów wyjeżdżam a jeszcze dużo nauki i przygotowań pomału do matury. Pisz dalej. Życze ci dużo pomysłów na nowe opowiadania. NIE PRZESTAWAJ PISAĆ . POZDRAWIAM. WSZYSTKIEGO DOBREGO.
MalgorzataSz1 2014.11.01 21:38
Justyna

Dzięki za wpis. Bardzo bym chciała dalej pisać. Na razie blog nadal funkcjonuje i coś próbuję skrobać. Nie wiem tylko, co z tego wyjdzie. Pewnie jakaś kaszana, ale zobaczymy.
Pozdrawiam. :)
kawi ;) (gość) 2014.11.02 16:58
Trochę mnie nie było. Przepraszam, ale staram się wszystko nadrabiać, a oprócz tego założyłam nowego bloga. Już nie o Brzyduli, serdecznie cię na niego zapraszam.
Na blogu o B. już nie pojawi się żadna notka, gdyż, ponieważ, usunęłam niechcący całe konto i teraz nie mogę się zalogować. Tak to jest jak robi się coś na szybko....
Pozdrawiam!
http://dlacz.blogspot.com/
kawi ;) (gość) 2014.11.02 17:01
Trochę mnie nie było. Przepraszam, ale staram się wszystko nadrabiać, a oprócz tego założyłam nowego bloga. Już nie o Brzyduli, serdecznie cię na niego zapraszam.
Na blogu o B. już nie pojawi się żadna notka, gdyż, ponieważ, usunęłam niechcący całe konto i teraz nie mogę się zalogować. Tak to jest jak robi się coś na szybko....
Pozdrawiam!
http://dlacz.blogspot.com/
kawi ;) (gość) 2014.11.02 17:02
Trochę mnie nie było. Przepraszam, ale staram się wszystko nadrabiać, a oprócz tego założyłam nowego bloga. Już nie o Brzyduli, serdecznie cię na niego zapraszam.
Na blogu o B. już nie pojawi się żadna notka, gdyż, ponieważ, usunęłam niechcący całe konto i teraz nie mogę się zalogować. Tak to jest jak robi się coś na szybko....
Pozdrawiam!
http://dlacz.blogspot.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz