Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"BOŻYSZCZE KOBIET" - rozdział 8

02 lipiec 2014
ROZDZIAŁ 8



Poczuł ogromne pieczenie i krzyknął z bólu. Ula też krzyczała. Jak spod ziemi wyrósł przed nimi Sebastian i Violetta. Zorientowawszy się, że dzieje się coś niedobrego natychmiast wybrał numer pogotowia ratunkowego.
- Tak, proszę przyjechać pod hotel Sheraton. Prawdopodobnie oblanie kwasem. Czekamy. – Szybko podszedł do Marka.
- Ściągnij płaszcz. Ściągnij płaszcz Marek! To kwas i przeżera materiał. Poparzy cię jeszcze bardziej. Ula? Ty też jesteś poparzona? – Odwróciła do niego zapłakaną twarz.
- Boże jak to boli, jak szczypie – wyjęczała. Olszański zerwał z niej futro.
- Będzie ci zimno, ale przynajmniej nie poparzy cię jeszcze więcej. Masz przepaloną sukienkę na ramieniu i dlatego tak boli. Zaraz będzie pogotowie. Marek, pokaż się. – Kiedy odwrócił się do niego Sebastian przeraził się.
- Rany boskie! Spaliło ci policzek i lewą stronę szyi. Oko masz całe? Dobrze widzisz? – Schylił się, nabrał w dłoń trochę śniegu i przytknął do twarzy Marka.
- Chyba całe. Ula, bardzo cię boli? – Wyjęczał.
- Bardzo, ale wytrzymam. Ty też się postaraj. Zaraz udzielą nam pomocy. Słyszę karetkę.
Ich rany przemyto szczodrze zwykłą wodą. To był najlepszy sposób, żeby choć trochę złagodzić ten piekący ból. Musieli jechać do szpitala.
- Sebastian zostańcie. Przecież przyszliście się pobawić i zapłaciłeś sporo kasy.
- Myślisz, że mógłbym się teraz dobrze bawić wiedząc, że jesteście w szpitalu? Jedziemy za karetką. Nawet nie ma o czym mówić.
Już na izbie przyjęć zrobiono im dokładną obdukcję. Marek miał poparzony policzek i rozległą ranę na szyi. Poparzona była lewa ręka, którą usiłował zasłonić twarz i ochronić Ulę. Ona również miała poparzoną szyję i prawe ramię, chociaż jej obrażenia były nieporównywalnie mniejsze niż Marka, ale równie bolesne. Kiedy opatrywano ją jęczała a z oczu płynęły jej łzy. Zastanawiała się jak Marek to wytrzymuje.
- Zatrzymujemy oboje państwa w szpitalu na oddziale poparzeń. Za chwilę przewieziemy was tam.
- Chciałbym jeszcze porozmawiać z przyjacielem. On czeka na korytarzu.
- Dobrze, ale krótko. Zaraz go zawołam.
Kiedy Olszański wszedł Marek powiedział.
- Posłuchaj Seba, zostajemy tutaj. Nie wiem na jak długo. Dam ci klucze od mieszkania. Spakujesz mi piżamę i szlafrok. W sypialni na łóżku leży koszula nocna Uli i jej szlafrok. Zabierz też nasze kapcie i parę ręczników, przybory do golenia i szczotki do zębów. Może jakieś kubki na herbatę. To na razie wszystko. Aha i jeszcze jedna rzecz. Możesz zgłosić to po drodze na komendzie? Ja wiem, kto to zrobił i nie zamierzam darować głównie ze względu na Ulę. Nie daruję, że ucierpiała niewinna osoba.
- Serio? Wiesz kto to był? Skąd?
- To była Klaudia. Pamiętasz jak naciągnęła mnie kiedyś na tę oryginalną bransoletkę, która ogniwa miała w kształcie kwadratów? Nie jest tak bardzo sprytna jak myślała, bo widziałem ją na jej ręce. To cacko jest wyjątkowe. Ktoś je specjalnie zamówił i nie odebrał. Kupiłem je w małym jubilerskim sklepie i jest jedynym takim egzemplarzem.
- A to podła dziwka. Chciała się na tobie odgryźć za to zwolnienie.
- Myślę Seba, że pozostałe też maczały w tym palce i nie omieszkam tego zasugerować policji.

Następnego ranka Olszański pojawił się na oddziale i udał wprost do pokoju, w którym leżał Marek. Zastał tam też Ulę.
- Witajcie kochani. Mam wszystko o co prosiliście. Zgłosiłem też na policji. Pewnie niedługo się tu zjawią. Dzwoniłem do Szymczyków i dałem znać. Głównie chodziło mi o ciebie Ula, bo nie znam telefonu do twojego taty. Poza tym nie wiem, czy chciałabyś go powiadomić. Zamierzam prosto stąd pojechać do Rysiowa. Wezmę Maćka i przyholujemy tutaj Lexusa. Przed hotelem parking jest płatny, a po co przepłacać? – Marek wyciągnął zdrową rękę i uścisnął dłoń przyjaciela.
- Wielkie dzięki Seba. Ula dzwoniła już do taty i powiedziała o wszystkim. Ja nie dzwoniłem do rodziców, bo nie ma takiej potrzeby. Jak będziesz w Rysiowie to poproś Anię, żeby przywiozła nam coś do jedzenia, bo to tutaj jest poniżej wszelkiej krytyki.
- Załatwione. W takim razie nie będę tracił czasu i ruszam. Jeszcze wpadnę tu dzisiaj.

Szymczykowie byli wstrząśnięci, kiedy zobaczyli ich oboje owiniętych opatrunkami z gazy. Jednocześnie zapewnili Ulę, że dopilnują wszystkiego w firmie i zaopiekują się jej rodziną. Ania ze współczuciem popatrzyła na Marka.
- Będziesz miał chyba bliznę na twarzy po tym oparzeniu. – Uśmiechnął się do niej z sympatią.
- To nieważne Aniu. Mogło być znacznie gorzej. Mogłem nie mieć już oka. Przede wszystkim cieszę się, że udało mi się ochronić Ulę przed większymi oparzeniami.
- To prawda – potwierdziła Ula. – Gdyby Marek nie zareagował błyskawicznie ja też miałabym poparzoną twarz. O niego bardzo się martwię. Lekarze obiecują przeszczep, ale czy on się przyjmie to naprawdę nie wiem. Zanim do tego dojdzie muszą mu się podgoić te rany. Sporo ciała brakuje w tym policzku.
- Będzie dobrze. Jak już stąd wyjdę, załatwię sobie najlepszego chirurga plastycznego w kraju.

Po nowym roku pojawili się w szpitalu funkcjonariusze policji. Marek przekazał im zdjęcia modelek i wskazując na Klaudię mówił.
- To ona nas oblała kwasem. Klaudia Nowicka. Mimo, że była zamaskowana poznałem bransoletkę, którą kiedyś ode mnie dostała. Jestem w stu procentach przekonany, że to była ona. Chciała się zemścić za zwolnienie dyscyplinarne z pracy, które niedawno dostała. Jeśli przyciśniecie te dwie, to jestem pewien, że wyśpiewają wszystko, bo dla mnie nie ulega wątpliwości, że zaplanowały to we trójkę. Klaudia nie jest aż tak bardzo kreatywna i nie wymyśliłaby tego sama. Z tyłu zdjęć macie panowie wypisane ich adresy domowe, więc myślę, że nie będzie trudno je odnaleźć. Za to co zrobiły, powinny ponieść zasłużoną karę.
- I tak będzie panie Dobrzański. Dziękujemy za te informacje i zaczynamy działać. Będziemy was informować na bieżąco, a tymczasem życzymy szybkiego powrotu do zdrowia.

Za namową Uli zadzwonił w końcu do swoich rodziców. Uważała, że powinni wiedzieć. Byli zszokowani i zapewnili, że wkrótce pojawią się w szpitalu. Ich wizyta zbiegła się w tym samym czasie, w którym Uli ojciec wraz z dzieciakami przyjechał w odwiedziny i teraz siedzieli wszyscy w sali Marka. On sam przedstawił ich sobie wzajemnie.
- To rodzina Uli, pan Józef Cieplak jej tata i Jasiek z Beatką, jej rodzeństwo, a to moi rodzice panie Józefie, Helena i Krzysztof Dobrzańscy.
- Dlaczego od razu do nas nie zadzwoniłeś? Przyjechalibyśmy przecież.
- Wiem mamo, wiem, ale był sylwestrowy wieczór. Nie chciałem wam go psuć. Poza tym nic mi nie jest, a poparzenia szybko się pogoją, choć pewnie Ulę wypiszą szybciej niż mnie. Chciałbym cię prosić tato o zastępstwo na czas mojej rekonwalescencji, o ile oczywiście dobrze się czujesz.
- O nic się nie martw. Ze mną wszystko w porządku. Jutro pojadę do firmy.
- Dzięki.

Ulę wypisano po dwóch tygodniach. Jeszcze przez dłuższy czas musiała smarować miejsce oparzeń maściami, ale goiło się dobrze. Wiedziała, że będzie miała blizny, ale zapewniono ją, że z czasem zbledną i staną się ledwie widoczne. Z Markiem była poważniejsza sprawa. Rana na policzku okazała się bardzo głęboka i zachodziła obawa, że pozostaną mu rozległe placki tkanki bliznowatej. Tutaj rzeczywiście mógł pomóc tylko chirurg plastyczny.
Dobrzańscy seniorzy nie tracili czasu. Mieli rozległe koneksje wśród lekarzy różnych specjalności i w końcu dotarli do chirurga, o którym mówiono, że jest prawdziwym cudotwórcą. Nawet udało im się go ściągnąć do szpitala, w którym leżał Marek na konsultacje. On obejrzał dokładnie jego rany i stwierdził, że rekonstrukcja policzka jest wręcz niezbędna.
- Nie mogę oczywiście zagwarantować panu, że efekt tej operacji będzie taki jakby poparzenia nie było. Kwas dość mocno wżarł się w tkanki. I tak ma pan szczęście, że nie uszkodził kości i nerwu twarzowego, bo wtedy mielibyśmy prawdziwy problem. Jak tylko wyjdzie pan z tego szpitala, proszę się ze mną skontaktować. Ustalimy wówczas datę zabiegu. Pobierzemy panu trochę materiału do przeszczepu z pośladka i wypełnimy nim ten brakujący fragment policzka. Tak jest najlepiej, bo organizm szybciej przyswaja swoje własne komórki.

Ula była codziennie i siedziała u niego po kilka godzin. Nie potrafiła skupić się na pracy, kiedy on leżał tutaj obolały i w bandażach. Na szczęście miała godnych zastępców i dzięki nim mogła się wyrwać do Warszawy każdego dnia.

Ponownie odwiedził ich śledczy. Przybył wraz z protokolantem. Powiedział im, że wszystkie kobiety przyznały się do tego czynu.
- Nawet nie musieliśmy na nie specjalnie naciskać. Były tak spanikowane, że gadały jedna przez drugą i obwiniały siebie nawzajem. Plan napaści wymyśliły wspólnie. Wykonawcą była Nowicka i ona dostanie prawdopodobnie najwyższy wymiar kary. Te dwie będą odpowiadać za współudział. Ja chciałbym uporządkować zeznania i dlatego przyszedłem z protokolantem. On spisze wszystko, a państwo przeczytają i podpiszą protokół.

Po pięciu tygodniach wypisano również Marka, ale to nie był koniec jego męki. Wyraźnie odczuwał dyskomfort spowodowany zbyt naciągniętą skórą na ręce i szyi. Twarz była zdeformowana i przyozdobiona wielką czerwoną blizną w miejscu, gdzie kiedyś był policzek. Z goryczą pomyślał, że w jakiś sposób udało się Klaudii na nim zemścić. Już nie przypominał dawnego Marka. Był oszpecony. Na szczęście poza policzkiem, a raczej jego brakiem wszystko inne było na swoim miejscu. Nie ucierpiał ani nos, ani broda, ani wargi.
Przepisano mu rehabilitację, która miała pozbawić go tych bolesnych przykurczów. Póki co nie mógł w pełni wyprostować głowy, która lekko umykała na lewą stronę. Ula pocieszała go jak mogła. Wierzyła, że jeszcze wszystko wróci do normy. Widziała jak bardzo unika luster, bo widok w nich własnej twarzy sprawia mu przykrość.
Na czas jego rekonwalescencji przeniosła się do Warszawy. Nie chciała go zostawiać samego.
- On bardzo ciężko to znosi tato – mówiła do Józefa – i nie może pogodzić się z takim stanem rzeczy. Ja muszę teraz przy nim być i trochę go podbudować psychicznie. Nie chcę, żeby zamknął się w sobie.
- Ja to doskonale córcia rozumiem i przecież nie będę się sprzeciwiał. My tu sobie poradzimy, a i Maciek z Anią będą wpadać. O nic się nie martw i jedź. Tam jesteś bardziej potrzebna.
Jeździła z nim na tę rehabilitację. Przy okazji sama wykupiła sobie pakiet zabiegów, żeby trochę rozmasować te blizny na ramieniu. Zabiegi przyniosły pozytywny efekt, bo po kolejnym miesiącu potrafił już wyprostować głowę i nie odczuwać przy tym bólu. Miał już też wyznaczony termin przeszczepu w prywatnej klinice.
Profesor Zakrzewski przygotował się do niego bardzo pieczołowicie. Oprócz tego, że dostarczyli mu zdjęcia twarzy Marka przed wypadkiem, chirurg sam porobił mnóstwo zdjęć dla porównania i pisakiem pozaznaczał dziwne ślady wokół rany. To samo zrobił również na pośladku, z którego miał być pobrany materiał do przeszczepu.
Operacja trwała cztery godziny. Przez ten czas Ula siedziała przed salą operacyjną w towarzystwie rodziców Marka. Mieli mnóstwo czasu, żeby poznać się trochę lepiej i dowiedzieć się czegoś więcej o dziewczynie, dla której ich syn stracił głowę. Opowiedziała im o sobie niemal wszystko, a oni naprawdę to docenili i patrzyli już na nią innymi oczami niż wtedy na pokazie. Była zupełnie różna od Pauliny i najwyraźniej bardzo kochała ich syna. Nie opuściła go i trwała przy nim w najgorszych momentach. Przecież sama też ucierpiała mocno podczas tej napaści.
- Wiesz Ula, - mówiła Helena - na początku byliśmy bardzo źli na Marka, że zerwał po tylu latach związek z Pauliną, córką naszych nieżyjących przyjaciół, ale teraz widzimy jak bardzo się zmienił. Jak poważnie podchodzi do obowiązków i jak bardzo zależy mu na dobru firmy. Uważamy, że to dzięki tobie dokonał tej przemiany. Kocha cię bardzo i to widać.
- On dla mnie jest wszystkim. Najważniejszą osobą na ziemi. Ja też kocham go całym sercem. – Ukradkiem spojrzała na zegarek. – Mogliby już skończyć. Bardzo się denerwuję.
Po czterech długich godzinach wywieziono go z sali. Miał zabandażowaną niemal całą głowę. Odkryte zostawiono oczy, nos i usta. Profesor Zakrzewski podszedł do nich uśmiechnięty.
- No i po kłopocie. Z zadowoleniem stwierdzam, że poszło świetnie. Bardzo starałem się oszczędzić skórę na policzku, choć musieliśmy wyciąć sporo tkanki bliznowatej, którą zdążył się już pokryć. Teraz pozostaje tylko czekać, aż przeszczep zrośnie się z tym, co zostało po poparzeniu. Daliśmy jak najcieńsze szwy, żeby blizna nie była tak widoczna. Jednak na polepszenie wizerunku trzeba będzie poczekać co najmniej rok. Może też tak być, że skóra przeszczepu będzie się różnić nieco od reszty twarzy. To z czasem też powinno się wyrównać. Na razie jest mocno opuchnięty, ale to minie.
- Możemy się z nim zobaczyć? – Spytała cicho Ula.
- Ale na krótko. Zaopatrzyliśmy go w środki przeciwbólowe i nasenne. Pewnie za kilka minut zaśnie, więc proszę się pośpieszyć.
- Bardzo panu dziękujemy profesorze. Za wszystko.
 


kawi ;) (gość) 2014.07.02 08:26
Bardzo się cieszę, że Marek nie doznał poważniejszych obrażeń. Mógł przecież stracić oko, albo zostać poparzony na całej twarzy. Ja dalej nie mogę zrozumieć, że jak w cywilizowanym świecie, gdzie każdy ma dostęp do mass mediów można być tak głupim i lekkomyślnym i oblać kogoś kwasem?! Przecież każdy wie chyba, jak rozległe są takie rany, jak ciężko się goją i jak bardzo oszpecają ciało.
Mam nadzieję, że te idiotki dostaną najwyższy wymiar kary, a Marek będzie zadowolony ze swojej twarzy po operacji. Pozdrawiam!
MalgorzataSz1 2014.07.02 08:52
Kawi

Przecież wiesz, że świat modelingu, to specyficzne środowisko. W Febo&Dobrzański żadna z modelek nie grzeszyła inteligencją, a szczególnie te trzy. Pustota i próżność, a także parcie na karierę najłatwiejszym kosztem, czyli przez łóżko prezesa. Były zbyt prymitywne, żeby zadawać sobie tego typu pytania, jakie konsekwencje poniesie Marek po oblaniu kwasem i jaki uszczerbek na zdrowiu. One myślały jedynie o zemście i w dodatku powiodło im się niestety.
Dziękuję za komentarz i serdecznie Cię pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2014.07.02 12:38
Mareczek zeszpecony, nieprawdopodobne nastapilo !
Ja przez ciebie rymy strace i kto bedzie wierszem pisal ????

Nie sadzilam, ze az tak go ten kwas dotknie, choc z drugiej strony mial szczescie w nieszczesciu. Przy tym pomieszkali sobie razem wiec sie "dotra " na calego.
Ja juz nawet nie wiem czy byczki byly bo ze zdenerwowania nic nie widzialam, musze przeczytac jeszcze raz...

Ula trwa przy nim mimo zeszpecenia, poznala lepiej rodzicow, rodziny sie poznaly i co dalej ? Slub w nastepnym odcinku?
A te modelki to jednak kretynki, uciekac sie do przestepstwa... co za idiotyzm.
No i Mareczek bedzie czesc tyleczka wszem i wobec pokazywal !
MalgorzataSz1 2014.07.02 12:58
Lectrice

Gdzieś Ty się doczytała, że Marek i Ula mieszkali razem. To, że koszula nocna Uli leżała sobie na łóżku w Marka domu wcale o tym nie świadczy. Po prostu nocowała czasem u niego, tak jak on u niej i tyle.
Ulcia wierna jak Penelopa i choćby wypaliło mu pół głowy i tak trwała by przy nim do końca świata i jeszcze jeden dzień dłużej. Ot prawdziwa miłość...
Dzięki. Pozdrawiam. :)

PS

Może tych byczków to już nie szukaj. Załóż po prostu, że ich nie ma. Byłoby miło. :)
lectrice (gość) 2014.07.02 12:59
Byczkow nie znalazlam!

Tak sobie mysle, ze potym pobraniu tkaki z tyleczka to Mareczek ma doleczek tam i owdzie ! Nie wiem czy jak sie usmiecha ale dodatkowy doleczek ma !
Ula sie dzielnie trzyma i wie czego chce.
A Mareczek w tym wszystkim, nie ma matpliwosci co do swojego wizerunku, czy jego zycie sie jakos zmieni ... nie dopada go deprymka czy jakies inne negatywne uczucia zwiazane z brzydota jaka na niego spadka ?
Bo slyszec zapewnienia, ze niby nic sie nie zmieni, a miec swiadomosc swojej pokiereszowanej geby to dwie rozne rzeczy.
Marek ani na chwile nie watpi w to, ze brzydota mu w czyms przeszkodzi, ze jego plany wezma w leb czy cos takiego ?
lectrice (gość) 2014.07.02 13:03
Zamieszkali razem potem, po wypadku ....... nie ?
Znowu biore pobozne zyczenia za rzeczywistosc ?
Bo ja mialam wrazenie, ze ten wypadek przyspieszyl wszystko : poznanie rodzin, poznanie Uli i jego rodzicow, zamieszkanie razem (no zeby sie nim opiekowac i z doba wyciagac ale razem)..... nie ? Znowu cos przekrecilam ?
MalgorzataSz1 2014.07.02 13:22
Depresja go dopadnie już w następnym rozdziale, ale na krótko. On jeszcze nie zdaje sobie sprawy, jak będzie wyglądał po przeszczepie, a to nie będzie miły widok. Już nie jest. Dołek w doopie się zarośnie i wyrówna, wiem, bo sama miałam usuwanego guza z pośladka i wyrąbano mi niemal 1/4, bo musiano usunąć z odpowiednim marginesem. Dzisiaj prócz blizny nie ma różnicy między jednym i drugim.

Z tym mieszkaniem razem okropnie zamotałaś. Jak Ula mogła z nim mieszkać, skoro dyrygowała sporym gospodarstwem? Miała dojeżdżać tam z Warszawy? To kwestia złożona i jeśli już ktoś miałby dojeżdżać to byłby to Marek, gdyby zamieszkał z nią w Rysiowie. Jemu byłoby łatwiej jak jej. Jednak na czas rekonwalescencji Ula rzeczywiście przeprowadzi się do mieszkania Marka, by móc dojeżdżać do szpitala. Mam nadzieję, że masz już teraz jasność. :)
lectrice (gość) 2014.07.02 13:54
glupia Muza mi podpowiedziala
zebym dobrze zrozumiala...

A on , w zwiazku z dziura w d...pie bedzie siadywal na wypuklym krzesle .... ? (To pytanie rowniez mi podpowiedziala nasza swojska muza ....).
PS No nie musisz odpowiadac....
jute (gość) 2014.07.02 15:59
Małgosiu jesteś bez serca,tyłeczek Marka ,był równie słodki jak dołeczki!Czemu nie przewiozłaś Marka do CLO w Siemianowicach?A może i dodrze,leczenie tam jest na bardzo wysokim poziomie, ale plastyka leży. Biedny Marek.Trudny czas przed nim a właściwie przed nimi.Dobrze,że Marek "ma" Ulę , będzie w niej miał solidne oparcie,którego bardzo będzie potrzebował.Pozdrawiam.
jute (gość) 2014.07.02 16:01
Lectrice,ale Ty jesteś dociekliwa.Marek będzie siadywał na takim dmuchanym kółeczku.Do kupienia w zwykłym sklepie medycznym.
MalgorzataSz1 2014.07.02 17:22
Jute

Nie przeżywaj, bo nie będzie tak źle. Wiesz dobrze, że zdarzały się już oblania kwasem, które kończyły się dla delikwentów lub delikwentek znacznie gorzej, a zmiany w wyglądzie były nieodwracalne. Gdybym była okrutna, to zostawiłabym Marka takiego jak teraz, przed przeszczepem z ziejącą czerwoną dziurą w policzku. Ula będzie balsamem na całe zło i to chyba nie ulega wątpliwości.
Dzięki za wpis. Pozdrowionka. :)
lectrice (gość) 2014.07.02 17:42
Jute
Co ty pleciesz ? Jak on ma dziure w tylku to mu potrzebne krzeselko wypelniajace ubytek bo jak nie to rownowage straci i z krzeselka spadnie i znajdzie sie na dnie (moralnym z powodu dziury... i tu Ula ma role do popisu- musi zatkac dol, moralny znaczy sie).
A na kole to ja i owszem siedzialam jak sobie kosc ogonowa polamalam ale ja nie mialam ubytkow w pupie tylko mi sie kosci rozmnozyly, no kurcze, to nie to samo.
Malgosiu, to co z tym krzeslem ?
I prosze mi nie mowic, ze ja bzdury opowiadam bo to zupelnie prawda... :-)))
lectrice (gość) 2014.07.02 17:45
Tzn prawda jest to, ze ja bzdury opowiadam, z tym krzeslem to moze mniej , chociaz, chociaz...
jute (gość) 2014.07.02 18:17
Małgosiu, wypiłam prawie duszkiem trzy kawy, i doszłam do siebie.Rano byłam w Siemianowicach.Wróciłam wykończona,ale odzyskałam mojego "miśka"Skąd Ty Małgosiu wiesz,że ja wiem takie dziwne rzeczy?Ale masz rację.Oparzenia to paskudna sprawa. Słyszałam o przypadku wyleczenia faceta z oparzeń 2/3.Trwało to osiem miesięcy, po wyjściu,ze szpitala , po czterech człowiek zmarł .Na zawał.Bezpieczniki nie wytrzymały..Słyszałam też czym się opatruje oparzenia (świńska skóra, owodnia) i skąd (poza bankiem) uzyskuje się skórę do przeszczepów. No ale Ty pewnie tez o tym słyszałaś. W końcu jesteśmy z "tych" Siemianowic. Kto Ci tak dupę rozwalił? dr L. ?
jute (gość) 2014.07.02 18:25
Lectrice, Niech ktoś zaprzeczy,że świat kręci się wokół dupy.
Małgosiu ciekawe czy do Uli tak dogłębnie dotrze przed czym uchronił ją rycerski Marek.
bewunia68 (gość) 2014.07.02 18:38
To było do przewidzenia, że Marek będzie lustra omijał wzrokiem. Ula będzie trwać przy jego boku. Poparzenie to bolesna sprawa. A jeszcze u Dobrzańskiego zanim wygoi się po przeszczepie to też potrwa. Biedny Mareczek.
Pozdrawiam.

MalgorzataSz1 2014.07.02 18:41
Jute

Nazwiska lekarza niestety nie pamiętam, bo zabieg miałam w '98 roku, więc już trochę lat minęło. Nie był to jednak dr. L. jeśli mamy tego samego na myśli o nazwisku krótko brzmiącym. Jak Ty mogłaś być w Siemianowicach i nie wpaść na kawę? Nieładnie Jute. Mogłyśmy się jakoś umówić przecież.

Lectrice

Więcej powagi i empatii dla ludzkiego nieszczęścia. Doopa Marka jest tu najmniej ważna, bo się zarośnie i będzie po sprawie. Tu chodzi o jego przystojną i urokliwą twarz, a z tą takie krzesło nie ma nic wspólnego, bo na gębie nie będzie siedział. Chcę z całą mocą podkreślić, że rozdział nie nosi znamion humorystycznych, ale dramatyczne.
MalgorzataSz1 2014.07.02 18:44
Bewuniu

Rzeczywiście te rany nie zagoją się tak łatwo, a i spojrzenie na siebie będzie przychodzić z trudem, bo jakby na to nie patrzeć Marek jednak już nie jest tym samym Markiem, co dawniej. Jednak lekarze zrobią wszystko co w ich mocy, by jak najdokładniej odtworzyć jego twarz sprzed poparzenia, chociaż wiadomo, że to będzie niezwykle trudne i prawie niemożliwe.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
lectrice (gość) 2014.07.02 19:14
PRZEPRASZAM, juz bede grzeczna i powazna ! (choc nie rozumiem dlaczego tyleczek mareczkowy nie mialby byc wazny....)
MalgorzataSz1 2014.07.02 19:16
Lectrice

A Ty znowu swoje. Ten tyłeczek należy wyłącznie do Ulki i obojętnie jak by nie wyglądał, ona i tak będzie go kochać jak całą resztę Markowego ciałka.
jute (gość) 2014.07.02 21:24
Małgosiu daj dziewczynie poszaleć. Młoda jest, może " na głodzie" i stąd te nawroty do szczegółów anatomicznych Marka.A , znalazłam naszą Lectrice w...książce.Tylko tu nazywa się Matylda, jest nauczycielką i przed wypożyczeniem książki czyta jej zakończenie,gdy jej nie pasuje to książki nie bierze.Wypisz,wymaluj Lectrice.Tak nawiasem mówiąc bardzo podoba mi się to opowiadanie. Jak do tej pory, wszystkiego jest tyle ile być powinno.Piękna Ula,"wyprostowany już" Marek, codzienność ,uczucie i sporo napięcia.Wszystko jest logiczne,tak się mogło zdarzyć.Myślę,że będę do tego opowiadania wracać.
MalgorzataSz1 2014.07.02 21:30
Dzięki Jute za miłe słowa odnośnie opowiadania. A co do Lectrice, to myślałam, że na świecie ona jedna taka, co lubi końcóweczki, a tu proszę, już ktoś ją opisał tylko imię zmienił. No, no... :)
jute (gość) 2014.07.02 22:18
Też byłam zaskoczona . Również myślałam ,że to jedyny egzemplarz.Chyba,że jest znajomą autorki, Idę spać, bo zaczynam gdybać.Jestem padnięta.. Pod kordełkę idę. Dobranoc Małgosiu.
lectrice (gość) 2014.07.02 23:05
Jak nie jestem jedyna to sie gniewam i wiecej, przez 10 minut sie nie odezwe !
lectrice (gość) 2014.07.03 17:44
Nie znam tamtej autorki ale jestem pewna, ze musi to byc bardzo rozsadna osoba ! :-)
MalgorzataSz1 2014.07.03 17:46
Jeśli ktoś czyta od końca opowiadania lub powieści, to coś z nim nie halo. to nie jest normalne Lectrice. Jesteś wyjątkiem od reguły.
amicus (gość) 2014.07.03 21:07
trafiłam z tą Klaudią. No nieźle Dobrzańskiego urządziła. Trochę zamieniłaś ich rolami. Kiedyś była Brzydula i piękny książe, a teraz przez ten kwas jest jakby odwrotnie. Choć mam nadzieję, że operacja przyniesie oczekiwane efekty
Pozdrawiam :)
lectrice (gość) 2014.07.03 21:40
Bedzie "Piekna i Bestia" ? Moglabys zdradzic slowko, uchylic rabka tajemnicy, puscic pare lub cos w tym stylu...
Teraz caly wieczor bede sie zastanawiala czy jestem normalnym czy nienormalnym wyjatkiem ?
A Japonczycy tez czytaja od konca (i Arabowie chyba tez) i jakos nikt sie ich nie czepia i wszystkie ksiazki sa takie, raj dla wyjatkow ! :-))))
OOOOjjj ! ciezkie jes zycie niezrozumianego prekursorki innowacyjnej metody lektury finalnokresowokoncoweczkowej !
MalgorzataSz1 2014.07.03 22:07
Amicus

Trafiłaś bez pudła. Niestety czegoś takiego już nie da się odwrócić, to wszyscy wiemy, bo zawsze zostaje ślad. Marek nie będzie nosił tej blizny dumnie jak po ranie na wojnie. Raczej niechętnie będzie o tym mówił i myślał. Jakby na to nie patrzeć jego twarz straciła jeden z tych dwu niewątpliwych atutów.

Lectrice

Ty mi tu nie podawaj za przykład Japończyków, czy Chińczyków. Ty jesteś z kraju nad Wisłą nawet jeśli tu nie mieszkasz i powinnaś zawsze zaczynać od początku.

Pozdrawiam Dziewczyny. :)
jute (gość) 2014.07.03 22:14
Lectrice Ty powinnaś pisać powieści wierszem i zaczynać od końca.Ciekawe, jak by się kończył początek, i gdzie by był koniec?Zostałabyś prekursorką literackiej wstęgi Mobiusa.
lectrice (gość) 2014.07.03 23:20
O prosze, argumentow brakuje.... jak bede chciala Wisle kijem zawracac to bede i co mi kto zrobi. I wykrece kota ogonem tez ! I poszukam dziury w calym ! A jak mi sie to juz uda to i poczatek na koncu znajde,a jak bede miala troche szczescia (moze mi si trafi jak slepej kurze ziarno) to i koniec na poczatku sie usadowi !
A w Polsce mamy druga Japonie i tylko jeszcze te ksiazki nie tak czytamy !


Jute
Ty masz super pomysl, ze ja na to wczesniej nie wpadlam ! Bede pisac proze wierszem, zaczne jak tylko skoncze, a koniec to Ci w prezencie przesle na samym poczatku ! Z tym Mobiusem to ja nie wiem czy ja mam byc dumna czy tez nie, ale sama proba stworzenia dwuwymiarowej rozmaitosci topologicznej w przestrzeni troójwymiarowej i literackiej mi chyba pochlebia !!! Bo to jest cos sklejone "na odwrot" - cala ja !
Jute, moze i jestem pokrecona ale Ty jestes wielka ! :-))))))))))))))))))))))))))))
jute (gość) 2014.07.03 23:44
Lectrice pojechałaś po bandzie.Jeśli zaczniesz mi tłumaczyć co to jest przestrzeń Hausdorfa to przestane się do Ciebie odzywać na dłużej niż dziesięć minut.Taki jeden ostatnio wyjaśniał mi budowę piły.Do drewna. Jak sobie to przypomnę to natychmiast mam zgagę.Mnie chodziło o zwyczajne przypomnienie tego co niemożliwe.(trzaśnięcie drzwiami obrotowymi)Tak poważnie to lepiej mi "leży" wstęga Bollingera.
jute (gość) 2014.07.04 00:00
Małgosiu,jutro będzie zaraz. Czekać czy iść po kordełkę?
lectrice (gość) 2014.07.04 00:19
Jute, ty mi tutaj jakimis ludzmi nie syp z rekawa, ja wiem , ze sa wakacje , oni do ciebie w gosci przyjechali czy co, skad nagle taki tlum, a mozes ty ruda edytka erudytka, kurcze blade ?

Jute, ty trzymasz z porzadnymi rozancowymi czy co ? (i tu mnie lekko przeraza to, ze wedlug ciotki Wikipedki to "przestrzeń Hausdorffa to rodzaj przestrzeni topologicznej o porządnych właściwościach". Mnie to slowo "porzadnych" bardzo zastanawia, jak za porzadne to ja sie wycofuje ....

Co do wyjasniania budowy piły, to ja przepraszam ale dentystka nie jestem i omijam ten rodzaj psychopatek z daleka .... wiec wew zgledzie duzej ilosci zebow niewiele moge ....

A wstega Bollingera nie istnieje, teraz ceny maja czerwony dywan i zaproszenie do nieba i zapieprzaja do gory jak glupie !

A co do tego co niemozliwe to ja znam taka Goche co to koncoweczki nie chciala, ja jak ta Wanda z rozpaczy do Wisly wskocze !

A te dramatyczna proze w formie epickiej poezji z lirycznym zakonczeniem na poczatku i tak napisze i tak !

Jute, zgodnie z pogrozkami jakie smiesz wysylac pod mym adresem, daje Ci 10 minut ....

PS Mam nadzije, ze dla Ciebie wszystko jest jasne bo dla mnie nie.
jute (gość) 2014.07.04 00:20
Oj chyba mi się coś pokićkało.Dobranoc.
jute (gość) 2014.07.04 00:23
Jasne.Jak czarna dziura.Idę spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz