Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"NOWY POCZĄTEK" - rozdział 12

23 październik 2014
ROZDZIAŁ 12


Spojrzała niepewnie na Dobrzańskich.
- Ja bardzo państwa przepraszam za bezpośredniość mojego dziecka. On pokochał Marka, który jest dla niego wzorem ojca i nie chce przyjąć do wiadomości, że to nie takie proste. Ja próbowałam mu tłumaczyć, że nie powinien go tak nazywać, ale na niewiele to się zdało.
- Nie tłumacz się Uleńko, bo dzieci właśnie takie są. Bezpośrednie i szczerze artykułują swoje uczucia. Nam jest miło, że on tak mówi i bardzo byśmy chcieli być jego dziadkami. – Kolejny raz zdradliwy rumieniec pokrył jej policzki. Krzysztof przyglądał jej się z przyjemnością. – Śliczna, mądra i skromna. Ideał.
- Długo jeszcze tu będziecie? – Spytał Marka.
- Chyba nie. Wyszaleliśmy się już.
- A państwo mają jakieś plany na dzisiaj? – Odezwała się Ula. – Jeśli nie, to może zechcieliby państwo zjeść z nami obiad? Byłoby nam bardzo miło. Ja mam wszystko przygotowane. Serdecznie zapraszamy.
Trochę zaskoczyła seniorów ta propozycja, ale pomyśleli, że to dobra okazja, żeby poznać lepiej Ulę i Michała.
- Nie mamy żadnych planów i bardzo chętnie zjemy z wami obiad.
- Ula mieszka obok mnie. Zresztą i tak pojedziecie za nami. Chodźmy w takim razie.
Zaparkował przed posesją, a tuż za nim Dobrzańscy. Wysiadł z samochodu i otwarł Uli drzwi pomagając jej wysiąść. Potem wysupłał z fotelika Michała.
- Ja bym tylko skoczył na chwilę do domu i przebrał się. Zaraz do was dołączę, dobrze?
- W porządku, idź. Ja zajmę się rodzicami.
Stała z nimi przez chwilę przed wejściem. Zachwycili się domem.
- Pamiętamy jak ten dom wyglądał wcześniej. To niesamowite jak bardzo go odmieniłaś. Jest piękny, a latem musi wyglądać jeszcze piękniej.
- Bardzo się staram, żeby tak było. Sadzę na wiosnę sporo kwiatów, bo je uwielbiam. Ale nie stójmy tak na mrozie. Proszę wejść - otworzyła przed nimi szeroko drzwi. Wnętrze też zrobiło na nich wrażenie. Ewidentnie byli pod urokiem tego miejsca. Zaproponowała im, że pokaże cały dom.
- Nie jest zbyt duży, ale zrobiłam wszystko, żeby był przytulny. Na górze są dwa pokoiki dla gości wraz z łazienką, a tu na dole salon z otwartą na niego kuchnią, pokój mój i Michała, a także duża łazienka i ubikacja. Lubię patrzeć przez te oszklone drzwi w salonie na ogród. Latem wygląda fantastycznie. Trochę dalej jest sad i plac zabaw dla Michasia.
- Pięknie wszystko urządziłaś Uleńko, naprawdę pięknie. Masz dobry gust dziecko.
Wszedł przebrany już Marek i od razu ruszył do kuchni nastawiając express.
- Na pewno wszyscy napiją się dobrej kawy, prawda?
- Proszę sobie wygodnie usiąść, – Ula wskazała kanapy – a ja za chwilę podam obiad, tylko go przygrzeję. To nie potrwa długo.

Raczyli się esencjonalnym, złocistym rosołem ze swojskim makaronem, pysznymi kluskami polanymi gęstym sosem wraz ze solidną sztuką pieczeni i znakomitą sałatką z czerwonej kapusty. Krzysztof wytarł serwetką usta i przyjaźnie uśmiechnął się do Uli.
- To jest przepyszne. Świetnie gotujesz Ula.
- Mamusia wszystko robi pyszne, – wtrącił się Michał – a najpyszniejsze jest ciasto czekoladowe. Mniam. – Krzysztof pogładził go po głowie.
- Masz rację synku.
Po obiedzie podała jeszcze świąteczne słodkości w postaci makowca i sernika. Na stole pojawiły się też robione przez nich pierniczki. Dobrzańscy posiedzieli aż do wieczora. Dobrze się czuli tutaj podobnie jak Marek. Ula była bardzo gościnną i przemiłą gospodynią. Koło dziewiętnastej zaczęli się żegnać.
- Koniecznie Marek musisz przywieźć Ulę z Michałem do nas. Też chcielibyśmy ją ugościć. Serdecznie zapraszamy Uleńko. Dobranoc Michasiu. Jesteś wspaniałym chłopcem. - Mały przytulił się do Heleny.
- Dobranoc babciu, dobranoc dziadku – powiedział sennym głosem.
- Dobranoc kochanie.
Marek odprowadził ich jeszcze do samochodu. Helena zanim wsiadła odwróciła się do syna mówiąc.
- To wspaniała kobieta Marek i wspaniałe dziecko. Zrób wszystko, żeby jej nie stracić. Mały bardzo potrzebuje ojca, tęskni za posiadaniem dziadków. My jesteśmy gotowi i damy mu tyle miłości, ile tylko zdołamy, więc postaraj się.
- Bardzo się staram mamo. Przecież kocham ich nad życie i bardzo zależy mi na szczęściu obojga. Uważaj na drodze tato. Jedź ostrożnie.
Kiedy wrócił do domu zastał Ulę zmywającą naczynia. Podszedł do niej i rzekł.
- Zostaw to Ula. Ja pozmywam, a ty uśpij Michała. Już dość się napracowałaś.
Z wdzięcznością przyjęła jego pomoc. Szybko wykąpała synka i utuliła go do snu. Ucałowała jego czółko. Nie sądziła, że jego marzenie o tym, żeby mieć ojca z prawdziwego zdarzenia i dziadków będzie tak silne. Dla niej to było trochę krępujące, że tak bardzo naciska na to i bez pardonu prosi ją, żeby „ożeniła” się z Markiem. Ale to przecież jeszcze małe dziecko i niewiele rozumie ze spraw dorosłych, które dla nich samych nie są wcale ani proste, ani łatwe. Pogładziła kasztanowe włosy synka. – Bardzo pragnę, żebyś był szczęśliwy Michasiu. Bardzo – wyszeptała.

Marek siedział rozparty na kanapie i popijał kawę. Na stole stała butelka czerwonego wina i dwa wypełnione nim do połowy kieliszki.
- Wino? Skąd masz?
- Przyniosłem butelkę z domu. Usiądź. Ono rozluźni nas trochę – podał jej jeden z kieliszków. Umoczyła w nim usta.
- Dobre. Półsłodkie. Takie jak lubię.
- Rodzice są tobą zachwyceni, a Michał całkiem podbił ich serca. Koniecznie musimy ich kiedyś odwiedzić. Zobaczysz gdzie dorastałem.
- Na pewno ich odwiedzimy. Michał nie da nam już spokoju i będzie nalegał.
Marek dopił swoje wino i podniósł się z kanapy.
- Będę uciekał Ula. Późno już.
- Jeśli chcesz, to zostań. Nie wyganiam cię przecież. Poza tym robisz pyszne śniadania i trochę egoistycznie proponuję ci nocleg – roześmiała się. – Usiadł z powrotem i popatrzył jej w oczy.
- Wiesz, że ja chętnie skorzystam, a jutro zrobię znowu coś dobrego na śniadanie. Poza tym chciałem cię zapytać, czy wybierasz się na sylwestra.
- Żartujesz? Gdzie ja bym mogła pójść? Nie zostawię Michała samego, a do taty też nie chcę go zawozić. Niech i on odpocznie. Poza tym tak naprawdę to prawdziwy ze mnie domator i nie lubię takich hucznych spędów. Lubię wygodnie wyciągnąć się na kanapie i popatrzeć w telewizor. Może będzie ciekawy program? A ty? Idziesz gdzieś?
- Teraz to ty żartujesz. Gdzie ja mógłbym iść? Sam? Najchętniej spędziłbym go z wami, jeśli nie masz nic przeciwko temu.
- Nie mam. Michał się ucieszy.
- A ty? – Przygryzła wargę patrząc mu w oczy.
- Ja też…
Przylgnął do jej ust. Smakowały tak słodko i oddawały jego pieszczotę. Pragnął jej, ale starał się też zachować zdrowy rozsądek. Nie chciał nic przyspieszać, żeby czegoś nie zepsuć, żeby jej nie wystraszyć. Pogłębił pocałunek. Wplotła dłonie w jego włosy. Jej ciało było spragnione miłości. Odkąd zaszła w ciążę, a nawet już wcześniej nie miała żadnego mężczyzny. Ten gwałt się nie liczył, bo był brutalny i popełniony z szaleństwa i złości. Igor już nie żył, a ona nadal nie potrafiła mu tego wybaczyć. Marek był inny. Delikatny, czuły, nie naciskał na nią tak jak obiecał, a jego pocałunki były takie przyjemne. Powodowały dreszcz na całym jej ciele i pożądanie. To wszystko jednak za wcześnie, nie teraz… Kiedy zjechał ustami na jej szyję opamiętała się.
- Nie Marek… Jeszcze nie… Nie jestem gotowa. – Przerwał. Był pobudzony, ale zapanował nad tym.
- Przepraszam… Nie powinienem… Wybacz. Pójdę na górę uspokoić zmysły. Dobranoc Ula.
Została sama. To wszystko działo się za szybko i miała wrażenie, że przestaje nadążać. Z drugiej strony naprawdę go pragnęła. Nie innego mężczyzny, ale właśnie jego. Był jedynym, z którym mogłaby być. Czy to oznaczało, że jednak go kocha? Pożądanie to nie to samo, co miłość, ale najlepiej jak idą ze sobą w parze.

W sylwestra przygotowała trochę przekąsek i upiekła ulubione ciasto Michała. Siedział z nimi dłużej niż zwykle. Trochę tańczyli trzymając go na rękach, a on spinał ich swoimi jak klamrą. Jednak o dziewiątej zasnął na kanapie. Ula przebrała go w piżamę, a Marek zaniósł do łóżka.
O dwunastej wypili tradycyjnie szampana i przywitali nowy rok. Nad ranem obudziła się we własnym łóżku. Ze zdziwieniem stwierdziła, że jest ubrana. – Pewnie Marek mnie tu przyniósł. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. – Zwlekła się z łóżka i poczłapała do łazienki. Chłodny prysznic pomógł jej dojść do siebie. Przebrała się w czyste ciuchy i poszła do kuchni. Jej mężczyźni byli już na nogach. Po wczorajszej imprezie nie było śladu. Na stole parowała gorąca kawa i smakowicie pachniały przypieczone kiełbaski.
- Dzień dobry kochani. A co wy tak wcześnie na nogach? Która to godzina?
- Jedenasta Ula i mam nadzieję, że się wyspałaś.
- Wyspałam i jestem głodna. Wszystko wygląda pysznie. Szkoda tylko, że jutro trzeba iść do pracy – jęknęła. – Wszystko, co dobre, za szybko się kończy. Jutro przedszkole Michaś. Trzeba będzie wcześnie wstać.
- A tatuś też pojedzie z nami?
- Chętnie pojadę Michaś. Fotelik jest nadal w moim aucie. Pojedziemy Lexusem. Co ty na to Ula?
- Naprawdę chce ci się tak wcześnie zrywać?
- Przecież i tak wstaję wcześnie, więc co za różnica?
Następnego dnia Michał pękał ze szczęścia. Opowiadał w trakcie drogi Markowi o przedszkolu i dopytywał się, czy po pracy też po niego przyjedzie.
- Przyjedziemy oboje. Masz to jak w banku.
Od tego dnia zawożenie i odbieranie Michała z przedszkola stało się normą. Mały za każdym razem promieniał ze szczęścia na widok ich obojga. Swoim kolegom chwalił się, że teraz i on ma tatę. Najlepszego tatę na świecie.

Kolejny rok zaczął się dla nich bardzo intensywnie. Maciek dopracował wszystkie założenia dotyczące najważniejszych poczynań strategicznych dla firmy. Na pierwszy ogień poszły umowy zawarte z Chińczykami. Nie przedłużyli ich i w związku z tym konieczne stało się pozyskanie nowych ze szwalniami w pobliżu granicy. Szymczyk wraz z dwoma zatrudnionymi przez Marka logistykami wybrał te, które miały najlepszą opinię. Zaopatrzony w upoważnienie mówiące o tym, że może reprezentować prezesa i w jego imieniu podpisywać dokumenty, wyjechał któregoś dnia razem z nowymi pracownikami na objazd tych szwalni. Wrócił po ponad tygodniu i natychmiast przekazał Markowi ustalenia.
- Wybrałem te najlepsze. Dwie na Słowacji i jedna na Białorusi. Są znakomicie przygotowane. Dysponują najlepszym sprzętem. Nie będziesz żałował, że spuściłeś na szczaw tych Chińczyków. Zrobiłem kalkulację kosztów transportu. Spójrz na te różnice. Są kolosalne. Cały koszt transportu w obie strony z tych trzech szwalni będzie niższy, niż podróż w jedną stronę do Pekinu. Przyjrzałem się jakości szycia i wierz mi, że ta chińska nie umywa się i jest poniżej normy. Jestem pewien, że dzięki tej współpracy będziemy mieć same korzyści, bo zostanie nam w kieszeni co najmniej czterysta pięćdziesiąt tysięcy. Niewiarygodne, prawda? Ale liczby nie kłamią. Jak tylko się ogarnę, to zabiorę się za magazyny. Trzeba jak najszybciej zrobić z nimi porządek. Znajdę drobnych przedsiębiorców i spróbuję ich namówić na tę franszyzę. Będzie dobrze. Tu masz te trzy umowy, które podpisałem. Przejrzyj, a najlepiej dokładnie przeczytaj. Będziesz zdziwiony.
- Już jestem Maciek. Jesteś niesamowity i bardzo, bardzo operatywny. Dziękuję. A jak spisali się logistycy?
- Są naprawdę dobrzy. Połapali wszystko bez pudła. Teraz posiedzą na miejscu i opracują najkrótszą trasę dostaw. Jestem pewien, że dzięki temu zaoszczędzimy nawet na paliwie, bo samochody przejadą ją na jednym baku bez tankowania przynajmniej w jedną stronę. To chyba wszystko. Gdybyś miał jakieś pytania odnośnie tych umów, to jestem za ścianą. Teraz pochylę się nad magazynami.

W jedną ze styczniowych sobót wybrali się na proszony obiad do Dobrzańskich. Teraz z kolei Ula była pod wrażeniem tego ogromnego domu. Zdziwiony Michaś pytał Helenę.
- Mój tatuś mieszkał w pałacu?
- Nie kochanie. To nie jest pałac – tłumaczyła mu rozbawiona. – To tylko taki duży dom. Jak przyjedziesz tu latem pokażę ci nasz ogród. W nim też jest zawsze dużo kwiatów tak jak w waszym. Dzisiaj pokażę ci tatę jak był w twoim wieku.
Po obiedzie powyciągała albumy. Ula z ciekawością przyglądała się zdjęciom. Marek był naprawdę ślicznym dzieckiem. Kruczowłosy z tymi wdzięcznymi dołeczkami w policzkach i dużymi oczami wyglądał tak słodko.
- Zobacz mamusiu, tata też miał taką ciężarówkę jak ja i też lubił samochody.
- To mu zostało do dzisiaj Michałku – roześmiała się Helena.
Podszedł Marek i pochylił się nad albumem.
- To żenujące mamo. Nie pokazuj tych zdjęć, na których jestem goły, bo spalę się ze wstydu.
- To żaden wstyd Marek – Ula uśmiechnęła się do niego. – Naprawdę byłeś pięknym dzieckiem i takim słodziakiem dzięki tym dołeczkom.
- Mam nadzieję, że coś mi z tego dziecka zostało?
- Byłeś ładny tatusiu. – Marek porwał Michała na ręce i okręcił się z nim dokoła.
- Ty też jesteś ładny. Może miałeś się urodzić jako dziewczynka?
- Na pewno nie. Dziewczynki nie lubią samochodów, a chłopcy tak. – Marek parsknął śmiechem.
- No tak, zupełnie o tym zapomniałem.
 
 


Gaja (gość) 2014.10.23 13:40
Witaj Małgosiu,

to niewybaczalne, oczywiście już dawno przeczytałam, bo o 6.45, ale nie znalazłam czasu na naskrobanie czegoś. Jak nie teraz, to już nie wiem kiedy, a więc do dzieła. Czemu Ula jest taka nieugięta? Sama mówi, że musi zapomnieć o przeszłości i iść dalej do przodu, a przed Markiem stawia mur niedostępności. Zastanawiam się, co może Ją przekonać do tego, że kocha Marka?, a nie tylko Go lubi? Czy tak naprawdę zawsze jesteśmy pewni na 100% słuszności podjętej przez nas decyzji? Przecież bardzo często okazuje się, że nic z naszych 100% planów nie wychodzi. Życie byłoby nudne, gdyby było przewidywalne. Nieraz nam się udaje nawet wbrew rozsądkowi, a niekiedy nie udaje się nic, pomimo, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że będzie super. Główkuję, co jeszcze mogłoby ją przekonać do zaryzykowania i podjęcia decyzji o byciu z Markiem, skoro tak mizerne skutki mają dotychczasowe działania Marka, przecież pokazuje Jej niemal na każdym kroku jak bardzo kocha i Ją i Michasia. Trochę zmiękcza jej serce postawa pozostałych: niezawodnego i niesamowitego Michałka Józefa, Heleny i Krzysztofa. Należy przyznać również, że trochę niefajnie byłoby, gdyby Ula podjęła decyzję tylko ze względu na swojego syna, a nie ze względu na miłość do Marka. Dzieci dorastają, stają się coraz bardziej samodzielne, tworzą swój świat, a rodzice są ze sobą cały czas, w dobrym i złym czasie dla każdego z nich. Pary, które łączy miłość przetrwają wszystkie nadarzające się w życiu burze i nie będą sobą znudzone. Jeśli rodzinę łączy tylko dobro dzieci, to nie widzę przed nią zbyt długiej przyszłości. W tym opowiadaniu faktycznie, to tak wygląda, jakby Ula nie miała innego wyjścia i musiała się zgodzić na to "małżeństwo", a rozsądek, w przypadku uczuć, naprawdę nie zawsze jest odpowiednim doradcą. O jejuńciu, chyba się sama zaplątałam, ale to tylko świadczy o tym, jak Ty potrafisz wciągnąć czytelnika w swoje opowiadanie …
Oczywiście z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy…
Gorąco pozdrawiam w ten niezbyt ciepły dzień,
Gaja:)
ADRIANCREVAN (gość) 2014.10.23 15:33
Witaj kochana ! Już wykryłam przyczynę moich kłopotów ! prawdopodobnie mam jakiegoś wirusa na laptopie , który powoduje, że za każdym razem kiedy próbuję coś zdziałać w necie ( zalogowac sie, zatwierdzić hasło itp ) to zaraz mnie przerzuca na jakieś niechciane stronki z rekalalmi !
jak zawsze jesteś systematyczna ! :3 czwartek i nowy rozdział ! podziwiam !
co to rozdziału - oj! a ja liczyłam na scenke ! :P ale akca się rozwija we właściwym kierunku i dąży do happy endu !
życze ci miłego dnia! buziaczki Ania
MalgorzataSz1 2014.10.23 17:49
Gaju

Ula nie jest nieugięta. Uwielbia obecność Marka przy sobie i Michale. Bardzo ją docenia. To, że nie mówi mu wprost, że go kocha, chociaż mu to obiecała, wynika trochę z jej nieśmiałości i braku odwagi. Jednak zapewniam Cię, że Marek te słowa usłyszy i nie będzie tracił czasu. Rzeczywiście obie rodziny przyklaskują temu związkowi i dzięki temu również Ula będzie potrafiła się otworzyć.
Na pewno nie wyzna Markowi miłości tylko dlatego, żeby zapewnić dziecku pełną rodzinę.
Przed Wami ostatni rozdział, który wszystko wyklaruje i doprowadzi do jak zwykle u mnie, szczęśliwego finału. Zapraszam Cię zatem w niedzielę.


Ania

A nie przyszło Ci wcześniej do głowy, żeby przeprowadzić jakąś aktualizację systemu? Przecież te kłopoty są od dawna, co najmniej od roku jak nie lepiej. Dobrze, że przynajmniej już wiesz, co było powodem.
Owszem jestem systematyczna i jak mówię, że rozdziały będą się pokazywać w czwartki i w niedziele, to tak jest.

Dziękuję dziewczynki za wpisy. Obie pozdrawiam cieplutko, bo u mnie dzisiaj leje i ziąb straszny. :)
K. (gość) 2014.10.23 17:52
Ciepło, rodzinnie, coraz rodzinniej. Poznają swoje światy, zacieśniają więzy. Marek i Michał to już rodzina brakuje tylko jednego słowa, gestu Uli, ale pewnie w końcu się przełamie. Pytanie tylko czy dla siebie czy dla Michała. Może chęć uszczęśliwienia synka będzie silniejsza. Jasne, że chce żeby jej dziecko było szczęśliwe i wie, że Marek takie szczęście zapewni ale nie może zapominać o sobie. Mam nadzieję, że jednak zrozumie, że Marek jest ważny nie tylko dla Michała ale dla niej też. I że będą szczęśliwi nie ze względu na dziecko, ale dzięki niemu. Fantastycznie się czyta o ciepłej atmosferze, udanym sylwestrze i przyjęciu Ulki i Michała do rodziny przez Dobrzańskich. Czekam na więcej.
Pozdrawiam.
Magdam (gość) 2014.10.23 19:08
Witaj Małgosiu :)
Rozdział przeczytałam już dawno, bo nie mogłam sie powstrzymać, ale dopiero teraz mam chwilke spokoju żeby usiąść i napisać.
Michałek w dalszym ciągu jest rozbrajający i skutecznie realizuje swój plan zbliżenie mamusi i tatusia :D Dziadkowie zachwyceni zarówno przyszłym wnukiem jaK I synowa :) oczywiscie nie wspominajac Marka...:) Ulka widać,że też juz jest zaangazowana, jednak wiadomo jest ostrożna. Już swoje w życiu przeszła, myśli o dziecku, nie chce robić mu niepotrzebnych nadzei... Ale widać, że juz został jeden - ostatni krok i bedzie szczęsliwa rodzinka ::):) Bardzo mnie to cieszy :)
Pozdrawiam! :)
MalgorzataSz1 2014.10.23 19:40
K. i Magdam

Oczywiście, że Ula jest już zakochana w Marku. Bardzo docenia też jego stosunek i do niej i do Michała. Przekonała się, że jest dobrym, szczerym, ciepłym facetem i idealnym mężczyzną na partnera i na ojca. Tu nie ma żadnych wątpliwości. To, że jeszcze mu o tym nie powiedziała, wynika trochę z jej braku odwagi, ale nadejdzie taki moment, że wyzna mu to dobitnie i szczerze patrząc mu głęboko w oczy. To już w następnej części i zarazem ostatniej.
Wiecie już zapewne, że jestem zwolenniczką szczęśliwych zakończeń i raczej nie piszę dramatów. One mogą się dziać w środku opowiadania, ale w efekcie końcowym doprowadzam do happy endu. No cóż... Tak już mam. Mało to dramatów w realnym życiu? Chociaż tu, na stronach bloga, mogę sobie na to pozwolić.

Bardzo Wam dziękuję za piękne komentarze i pozdrawiam najserdeczniej. :)
jute (gość) 2014.10.23 21:06
Witaj Małgosiu,jak mi się to podoba.Przynajmniej zaraz się człowiekowi (mnie!) poprawia widzenie świata.Nie mam pojęcia czy ta nasza Ulcia jest taka nieśmiała,czy taka asekurantka się z niej zrobiła? .Ale dobrze,że ma takiego rozgarniętego i odważnego potomka.Michałek odważnie prze do przodu i wyrażnie ,że już właściwie jest "ożeniony" z całą rodzina Dobrzańskich.Ulce tez chyba zależy ,skoro pozwoliła sobie na jakoweś mizianie z Markiem.(małe bo małe,ale zawsze coś).Bardzo fajnie się to opowiadanie czyta ,pełny relaks i spokój.Mam takie pytanie,nie chcę Cię molestować,ale czy będzie jakieś wrzosowisko ? mTak tylko się zapytytowuję. Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2014.10.23 21:23
Jute

Dosadnego wrzosowiska nie będzie, ale takie małe, delikatne owszem.
Skoro tak dobrze Ci się czyta to opowiadanie to jestem bardzo ciekawa Twojej reakcji na następne. Ono jest napisane zupełnie inaczej niż wszystkie do tej pory. Zmieniłam narrację na pierwszoosobową, ale żeby było dziwniej to mieszam czasami z trzecioosobową i trochę się boję, czy nie będzie to za bardzo przeszkadzać w czytaniu, ale zobaczymy.

Dzięki, że wpadłaś. Buziolki. :)
jute (gość) 2014.10.23 22:25
Małgosiu,myślę,że opowiadanie będzie super,bardzo lubię takie retrospekcje.Martwi mnie tylko to,że dalej nie ma zapowiedzi nowego opowiadania.Zlituj się dziewczyno.Idzie zima, ciepło będzie w odwrocie,jedyna nadzieja w Tobie.
MalgorzataSz1 2014.10.23 22:51
Jute

Cóż mogę Ci powiedzieć... Coś próbuję pisać, ale idzie jak po grudzie. Trochę też nie mam za bardzo czasu na pisanie, bo kolejny raz zbieram dokumenty di ZUS-u i chyba w połowie listopada będę mieć kolejną komisję o przedłużenie świadczenia rehabilitacyjnego. Już jestem w stresie. Im bliżej tym w większym. Jak jestem w stresie, to nie bardzo układa się w mojej głowie jakaś logiczna treść opowiadania. Tak, czy owak przed wami dwanaście rozdziałów kolejnego, więc nie jest tak źle.
jute (gość) 2014.10.23 23:43
Małgosiu,jak długo już jesteś na świadczeniach ?Tak właściwie to dobrze,że nie dali Ci sanatorium,bo po nim zwykle człowiek cudownie zdrowieje.Jak mogłaś łebek obrócić np.dwadzieścia stopni,a po sanatorium już dwadzieścia trzy stopnie,to jest poprawa.Do roboty!.Normalne kpiny z ludzkiego zdrowia sobie robią.Tak ,czy siak masz chyba szanse,jeżeli nie na rentę,to przynajmniej na pełny rok świadczeń.Jak Ci się skończą to za pół roku od nowa( nie wiem czy nawet nie wcześniej,bo podobno skrócono ten okres) .Albo zacząć leczenie na inną dolegliwość.Idę spać,jestem tak zmęczona ,że nie mam siły podnieść tyłka,nie chcem ale muszem.Dobranoc Małgosiu.
MalgorzataSz1 2014.10.23 23:59
Jute

Na świadczeniu jestem 4 miesiące i już muszę pisać o przedłużenie. Można do roku, a potem będę składać kolejny wniosek o rentę. Wniosek obejmuje wszystkie schorzenia, które posiadam a nie tylko chorobę główną.
Dobrej nocy. :)
jute (gość) 2014.10.24 10:53
Małgosiu,jesteś pewna?Może się coś pozmieniało,bo kiedyś było tak,że albo świadczenia ,albo wniosek o rentę.To że wniosek o rentę zawiera całą historię chorobową to rozumiem.Chodziło mi o to,że można po zakończeniu świadczeń rehabilitacyjnych iść znowu na zwolnienie ( bez konieczności zachowania okresu karencji) jeżeli zwolnienie będzie miało inny numer statystyczny choroby i wystawi je inny specjalista. Trzymaj się, będzie dobrze.
lectrice (gość) 2014.10.24 12:41
Czytalam wczoraj ale nie mialam jak komentowac... dzis przeczytalam jeszcze raz i byczkow nie ma... jakas posucha ostatnio a staram sie jak moge.... czasem nawet za bardzo hhahaha
Rozkreca sie powolutki... tylko Michas jest pewny swego... duzi sie czaja i czaja...
Juz i "babcia z dziadkiem" gotowi.... a oni jeszcze nie...
Czekam dzielnie na cd...
Pozdrawiam

MalgorzataSz1 2014.10.24 18:38
Jute

Po wyczerpaniu rocznego świadczenia rehabilitacyjnego można wystąpić ponownie z wnioskiem o rentę. Nie można natomiast iść na zwolnienie lekarskie. Trzeba przepracować chyba miesiąc, ale nie jestem pewna.

Lectrice

A już myślałam, że nie dotrzesz tutaj. Oczywiście brak byczków bardzo cieszy, bo świadczy o tym, że moje starania nie idą na marne.

Pozdrawiam gorąco dziewczyny. :)
ADRIANCREVAN (gość) 2014.10.25 21:53
założyłam program antyreklamowy ale nie pomaga , to chyba wymaga interwencji informatyka! mam kumpla który się tym zajmuje ! masz nowy rozdział u mnie - przepraszam , że krótki, ale szkoła mi zaczyna pełną parą, a w maju matura! :) buziaczki kochana - Ania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz