Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"NOWY POCZĄTEK" - rozdział 11

19 październik 2014
ROZDZIAŁ 11


W mroźny, świąteczny poranek objuczony mnóstwem kolorowych toreb Marek zapukał do drzwi domu Uli. Usłyszawszy pukanie Michał popędził w ich kierunku i stając na palcach dosięgnął klamki. Kiedy zobaczył Marka wydał z siebie radosny pisk i rzucił mu się na szyję.
- Wiedziałem, że przyjdziesz i już nie mogłem się ciebie doczekać. Mamusia szykuje już śniadanko, a inni siedzą przy stole – wyrzucał z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego. Marek roześmiał się na całe gardło.
- Powoli Michaś. Daj mi się rozebrać.
Do przedpokoju weszła Ula i uśmiechnęła się na jego widok.
- Wesołych świąt Marek. Mam nadzieję, że jesteś głodny. Zaraz będzie kawa. Wchodź dalej.
Zabrał torby z prezentami i ciągnięty przez Michała za rękę wszedł do salonu.
- Kochani przedstawiam wam Marka Dobrzańskiego, mojego szefa i przyjaciela, a to Marek mój tata, Józef Cieplak i moje rodzeństwo, Jasiek i Beatka – Marek podał każdemu z nich dłoń.
- Bardzo mi miło jest poznać was wszystkich osobiście, bo znam was jedynie z opowiadań Uli. Święta to dobra okazja do takich spotkań, a ponieważ jest to też czas prezentów i ja nie chciałem przychodzić tutaj z pustymi rękami. – Zaczął rozdzielać torby. – To dla Beatki, to dla Jasia, to dla pana Józefa, a to dla ciebie smyku. Mam nadzieję, że ci się spodoba.
- A co to jest?
- Kupiłem ci konsolę i kilka gier. Po świętach nauczę cię jak się tym posługiwać. Będziemy mieć świetną zabawę. A to dla ciebie Ula. Wesołych świąt dla wszystkich.
Zarumieniona podeszła do niego i ucałowała go w policzek.
- Dziękuję Marek, to naprawdę wspaniałe prezenty, ale nie musiałeś nam ich kupować, bo dla nas twoje towarzystwo jest najlepszym prezentem. Siadaj proszę, ja już podaję śniadanie.
Dobrze się czuł wśród tej zgrai Cieplaków. Po śniadaniu uciął sobie miłą pogawędkę z seniorem rodziny, który przy okazji podziękował mu za piękny zegarek.
- To bardzo drogi prezent Marek. My nic dla ciebie nie przygotowaliśmy, bo nawet nie wiedzieliśmy, że będziesz tutaj w święta. Dopiero w wigilię Ula opowiedziała nam o tobie. Opowiedziała wszystko. Wiemy, że darzysz ją uczuciem i wiemy, jaki stosunek ma do ciebie Michaś. Ona powinna sobie ułożyć życie i nie rozpamiętywać przeszłości. Jesteś porządnym człowiekiem i to jej powiedziałem. Myślę, że nasza akceptacja była jej potrzebna w podjęciu decyzji. Bądź dobrej myśli synu.
- Bardzo ją kocham panie Józefie. Kocham Michała. Zapewniam pana, że mam najuczciwsze zamiary wobec nich, ale też będę cierpliwie czekał i nie będę na nią naciskał. Ona musi sama tego chcieć bez jakiegokolwiek przymusu z mojej strony, rozumie pan? – Cieplak poklepał go po ramieniu.
- Będzie dobrze, zobaczysz.

Ten dzień był naprawdę wspaniały. Przed obiadem zażyli trochę ruchu spacerując po okolicy. Michał złapał Ulę i Marka za ręce i wydawał się najszczęśliwszym dzieciakiem na świecie.
- Wspaniałe prezenty nam sprawiłeś i naprawdę drogie, aż mi wstyd, że ja przygotowałam dla ciebie taki skromny. Ten kostium dla mnie jest bardzo piękny i pasuje jak ulał. Skąd wiedziałeś jaki rozmiar kupić?
- Ula, rozmiar to ja mam w oczach. Wystarczy, że raz spojrzę i już wiem. Lata praktyki. A koszula i krawat są świetne. Ty kupowałaś na wyczucie, a też trafiłaś bez pudła z rozmiarówką. Prezenty są najmniej istotne, to tylko tradycja. Ja jestem z wami szczęśliwy i to jest mój najlepszy, świąteczny prezent.
Wieczorem zadeklarował się, że zawiezie Cieplaków do Rysiowa.
- Ty masz mnóstwo zmywania. Zanim skończysz, ja będę już z powrotem. Jeśli się zgodzisz, przyjdę jeszcze na małą kawę.
- Oczywiście, nawet nie myślałam inaczej.
Pożegnali się z rodziną. Michaś wycałowany i wyściskany przez dziadka, ciocię i wujka machał im jeszcze przez okno. Kiedy samochód Marka zniknął mu z oczu zapytał matkę.
- Tatuś jeszcze przyjdzie?
Nie miała serca zwracać mu kolejny raz uwagi, że Marek nie jest jego tatą. Był dzisiaj taki szczęśliwy.
- Przyjdzie jak odwiezie dziadka do domu. Pomożesz mi? Powyciągaj wszystkie swoje prezenty i ułóż na półce u siebie w pokoju, a torby poskładaj ładnie, żeby był porządek.
Pozmywała wszystko po kolacji. Czuła się zmęczona. Na szczęście Marek zadecydował, że cała załoga ma wolne do końca roku. Nie będzie się musiała zrywać jutro i odwozić Michała do przedszkola. Wreszcie się wyśpi. Napracowała się przy tych świętach, ale bardzo chciała, żeby jej rodzinie nie brakowało niczego podczas nich.

Marek wrócił po czterdziestu minutach. Myślał, że Michał będzie już spał, ale on cierpliwie na niego czekał i nie pozwolił Uli, żeby zapakowała go w piżamę.
- A co ty tu jeszcze robisz? Nie czas iść do łóżka? Już bardzo późno.
Mały wdrapał mu się na kolana.
- Specjalnie czekałem, bo chciałem, żebyś mi przeczytał bajkę. Przeczytasz?
- Przeczytam. Ula, trzeba go wykąpać?
- Już dam mu dzisiaj spokój. Miał tyle wrażeń, że jeszcze zasnąłby w wannie. Piżamę ma na łóżku. Ja zrobię nam kawy.
Kiedy Michaś smacznie zasnął Marek wrócił do salonu i rozsiadł się wygodnie na kanapie z filiżanką w dłoni.
- Zaczęło znowu sypać jak wracałem. Może jutro zabierzemy Michała na sanki? Choćby do Łazienek.
Usiadła obok niego i uśmiechnęła się.
- Możemy, ale nie za wcześnie rano. Koniecznie muszę się wyspać. – Oparła głowę na jego ramieniu. – Jestem wykończona, ale szczęśliwa, bo udały się te święta. Moja rodzina usatysfakcjonowana, Michał promienieje, a ty chyba też jesteś zadowolony. – Przytulił ją do siebie.
- Zadowolony, to za mało powiedziane Ula. Jestem szczęśliwy. Masz wspaniałą rodzinę. Jestem pod jej urokiem. – Przylgnął ustami do jej skroni. – Mogę zostać? Przespałbym się na kanapie. Nie chce mi się wracać do pustego domu.
- Nie wiem, czy będzie ci tu wygodnie. Na górze są dwa pokoje dla gości. Możesz spać w jednym z nich. Pościel jest świeża.
- Dziękuję. Myślałem, że się nie zgodzisz.
- Też jesteś zmęczony. Michał nie daje ci odetchnąć. Ja nie mam nic przeciwko temu tym bardziej, że jest gdzie spać. Boże jak nie chce mi się ruszyć. Teraz wyszły te wszystkie zakwasy. Chodźmy, pokażę ci pokój. Na górze jest też łazienka.
Pokoik był mały, ale bardzo przytulny z charakterystycznymi spadami determinującymi kształt dachu. Pokazała mu jeszcze łazienkę.
- Niestety piżamy męskiej nie mam. Jakoś będziesz musiał sobie poradzić bez niej. Tu są czyste ręczniki, a tu szczoteczki do zębów. Nieużywane – rozchichotała się. – No to ja idę.
Nie mógł pozwolić jej tak po prostu odejść. Objął ją wpół, przyciągnął do siebie i zaczął namiętnie całować. Nie broniła się. Ten pocałunek był zachłanny, namiętny, gorący… Oderwała się od niego łapiąc łapczywie oddech. Oparła dłonie o jego klatkę piersiową.
- Dobrej nocy Marek.
- Dobrej nocy moje szczęście – wyszeptał.

Następnego dnia Marek obudził się dość wcześnie. Była siódma trzydzieści. Mógłby jeszcze pospać, ale postanowił, że tym razem to on zrobi śniadanie dla wszystkich. Wziął szybki prysznic i ubrał koszulę, którą dostał od Uli. Najciszej jak tylko potrafił zszedł ze schodów i równie cicho otworzył drzwi do pokoju Michała. Ku jego zaskoczeniu mały już nie spał. Siedział w piżamie na dywanie i coś rysował. Na dźwięk otwierających się drzwi podniósł głowę i uśmiechnął się radośnie.
- Tatuś? Spałeś tu dzisiaj? – Marek przyłożył palec do ust i kiwnął głową.
- Spałem – powiedział szeptem. – Pomożesz mi zrobić śniadanie? Damy dzisiaj mamie pospać, bo bardzo się wczoraj napracowała. Chodź, pomogę ci się umyć i ubrać.
Lodówka pękała w szwach. Zostało mnóstwo jedzenia i nie bardzo wiedział na co się zdecydować.
- Michaś, co mama jada na śniadanie?
- Najbardziej lubi jajecznicę i ja też. Pije zawsze kawę a ja herbatkę, albo jak jest mleko, to kakao.
- Mleko jest i zaraz je przyrządzimy. Nastawimy też express do kawy. Chlebek jest i jajka też są. Jajecznicę zrobimy na wędzonym boczku. Będzie pyszna. - Usadził małego na kuchennym blacie i podał mu drewniany nóż do masła. – Proszę, to robota w sam raz dla ciebie. Posmaruj ładnie wszystkie kromki i ułóż na talerzu. Ja będę smażył.
Byli tak bardzo pochłonięci przygotowywaniem posiłku, że nawet nie zwrócili uwagi na Ulę, która od dłuższego czasu stała na środku salonu i przyglądała im się z największą czułością. Marek zdjął patelnię z ognia i zaczął nakładać gorącą jajecznicę na talerze. Dopiero jak podniósł głowę zauważył stojącą w pobliżu Ulę. Uśmiechnął się do niej uszczęśliwiony.
- Dzień dobry Ula. Obudziliśmy cię?
- Raczej obudził mnie zapach jajecznicy i kawy. Zaraz do was dołączę. Michaś a co ty robisz?
- Smaruję chlebek masłem. Pomagam tatusiowi. To będzie najlepsze śniadanie na świecie.
Zajadali je ze smakiem. Jajecznica z przysmażonymi kawałkami boczku smakowała obłędnie.
- Nie miałam pojęcia, że tak dobrze wychodzą ci śniadania. To jest pyszne.
- Mogę ci je szykować każdego ranka, jeśli tylko zechcesz. – Zarumieniła się, bo zrozumiała podtekst tego co powiedział.
- Kto wie? – Starała się wybrnąć z tego zażenowania. – Nie deklaruj się lepiej, bo mogę to niecnie wykorzystać.
- O niczym innym nie marzę – szepnął jej do ucha. – Michaś, – powiedział już na głos – dzisiaj idziemy na sanki. Poszalejemy trochę na śniegu.
- Super!

Ubrała Michałowi nieprzemakalny kombinezon i założyła ciepłą czapkę. Wcisnęła mu na ręce rękawice i z miłością ucałowała jego policzki. Sama też ubrała się ciepło zakładając spodnie i puchową kurtkę. Marek już czekał na nich trzymając sanki w dłoni. Umieścił je w bagażniku i przełożył fotelik dla Michała z samochodu Uli.
- Chyba trzeba kupić drugi, żeby nie przekładać ciągle – mruknął.
Ruszył wolno. Śniegu napadało mnóstwo i nie wszędzie go odgarnięto z nawierzchni.
- Będziesz zjeżdżał ze mną tatuś? – Odezwał się z tyłu Michał.
- No pewnie. Chyba nie myślisz, że odpuszczę sobie taką świetną zabawę. Mamę też wsadzimy na sanki. – Roześmiała się.
-Ja to już chyba jestem za stara na takie zabawy.
- Nikt nie jest na to za stary. Zobaczycie jak będzie fajnie.
Zaparkował. Wyjął sanki i usadził w nich Michała.
- A teraz trzymaj się mocno. – Ruszył biegiem, a za nimi biegła rozchichotana Ula. Michał śmiał się w niebogłosy. Zdyszany Marek zatrzymał się przed dość wysoką skarpą. – Tu będzie w sam raz. Niezła górka. Zejdź Michaś, bo nie dam rady wciągnąć na nią sanki i ciebie. Wchodzimy. - Wdrapali się na szczyt. Marek usiadł i posadził przed sobą chłopca obejmując go mocno. – Uwaga! Jedziemy! – Michał piszczał z uciechy. Ula stojąc na dole zaśmiewała się do łez. Takiego ojca powinno mieć jej dziecko. Ojca, który jest mądry, który wytłumaczy, pogłaska po głowie i pobawi się z nim. Przestępowała z nogi na nogę, żeby nie zmarznąć za bardzo. Zauważył to Marek i kiedy już któryś raz z kolei zjechali w dół powiedział.
- Chodź Ula na górę. Rozruszasz się trochę. Ty Michaś poczekasz, a ja zjadę z mamą, dobrze?
- Ja też chcę zjechać z mamusią.
- Nie ma sprawy. Nie możemy pozwolić, żeby przemarzła.
Zabawa była przednia. Mnóstwo śmiechu i pisków. Kilka razy wywrócili się, co wywołało dodatkowe salwy śmiechu. W końcu ścisnęli się we trójkę na sankach, co nie było zbyt wygodne i skończyło się wywrotką u podnóża skarpy. Zaśmiewali się do rozpuku. Tę zabawę przerwał jednak czyjś głos.
- Marek?
Oderwał się od Michała i spojrzał w kierunku, z którego dochodził.
- O rany! A skąd wy się tu wzięliście? – Przed nimi stali jego rodzice. Ula otrzepała swoją kurtkę i Michała. Zarumieniona podeszła do nich i przywitała się.
- Michaś, to są rodzice Marka, przywitaj się ładnie. To mój syn Michał – wyjaśniła Dobrzańskim. Helena przykucnęła przy nim i pogłaskała jego policzek.
- Jesteś ślicznym chłopcem Michałku i bardzo podobnym do mamy.
- Ty jesteś mamą tatusia? Jak on będzie już moim prawdziwym tatusiem, to będziesz moją babcią? Ja bardzo bym chciał, bo mam tylko jednego dziadka. Dzieci mają po dwoje dziadków, ale moja jedna babcia jest w niebie.
Bardzo rozczuliło Helenę to, co powiedział malec. Przytuliła go mocno do siebie mówiąc.
- Bardzo chciałabym być twoją babcią Michasiu, a ten pan – wskazała na Krzysztofa – twoim dziadkiem. – Chłopiec odwrócił się do matki.
- Mamusiu ja bardzo chcę mieć dziadków. Oni są fajni. Zgódź się. Tata cię kocha i mnie też kocha. Powiedział mi to.
Kompletnie zbita z tropu i zaczerwieniona po czubki uszu wystękała.
- Zobaczymy synku… Zobaczymy…



Goska (gość) 2014.10.19 00:25
Bardzo mi się podoba idea opowiadania. Teraz jest tak dużo rodzin z drugimi małżonkami. Mam nadzieję, że będzie to długie opowiadanie z życiem po "zdobyciu matki z dzieckiem ".
MalgorzataSz1 2014.10.19 00:49
Gosiu

Niestety opowiadanie powoli dobiega końca. Zostały zaledwie dwa rozdziały. Jednak jeśli chcesz poczytać o Uli i Marku jako ludziach mających spory staż małżeński, to zapraszam Cię na kolejne opowiadanie "Pożółkłe kartki pamiętnika." Sporo będzie w nim retrospekcji, a właściwie to niemal całe jest retrospekcją, ale zachowane są w nim wszystkie wspomnienia od czasu poznania się, aż do odchowania dzieci.
Dziękuję, że mimo późnej pory dałaś radę przeczytać i skomentować.
Miłej niedzieli. :)
ADRIANCREVAN 2014.10.19 01:39
oje ! już nowy :-) a ja od 20 minut nie umiem wkleić notki, rklamy mnie nie puszczają - nie lubię interii!
MalgorzataSz1 2014.10.19 10:10
Nie wiem Aniu, co Ty masz z tą interią. Właściwie od samego początku z nią się zmagasz. Ja nie mam takich problemów i notki wklejają się od razu. Myślałaś o zmianie np. na onet, albo wp?
ADRIANCREVAN (gość) 2014.10.19 11:10
tak myślę o bloggerze i nawet chyba dziś sie za to wezmę, też nie umiem ogarnąć o co chodzi, ale mam już dość , dam Ci potem znać ! miłej niedzieli Małgosiu !
Gaja (gość) 2014.10.19 12:08
Witam Małgosiu,
przeczytałam, bardzo mi się podoba! Mam utrudniony dostęp do komputera, jestem na wyjeździe. Więcej napiszę w poniedziałek, jak wrócę do domu.
Serdecznie pozdrawiam i życzę miłej niedzieli:)
Gaja
MalgorzataSz1 2014.10.19 12:21
Gaja

Dziękuję, że mimo trudności jednak napisałaś. Życzę Ci udanej niedzieli i serdecznie pozdrawiam. :)
biedronka2012 (gość) 2014.10.19 15:34
Droga Gosiu

Kolejne cudowne opowiadanie ! Poruszające kolejny ważny temat- samotne macierzyństwo.
W twoim opowiadaniu widać jak ważną role w życiu dziecka odgrywa ojciec! I nikt nigdy mi nie wmówi że tak nie jest. Ojciec jest tak samo ważny jak matka. Nie rozumiem kobiet które ograniczają kontakt ojca z dziećmi ( nie mówie oczywiście o historii Uli bo to jest zupełnie inna sytuacja)w ten sposób krzywdzą swoje dzieci.
Marek już jest bliski osiągnięcia swojego celu. Ula powoli mięknie. -może już w następnym rozdziale.
Cała historia kojarzy mi się z piosenka Doroty Osińskiej pt Ktoś do kochania. Ja wiem że Marek nie jest biologicznym ojcem Michała ale jakos tak.;)

pozdrawiam biedronka ;)
K. (gość) 2014.10.19 16:32
Witaj Małgosiu,
Bardzo przyjemny, świąteczny, rodzinny rozdział. Marek i Michał znakomicie się dogadują i traktują się jak ojciec i syn. Znakomicie się razem czują, potrafią bawić się, wygłupiać ale i rozmawiać - bardzo zgrany duet. Ulka stoi jakby z boku obserwuje i de facto wszyscy stawiają ją przed faktem dokonanym. Chce czy nie musi się zgodzić :). Ale plusem jest to, że czuje coś do Marka. Nie wie jeszcze jak nazwać to uczucie ale wciąga ją ta rodzinna atmosfera. Tutaj zupełnie inaczej (wręcz odwrotnie) niż u Amicus, wbrew całemu światu Ulka broni się przez związkiem :). Najbliżsi zapewniają ją, że powinna spróbować/zaryzykować. Jasnym jest, że po doświadczeniach z poprzedniego związku ma prawo się bać, ale czym byłoby życie bez ryzyka? Skoro już niewiele rozdziałów zostało to najwyższa pora podjąć to wyzwanie.
A mi znowu pozostaje cierpliwość i odliczanie - czekam na cd. Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2014.10.19 20:04
Biedronko

Dawno się nie odzywałaś, ale cieszę się, że jednak śledzisz blog. Przez okres wakacyjny próbowałam napisać kontynuację Twoich mini, ale szło jak po grudzie i nie miałam dobrych pomysłów szczególnie jeśli chodzi o "Zapomnieć". Napisałam tylko takie short story rozbudowując "We mnie wszystko twoje", ale czy jest to dobry pomysł, to sama nie wiem. Myślę, że jednak nie, ale to już pozostawię ocenie Twojej i czytelników.
Cieszę się, że podoba Ci się to opowiadanie i piszesz o nim tyle miłych słów. Mam nadzieję, że jeszcze znajdziesz czas i zostawisz jakiś komentarz na jego koniec.
Dziękuję i serdecznie Cię pozdrawiam.

K.

Faktycznie u mnie Ula jest inna niż u Amicus i to chyba dobrze, chociaż i u niej Cieplakówna jest pełna wątpliwości tak jak moja.
Sytuacja zaczyna się klarować i staje się taką o jakiej marzy mały Michał. Dalej już tylko cud, miód i orzeszki. :D

Bardzo dziękuję za komentarz i cieplutko pozdrawiam. :)
magdam91 (gość) 2014.10.19 20:20
Witaj Małgosiu :)
Bardzo pozytyny, świąteczny rozdział :). Michałek jest po prostu rewelacyjny ! A jego uwagi wrecz rozbrajające. Widać, ze od razu zjednał sobie serca seniorów Dobrzańskich. No i myśle,że i Marek zdobył juz serce Uli. Szczególnie własnie podejsciem do Michasia :) Czekam na kolejne rozdziały. I cieszy mnie bardzo, ze szykuje sie kolejne opowiadanie :) Pozdrawiam cieplutko :) Magda M.
jute (gość) 2014.10.19 20:23
Witaj Małgosiu.Nareszcie udało mi się dotrzeć do sprzętu.Matulu złota ,ale mały pojechał po bandzie, no to mają już zaplanowane życie.Misiek jest niesamowity.Dobrze ,że Marek już wcześniej naświetlił najbliższym całą sytuację.Mam nadzieję ,ze po sformalizowaniu związku, Michaś szybciutko upomni się o rodzeństwo.(podobno najlepiej chowa się trójka dzieci).Ale muszę przyznać,że nie jestem zaskoczona.Jak już Ci wcześniej pisałam, moja przyjaciółka przeżyła bardzo podobną historię.Małgosiu,Ty mieszkasz w Siem-cach,nie w Katowicach? I nie jesteś "białasem"?No chyba się przekręcę!
lectrice (gość) 2014.10.19 22:22
Powyciągaj wszystkie swoje prezenty i ułóż na półce u siebie w pokoju, a torby poskładaj ładnie, żeby był porządek. A nie lepiej "pozabieraj"... "pozbieraj".. bo "powyciagac" to z czegos... ale to taki detal...
Milusia czesc... Maly juz zadecydowal co i jak ma byc... tylko mamusia musi jeszcze ostatni kroczek zrobic..; Mila czesc i nastrojowa...
Myslalam, ze juz sie dotra teraz ale widac jeszcze im trzeba troszke czasu...
To spotkanie rodzicow i ich pozytywne nastawienie doda moze Uli nieco odwagi...
A teraz mi przyszlo do glowy, ze te prezenty jeszcze w torbach a nie porozwalane po duzym pokoju... no to "powyciagaj" ... :) :)
Czekam na cd, jak zwykle... pozdrawiam

MalgorzataSz1 2014.10.19 23:14
Magdam

Michałek nie da się nie lubić, prawda? Podbił serca Dobrzańskich i już mówi do nich "babciu" i "dziadku". Pięknie to sobie wykombinował.

Jute

A czemu Ty jesteś taka zdziwiona, że mieszkam w Siemianowicach, przecież pisałam Ci o tym wielokrotnie? Skąd Ci przyszły do głowy Katowice? A może miałaś takie skojarzenia po jednym z opowiadań, którego akcję przeniosłam właśnie do Katowic? Ja to miasto od jakiegoś czasu omijam szerokim łukiem, bo przypomina jeden, wielki plac budowy. Ciężko się po nim poruszać i panuje totalny chaos w komunikacji.

Jeśli chodzi o opowiadanie, to niestety życzenie Michałka, żeby posiadać rodzeństwo nie spełnią się , ale można to będzie sobie wyobrazić. :)

Lectrice

Od paru ładnych lat prezenty daje się tu w ozdobnych, papierowych torbach i dobrze, że na koniec komentarza doszłaś do podobnego wniosku. Tego drugiego nie chce mi się już dzisiaj poprawiać. Może jutro znajdę czas i ochotę.

Dziękuję dziewczyny za wpisy. Wszystkie serdecznie pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2014.10.20 01:34
Malgosiu, a co ty chcesz drugiego poprawiac ??????

A ja nadal pakuje prezenty w ozdobny papier, jak sie go rozerwie to juz nie mozna (raczej) wlozyc prezentu w opakowanie... i dlatego nie przyszlo mi do glowy, ze te prezenciki sa nadal w torbach... torba dla mnie byla tylko do transportu.... i stad to cale zamieszanie...
Pozdrowionka....
Gaja (gość) 2014.10.20 09:50
Witaj Małgosiu,

zgodnie z umową przystępuję do dzieła:)
Opisałaś dwa "zwykłe" dni. Nie ma w nich żadnego armagedonu, a ja czytając czułam się jakbym oglądała co najmniej pokaz fantastycznych fajerwerków lub przeżywałabym trzęsienie ziemi. Nie wiem, jak to robisz, ale wydawało mi się, że siedzę razem ze wszystkimi przy stole, poczułam smak rewelacyjnej jajecznicy i doskonale bawię się z Nimi w Łazienkach. Nie wiem jak to inaczej napisać? Nie czułam się jak bierny widz, tylko jako uczestnik opowiadania. Przepięknie i jednocześnie tak zwyczajnie opisujesz szczęście. Bez żadnych pompatycznych zadęć. Słowa uznania, bo historia wzrusza, a nie jest nudna. Najczęściej aktorzy mówią, że wolą grać czarne charakter, ponieważ mogą wówczas pokazać swój kunszt aktorski, gdyż przy graniu postaci dobrej wszystko wychodzi takie nudne i mdłe. Wydaje mi się, że przy tworzeniu opowiadania jest podobnie, chyba najciężej jest tworzyć pozytywną postać, która nie będzie nudziła czytelników. Myślę, że w przypadku tego opowiadania największy wpływ na takie odczuwanie ma osoba wielkiego człowieka Michałka, ale nie tylko. Już tyle ciepłych słów napisano na Jego temat, że nic więcej sama nie wymyślę. Fantastyczne jest też to, że wszyscy starają się być dobrzy, nie sieją czarnowidztwa, nic nie kombinują, nikt nikogo nie uszczęśliwia na siłę. Przy takich okolicznościach "przyrody" myślę, że Uli i Markowi naprawdę może się udać stworzyć szczęśliwą rodzinę. Im wszystkim to się należy. Ula, która tyle przeszła i to daleko od bliskich, Michaś, który tak tęskni za towarzystwem taty, Marek, który jest naprawdę dojrzałym, odpowiedzialnym facetem, wreszcie Józef i Państwo Dobrzańscy, którzy bardzo pragną aby ich dzieci były szczęśliwe. Mam tylko nadzieję, że zarówno Ula jak i Marek zawsze będą pamiętać, że normalnie, to najlepiej jak może być i nie będą szukać nie wiadomo czego (np. żadnych opatrznych uniesień) gdzieś za rogiem!
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Serdecznie pozdrawiam i przepraszam za mędrkowanie.
Gaja:)
MalgorzataSz1 2014.10.20 10:49
Gaja

Wcale nie odbieram Twoich komentarzy jako mędrkowania, bo prowadzisz niezwykle ciekawą analizę treści, w dodatku tak dla mnie pochlebną, którą ja czytam z wielkim zainteresowaniem.

Myślę, że chyba każdy dąży do jakiejś normalności czy stabilizacji i w przypadku Uli i Marka nie jest inaczej. Można powiedzieć, że Ula jakąś normalność już osiągnęła, bo wróciła do kraju i kupiła dom zapewniając sobie a przede wszystkim Michałowi własny kąt i bezpieczeństwo.
Marek dom posiada, ale jednak daleki jest od stabilizacji. Pożycie z Pauliną zniszczyło go emocjonalnie. Przy Uli odżył i to właśnie u jej boku marzy o tej stabilizacji.
Tu nie ma się co wygłupiać i opisywać jakoś wszystko górnolotnie, bo to są normalne, ludzkie sprawy, które mają też miejsce w realnym życiu. Patos chyba nie leży w mojej naturze i nie potrafiłabym zastosować go w swoich opowiadaniach. Mnie wydaje się, że piszę językiem dość prostym, ale jednak wiele osób uważa, że raczej specyficznym. Myślę, że coś w tym jest, ale nie potrafię tego zmienić. Po prostu już tak mam.
Opowiadanie dobiega końca więc ciężko byłoby opisywać jakieś niesnaski lub humory Dobrzańskich dotyczące wyboru syna. Już raz naciskali na niego i związek z kobietą, którą mu wybrali nie przetrwał. Natomiast Józef od zawsze pragnął wyłącznie szczęścia córki i w jego zachowaniu nie ma nic, co odbiegałoby od tej normy.

Dziękuję Gaju za kolejny ciekawy i długi komentarz. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
MalgorzataSz1 2014.10.20 10:51
Lectrice

Chodziło mi o to drugie słowo "pozabieraj". Chcesz, żeby było "pozbieraj"., ale to nie jest to samo, bo pozbierać, to według mnie coś uprzątnąć, a pozabierać, to zabrać jakieś rzeczy w inne miejsce. Dla mnie oba słowa nie brzmią jednoznacznie, choć być może znaczenie to samo. Jednak w kontekście zdania lepiej mi pasuje to, które wpisałam.
Buziole. :)
amicus (gość) 2014.10.20 11:10
Ta część opowiada o świętach. Taki zwykłych, normalnych, rodzinnych... A jednak oni tę rodzinę dopiero zaczynają budować. Najmocniej w jej budowanie zaangażowany jest Marek i Michał. Oni już siebie traktują, jak ojca i syna. Niby zwyczajne czynności, jak przygotowywanie razem śniadania, a jednak tak wyjątkowe. Uli powoli mięknie serce... tylko mam wrażenie, że bardziej pod wpływem Michała, niż Marka. A Dobrzański nie przestaje i wciąż próbuje wyznaczyć sobie większe miejsce w jej życiu, sercu, domu. Choćby na prośba, czy może zostać na noc. On bardzo chce być częścią tej rodziny.
Mały jest kapitalny. Jego bezpośredniość w stosunku do Heleny i Krzysztofa jest po prostu powalająca.
Pozdrawiam i już nie mogę się doczekać czwartkowej części :)
MalgorzataSz1 2014.10.20 14:07
Amicus

Dziękuję, że wpadłaś i skomentowałaś. Coś słabo silna jestem dzisiaj i na nic nie mam ochoty. Liczę na to, że zrozumiesz, że nie rozwlekam komentarza, bo wszystko , o czym miałabym napisać, napisałam wcześniej. Inne dziewczyny miałby podobne przemyślenia do Twoich.
Ja niecierpliwie czekam na dzisiejszą, drugą część mini u Cienie.
Pozdrawiam najserdeczniej. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz