Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"BOŻYSZCZE KOBIET" - rozdział 6

28 czerwiec 2014
ROZDZIAŁ 6


W piątkowe, wrześniowe popołudnie sala konferencyjna w F&D zgromadziła spory tłumek pracowników. Ich głośne rozmowy przerwało pojawienie się prezesa.


- Witajcie kochani. Wiecie w jakim celu się zebraliśmy. Jutro wszyscy jak tu siedzimy wyruszamy na niezapomniany weekend do podwarszawskiego Rysiowa. Byłem tam wiele razy i zapewniam was, że okolica piękna i świetnie można odpocząć od jazgotu stolicy. Odpoczynek będzie jednak dość intensywny, ale już wiecie dlaczego. Ja tylko przypomnę, że każdy z was będzie mógł zabrać do domu po skrzynce jabłek i gruszek. To zimowe odmiany, więc długo wytrzymają. Jutro o godzinie siódmej przed budynkiem firmy będzie podstawiony minibus dla tych niezmotoryzowanych. Każdą z tych osób odwiezie w niedzielę pod sam dom. Tak ustaliłem z przewoźnikiem. Wyjazd z Rysiowa o osiemnastej. Tych mobilnych również proszę o stawienie się jutro rano. Pojedziemy kawalkadą. Ja z przodu, a za mną reszta, żeby nie błądzić. Ostatni będzie jechał Sebastian. Dlaczego tak? Chodzi o to, by już o ósmej stanąć do pracy. O dziewiątej trzydzieści będzie półgodzinna przerwa na śniadanie. Obiad o czternastej. Koniec pracy o osiemnastej. Potem pieczenie świniaka i relaks. – Omiótł wzrokiem swoich pracowników. – Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić i przy okazji pożytecznie. Chcę jeszcze wiedzieć, czy ktoś w międzyczasie zrezygnował.
- Są wszyscy prezesie – odezwała się asystentka Olszańskiego Ala Milewska. – Razem dwadzieścia dwie osoby.
- Wspaniale. Dzisiaj wychodzicie godzinę wcześniej. W takim razie do jutra.

Dość dziwnie wyglądał ten sznur samochodów posuwających się równym tempem w stronę wylotówki na Rysiów. Prowadził Marek. Za Lexusem jechał minibus, a za nim sześć samochodów osobowych. Był wczesny ranek i ulice wolne od pojazdów. Szybko pokonali centrum miasta i w przeciągu pół godziny parkowali na ogromnym parkingu w pobliżu domu Uli. Ona sama czekała już na nich wraz z Jaśkiem i Szymczykami. Marek z Sebastianem przywitali się z nimi i już po chwili cała grupa udała się w stronę sadu. Na miejscu było około dziesięciu sezonowych pracowników. Oni głównie obsługiwali wózki ogrodowe. Zbiór owoców okazał się całkiem łatwy, bo drzewa były jeszcze młode i niezbyt wysokie, za to gałęzie niemal łamały się od ogromnej ilości dorodnych owoców. Każdy dostał po dużym koszu, a po jego wypełnieniu przesypywano owoce do skrzynek.


Ula wraz z Szymczykami, Markiem i Sebastianem udała się do budynku, w którym przygotowano stoły.
- Pomożecie nam przy śniadaniu, bo my same nie damy rady. Sporo ludzi dzisiaj trzeba nakarmić. Jasiek zostaje i dopilnuje wszystkiego. Mamy tylko godzinę wiec pośpieszmy się. – Kiedy weszli do środka, Ula instruowała dalej. – Tu stoją termosy. Napełnimy je kawą i herbatą. Maciek był rano w rysiowskiej piekarni, bo wczoraj zamówiliśmy świeże pieczywo. Na szczęście jest już pokrojone. Są też bułki, gdyby ktoś wolał. Zajmijcie się termosami, a my rozłożymy talerze i sztućce.
Robota paliła im się w rękach. Wjechały dwa parniki z kaszanką i kiełbasą. Oprócz tego na stole pojawiły się gotowane jaja i pokrojona w plastry wędlina. Kiedy skończyli Ula spytała.
- Jak myślicie, najedzą się? – Marek przytulił ją do siebie.
- Ula, tym najadłby się pułk wojska. Ciasto pachnie bosko. – Zerknął na zegarek. – Za chwilę Jasiek powinien ich przyprowadzić.

Wtoczyli się całą grupą roześmiani i rozgadani. Z podziwem spojrzeli na zastawiony suto stół.
- No prezesie, ale nam pan wyżerkę załatwił – uśmiechnięty Władek ochroniarz w F&D sięgnął po kubek i napełnił go kawą.
- Smacznego panie Władku i wam wszystkim. Zajmujcie miejsca i częstujcie się. Jeśli ktoś ma ochotę na gorącą kiełbasę lub swojską kaszankę to zgłaszać się. Zaraz podamy. Niemal wszyscy podnieśli ręce. Po chwili wjechały na stół dwie parujące michy z tymi przysmakami. Ula z Markiem, Sebą i Szymczykami również zasiadła do śniadania. Po chwili słychać już było tylko mlaskanie i pomrukiwanie.
- Jak skończymy jeść Jasiu, weźmiesz Asa i załadujesz kilka zgrzewek wody mineralnej. Pewnie niektórym będzie się chciało pić. Zabierz też trochę plastikowych kubków i kosz na nie. Nie chcę, żeby walały się potem po całym sadzie. A w ogóle, to jak idzie to zbieranie?
- Całkiem nieźle Ulka. Mają zapał i kto wie, może jutro zakończymy.
- Byłoby wspaniale. My zostajemy, bo trzeba przygotować wszystko do obiadu.

Do siedemnastej trzydzieści wszystkie zebrane owoce trafiły do chłodni. Na rożnie piekły się dwa świniaki, a na potężnym grillu skwierczał boczek i kiełbasa. Rozpalono ognisko. Zmęczeni, ale szczęśliwi pracownicy rozsiedli się wokół niego z przyjemnością chłonąc te zapachy. Marek podszedł do nich i poinformował.
- Tam na ławach stoją termosy z gorącą kawą i herbatą. Są plastikowe kubki, bo już dzisiaj nikt nie ma siły zmywać. Podobnie z talerzami. Zastąpią je plastikowe tacki. Jest też pieczywo. To wasza dzisiejsza kolacja. W namiotach, które macie za plecami, są rozstawione polowe łóżka i śpiwory. Nie siedźcie za długo, bo jutro o ósmej zaczynamy. Jak samopoczucie? Jesteście zadowoleni? – Roześmiali się.
- Za taką wyżerkę prezesie to ja mogłabym pracować za darmo. Wspaniale tu jest – stwierdziła Ela. – Przynajmniej na własne oczy możemy zobaczyć, skąd pochodzi nasze bufetowe jedzenie.
- No to bardzo mnie to cieszy. Jak załoga zadowolona to prezes też nie ma powodu do narzekań. Za chwilę pan Szymczyk poćwiartuje prosiaki. Mnie samemu ślinka leci na sam widok. Bawcie się dobrze.
Wrócił do Uli. Po całym pracowitym dniu też chyba miała dość. Usiadł obok niej i objął ramieniem.
- Zmęczona jesteś, co?
- No trochę, ale przecież dla mnie to nic nowego. Przyzwyczajona jestem.
- A dla nas też jest namiot? Mam na myśli siebie i Sebastiana.
- Nie. Przygotowałam wam pokój w domu, bo nie starczyło miejsca, a właściwie to z biedą wygospodarowaliśmy te dwadzieścia dwa łóżka. Chyba nie masz nic przeciwko?
- Oczywiście, że nie mam. Zawsze to trochę bliżej ciebie. Pójdziemy jeszcze na krótki spacer po kolacji?
- Pójdziemy, ale na naprawdę krótki. Jutro trzeba będzie wcześnie wstać.
Objedzeni wolno ruszyli w stronę rozległych łąk. Znał już te wydeptane ścieżki, które prowadziły między wysokimi trawami do niedużego lasu.
- To był wspaniały dzień Ula. Oni są bardzo zadowoleni i jestem pewien, że z chęcią przyjadą tu na wykopki.
- Bardzo mnie to cieszy, choć te wykopki ograniczą się do naprawdę niewielu czynności, bo większość zrobią maszyny. Wprawdzie nie mamy kombajnu z prawdziwego zdarzenia, bo ten nie wymaga obecności ludzi i transportuje bulwy bezpośrednio na samochód, ale dysponujemy dwiema kopaczkami wibracyjnymi, które wykopują ziemniaki i układają je w rzędzie. Potem wkracza człowiek. Te kopaczki sprawdzają się idealnie w zbiorach marchwi, pietruszki, czy buraków. To dlatego nie śpieszymy się tak bardzo z zakupem kombajnu. Tak czy owak postaramy się, żeby i ten ziemniaczany weekend był udany.
- Na pewno taki będzie. - Stanął wraz z nią na ścieżce i zapatrzył się w horyzont. – Pięknie tu Ula i tak niesamowicie cicho. Nawet świerszcze umilkły. – Przytulił ją mocno do siebie. - Bardzo cię kocham Ula. Nigdy w całym moim życiu nie byłem zakochany w żadnej kobiecie, ale tego co czuję do ciebie nie można pomylić z niczym innym. – Przywarła do niego jeszcze mocniej.
- Ja też cię kocham. Bardziej niż własne życie. Nie licząc mojej rodziny jesteś dla mnie najważniejszą osobą na ziemi. – Pochylił się do jej ust i zaczął całować żarliwie i z pasją. Pieścił, omiatał oddechem i delikatnie kąsał pozbawiając ją tchu.
- Boże Ula, ja chyba wariuję na twoim punkcie. Co ty ze mną robisz dziewczyno? – Oddychała jeszcze ciężko, ale na twarz wypłynął szczęśliwy uśmiech.
- To samo co ty ze mną. Kompletnie tracę rozum – rozchichotała się. – Lepiej wracajmy, bo już naprawdę jest późno.

Następnego dnia o siedemnastej zgromadzili się wszyscy przed budynkiem, w którym Ula miała biuro. Stanęła przed nimi wraz z Markiem i Szymczykami.
- Chciałam wam wszystkim serdecznie podziękować za wasz trud, bo dzięki niemu zebraliśmy niemal wszystko. Naprawdę nie spodziewałam się, że pójdzie tak szybko i sprawnie. Zgodnie z obietnicą każdy z was zabierze do domu po skrzynce jabłek i gruszek, a oprócz tego dwukilogramowe worki z cebulą, marchwią, pietruszką i burakami. Każdy też dostanie po zgrzewce ekologicznych jaj i po kilogramie swojskiej kaszanki. Mam nadzieję, że te zapasy posłużą wam przez jakiś czas i okażą się przydatne. Jednocześnie chciałam poinformować, że za dwa tygodnie zapraszam serdecznie na wykopki. Tak jak tym razem, wyżywienie będzie również zapewnione i każdy dostanie po worku nie tkniętych chemią ziemniaków.
- Przyjedziemy, przyjedziemy wszyscy – odezwały się liczne głosy. Uśmiechnęła się promiennie.
- W takim razie jeszcze raz serdecznie dziękuję i życzę szczęśliwej drogi. A teraz przewieziemy wszystkie skrzynie na parking, żebyście nie musieli ich nosić.
Ludzie byli zachwyceni. Po raz pierwszy trafiła im się taka gratka. Najbardziej uszczęśliwieni byli ci, którzy nie zarabiali zbyt wiele, a towar, w który zaopatrzyła ich Ula pozwalał przetrwać jakiś czas nawet przy całkowitym braku gotówki. Dopytywali się, czy w przyszłym roku też będzie taka możliwość. Prezes zapewniał, że na pewno tak.

Po udanym pokazie i dobrych recenzjach w prasie znowu miał problem z modelkami. Były nie do zniesienia. Wpadł na pomysł wydania katalogu, który miałby przybliżyć potencjalnym klientkom bogatą ofertę wiosenno-letniej i jesienno-zimowej kolekcji. Chciał go też poszerzyć o dodatek zawierający kreacje z lat poprzednich po atrakcyjnych, bo znacznie niższych cenach. Ustalił już wcześniej z fotografem Czarkiem grafik sesji fotograficznych mających się odbyć na miejscu w firmie. Zaplanowali, że weźmie w nich udział dziesięć modelek.
- To w zupełności wystarczy – przekonywał fotograf – i nie opatrzą się tym, którzy zechcą taki katalog kupić. Miałeś dobry pomysł z gazetą. Najwyższy czas, żeby firma i w ten sposób zaczęła się promować. Na początek możemy wypuścić ograniczony nakład i sprawdzić jak się rozejdzie.
- Dobrze. W takim razie wybierz mi zdjęcia tych dziesięciu modelek i przynieś do akceptacji. Zaczniemy działać.
Jak tylko gruchnęła wieść o mającym powstać katalogu i potrzebnych do niego modelkach one same zleciały się jak sępy do padliny. Najwięcej awanturowała się święta trójca, czyli Domi, Pati i Klaudia, które nie znalazły się w złotej dziesiątce. Najpierw zaatakowały Czarka, który oganiał się od nich jak od natrętnych much.
- Czego wy ode mnie chcecie? Czy to ja decyduję o tym? Idźcie do prezesa. To on zaakceptował tę dziesiątkę.
Rozjuszone wpadły do sekretariatu, ale Violetta nie dopuściła ich do Marka. Przekonana, że intensywnie pracuje nad katalogiem, stanęła w rozkroku przed drzwiami i broniła dostępu do niego jak niepodległości. One nie ustępowały. Rozsiadły się na biurkach czekając kiedy wyłoni się z gabinetu. Jazgotały jak przekupy licytując się, która więcej razy spędziła z nim upojną noc.
Na tę awanturę trafiła Ula, która tego dnia osobiście przyjechała z dostawą do bufetu i uporawszy się z nią sprawnie, postanowiła wejść jeszcze do Marka na kawę. Ledwo wyszła z windy, a już doszły do niej te wrzaski. Stanęła nieśmiało w progu nie bardzo wiedząc co robić. Dostrzegła Violettę i pokiwała jej ręką.
- Cześć Viola, Marek u siebie?
- O Ula, dobrze, że jesteś. Chodź, a wy wynoście się głupie harpie – rzuciła do modelek. – I tak nie dostaniecie się na sesję bez względu na to ile razy spałyście z Markiem. – Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, co powiedziała i zatkała usta dłonią. – Upss - wyjęczała w końcu patrząc trwożliwie na Ulę. – Nie przejmuj się Ula, to było dawno temu. Teraz to on z żadną z nich. Z żadną…
Stanęła przed Ulą ładna blondynka i popatrzyła na nią jadowicie.
- Co, ty też chcesz załapać się na tę sesję? Niedoczekanie. Skoro my nie możemy tam wejść, ty też nie wejdziesz. Nie ma mowy.
- Ty jesteś jednak głupia gęś Klaudia. Przecież to dziewczyna Marka jakbyś nie wiedziała – uświadomiła ją Kubasińska.
- Dziewczyna Marka. No proszę, proszę. My wszystkie jesteśmy dziewczynami Marka. To nasze bożyszcze.
Ula nie wdawała się już w dyskusje. Wybrała numer jego komórki. Odezwał się natychmiast.
- Witaj kochanie, co tam?
- Stoję przed twoim gabinetem i aż dziwne, że nie słyszysz tej awantury, która ma tu miejsce.
- Ale ja jestem u Pshemko. Nic nie wiem o żadnej awanturze.
- To lepiej tu przyjdź, bo to chyba nie skończy się dobrze. Szczególnie dla Violetty.
- Już idę. Zaczekaj na mnie.



bewunia68 (gość) 2014.06.28 12:31
Chciałabym wysłuchać takiej licytacji między modelkami, która więcej razy z Markiem... . To musiało być ciekawe. Szkoda tylko, że Ula to słyszała. A może właśnie dobrze. Niech wie. Zbieranie owoców rozwinęło się w niezłą imprezę.
Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2014.06.28 13:58
Bewuniu

Tak to sobie wymyśliłam, że Ula musiała usłyszeć dialog modelek. To miało jej też uzmysłowić, że Marek jest ułomnym człowiekiem i jak każdy człowiek ma swoje zalety i wady. To też jest wyzwanie dla Marka, czy będzie próbował się wybielać, gdy Ula poprosi go o wyjaśnienia, czy też tak jak jej obiecał, będzie wobec niej szczery.
A jeśli chodzi o zbiór owoców i połączoną z nimi imprezę, to sama uwielbiam uczestniczyć w czymś takim, dlatego nie mogłam sobie odmówić opisania jej tutaj.
Dziękuję za komentarz. Udanego weekendu. :)
marit (gość) 2014.06.28 14:14
Ty jednak nie masz litości dla mnie.W takim momencie przerwałaś spotkanie moich kochanych pupilków?
Rozjuszyłaś moje nerwy,ale trudno poczekam do niedzieli, ....poniedziałku? Nie wiem. O Boże tak długo?
Mieszczuchy wreszcie poczuły co to ekologia? Wszystkim zapracowanym zapewne by się taki wypad przydała,bez względu na zajmowany stołek.A propos dlaczego seniorów nie było przy zrywaniu owoców? Zapomniał Marek ich zabrać ? Przecież świeże powietrze służy zawałowcom i sercowcom,a nie szkodzi? Jak się nadwychali świeżego powietrza to lepiej będzie im się pracowało. Pozdrawiam .
MalgorzataSz1 2014.06.28 14:45
Marit

Następna część w poniedziałek. Dobrzańscy na pewno trafią do Rysiowa, ale jeszcze nie teraz. Cierpliwości.
A swoją drogą, to gdzie Ty się podziewasz cały dzień?
Dzięki za wpis. Buziole. :)
jute (gość) 2014.06.28 15:23
...---...---...---Ula w oku cyklonu!Marek jako tratwa ratunkowa?A może to Ula będzie musiała ratować Marka?Przed cyklonem KlaPaDo? Małgosiu musiałaś przerwać w takim momencie?Ciekawe ile Marek opowiedział Uli o swojej przeszłości.Nie wspominałaś o tym.Rozumiem,ze Ula wie tyle ile powiedziała jej żona Maćka.Teraz przekonała się tak bardziej organoleptycznie.Inaczej jest gdy się o czymś słyszy a inaczej,gdy się tego doświadcza.Może Ula podejdzie do tego z humorem, a może zacznie się zastanawiać ,czy jej facet totalnie rozmienił się na drobne.Czekam na" dalej".Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2014.06.28 16:00
Jute

Marek już nigdy nie zdobędzie się na kłamstwo, tym bardziej, że przecież kocha Ulę i chce z nią być szczery. Na pewno usłyszy od niego o wiele więcej niż od Ani Szymczykowej, bo przecież ta nie miała z nim kontaktu od zakończenia studiów i nie wie, co się z nim działo i jaki był.
Musiałam przerwać w takim momencie, bo kolejny rozdział zacznie się bardzo ostro, a Marek już nie pozwoli sobie na to, żeby kolejny raz modelice weszły mu na głowę.
Dziękuję Jute, że zajrzałaś. Pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2014.06.28 16:52
Ale sie facet stara i wszystko organizuje, oj smali cholewki do Uli, az dym idzie !
On ma do niej anielska cierpliwosc - on o wieczornym spacerze w wysokich trawach, a ona o kombajnie do ziamniakow ! A ona to nie ma ckliwej duszy czy tylko tak sie kryje z romantyczna strona ?
Ula sprawia wrazenie osoby rzucajacej sie w wir pracy bu nie myslec o sobie.

A tej kaszanki to troche nie zostalo, bo ja chetnie...

Mam nadzieje, ze Ula nie przezyla szoku slyszac slowa Violetty.
A jaka bedzie jej reakcja ? Wskoczy szybko Markowi do lozka, zeby go "zaklepac" dla siebie na dobre, czy tez zacznie badac sytuacje rozkladajac wszystko na czynniki pierwsze ? Pewnie to drugie ! A co z nami, biednymi czytelniczkami ? Jute marzy o mizianiu i deprymka ja dopada bo ona mieszka za siedmioma gorami, za siedmioma lasami, nie mowiac juz o rzekach ! Autrko! Pomysl troszde o Niej bo jej humor w skarpetki wpadnie (lato idzie, skarpet brak to gdzie ten jutowy humor poleci ?).

Byczkow brak, za bardzo sie starasz, nieladnie, oj nieladnie !
MalgorzataSz1 2014.06.28 17:41
Lectrice

Jaka będzie reakcja Uli na słowa Violetty już w poniedziałek. Na pewno nie będzie analizować sytuacji, bo nie o to chodzi. Ona chce znać tylko prawdę, czy Marka coś łączy z tymi modelkami. To jedyne pytanie, jakie mu zada.
Lectrice, albo ja zrobiłam się tak literacko poprawna, albo Tobie stępiał wzrok. Tak, czy owak bardzo się cieszę, że jednak to moje wielokrotne sprawdzanie tekstu nie idzie na marne.
Pozdrowionka. :)
lectrice (gość) 2014.06.28 17:58
No przeciez poprawialam w OKULARACH !

No to trafila mu sie rozsadna kobitka, a nie zazdrosna furiatka, mam nadzieje, ze to doceni...
Ula tez moglaby sie zastanowic nad iloscia ewentualnej konkurencji i przejsc do dzialania bo przez "zoladek do serca" juz sobie sciezke wydeptala...
Gośka (gość) 2014.06.28 19:12
To teraz już dodajesz części co drugi dzień?! Nie mogę nadążyć. Część bardzo ciekawa, ale ta kolejna może być ciekawsza. Zostało zasiane ziarnko niepewności jak zachowa się Ula względem Marka po zasłyszanych słowach Violetty.
MalgorzataSz1 2014.06.28 19:13
Ilość konkurencji jest bez znaczenia wobec tego, co dalej wymyśliłam. Liczyć się będzie raczej jej skuteczność, a to już w poniedziałek. Mam na myśli to bum, które im zgotowałam.
MalgorzataSz1 2014.06.28 19:16
Gosiu.

Jak pisałam już wcześniej, do końca lipca chcę dodać jeszcze jedno opowiadanie i to dlatego głównie rozdziały tego opowiadania ukazują się co drugi dzień. To następne pewnie będzie wklejane co trzeci. Potem będzie ponad miesięczna przerwa z powodu mojego wyjazdu. Może on pozwoli na to, że wpadną mi do głowy nowe pomysły na opowiadania.

Na następny rozdział zapraszam Cię w poniedziałek. To będzie już siódmy i do końca zostaną zaledwie trzy.
Bardzo dziękuję za odwiedziny na blogu. Pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2014.06.28 19:39
A jak nastepny rozdzial w poniedzialek to co ja bede robic w niedziele ?
MalgorzataSz1 2014.06.28 19:58
Coś wymyślisz Lectrice. Oderwij się od komputera i rusz na łono natury. :)
Aneta (gość) 2014.06.28 20:16
Malgosiu to opowiadanie jest swietne... Ula i Marek bardzo szybko wpadli sobie w oko i rownie szybko zostali para.
Pracownicy FD w pracy w sadzie, fajnie to wymyslilas.
Szkoda tylko ze Ulka musiala w tym momencie wpasc do firmy kiedy modelki wdaly sie w dyskusje o Marku, ale w sumie za sielankowo by bylo gdyby tego nie slyszala :)
ppozdrawiam :)
lectrice (gość) 2014.06.28 21:02
Malgosiu, u mnie leje !
lectrice (gość) 2014.06.28 21:03
Nawet psa by z domu nie wyrzucil, a ty mnie na lona natury ???!!!
MalgorzataSz1 2014.06.28 21:58
Anetko

Bardzo się cieszę, że Ci się podoba taka wersja losów Uli i Marka. Dziękuję za miłe słowa. Sielanka nadal będzie, ale rzeczy, które ich dopadną nie będą miłe, a wręcz bolesne. To już w następnym rozdziale na który serdecznie Cię zapraszam w poniedziałek.
Dziękuję pięknie za wpis i pozdrawiam.

Lectrice

A ja myślałam, że tylko u mnie pada. Była też burza. Jeśli i u Ciebie tak samo to siedź w chałupie z przyklejonym do monitora nosem. :)
lectrice (gość) 2014.06.28 22:22
Dziekuje za pozwolenie na "nicnierobienie". A Jute gdzie ? Czynnie bierniczkuje w swojej basniowej krainie ?
MalgorzataSz1 2014.06.28 22:43
Jute już dzisiaj tu była i zostawiła komentarz. Pewnie odpoczywa po sobotnich porządkach. :)
lectrice (gość) 2014.06.28 22:56
Porzadki, porzadki, juz kiedys slyszalam to slowo, musze sprawdzic w slowniku bo nie bardzo pamietam. Co ta obczyzna robi z czlowieka !
jute (gość) 2014.06.28 23:49
Lectrice Porządki, to taka sytuacja, w której stawiasz do pionu to co się przewróciło. Normalnie jest wtedy , gdy "przewróciło się, niech leży" Moja nieobecność była spowodowana wizytą w operze, a potem podglądałam Gibsa.
jute (gość) 2014.06.28 23:58
Małgosiu ,mam nadzieję,że Marek nie ma jakiegoś przychówku,mam na myśli dziecko.
lectrice (gość) 2014.06.29 01:00
Jute, a w czym by przeszkadzalo dziecko ? Przeciez milosc jest slepa i bierze sie napotkana polowke z calym dobrodziejstwem inwentarza !

Jute, a w jakiej ty operze bylas jak u Ciebie same goro pagorki, wiatr smiga i echo niesie ? Ty z nudow Gibsa podgladasz, a to przeciez nieladnie... wscibstwo to grzech....

Co do tych porzadkow to jetes pewna, o definicje mi chodzi... bo kiedys z jakas sciera latalas...

A swoja droga to dlaczego u ciebie az tyle rzeczy poprzewracanych ? Ze swa polowa sie klocilas ?
jute (gość) 2014.06.29 09:07
Lectrice,Oglądałam Traviatę w mediolańskiej la Scali.Na You Tube ,niestety,Ale mam dobre głośniki.Dużym plusem jest to,że nie miałam szpilek(na nogach) a nogi miałam na biurku. Mogłam też pomlaskując żłopać kawę i palić papierosy.Było super.A Gibsa podglądam,no bo się w nim podkochuję. Czasem.A dzisiaj jest wszystko poprzewracane,a właściwie wywiane.Mój dywanik z balkonu( sztuczna trawa 1,8 x 4 m. znalazłam na płocie sąsiadów, a ich stolik ogrodowy , był na następnym płocie(chciał biedny zwiać,ale nogi mu się w siatkę zaplątały),dalej to już tylko poprzewracane banery reklamowe itp.Prawie cała noc wyły samochody bombardowane połamanymi gałęziami.Było cudnie!.Tylko spać się nie dało.A mój mąż się nie kłóci. Niestety.
jute (gość) 2014.06.29 09:10
Małgosiu, ten poniedziałek,to będzie po 24 (tak jak ostatnio) czy w poniedziałek)
lectrice (gość) 2014.06.29 09:35
Jute
Toz to jest prawdziwy raj na ziemi ! A ty narzekasz, ze tam mieszkasz, nie zdradzaj (dokladnie) miejsca bo ci sie tlumy zleca !
Ach ! Jak tylko sobie pomarze o takich wysoooookich ogrodzeniach, ze nic Ci nie ucieknie i o Jeziorze Labedzim przy ktorym mozna dlubac w nosie ...... koncze bo sie rozklejam !

U mnie pada, zaby z nosem na kwinte lataja - same ie wiedza czego chca !
MalgorzataSz1 2014.06.29 10:17
Jute

Nie zaplanowałam żadnego przychówku dla Marka. Nie będzie więc tatusiem. Może później, ale to już zostawiam wyobraźni czytelników. A co do poniedziałku, to jeśli dam radę wytrzymać, rozdział będzie kilka minut po północy. Jeśli nie, to w poniedziałek do południa.
jute (gość) 2014.06.29 11:25
Lectrice Ja protestuję! Trzymanie nóg na biurku w czasie słuchania muzyki to przyjemność + wygoda. Słuchanie muzyki ,picie kawy,palenie papierosa to przyjemność + przyjemność+ przyjemność= nirwana. Dłubanie w nosie nijak tu nie pasuje. Daj spokój to jest passe.Może w przedszkolu?. Nie pamiętam.Ale pamiętam,że mama zawsze dbała żebym miała chusteczki do nosa.(2 szt.).A Ty twierdzisz,że to przyjemność?Pozwól,że uwierzę Ci na słowo.
MalgorzataSz1 2014.06.29 11:35
Jute

Jesteś moją bratnią duszą. Uwielbiam trzymać giry na oparciu fotela popijając przy tym kawkę i delektując się mentolowym papierosem. Wtedy nic mi do szczęścia nie brakuje. To właśnie w takich momentach przychodzą mi do głowy pomysły na opowiadania.
jute (gość) 2014.06.29 12:27
Nooo! A mój fotel ma jeszcze funkcję bujania!Siedzę sobie słucham muzyki mogę sobie nucić .Wiem, że strasznie fałszuję,ale nikt mnie nie ucisza,najwyżej pies ucieknie .No i jak mi się coś bardzo podoba to robię replay.Kiedyś w czasach przed BrzydUlą komputer służył mi do gier (Heroes,Doablo,Sacred) , do słuchania muzyki i gadania przez Skypa.
lectrice (gość) 2014.06.29 17:40
Jute
Dlubanie w nisie to symbol calkowitego rozluznienia, nie znaczy to, ze masz dlubac w nosie !
A siedz sobie na tym fotelu z nogami wsrod gwiazd i nie marudz. Milego dnia. A dlaczego mamadawala Ci tylko dwie chusteczki, a moze az ? To tu bylas niezly zasmarkaniec !
jute (gość) 2014.06.29 19:51
Lectrice. Byłam kiedyś smarkatym,zasmarkańcem.Teraz nie jestem już smarkata. Niestety.U mnie leje.Fuj. Dzieci pojechały do domu,razem z moim telefonem.Mamy z wnuczką identyczne aparaty.Ale mnie mała załatwiła.
lectrice (gość) 2014.06.30 00:15
Jute
Ja juz dawno stwierdzilam , ze te dzieci to sa od tego zeby nas zalatwiac... Mi zalatwiaja regularnie sluchawki do MP3 czy czegos takiego... Co sobie kupie to im sie zgubia... (same sie gubia zlosliwe bestyje !).

Malgosiu
Jest dzisiaj a tu nic , a ja CHCE ciag dalszy, i tupne noga i sie wykrzywie OOOOOO tak !

1 komentarz: