19 czerwiec 2014 |
ROZDZIAŁ 2
Marek odsunął się od biurka i podrapał w tył głowy. - Ja chyba też – mruknął. – Chętnie spotkam się z nimi. Tak naprawdę to z żadną osobą nie miałem kontaktu. Zniknęliśmy sobie wszyscy z oczu po rozdaniu dyplomów. Może być całkiem miło. A kiedy to? - No teraz, w tę sobotę. Chyba nie masz żadnych planów? - Nie mam. Oddzwoń do niej i potwierdź naszą obecność. Zapytaj też o koszty. – Olszański podniósł się z kanapy. - Naprawdę się cieszę, że się zdecydowałeś. Zaraz do niej zadzwonię. Kiedy Sebastian zamknął za sobą drzwi Marek zamyślił się. To spotkanie mogło okazać się bardzo udane. Nawet nie miał pojęcia, co aktualnie porabiają jego koledzy i koleżanki. Tuż po studiach zaczął pracować w firmie ojca i pociągnął za sobą Sebastiana. Byli najlepszymi przyjaciółmi od pierwszego roku i tak już zostało. Nie wyobrażał sobie, że przyjaciel może bezskutecznie poszukiwać pracy podczas, gdy on ma ją już zapewnioną. Pogadał z ojcem, a ten zgodził się go zatrudnić. W szybkim tempie przeszli przez wszystkie szczeble od najniższego do najwyższego. Teraz Olszański był dyrektorem HR, a on prezesem, bo ojciec ustąpił ze stanowiska z powodu choroby wieńcowej i ciągłych kłopotów z sercem. To sobotnie spotkanie niosło też nadzieję, że wreszcie przestanie się zadręczać myślami o pięknej nieznajomej z teatru i skupi się na innych rzeczach. Następnego dnia dowiedział się od Sebastiana, że mają się stawić w Rysiowie na godzinę jedenastą. Anka zaplanowała, że jeszcze przed obiadem będą mogli pogadać i trochę się sobą nacieszyć po tak długim niewidzeniu. Potem obiad i wspólna zabawa z pieczeniem kiełbasek i grillem włącznie. - Przygotowała namioty, w których będziemy spać, o ile w ogóle ktoś będzie spał tej nocy. Szykuje się niezła wyżerka bracie. - O koszty pytałeś? - Powiedziała, że wyszło po dwie stówki na twarz. Taniocha. Ja i trzy bym zapłacił, bo czuję w kościach, że będzie super. Alkohol tylko mamy przywieźć we własnym zakresie, ale przecież to nie problem. Kupimy kilka zgrzewek piwa i coś mocniejszego. - Ciekawe, ile osób przyjedzie. - O to też pytałem. Ma być koło dwudziestu. Okazało się, że sporo wyjechało za granicę głównie do Stanów i Ance nie udało się ich ściągnąć. Ale dwadzieścia, to też nieźle. Pojedziemy twoim czy moim? - Chyba moim. Podjadę po ciebie w sobotę. Wezmę GPS, bo nie znam drogi. - To podobno pół godziny stąd. Jakieś dwadzieścia kilometrów. W piątek po pracy wybrali się jeszcze obaj na zakupy. Zaopatrzyli się w ulubione piwo i kilka butelek dobrego gatunkowo alkoholu. Zapełnili niemal cały bagażnik Lexusa. W sobotę podjechał pod blok Sebastiana i dał mu sygnał na komórkę. Po chwili już witał się z nim. Obaj ubrani byli w sportowe, niezobowiązujące stroje, bo uznali, że garnitury krępowałyby ich tylko i nie czuliby się w nich swobodnie. Marek zabrał się za ustawianie GPS-a. - To jaki to adres? - Rysiów czterdzieści. Anka nazywa się teraz Szymczyk, a właściwie to Gugała-Szymczyk. Zapewniła mnie, że trafimy bez problemu, bo Rysiów to typowa ulicówka i ich dom też położony jest przy ulicy. Dzieli go od niej tylko duży podjazd. Marek zapiął pas. - No dobra, ruszamy. Najgorzej było się przepchać przez centrum. Mimo wczesnej pory panował dość duży ruch. Ludzie wyjeżdżali na weekend. Kiedy jednak dojechali do wylotówki z Warszawy było już znacznie lepiej. Rzeczywiście nie minęło pół godziny gdy minął pierwsze zabudowania Rysiowa. Zwolnił trochę i skupił się na numerach budynków. - Trzydzieści cztery…, trzydzieści osiem…, to ten następny Seba. Faktycznie w porównaniu z innymi ogromny. - Wolno wjechał na podjazd i zaparkował obok innych stojących tu samochodów. – Chyba nie jesteśmy pierwsi – mruknął. Wysiedli i rozejrzeli się ciekawie. – Ładnie tu. Przywitamy się najpierw, a potem wyładujemy nasze zapasy. Ruszyli w stronę domu, którego drzwi otworzyły się na oścież i wyszła przez nie drobna kobieta uśmiechając się do nich od ucha do ucha. - Nie wierzę, po prostu nie wierzę. Marek Dobrzański we własnej osobie. Dzięki Sebastian, że udało ci się go namówić. Pokaż no się. Ależ z ciebie przystojniak. Prawdziwe ciacho. Chyba nie możesz opędzić się od kobiet. Roześmiał się na całe gardło, a na jego policzkach wykwitły dwa słodkie dołeczki. - Nie przesadzaj Aniu. Ty wyglądasz zjawiskowo. Nic się nie zmieniłaś. Taką cię właśnie zapamiętałem. - To miłe, że tak myślisz. Fajnie, że jesteście. Ty też nic się nie zmieniłeś Sebastian. Pożeniliście się? – Olszański pokręcił przecząco głową. - Nadal jesteśmy singlami i nadal obaj szukamy tej jednej jedynej. Tuż za Anią ukazał się jakiś mężczyzna. Odwróciła się na dźwięk jego kroków i uśmiechnęła. - Poznajcie proszę mojego męża Maćka, a to Maciuś Marek Dobrzański i Sebastian Olszański najwięksi figlarze na roku i łamacze niewieścich serc. – Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie. - Przywieźliśmy trochę alkoholu, a właściwie to całkiem sporo. Chcielibyśmy go gdzieś złożyć. - Zaraz wam w tym pomogę – odezwał się Maciek. – Impreza odbędzie się na świeżym powietrzu, bo ładny dzień dzisiaj. Są już przygotowane stoły, grill i miejsce na trunki. Jest też kilka osób… - przerwał usłyszawszy pisk opon i wyciągnął szyję. – O, Ula już jest. Przepraszam, ale najpierw tym muszę się zająć. Na podjazd wjechał srebrny Mitsubishi L200, a Markowi na jego widok serce zaczęło tłuc się jak oszalałe. Czyżby miał szczęście? Maciek powiedział „Ula już jest”. Czy to właśnie ta Ula? Urszula Cieplak? Z napięciem wpatrywał się w samochód. Maciek podszedł do niego i otworzył drzwi od strony kierowcy. - Cześć Ula. Masz wszystko? - Cześć. Mam nadzieję, że wszystko – dobiegło do ich uszu. – Zaraz się przekonasz. Kiedy zgrabnie wyskoczyła z samochodu Marek już miał pewność, że to ona. Dziewczyna z teatru. Wyglądała inaczej niż wtedy. Ubrana w krótkie, wystrzępione, jeansowe spodenki i obcisłą koszulkę wyglądała jak nastolatka. Dzisiaj miała rozpuszczone, sięgające do połowy pleców włosy skutecznie zakrywające, tę długą, łabędzią szyję. Widok smukłych, zgrabnych nóg niemal powalił go na ziemię. Obrzuciła wzrokiem stojący nieopodal tłumek. Jej oczy zatrzymały się na Dobrzańskim. Uśmiechnęła się nieśmiało. - Witaj Ula – Ania podeszła do niej i cmoknęła ją w policzek. – Miałaś jakieś trudności? - Najmniejszych. Catering taki jaki sobie zażyczyłaś. Trzeba to teraz wszystko przenieść do kuchni. - Zaraz to zrobimy. Pomożecie nam? – Zwróciła się do Marka i Sebastiana. – Pozwól Ula, że ci przedstawię moich kolegów z roku. To Sebastian Olszański, a to Marek Dobrzański. – Podała dłoń najpierw Sebie a potem Markowi. Podniósł ją do ust i ucałował. - My się już z panią Ulą znamy Aniu. - Naprawdę? Skąd? - To prawda. Pan Dobrzański uratował mnie kiedyś z opresji, za co jestem mu bardzo wdzięczna. Opowiadałam wam jak wybrałam się do teatru na „Bożyszcze kobiet”. To właśnie wtedy złodziej wyrwał mi torebkę z rąk, a pan Marek złapał go i odzyskał ją. - Marek. Po prostu Marek. A ja się cieszę, że mogłem być wtedy pomocny. Mam nadzieję, że z ręką wszystko w porządku? - Tak… To naprawdę było tylko silne stłuczenie. - To byłeś ty? – Ania była bardzo zdziwiona. – Ależ ten świat mały. No dobra, a teraz niech każdy weźmie po skrzynce i do kuchni. Chyba będziemy musieli obrócić jeszcze raz, bo nie zabierzemy się ze wszystkim. Powoli zaczęli przybywać kolejni goście. Gwar rozmów przerywanych głośnym śmiechem rozlegał się w całej posiadłości Szymczyków. Na tyłach domu ustawione były drewniane stoły i ławy pod zadaszeniem. Pojawiły się przystawki mające za zadanie złagodzić nieco skutki alkoholu. Czekano na obiad. W ogromnej kuchni Ula i Ania miały pełne ręce roboty. Maciek, Sebastian i Marek zgłosili się do noszenia potraw. Na pierwszy rzut poszedł czerwony barszczyk z pasztecikami. Na drugie danie zaserwowano pyzy z kawałkiem pieczeni i buraczkami. Kiedy zmieciono wszystko z talerzy Marek wykorzystał moment, gdy Ula była sama w kuchni. - Szukałem cię Ula – zagaił. - Nie musiałeś. Przecież cały czas tu jestem – roześmiała się. - Szukałem cię po tym incydencie przed teatrem. Plułem sobie w brodę, że nie spytałem cię o adres ani o numer telefonu. - Dlaczego aż tak bardzo ci na tym zależało? – Jej wielkie, chabrowe oczy wpatrywały się w niego ze zdumieniem. Pod wpływem tego przenikliwego spojrzenia zmieszał się. - Nie będę owijał w bawełnę Ula i powiem wprost. Bardzo mi się spodobałaś. Nadal bardzo mi się podobasz. Chciałbym się z tobą widywać, jeśli oczywiście nie masz u swego boku pana Cieplaka. – Rozchichotała się na dobre. - Muszę cię zmartwić. Mam u boku nie jednego, ale nawet dwóch panów Cieplaków. – Nie rozumiał. - Jak to? - Jeden to mój tata, a drugi to brat. Marka twarz rozpłynęła się w błogim uśmiechu. - Więc zgodzisz się ze mną spotykać? Bardzo mi na tym zależy. Chciałbym cię lepiej poznać. – Spoważniała nagle. - Jesteś tego pewny? - Na dwieście procent pewny – odpowiedział. - No dobrze… Możemy spróbować, ale uprzedzam, że mam bardzo przykre doświadczenia z poprzedniego związku i nie chciałabym powtórki z rozrywki. Bardzo cenię sobie szczerość. Nie znoszę obłudy i kłamstwa. Tego właśnie wymagam od potencjalnego chłopaka. Szczerości. Jeśli też taki jesteś, to wspaniale. Jeśli nie, odpuśćmy sobie. Po co później mamy się sobą rozczarować? Podniósł do góry dwa palce. - Słowo harcerza. Przysięgam ci Ula, że zawsze będę wobec ciebie szczery. Dasz mi swój numer telefonu? Impreza rozkręcała się. Zaczęto tańczyć. Marek poprosił do tańca Anię. Koniecznie musiał się dowiedzieć czegoś więcej o Uli. - Jak się poznałyście? - A czemu pytasz? - Ona bardzo mi się podoba. Chciałbym się z nią spotykać wiesz…, na randkach. Ania nie miała najszczęśliwszej miny i to trochę go zaniepokoiło. - No jeśli tak, to musisz o czymś wiedzieć. Ona nie jest taka jak inne dziewczyny. Jest mądra, bardzo pracowita, niezwykle inteligentna i bardzo wrażliwa. Długo nie mogła się pozbierać po poprzednim związku. Facet nie był dla niej. To był cwaniak i obibok. Nigdzie nie pracował i ciągle wyłudzał od niej pieniądze. Kochała go, więc zawsze mu udzielała tych bezzwrotnych pożyczek. W końcu okradł ją i uciekł do Niemiec. Zupełnie bez słowa. Skończony drań. To było jeszcze w czasie ich studiów. Mam tu na myśli ją i mojego Maćka. To dzięki niemu ją poznałam. Oni znają się od pieluch i od zawsze są przyjaciółmi. Kończyli te same szkoły łącznie z kierunkiem studiów. Wtedy obie rodziny żyły bardzo skromnie, żeby nie powiedzieć biednie, ale wspierały się nawzajem. Ula wcześnie straciła matkę. Ma jeszcze dwójkę rodzeństwa, brata i małą siostrę. Jest też ojciec dość schorowany, a ona bardzo o niego dba. Ciężko pracuje, ale ma mnóstwo dobrych pomysłów. Dzięki nim i Maćkowi zbudowała małe imperium w bardzo krótkim czasie. A wszystko zaczęło się od kuponu totolotka. - Kuponu totolotka? - Mhmm. Kupili kiedyś do spółki z Maćkiem kupon i wspólnie skreślili na nim numery. Okazały się bardzo szczęśliwe bo trafili główną wygraną wielkiej kumulacji. Dwadzieścia milionów. Podzielili się. Maciek wybudował ten dom. Ula również zbudowała swój własny znacznie większy od tego, w którym dorastała. Tamten sprzedała. Sporą część pieniędzy przeznaczyli na założenie interesu. Kupili czterdzieści hektarów ziemi. Stoi na niej właśnie dom Uli, cały kwartał ogromnych szklarni, w których uprawiają warzywa, jest spory sad i budynek masarni. Oprócz tego stworzyli zaplecze cateringowe i dostarczają zakładom pracy dobrej jakości ekologiczny catering. Jest też ogromny, murowany kurnik na tysiąc kur. Nie są trzymane w klatkach, ale chodzą na swobodzie. Kurnik służy im tylko do spania. Oboje postawili na ekologię i to bardzo się sprawdza, bo dobrze na tym zarabiają. Ja, od kiedy wyszłam za Maćka również im pomagam. Pomaga też brat Uli, moi teściowie i kilkanaście osób z Rysiowa. Zatrudniają tylko miejscowych. Dzięki temu zmniejszyło się tu bezrobocie. Tutejsi ludzie sporo im zawdzięczają. Marek słuchał tego wszystkiego jak bajki. Nie mógł uwierzyć, że ta niepozorna dziewczyna potrafiła dokonać tego wszystkiego w ciągu tak krótkiego czasu. Nie miała więcej jak dwadzieścia siedem lat. Jeśli założyć, że studia skończyła w wieku dwudziestu dwóch, to pięć lat jest niezwykle krótkim okresem, żeby dojść do tak imponujących wyników. Coraz bardziej go intrygowała i coraz większą miał ochotę na poznanie jej bliżej. Podziękował Ani za taniec i odprowadził ją do stolika. Rozmowa z nią dała mu wiele do myślenia. |
Marit (gość) 2014.06.19 11:17 |
Teraz mogę powiedzieć Ci Gosiu,że kopara mi
opadła,po pierwszym moim scenariuszu,do samej podłogi.. Twoja
stodoła,jak już kiedyś wspominałam, jest zapełniona pomysłami i nie ma
mowy o braku weny do pisania. Taką wenę do pomyślunków ma też Ula jak widać. Business woman,cała Ula z tysiącem pomysłów .Skoro Ania zaskoczyła Marka takimi rewelacjami, zapewne będą one ciekawsze, gdy on sam zobaczy fortecę Uli.Oj,jemu to chyba bardziej opadnie szczena, jak mnie,na widok rozległych szklarni, budynków z drobiem. Niepozorna,piękna,ale jak wszechstronna.Tego zapewne się nie spodziewał po niej.Oj,na pewno nie. No ciekawe,gdzie spędzi noc,a może w ogóle nie pójdzie spać i będzie myślał o niej i snuł marzenia. No,no ciekawie się zapowiada.Nie mogę się doczekać niedzieli. |
Marit (gość) 2014.06.19 11:23 |
Zapomniałam podziękować za stonowany piękny podkład i kolor literek.Dzięki. A tak nawiasem,dzisiaj święto,mogłaś choć trochę złamać zasady i dać dwa rozdzialiki,tak jak Amicus. No już nic nie powiem.Wwrrr. Pozdrawiam. |
bewunia68 (gość) 2014.06.19 11:40 |
No! No! Ula rozkręciła niezły biznes.
Ekologiczne żarcie. Ale kury na wolnym wybiegu to malutki fragment
tylko. Zostają jeszcze odżywki i antybiotyki. Tego się nie da
uniknąć.Tak naprawdę cała ta ekologiczna żywność jest tylko trochę
bardziej zdrowa od normalnej. Brat ma bzika. Jest działaczem. Sympozja i
te sprawy. Nasłuchałam się. Ale to nie na temat. Ula jest ładna, a
nawet piękna. Wpadła Markowi w oko. On jej też. Wrócę do serialu.
Ula-brzydula, okropne ciuchy, grzywka i okulary. Ja przeczytałam
wszystko co znalazłam, bo niestety nie wszystko co zostało napisane. Nie
mogę przeboleć, że część blogów zlikwidowano. Wracam do serialu. Jak
Marek pojechał do Rysiowa, żeby Ulka wróciła do pracy to jak ona była
ubrana? Prawie rozebrana. I było bardzo krótkie ujęcie ( wystarczyło
mrugnąć, żeby je przegapić ) jak Marek z góry na dół lustruje jej
kształty. Ona na chwilę obróciła się do Dobrzańskiego plecami. To tylko
ułamek sekundy, ale facet się gapił. Jeszcze w 9 odcinku, ale to już z
innego powodu. Podnosiła coś z podłogi i się wypięła do szefa. Oj chyba
długo będę darzyła serial sentymentem. Pozdrawiam. |
MalgorzataSz1 2014.06.19 11:55 |
Marit Cieszę się, że Cię zaskoczyłam. Oj wsi sielska i anielska. I na niej można rozwinąć niezły biznes, prawda? A co do święta, to we łbie huczą mi dzwony i zawodzący zaśpiew moherowych babek i to już od rana. Mam dość i nawet wstawiając ten rozdział miałam problemy ze skupieniem się. Musisz poczekać do niedzieli. Bewuniu Ja sama staram się zdobywać w miarę ekologiczne produkty chociaż mam świadomość, że takie ekologiczne, to one do końca nie są. Ale co zrobić. Wszędzie kwitnie oszustwo nawet w tym sektorze. Ja w opowiadaniu postawiłam na przedsiębiorstwo ekologiczne w najlepszym tego słowa znaczeniu. A co do Uli, to w moich wariacjach na temat raz jest brzydka, raz piękna. Stosuję taki trochę literacki płodozmian, żeby nie było za nudno. Dziękuję dziewczyny za wpisy. Serdecznie pozdrawiam i życzę miłego dnia. :) |
amicus (gość) 2014.06.19 12:29 |
Dobrzański najwyraźniej wpadł po same uszy od
pierwszego wejrzenia. Ula ma trudną i bolesną przeszłość. Jak mniemam
Bartuś jak zwykle ją wykorzystał, zawinął fraki i uciekł. Dobrzański mam
nadzieję będzie miłą odmianą. I mam nadzieję, że również wykręci Ulce
żadnego numeru. Nie skrzywdzi jej, a później będzie błagał o jeszcze
jedną szansę. Pomysł na biznes i majątek imponujący. Kto by pomyślał ;) Pozdrawiam i wyczekuję kolejnych części :) |
Aneta (gość) 2014.06.19 12:43 |
A jednak mialam racje ze Ania jest zona Macka :) Marek tym razem nie zapomnial zapytac o numer telefonu... Rozdzial swietny i oby tak bylo dalej :) |
MalgorzataSz1 2014.06.19 12:50 |
Amicus Masz rację. Dobrzański wpadł po uszy i zakochał się na amen. Wprawdzie ja sama chyba nie bardzo wierzę w taką miłość od pierwszego wejrzenia, ale tu akurat to wykorzystałam. Ula od razu stawia warunek, bo ciężko przeżyła oszustwa Bartka i nie chce powtórki z rozrywki. Sama jest szczera i wymaga tego samego od chłopaka. Poza tym Marek też zrobił na niej wrażenie więc nie będzie oponować w sprawie ewentualnej randki. Ja czekam na jutrzejszy dzień, bo to chyba jutro dodasz kolejny rozdział swojego opowiadania. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam. :) |
MalgorzataSz1 2014.06.19 12:53 |
Aneta No miałaś rację. Ja nie potwierdzałam, bo chciałam żeby czytelnicy jak najdłużej zostali w nieświadomości. Raczej wolę nie wybiegać przed orkiestrę i nie uprzedzać faktów. Pozdrawiam Cię serdecznie. :) |
Gośka (gość) 2014.06.19 13:12 |
Gosiu, czy w tym zdaniu jest wszystko w porządku
"Anka zaplanowała, że jeszcze przed obiadem będą mogli pogadać i trochę
się sobą nacieszyć po tak długim niewidzeniu." Może "po tak długim braku kontaktu" nie spotkałam się z formułowaniem "po tak długim niewidzeniu" Ale czytam po to, aby mieć jeszcze większy zasób słów, więc może po prostu jestem nie douczona. :D pozdrawiam |
amicus (gość) 2014.06.19 13:30 |
chyba wrzucę nawet dziś wieczorem, bo jutro cały dzień jestem poza domem. ;) |
MalgorzataSz1 2014.06.19 13:32 |
Gosiu Na pewno nie jesteś niedouczona. Ten wyraz jest poprawny chociaż dość rzadko stosowany. Łatwo można sprawdzić to u wujka Google. Ja sprawdziłam i nie doczytałam się niepoprawności. Poczekam jeszcze na mojego prywatnego korektora Lectrice. Być może ona też uzna, że powinien być tu zastosowany inny zwrot. Mimo to dziękuję za tę uwagę, bo ona dowodzi, że czytasz tekst uważnie. Serdecznie Cię pozdrawiam. :) Twój komentarz dodał się dwa razy i jeden usunęłam. :) |
MalgorzataSz1 2014.06.19 13:33 |
Amicus To świetna wiadomość! Będę miała rozrywkę i przyjemność na wieczór. :) |
Gośka (gość) 2014.06.19 13:53 |
To dobrze, że jednak nie jest to błąd. A opowiadanie wciągające :) Tak dodały się dwa komentarze, bo są jakieś drobne problemy z interia.pl |
marit (gość) 2014.06.19 17:33 |
Ciekawe, czy moherówki wyprały swoje beretki, na
tak okazjonalny dzień.Współczuję tych jazgoczących serenad nie
kończących się do wieczora. Zamknięte okna to brak powietrza. mam
nadzieję,że jakoś wytrzymasz. Miłego popołudnia szamanko. |
MalgorzataSz1 2014.06.19 18:10 |
Marit Już po śpiewach i mam od paru godzin spokój. Całego dnia nie wytrzymałabym i pewnie zaczęłabym wyć. |
lectrice (gość) 2014.06.19 18:22 |
Byczki na innych lakach pasa sie, daly noge... Totolotek, ja tez chce ! To teraz Ula bedzie gadac jak rowna z rownym, to wlasciwie Mareczk jej nie dorasta do piet ! Tylko tak sie zastanawiam czy on bedzie taki krysztalowy w ich relachach, wesze tu jakies grzeszki, ktore stana miedzy nimi, za pieknie by bylo ! Ciekawe co wymysidz, dajesz taki nacisk na te szczerosc, ze cos sie skiepsci ! No i strach sie bac ! |
MalgorzataSz1 2014.06.19 18:26 |
Oj Lectrice Nie bądź taka podejrzliwa. Jeśli wyjdą grzeszki, to tylko takie z przeszłości. Na dzień dzisiejszy sytuacja wygląda tak, że Marek zerwał z Pauliną, wziął się za robotę, nie łazi po knajpach, tylko sięga po sztukę z wyższej półki. Poznał fajną dziewczynę, która wpadła mu w oko i wcale nie ma zamiaru psuć tej znajomości. Wręcz przeciwnie, będzie bardzo się starał, żeby ją utrzymać. Fajnie, że moje czterokopytne wzięły urlop, wszak sezon kanikuły. Pozdrawiam. :) PS. Amicus wstawiła właśnie rozdział. Też o dzień wcześniej. |
lectrice (gość) 2014.06.19 18:33 |
Co do "niewidzenia" wzbudzajacego watpliposci to
rzeczywiscie zatrzymalam sie przy tym slowie ale jakos nie wydaje mi
sie niepoprawne. Ja pewnie bym uzyla innego bo to jest rzadkie i nie
kazdy na nie wpadnie. Nie chodzi tu o poprawianie tego co bysmy
powiedzieli inaczej bo tu kazdy by mogl napisac rozdzial od poczatku,
kazdy wlasnym stylem ... Trzeba poprawiac ewidentne bledy albo te, ktore
nam sie wydaja ewidentne, przy tych drugich dajesz nam po lapach i tez
dobrze ! To ostatnie zdanie : Rozmowa z nią dała mu wiele do myślenia. - to znaczy, ze sie przestraszyl bo taki znow wspanialy to on nie jest, zaimponawala mu i poprzeczka sie podniosla ? Mam nadzieje, ze nie stchorzy i nie stwierdzi, ze sprawa jest beznadziejnie trudna !!! |
lectrice (gość) 2014.06.19 18:35 |
AAA, przeczytalam Twoja odp, wiec bedzie sieeeelankooowo!!! |
Marcysia (gość) 2014.06.19 19:14 |
Małgosiu, intryguje mnie to opowiadanie... Marek umawia się na randkę z Ulą już w II części? Mam nadzieję, że nie za łatwo ją zdobędzie, hę? Musi się troszkę pomęczyć, żeby nagroda lepiej smakowała ;) Pomysł z wygraną w totolotka - strzał w setkę! Obstawiałam, że Ula przeszła etap "od pucybuta do milionera" w jakiś bardziej pracowity sposób, a tu proszę! Wystarczyło skreślić 6 liczb z przedziału od 1 do 49 i postawić dwa porządne domy oraz własny, ekologiczny biznes. No, no, no! :) Pozdrawiam serdecznie :) |
Marcysia (gość) 2014.06.19 21:06 |
Małgosiu, kwestia dalszego pisania stoi pod znakiem zapytania. Nauka zabierała mi dużo czasu, powodowała zmęczenie, przez co brakowało mi mobilizacji, aby cokolwiek napisać. Wiem, że od września będzie jeszcze gorzej. Muszę to wszystko przemyśleć, bo męczy mnie dodawanie jednej części raz na trzy miesiące ;/ |
jute (gość) 2014.06.19 22:09 |
Witaj Małgosiu, nareszcie dotarłam. Podoba mi się bardzo,to co przeczytałam.Jestem ciekawa ,jakie wyboje zafundujesz naszym ulubieńcom,Bo coś pewnie im zrobisz.Ale wiem też ,że mogę być spokojna ,bo potem wyprostujesz sytuację. I za to właśnie Cię kocham.Pozdrawiam. |
MalgorzataSz1 2014.06.19 22:14 |
Jute A już myślałam, że utknęłaś gdzieś w procesji. No oczywiście, że coś szykuję, bo byłoby za nudno, gdyby była tylko sielanka, ale to za jakiś czas. Dzięki, że wpadłaś. Pozdrawiam. :) |
lectrice (gość) 2014.06.20 07:10 |
Jute, to proces czy procesja ? Chyba Cie nikt nie zamknie za brzydkie slowa na blogu... ? To pewnie nie proces ale z drugiej strony mozna utknac w ciupie... No to pisz szybko gdzie utykasz w wolnych chwilach . |
Elkanum (gość) 2014.06.20 09:44 |
Fajnie, że Marek spotkał się z Ulą, a Ula wreszcie dała mu swój numer telefonu :) Teraz wszystko mogłoby być jak w bajce, ale chyba tak nie będzie. Ula ma niemiłe wspomnienie z poprzedniego związku wiec raczej nie tak łatwo zaufa Markowi. Uwielbiam czytać twoje opowiadania. To zaczyna się tak samo fajnie jak wszystkie inne. Pozdrawiam! |
MalgorzataSz1 2014.06.20 09:53 |
Elkanum Myślałam, że jeszcze wczoraj przeczytasz, bo tuż po Twoim wpisie ukazał się rozdział. Marek Uli bardzo się podoba, bo jest zupełnie inny niż Bartek. Ona rzeczywiście do tej pory wszystkich potencjalnych chłopaków porównywała do niego i doszukiwała się u nich negatywnych cech, które posiadał Dąbrowski. Wprawdzie to dopiero początek znajomości, ale Ula już widzi, że nie można wszystkich mierzyć tą samą miarką. Ta znajomość zacznie się rozwijać w dobrym kierunku. O tym mogę zapewnić. Bardzo dziękuję Ci za komentarz i życzę miłego weekendu. :) |
Elkanum (gość) 2014.06.20 10:28 |
Dziękuję! Tobie również życzę miłego weekendu. Zapraszam cie gorąco na nowy rozdział u mnie. Pozdrawiam! :) |
bewunia68 (gość) 2014.06.20 12:02 |
Witaj Gosiu. Ile w Twoim opowiadaniu Marek ma lat? I żeby taki znawca kobiet źle ocenił wiek dziewczyny? Tak go zamuliło? |
MalgorzataSz1 2014.06.20 12:16 |
Bewuniu Nie określam wieku żadnego z moich bohaterów. To o czym myśli Marek jest tylko domniemaniem wieku Uli i oczywiście może się mylić, bo ona mogła dojść do takiego majątku nie w ciągu pięciu, ale np. trzech lat. To zupełnie bez znaczenia w rozwoju wypadków. Kiedy zaczynam pisać jakieś opowiadanie rzadko kiedy już na początku zakładam wiek bohaterów. Czasem wychodzi to w kolejnych rozdziałach, a czasem w ogóle. Dla mnie takie rzeczy są mało istotne, bo nie opisuję tu kroniki, ale ich losy. Generalnie trzymam się serialu. Marek jest młody, ale starszy od Uli o jakieś dwa, trzy lata i tyle. |
lectrice (gość) 2014.06.20 18:22 |
Koncoweczke ? |
kawi ;) (gość) 2014.06.20 19:05 |
Ja się dopiero rozkręciłam, a okazuje się, że to już koniec tej części ;( czuję niedosyt i to duży. Mam nadzieję, że randkowanie Uli i Marka skończy się dla nich czymś więcej niż tylko przelotnym romansem,albo co gorsza przyjaźnią. Niecierpliwie czekam na kolejną część :) Pozdrawiam ;D |
MalgorzataSz1 2014.06.20 20:08 |
Kawi Przecież wiesz, że nie mogłabym poprzestać na przyjaźni. Ja nawet jej tu nie proponuję bohaterom, bo od razu w grę weszło zauroczenie i pewnie coś więcej. Marek jest pod wielkim urokiem Uli i tak już zostanie. Właśnie zastanawiam się, czy nie zagęścić dodawanie rozdziałów. Wyjeżdżam , a przed wyjazdem chcę dodać jeszcze jedno opowiadanie. Myślę, że inni czytający nie mieliby nic przeciwko temu. Muszę to dokładnie policzyć. A Ty nie wybierasz się na wakacje? Dzięki za wpis. Serdecznie Cię pozdrawiam. |
marit (gość) 2014.06.20 20:46 |
No,kochana dobrze kombinujesz,dawaj co dwa dni i
jak mówisz wyjeżdżasz na upragniony urlopik,to nie będzie dodawania
opowiadań. To sobie ludziska odpoczną od kompusiów,a one jeszcze
bardziej od nich. cieszę się obrotu przyspieszenia czytania opowiadania i
końcóweczki.Zacieram łapcie Gosieńko..Już widzę paszczunię Lectrice,w
koło orbity uśmiech,ha,ha. |
kawi ;) (gość) 2014.06.20 20:55 |
Gosiu Gdybyś dodawała więcej rozdziałów tygodniowo, to uwierz mi, że wszyscy by się ogromnie cieszyli, a ja to już w ogóle trzy metry nad ziemią bym latała, tak mnie to opowiadanie zauroczyło! Co do moich wakacyjnych planów to jadę na obóz za granicę, ale to dopiero w połowie lipca, a do czwartego czekam na wiadomość czy przyjęli mnie do liceum czy nie, czym bliżej tym ja się bardziej stresuję :) Pozdrawiam! |
lectrice (gość) 2014.06.20 22:18 |
Kto przyspiesza, co przyspiesza, jak przyspiesza, dlaczego przyspiesza, czas na koncoweczke ??? A ja bede w lato u mamusi, bez stalego dostepu do kompa, socjalistyczne meble i linoleum z przed czterdziestu lat... zaglebie sie w przeszlosci na 100% to moze i lepiej, ze Malgosia na wojaze sobie odlatuje i nie bedzie wstawiac bo by mi bylo smutniasto ! |
MalgorzataSz1 2014.06.20 22:19 |
Marit I ja muszę trochę odpocząć od pisania i skupić się na czymś innym. Zresztą wiesz o tym. To takie naładowanie na przyszłość i czas na poszukanie nowych inspiracji. Kawi Jeszcze tego nie policzyłam. Nowe opowiadanie ma dziesięć rozdziałów, czyli standardowo. Musze to jakoś ładnie rozplanować, żeby starczyło do ostatniego lipca. Do liceum dostaniesz się na pewno. Więcej wiary dziewczyno. Ja trzymam kciuki i mam nadzieję, że się pochwalisz. Buziole dziewczyny. :) |
MalgorzataSz1 2014.06.20 22:21 |
Lectrice Nie śpiesz się tak z tą końcóweczką, bo dopiero mamy drugi rozdział. Musze to policzyć. Kiedy przyjeżdżasz do Polski? W Lipcu? |
MalgorzataSz1 2014.06.20 22:34 |
NO TO TAK: JEŚLI CHODZI O TO OPOWIADANIE TO NASTĘPNY ROZDZIAŁ JUTRO. KOLEJNE WE WTOREK, PIĄTEK, PONIEDZIAŁEK, CZWARTEK, NIEDZIELA, ŚRODA I KOŃCZYMY W SOBOTĘ (12.07.2014). NASTĘPNE OPOWIADANIE UKAŻE SIĘ WE WTOREK 15.07.2014 I BĘDZIE PUBLIKOWANE Z TAKĄ SAMĄ CZĘSTOTLIWOŚCIĄ, CZYLI CO TRZECI DZIEŃ. |
jute (gość) 2014.06.20 23:35 |
Jakies netowe prosię zjadło mi to co napisałam. Bardzo fajna perspektywa, A sierpień o suchym pysku? Małgosiu a czemu Ty się nie kurujesz przez Zakład Ubezwłasnowolnienia Społeczeństwa?. Są sanatoria o dobrym standardzie np. "Orlik", kiedyś Spa i hotel a teraz sanatorium. Małe ale fajne pokoiki ze zbyt dużymi plazmami i łączem intrernetowym.!!Basen w środku,mały basen na tarasie,kawiarnia.Rzut beretem od "Belwederu"(10 min. piechotą i super desery i najlepsza kawa po irlandzku na południu Polski.)Co Ty taka wybredna jesteś. |
MalgorzataSz1 2014.06.20 23:50 |
Jute Tak naprawdę to ja już nie mogę poddać się żadnej intensywnej rehabilitacji. Cztery lata temu bardzo niechętnie wysłano mnie do Świeradowa, bo już nie rokowałam żadnej poprawy. Teraz wyjeżdżam prywatnie, ale nie do sanatorium. Raczej do miejsca, w którym przejdę być może gruntowną diagnostykę pod względem innych moich schorzeń. To odbędzie się nieodpłatnie, bo mam skierowania od swoich lekarzy. Nie ma rejonizacji i jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, to będę dokładnie przebadana. |
lectrice (gość) 2014.06.21 01:30 |
Pojade gdzies w polowie lipca, internet mam u
siostry lub u kuzynek bo u mamy panuje socjalistyczne sredniowiecze (nie
da nic skubana zmienic !). Czekam na wyniki marury mjego zbuka, tak
trzymam kciuki, ze skurczodloni dostane albo mi sie na stale zrosna !! A co to za zmiany w czestotliwosci, to miesiac dobroczynnosci dla upierdliwych czytelniczek ? Jesli tak, to czuje sie milo wyrozniona... |
kawi ;) (gość) 2014.06.21 07:22 |
Z obozu przyjeżdżam jakoś pod koniec lipca, a dokładnie o ile się nie mylę to 31 :D Będę musiała w takim razie nadrobić całe Twoje opowiadanie,skoro z taką częstotliwością będziesz je publikować ;) |
MalgorzataSz1 2014.06.21 09:10 |
Lectrice Przed moim urlopem chciałam dodać jeszcze jedno opowiadanie, a żeby to zrobić musiałam zagęścić częstotliwość dodawania rozdziałów tak, żeby wyrobić się z tym do końca lipca, bo w sierpniu mnie nie ma. Kawi Po powrocie będziesz miała sporo czytania, ale nadal będą wakacje i będzie na to czas. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz